Zaraz jednak stwierdziliśmy, że w salonie to mogą se goście sypiać, a my przecie u siebie. I przenieśliśmy się do jednego z górnych pokoi. I też na podłogę.
Od tej daty zaczynamy liczenie nowej ery. Zamieszkalim znaczy się. Co prawda domowi bardzo jeszcze daleko do całkowitego ukończenia, ale żyć się da. A czekać już się dłużej nie chciało.
O poziomie zadowolenia nawet nie będę pisał, bo nie mogę znaleźć odpowiednio wielkiej skali, żeby go wyrazić.
- piec ruszył - w domu natychmiast gorąco. Po pierwszej nocy 28 stopni. Rozpoczął się trudny proces nauki regulowania układu. I trwa to do dziś. I nikt nie wie kiedy, i czy w ogóle kiedyś, się skończy …
.. bo dzień po zakończeniu robót brukarskich, byliśmy uczestnikami forumowej imprezy o nazwie zupełnie nie oddającej jej charakteru - „Pożegnanie lata”. Pozostały nam po niej nietuzinkowe wspomnienia, nowe znajomości, mały bibelocik do stawiania przy monitorze (to ten na ostatnim zdjęciu), oraz przemożna chęć uczestnictwa w kolejnych przedsięwzięciach tego typu.
Po jakości fotografii łatwo ocenić, że zabawa była przednia:
- kostka - jak już to wcześniej było pisane, nasza działka to nieprzebrane pokłady gliny. Wiosną i jesienią, a i latem po dobrym deszczu, humus nie mogąc przesączyć wody głębiej, zamienia się w rzadkie błotko. I nie ma wtedy mowy o dotarciu z drogi do domu w czystym obuwiu. Kalosze są niezbędne. O jeżdżeniu po tym samochodem, nawet nie wspominam. Metr góra dwa i zagrzebany do połowy koła...
Nie widząc innych sensownych rozwiązań, postanowiliśmy położyć trochę kostki. Z uwagi na niemały koszt tego zabiegu, staraliśmy się tak ją rozplanować by było jej jak najmniej, a dopiero w drugim rzędzie martwić się estetyką. No i mamy:
Czyli, chodnik do domu, podjazd przed bramą i osiem metrów parkingu z wąziutkim polem do manewrowania. Razem 164 metry kwadratowe. Koszt - masakryczny.
Szczęściem, dane nam było błogo odreagować, bo ...
Sprzedaż mieszkania, była sprzedażą wiązaną. Internet poszedł do ludzi razem z lokalem. I się zaczęły kłopoty z uzupełnianiem dziennika. A że w domu działo się tym czasem mnóstwo rzeczy, to kolejka informacji rosła zastraszająco. Postaram się je chociaż w skrócie przedstawić, pomny na uwagi oczekujących, wyrażane w komentarzach...
I od razu dopraszam się wybaczenia za leki chaos... No ale ...
Przy przeglądaniu Forum Muratora, odnotowaliśmy pewien trend. Większość budujących twierdzi, że ich elewacje będą w każdym kolorze, byle nie w odcieniach żółci. Argumentacja jest zazwyczaj taka: "Dwie trzecie, albo i lepiej, domów w Polsce jest żółta, lub coś w tym guście".
W związku z powyższym, pofatygowaliśmy się z aparatem w najbliższe nam sąsiedztwo:
Inwestorka po przeczytaniu powyższego, stanowczo zaprotestowała. Wyraziła opinię, że za dobór kolorów w swoich pokojach, odpowiedzialne są dzieci.
No dobra. Jakby co , będą mieć czego chciały.
Tyle że zasłanianie się dziećmi ... hmmm ...
Szczęściem, za dobór farb pełną odpowiedzialność ponosi inwestorka. W razie jakby się okazało, że ten jeden niebieski jest zbyt niebieski, to wiadomo czyja wina.
W związku z tym że sprzedaliśmy mieszkanie, zmuszeni byliśmy pozmieniać adres do korespondencji we wszelkich urzędach, wydawnictwach i bankach. A co za tym idzie, należało się zaopatrzyć w skrzynkę na listy, żeby listonosz nie ciepał listami i awizami przez bramę.
No to zamówiliśmy przez Allegro. I przyszła. I chyba żeby nas rozweselić nieco ...
Na razie jeszcze nie wiemy co będziemy w tej tubie znajdować. Mamy nadzieję że listonosz będzie lepiej zorientowany. I że cząstka "... SRA SĘ" .... no zresztą, nieważne.
Płytki, w liczbie czterech zmieniły stan skupienia na wielce rozproszony ...
I co się okazało? ŻE W PLASTIKU ROBIĆ TO TRZA UMIĆ !!! BO JAK SIĘ NIE UMI TO ZAMIAST MONTAŻU MAMY ROZPIEPRZANIE !!! I NIE TRZA DAWAĆ BYLE KOMU ROBIĆ, TYLKO WOŁAĆ PRAWDZIWEGO FACHOWCA!!!
Co dedykuję wszystkim, którzy mają instalacje przed sobą, względnie oczekują na jej podłączenie
Szczęście w nieszczęściu, że schody z dębiny klejonej warstwami, w kolorze orzech jakiś tam - trzykrotnie malowany, niewiele sobie z zalania zrobiły. Minęły już dwa tygodnie i wszyscy pytani eksperci twierdzą, że jeśli się do tej pory nie odkształciły, to już nie ma na co liczyć. To nie liczymy.
Nawet Mojżesz prał lagą o głazy tylko dwa razy. Wiedział że numer powtarzany bez umiaru, szybko się publice nudzi. A nasz gwiazdor, jak już wspomniałem, dwa pierwsze wycieki potraktował jedynie jako preludium do TRZECIEGO. Normalnie geniusz.
I tylko przytomności umysłu mojego teścia zawdzięczamy to, że się nie skończyło, chociażby, wymianą wszystkich świeżutko położonych schodów ... Bo przecie nie każdy skojarzyłby, że ta plamka na ścianie w salonie ...