Blacha na dachu się układa. Ekipa bardzo sprawna. Zasuwają tak, że w trzy dni z robota się uwiną. Ciary mi tylko po plerach przelatują, jak bez zabezpieczeń po ułożonej już blasze łażą. Niby wolnoć Tomku, ale wcale nie jestem ciekaw, jak się ma odpowiedzialność inwestora na okoliczność wypadku w takiej sytuacji.
Interesujące, jak różnorodny ma na mnie wpływ budowanie domu.
Niezorientowanym podaję do wiadomości, że mieszkanie już sprzedaliśmy. Wyprowadzamy się przed końcem lipca, ale w świetle prawa, zamieszkujemy „u kogoś”, korzystając z jego uprzejmości.
W związku z powyższym, zapadłem nieco na zdrowiu. Nie, żebym przedtem był specjalny jego okaz, ale po podpisaniu aktu notarialnego, pogorszyło mi sie znacznie. Dopadła mnie kurza ślepota. Przestałem zauważać kurz. Ten zalegający na meblach w "nie naszym mieszkaniu". Telewizor jeszcze czasem przetrę, bo kontrast słabnie...
Żona mówi, że leń jestem, ale ja sobie myślę, że moja podświadomość, ma coś przeciwko sprzątaniu cudzych mieszkań...
Dla mniej zorientowanych. Projekt na podstawie którego osnuliśmy własną wizję przyszłego lokum, zowie się Iskierka. Wizualizacja rzeczonej, przedstawia się tak:
No i tego ... przy poszukiwaniu ekip wykonawczych, zebraliśmy sporą kupkę wizytówek, reklamo-wizytówek, kalendarzyków reklamowych i kilku rzeczy, których nijak zaliczyć do powyższych się nie da, ale za to ślicznych. Wybieraliśmy sobie pośród nich, aż doszło do ekipy wykańczającej skosy na poddaszu. Tu nie było trzeba wybierać. Jeden z karteluszków, pomijając amatorskie wykonanie, jasno pokazywał, że widniejący na nim macher, to spec od Iskierek właśnie.
To może po kolei. Najpierw idzie obrzutka. Jest tak paskudna i obleśna że szkoda na nią zdjęcia. Potem tynk cementowo wapienny, a na wierzch, kwarc i zacieranie, zacieranie, zacieranie, ... . I to wszystko ręcznie Żadne tam "maszynowo".
Ja człek ze wsi (prawie) i nie mam zaufania do "maszynków". Wiem że to Taplarami trąci, ale tak już mam ...
Od jutra tynki wewnątrz. I tu niespodzianka. Tak nam było szkoda rozstawać się z ekipą murarzy, bo porządnie pracowali, że wzięliśmy ich jeszcze do tynkowania. Zobaczymy z jakim efektem ...
Pęknięta szyba wymieniona. W portfelu lżej. W chałupie ciągle przeciąg . Niestety, nie udało się zgrać montażu okien z drzwiami zewnętrznymi i trochę jeszcze powieje.
Ale okna ... są super. A jakie wrażenia estetyczne. Przykład:
... główka, to szkolna wymówka. Zepsuty samochód i boląca noga, to wymówki budowlane. Na sześć przypadków olania terminu przez umówionych fachowców, pięć tłumaczono powyższymi powodami. W przypadku szóstym, jadący na budowę spece, pobłądzili ...
W związku z boląca nogą montera, okna, zamiast przedwczoraj, będą w przyszłym tygodniu. A po rozdeskowanej chałupie, wiatr hula co się zmieści...
I po mieszkaniu ... Wyszliśmy od siebie. Posiedzieliśmy chwilkę u notariusza (u notariusz, bo to niewiasta była). Wróciliśmy już do cudzego. Dziwne uczucie.
Mamy się wynieść do 31 lipca.
Zapomniałem tylko spytać, przy okazji podpisywania aktu, czy jeśli w momencie złożenia podpisów, w mieszkaniu przebywają dzieci, to czy one też przehandlowane ...?
Aż szkoda że się zniszczy. Nawet przez chwilkę myślałem żeby go wyciąć z kawałkiem ściany. W Nowym Yorku na pewno dobrze by za niego zapłacili. Powiedziałbym że to wczesny Nikifor.
Nie wspomniałem, że na spotkanie z elektrykiem pojechałem sam, a w czasie ustalania rozkładu instalacji wewnątrz budynku, odniosłem przez chwilę wrażenie, że ten miły skądinąd człek, ma niecne zamiary w stosunku do mojej zony. A było to, mniej więcej, tak:
- A ten ... rozdzielnia gdzie ma być?- zapytał on.
- Tu - pokazuję paluchem ściankę w wiatrołapie.
- ... - się w głowę-czapkę podrapał i patrzy na mnie.
- Nie .. tu? - pytam niepewnie.
- No raczej nie. Wiesz pan, przewód przyłączeniowy kosztuje 30 zł/m z ułożeniem. To tu, będzie jakieś 600 zł drożej niż ... tam - i pokazuje na ścianę w schowku, co kiedyś był częścią garażu.
W myślach zganiłem się za głupotę. PRZECIEŻ TO TRZEBA JESZCZE DO SŁUPA PODŁĄCZYĆ !
- Eeeee ... To bardzo dobre miejsce - kiwam głową - I jakie tanie.
- No widzisz pan. A tego ... z pana żoną to kiedy się można umówić?
Tu mnie zagotował. "A pieprznął Ci kto ostatnio?"- myślę
- Że po co? - pytam na głos.
- No wiesz - nagle przeszedł ze mną na "Ty". Przecież chce się umówić z moją Połówką. Znaczy, my już rodzina - Bo żona może chcieć inaczej - dokłada.
"Spale Ci chałupę" - myślę
- Ale że bo co? - pytam przytomnie.
- Bo ja z doświadczenia wiem, że z mężem się ustala, robi się, a potem wpada żona i trzeba wszystko poprawiać.
- Aaaaa, takie "inaczej"- UFFFF !
A w powietrzu dało się słyszeć, coś ... jak by ... głośne pukanie w czoło.
Zima chyba wreszcie kark skręciła. Wznawiać trud pora.
Wznawianie zaczelim od prądu. Pan elektryk, o którym mam jak najlepsze zdanie od czasu jak w dwa tygodnie zorganizował nam przyłącze, na umówione spotkanie spóźnił się o godzinkę i jeden dzień. Czyli że można śmiało przyjąć, iż w kwestii czasu i punktualności, rok 2009 niewiele będzie się różnił od lat poprzednich. Jednak jak już przyjechał, to od razu poszedł w galop. Z miejsca pyta, czy robotę to mogliby zacząć następnego dnia .
Się dałem zaskoczyć. Się spodziewałem że przyjdą za miesiąc jaki, albo jeszcze dalej ...
Ostatecznie, ustaliliśmy że zaczną w poniedziałek następnego tygodnia, czyli za pięć dni od rozmowy. Tak czy siak, tempo ekspresowe.