Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Nayri

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    498
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Nayri

  1. Przecież “wiedza” (jakże szerokie pojęcie) nie jest zależna od tego, jak długo ktoś jest zarejestrowany na jakimś forum. Wiarygodność - dla Ciebie określa ją to, ile lat ktoś jest zarejestrowany na forum. Dla mnie - to czy swoje wypowiedzi potrafi uzasadnić argumentami, w logiczny sposób. Obyczaje forum - jakie to ma znaczenie w dyskusji? Jeżeli się postępuje w sposób kulturalny i zgodny z zasadami? CO więcej, bardzo często ci hołubieni przez Ciebie osobnicy, zarejestrowani dawno temu, nie potrafią pisać na forum w sposób kulturalny. Dyskusja to jest wymiana zdań, osądów, poglądów, przekonań. Podparta argumentami. Czy według Ciebie poniższe przykłady to elementy dyskusji? Pierwszy przykład (to jest calutki post): Przecież jedyne, co można w takim przypadku odpowiedzieć to: “Po raz n-ty: potrafisz jakoś uzasadnić swoje zdanie?” Tyle, że to jest bez sensu, bo proszę o jakiekolwiek uzasadnieni w większości czepiających się mnie postów tego forumowicza, i dalej żadnego uzasadnienia się nie doczekałam. Drugi przykład: Świadome kłamanie, albo przekonanie osoby piszącej, że każdy myśli dokładnie w taki sam sposób jak on. Niezależnie od tego, która opcja jest prawdziwa - obie w zasadzie przekreślają zasadność dalszej dyskusji. Co więcej, tego osobnika też prosiłam o uzasadnienie jego obraźliwych w stosunku do mojej osoby wypowiedzi (że jestem “roszczeniowa i naburmuszona”), ale się do tej pory nie doczekałam. Więc jakakolwiek dyskusja nie ma sensu. I Twoja własna umiejętność prowadzenia dyskusji w zgrabnym przykładzie z ostatnich dni: Twoim argumentem jest: “nie rozumiem”... Jak widać, czas zarejestrowania na forum nie wpływa na to, czy ktoś potrafi dyskutować, wymieniać poglądy i przekonania podparte argumentami. Bardzo często takie osoby prostu czepiają się i obrażają (bez uzasadnienia i podstaw) każdego, kto myśli inaczej niż oni (i jeszcze śmie to uzasadniać w jakiś sposób). Ludzie, którzy żyli z organizowania wesel na 500 osób i “branżowych” osiemnastek - uczciwie pracowali. A teraz stoją na skraju bankructwa. Co więcej, ludzie mają prawo pragnąć urządzić huczne wesele czy 18-tkę. To jest ich sprawa i ich decyzja, nie Twoja i nie moja. A Ty piszesz tak, jakbyś współczuł tym, którzy pracowali w tej części branży, z której usług sam korzystałeś. Tym, z których usług nie korzystałeś - już nie. Czyli tak naprawdę współczujesz nie ludziom stojącym na skraju bankructwa, a sobie - bo Twoje przyjemności utraciły “właściwy koloryt”.
  2. Powtórzę jeszcze raz, bo albo nie przeczytałeś, albo nie zrozumiałeś (tak wiem, i to i to to trudna sztuka): Zawsze i wszędzie znajdą się osobnicy, dla których zadawanie pytań, logiczne myślenie, wyciąganie wniosków czy analizowanie faktów są czymś niechcianym, niepotrzebnym albo i szkodliwym… Oczywiście, Twoim prawem jest z dumą do tej jakże "chlubnej" grupy należeć. Powtórzę też kolejny już raz, nie tylko do Ciebie ale i kilku innych osób, które ciągle mi coś zarzucają: Uzasadnij to, co mi zarzucasz. A jeżeli nie potrafisz uzasadnić - to przestań próbować mnie oczerniać i przestań pisać kłamstwa na mój temat. Myślę, że na tyle proste i nieskomplikowane, że tym razem już nikt nie będzie miał problemów ze zrozumieniem? Nie rozumiesz, co piszę, nie rozumiesz, co czytasz (jak niestety się okazuje, dla wielu dorosłych osób czytanie ze zrozumieniem to jednak JEST trudna sztuka) - i to jest według Ciebie uzasadnienie tego, że jestem “roszczeniowa i naburmuszona”? Aha, gwoli wyjaśnienia - zadawanie pytań, analizowanie faktów, obserwowanie rzeczywistości - to nie jest roszczeniowość
  3. https://pl.wikipedia.org/wiki/Spam W tym rozumieniu - dla niektórych jak najbardziej:) Zawsze i wszędzie znajdą się osobnicy, dla których zadawanie pytań, logiczne myślenie, wyciąganie wniosków czy analizowanie faktów są czymś niechcianym, niepotrzebnym albo i szkodliwym… Uzasadnij swoje zarzuty. Która moja wypowiedź jest“naburmuszona i roszczeniowa”?
  4. Jaki stan? Jaki problemy finansowe? Jaki żal, jakie pretensje do całego świata? Już Ci kiedyś pisałam - jeżeli chcesz mi coś zarzucić, to uzasadnij to… Czyżbyś nie potrafił?
  5. Pomijając stek bzdur, który wypisujesz - teraz chcesz mi zabronić zadawania pytań w dyskusji? Jesteś coraz lepszy...
  6. W linku Pfeizera, który podałeś, status dla wszystkich: “Clinical trial” i tyle. Wiadro informacji na dyskutowany temat (jak bardzo obcięto badania i testy, żeby skrócić czas oczekiwania na szczepionkę). Właśnie o to chodzi, że to co ja przeczytałam i jakie wnioski z tego wyciągnęłam, było całkiem różne od Twoich wniosków. Dlatego pytam o źródła - może znalazłeś jakieś inne? Ale wygląda na to, że nie. Po prostu inaczej zinterpretowałeś te same artykuły. W żadnym z tych artykułów w żaden sposób nie odnoszą się do tego, jakim cudem taki średni czas trwania samych badań: Testy przedkliniczne: 1 do 1,5 roku 1 faza badań klinicznych: 1-2 lata 2 faza badań klinicznych: 2 lata lub więcej 3 faza badań klinicznych 3-4 lata (zapewne nie bez powodu trwa dwa razy dłużej niż poprzednie fazy) bezpiecznie skrócono do kilku miesięcy? Pisałam przedtem - pomijając przyśpieszenie “papierologii”, podpisywania dokumentów itp. spraw - czas trwania samych testów, realnych badań, skrócono kilkukrotnie. I to zakładając, że wszystkie fazy testów (przedkliniczne oraz kliniczne pierwszej, drugiej i trzeciej fazy) byłyby prowadzone równocześnie. Wykonano je w jakieś 7 miesięcy - łącznie!!! Ale jak sam zacytowałeś: “Prof. Uğur Şahin i dr Özlem Türeci wyjaśniają np., że już przy badaniach drugiej fazy jednocześnie organizowano przyszłe bardziej zaawansowane badania. “ Co sugeruje, że jednak badania różnych faz nie były wykonywane symultanicznie, a zgodnie z procedurami - jedna po drugiej. Czyli 7 i pół miesiąca (zaczęli pod koniec kwietnia, mamy początek grudnia) trwały w sumie testy, które średnio trwają (licząc po najmniejszym średnim czasie): 1 + 1 + 2 + 3 = 7 lat. “Nie było żadnych dróg na skróty” - oczywiście, że nie. Po prostu zagięto czasoprzestrzeń i w ten sposób testy przeprowadzono rzetelnie:) I o czym ten cytat świadczy? Od 10 stycznia mieli materiał do opracowywania szczepionki. Pod koniec kwietnia mieli już gotową do testów szczepionkę - i przeprowadzili pełne, kompletne testy w zaledwie 7,5 miesiąca… Wyniki na 43 538 osobach - podzielonych na dwie grupy. Tylko jedna otrzymała szczepionkę (jak liczna?). Mam wrażenie, że wyniki cię przekonują tak długo, jak długo jesteś pewien, że Twoim bliskim wzięcie udziału w tych testach klinicznych nie grozi. Inni się zaszczepią - co pozwoli chronić Twoich bliskich. Dla Ciebie to czysty zysk i zero ryzyka - i właśnie dlatego twierdzisz, że szczepionka jest bezpieczna. Bo nie widzę innego wyjaśnienia, jakim cudem ktoś, kto boi się wirusów naplutych na chodnik i przeniesionych do domu na podeszwie buta, nie dostrzega ryzyka związanego ze szczepionkami testowanymi w bardzo ekspresowym tempie. Jedyna “teza, jakiej bronię” to taka, że te szczepionki nie są sprawdzone i w pełni przebadane. I po prostu nie powinno się wciskać ludziom, że jest inaczej. Czyli tak naprawdę w żaden sposób swoich rodziców jeszcze nie przekonywałeś do zaszczepienia się? Tak jak pisałam wyżej… Grunt, żeby zaszczepiło się jak najwięcej obojętnych Ci osób, prawda? To ciekawe, bo u mnie w przedszkolu duża część nie jest zaszczepiona, podobnie jak dzieci sąsiadów i znajomych, uczęszczające do różnych placówek. (były u nas problemy z dostępem do szczepionki). Nikt też o to szczepienie nie pytał przy zapisach do żłobka czy przedszkola. Co świadczy tylko o tym, że akurat wtedy nie było problemów z dostepnością do tej szczepionki. I o niczym więcej. Ja żeby zaszczepić za darmo, musiałam mieć świstek, że żłobka, że dziecko do niego uczęszcza. Czyli siłą rzeczy nie mogłam tego papieru pokazać w przychodni wcześniej. Dlaczego kłamiesz? Gdzie twierdzę, że “maseczki założyć się nie da”? Gdzie twierdzę, że “rąk zdezynfekować się nie da”? Rozumiesz, że ostateczną decyzję przed szczepieniem zawsze podejmuje lekarz? W przychodni, do której zapisana jest moja córka, na kilka dni przed umówioną wizytą szczepienną dzwonią, by potwierdzić, że się będzie, że dziecko zdrowe itd. W przypadku szczepionki przeciwko ospie, recepcjonistka zadaje wprost pytanie, czy dziecko w ciągu ostatnich dwóch tygodni miało jakiekolwiek objawy przeziębienia. Jeżeli tak - przekładają szczepienie. Taka była decyzja lekarza pediatry. Wizyty szczepienne były w tamtym okresie w tej przychodni umawiane na kilka miesięcy do przodu (minimum 2-3 miesiące). Oczywiście rodzic może świadomie skłamać i doprowadzić do szczepienia, ale jaki to miałoby sens? Każda szczepionka niesie ryzyko NOpów, w tym i poważniejszych. Więc część rodziców, mając tą świadomość, obecnie nie szczepi dziecka, jeżeli nie jest to konieczne. Woli przeczekać. Bo w przypadku NOPa, w obecnych czasach, nie masz pewności, że Twojemu dziecku zostanie na czas udzielona odpowiednia pomoc. Ostatnio kilku lekarzy pediatrów, z kilku różnych przychodni, odmówiło przyjęcia i zbadania dwóch dziewczynek sąsiadów (2,5 i 4 lata) z ponad 39 stopniową gorączką… Wtedy wystraszona była już nie tylko matka, ale także ojciec tych dzieci, facet, który raczej nie ma tendencji do rozczulania się i panikowania... Ty podjąłeś świadomą decyzję, by obecnie dziecko zaszczepić. Ja podjęłam świadomą decyzję, by obecnie nie podejmować ryzyka. Gdyby chodziło o kolejną dawkę szczepionki, którą już miała podaną, pewnie bym się zdecydowała. Ale nie w przypadku nowej dla jej organizmu szczepionki. Bardzo możliwe, że w przypadku leków i szczepionek podawanych osobom poniżej 16 lat procedury są bardziej wymagające i nie zostały odpowiednio zmienione. To może nie być kwestia “co producentowi szkodzi” tylko obowiązującego prawa.
  7. Kolejny Twój post, który zupełnie NIC nie wnosi. Zero argumentów, zero uzasadnienia, zdania, opinii, przekonania, linku chociażby, źródła jakiegoś. Czegokolwiek. “Mniej niż zero”.
  8. Tak samo jak mydło… Zgodnie z tym co sam pisałeś, kartka nie wisiała od początku Twoich wojaży “w poszukiwaniu płynu do odkażania na stacji Orlen”. Może w końcu kartkę wystawili, bo mieli dość nagabywania przez Ciebie? Ale co nie pasuje? Ile razy zwracałam uwagę, że chociażby pracownicy sklepów spożywczych jakoś całą pandemię jeżdżą do pracy, co więcej w sklepach, w których bywam jakoś nigdy nie mają zasłoniętych odpowiednio ust i nosa - jakoś żyją? Dlaczego znowu próbujesz mi zarzucać coś, czego nigdy nie twierdziłam? Z braku jakiegokolwiek argumentu, własnej myśli? Nie wiem do czego konkretnie teraz się odnosisz? Kolejny zarzut wyssany z palca? Akurat moje dziecko żyje w miarę normalnym życiem, bo rodzice nie poddali się panice. Wychodzi na pole, uczęszcza do normalnego przedszkola odkąd te przedszkola rząd łaskawie pozwolił otworzyć, odwiedza i jest odwiedzana przez dzieci sąsiadów i naszych znajomych. Po raz kolejny strzelasz ślepakami w bezsensowny, bezmyślny sposób - w jakim celu?
  9. Czyli te “trzydzieści lat badań” to same badania przedkliniczne. Żadnych badań klinicznych. Czyli tak jak napisałam - właśnie zaczęły się badania kliniczne, tylko przynoszące konkretny dochód i zero odpowiedzialności firmie farmaceutycznej. Nie wiem jakie informacje wyciągnąłeś z tego linka. Pierwsza strona - kilka definicji i tyle. Statistics - pusta strona. FAQ - 3 pytania (definicje). Documentation - “To be included…” Wg Wikipedii, żadna szczepionka DNA nie została zatwierdzona do stosowania u ludzi (stan na 2019 rok), mimo, że badania nad nimi prowadzone są od 1990 roku i zarejestrowano 417 tego typu szczepionek. 417 razy koncerny farmaceutyczne z jakiegoś powodu nie kontynuowały prac nad szczepionkami i nie przeprowadziły testów. Aż do teraz, gdy “zapotrzebowanie” sprawiło, że badania kliniczne są bardzo przyspieszone, a firmy zwolnione z odpowiedzialności. Na papierze zapewne były. W rzeczywistości ile one trwały? Zaczęto pracować nad szczepionkami kiedy? W lutym? Niech będzie, że od 1 stycznia 2020 roku. 11 miesięcy. W tym czasie wyizolowano wirusa, zbadano go, potwierdzono, że to on jest faktycznie przyczyną problemów (przecież każdy organizm ludzki ma w sobie mnóstwo wirusów). Zaczęto prace nad szczepionką. Jeszcze raz: https://szczepienia.pzh.gov.pl/faq/ile-czasu-potrzebujemy-na-opracowane-nowej-szczepionki-przeciw-covid-19/ Testy przedkliniczne: 1 do 1,5 roku 1 faza badań klinicznych: 1-2 lata 2 faza badań klinicznych: 2 lata lub więcej 3 faza badań klinicznych 3-4 lata (zapewne nie bez powodu trwa dwa razy dłużej niż poprzednie fazy) To jest sama kwestia badań. Pomijając całą dokumentację, badania dążące do wyizolowania wirusa itd. Nawet jeżeli badania przedkliniczne i kliniczne były prowadzone równolegle, to sam czas ich trwania to jest minimum 1,5 roku (to i tak dużo mniej niż poszczególne etapy potrzebują). Te szczepionki “przeszły” te testy w ciągu kilku miesięcy, może pół roku… Skąd wiesz, jakim kosztem tak bardzo skrócono czas trwania badań klinicznych? Z jakich procedur zrezygnowano? Jakie drogi na skróty zaakceptowano? Ile potencjalnych problemów i sygnałów ostrzegawczych zignorowano, żeby nie tracić czasu? Bo co jak co, ale czas był najważniejszy w tym wyścigu szczurów. Pieniądze czekające na zwycięzców były przecież olbrzymie, a odpowiedzialność żadna. Rozumiem, że swoich rodziców namawiasz na zaszczepienie się? Szczepienia przeciw ospie też były 16+? Bo skoro te szczepionki mają być 16+ to i tak duża część populacji nie będzie zaszczepiona. To raz. Dwa - duża część społeczeństwa nie ma zamiaru brać udziału w testach klinicznych wysmażonej na szybko szczepionki, przez firmy zwolnione z odpowiedzialności za to, co podadzą ludziom. I mają rację. Ospa wietrzna dalej istnieje, a szczepienie na nią nie jest obowiązkowe. Jest zalecane, ale często ciężko dziecko zaszczepić. Gdy ja próbowałam przed żłobkiem (jeżeli dziecko nie uczęszcza do żłobka/ przedszkola, to to szczepienie jest odpłatne) to nie było dostępnej szczepionki. Gdy już poszła do żłobka, a potem przedszkola (więc teoretycznie mogłam ją zaszczepić nieodpłatnie), standardowo zaczęła chorować, a w przypadku szczepionki przeciw ospie zalecane jest, by dziecko było zdrowe (minimum 2 tygodnie od ostatniej choroby). Gdy odporność u niej wzrosła na tyle, by można ją było zaszczepić - znowu nie było szczepionki dostępnej. A potem zaczęły się cyrki z dostępem do pediatrów. I do tej pory zaszczepiona nie jest. Wśród dzieci sąsiadów i znajomych wyglądało to dosyć podobnie, jeżeli dobrze pamiętam. Powtórzę jeszcze raz - nie ma co udawać, że szczepionki na COVID-19 są sprawdzone, pewne, czy bezpieczne (na tyle, na ile szczepionki są zazwyczaj bezpieczne - wszystkie mają swoje NOPy). Jak ktoś chce się zaszczepić, to jak najbardziej ma do tego prawo. Jego życie, jego zdrowie, jego decyzja. Ale nie jest w porządku wmawianie ludziom, że obecnie wprowadzane szczepionki przeciw COVID-19 są pewne i były porządnie przetestowane (“bo tego typu szczepionki miały testy przedkliniczne, laboratoryjne od 30 lat”).
  10. Teraz mnie zgubiłeś. Przedtem napisałeś: Nie rozumiem, co próbujesz powiedzieć: Koncerny medyczne wydały kasę na kilkudziesięcioletnie kosztowne badania kliniczne szczepionek, ale ich potem nie dały na rynek (bo nie chcą na nich zarobić)? - to tłumaczy Twoje twierdzenie, że te szczepionki są spoko, bo “tego typu szczepionki są testowane od trzydziestu lat”, ale nic więcej. A już na pewno w żaden spsób postępowanie firm, które istnieją dla zysku finansowego. Czy też, że koncerny medyczne badań klinicznych nie przeprowadziły podczas tych 30-letnich badań (bo one są najkosztowniejsze) i dlatego do tej pory tego typu szczepionek na rynek nie dały (no bo im się nie kalkulowało finansowo) - ale w tym wypadku te 30-letnie badania, uzasadniające bezpieczeństwo szczepionki na COVID, co konkretnie oznaczają? Jeżeli nie badania kliniczne? Wróżby z papieru? Szacunki? I… czy możesz podać jakiekolwiek źródło na poparcie tych swoich wypowiedzi? Edit: Odnośnie czasu, jaki potrzeba na normalne (zgodne z uzasadnionymi procedurami medycznymi) opracowanie szczepionki: https://szczepienia.pzh.gov.pl/faq/ile-czasu-potrzebujemy-na-opracowane-nowej-szczepionki-przeciw-covid-19/ I jeszcze takie wyjaśnienie: https://szczepienia.pzh.gov.pl/wszystko-o-szczepieniach/jak-sie-bada-bezpieczenstwo-szczepionek/ Oczywiście w w przypadku COVID-19 skrócono wiele procedur. I jak pewnie można w miarę bezpiecznie przyśpieszyć procedury papierologiczne, tak skrócenie fazy badań klinicznych z kilku lat, do kilu miesięcy (10% normalnego czasu trwania) nie daje żadnych rzetelnych informacji o tym, jakie skutki uboczne spowoduje ta szczepionka. W medycynie droga na skróty w przypadku dokumentacji może być ryzykowna - a co dopiero w przypadku rzetelnych badań klinicznych? To, co się teraz zacznie na świecie (już zaczęło), to w rzeczywistości dopiero testy kliniczne. Co więcej, koncerny medyczne te badania kliniczne przeprowadzą nie tyle za darmo, co jeszcze na koszt wielu państw. W zasadzie na nich zarobią, sprzedając szczepionki - a więc materiał badany... A ryzyko, jakie poniosą jest zerowe - bo zostały zwolnione od wszelkiej odpowiedzialności. To jak spełnienie wszelkich marzeń prezesa takiej firmy:) Nie ulega wątpliwości, że za kilka lat te szczepionki będą jednymi z lepiej przebadanych, ale nie w tym momencie. Jak ktoś chce się szczepić - jak najbardziej, jego prawo i w sumie dobrze, że będzie mieć taką możliwość. Może ta cała "pandemiczna" szopka w końcu się skończy. Ale nie ma co przekłamywać rzeczywistości i malować szarych faktów na różowo.
  11. Dlatego koncerny medyczne przez ponad 30 lat je testowały, ale nie wypuściły na rynek? Jaki koncern medyczny (nastawiony na czysty zysk finansowy przecież) bez powodu przez 30 lat wstrzymywałby swój produkt przed wypuszczeniem na rynek? ŻADNA szczepionka, póki nie jest w sprzedaży, nie przynosi zysków, a generuje koszta (straty) - chociażby te kilkudziesięcioletnie badania za darmo się nie robią same... Więc Jeżeli firma produktu do sprzedaży nie daje, to jakiś powód ku temu ma.
  12. A wzrost? Napisałeś o okresie wzrostu i dojrzewania. Edit: Cytaty są o wczesnym dojrzewaniu - a to dopiero początek dojrzewania, wzrostu i rozwoju ciała: https://dimedic.eu/pl/wiedza/dojrzewanie-dziewczat-w-jakim-wieku-sie-zaczyna-i-jakie-ma-objawy https://parenting.pl/dojrzewanie-dziewczyny To, że dziewczynce w wieku 12 lat zacznie się pierwsze krwawienie miesięczne, nie oznacza, że ta dziewczynka zakończyła swój fizyczny rozwój.
  13. Ale to co piszesz, tak na logikę l, brzmi jeszcze gorzej - jeżeli od ponad 30 lat ten typ szczepionki jest testowamy, ale nie dopuszczony do użytku na ludziach w ogóle, a w weterynarii też w niewielkim zakresie - to nasuwa sie pytanie "dlaczego?". I jakim cudem przyczyna, ktora nie dopuszczala tego typu szczepionek do użytku na ludziach przez tyle lat, nagle "wyparowala" w tak błyskawicznym tempie? Bo niecały rok na zbadanie wirusa, opracowanie szczepionki, przetestowanie jej, dopuszczenie do użytku i wprowadzenie do masowej produkcji i dystrybucji to jest blyskawiczne tempo - temu chyba nie zaprzeczysz? Ale koncerny medycznesa zwolbione z wszelkich konsekwencji NOPow, a pieniądze do zgarnięcia w tym wyscigu byly naprawdę wielkie. Ciekawe, czy te szczepionki bylyby gotowe do uzytku tak szybko, gdyby ich producenci nie byli zwolnieni z ewentualnych konsekwencji?
  14. Okres wzrostu i dojrzewania jest do +/- 21 lat bodajże, nie do 16.
  15. A gdzie ja piszę o testowaniu 20 lat? I źródło jakiej informacji? Że co roku nie ma nowej szczepionki na grypę, tylko jest modyfikowana już istniejaca?
  16. A to nie jest ta sama bazowa szczepionka, modyfikowana tylko pod kątem mutacji wirusa grypy? A i tak zdaje się nigdy nie jest "na czas" - bo nawet modyfikacja już istniejacej szczepionki wymaga trochę czasu, zebrania danych o konkretnej mutacji wirusa itd.
  17. Jednego nie rozumiem - szczepionka nie jest na tyle pewna, by ją podać zdrowemu 15-latkowi, ale jest na tyle pewna, by ja podać obciążonemu juz wiekiem i chorobami 70-latkowi?
  18. Tych szczepionek jest kilka (wyrosły jak grzyby po deszczu) - wszystkie są 16+?
  19. Te szczepionki wymagają dwóch dawek, więc 13 mln dawek = 6,5 mln zaszczepionych ludzi. Zależnie od tego, jaki % zaszczepionych będzie miał na tyle silne NOPy, że nie przyjmie drugiej dawki, liczba w pełni zaszczepionych z 13 mln dawek będzie odrobinę mniejsza niż okrągłe 6,5 mln.
  20. Powtórzę jeszcze raz: to, że Ty jakiegoś tekstu nie rozumiesz (co jak widać jest standardem), nie znaczy, że on jest bez sensu. Znaczy to jedynie, że Twoja umiejętność czytania ze zrozumieniem dalej mocno kuleje. Co więcej - napisanie, że to co ja piszę “jest bez sensu” - koniec, kropka, zero uzasadnienia - nie sprawi, że tak się stanie i treść, której Ty nie rozumiesz, straci sens. Jeżeli masz swoje zdanie ponad “ktoś uważa inaczej niż JA, więc się myli i nie mówi z sensem”, jakiekolwiek argumenty, uzasadnienie - to je dla odmiany przedstaw. Oczywiście potrafisz swoje zdanie, na temat mojej wypowiedzi, uzasadnić jakimkolwiek argumentem. Nie zrobiłeś tego, bo “wyjątkowo” (po raz kolejny) zapomniałeś? No chyba, że w Twoim świecie jedyny słuszny, sensowny i logiczny argument to “Twoja opinia”? Czyli - dyskusja Ci nie pasuje (bo może nie potrafisz odpowiedzieć na żaden argument?) więc chcesz ją uciąć? Co więcej - dyskusja, która nie była prowadzona z Tobą i której treści najwyraźniej nie rozumiesz? Nie podtrzymuję i nie nakręcam paniki - chyba, że tym w Twoim przekonaniu jest pisanie o rzeczywistości bez jej zakłamywania. Aha, to nie ja na wiosnę, podczas lockdownu, biegałam codziennie na stację Orlen w poszukiwaniu jakże niezbędnego do przetrwania płynu do dezynfekcji. I to nie ja codziennie pisałam tutaj rozpaczliwe informacje o tym, że tego płynu nie ma. To Twoja specjalność była:) Ja w tym czasie się karnie dostosowywałam do zaleceń i siedziałam na 4 literach w domu, nie biegałam dzień w dzień bezsensownie do sklepu na stacji paliw.
  21. Tylko jedna uwaga - nie lekceważyłabym polopiryny. Ona zawiera kwas acetylosalicylowy - który przy dłuższym stosowaniu ma działanie przeciwzakrzepowe. Nadmiar polopiryny w ciąży może doprowadzić do poważnych komplikacji, w tym krwotoku i odklejenia się łożyska. Przenika też zdaje się do mleka matki i u dziecka jej nadmiar może doprowadzić do poważnego schorzenia.
  22. Areszt za brak maseczki - nie dziwota, że noszą wszyscy. Chociaż duża część społeczeństwa nosiła i wcześniej - znowu, z wielu różnorodnych powodów, w tym kulturowych. Z linku, który podałeś, drugie zdanie: Skończyłeś czytać na pierwszym? A dalej: Znowu wracamy do tego samego - dystans i czas ekspozycji, które na nie zatłoczonej przesadnie ulicy, są jak najbardziej osiągalne. A już na pewno w przypadku samotnego spaceru przez wieś. https://www.rmf24.pl/raporty/raport-koronawirus-z-chin/najnowsze-fakty/news-ile-koronawirusow-ma-osoba-przechodzaca-covid-19-bezobjawowo,nId,4656674 W drugim artykule też: https://www.medonet.pl/koronawirus,bezobjawowi-pacjenci-z-covid-19-zarazaja-rzadko--who-wycofuje-sie-z-tych-slow-nazywajac-je-nieporozumieniem,artykul,31370781.html I z trzeciego: https://www.rp.pl/Covid-19/200619540-Prof-Simon-Osoby-przechodzace-zakazenie-bezobjawowo-moga-zarazac.html I znowu - jeżeli byś stał blisko takiej osoby i z nią rozmawiał przez dłuższy czas, to może i byłbyś zagrożony. Ale na pustawej ulicy??? OK. Osoba bezobjawowa stoi bliżej niż 1,5 metra od Ciebie, mimo braku jakichkolwiek objawów kicha i kaszle na Ciebie, a Ty w tym czasie stoisz i nic nie robisz, tylko to wdychasz. Faktycznie - prawdziwa i standardowa sytuacja “z ulicy”... Liżesz ten chodnik, że się tak go boisz? W takim wypadku faktycznie masz czego, ale rozwiązanie jest proste - przestań go lizać. Natomiast jeżeli Ty na poważnie uzasadniasz sens noszenia maseczek na zatłoczonym chodniku tym, że ktoś może nasmarkać na chodnik i Ty te zarazki doniesiesz do domu w zagrażającej ilości, to prostych rozwiązań jest kilka, chociażby: 1. Dezynfekuj buty tuż przed albo tuż po wejściu do domu. 2. Niech Twoja żona płaci za Twoją fobię i ściągajcie buty przed wejściem do salonu. Naprawdę nie rozumiem dlaczego całe społeczeństwo ma ponosić konsekwencje Twojej fobii, jeżeli nawet Twoja żona ewidentnie ma ją w głębokim poważaniu? Nie wiem czy sobie poradzili, nie mieszkam tam, nie znam nikogo, kto tam mieszka. Chińskiemu rządowi to wierze tak samo, jak naszemu czy takiemu Putinowi. No właśnie, w maseczce nie da się zrobić wielu rzeczy. Realnie - większość dzieci i młodzieży jest w zasadzie pozbawiona ruchu fizycznego, już od wielu miesięcy. Uzasadnienie: mogą nasmarkać na chodnik i w taki sposób zarazić kogoś idącego po tym chodniku w butach... Uzasadniasz sens noszenia przez 5-latka na pustej ulicy maseczki, bo napluje na chodnik. Jak swoje dzieci z auta do budynku przedszkola prowadzisz, to zakładasz im maseczki? Ich wiek nie powinien mieć dla Ciebie w tym wypadku znaczenia - przecież mogą napluć na ten chodnik... Jak ktoś się boi zarazków, które zostały “naplute” na chodnik, to nic do niego nie dotrze. Ale taki strach nie jest żadnym powodem do tego, by konsekwencje ponosiło całe społeczeństwo.
  23. To, że tekstu pisanego nie rozumiesz, nie znaczy, że on jest bez sensu - bardzo często znaczy po prostu, że to Ty nie rozumiesz tego, co czytasz. Porównanie noszenia maseczek do stosowania prezerwatyw - to nie moje porównanie, tylko Kaizena. Wystarczyło przeczytać ze zrozumieniem jego i mój post... W tym jednym wątku wykazałeś się już kilkukrotnie brakiem umiejętności czytania ze zrozumieniem, a ja Cię tej trudnej sztuki uczyć nie zamierzam.
  24. Maseczki pozostały? Czy raczej były u nich już wcześniej, są teraz i będą zapewne dalej, z wielu różnych przyczyn? Przecież to zupełnie inna kultura i sposób życia niż u nas i w całej Europie... Ale w jakiej ilości? To jest przecież bardzo istotne, a jakoś cały czas ten “drobny szczegół” ignorujesz... Skąd wiesz, że są namnażane? Może właśnie nie ma objawów, bo układ immunologiczny pacyfikuje na tyle szybko, że nie za bardzo się ten wirus namnaża? To, że nosiciel SARS-CoV2 nie ma objawów, w żaden sposób nie znaczy, że ma w sobie i wydala z siebie tyle wirusów, by skutecznie zarażać - a już zwłaszcza idąc sobie spokojnie chodnikiem, nie kaszląc bez zasłaniania ust na inną osobę, stojącą w bliskiej od niego odległości. Zasadnicze - bo idąc chodnikiem zazwyczaj można zachowywać zalecany dystans. No i Ty idąc chodnikiem cały czas idziesz twarzą w twarz, na dystansie mniejszym niż półtora metra, od osoby w tym czasie rozmawiającej przez telefon? Albo idziesz za kimś, więc nie wdychasz tego, co on wydycha, albo się z kimś mijasz - co nie oznacza, że przed dłuższy czas przebywasz z nim w bliskiej odległości, twarzą w twarz. Mijając się zazwyczaj też możesz się odsunąć, zachowując dystans. Nie możesz tego dystansu zachować w tłumie, ścisku - i może w takim wypadku maseczki mają podobny sens, co w sklepie. Ale tylko w tłumie, którego nie można uniknąć. Wiele obostrzeń sensownych nie jest - jak chociażby nakaz noszenia maseczki, gdy się sobie idzie ulicą, bez tłumu. Twoje dzieci, jak rozumiem, w przedszkolu przebywają w maseczkach? Skoro w Twoim przekonaniu one są uzasadnione w przypadku samotnego spaceru przez wieś, to tym bardziej w przedszkolu, prawda? Jesteś więc konsekwentny w swoich przekonaniach, obawach i postępowaniu?
  25. Oczekiwanie, że kilkuletnie, zdrowe dzieci (już pomijając dorosłych) mają nosić maseczki na świeżym powietrzu - bo mogą nasmarkać na chodnik!!! - gdy jednocześnie samemu codziennie się prowadzi swoje dzieci do przedszkola - nie ma NIC wspólnego z wzajemnym szacunkiem. Najpierw niech ta osoba swoim dzieciom w przedszkolu (zamknięte pomieszczenia) założy maseczkę na cały pobyt… Oczekiwanie, że dzieci mają siedzieć zamknięte w swoich domach/ mieszkaniach, pozbawione normalnej edukacji oraz normalnych, fizycznych (a nie wirtualnych) kontaktów ze swoimi rówieśnikami, gdy emeryt wciąż wychodzi do pracy (“bo chce”) - nie ma NIC wspólnego z wzajemnym szacunkiem. Bądźmy konsekwentni i poważni. Boisz się? Zacznij “zaciskanie zębów i przeczekanie” od siebie - nie od innych. A już na pewno nie od dzieci.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...