
dr_au
Użytkownicy-
Liczba zawartości
1 554 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez dr_au
-
Dzieje się. Miała być emotikonka, ale nie wiem do końca jaka. Generalnie przy wykończeniówce wykańcza konieczność koordynacji wielu prac, zamówień, terminów dostaw. Staram się to ogarnąć przy pomocy diagramu Gantta, ale niestety nakładają się na to moje zajęcia zawodowe, więc waham się między entuzjastycznym uśmiechem, a obłędem w oczach. W punktach: 1. dokonały się drobne poprawki elektryczne. W kilku miejscach brakowało kontaktów (głównie kuchnia, z uwagi na inne ustawienie sprzętu). Ponadto moje wcześniejsze pomysły co do rozmieszczenia lamp w dwóch miejscach okazały się chybione. Po pierwsze dwa reflektorki mocowane do skosu jako oświetlenie chodów wyglądają słabo. Zażyczyłem sobie w to miejsce czegoś na kształt żyrandola, umieszczonego jednak nie na skosie, a centralnie nad schodami. Np. czegoś takiego: Ponadto okazało się, że nie jest dobrym pomysłem na oświetlenie w sypialni zwieszanie nad łóżkiem dwóch lamp obok siebie. Jedna, większa, umieszczona centralnie, wygląda zdecydowanie lepiej. 2. Trwa walka na froncie gazowym i ogrzewaniowym, ale jest nadzieja. Generalnie skrzynka jest, umowa podpisana, rura spalinowa i wentylacja (dwa przejścia przez dach) zamontowana. Czekam na gazomierz. Później montaż pieca i uruchomienie tego wszystkiego. 3. Zupełnie niespodziewanie dla siebie zamówiłem drzwi wewnętrzne. Miałem problem z kierunkiem otwierania drzwi, zwłaszcza na poddaszu. Na jednej ścianie, wprawdzie w odległości paru metrów, ale zawsze, były drzwi otwierane do środka (sypialnie) i na zewnątrz (łazienka i pomieszczenie techniczne). Ponadto ścierały się różne koncepcje drzwi, zwykłe, białe malowane płytowe wyglądają w tańszych wykonaniach różnie (zwłaszcza ościeżnice mogły by być ładniejsze) a ja nie chciałem wydawać za dużo na jeden zestaw. Okazało się jednak, że drzwi z krytą ościeżnica nie kosztują już majątku. Dotyczy to drzwi Leon, DRE, Pol-Skone, Asilo. Kilka zebranych informacji: - Asilo (IIRC ościeżnica nazywa się Discretia) ma nieco dziwną konstrukcję - połączenie profili aluminiowych i MDFu. Podobno bywa różnie z wykończeniem tego, zwłaszcza na łączeniach materiałów. - DRE wymagają szerszych otworów (94 cm), nie są dostępne z wypełnieniem w postaci płyty wiórowej otworowej. - Leon z takim wypełnieniem nie miał w ofercie drzwi wykończonych, tylko do malowania we własnym zakresie, ale uczciwie mówię, że nie drążyłem za bardzo tematu. Zamówiłem płaskie, płytowe Pol-Skone, malowane na biało, z wypełnieniem płytą wiórową. Ościeżnica wymaga otworu 905 mm, więc nie muszę poszerzać drzwi. W tej kombinacji drzwi z odwrotną przylgą kosztują tyle samo co otwierane normalnie. Sam zestaw kosztuje też całkiem sensowne kwoty, bo wyszło z montażem i transportem około 1400 zł brutto za sztukę, czyli poniżej moich limitów budżetowych. Wady takiego rozwiązania - ościeżnice montuje się przed pracami wykończeniowymi typu gładzie i malowanie z pierwszego; - wymagają ładnego obrobienia przy ścianie. To dodatkowy koszt i praca przy pracach wykończeniowych; - osobno płaci się za transport ościeżnic, osobno drzwi (drzwi montowane są dopiero po wszystkim); - otwory pod ościeżnice ukryte muszą być z grubsza przygotowane (nie może być dziur w cegłach); - montaż jest droższy. 4. Została wybrana podłoga (FinishParkiet dąb bielony). Do wyboru jest jeszcze wykonawca. Różnica między najtańszą a najdroższą ofertą to mniej więcej 30 zł za m2. Mam złe doświadczenia z tanim układaniem podłóg i spapraniem dobrego materiału, więc pewnie zdecyduję się na droższe rozwiązanie. 5. Skorygowałem nieco łazienkę na dole, którą już pokazywałem. Stanęło na kabinie 80x90. Bez zmian drzwi składane. Kabina ma służyć głównie myciu psa i sporadycznie kąpielom gości. Stąd priorytetem jest najwygodniejszy dostęp przy otwartych drzwiach. Zaktualizowana wizualizacja:
-
Niechaj - witam w dzienniku . Co do umywalki - mam teraz głęboką (około 50 cm) i jest OK. Ale nie jest zabudowana pod spodem co daje więcej lekkości i nie zabiera tyle przestrzeni. Ponadto przy płytkiej umywalce bateria umieszczona jest asymetrycznie, co IMO lepiej wygląda. Matowe fajne płytki 10x10 i w paru innych podobnych rozmiarach ma V&B (seria Pro Architectura >> Link). Można je trafić w różnych outletach.
-
pestka56 - Układ już nie do zmiany. Stelaże zamontowane, wszystkie podejścia doprowadzone, wylewki i tynki zrobione. Przetestowałem go w praktyce, bo mam zbliżony układ i wymiary w łazience w obecnym mieszkaniu i jest zaskakująco wygodny, choć na pierwszy rzut oka może się wydawać niezgodny z zasadami. A dodam, że jestem generalnie ponadstandardowo duży (na wysokość i szerokość). To zresztą rozwinięcie (dodany bidet) jednego z klasycznych neufertowskich układów, konkretnie tego: Zachowane są wszystkie odległości z poprawką na nieco inne szerokości umywalki i wymiary kabiny i WC/bidetu. Tu widać lepiej: Rozważałem oczywiście kombinacje pokazywane przez Ciebie. Np. tu są wyrenderowane obrazki: Link A tu eksport ze sketch-upa: Próbowałem też tego ze ścianką z umywalką pośrodku. Dlaczego nie? Bo po pierwsze stwierdziłem, że jednak chcę bidet. W domu to głównie ja go używam i to regularnie. Po drugie taki układ oznaczałby, że myjąc psa po spacerze muszę wejść do kabiny (nie mam dostępu do prysznica stojąc/kucając na zewnątrz kabiny, poza obrębem brodzika). Po trzecie w układzie umywalka/WC/Kabina siedząc na .WC miałbym mniej miejsca na szerokości ramion, umywalka musiałaby być węższa, żeby to wszystko ścisnąć. Co do kabiny - moim zdaniem również do codziennego użycia 90x90 to minimum. Ale to prysznic gościnny. A goście mogą się pomęczyć.
-
Na pierwszy ogień ma iść wykończenie łazienek. Część zamówień już zrobiłem (kaloryfery), część sobie spisuję i jak tylko ogrzewanie ruszy, muszę zacząć zamawiać. Muszę też ustalić czy i jakie ewentualnie przeróbki hydrauliczne zrobić, bo teraz pora i czas na to. Obie są trudne, głównie z uwagi na napakowanie funkcji na niewielkiej przestrzeni. Najpierw łazienka na parterze. Wymiary pomieszczenia to 2,2m x 1,7m. Drzwi na krótszym boku. Planowane wyposażenie: WC, bidet, w miarę obszerna kabina prysznicowa, w miarę możliwości normalna umywalka, jakaś szafka. Miejsca jest więc bardzo mało, a funkcji dużo. Łazienka ma służyć jako WC/łazienka dla gości i WC dla domowników. Ponadto bardzo ważną funkcją jest mycie psa (z różnych względów może czasem się go uda umyć w garażu, ale częściej do tego celu posłuży jednak dolna łazienka). Myce psa oznacza, że potrzebny jest dobry/szeroki dostęp do kabiny, tak żeby można było operować przy otwartych drzwiach. Wybrane wyposażenie to: - grzejnik Terma Easy One ze zintegrowaną grzałką i zasilaniem wodnym CO, - WC/Bidet - ROCA Dama-N compacto - drzwi do kabiny składane - kabina 80x80 cm lub 80x90 cm - kilka modeli brane pod uwagę - płaski brodzik (jeszcze nie wybrany) - armatura bidetu, umywalki i prysznica - Grohe Bauloop, prysznic to bateria podtynkowa - już zamontowana. - szafka podumywalkowa IKEA Godmorgon z umywalką (32 cm lub 49 cm głębokości). - flizy (kafelki) - białe, błyszczące, gładkie 10x10 (do znalezienia) - podłoga - Villeroy & Boch Oregon ciemny szary. Gres już dawno kupiony, ma to być podstawowa płytka na parter (hol, kuchnia, garderoba, łazienka, kominek). Z masy projektów urodziło się coś takiego : 1. wariant - kabina 80x80, płytka umywalka Jak widać dużo luster (3,5 m2). To po bokach umywalki i obudowy stelaży WC to wklejone paski lustra o szerokości 10-15 cm. Ten wariant ma tę wadę, że złożone drzwi prysznicowe będą zachodzić na baterię prysznicową (wizualizacja trochę szachruje) utrudniając jej obsługę podczas mycia psa. 2. wariant - kabina 80x90, pełnowymiarowa umywalka Wymiar kabiny pozwala tak złożyć drzwi, żeby nie zachodziły na baterię prysznicową (wizualizacja jest tu bardziej realistyczna). Wady - paski lustra przy umywalce robią się ciut wąskie (10 zamiast 15 cm) i efekt nie jest tak dobry. Bardzo trudno będzie wyczyścić przestrzeń pomiędzy szafką a ścianą po prawej stronie, a na lustrze będzie widać zabrudzenia. 3. wariant. Tak jak wariant 2 tylko bez pasków lustra na około umywalki/stelaży. Wady - najbardziej zwyczajny. Zalety - najbardziej funkcjonalny. Ponieważ licznik pokazuje, że ktoś ten dziennik (poza pestką i moniss - pozdrawiam ) czyta, mam do p.t. czytelników pytania: - który wariant wybrać do realizacji? - jakie znacie fajne płytki 10x10 cm (białe, błyszczące, gładkie). Cena w zasadzie nie gra roli, bo płytek jest mało (około 10 m2). Raczej chętniej coś z górnej półki. - może jakaś inna kombinacja (np. duża kabina, ale płytka umywalka). - inne uwagi, propozycje? Na koniec dwa obrazki z wariantu 2, pozwalające lepiej zrozumieć układ łazienki.
-
pestkaj6 - mikrocement fajny. Podobnie klejenie linoleum na fronty, co stosuje Reform . Natomiast ja myślę nad zrobieniem uchwytów drewnianych, trochę podobnych do CLH (też mi się niesamowicie podoba) i zamontowaniu ich na standardowych drzwiczkach Veddinge (lub na frontach zrobionych na zamówienie).
-
Z Warszawą problem jest natury strategicznej. Po pierwsze za lat parę dziecię podrośnie i będzie chciało być w miarę samodzielne. A to w połączeniu z odległością do centrum Warszawy przy lokowaniu się pod Warszawą robi problem (teraz dom mam i w ładnych okolicznościach przyrody i jakieś 11 km od ścisłego centrum, mojej firmy i uczelni żony). W Warszawie mogę ulokować się w podobnej odległości od miasta, ale to z kolei oznacza koszty. Nie mówię, że nie do przeskoczenia, ale powiedzmy, że w cenie gruntu w Wawrze można mieć w KRK top lokalizację, o której spokojnie mogę myśleć za 10 lat, kiedy to stanie się niezbędne. Po drugie dom mam skredytowany w niewielkim stopniu, a to oznacza w razie przeprowadzki problemy z cashflow (trzeba wyjść z jednej nieruchomości, żeby wejść w następną, albo po raz kolejny wbić zęby w ścianę i oszczędzać). Po drugie w KRK mam firmowe "środki produkcji", których do Warszawy nie przeniosę, oraz starzejących się rodziców, więc nawet w razie przeprowadzki czekają mnie częste jazdy, tyle że w drugą stronę.. Z drugiej strony problem jest, bo już teraz wygląda na to, że spędzę w Wawie 6 dni w listopadzie, a może być tego więcej. No nic. Rzecz do przemyślenia, choć lata mijają, a ja nie mam dobrej odpowiedzi. Co do "regałów przeliczeniowych". Billy z nadstawką ma 7 półek. Zakładając standardową gęstość na 2,7 m wchodzi 8 półek. Czyli 7 metrów biblioteki o tej wysokości to odpowiednik równo 10 regałów Billy 80 cm szerokości . Jeżeli chodzi o urządzanie. Kilka pomysłów na hackowanie IKEA już sobie wymyśliłem. Np. komoda Nordli + dębowe nóżki. Kanapa Soderhamn (bardzo fajna do rodzinnego wylegiwania się) i drewniane nogi + być może obicie na zamówienie (jest trochę firm, które to robią). Kuchnia z pewnymi elementami na zamówienie. Pokażę to za czas jakiś. Plykea bardzo fajna. W ogóle sklejka bardzo mi się podoba. Pytanie, kto w Polsce oferuje sklejkę z ładnym laminatem jako warstwa wierzchnia. Z tych klimatów i to nowoczesnych, jest jeszcze https://www.reformcph.com. Jak nie znasz, to warto obejrzeć.
-
Pewne ruchy budowlane wykonałem. Zamówiłem piec, grzejniki do obu łazienek, stelaż do WC do łazienki górnej (źle zamontowany i trzeba wymienić). Kluczowy jest montaż pieca, przewodów spalinowo-powietrznych, wentylacji grawitacyjnej oraz odpowietrzenia instalacji sanitarnej. To odblokuje dalsze prace. Toczy się projekt ogrodzenia i podjazdu. Przez długi weekend musimy wybrać kostkę parkingową i pokorespondować z wykonawcami. Mam też wstępną ofertę na zrobienie drzwi przesuwnych ze szkłem zbrojonym. Tu pewne elementy montażowe muszą przyjść przed parkietami. Na shortliście zadań są też: dokończenie projektu balustrady wewnętrznej i zewnętrznej oraz rozesłanie zapytania ofertowego w tym zakresie (choć tu chciałbym wykonawcę od balustrad portfenetrów, bo byłem bardzo zadowolony) - zapytania ofertowe dot. łaźni. Jak mnie nie zabiją ceną, to zlecę jej wybudowanie komuś, kto to już robił. Jak mnie jednak ceną zabiją, to będę kombinował metodą gospodarczą. Teorię znam, tylko nie mam czasu siedzieć na budowie i uzgadniać szczegółów z kolejnymi kilkoma ekipami. kompletna lista poprawek do wnętrza (hydraulika, prąd) i uzgodnienie ich z wykonawcami. Jak się okazuje tu i tam trzeba coś przesunąć, więc muszę posiedzieć na budowie, posprawdzać co jest OK, a co wymaga zmian. Podstawą do realizacji wnętrza jest projekt, jaki zrobiłem sobie na przełomie 2015/2016 (dodam, że w pociągach relacji Warszawa-Kraków, więc są jakieś pożytki z podróży ). Różni się sporo od tego, co pokazywałem w dzienniku, przede wszystkim jest zdecydowanie mniej dziwactw. Przejrzałem go teraz, wprowadziłem trochę korekt. Skoro jednak po takim czasie nadal wydaje mi się OK, to znaczy, że się prędko nie rozmyślę. Teraz sprawdzam jedynie możliwości realizacyjne i zmieniam różne detale. Założenia są następujące: rodzina 2+1(małe dziecko)+1(pies). Wszyscy dość budzący. naprawdę dużo książek (potrzebne półki odpowiadające mniej więcej kilkunastu regałom Ikea Billy). trochę sztuki (grafiki, obrazy, rzeźby). Potrzebne odpowiednie oświetlenie i miejsce do ekspozycji. od czasu do czasu (teraz to już raczej rzadko) gramy (w sensie robienia muzyki), wiec trzeba uwzględnić miejsce na instrumenty. ja od czasu do czasu pracuję w domu, ale nie chcę mieć pełnej izolacji od rodziny, raczej miejsce na swoje papiery i do okazjonalnej pracy. Żona pracuje głównie w domu. ma być prosto w sensie estetycznym i realizacyjnym. Ile się da - z gotowych elementów i systemów. bez kompromisów pod względem ergonomii (szczególnie tylko po to, żeby ładnie wyglądało). Kluczowa jest wygoda. dużo miejsca do przechowywania. Wnętrze ma być nie przeinwestowane. Tzn. detale, kóre trudno wymienić (np. armatura, płytki) z naciskiem na jakość, a nie na wzornictwo. Meble, oświetlenie - trochę IKEA, trochę innych sieciówek, trochę polskiego wzornictwa, trochę gotowych systemów (np. system regałowy Elfa) i kilka znanych wzorów (raczej w oryginale - podróbki są takie jakieś "aspirujące" i chyba trochę wstyd). Generalnie nie wiemy czy i ile w domu pomieszkamy, więc wydawanie masy pieniędzy na wyposażenie jest bez sensu. Raczej chciałbym zrobić wszystko na raz, żeby choć trochę w skończonym domu pomieszkać. Zobaczymy, ile uda się z tego zrealizować i jak wyjdzie.
-
Historia budowy została doprowadzona przeze mnie mniej więcej do stanu obecnego. Zrobiłem jeszcze trochę prac wykończeniowych, czyli płytki w kotłowni, na tarasie na poddaszu (konieczne dla zabezpieczenia przed wodą) i pod kozą. Mam też kupiony komplet płytek na parter. Wszystkie prace ustały jednak mniej więcej w lipcu 2016. Czyli dobrze ponad rok przerwy. W tym czasie ludzie budują domy i się przeprowadzają. A ja nie zrobiłem nic. Powody były dwa i to niebudowlane. Po pierwsze zawarłem umowę, która pozwoliła mi mocno rozwinąć firmę, ale spowodowała, że zacząłem mieć naprawdę mało czasu. Po drugie mocno się zastanawiałem, czy przeprowadzić się do Warszawy. I to, że nie wiedziałem, czy wszystkie wysiłki budowlane nie będą bezcelowe spowodowało, że kompletnie straciłem motywację do budowy. Teraz trochę się ogarnąłem z zadaniami, a perspektywa przeprowadzki do Warszawy nieco się oddaliła. To z kolei spowodowało, że próbuję na nowo uruchomić budowę. Pora więc na małe podsumowanie. Budowa domu jest pewnym projektem. Budowa domu metodą gospodarczą oznacza, że jest się menadżerem tego projektu. A więc od naszej sprawności i talentów menadżerskich zależy, czy i jak sprawnie uda się doprowadzić projekt do końca. Stosują się tu ogólne zasady zarządzania projektami, w tym trójkąt czas-jakość-koszt. Trójkąt ten wyznacza warunki brzegowe realizacji projektu. Każdy taki projekt może uzyskać maksymalne wartości dwóch wybranych warunków brzegowych, przy jednoczesnej minimalnej wartości trzeciego warunku.Czyli mówiąc krótko może być dobrze i szybko, ale wtedy jest bardzo drogo, albo szybko i tanio, ale wówczas jest koszmarna jakość itp. Jak to więc wygląda u mnie? 1. Jakość. Jak na razie (odpukać) jest OK. Tzn. mimo moich narzekań nie zdarzyła się żadna spektakularna wpadka (mam nadzieję, że nie ma czegoś, o czym nie wiem, a się dowiem). Jest trochę drobnych, ale albo można z nimi żyć, albo są usuwalne. W czasie budowy poszedłem na kilka kompromisów jakościowych (np. zastosowałem tańszą dachówkę, co było dość przemyślaną decyzją), ale nie ma ich dużo i dotyczą kwestii drugorzędnych. W kwestiach zasadniczych (jak np. docieplenie, energooszczędne okna, pewne elementy estetyczne jak elewacja, balustrady portfenetrów czy opisywana brama garażowa) nie poszedłem na kompromisy jakościowe mimo że mocno obciążały one ramiona trójkąta wyznaczające czas i koszt. Ten warunek brzegowy wyznacza też projekt. Dom mi się podoba i nadal mi się nie odwidział, ale jest trudny w budowie. 2. Koszty. Tu jest dobrze. O kosztach sporo wymądrzałem się w tym dzienniku. Niemniej można powiedzieć, że w tym obszarze zgarnąłem prawie maksymalną pulę punktów. Wymaga to kilku słów wyjaśnień. Buduję dom, który – jak wspomniałem – jest skomplikowany. Po pierwsze konstrukcja, która wymagała mnóstwo stali i wysokogatunkowego betonu. Po drugie kosztochłonne detale (elewacja, duże przeszklenia, brama garażowa itp.). Dość powiedzieć, że kilka razy od wykonawców usłyszałem, że wydawało się prosto, a okazało się trudno i jeszcze nigdy czegoś takiego nie robili. Tymczasem budowę zabudżetowałem na kwotę odpowiadającą budowie prostego domku z katalogu. Utrzymanie kosztów w ryzach oznaczało masę kombinowania i wybór wielu niestandardowych rozwiązań.To z kolei przekładało się na trudności w znalezieniu wykonawców, którzy tych rozwiązań się nie bali i jednocześnie nie oferowali cen z kosmosu. Budżetu nie udało się utrzymać, jednak jak na razie przekroczenie jest niewielkie (wyraźnie mniej niż 10%) i to mimo wzrostu kosztów wykonawstwa. 3. Czas. Krótko mówiąc KA-TA-STRO-FA. Poległem na całej linii. Już na etapie projektowania pojawiły się obsuwy, a prawdziwe piekło przyszło dopiero, jak trzeba było to, co zaprojektowane, wybudować. Czy sprawdziłem się więc jako menadżer projektu? Nie. Presja na koszty przy niechęci do kompromisów jakościowych musiała spowodować obsuwy czasowe, zwłaszcza że jestem człowiekiem zajętym. Proces budowlany trzeba było więc zaplanować inaczej, bo przyjęte założenia były zbyt ambitne. Ponieważ budowa byle jak jest nonsensem, trzeba było inaczej podejść do dwóch parametrów. Sensowne były dwa rozwiązania: 1. Budować coś prostszego. Budowa domu metodą gospodarczą ma sens, jeżeli dom jest prosty. I to naprawdę prosty-prosty. Co ciekawe - takie było moje pierwotne założenie. Ale nie mogłem się dogadać z żadnym z architektów i znaleźć zrozumienia dla mojej idei . Wybudowałem więc pierwszy projekt, który był ładny i dobrze wpisany w działkę. 2. Budować inną metodą. Po prostu zlecić komuś organizację budowy. W moim przypadku różnica kosztów byłaby znaczna, bo pewnie komuś nie chciałoby się tak kombinować, żeby je redukować. Ale patrząc się na koszty alternatywne (brak poprawy sytuacji mieszkaniowej, negatywny wpływ budowy na aktywność zawodową) i rzeczywiście poniesione (głównie najem mieszkania przez kilka lat) prawdopodobnie i tak wyszłoby na to samo. Z punktu widzenia sytuacji życiowej, w jakiej byłem rozpoczynając budowę, powinienem wybrać opcję 1 i to jeszcze mocno odpuszczając na etapie projektowym, najlepiej wybierając projekt gotowy. Ale do takiego rozwiązania byłem organicznie niezdolny. Patrząc się z dzisiejszego punktu widzenia powinienem był wybrać opcję 2. Ale w momencie rozpoczynania budowy nie było mnie na nią stać. Co oznacza tyle, że budowa była nieco przedwczesnym przedsięwzięciem, które powinno być lepiej zaplanowane. W przypadku powtórki (za jakiś czas niewykluczone), postaram się te wnioski uwzględnić. Czyli budować z większym luzem finansowym i z mniejsza spinką jeżeli chodzi o projektowanie. Na razie muszę jednak dokończyć to, co zacząłem.
-
pestka56 - ja mam tak, że jak coś się nie uda, nawet jeżeli jest to drobiazg, to jestem w stanie się na tym zawiesić. Np. irytuje mnie sposób rozwiązania źle osadzonego okna na parterze w postaci "ranciku". Widać to na ostatnim zdjęciu po lewej stronie. I cały czas zastanawiam się, czy to skuć i zrobić na ukos, czy nie. Chyba ostatecznie zostawię, ale irytacja pozostaje. moniss - dzięki. To trochę ratowanie sytuacji, ale wyszło lepiej, niż zrobienie tego na płasko. Tłumaczy się też o tyle, że wnętrze zaczęło skręcać u mnie w stronę nieco industrialnych klimatów.
-
2,73 to jest nieźle. Dla mnie graniczną wartością jest te 2,7. Mam niżej w jednym miejscu - wykonawca nie pytany zrobił 2,65 na poddaszu. Na szczęście to tylko korytarz (pokoje mają odsłoniętą konstrukcję dachu), więc mogę przeboleć. Ale jestem dość zmęczony i odbieram to jako "nisko". Ogólnie o ile dość konsekwentnie realizuję projekt od zewnątrz, o tyle środek jest wypadkową tego co chciał architekt, tego co ja chciałem (a zdanie w tej kwestii kilka razy zmieniałem) i tego co zrozumieli z tego wykonawcy. No i tego, co jest źle zrobione (np. osadzenie okien na parterze). Ogólnie albo pokochać/zapomnieć, albo się pochlastać. Z samej przestrzeni jestem zadowolony. Tzn. jest fajne światło (a pomalowane ściany i jasna podłoga jeszcze to rozjaśnią). Jest poczucie przestrzeni mimo wcale nie bardzo dużego metrażu. I to wszystko powinno "działać" w sposób odpowiadający trybowi życia rodziny. Ale co się uszarpałem, to moje. No i parę zgrzytów takich jak ten sufit będzie mi co jakiś czas przeszkadzać.
-
Budowa domu systemem gospodarczym przypomina socjalizm. Oznacza bohaterskie pokonywanie trudności, które się samemu stworzyło. Dobitnym potwierdzeniem tej prawidłowości jest historia sufitu na parterze. Pierwsza trudność, jaką sobie stworzyłem, wynika ze zmiany wprowadzanej na etapie startu budowy i związanej z nieco większą pustką nad salonem. Wszystko super, ale jej skutkiem jest spory podciąg biegnący wzdłuż salonu. Na projekcie miejsca pod podciągiem było dość, żeby go ukryć i zrobić płaski sufit nad całą częścią dzienną, ale budowa to nie apteka i wyszło kilka cm niżej. W sumie wychodzi jakieś 2,68 na gotowo. Trochę nisko. Druga wynika z tego, że wzdłuż tego podciągu biegnie przewód wentylacji (konkretnie wentylacja spiżarki) i jakakolwiek zabudowa musi obejmować zarówno podciąg, jak i przewód wentylacyjny. A więc jeżeli zabudowywać sam podciąg, trzeba to zrobić na szerokość żelbetowej belki i przewodu wentylacyjnego. Czyli szeroko. Wyglądało to tak: Trzecia wynikła z tego, że ponieważ planowałem zabudować sufit na parterze, nie otynkowałem stropu. Pierwotnie miało to wyglądać mniej więcej tak: Jak zostały zrobione wylewki i zobaczyłem na żywo jak wygląda 2,68 w salonie, to stwierdziłem, że jest za nisko, ogólnie do luftu i coś trzeba z tym zrobić. Obudować samego podciągu nie mogłem, bo efekt wizualny byłby katastrofalny. Po pierwsze szeroki, nisko zwieszający się podciąg optycznie wydłużałby salon, który i tak sam w sobie jest długi i wąski. Po drugie sprawiałby wrażenie, że nad głową wisi coś ciężkiego i jeszcze może zaraz spadnie. Rozmaitych gzymsików, różnicowania poziomu sufitu i innych popularnych elementów dekoracyjnych z kartongipsu na suficie nie lubię (ściślej - nie lubię jest tu eufemizmem nie oddającym ogromu moich negatywnych emocji wobec tego rodzaju dekoracji). Trzeba było wymyślić coś innego. Przyszło mi do głowy zrobienie fake-belek. Czyli wyrobienie z płyty k-g poprzecznych podpór udających konstrukcję domu i otynkowanie pozostałych fragmentów stropu. Miało to wyglądać tak (proszę nie patrzyć się na wątpliwą estetykę wsadzonego na model umeblowania): Ale tu pojawił się problem. Nakłonienie tynkarza żeby przyszedł, przywiózł sprzęt i otynkował około 30 m2 sufitu, okazało się zadaniem niewykonalnym. Dziś pewnie bym się tym nie przejął, zostawił surowy beton i pociągnął go na koniec na biało, ale wtedy nie starczyło mi determinacji . Trzeba było wymyślić co innego przy założeniu, że robię i tak sufit podwieszany, który te kilka cm zajmuje. Ostatecznie stwierdziłem, że pomysł z poprzecznymi "przeszkadzajkami" na suficie jest dobry i fajnie optycznie zmienia salon. Wymyśliłem więc fake-podciągi, szersze, płytsze, ale i rzadziej rozmieszczone, niż w pierwotnym pomyśle. Całość wyszła tak (niestety nie mam lepszych zdjęć, zrobię przy jakiejś okazji): W rozmieszczeniu tych fake-belek jest pewna logika, wynikająca z istniejących elementów konstrukcyjnych domu i podziału przestrzeni. Wyszło OK, a wysokość sufitu to mniej więcej 2,78. Czyli całkiem znośnie. Oczywiście pewnie gdybym od początku znał uwarunkowania, mógłbym to zrobić inaczej. Ale jak zwykle - istotne jest następstwo zdarzeń.
-
Przedostatni temat z zaległości. Wymyśliłem sobie pustkę nad salonem i zdecydowałem się nawet do tego przeprojektować dom w trakcie budowy. Oznaczało to, że jakoś trzeba podejść do kwestii ognia, bo dom bez paleniska, to nie dom . Napaliłem się (nomen omen) na kozę. Oznaczało to konieczność jakiegoś rozwiązania kwestii odprowadzenia dymu. Okazało się to kolejnym rozwiązaniem, do którego było trudno znaleźć wykonawców. Problemem był komin. Rysunek poniżej pokazuje sposób, w jaki powinien być poprowadzony komin. Oznacza on, że komin stoi na kozie, następnie przechodzi przez sufit poddasza, a następnie przez połać dachu. Do tego jest trochę ograniczeń technicznych związanych z wagą komina, przeprowadzeniem tego przez dach itp. Całość została wykonana w ten sposób: bezpośrednio na kozie stoi komin stalowy, nieizolowany (jednościenny), w jednym punkcie musi być przymocowany w sposób zabezpieczający przed ruchami na boki. U mnie jest to ten cienki pręt pomiędzy antresolą a kominem, nieizolowany przewód dymowy kończy się przy suficie poddasza, na jętkach oparta jest konstrukcja komina izolowanego, który dopiero przechodzi przez dach, na kominie jest nasada zabezpieczająca przed nalewaniem się do środka wody. Piecyk Romotop, dostosowany do działania w domach z wentylacją mechaniczną. Akurat trafiłem na jakąś promocję. Cena za całość była naprawdę OK (wyszło prawdopodobnie taniej, niż komin murowany z obróbkami itp). Znana na forum firma kominyikominki.pl dała radę. Podziękowanie dla p. Krzysztofa Appelbauma za cierpliwość.
-
pestka56 - ano. Wtedy po prostu sensownie by się nie dało bramy wykonać . To brama segmentowa, więc segmenty muszą się "łamać". Da się to sensownie wizualnie zrobić tylko jak deski elewacyjne ułożone są poziomo. Pionowe mogą być tylko na bramie uchylnej, a brama uchylna nie nadaje się do garażu w bryle.
-
Brama garażowa elewacyjna - obłożona płytami HPL ktoś posiada??
dr_au odpowiedział atosia → na topic → Ściany, okna, stropy, kominy, garaże
Przegapiłem wątek. Mam bramę ARL Hormanna zlicowaną z elewacją i obłożoną drewnem. Opis i zdjęcia w dzienniku (na 9 stronie - link w stopce). Brama uchylna w ogóle nie nadaje się do ogrzewanych garaży. Jedynym znanym mi rozwiązaniem jest właśnie Hormann ARL. Koszty zależą od wagi obłożenia, wielkości otworów i kilku innych parametrów. Mnie wyszło nieco taniej, niż CZARNEGO.- 5 odpowiedzi
-
- brama
- elewacyjną
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jednym z fafnastu nietypowych rozwiązań w moim domu jest brama garażowa. Architekt przewidział bramę obłożoną drewnem. Wygląda to super, ale: wymaga zastosowania bramy przemysłowej Hormann robionej na zamówienie (drogo); wymaga dorobienia konstrukcji, na której mocowana jest brama (drogo, mało wykonawców) jest pod względem strat ciepła rozwiązaniem znacznie gorszym od "normalnych" bram garażowych Niestety im dłużej bawiłem się modelem 3D, tym bardziej mi wychodziło, że normalna brama będzie wyglądać po prostu źle. Skoro już poszedłem w estetykę, to trzeba być konsekwentnym i taką bramę zrobić. Zacisnąłem więc zęby i postanowiłem płakać i płacić. Kilka rzeczy, które o tym rozwiązaniu warto wiedzieć: brama "wisi" w warstwie ocieplenia. Wymaga więc wykonania konstrukcji, do której jest montowana w postaci stalowej ramy lub stalowych wysięgników. U mnie udało się to zrobić dość prosto, bo na szczęście miałem betonowe słupy, do których dało się przymocować stalowe wysięgniki. W innym przypadku trzeba by robić ramę. jeżeli brama nie jest osłonięta od deszczu (u mnie na szczęście jest) konstrukcja musi być z nierdzewki. zasilana jest siłą - trzeba przewidzieć jej doprowadzenie (u mnie na szczęście jest blisko) cała brama przechodzi przez nadproże. Musi być więc odpowiednio wysokie. U mnie była walka, żeby brama była w poruszała się na jakiejś sensownej wysokości. Wymusiło to podział bramy na 4, a nie na 3 segmenty. Kilka zdjęć bramy z zewnątrz i od środka poniżej. Po odblokowaniu bramy panele trochę osiadły. Deski elewacyjne będą więc jeszcze przekładane, żeby dokładnie zgrało się ich ułożenie z elewacją. Ponadto muszę jeszcze wykończyć jakoś to wszystko w środku. Koszty? Trzeba się liczyć z kwotą rzędu kilkunastu tysięcy za bramę pojedynczą. Zależy od obłożenia (jego wagi) wpływającej na moc silnika, podziałów, wielkości otworu, sposobu wykonania i materiału konstrukcji bramy. Czy zrobiłbym jakie coś jeszcze raz? Przy tym projekcie – tak. Co innego wyglądałoby do luftu. Natomiast teraz prawdopodobnie wymusiłbym na architekcie inne rozwiązanie na etapie projektowania.
-
No dobra. Czas popchnąć opowieść dalej i dojść do czasów współczesnych. Z deską elewacyjną za bardzo nie wydziwiałem. Z przyczyn już opisanych wybrałem świerk skandynawski. Miałem w zasadzie tylko dwa wymagania. Pierwszy to ukryte elementy montażowe (mocowanie jest na piórze deski i przykrywa je wpust). Drugie to łączenie desek na rogach domu na styk, przez docięcie pod kątem 45 stopni. Tu małe zbliżenie: Taki sposób montażu w połączeniu z architekturą wymuszał dokładną synchronizację wysokości desek dookoła domu. Do tego trzeba było jakoś zgrać wysokości wszystkich daszków, ociepleń, obróbek blacharskich tak, żeby wyszło to w jednej linii. Fajnie to się rysuje na projekcie, ale znacznie trudniej wykonać. Wszyscy zaangażowani wykonawcy wykonawcy (elewacja, ocieplenia, obróbki blacharskie) mieli z tym kupę roboty. Efekt poniżej. Elewację drewnianą trzeba od czasu do czasu odnawiać. Ponieważ wolałbym, żeby nie przyciemniało to dodatkowo jej koloru, została pomalowana trzykrotnie - 2 warstwy lakierobejcy w kolorze i 1 warstwa bezbarwna. Kolejne malowania powinny być robione lakierem bezbarwnym.
-
pestka56 – nie wiem . Tzn. jak wybierałem podbitkę, to nie wiedziałem jeszcze co zamontuję na elewacji. Ponadto podbitkę robi się z cieńszego profilu (a więc nieco tańszego) i chyba bez takiego akcentowania podziałów pomiędzy deskami, jak na elewacji. Większość jej powierzchni jest i tak niewidoczna. W każdym razie wykonawca - skądinąd bardzo sensowny - nawet nie sugerował, że można coś innego zrobić. Co ciekawe - mimo tendencji do perfekcjonizmu (czasami) nigdy się nad tym nie zastanawiałem i jakoś mi to nie przeszkadza. Podziały deseczek podbitki widać tylko z jednego miejsca - na tarasie na poddaszu.
-
Relacji ciąg dalszy. Pora powiedzieć kilka słów o podbitce i balustradach przy portfenetrach. Z podbitką specjalnie nie wydziwiałem. Problemem był w zasadzie tylko kolor. Dość narzucające było pomalowanie jej na kolor elewacji drewnianej, albo jakiś inny "drewnany". To jednak dość średnio mi się widziało. Okapy są u mnie nieprzesadnie wielkie i przy jednolitym kolorze z elewacją zupełnie by się zgubiły. Ostatecznie została pomalowana na kolor obróbek blacharskich (antracyt). IMO fajnie wyszło, poniżej zdjęcia: Więcej kłopotu przysporzyły balustrady portfenetrów. W projekcie miałem wrysowane balustrady szklane wewnątrz ościeży okien. Było to trudne do wykonania i jednocześnie na modelu 3D wyglądało średnio. Ponadto szkło jest drogie, więc kombinowałem z jakąś balustradą z płaskowników. Ale im więcej się patrzyłem na model, tym bardziej cokolwiek innego, niż szkło, wyglądało fatalnie (dodatkowe, mocne elementy poziome). Jakąś decyzję w tej sprawie trzeba było podjąć, bo osadzenie balustrady musiało się schować pod ocieplenie i elewację drewnianą, wiec elementów mocowania balustrad nie można było montować - jak się często robi przy elewacjach tynkowanych – dopiero przed tynkowaniem. Ruszyło się, jak znalazłem w sieci przykład mocowania balustrady szklanej w taki sposób, że tafla szklana jest mocowana na zewnątrz ościeży i wystaje poza nie. Zrobiłem przymiarki i okazało się, że to fajnie wygląda, choć oczywiście adekwatnie kosztuje. Postanowiłem to przeboleć. Ostatecznie w murze osadzone zostały szpilki, na które nakręcone zostały rotule Na to nasadzone zostało szkło laminowane 66.2. Wygląda to tak:
-
Popatrzyłem się raz jeszcze na wykonanie obróbek i widzę, że mnie pamięć zawodzi. Widoczna część obróbki mocowana jest wkrętami tylko do kantówki. Nie ma natomiast wkrętów łączących elementy blaszane i elewację. Kawałki blachy są łączone na zacisk (jak przy kryciu dachu na rąbek stojący). Chodzi o to, żeby elewacja mogła niezależnie pracować. Z tego też względu pomiędzy rąbkiem blachy a deską jest szczelina. Skorygowany rysunek poniżej.
-
Bojów elewacyjnych ciąg dalszy. Tym razem obróbki okien. Kolejne nietypowe rozwiązanie i tym razem mój autorski pomysł. Architekt zaprojektował drewnianą okładzinę ościeża z deski 8x30 cm. Ta deska miała być malowana na nieco inny kolor, niż reszta elewacji i pełnić rolę dekoracyjną. Rysunek pokazuje o co chodzi. Takie rozwiązanie może i by było fajne, ale po pierwsze oznacza, że nie można wypuścić ocieplenia na ramę okna, bo trzeba zostawić miejsce na deskę i jeszcze zapewnić jakieś jej mocowanie, szczególnie że deska duża i ciężka. Po drugie zwykła deska będzie pracować i powstaną szczeliny pomiędzy deską a ociepleniem. Czyli takie rozwiązanie to fundowanie sobie mostków termicznych wokół wszystkich okien. Oczywiście można było po prostu zrezygnować z kombinowania i wykończyć te miejsca deską elewacyjną. Ale takie rozwiązanie mi się nie podobało. Poeksperymentowałem z modelem 3D i problem był szczególnie ze ścianą szczytową od strony drogi. Okna wydawały się za małe. Był efekt "małych oczek" na dużej twarzy. Trzeba więc było zrobić oknom "makijaż" i optycznie je powiększyć przez zróżnicowanie koloru i faktury. Idea i efekt są identyczne jak przy robieniu makijażu oka . Postanowiłem zrobić okładzinę z blachy powlekanej. Blacha jest lekka, cienka i nie pracuje tak jak drewno, więc nie generuje takich problemów z ociepleniem. Ma jednocześnie wyraźnie odmienną fakturę i można ja nieco wypuścić przed deskę elewacyjną. Obróbki zostały zrobione tak: warstwa ocieplenia w ościeżach okien została nacięta, a następnie wklejono do niej na piance montażowej kantówkę z malowanego i suszonego drewna (4x4 cm) drugim elementem mocującym jest łata, do której mocowana jest elewacja drewniana obróbka składa się z dwóch arkuszy blachy. Pierwszy jest niewidoczny - jest schowany pod elewacją i stanowi mocowanie drugiego elementu. Drugi element jest nasuwany na pierwszy i mocowany wkrętami do pierwszego elementu i do kantówki wklejonej w ocieplenie. podział blachy na dwa arkusze jest konieczny, bo blacha musi idealnie na styk przylegać do okna. Wygięcie jednego arkusza taki sposób, żeby zgadzała się płaszczyzna okna i łaty, do której jest to mocowane, było by mało realne. Poniżej rysunek pokazujący, jak to zostało zrobione. Z tego samego materiału zostały wykonane parapety (całe cztery sztuki). Blacha to blacha płaska Plannja, struktura matowa. I jeszcze jedna sprawa. Niemal cała moja budowa, to utrudnianie sobie życia. Ale w jednym życie sobie ułatwiłem. Nie kombinowałem z odcieniem okien, tylko wybrałem standardowy antracyt (RAL 7021). I mogłem zrobić obróbki idealnie w tym samym kolorze. Poniżej jeszcze kilka zdjęć pokazujących etapy prac.