Aaa, jeszcze na swoje usprawiedliwienie dodam, że zanim cyknęłam fotki, oboje ścieraliśmy kurz z tych mebli kilka razy. On jest nieusuwalny. To jakas forma obcej inteligencji. Ilekroc się odwróciłam, wpełzał znowu!
I nie byłabym sobą, gdybym nie pokazała Wam portreciku Jutro maluszki skończą 6 tygodni
Na koniec - widok od strony jadalni, gdzie szafki zakręcają i tworzą coś w rodzaju półwyspu. Niestety, moj Inwestor Osobisty wraz z panem montażystą uradzili, żeby tam dać uchwyty, " będzie wyglądało jak szafki". Co za bzdura, to nie są żadne szafki, tylko tylna ścianka szafek, po jakie licho ma to cokolwiek udawać
Tak naprawdę wcale sie nie złoszczę, tylko się z Inwestora śmieję. Jestesmy na tym etapie budowy, kiedy powoli człowiekowi zaczyna wszystko zwisać
I jeszcze z bliska dekor Moderno Opoczno - ta sama seria, co na podłodze (w sklepie wydawało się, że kolor beżowych płytek idealnie pasuje do frontów, oczywiście w świetle dziennym już wcale nie pasuje, ale nic to, nie traćmy dobrego humoru
Ha ha, rewelacja Jokka! Wariatów jest na świecie więcej niż myślałam
Witaj w moich niewykończonych progach. Masz nick prawie jak moja najmłodsza sunia Joko
AgaJeżyk - kolorki to ja nie wiem, jakie Ty widzisz, bo mój monitor ściemnia w sensie dosłownym. Jedno jest pewne - kurz budowlany na tym blacie widzisz i Ty, i ja, nawet jeśli ja widzę ciemniejszy
eee, mój synuś 16-letni bez dostępu do Netu by nie przeżył. Ja go zresztą tak bardzo nie gonię, bo ma plany i marzenia, aby zostać programistą, właśnie kończy robić swoją pierwszą samodzielnie stworzoną grę
A Katarzyna C.H. to ja nawet nie wiem, kto to taki. Ja beztelewizyjna jestem. Tzn. telewizor stoi sobie w pokoju, ale ja na niego nie patrzę i go nawet nie włączam. Kradł mi czas i ogłupiał, więc już go nie lubię. Tylko kurz czasem zetrę.
Obiecałam kuchnię. Hm. Beznadziejne fotki mi wyszły, wolałabym w Waszych dziennikach pobuszowac, póki Jacuś śpi. Ale słowo się rzekło, pokażę, cośmy wykombinowali.
Dziękuję wszystkim za życzenia. Ja wprawdzie sylwestra specjalnie nie świętuję, lekko wkurza mnie to nocne pukanie za oknem i udawana radocha (zwłaszcza ta przed kamerami) - hurra! zmieniła się koncówka daty!
Ale rozumiem, że jak się ktoś lubi bawić, to każda okazja jest dobra
A poza tym miniony rok był niedobry. NIEDOBRY. Chciałabym, aby ten nowy okazał się lepszy. Tylko tyle.
A Wam wszystkim, Gościom mojego dziennika - życzę tego, co najlepsze dla Was, spelnienia marzeń i realizacji planów, nie tylko budowlanych!
Jak tylko mnie chłopaczyska moje na dlużej dopuszczą do komputera, to pokażę kawałki mojej kuchni. Całej nie, bo był okropny bałagan i nie zrobiłam fotek ogarniających to wszystko, tylko takie pokazujące wycinki rzeczywistości
No i nareszcie będę mogła poodwiedzac Wasze dzienniki. Ale to jeszcze dwa dni, niech no się skończą ferie.
aaa, wygania mnie rozwścieczony nastolatek. On ma ważniejsze sprawy.... Aaaaaa.....
A dziś mam zagwozdkę - potrzebujemy nowego odkurzacza, jutro planowane zakupy - a ja kompletnie nie wiem, jaki wybrać. Bezworkowy? Workowy? Wodny? O diabli nadali.
Oczywiście musi być tani, niestety. Chociaz sobie ciągle obiecuję, że pewnego dnia kupię taki suuuper za 2500 zł. Ale to jeszcze nie teraz. Teraz musi być tani.
KamaG, śliczności choinki, sama nie wiem, która ładniejsza - chyba ta do góry nogami
Jakośdałam radę z przygotowaniami do Wigilii, a był juz taki moment, jakoś w środę wieczorem, że chciało mi się beczeć ze zmęcenia przy łuskaniu migdałów.
Zrobiłam ostatecznie makowiec wg przepisu z dziennika Nefer (właściwie tort makowy, pyszny, taki wilgotny - mimo że go niczym nie nasączałam), ale nie z masą cytrynową, tylko z migdałową wg "Kuchni polskiej".
Nie wysilałam się na ozdabianie go, bo i tak moi faceci nie zauważają takich rzeczy, zanim zdążą się dobrze przyjrzeć, już połowy nie ma
Poza tym Święta mijają nam leniwie i obżartuchowo, jak zwykle. Chcieliśmy sobie z K. kupić pod choinkę porządny odkurzacz, aleśmy juz czasu nie znaleźli, kupimy go po Świętach.
Z nowości - przywieźli nam meble, ten zestaw Boston oraz czerwoną kanapę i fotel. Ale fotek nie mam, bo tylko szybko je K. obejrzał i z powrotem zawinął w folię, żeby się nie kurzyły. Bo pył jest wszechobecny.
Zaraz po Świętach, mam nadzieję, będzie malowany hol. Trzeba jeszcze wykończyć schody i pomalować ponownie klatkę schodową; na malowanie czeka też największa sypialnia na górze i salon. Ale potrafię sobie wyobrazić, że się wprowadzamy do domu z niewymalowany salonem. Nie ma sprawy. TYLKO ŻEBY SIĘ JUŻ PRZEPROWADZIĆ.
A ja dziś pracowicie czas spędziłam na budowie. Bo uznałam, że jednak sprzątania światecznego nie poczynię. Na miesiąc przed przeprowadzką bawic sie w to całe odsuwanie szafek, wyciąganie książek, ścieranie z regałów... toż to głupiego robota.
I dzięki temu poprzycinaliśmy wykładziny, i obfociłam schody i kuchnię i w ogóle.
A od jutra kulinarne szaleństwo... ojojoj.
Dobry przepis na dobry makowiec poszukiwany. Moje dzieci takie wiencej makożerne som. Macie coś?
No ale jeszcze jest dzisiaj.
Na początek schody. Widac niestety na tych zdjęciach, ile do ścian przyczepiło się kurzu... (oczywiście sciany będą jeszcze raz malowane).
bartolinka, masz na myśli sklep Kelman? Pokaż no tę pufę, która Ci wpadła w oko... Może i mnie wpadnie.
wiolasz i aga - a toście mnie zagięły z tymi meblami brw. Ja wprawdzie mam i nie narzekam jakoś straszliwie... Mam np. serię tytułową, czyli brw, i tylko dwie szuflady w komodzie mi szwankują, reszta jest ok, regały też.
W Małgośce chłopców też rozpadły się ze trzy szuflady, ale co oni tam wpychają, i w jakich ilościach... Cokolwiek by to było, Vox czy Klose, czy jeszcze inne, rozpadłoby się na amen.
Ale z ciekawości zajrzałam do katalogu Ikea, żeby porównać ceny, i faktycznie... Muszę pomyśleć i pogrzebać jeszcze na ich stronie.
asti, to ja Ci życzę z całych sił działki przepięknej i domu na niej - dokładnie jak w marzeniach.
A u nas smuteczek - w rogu w gabinecie dziś pojawił się szron (szron? to się tak nazywa? Szadź to na krzaczkach, prawda? A może po prostu lód?). Niedużo, ale jednak.
To tam, gdzie mimo mojego grzania kozowego nie udawało się porządnie dosuszyć tynków - jak pisałam, cyrkulacja powietrza jest tu jakaś dziwna, powietrze niejako omija gabinet, a już na pewno jego północno-wschodni róg.
Teraz K. musi zapomnieć o swojej najgorszej (wg mnie) cesze, czyli skąpstwie (wg niego to cecha najlepsza - oszczędność ) i zacząć wreszcie porządnie palić w piecu.
I jeszcze nowości - mamy schody. Bukowe koniecznie Fajne. Tylko poręcz troszkę jakby chłopakom stolarzom nie wyszła. Ale nie narzekajmy.
Nie mam fotek, bo dzidzia chora i nie dała się ani na chwilę gdzieś posadzić, niczym zabawić - aby ręce mogły cyknąć fotkę. Ręce musiały dzidzię nosić.
Może jutro. Może pojutrze.
Aha, i wykładziny do dziecięcych pokojów K. przywiózł z Komfortu. U Maćka będzie Avalon:
A u Wojtka - wstyd się przyznać - popełniłam ogromną głupotę. Zakupiłam wykładzinę z Outlet Komfort, nie oglądnąwszy jej przedtem w realu, tylko znając ją z www. Mój monitor przekłamuje kolory, wszystko widzę znacznie ciemniejsze niż jest w rzeczywistości (dlatego nie dziwcie się, jeśli czasem wstawię prześwietlone zdjęcia - ja je tak rozjaśniam, aby cokolwiek widzieć).
No i u mnie ta wykładzina jest ciemnozielona. Wojtek zaaprobował kolor, pomyślałam, że do zielonych i niebieskich ścian, pomarańczowych dodatków... będzie ładnie.
Tymczasem ona jest jakaś... seledynowa... bardzo rozbielony turkus... no sama nie wiem. Koszmar. Nie pasuje!
W pokojach chłopaków będzie Małgośka - rozparcelujemy to, co już mają, i dokupimy niskie regały. Niech diabli porwą skosy! Gdy wybieralam projekt, nie zdawałam sobie zupełnie sprawy, że takich pokojów nie sposób umeblować.
Problem jest zwłaszcza z książkami, a tych moje chłopaczyska nieco mają, i będzie ich przybywać. My z K. też mocno książkowi, już pomijam te do poczytania, ale jako belfrzy trochę tego potrzebujemy w codziennej pracy. Dlatego w każdym pokoju (poza salonem i jadalnią) MUSZĄ być regały.
W salonie będą tylko książki najbardziej ukochane, te, które lubię poczytac od czasu do czasu otwierając gdzie popadnie. Potem przeważnie i tak wracam do początku i czytam po raz dziesiąty tę samą książkę A więc w salonie - może Sapkowski, może Akunin, zapewne Isabel Allende. To są serie wydawnicze, więc ładnie wyglądają, zatem przy okazji będą ozdobą salonu. Bo dla mnie książki są piękne .
Wracając do skosów - jedyne serie, które estetycznie mnie nie ranią, a przy tym mają niskie regały, to Małgośka właśnie (co mi bardzo pasuje, jako że już mamy kilka elementów) i Doors. Do sypialni ze słupem pójdzie właśnie Doors. Podobają mi się np. takie komódki:
Jak widać, podoba mi się to, co proste. Chociaz szczerze mówiąc to mam problem z tym, co mi się podoba. Bo lubię wiele różnych stylów. Nie mam jednego ulubionego - to by nieco ułatwiło sprawę. Lubie klimaty prowansalskie, lubię styl angielski - co z tego, jako jedyna baba w domu nie mam szans sie z tym przebić.
Lubię też klasykę, styl dworu z klasą i elegancją, choć bez przepychu - ale lubić to ja sobie mogę, musiałabym raz wreszcie strzelić tę szóstkę w totka, to mogłabym sobie to lubienie wprowadzic w czyn...
Witaj, asti. A Osoba to domek buduje czy dopiero zamiaruje budowac?
wiolasz - nadążysz, nadążysz, bo juz zwolnię nieco. Bo przecież z porządkami światecznymi bym się nie wyrobiła
Swoją drogą, wiecie, jakie poczucie bezsensu mi towarzyszy przy tych porządkach? Bo przeciez jeśli za ok. miesiąc przeprowadzka, to po kiego grzyba ja to wszystko mam sprzątać?
AgaJeżyk - masz rację, same dobre ludzie, też mi się podobają
Ze spraw domowych: podsumowałam wszystkie meble, które nam są potrzebne, aby jako tako się zmieścić z klamotami. No dobra, nie wszystkie - nie wliczyłam tego czegoś, co będzie w wiatrołapie (bo jeszcze nie wiem, co tam będzie) i oczywiście mebelków do górnej łazienki, bo jej na razie nie robimy.
Ale pozostałe zliczyłam, zaplanowawszy wczesniej ich ustawienie i wyliczywszy, czy się zmieszczą i co się w nich zmieści. Tak pi razy drzwi naturalnie, ale dość skrupulatnie. I wiecie, co mi wyszło?! Że te mebelki nas wyniosą... ożesz to pierona... 9 700 zł!!!!!!!!!
Od razu mówię, że to nie żadne z górnej półki, tylko zwyczajne Black Red White. Na drewno mnie nie stać. Na Black Red White też mnie nie stać, jak się okazuje
Arctica i jessi - podglądajcie, podglądajcie. Ja też Was podglądam w ramach zemsty:-)
AGP - to dobrze. Wariatom raźniej, gdy jest ich więcej
meg60 - ja też tak myślałam, ze nie będę umiała się rozstać z malcami. Ale gdy przyjeżdża po któregoś taki sam wariat jak ja, gdy widzę, jak od razu między nimi "zaskakuje" - to sama radość powierzyć takiego stworka w dobre ręce.
Poza tym po 8 tygodniach to się ma już nieco dość tych kupek i siuśków. Bo trochę tego jest. I czas przewietrzyć mieszkanie, bo pośmierduje
Gosiek33 - wiesz, nawet nie o same karnisze tu chodzi. Tylko jeśli zawieszę zasłonki, to nawet rozsuwając je na dzień maksymalnie na boki, zabiorę nieco światła - a za dużo to go tam nie ma. Zwłaszcza w tym "zimniejszym" pokoju, bo tam rosną potężne dęby - piękny widok, ale światło kradną te piękne konary, dosłownie włażą w okna. Pokażę to na zdjęciu:
A z drugiej strony syn chce mieć takie poczucie prywatności, wieczorem schować się przed światem... I ja go doskonale rozumiem. Tak więc pewnie skończy się na pomarańczowych roletkach (w kolorze tapczanu).
lucjanmarek - o ile pamiętam, to chodzilo o 1) grzejniki pod oknami. Musiałyby być te niziutkie długaśne, a nie podobają nam się takie; 2) ustawienie sofy i w ogóle mebli wypoczynkowych - jakoś tak wydawało się nam, że bez sensu, aby okna były częściowo zasłonięte sofą; 3) dbałość o wygląd frontowej elewacji - kuchenne okno musiało byc mniejsze, bo pod nim jest zlew - a K. twierdził, że paskudnie będzie, jeśli kuchenne będzie mniejsze, a obok to od jadalni już duże... a z kolei nie chcieliśmy, żeby siedząc w jadalni miało się jedno okno duże, a drugie małe... Jesli rozumiesz, co mam na myśli...
Ale może byly jeszcze jakieś względy, których nie pamiętam. W każdym razie kilka razy potem zastanawialiśmy się, czy dobrze zrobiliśmy...
AgaJeżyk - naprawdę tak dużo? Aż z wrażenia policzyłam i... rzeczywiście! Kiedy ja na to znalazłam czas?! Przecież go nie mam!
Dooobra, już nie będę. Idę wymienić psiakom zasiusiane podkłady na świeże
A następnie - domowe. Łazienka. Bo ja lubię brązy i beże, i smakowite kremy i śmietanki. Nawet moje psy są beżowe (dwa z trzech, czyli prawie wszystkie )
A tu już po wstawieniu szklanych drzwi - niestety zdjęcie beznadziejne, nie widać całości, choćby tego, że na podłodze jest jasna mozaika (pewnie będę na nią klęła szorując fugi )
o.n.k.a. - elewację... hm... tu trwają spory. Podoba mi się na biało, tak jak w oryginale. Ale raczej się nie odważę. Na pewno nie na żółto. Coś mi sie widzi, że będzie oliwka albo jakiś ciekawy odcień zieleni. Chciałabym to deskowanie na górze, ale K. twierdzi, ze potem jest kłopot z konserwacją... A że się nie znam, to nie mam argumentów. Więc jeśli nie zechce, to nie zrobi tych desek. Ale jak dla mnie - główny urok domu tkwi właśnie w tym drewnie.
Aha, pytałaś o sofę - Boston jest rozkładany, ale jak to pani w sklepie ujęła - jedna osoba się wyśpi. Nazwała to stelażem belgijskim, chyba tak luźno kojarzę, ze to takie nózki jak ma składane łózko polowe...
Jak już będę ją miała, to nie omieszkam wypróbowac to ustrojstwo.
lucjanmarek - te zdjęcia na onecie to aktualne? To będzie ten projekt?
Hm, jednak dobrze, że nie założyłam osobnego watku z komentarzami, bo byłoby tam puściutko, jak widać
Jeszcze pociągnę temat mebli tapicerowanych. Zamówione mamy jeszcze (choć już nie przez internet) fotele i sofę do salonu. Nazywa się to Boston, producent Meblo-expo; nigdy wcześniej nie słyszałam o tej firmie, ale gdy usiedliśmy z K. na tej sofie i gdy zapadliśmy się w te fotele, stwierdziliśmy, że choćby to było brzydkie jak kupa, i tak byśmy chcieli tylko te, żadne inne. Najwygodniejsze meble pod słońcem. Zamówiliśmy trzy fotele i sofę - w ciemnym brązie, bo co do kolorystyki salonu, to wciąz koegzystują dwa pomysły i w sumie nie wiadomo, który przeżyje, a który polegnie. Ale do obu pasuje ciemny brąz.
A ponadto zamówiłam jeszcze wersalkę Bler (wciąż ten sam producent). Lubię wersalki. A ta wygląda jak nie-wersalka. To moja miłość. Tylko nie w skórze będzie, a w tkaninie - ale też takiej czerwonej. Do tego jasnozielona kudłata wykładzina shaggy i kremowe ściany.
Mam chwilę, więc pociągnę wątek funkcjonalności spania dla dzieci. Usiłowałam sobie przypomniec, czy kłóciłam się z bratem, kto gdzie śpi, kto sprzata wyrko itd. - u moich dzieci takie kłótnie to codzienność. Otóż nie. Kłóciłam się z bratem o setki rzeczy, ale nie o to. Dlaczego? Bo mieliśmy tapczany i ich ścielenie było kwestią sekund. Sprzątanie łózka jako obowiązek dla mnie nie istniał. Łóżko sprzątało się niemal samo.
Natomiast dla moich dzieci jest to problem. Trzeba złożyć pościel, gdzieś ją przełożyć (wrrr, warczy matka, nie na podłogę wrrrr), wtarabanić materac z dolnego poziomu na górny, włożyć pościel do szuflad, wsunąć. Wieczorem odwrotnie.
Tak więc szukałam porządnych tapczanów. Znalazłam kilka w sklepach, ale były potwornie brzydkie, jakies szaro-niebieskie w monstrualne autka, albo w pszczoły. Poza tym moje dzieci dużo czytają, a przy tym oczywiście lubią oprzeć się ciut wyżej. Dlatego zwykły tapczan byłby dla nich niewygodny, poduszka by im nie wystarczała, opieraliby się o ścianę. Wkrótce na ścianie byłby śliczny tłustawy ślad w tym miejcu, gdzie głowa opierałaby się najczęściej.
Dlatego szukałam tapczanu z zabudowanym bokiem. Oto, co w końcu wybrałam. Tapicerka będzie inna, jednolita, pomarańczowa (to do zimnego pokoju, aby go ocieplić).
I właściwie taki sam zamierzałam kupić do pokoju młodszego synka. Ale pomyślałam, że przydałoby się jedno łózko większe, dwuosobowe. W razie wizyty gości w ilości nadspodziewanej zawsze można się jakoś pogrupować. A na tapczanie to ani małżeństwo, ani rodzic z dzieckiem się nie prześpi.
Dlatego mimo protestów mojego Pana Męża drugi mebel to wersalka. Wersalki popadły w niełaskę ostatnio, zauważyliście? Gdy pytałam w sklepach o tradycyjnie rozkładane, w systemie klik-klak (znów zapamiętany z dzieciństwa), sprzedawcy nieomal pukali się w czoło. Teraz króluje system "wózek", którego szczerze nienawidzę (mam obecnie taką sofę i nie znoszę jej rozkładać) albo opuszczany bok - któremu z kolei nie ufam, Jakoś taka kostrukcja wydaje mi się niestabilna. Pewnie się mylę...
Tak czy owak, wreszcie znalazłam wersalkę o prostych kształtach, z podłokietnikami z obu stron (aby dziecku nie spadała w nocy poduszka, no i aby się wygodnie czytało) - zamówiłam ją do pokoju cieplejszego w kolorze niebieskiego dżinsu (dla ochłodzenia klimatu). Bez foteli oczywiście.