Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

ori_noko

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1 127
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez ori_noko

  1. Na dole każdego wpisu jest ikonka z wizerunkiem domku i tam po zdjeciach D07 są cztery nowe zdjecia Klona04
  2. Oj Natka jak by mozna o Forum zapomnieć?! Hę? Natomiast co dosłąwy i chwały - umiem tylko to co widać z lekka opisać , a światowe pisanie to z głowy pochodzi. W każdym razie powysyłałam i czekam na odpowiedzi np "Przykro nam - pani propozycja nie mieści się w profilu naszego wydawnictwa..." Ale zapukałam do Muratora może kilka dzienników by chcieli wydać i złączyć do czasopisma? I tak co z głowy to z myśli - czas pomyśleć o nauce jazdy na nartach No pożartowaliśmy, pośmialiśmy się i czas do roboty.
  3. Qrczę chyba to w końcu przeczytam... - w wolnych chwilach pasę sie na innych dziennikach.
  4. Załatwiłyście mnie - dobra posle do dwóch wydawnictw z zapytaniem. Tego jeszcze nie próbowałam no i jazdy na nartach. A że śniegu jeszcze nie ma .... - potem powiem czy cos wyszło. Natka nie szalej proszę mam nadzieję że przynajmniej malowałaś nieśmierdzącą farba - w twoim stanie tylko ekologiczne zostają .Poza tym oszczędzaj się i nie śnij koszmarów, Młody juz pewnie kopie Dajta spokój weźmy inną kobiałkę na tapetę. Zobaczymy jak się będzie rumienić i skwierczeć na wolnym ogniu serdeczności. Nawet nie mam pomysłu jak wam łądnie podziekować i powiedzieć najdelikatniej że niekoniecznie macie rację choć czytać jest to bardzo miło. Przecież każda z was budowała/buduje, pracuje , chowa dzieci które a to sobie chorują, a to potrzebują innego wsparcia. Nie wspominając już o działalności ogrodniczej i małżeńskiej. W każdym razie wiem że gdyby nie wasze wsparcie życie nawet w połowie nie byłoby takie smakowite. No i tym optymistycznym akcentem...idę szukać adresów wydawniczych.
  5. Ciemno , głucho , tylko ponure charczenie, chrapanie, kichanie i smarkanie rozlega się wokoło. Rodzina padła. Zaraza : ból głowy, uszu, gardła, monstrualny katar , zawroty głowy- bez gorączki. Rozczulili mnie kiedy każdy dziś się kolejno zgłaszał z nadzieją ze teraz to się troszkę tego (przeziębionego ) Zośka zdystansuje i więcej uwagi na siebie ściągnie. Według kolejności zgłoszeń na świecie relacjonowali swój stan zdrowia i dostawali : wapno, witaminki, aspirynę , okład na uszy , całuska plus nakaz zapakowania się w piernaty. Och jak mnie rodzinka grzecznie słuchała. Nawet Tata Klon. Każdy błyskawicznie przyjmował pozycję : proszę się mną opiekować Termosy herbaty z cytryną opuszczają kuchnię – tylko po południu przygotowałam z 20 litrów tego napoju (chorych ) bogów do tego ambrozja zastąpiona manną na mleku z kapką soku na środek miski . Mam wrażenie że są lekko na siebie wzajemnie obruszeni - przecież nie po to chorują żeby było to zajęcie stadne. Nad każdym mam się pochylić, roztkliwić i zrobić na jutro ulubiony obiadek…gotowania czterech różnych zdecydowanie odmówiłam - to się nazywa asertywności – …. albo zdrowy rozsądek . O rozmiarze klęski żywiołowej mówi fakt że zapowiedziane obostrzenia w postaci braku dostępu do TV , komputera i nakaz dalszego przebywania w łóżku został przyjęty bez szemrania . Niewiarygodne. Ciekawie jest obserwować jak się każdy przygotował do lekkiej grypki: - Tata Klon obok ma książki do angielskiego (podziwu godny optymizm – jeśli go tak głowa boli jak mnie …) laptopa , komórkę i miejsce pod herbatę. - Klon dziewczynka – stos książek z jednej strony fantastyka z drugiej biologia, lampka, kosz , stołek na talerz , kubek oraz duże opakowanie chusteczek. Przygotowane ciepłe skarpetki i polar. - Klon synek leży wśród kredek , książek, miski ziarenek do łupania, zabawek zostawionych przez młodszego braciszka … Wszędzie leżą porozpoczynane opakowania chustek i zużyte w stosiku na podłodze. Termos z herbatą balansuje na skrawku załadowanego do granic nocnego stolika. Ubrany w polar – bo po co ma go zakładać po wstaniu…Ekspansywny jest … - Klon wczesnoszkolny: chustki obok (ale kosz nadal pod biurkiem), stos komiksów, album Andrzeja Mleczko (O!?) kubek z piciem obok poduszki (!) tuż przy lampce nocnej … i kilka niezbędnych do istnienia zabawek w tym ulubieniec też dostał kompresy na uszy… Prawdę mówiąc mogłam im te klapiaki zakroplić czymś, ale kompres ma aż cztery zalety. Człowiek czuje że się o niego troszczą. Z obwiązaną twarzą wygląda się dostojniej a i choroba nabiera odpowiedniego wyrazu. Tak samo była leczona kilka dni wstecz najmłodsza jednostka – więc jest gwarancja że jest się równo traktowanym …No i najważniejsze przy bolących głowach nie zakładają słuchawek na te kompresy by siebie wykończyć głośną muzyką. A jutro damy im wszystkim rosołu z kluskami. Jak tak patrzę z boku to bym się może też skusiła na jakieś bardzo niewielkie chorowanie … W każdym razie planuje ucieczkę z domu zadżumionych – obok tynkują dwa domy – tak trudno się oprzeć zwiedzaniu. Jeden ma bardzo udany kolor. Zieleń. Świetnie dobrana – nie udaje barwy z otoczenia, ani nie dominuje. Lekkie połączenie odcienia dojrzewającego groszku z khaki. Być może tak chwyta za oko bo obok czai się szary budynek W końcu barwa w dużej mierze zależy od otoczenia. Zobaczymy jak zrobią tą szarą bryłę… za nami na tzw górce – większość domów powstawała wcześniej lub równolegle do naszego. No i powstają ogrody. Od tego patrzenia ludziom za opłotowanie dostane kiedyś zeza. U nas skromniutko kwitną nasturcje, róże, aksamitki, begonie jeszcze walczy dzwonek karpacki - reszta to zimozielone i kilka rodzajów1) wierzby, modrzewie, śnieguliczki, budleje, jaśminy świerki, kosodrzewina, funkie i tonące w chwastach irgi , jałowce, daglezje i liguster. Hm jednak całkiem sporo jak teraz zaczęłam wyliczać. Idąc obok naszego ogrodu to widać już trochę pracy, ale z efektów które ma w głowie to niewiele . Za to Zosia prze do przodu jak czołg. Wstaje wszędzie gdzie zdoła łapkami sięgnąć i podciągać z czworaków- do klęku - potem na jedno kolanko i wyprost. Niesamowite ile ot trzeba ćwiczeń do rozpoczęcia chodzenia. Odkryła też urok plaśnięcia dłonią o różne materiały. Sprawdza dźwięki o stół, podłogę, wodę, szybę , kanapę… Patrzę na to . Często kosztem ogrodu właśnie, pracy czy działania domu . Po to się ma dziecko. Żeby zobaczyć wszystko od nowa, a czasami nie moc wyjść z podziwu jakież to wspaniale połączenie genów nastąpiło : - synek, spóźniłeś się ! - nie miałem zegarka - mogłeś zapytać kogoś na placu - pytałem !! -????? - kolega też nie miał zegarka
  6. Ciemno , głucho , tylko ponure charczenie, chrapanie, kichanie i smarkanie rozlega się wokoło. Rodzina padła. Zaraza : ból głowy, uszu, gardła, monstrualny katar , zawroty głowy- bez gorączki. Rozczulili mnie kiedy każdy dziś się kolejno zgłaszał z nadzieją ze teraz to się troszkę tego (przeziębionego ) Zośka zdystansuje i więcej uwagi na siebie ściągnie. Według kolejności zgłoszeń na świecie relacjonowali swój stan zdrowia i dostawali : wapno, witaminki, aspirynę , okład na uszy , całuska plus nakaz zapakowania się w piernaty. Och jak mnie rodzinka grzecznie słuchała. Nawet Tata Klon. Każdy błyskawicznie przyjmował pozycję : proszę się mną opiekować Termosy herbaty z cytryną opuszczają kuchnię – tylko po południu przygotowałam z 20 litrów tego napoju (chorych ) bogów do tego ambrozja zastąpiona manną na mleku z kapką soku na środek miski . Mam wrażenie że są lekko na siebie wzajemnie obruszeni - przecież nie po to chorują żeby było to zajęcie stadne. Nad każdym mam się pochylić, roztkliwić i zrobić na jutro ulubiony obiadek…gotowania czterech różnych zdecydowanie odmówiłam - to się nazywa asertywności – …. albo zdrowy rozsądek . O rozmiarze klęski żywiołowej mówi fakt że zapowiedziane obostrzenia w postaci braku dostępu do TV , komputera i nakaz dalszego przebywania w łóżku został przyjęty bez szemrania . Niewiarygodne. Ciekawie jest obserwować jak się każdy przygotował do lekkiej grypki: - Tata Klon obok ma książki do angielskiego (podziwu godny optymizm – jeśli go tak głowa boli jak mnie …) laptopa , komórkę i miejsce pod herbatę. - Klon dziewczynka – stos książek z jednej strony fantastyka z drugiej biologia, lampka, kosz , stołek na talerz , kubek oraz duże opakowanie chusteczek. Przygotowane ciepłe skarpetki i polar. - Klon synek leży wśród kredek , książek, miski ziarenek do łupania, zabawek zostawionych przez młodszego braciszka … Wszędzie leżą porozpoczynane opakowania chustek i zużyte w stosiku na podłodze. Termos z herbatą balansuje na skrawku załadowanego do granic nocnego stolika. Ubrany w polar – bo po co ma go zakładać po wstaniu…Ekspansywny jest … - Klon wczesnoszkolny: chustki obok (ale kosz nadal pod biurkiem), stos komiksów, album Andrzeja Mleczko (O!?) kubek z piciem obok poduszki (!) tuż przy lampce nocnej … i kilka niezbędnych do istnienia zabawek w tym ulubieniec też dostał kompresy na uszy… Prawdę mówiąc mogłam im te klapiaki zakroplić czymś, ale kompres ma aż cztery zalety. Człowiek czuje że się o niego troszczą. Z obwiązaną twarzą wygląda się dostojniej a i choroba nabiera odpowiedniego wyrazu. Tak samo była leczona kilka dni wstecz najmłodsza jednostka – więc jest gwarancja że jest się równo traktowanym …No i najważniejsze przy bolących głowach nie zakładają słuchawek na te kompresy by siebie wykończyć głośną muzyką. A jutro damy im wszystkim rosołu z kluskami. Jak tak patrzę z boku to bym się może też skusiła na jakieś bardzo niewielkie chorowanie … W każdym razie planuje ucieczkę z domu zadżumionych – obok tynkują dwa domy – tak trudno się oprzeć zwiedzaniu. Jeden ma bardzo udany kolor. Zieleń. Świetnie dobrana – nie udaje barwy z otoczenia, ani nie dominuje. Lekkie połączenie odcienia dojrzewającego groszku z khaki. Być może tak chwyta za oko bo obok czai się szary budynek W końcu barwa w dużej mierze zależy od otoczenia. Zobaczymy jak zrobią tą szarą bryłę… za nami na tzw górce – większość domów powstawała wcześniej lub równolegle do naszego. No i powstają ogrody. Od tego patrzenia ludziom za opłotowanie dostane kiedyś zeza. U nas skromniutko kwitną nasturcje, róże, aksamitki, begonie jeszcze walczy dzwonek karpacki - reszta to zimozielone i kilka rodzajów1) wierzby, modrzewie, śnieguliczki, budleje, jaśminy świerki, kosodrzewina, funkie i tonące w chwastach irgi , jałowce, daglezje i liguster. Hm jednak całkiem sporo jak teraz zaczęłam wyliczać. Idąc obok naszego ogrodu to widać już trochę pracy, ale z efektów które ma w głowie to niewiele . Za to Zosia prze do przodu jak czołg. Wstaje wszędzie gdzie zdoła łapkami sięgnąć i podciągać z czworaków- do klęku - potem na jedno kolanko i wyprost. Niesamowite ile ot trzeba ćwiczeń do rozpoczęcia chodzenia. Odkryła też urok plaśnięcia dłonią o różne materiały. Sprawdza dźwięki o stół, podłogę, wodę, szybę , kanapę… Patrzę na to . Często kosztem ogrodu właśnie, pracy czy działania domu . Po to się ma dziecko. Żeby zobaczyć wszystko od nowa, a czasami nie moc wyjść z podziwu jakież to wspaniale połączenie genów nastąpiło : - synek, spóźniłeś się ! - nie miałem zegarka - mogłeś zapytać kogoś na placu - pytałem !! -????? - kolega też nie miał zegarka
  7. Dziewczyny - mam po prostu dobrą....autoreklamę A co do druku to mnie Klon nr I namawia gdzieś od polowy dziennika. Mówi : podrasować to trochę i spróbuj sprzedać. Do czego mnie jeszcze to budowanie doprowadzi ?
  8. Abromba spokojnie mozecie nalot robić my zasadniczo żyjemy w bliskości domu. Choć niedlugo do stolicy sie z Zośkiem wybieram - ale tu może być ciężko coś wykroć bo w kolejce się rodzina ustawila więc może czasu zwyczajnie nie starczyć żeby i Wam zrobić wizytację - wszystko przed nami A alergie - warto polubić inaczej doprowadzają do rozpaczy , a na co komu takie stany? Twierdzę zawsze , że u nas nie ma problemu z alergiami...Tylko czasami klopot kiedy się paskudztwo uaktywnia np podczas wyjazdu ktoś podloży dziecku świnię tzn pierzastą poduszkę... Za to najważniejsze inoformacja to zarówno w książece zdrowia jak i na KAZDEJ zakladanej malemu karcie (chirurg, dentysta in spe...itd ) pisać mocnym czerwonym flamastrem że ma uczulenie na tą grupę leków (pisak trzeba nabyć we wlasnym zakresie - slużba zdrowia robi te uwagi czerwonym dlugopisikiem i coś licho je widać) Może Grześ z czasem wykaże się opanowaniem i nie będzie szalal z uczuleniami, ale gdyby chcial rozwijać swoje zainteresowania w tym kierunku to warto wszędzie zaznaczać takie hobby. Uklony dla calej familii od naszej familii Aga - tak milo piszesz o moim uporze, ze czuje sie zażenowana- dziekuję za doping i dobre slowa -
  9. Witam sąsiadkę - dziękuję za pozdrowienia :) milo zobaczyć większe przedstawicielstwo z naszej okolicy ewusia- piętka wycalowana - Zosieńka byla bardzo zadowlona Aniu - Pawcio idealnie robi to co powinien. Siedem miesięcy pelzanie, i zapewne kolebie zadkiem czasami stojąc na czworakach. NIE STAWIAJ go na nóżkach pod zadnym pozorem, ani nie daj sobie wcisnąć chodzika! Odkryje raczkowanie to powinno ominąć was część rozrywek szkolnych typu problemy z czytaniem, dysleksja itp . Przyjdzie jego czas tak cirka 10 miesiecy to będzie stal glośno pokrzykując z radości. Zobaczysz. A Zosiek tak ma bo jej rodzeństwo też tak robilo- chodzili na nóżkach samodzielnie w kolejności zgloszeń: 9 miesiecy, 10,5 miesiąca (martwilam się czy jest OK bo tak jakoś późno mi sie wydawalo ) i 8 miesięcy...- a potem doiwedzialam się że dzieci chodzą od 12- stego 14-stego miesiąca... Ja uganialam się za nimi z rozwianym wlosem, a koleżanki roczny pulpecik godnie siedzial żując sznurówki bez żadnych zapędów do przemieszczania się na wlasnych kończynach... Teraz myślalam, że start ruchowy opóźni się, ale powiedzialabym ze fizykoterapia raczej przyspieszyla jeszcze ten proces. Pawcio jest absolutnie teges a dalej to juz bedzie tylko fajnieszy i szybszy Trzymajcie się cieplo i zdrowo PS. Cóż Żelboy sie speszyl - może przesadzilam, ale czasami napierw mówię a potem myślę...
  10. Jak umiem tak podzielę się doświadczeniem: Ogrzewanie podlogow na parterze domu w największym pomieszczeniu do tego awaryjny grzejnik do dogrzewania w wypadku wychlodzenia się domu - raz byl na razie użyty, na górze grzejniki oraz DGP na calości. Tam gdzie podlogówka tam jest gres. Mówiąc w skrócie nastawiane są dwie temperatury dzień/noc plus czujnik radiowy . Jak używamy DGP to czujnik informuje piec czy ma sie zalączyć czy nie. Trochę trwalo nim wypraktykowalismy w którym miejscu domu ma stać czujnik by calość nie byla prze- lub niedo- grzana.
  11. Wybaczcie nie wklejenie zdjęć ostatnio nie za bardzo wiem w co najpierw ręce włożyć. Wraz z kolorami jesieni życie nabrało tempa i rozmachu. Malutka dzielnie porawiala jakość raczkowania co się równa nie spuszczaniem z niej oka. I pani Rehabilitantka wyznaczyła nam ciąg wizyt w systemie co tydzień. No druga pani Rehabilitantka też nie odeszła w zapomnienie. I tak jazdy do obu pan zdominowały rozkład tygodnia. Klony poszły do szkoły zdobywać wykształcenie, czerpać wiedzę jednym słowem kształcić się – jak mawiał Kłapouchy . Jednak choć ręka swędzi nie napiszę co sądzę o postanowieniach które beztrosko produkuje minister oświaty – w ramach odreagowania opiszę przeciętny wypad do Poznania na zajęcia: Zosiek plus plecak z jej niezbędnikiem plus woda i kanapki jako paliwo plus dwie trzy zabawki plus wygodny szeroki wózek plus motor to znaczy ja doczepiona na końcu. Ten zgrany zestaw toczy się w kierunku stacji. Mój ulubiony wózek ma drobną wadę bardzo ciężko go samemu chwycić i obsłużyć np. wkładając do wagonu czy tramwaju . I ten szeroki rozstaw kół powoduje niemożność wjechania wewnątrz pociągu do przedziału dla podróżnych z dużym bagażem. No zwyczajnie się nie mieścimy w nic co nie jest szerokości bramy. Dzięki temu zawieramy znajomości na trasie włącznie z kokieteryjnym : - Ojejku ależ pan silny ! -Sam pan unosi taki ciężki wózek ! Okrzyki brzmią idiotycznie choć podziw jest szczery. Ja akurat wiem ile waży nasza kruszynka wraz z opakowaniem …. Ostatnio szczęście też dopisało - silny mężczyzna bez wstrętu pomógł wnieść pojazd do wagonu, ale wysiadł na następnej stacji . W przejściu prócz karocy byli dwaj schludni wyżelowani i zadbani panowie. Posługiwali się specyficzną polszczyzną. Każde zaczerpnięcie oddechu, przecinek lub wykrzyknik zastępowali przemiennie wyrazami powszechnie uznawanymi za wulgarne (k…a, k…a lub k…a czasami c ..j ty c..ju itd. ) I tak przez te niecałe czterdzieści minut podróży. Ponieważ kto zajrzał do naszej części by wysiąść lub wsiąść to widział kobylasty wózek i natychmiast zmieniał zamiar ,znikał . Tak więc rada nie rada poprosiłam Żelboya o pomoc. Gość zwrócił się do kolegi : Widzisz na co mi k…a przyszło?! Potem pomógł wytaszczyć na peron. Tu ładnie uśmiechnęłam się grzecznie wyrażając wdzięczność: No i c..j dziękuję ! Potem już tyko przebieżka na Kaponierę (gdzie 30 lat wstecz pytałam przy otwarciu czemu nie ma zjazdu do wózków i pytanie pozostaje nadal bez odpowiedzi bo to największe poznańskie przejście podziemne ma ino schody… ) zjechanie wózkiem , wciągnięcie z powrotem i już mamy przystanek autobusowy łączący nas z upragnionym punktem w przestrzeni – przychodnią rehabilitacyjną. Tam to już czysta przyjemność pani ogląda postępy Zosiaczka daje kolejne wskazówki i wracamy po śladach do domu. Okropnie zniechęcił mnie ten damski triatlon więc wystąpiłam na forum domowym o zmianę pojazdu na węższy, lżejszy z możliwością obsługi jednoosobowo lub samochód… W ten sposób teraz oczekujemy na dostawę pojazdu zdecydowanie bardziej dostosowanego do drzwi w naszej PKP. Tylko hm.. pani Rehabilitantka w czasie wizyty powiedziała, że chce nas zobaczyć no najszybciej za 3- 4 miesiące tak do kontroli na wszelki wypadek ! No bo córeńka pięknie przemiennie raczkuje, łapki otwarte, tylko nam nóżka do wyćwiczenia zostanie. Od tego momentu zasadniczo przejęła sama obowiązek rehabilitacji. Miałam ogormną ochotę zrobić to samo co Zosia. To znaczy spacerować po gabinecie na czworakach głośno wyśpiewując : la, la , la…. A dziś wieczorem nasz Klonik pierwszy raz stanęła na nóżkach w łóżeczku…
  12. Wybaczcie nie wklejenie zdjęć ostatnio nie za bardzo wiem w co najpierw ręce włożyć. Wraz z kolorami jesieni życie nabrało tempa i rozmachu. Malutka dzielnie porawiala jakość raczkowania co się równa nie spuszczaniem z niej oka. I pani Rehabilitantka wyznaczyła nam ciąg wizyt w systemie co tydzień. No druga pani Rehabilitantka też nie odeszła w zapomnienie. I tak jazdy do obu pan zdominowały rozkład tygodnia. Klony poszły do szkoły zdobywać wykształcenie, czerpać wiedzę jednym słowem kształcić się – jak mawiał Kłapouchy . Jednak choć ręka swędzi nie napiszę co sądzę o postanowieniach które beztrosko produkuje minister oświaty – w ramach odreagowania opiszę przeciętny wypad do Poznania na zajęcia: Zosiek plus plecak z jej niezbędnikiem plus woda i kanapki jako paliwo plus dwie trzy zabawki plus wygodny szeroki wózek plus motor to znaczy ja doczepiona na końcu. Ten zgrany zestaw toczy się w kierunku stacji. Mój ulubiony wózek ma drobną wadę bardzo ciężko go samemu chwycić i obsłużyć np. wkładając do wagonu czy tramwaju . I ten szeroki rozstaw kół powoduje niemożność wjechania wewnątrz pociągu do przedziału dla podróżnych z dużym bagażem. No zwyczajnie się nie mieścimy w nic co nie jest szerokości bramy. Dzięki temu zawieramy znajomości na trasie włącznie z kokieteryjnym : - Ojejku ależ pan silny ! -Sam pan unosi taki ciężki wózek ! Okrzyki brzmią idiotycznie choć podziw jest szczery. Ja akurat wiem ile waży nasza kruszynka wraz z opakowaniem …. Ostatnio szczęście też dopisało - silny mężczyzna bez wstrętu pomógł wnieść pojazd do wagonu, ale wysiadł na następnej stacji . W przejściu prócz karocy byli dwaj schludni wyżelowani i zadbani panowie. Posługiwali się specyficzną polszczyzną. Każde zaczerpnięcie oddechu, przecinek lub wykrzyknik zastępowali przemiennie wyrazami powszechnie uznawanymi za wulgarne (k…a, k…a lub k…a czasami c ..j ty c..ju itd. ) I tak przez te niecałe czterdzieści minut podróży. Ponieważ kto zajrzał do naszej części by wysiąść lub wsiąść to widział kobylasty wózek i natychmiast zmieniał zamiar ,znikał . Tak więc rada nie rada poprosiłam Żelboya o pomoc. Gość zwrócił się do kolegi : Widzisz na co mi k…a przyszło?! Potem pomógł wytaszczyć na peron. Tu ładnie uśmiechnęłam się grzecznie wyrażając wdzięczność: No i c..j dziękuję ! Potem już tyko przebieżka na Kaponierę (gdzie 30 lat wstecz pytałam przy otwarciu czemu nie ma zjazdu do wózków i pytanie pozostaje nadal bez odpowiedzi bo to największe poznańskie przejście podziemne ma ino schody… ) zjechanie wózkiem , wciągnięcie z powrotem i już mamy przystanek autobusowy łączący nas z upragnionym punktem w przestrzeni – przychodnią rehabilitacyjną. Tam to już czysta przyjemność pani ogląda postępy Zosiaczka daje kolejne wskazówki i wracamy po śladach do domu. Okropnie zniechęcił mnie ten damski triatlon więc wystąpiłam na forum domowym o zmianę pojazdu na węższy, lżejszy z możliwością obsługi jednoosobowo lub samochód… W ten sposób teraz oczekujemy na dostawę pojazdu zdecydowanie bardziej dostosowanego do drzwi w naszej PKP. Tylko hm.. pani Rehabilitantka w czasie wizyty powiedziała, że chce nas zobaczyć no najszybciej za 3- 4 miesiące tak do kontroli na wszelki wypadek ! No bo córeńka pięknie przemiennie raczkuje, łapki otwarte, tylko nam nóżka do wyćwiczenia zostanie. Od tego momentu zasadniczo przejęła sama obowiązek rehabilitacji. Miałam ogormną ochotę zrobić to samo co Zosia. To znaczy spacerować po gabinecie na czworakach głośno wyśpiewując : la, la , la…. A dziś wieczorem nasz Klonik pierwszy raz stanęła na nóżkach w łóżeczku…
  13. Ale przy naszym DGP zasadniczo nie ma żadnego zapachu. Taki troszkę inny przy mocno rozgrzanym kominku jest ale niezby specjalnie przeszkadza. Zresztą kratki są z możliwością zamknięcia więc gdyby komuś przeszkadzal - zawsze moze się odciąć...
  14. Aga weź prosze pod uwagę dwie sprawy - wychowalam się w starej kamienicy gdzie 20 st C uzyskane ze starych grzejnikó to by sporadyczny acz niewątpliwy sukces palacza... Druga że podlogówka przy niższej temperaturze grzania daje wrażenie ciepla. W kazdym razie 21 st C jest dla nas wystarczające - oczywiscie trudno mówić o przegrzaniu.Zimą chodzimy po domu w dlugim rękawie, na noc i tak zmniejszamy grzanie na 19 st C. Na początku roku podnieśliśmy temperature dla nowonarodzonej córeczki, ale po 2 tygodniach męczarni zeszlismy do 21 st i tak zostalo do końca sezonu. W blokach tez tak mielismy więc chyba to kwestia adaptacji i przyzwyczajenia.
  15. Konfitura Cioci Irenki : Na każdy kilogram czerwonych porzeczek - kilogram cukru , Obrane i opłukane porzeczki mieszamy z cukrem. Pakujemy do oporu w słoik . Resztę osiadłego na dnie miski cukru sprawiedliwie rozsypujemy do słoiczków. Zakręcamy i do garnka z wodą. Zagotować do puszczenia soku. Czasami trzeba pomóc i troszkę potrząsnąć słoiczkiem żeby nakłonić cukier do rozpuszenia się. Ot i wszytko czekamy zimy a wtedy resztki ocalałych zapasów porzeczkowych wyciągamy do herbatki w mroźne wierczory. Jak kiedyś się zbuntowałm i zrobiłam najpierw w wielkim garnku z zmiarem rozlania do słoiczków i zmakniecia na gorąco to smakowo wyszło podobnie, ale z porzeczek włąściwie zrobiła sie miazga no i kolorek był już zupełnie nie taki jak trzeba... Musiałm ratować barwiąć wiśniami... Zgroza
  16. Z drugiego hibiskusa wykwitają pączki lila. Z trzeciego też, czwarty broni niezależności i ujawnienia kolorystyki. Musze poczytać czym się je zasila na słodko czy kwaśno. Nasz prawie najmłodszy Klon odkrył siłę wynikającą z prac ogrodowych. Trudno odmówić prawa do grania na komputerze człowiekowi który z zaciętą miną potrafi skosić 2/3 trawnika w jedno popołudnie. I robi to coraz lepiej, staranniej. Wstrząsająco wyglądały pierwsze próby. Jakieś zygzaki, dziwne sterczące pasma, pogubiona ścięta trawa. Jakby się mścił a nie pracował na dostęp do elektroniki. Kilometry robią mistrza. Dom już się niewiele zmienia. Wprawdzie chodzę, powtarzam mantrę : okiennice. Jakby tu pięknie wyglądały okiennice. Do takiego białego domu przydałyby się …. Wiesz takie zielone… Jestem przekonana że do świadomości całej rodziny przesączyła się stosowna wiadomość. Na poważnie to będziemy mogli o takiej ochronnej ozdobie myśleć w granicach trzech lat. No to myślmy. Nadal w wolnych chwilach wybiegam do ogrodu taszcząc za sobą Klonika. Leży sobie na brzuszku przypięta do wózka i podziwia świat. Malutka wygląda jak żywy przykład sprawdzania się teorii związanej z alergią: każde kolejne dziecko pary alergików ma wyższy współczynnik uczulania się. I mamy właśnie w domu biedroneczkę. Obsypaną plamkami od stóp do głów. Pewnie byśmy nie mieli gdyby babcia nie musiała na anginę ropną zapisać antybiotyku, bo dziewczyny jadły na spółkę jedno jabłko . A starszą pobolewało gardło… Dzięki temu już wiemy jaką pierwszą rodzinę leków trzeba wpisać na listę rzeczy zakazanych gdzie już trochę produktów figuruje.... Minusem jest zwieszenie na czas choroby ćwiczeń. Kiedy po czterech dniach wróciłam do podstawowego majtania nóżkami, rączkami Zosiak próbowała powalić mnie falą dźwiękową - napotkawszy opór uspokoiła się i wzięła udział w proponowanych rozrywkach. I niech mi ktoś powie że taki maluszek nie umie sobie poradzić z rodziną… Drugi przykład to dział żywienie niemowląt. Jedzenie produktów pochodzenia roślinnego idzie bardzo opornie. Najlepiej jak jest to zdobyczne. Kładziemy w pobliżu rączki kawałek jabłka, nektarynki itp. mała z radością chwyta łup i pracowicie obślinia. To samo podane starte na łyżeczce ląduje konsekwentnie na zewnątrz. Jeszcze większą radość daje zanurzenie rączek w czyimś obiedzie i próba przejęcia całego talerza. I tak ziemniaczek uduszony na mamy talerzu, zaserwowany widelcem jest zjadany z entuzjazmem. Ta sama pyra w jej talerzyku wkładana do dzioba łyżeczką jest absolutnie niejadalna. Na moje oko ciepły obiad zjem z całą rodziną za jakiś rok. Wtedy powinna już samodzielnie jeść. Super będzie wszystkie miejsca przy stole zajęte. Właśnie ! trzeba będzie u stolarza zamówić rozsuwany blat do stołu , jak się reszta rodziny zjedzie to minimum na 12 osób miejsc trzeba nam. I tak nam życie płynie między chwastami, ćwiczeniami, a przymierzaniem się do powrotu do pracy. Obok ludzie budują domy, a do nas dociągnięto chodnik. Nikt kto nie mieszka w pasie kurzawy i błota nie ma pojęcia jak to radość dwa metry czystego przejścia ! I jeszcze lampa . Uliczna. Rozpieszcza nas gmina przed wyborami. Klony będą mogły do szkoły pojechać nie nurzając się w błocie po pas - dojdzie też odśnieżanie chodnika przed posesją , ale za taki luksus warto pomachać łopatą. Działka nabiera wartości : woda, prąd, gaz, latarnie, ścieżka rowerowa…
  17. Z drugiego hibiskusa wykwitają pączki lila. Z trzeciego też, czwarty broni niezależności i ujawnienia kolorystyki. Musze poczytać czym się je zasila na słodko czy kwaśno. Nasz prawie najmłodszy Klon odkrył siłę wynikającą z prac ogrodowych. Trudno odmówić prawa do grania na komputerze człowiekowi który z zaciętą miną potrafi skosić 2/3 trawnika w jedno popołudnie. I robi to coraz lepiej, staranniej. Wstrząsająco wyglądały pierwsze próby. Jakieś zygzaki, dziwne sterczące pasma, pogubiona ścięta trawa. Jakby się mścił a nie pracował na dostęp do elektroniki. Kilometry robią mistrza. Dom już się niewiele zmienia. Wprawdzie chodzę, powtarzam mantrę : okiennice. Jakby tu pięknie wyglądały okiennice. Do takiego białego domu przydałyby się …. Wiesz takie zielone… Jestem przekonana że do świadomości całej rodziny przesączyła się stosowna wiadomość. Na poważnie to będziemy mogli o takiej ochronnej ozdobie myśleć w granicach trzech lat. No to myślmy. Nadal w wolnych chwilach wybiegam do ogrodu taszcząc za sobą Klonika. Leży sobie na brzuszku przypięta do wózka i podziwia świat. Malutka wygląda jak żywy przykład sprawdzania się teorii związanej z alergią: każde kolejne dziecko pary alergików ma wyższy współczynnik uczulania się. I mamy właśnie w domu biedroneczkę. Obsypaną plamkami od stóp do głów. Pewnie byśmy nie mieli gdyby babcia nie musiała na anginę ropną zapisać antybiotyku, bo dziewczyny jadły na spółkę jedno jabłko . A starszą pobolewało gardło… Dzięki temu już wiemy jaką pierwszą rodzinę leków trzeba wpisać na listę rzeczy zakazanych gdzie już trochę produktów figuruje.... Minusem jest zwieszenie na czas choroby ćwiczeń. Kiedy po czterech dniach wróciłam do podstawowego majtania nóżkami, rączkami Zosiak próbowała powalić mnie falą dźwiękową - napotkawszy opór uspokoiła się i wzięła udział w proponowanych rozrywkach. I niech mi ktoś powie że taki maluszek nie umie sobie poradzić z rodziną… Drugi przykład to dział żywienie niemowląt. Jedzenie produktów pochodzenia roślinnego idzie bardzo opornie. Najlepiej jak jest to zdobyczne. Kładziemy w pobliżu rączki kawałek jabłka, nektarynki itp. mała z radością chwyta łup i pracowicie obślinia. To samo podane starte na łyżeczce ląduje konsekwentnie na zewnątrz. Jeszcze większą radość daje zanurzenie rączek w czyimś obiedzie i próba przejęcia całego talerza. I tak ziemniaczek uduszony na mamy talerzu, zaserwowany widelcem jest zjadany z entuzjazmem. Ta sama pyra w jej talerzyku wkładana do dzioba łyżeczką jest absolutnie niejadalna. Na moje oko ciepły obiad zjem z całą rodziną za jakiś rok. Wtedy powinna już samodzielnie jeść. Super będzie wszystkie miejsca przy stole zajęte. Właśnie ! trzeba będzie u stolarza zamówić rozsuwany blat do stołu , jak się reszta rodziny zjedzie to minimum na 12 osób miejsc trzeba nam. I tak nam życie płynie między chwastami, ćwiczeniami, a przymierzaniem się do powrotu do pracy. Obok ludzie budują domy, a do nas dociągnięto chodnik. Nikt kto nie mieszka w pasie kurzawy i błota nie ma pojęcia jak to radość dwa metry czystego przejścia ! I jeszcze lampa . Uliczna. Rozpieszcza nas gmina przed wyborami. Klony będą mogły do szkoły pojechać nie nurzając się w błocie po pas - dojdzie też odśnieżanie chodnika przed posesją , ale za taki luksus warto pomachać łopatą. Działka nabiera wartości : woda, prąd, gaz, latarnie, ścieżka rowerowa…
  18. Cóz smugi będą - taka natura DGP- ale przeczytałam podpowiedź więc założę włókninowe filtry i odwlekę to w czasie Mamy połaczenie DGP+podłogówka+grzejniki. Instalatorzy zastosowali mieszadło, pompkę do poprawienia wydolności sytemu, czujnik radiowy wewnętrzny. Użytkowanie wygląda njaczęściej tak: cały dzień DGP, gdyby temperatura spadła poniżej 18,5 st C to system wąłczy grzanie podłogowe i grzejniki. Choć z grzejników chodzą dwa w łązience do suszenia ręczników i drugi pod oknem - wszędzie indziej domownicy pozakręcali . Około 5 nad ranem podłogówka jest załaczana żeby po godzinie pierwszy wstający mogli spokojnie wyprawiać sie do pracy i szkół . Śpiochy koło 8 rano pobudzają kominek do życia a podłogówka się nie wtrąca bo już wyraca impet - w pomieszczeniu jest 21 st C a tak jest ustawiona górna granica grzania. I już.
  19. Dawno temu pytałam... Dziś mogę spokojnie polecić to rozwiązanie. DGP - grawitacyjne w ocieplonym budynku nawet w mrozy rzędu - 25 st C nagrzewało dom do 22-23 st C. Do okresowgo przepalania kiedy jest wilgotno czy chłodniej też świetne. Natomiast podłogówka - cudowny wynalazek. Przy mniejszym zużyciu gazu komfort cieplny bardzo wysoki. Jedynym minusem jest to, ze dzieci idą kolegów i nie mogą zrozumieć czemu nie wolno bawić się na podłodze, a ludzie noszą grube skarpety i górlaskie paputy w domu...
  20. Okna - super - macie Zresztą idziecie jak burza , ale po niższych kosztach. Za światły przykład robice i bardzo dobrze. I warto zaraz z okien taśmy ściagnąć bo jak się draństwo zwulkanizuje to ino płacz i zgrzytanie zębów słychać. Nie mówiąc o kleju... Jest nawet taki napis uprzedzający na taśmach- i mówi prawdę: zdjąć w ciagu 2 tygodni. koniecznie.
  21. Hm to może ja je sfotografuję ?Te kwiatki - znaczy się. Będę mieć dwa dni wolnego to skoczę do ogrodu nie tylko z motyką ale i aparatem- słowo
  22. No dziurki robi- ale u nas to 2000 m do odchwaszczenia jest i jakoś tak po kilku metrach odczuwam niechęć do schylania się... Natomiast najlepiej sprawdza się gardeny taki niebieskie "dłuto" do chwastów no tym to wszystko idzie wyciągnąć z trawnika - ino z twarzą przy ziemi. A na duze to rękawiczki i krzepkie pociągnięcie z podważeniem z boku czasami... Zosinek ładnie dogania swoje rodzeństwo - każde chodziło samodzielnie przed 10 miesiącem życia. Taki gatunek to jest za to gadulali zdaniami późno bo po 2 roku życia. Myślałam że teraz będzie trochę odsapnięcia, ale widocznie gen wiercipięctwa jest tym dominującym.
  23. Dzięki deszczom trawa nabrała niesamowitej zieleni. A my chodzimy tzn. kolega małżonek i niżej podpisana po tych zieleniastych połaciach - wyrywamy chwasty. Najdokuczliwsza jest chwastnica, sąsiadka mówi: kurze proso. Bez względu na nazwę jest to silna roślina która stara się wygryźć naszą trawę. Masa tego rośnie. Powaliła nas na kolana. Spędziliśmy w parterze większość weekendu rwąc ręcznie lub dowcipnym wyrywaczem do chwastów Friskasa . Równolegle przedzieramy się przez zachwaszczone rabatki. Jako matka karmiąca co rusz schodzę z placu boju, ale mąż .. no to robi wrażenie. Z uporem dowozi korę, wyrywa , kosi, wyrównuje, poklepuje i inne takie. Do bardzo blokowego człowieka przyszła potrzeba kontaktu z naturą. I jak tak sobie chwast w chwast pracujemy to rozmawiamy, pomilczymy, podajemy narzędzia :) Zosia ze względu na wilgoć zmieniła miejsce obserwacji przypięta puszorkami leży na brzuszku w wózku , twarzą do hm wejścia i obserwując krytycznie co też robimy. Uparcie ćwiczy ciałko do raczkowania. Staje pięknie na czworakach kołysze się radośnie do przód – tył. Rączki się końcu męczą i Żabcia pada. Kołysze też często kuperkiem stosując przerzut bokiem całego ciężaru ciała na jedną stronę. Gdyby umiała czytać – wiedziałaby, iż te ćwiczenia są obowiązkowe koło 10-11 miesiąca życia , ale ani jej ani mi to nie przeszkadza. Żeby jeszcze chciała robić sama zestawy na rączki. Codziennie masaże wodne i ręczne i z ozonem i choć raz robione ćwiczenie profesora Vojty i klepanie łapek i prostowanie, a ona uparcie ramionka do tyłu - choć motoryka dłoni polepszyła się zdecydowanie . Pani Rehabilitantka pociesza, ze jak zaczniemy więcej ćwiczyć to efekt wreszcie będzie. Na razie za mało, dużo za mało. Przy wejściu od ulicy Żytniej posadziłam wiosną cztery hibiskusy – nie za bardzo orientując się w naturze rośliny. Darowanemu krzakowi nie patrzy się w zęby . Z serca podziękowałam, cmoknęłam w mankiet i zapomniałam.. I tak sobie toto rosło. Wczoraj zakwitło ! Białymi kwiatami z purpurowym środkiem. REWELACJA. Podobno są jeszcze inne kolory, czekam co się wykluje z pozostałej trójki napęczniałej kwiatami. Lubię rośliny które wybrałam, ale ileż radości przynoszą te co wybrały nas .
  24. Dzięki deszczom trawa nabrała niesamowitej zieleni. A my chodzimy tzn. kolega małżonek i niżej podpisana po tych zieleniastych połaciach - wyrywamy chwasty. Najdokuczliwsza jest chwastnica, sąsiadka mówi: kurze proso. Bez względu na nazwę jest to silna roślina która stara się wygryźć naszą trawę. Masa tego rośnie. Powaliła nas na kolana. Spędziliśmy w parterze większość weekendu rwąc ręcznie lub dowcipnym wyrywaczem do chwastów Friskasa . Równolegle przedzieramy się przez zachwaszczone rabatki. Jako matka karmiąca co rusz schodzę z placu boju, ale mąż .. no to robi wrażenie. Z uporem dowozi korę, wyrywa , kosi, wyrównuje, poklepuje i inne takie. Do bardzo blokowego człowieka przyszła potrzeba kontaktu z naturą. I jak tak sobie chwast w chwast pracujemy to rozmawiamy, pomilczymy, podajemy narzędzia Zosia ze względu na wilgoć zmieniła miejsce obserwacji przypięta puszorkami leży na brzuszku w wózku , twarzą do hm wejścia i obserwując krytycznie co też robimy. Uparcie ćwiczy ciałko do raczkowania. Staje pięknie na czworakach kołysze się radośnie do przód – tył. Rączki się końcu męczą i Żabcia pada. Kołysze też często kuperkiem stosując przerzut bokiem całego ciężaru ciała na jedną stronę. Gdyby umiała czytać – wiedziałaby, iż te ćwiczenia są obowiązkowe koło 10-11 miesiąca życia , ale ani jej ani mi to nie przeszkadza. Żeby jeszcze chciała robić sama zestawy na rączki. Codziennie masaże wodne i ręczne i z ozonem i choć raz robione ćwiczenie profesora Vojty i klepanie łapek i prostowanie, a ona uparcie ramionka do tyłu - choć motoryka dłoni polepszyła się zdecydowanie . Pani Rehabilitantka pociesza, ze jak zaczniemy więcej ćwiczyć to efekt wreszcie będzie. Na razie za mało, dużo za mało. Przy wejściu od ulicy Żytniej posadziłam wiosną cztery hibiskusy – nie za bardzo orientując się w naturze rośliny. Darowanemu krzakowi nie patrzy się w zęby . Z serca podziękowałam, cmoknęłam w mankiet i zapomniałam.. I tak sobie toto rosło. Wczoraj zakwitło ! Białymi kwiatami z purpurowym środkiem. REWELACJA. Podobno są jeszcze inne kolory, czekam co się wykluje z pozostałej trójki napęczniałej kwiatami. Lubię rośliny które wybrałam, ale ileż radości przynoszą te co wybrały nas .
×
×
  • Dodaj nową pozycję...