Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

aleksandrzak

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    102
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez aleksandrzak

  1. oj tam... trochę mnie nie było. cóż to jest w porównaniu z wiecznością prawda? a co na froncie? oprócz kilkunastu załamań nerwowych - zarówno po stronie męża-węża jak i mojej, mężowskich wyrzutów pt. "bo ty się nie angażujesz" i moich płaczliwych "bo ja mówiłam, że tak będzieee..." - jesteśmy na finiszu. oznacza to, że: WYKAńCZAMY I JESTEśMY WYKOńCZENI czyli: właśnie przywiozłam ostatnie worki/kartony/pudła/paczki i zamierzamy rozpocząć nowe, wiejskie życie. z tym, że chwilowo w warunkach polowych. a oto spis (nie, nie cudzołożnic, ale tego, co zostało zrobione i co zostało do zrobienia): - przed domem: błoto, kamienie i szkło, plus skrawki blachy i odłamki cegieł. to znaczy, że ogród jeszcze nie istnieje. płot jeszcze też nie. ale wszystko przed nami. - zapraszam do środka: -- łazienka: prawie gotowa. jeszcze trzeba powiesić szafkę, zrobić kafelkową półkę pod lustrem i... kupić i wkleić lustro. -- korytarz: kupić i powiesić wieszaki, zamontować schody na strych. -- strych: w proszku. tymczasem męzowego pokoju nie będzie, bo w kieszeni dziura. poddasze jest ocieplone, czeka na wyłożenie kartongipsem, a dalej na założenie drzwi, montaż półek itp. oraz przygotowanie miniWC. (ceramika karnie czeka na montaż). -- kuchnia: kładą się płytki (w trakcie znaczy), meble na wymiar zamówione (jeszcze 2-3 tygodnie oczekiwania), ściany wymalowane, kuchenka i lodówka czekają na inicjację. -- pokój dzieci: ściany do poprawki (malowanie - i zrobię to ja, jarząbek - temi rękami), panele leżą w kąciku i "łapią klimat pomieszczenia", a lada dzień powinniśmy wziąć się na odwagę i z mężem-wężem własnoręcznie je położyć. poza tym w dziecięcym pokoju chwilowo przechowujemy całe góry narzędzi, materiałów itp. graciarnia czyli. -- pokój mój: dziś w nocy skończyłam malować ściany, rano poprawiłam sufit, bladym świtem miły kierowca przywiózł kupione na raty meble - może uda mi się jeszcze dziś namówić męża-węża na ich skręcenie? wtedy mogłabym klamoty z worków i pudeł częściowo umieścić w szafach... to będzie luźniej. generalnie - widać już światełko w tunelu. oby to jednak nie był pociąg...
  2. oj tam... trochę mnie nie było. cóż to jest w porównaniu z wiecznością prawda? a co na froncie? oprócz kilkunastu załamań nerwowych - zarówno po stronie męża-węża jak i mojej, mężowskich wyrzutów pt. "bo ty się nie angażujesz" i moich płaczliwych "bo ja mówiłam, że tak będzieee..." - jesteśmy na finiszu. oznacza to, że: WYKAńCZAMY I JESTEśMY WYKOńCZENI czyli: właśnie przywiozłam ostatnie worki/kartony/pudła/paczki i zamierzamy rozpocząć nowe, wiejskie życie. z tym, że chwilowo w warunkach polowych. a oto spis (nie, nie cudzołożnic, ale tego, co zostało zrobione i co zostało do zrobienia): - przed domem: błoto, kamienie i szkło, plus skrawki blachy i odłamki cegieł. to znaczy, że ogród jeszcze nie istnieje. płot jeszcze też nie. ale wszystko przed nami. - zapraszam do środka: -- łazienka: prawie gotowa. jeszcze trzeba powiesić szafkę, zrobić kafelkową półkę pod lustrem i... kupić i wkleić lustro. -- korytarz: kupić i powiesić wieszaki, zamontować schody na strych. -- strych: w proszku. tymczasem męzowego pokoju nie będzie, bo w kieszeni dziura. poddasze jest ocieplone, czeka na wyłożenie kartongipsem, a dalej na założenie drzwi, montaż półek itp. oraz przygotowanie miniWC. (ceramika karnie czeka na montaż). -- kuchnia: kładą się płytki (w trakcie znaczy), meble na wymiar zamówione (jeszcze 2-3 tygodnie oczekiwania), ściany wymalowane, kuchenka i lodówka czekają na inicjację. -- pokój dzieci: ściany do poprawki (malowanie - i zrobię to ja, jarząbek - temi rękami), panele leżą w kąciku i "łapią klimat pomieszczenia", a lada dzień powinniśmy wziąć się na odwagę i z mężem-wężem własnoręcznie je położyć. poza tym w dziecięcym pokoju chwilowo przechowujemy całe góry narzędzi, materiałów itp. graciarnia czyli. -- pokój mój: dziś w nocy skończyłam malować ściany, rano poprawiłam sufit, bladym świtem miły kierowca przywiózł kupione na raty meble - może uda mi się jeszcze dziś namówić męża-węża na ich skręcenie? wtedy mogłabym klamoty z worków i pudeł częściowo umieścić w szafach... to będzie luźniej. generalnie - widać już światełko w tunelu. oby to jednak nie był pociąg...
  3. Okno też jest. ściana z luksferami graniczy z działką sąsiadów. Niby nie mieli nic przeciwko oknu, ale... warto dmuchać na zimne, prawda?
  4. dawno, oj dawno mnie tu nie było - ale to oczywiście nie oznacza, że budowa niczym te przysłowiowe gruszki w popiele odeszła w zimowy niebyt. ależ gdzie tam - praca wre i buczy. ...i choć z każdym dniem jest więcej i więcej zrobione, to jednak wykończenia (się) bliżej jest mąż-wąż, niż rzeczona chatynka. co już jest? PRAWIE jest oczyszczalnia, dziś zgodnie z deklaracjami ostatnie prace. http://img227.imageshack.us/img227/5398/dscf0141kx5.jpg" rel="external nofollow">http://img227.imageshack.us/img227/5398/dscf0141kx5.jpg działka jest wreszcie równa jak stół - a to dzięki wielkiej koparce, która rozsmarowała górki i wypiętrzenia niczym miękkie masło na śniadaniowej bułce są długo wyczekiwane luksfery w dziecięcym pokoju http://img144.imageshack.us/img144/1646/dscf0135iw2.jpg" rel="external nofollow">http://img144.imageshack.us/img144/1646/dscf0135iw2.jpg i kartongipsy na większości ścian co będzie? niebawem rozpoczną się prace przy kładzeniu płytek w łazience, od jutra pełną parą pójdzie ocieplanie poddasza. no, ale żeby nie było zbyt sielankowo - są i schody. tzn. schodów na strych nie ma (i to też "schody"), "Schody" dotyczą pieca. tak, tak - tego nowego, ładnego pieca za ciężkie pieniądze. Tego, który miał nam zapewnić komfort dorzucania do paleniska raz na tydzień... silnik nie ruszył. pan sprzedawca obruszył się, że mąż-wąż zawraca mu głowę TAKIM DROBIAZGIEM i zawyrokował, że... PANIE, TAK ZA TRZY TYGODNIE NAJWCZEśNIEJ ZAJRZYMY. tłumaczenia, że zima, że wizja zamarzniętej instalacji i kaloryferów, które nie zniosą tego psychicznie oraz robotników, którzy nie zniosą fizycznie - okazała isę mało przekonująca. mąż-wąż potruchtał wiec na wyprawę po mieście, zrobił rekonesans i na plecach przytargał 15-kilowy, dodatkowy ruszt do pieca, który pozwala palić. ...ale jednoczesnie zmusza do machania łopatą co 2 godziny. ech.
  5. dawno, oj dawno mnie tu nie było - ale to oczywiście nie oznacza, że budowa niczym te przysłowiowe gruszki w popiele odeszła w zimowy niebyt. ależ gdzie tam - praca wre i buczy. ...i choć z każdym dniem jest więcej i więcej zrobione, to jednak wykończenia (się) bliżej jest mąż-wąż, niż rzeczona chatynka. co już jest? PRAWIE jest oczyszczalnia, dziś zgodnie z deklaracjami ostatnie prace. http://img227.imageshack.us/img227/5398/dscf0141kx5.jpg działka jest wreszcie równa jak stół - a to dzięki wielkiej koparce, która rozsmarowała górki i wypiętrzenia niczym miękkie masło na śniadaniowej bułce są długo wyczekiwane luksfery w dziecięcym pokoju http://img144.imageshack.us/img144/1646/dscf0135iw2.jpg i kartongipsy na większości ścian co będzie? niebawem rozpoczną się prace przy kładzeniu płytek w łazience, od jutra pełną parą pójdzie ocieplanie poddasza. no, ale żeby nie było zbyt sielankowo - są i schody. tzn. schodów na strych nie ma (i to też "schody"), "Schody" dotyczą pieca. tak, tak - tego nowego, ładnego pieca za ciężkie pieniądze. Tego, który miał nam zapewnić komfort dorzucania do paleniska raz na tydzień... silnik nie ruszył. pan sprzedawca obruszył się, że mąż-wąż zawraca mu głowę TAKIM DROBIAZGIEM i zawyrokował, że... PANIE, TAK ZA TRZY TYGODNIE NAJWCZEśNIEJ ZAJRZYMY. tłumaczenia, że zima, że wizja zamarzniętej instalacji i kaloryferów, które nie zniosą tego psychicznie oraz robotników, którzy nie zniosą fizycznie - okazała isę mało przekonująca. mąż-wąż potruchtał wiec na wyprawę po mieście, zrobił rekonesans i na plecach przytargał 15-kilowy, dodatkowy ruszt do pieca, który pozwala palić. ...ale jednoczesnie zmusza do machania łopatą co 2 godziny. ech.
  6. ...czy wspominałam, że pożycie małżeńskie nam się rozkłada? i nie chodzi o różnice zdań w doborze płytek/kolorów farb/trasy przebiegu kabli - separacja przymusowa, ze względu na czasową niemożność zamieszkania podzieliliśmy się dziećmi i rodzicami i tak przemieszkujemy do czasu szczęśliwego (oby) zakończenia prac budowlanych i wykończeniowych. o terminach boję sie wspominać - bo jakoś z każdym kolejnym tygodniem deklaracje czasowe coraz ciężej przechodzą mi przez gardło. na pytania: "to kiedy sie wprowadzacie?" lub "no i kiedy parapetówka?", niezmiennie odpowiadam enigmatycznymi onomatopejami typu: "oooooj...", "ajjj", "psssst..." lub "wrrrr...". pytajacy zwykle zostaje zbity z pantałyku, a ja umykam - jeśli nie faktycznie, to zręczną zmianą tematu.
  7. no i po przeprowadzce, ależ nie - jeszcze nie mieszkamy "na swoim", i pewnie jeszcze przez szereg tygodni mieszkać tam nie zdołamy. tymczasem mieszkają już w domu meble. hurtem i pokotem wstawione do dziecięcego pokoju. reszta dobytku zalega na strychu i w piwnicy u mężowej mamy. a meble zamieszkały w miejscu docelowym przymusowo, ponieważ garaż udostępniony przez miłą sąsiadkę okazał się mieć solidne tylko drzwi. reszta, dziurawy dach i zupełnie przegniła drewniana podłoga (skutek dziurawego dachu). z żalem więc odjechaliśmy sprzed obszernego garażu, ale doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie od razu puścić meble z dymem, niz hodować w nich pleśń, grzyb i pająki. i tak oto meble upchnięte zostały - ku rozpaczy fachowców i grzebków działających na placu budowy - do dzieciowej komnaty. ...a mój pokój niemal gotowy. kartongipsy, gładzie - ach, ach. i od wczoraj maż-wąż bombarduje mnie smsami z pytaniem o kolor i rodzaj farby, jaką ma owe gładkie ściany pokryć. ...a jak mam wytłumaczyć przez telefon, że stawiam na jasnoszarą tikkurilę z mieszalnika, no jak? czy zadanie ułatwi wskazówka, że to kolor, który właśnie dodał urody pokojowi naszej znajomej? nie sądzę, by mężczyzna - bo panowie z zasady rozróżniają kolory: zielony, czerwony, żółty, niebieski, brązowy i czarny plus ewentualnie - różowy - wnikał w niuanse półcieni i półtonów
  8. pan_zbyszek odszedł. i wcale nie jest to związane z 1 listopada. przegiął po raz kolejny - poczynił oryginalne rozliczenia finansowe, wprowadził też interesującym plan pracy, który opera sie na filozofii: "im wolniej będziemy robić, tym dłużej będziemy mieć robotę". mąż-wąż pognał więc naszego do niedawna nieocenionego "pomagiera" na cztery wiatry. pan_zbyszek - wcale nie skruszony, ale rozżalony niesprawiedliwością, która go spotkała, przybył negocjować. ja bym pewnie zmiękła, ale mąż-wąż nieugięty. budowlane opóźnienia sprawiły, że końca mordęgi póki co nie widać i zostaliśmy skazani na przymusową separację małżeńską: mąż-wąż z synem u swojej mamy, mając oko na budowę, ja z młodszą latoroślą u swoich rodziców - bliżej pracy i dalej od budowlanych decyzji i zawirowań. mieszkanie już prawie oddane prawowitej właścicielce - jeszcze tylko ciężka artyleria - czyli meble do wywiezienia w sobotę. bo wtedy będziemy mieli pożyczonego busa od życzliwych znajomych. ps. a pies stróżująco-niepokojący rośnie w siłę. pięknieje nasza luna, łapy ma dłuższe, mordkę psotnika i zwinna jest jak piskorz. ale nie mogę za dużo o czworonogu - bo pies to temat dla męża-węża drażliwy. on woli o cegłach i kartongipsach. w pełni zrozumiałe - ale jakże mało wdzięczne
  9. dziś mąż-wąż ustalał jak/kiedy kładzione będą płytki w łazience. no. robimy niemodnie i nietrnedy - płytki będą od podłogi do sufitu. to z lenistwa - łatwiej będzie utrzymać szare płytki w czystości niż... poszarzałe ściany. a będzie tak: http://fotoforum.gazeta.pl/photo/2/wg/wg/qczr/v4r0nnr7d1w1zy80jB.jpg" rel="external nofollow">http://fotoforum.gazeta.pl/photo/2/wg/wg/qczr/v4r0nnr7d1w1zy80jB.jpg ...chociaż pralka może przeprowadzi sie do kotłowni i w jej miejsce stanie szafka? się okaże. no dobra. ...a kuchnia/jadalnia/pokój dzienny ma mieć ściany zielone czy pomarańczowe? podłoga to gresowe "deski", meble - jeszcze nie wybrane, więc tutaj spora dowolność (będą na pewno proste, bez ozdóbek i udziwnień, robione na miarę). no, to jak? ściany zielone? pomarańczowe? ...inne? u mnie pewnie znów wygra niebieski, chyba że...?
  10. dziś mąż-wąż ustalał jak/kiedy kładzione będą płytki w łazience. no. robimy niemodnie i nietrnedy - płytki będą od podłogi do sufitu. to z lenistwa - łatwiej będzie utrzymać szare płytki w czystości niż... poszarzałe ściany. a będzie tak: http://fotoforum.gazeta.pl/photo/2/wg/wg/qczr/v4r0nnr7d1w1zy80jB.jpg ...chociaż pralka może przeprowadzi sie do kotłowni i w jej miejsce stanie szafka? się okaże. no dobra. ...a kuchnia/jadalnia/pokój dzienny ma mieć ściany zielone czy pomarańczowe? podłoga to gresowe "deski", meble - jeszcze nie wybrane, więc tutaj spora dowolność (będą na pewno proste, bez ozdóbek i udziwnień, robione na miarę). no, to jak? ściany zielone? pomarańczowe? ...inne? u mnie pewnie znów wygra niebieski, chyba że...?
  11. a oto pies stróżujący: luna lunkowa mama to bokserka, ojciec NN http://img138.imageshack.us/img138/9616/lunkaqp2.jpg co z niej wyrośnie - tego nie wie nikt. ...na pewno spore cielę
  12. a oto pies stróżujący: luna lunkowa mama to bokserka, ojciec NN http://img138.imageshack.us/img138/9616/lunkaqp2.jpg co z niej wyrośnie - tego nie wie nikt. ...na pewno spore cielę
  13. doszłam do etapu, kiedy to przestaję się denerwować. i to niezupełnie dlatego, że nie ma czym, a raczej ze względu na to, że... ILE MOŻNA? ech. no, niby ciągle do przodu, ale jakoś wolno. za wolno. zdecydowanie. i ciągle wychodzą jakieś niedoróbki. z ważnych i niewiele pozytywnych wieści - mamy wstawione 3 największe okna - w pokoju dzieciaków, kuchnio-jadalni i moim królestwie. łatwo nie było, bo przecież trzeba było poszerzyć okienne otwory - a to wiązało się z wmurowaniem nowych belek nad oknami. taki zabieg zawsze niesie ze sobą ryzyko zawalenia stropu - ale poszło gładko. nasi czarodzieje zaasekurowali się nawet tak, że podstemplowali strop w okolicach okien. i nic nie miało prawa siąść, pęknąć itp. a okna? okna ładne, ale nie drewniane. bo na wymarzone przez męża-wężą trzeba by czekać prawie do wiosny. a tyle czasu nijak nie mamy. http://img156.imageshack.us/img156/5642/oknavv9.jpg" rel="external nofollow">http://img156.imageshack.us/img156/5642/oknavv9.jpg
  14. doszłam do etapu, kiedy to przestaję się denerwować. i to niezupełnie dlatego, że nie ma czym, a raczej ze względu na to, że... ILE MOŻNA? ech. no, niby ciągle do przodu, ale jakoś wolno. za wolno. zdecydowanie. i ciągle wychodzą jakieś niedoróbki. z ważnych i niewiele pozytywnych wieści - mamy wstawione 3 największe okna - w pokoju dzieciaków, kuchnio-jadalni i moim królestwie. łatwo nie było, bo przecież trzeba było poszerzyć okienne otwory - a to wiązało się z wmurowaniem nowych belek nad oknami. taki zabieg zawsze niesie ze sobą ryzyko zawalenia stropu - ale poszło gładko. nasi czarodzieje zaasekurowali się nawet tak, że podstemplowali strop w okolicach okien. i nic nie miało prawa siąść, pęknąć itp. a okna? okna ładne, ale nie drewniane. bo na wymarzone przez męża-wężą trzeba by czekać prawie do wiosny. a tyle czasu nijak nie mamy. http://img156.imageshack.us/img156/5642/oknavv9.jpg
  15. jest gorzej, niż przypuszczaliśmy. pan_zbyszek zepsuł się calkiem solidnie. a to znaczy, że inni nie chcą z nim pracować. i tutaj zaczyna się problem. ponadto zaczął też tankować wodę ognistą. i to już przestaje być śmieszne. mąż-wąż ma trudne zadanie - będzie musiał dziś postawić sprawę dalszej współpracy na ostrzu noża. a miało być tak pięknie
  16. jest gorzej, niż przypuszczaliśmy. pan_zbyszek zepsuł się calkiem solidnie. a to znaczy, że inni nie chcą z nim pracować. i tutaj zaczyna się problem. ponadto zaczął też tankować wodę ognistą. i to już przestaje być śmieszne. mąż-wąż ma trudne zadanie - będzie musiał dziś postawić sprawę dalszej współpracy na ostrzu noża. a miało być tak pięknie
  17. ...a poza tym wywozimy już klamoty z dotychczasowego lokum. w minioną sobotę i dziś, pożyczonym od życzliwych znajomych busem, z niezastąpionym kolegą w roli szofera i nosiciela tobołów w jednym (nosicielstwo uprawialiśmy również mąż i ja - a wcześniej pakowactwo, oczywiście) woziliśmy kartony pełne książek, papierów, zabawki, a nawet część kuchennej zastawy. oj, ależ człowiek obrasta w przedmioty. tymczasem dobytek składujemy w piwnicy i na strychu u mężowej mamy. szczerze mówiąc, bez większości tych klamotów moglibyśmy z powodzeniem żyć i braku tychże bysmy nie odczuwali. ale wyrzucić szkoda. mimo wstepnej selekcji i tak jest tego mnóstwo. za tydzień pewnie znów będziemy się szeroko uśmiechać o busową pożyczkę - tym razem pojadę meble i reszta "skarbów". z przerażeniem myslę o chwili, gdy będzie trzeba to wszystko poukładać już w naszym domu. gdzie my to upchniemy??? ...tym bardziej, że tymczasem będziemy bardzo ubodzy w meble. no cóż - zorganizujemy sobie "pudełkowo", czyli szafy i szafeczki zaimprowizowane z kartonów. ot co. (ten spokój jest pozorny - już mnie trzepie na samą myśl o tym...)
  18. ...a poza tym wywozimy już klamoty z dotychczasowego lokum. w minioną sobotę i dziś, pożyczonym od życzliwych znajomych busem, z niezastąpionym kolegą w roli szofera i nosiciela tobołów w jednym (nosicielstwo uprawialiśmy również mąż i ja - a wcześniej pakowactwo, oczywiście) woziliśmy kartony pełne książek, papierów, zabawki, a nawet część kuchennej zastawy. oj, ależ człowiek obrasta w przedmioty. tymczasem dobytek składujemy w piwnicy i na strychu u mężowej mamy. szczerze mówiąc, bez większości tych klamotów moglibyśmy z powodzeniem żyć i braku tychże bysmy nie odczuwali. ale wyrzucić szkoda. mimo wstepnej selekcji i tak jest tego mnóstwo. za tydzień pewnie znów będziemy się szeroko uśmiechać o busową pożyczkę - tym razem pojadę meble i reszta "skarbów". z przerażeniem myslę o chwili, gdy będzie trzeba to wszystko poukładać już w naszym domu. gdzie my to upchniemy??? ...tym bardziej, że tymczasem będziemy bardzo ubodzy w meble. no cóż - zorganizujemy sobie "pudełkowo", czyli szafy i szafeczki zaimprowizowane z kartonów. ot co. (ten spokój jest pozorny - już mnie trzepie na samą myśl o tym...)
  19. nie wiem, czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie, że bywam na naszej budowie najwyżej raz w tygodniu, i ostatnio w dodatku zaledwie na chwilę. dziś byłam. na chwilę. i dziękuję - chętnie postoję. rozumiem już dziwną nerwowość mojego męża. i nie zazdroszczę. bo tak: co prawda robota wre, sufity przykrywają coraz szczelniej kartongipsy, dach dziś zyskał ostatnie szlify... ale: pan_zbyszek nam się nieco zepsuł. tzn. pracuje dobrze, ale... zadomowił się mocno i jakoś tak zaczyna organizować nam budowę po swojemu. upiera się przy swoich pomysłach, uwagi puszcza mimo uszu, a ponadto stara sie zniechęcic do pracy elektryków... bo on to zrobi lepiej. no matko. ma wstawić luksfery - to on się bierze za sufit. i do tego przekonuje, że sam pociągnie kable - bo tak trzeba. a potem się okazuje, że kable biegną jak chcą, a nie jak planowaliśmy. mąż-wąż w celach terapeutycznych wyemigrował więc z budowy na budowlane zakupy. koi nerwy studiując ceny grzejników, dmuchaw, łazienkowych baterii...
  20. nie wiem, czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie, że bywam na naszej budowie najwyżej raz w tygodniu, i ostatnio w dodatku zaledwie na chwilę. dziś byłam. na chwilę. i dziękuję - chętnie postoję. rozumiem już dziwną nerwowość mojego męża. i nie zazdroszczę. bo tak: co prawda robota wre, sufity przykrywają coraz szczelniej kartongipsy, dach dziś zyskał ostatnie szlify... ale: pan_zbyszek nam się nieco zepsuł. tzn. pracuje dobrze, ale... zadomowił się mocno i jakoś tak zaczyna organizować nam budowę po swojemu. upiera się przy swoich pomysłach, uwagi puszcza mimo uszu, a ponadto stara sie zniechęcic do pracy elektryków... bo on to zrobi lepiej. no matko. ma wstawić luksfery - to on się bierze za sufit. i do tego przekonuje, że sam pociągnie kable - bo tak trzeba. a potem się okazuje, że kable biegną jak chcą, a nie jak planowaliśmy. mąż-wąż w celach terapeutycznych wyemigrował więc z budowy na budowlane zakupy. koi nerwy studiując ceny grzejników, dmuchaw, łazienkowych baterii...
  21. no, to się zaczęło. jeden z pomagierów typu "wynieś-przynieś-pozamiataj", po drobnej wypłacie zasilił budżet miejscowego monopolowego. Jako, że śmierdział groszem, to i przyjaciół sporą grupkę sobie znalazł... i gdy tak sączyli wino o smaku pysznym i przepysznym, pomagier postanowił zaimponować kumplom od gwinta jeszcze bardziej, snując opowieści o tym, co w naszej chatce już zrobione i co na zrobienie czeka. Nie omieszkał przy tym oczywisćie wspomnieć co i gdzie jest składowane... oj, dobrze, że te rewelacje szybko - bo tego amego dnia doszły do uszu mojej teściowej. pan_zbyszek, kierując się nadzwyczajną czujnością postanowił więc nocować na budowie. sklecił sobie prowizoryczne legowisko na płytach styropianu i... dobrze zrobił. około trzeciej nad ranem przybyła bowiem wycieczka amatorów cudzej własności. spłoszył ich snop światła. na szczęście. ...i tak oto pan_zbyszek przymusowo od kilku dni mieszka w naszej skorupie. ma prowizoryczny piecyk i starą wyliniałą wersalkę. a ja - wyrzuty sumienia. ech.
  22. no, to się zaczęło. jeden z pomagierów typu "wynieś-przynieś-pozamiataj", po drobnej wypłacie zasilił budżet miejscowego monopolowego. Jako, że śmierdział groszem, to i przyjaciół sporą grupkę sobie znalazł... i gdy tak sączyli wino o smaku pysznym i przepysznym, pomagier postanowił zaimponować kumplom od gwinta jeszcze bardziej, snując opowieści o tym, co w naszej chatce już zrobione i co na zrobienie czeka. Nie omieszkał przy tym oczywisćie wspomnieć co i gdzie jest składowane... oj, dobrze, że te rewelacje szybko - bo tego amego dnia doszły do uszu mojej teściowej. pan_zbyszek, kierując się nadzwyczajną czujnością postanowił więc nocować na budowie. sklecił sobie prowizoryczne legowisko na płytach styropianu i... dobrze zrobił. około trzeciej nad ranem przybyła bowiem wycieczka amatorów cudzej własności. spłoszył ich snop światła. na szczęście. ...i tak oto pan_zbyszek przymusowo od kilku dni mieszka w naszej skorupie. ma prowizoryczny piecyk i starą wyliniałą wersalkę. a ja - wyrzuty sumienia. ech.
  23. hehehe mają po powrocie z przedszkola. ...tylko, że niskopienni są i raczej do wysokości lamperii pracują
  24. u nas temat elektryczny też aktualny - w sobotę rano mąż ma konsultacje z fachowcem. chce położyć kable sam, wg instrukcji - a elektryk potem poskręca i dokona odbioru ciekawa jestem jak to w praniu wyjdzie ))
  25. jeszcze tylko rynny z jednej zstrony i gąsiory - i dach będzie jak Bozia przykazała
×
×
  • Dodaj nową pozycję...