Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

aleksandrzak

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    102
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez aleksandrzak

  1. byli dekarze, aby obejrzeć dach, który porzucił pan_edzio. spojrzeli, westchnęli i rzekli, że blachodachówkę kładzie się w jeden dzień (nie 3 tygodnie jak legendarny pan_edzio), ale... oni proponują, że zdejmą nasz dach w ciągu pół dnia i drugie pół zajmie im położenia od nowa. http://img218.imageshack.us/img218/8977/dachyf7.jpg" rel="external nofollow">http://img218.imageshack.us/img218/8977/dachyf7.jpg bez komentarza.
  2. byli dekarze, aby obejrzeć dach, który porzucił pan_edzio. spojrzeli, westchnęli i rzekli, że blachodachówkę kładzie się w jeden dzień (nie 3 tygodnie jak legendarny pan_edzio), ale... oni proponują, że zdejmą nasz dach w ciągu pół dnia i drugie pół zajmie im położenia od nowa. http://img218.imageshack.us/img218/8977/dachyf7.jpg bez komentarza.
  3. no, tfu, tfu - oby nie zapeszyć. czyżbyśmy trafili na wyjątki od reguł rządzących fachowcami? nooo.... wiele na to wskazuje. sobotnie przemyślenia przyogniskowe zaowocowały pomysłem na pana_zbyszka. pan_zbyszek stawił się w niedzielny poranek, punktualnie o 8. w białej koszuli, kowbojskich butach i z wąsem a'la wałęsa. z zapałem. a z czasem, w trakcie rozmów i "zwiedzania obiektu", okazało się też, że z praktyczną wiedzą. pan_zbyszek nieśmiało rzucił skromną stawkę, którą dla przyzwoitości lekko poddtuczyliśmy. umówiliśmy się na wtorek. znaczy mąż-wąż się umówił z panem_zbyszkiem. tymczasem tenże pan_zbyszek jeszcze w niedzielne popołudnie, w domowym zaciszu dokonał przemysleń i analiz, po czym zadzwonił i przedstawił spójny scenariusz działań. wbrew wcześniejszym umowom, nie we wtorek, ale już dziś (poniedziałek) zawitał na placu boju, wykonał wymagane podkopy, ułożył rury kanalizacyjne (po brakujące elementy pokicał do pobliskiego sklepu - oczywiście z naszym błogosławieństwem) i odmeldował, iż jutro można zalewać posadzki. osłupieliśmy - fachowiec tak sam z siebie? bez poganiania, podpytywania i wymówek??? aaaach. całkiem nieźle zapowiada się też ekipa kartongipsowa. ale to na razie wrażenia telefoniczne. się okaże. ...a mąż-wąż od jutra ma 2 tygodnie urlopu, które spędzi przy betoniarce i kablach, cegłach i deskach. ...ja urlopu nie mogę wziąć (dziękujemy sejmowi, co się wziął i rozwiązał i tym samym przesunął moje wakacje na przełom października i listopada - ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: będę się urlopować aktywnie w czasie wielkiej przeprowadzki. a co).
  4. no, tfu, tfu - oby nie zapeszyć. czyżbyśmy trafili na wyjątki od reguł rządzących fachowcami? nooo.... wiele na to wskazuje. sobotnie przemyślenia przyogniskowe zaowocowały pomysłem na pana_zbyszka. pan_zbyszek stawił się w niedzielny poranek, punktualnie o 8. w białej koszuli, kowbojskich butach i z wąsem a'la wałęsa. z zapałem. a z czasem, w trakcie rozmów i "zwiedzania obiektu", okazało się też, że z praktyczną wiedzą. pan_zbyszek nieśmiało rzucił skromną stawkę, którą dla przyzwoitości lekko poddtuczyliśmy. umówiliśmy się na wtorek. znaczy mąż-wąż się umówił z panem_zbyszkiem. tymczasem tenże pan_zbyszek jeszcze w niedzielne popołudnie, w domowym zaciszu dokonał przemysleń i analiz, po czym zadzwonił i przedstawił spójny scenariusz działań. wbrew wcześniejszym umowom, nie we wtorek, ale już dziś (poniedziałek) zawitał na placu boju, wykonał wymagane podkopy, ułożył rury kanalizacyjne (po brakujące elementy pokicał do pobliskiego sklepu - oczywiście z naszym błogosławieństwem) i odmeldował, iż jutro można zalewać posadzki. osłupieliśmy - fachowiec tak sam z siebie? bez poganiania, podpytywania i wymówek??? aaaach. całkiem nieźle zapowiada się też ekipa kartongipsowa. ale to na razie wrażenia telefoniczne. się okaże. ...a mąż-wąż od jutra ma 2 tygodnie urlopu, które spędzi przy betoniarce i kablach, cegłach i deskach. ...ja urlopu nie mogę wziąć (dziękujemy sejmowi, co się wziął i rozwiązał i tym samym przesunął moje wakacje na przełom października i listopada - ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: będę się urlopować aktywnie w czasie wielkiej przeprowadzki. a co).
  5. hehehe, oj fajni ci dekarze u nas tymczasem zalega kilka puszek i parę samotnych butelek po piwie w kątach poszczególnych pokoi. no, bo goroąco było, prawda?
  6. styropian, wełna mineralna, siatka zbrojeniowa, cegły, piasek, cement... dumni i bladzi, po dokonaniu zakupów dojechaliśmy pod nasz przyszły_dom. i wtedy... okazało się, że skoro mamy wylewać posadzki, to: - potrzebna betoniarka - warto poprowadzić rurę kanalizacyjną, aby z tydzień nie kuć świeżo wylanej posadzki... dobra. mąż-wąż wykazał się czujnością rewolucyjną, przypomniał sobie o dawnym koledze, który betoniarkę posiada i... wielka, stara betoniara wjechała dumnie na przyczepie czerwonego traktora. jako, że mamy siłę (bo w nas drzemie siła), mąż-wąż ochoczo zabrał się za podłączanie bębna. ale... wtyczka nie ta. teraz technika poszła do przodu i wtyki mają 5 bolców. a ten ma tylko 4. ... szybka akcja organizacyjna: autobus, umówiony kolega-kierowca, azymut - market budowlany. jak się okazało, wtyczki są dwie: mniejsza i większa. jaka potrzebna? nie wiadomo - bierzemy obie. któraś MUSI pasować. do tego 10 metrów rur pcv, kolanka, kilka stalowych prętów i błyskawiczny come back do domu. a tam co? NIC. pan_grześ za pół godziny ma autobus, betoniarka wymaga reanimacji kablowo-wtyczkowej, a na dworze się zmierzcha. posadzki nadal więc tylko w sferze planów - ale za to... pierwsze ognisko na własnej działce i pieczone ziemniaki. a wszystko za sprawą zalegającego na podwórku siana i ściętych gałęzi. pyyyysznie było
  7. styropian, wełna mineralna, siatka zbrojeniowa, cegły, piasek, cement... dumni i bladzi, po dokonaniu zakupów dojechaliśmy pod nasz przyszły_dom. i wtedy... okazało się, że skoro mamy wylewać posadzki, to: - potrzebna betoniarka - warto poprowadzić rurę kanalizacyjną, aby z tydzień nie kuć świeżo wylanej posadzki... dobra. mąż-wąż wykazał się czujnością rewolucyjną, przypomniał sobie o dawnym koledze, który betoniarkę posiada i... wielka, stara betoniara wjechała dumnie na przyczepie czerwonego traktora. jako, że mamy siłę (bo w nas drzemie siła), mąż-wąż ochoczo zabrał się za podłączanie bębna. ale... wtyczka nie ta. teraz technika poszła do przodu i wtyki mają 5 bolców. a ten ma tylko 4. ... szybka akcja organizacyjna: autobus, umówiony kolega-kierowca, azymut - market budowlany. jak się okazało, wtyczki są dwie: mniejsza i większa. jaka potrzebna? nie wiadomo - bierzemy obie. któraś MUSI pasować. do tego 10 metrów rur pcv, kolanka, kilka stalowych prętów i błyskawiczny come back do domu. a tam co? NIC. pan_grześ za pół godziny ma autobus, betoniarka wymaga reanimacji kablowo-wtyczkowej, a na dworze się zmierzcha. posadzki nadal więc tylko w sferze planów - ale za to... pierwsze ognisko na własnej działce i pieczone ziemniaki. a wszystko za sprawą zalegającego na podwórku siana i ściętych gałęzi. pyyyysznie było
  8. pan_edzio - wersja podstawowa uciekł. wziął i się zwinął, tłumacząc przeprowadzką. nie wziął reszty kasy, ale i tak mu się nie należała - bo zakres deklarowanych prac, z generalnego remontu skurczył mu się niesamowicie. położył blachodachówkę. i to nie do końca. nie tęsknię. co więcej - odetchnęliśmy z ulgą. uff... na placu boju został pan_grześ. dobrze mu z oczu patrzy i liczę, że skoro kolega-dezaktywator zniknął, to pan_grześ poczuje przypływ MOCY. zasililiśmy solidnie konta operatorów sieci komórkowych, wykonując dziesiątki połączeń, poszukując godnych następców legendarnego edzia. teoretycznie się udało - mamy ugadany duet kartongipsowo-gładziowy oraz pogotowie_ratunkowo-dachowe (poprawki, finalizacja, okno dachowe). tym samym dokonujemy przesunięć personalnych - pan_grześ przechodzi do działu "posadzki i wylewki", na stanowisko "chudziak". nie ma to jak budowlana ścieżka kariery. plany na jutro: bieg katorżnika, czyli rekonesans po sklepach z wiadomym asortymentem (a wolałabym pooglądać jesienne swetry i szale. szkoda).
  9. pan_edzio - wersja podstawowa uciekł. wziął i się zwinął, tłumacząc przeprowadzką. nie wziął reszty kasy, ale i tak mu się nie należała - bo zakres deklarowanych prac, z generalnego remontu skurczył mu się niesamowicie. położył blachodachówkę. i to nie do końca. nie tęsknię. co więcej - odetchnęliśmy z ulgą. uff... na placu boju został pan_grześ. dobrze mu z oczu patrzy i liczę, że skoro kolega-dezaktywator zniknął, to pan_grześ poczuje przypływ MOCY. zasililiśmy solidnie konta operatorów sieci komórkowych, wykonując dziesiątki połączeń, poszukując godnych następców legendarnego edzia. teoretycznie się udało - mamy ugadany duet kartongipsowo-gładziowy oraz pogotowie_ratunkowo-dachowe (poprawki, finalizacja, okno dachowe). tym samym dokonujemy przesunięć personalnych - pan_grześ przechodzi do działu "posadzki i wylewki", na stanowisko "chudziak". nie ma to jak budowlana ścieżka kariery. plany na jutro: bieg katorżnika, czyli rekonesans po sklepach z wiadomym asortymentem (a wolałabym pooglądać jesienne swetry i szale. szkoda).
  10. panowie_edziowie lubią spać... znaczy, że do pracy przychodzą na południe. a potem rozpaczają, że trzeba tyrać do nocy. no... baaaaardzo im współczuję. dziś mieli kończyć dach. ale jak im pójdzie, tego nie wie nikt. nawet mąż-wąż, który zgodnie z wytycznymi panów_edziów organizował dziś błyskawiczny zakup/transport płyt KG. bo płyty potrzebne będą na później - ale gdy się zamknie dach - będzie problem z ich wniesieniem przez wąskie wejście. nasi magicy życzyli sobie dostawy na ósmą rano. tymczasem o godzinie 11 jeszcze nie było ich na placu boju. czy panowie_edziowie mają jakieś problemy z pojmowaniem? może to fachowcy specjalnej troski? ...ci, którzy budowali i remontowali studzili dziś nasze wzburzenie - ponoć to standard. naprawdę??? ps. kredyt dziś uruchomiony. można ruszać z kopyta
  11. panowie_edziowie lubią spać... znaczy, że do pracy przychodzą na południe. a potem rozpaczają, że trzeba tyrać do nocy. no... baaaaardzo im współczuję. dziś mieli kończyć dach. ale jak im pójdzie, tego nie wie nikt. nawet mąż-wąż, który zgodnie z wytycznymi panów_edziów organizował dziś błyskawiczny zakup/transport płyt KG. bo płyty potrzebne będą na później - ale gdy się zamknie dach - będzie problem z ich wniesieniem przez wąskie wejście. nasi magicy życzyli sobie dostawy na ósmą rano. tymczasem o godzinie 11 jeszcze nie było ich na placu boju. czy panowie_edziowie mają jakieś problemy z pojmowaniem? może to fachowcy specjalnej troski? ...ci, którzy budowali i remontowali studzili dziś nasze wzburzenie - ponoć to standard. naprawdę??? ps. kredyt dziś uruchomiony. można ruszać z kopyta
  12. no, zapał koszeniowo-grabieniowy odzywa się dziś bólem wszystkich mięśni. a i tak trzeba będzie działkę przeorać, wyrównać - trawnik i krzaczyska rosną bowiem na tajemniczym podłożu, po dawnych, szklarniowych tunelach. spod ziemi wyglądają sparciałe foliowe worki, worki jutowe, pokruszone doniczki, szkło, pasy gumy, która służyła chyba za szklarniowe "alejki"... taki trawnik, to niedościgły ideał: http://img338.imageshack.us/img338/8899/dscn0843yh1.jpg" rel="external nofollow">http://img338.imageshack.us/img338/8899/dscn0843yh1.jpg (a ta zieloność, to szkolne boisko opodal naszego nowego prawie_domu)
  13. no, zapał koszeniowo-grabieniowy odzywa się dziś bólem wszystkich mięśni. a i tak trzeba będzie działkę przeorać, wyrównać - trawnik i krzaczyska rosną bowiem na tajemniczym podłożu, po dawnych, szklarniowych tunelach. spod ziemi wyglądają sparciałe foliowe worki, worki jutowe, pokruszone doniczki, szkło, pasy gumy, która służyła chyba za szklarniowe "alejki"... taki trawnik, to niedościgły ideał: http://img338.imageshack.us/img338/8899/dscn0843yh1.jpg (a ta zieloność, to szkolne boisko opodal naszego nowego prawie_domu)
  14. panowie_edziowie pracują. tak, tak - po ciemku. trochę sie boję tego, że zobaczę rano. pan_edzio (ta wersja główna) oczywiście znów przecenił swoje możliwości. dachu jest pół. i choć jest to piękne pół dachu - to jednak nie czuję sie usatysfakcjonowana. http://img512.imageshack.us/img512/3526/dscn0855aj3.jpg pierwsze wrażenie jest znakomite - bo gotowe pół dachu jest od frontu. to niegotowe - z tyłu, a aby obejrzeć tę część, której nie ma - trzeba przedzierać się przez bzowe zarośla. aleśmy się z mężem przedarli i wiemy. ach. w sumie gotowa połowa też nie jest GOTOWA W PEŁNI - okno dachowe póki co leżakuje w jednej z naszych krytych piaskownic - przepraszam: w jednym z pokoi. ...lada moment tymczasem panowie_edziowie przyjdą PO ZALICZKĘ. tak zapowiedzieli nawołując z dachu. czekamy - rozmowa może być interesująca. ps. (godzinę później) no, miękka jestem zaliczkę dałam. ale - wytargowałam trochę. o.
  15. panowie_edziowie pracują. tak, tak - po ciemku. trochę sie boję tego, że zobaczę rano. pan_edzio (ta wersja główna) oczywiście znów przecenił swoje możliwości. dachu jest pół. i choć jest to piękne pół dachu - to jednak nie czuję sie usatysfakcjonowana. http://img512.imageshack.us/img512/3526/dscn0855aj3.jpg pierwsze wrażenie jest znakomite - bo gotowe pół dachu jest od frontu. to niegotowe - z tyłu, a aby obejrzeć tę część, której nie ma - trzeba przedzierać się przez bzowe zarośla. aleśmy się z mężem przedarli i wiemy. ach. w sumie gotowa połowa też nie jest GOTOWA W PEŁNI - okno dachowe póki co leżakuje w jednej z naszych krytych piaskownic - przepraszam: w jednym z pokoi. ...lada moment tymczasem panowie_edziowie przyjdą PO ZALICZKĘ. tak zapowiedzieli nawołując z dachu. czekamy - rozmowa może być interesująca. ps. (godzinę później) no, miękka jestem zaliczkę dałam. ale - wytargowałam trochę. o.
  16. działka wykoszona. prawie cała - wiem, wiem: prawie robi różnicę... - ale w tym przypadku różnica, nawet "prawie" jest kolosalna. teraz widzę, że mamy całkiem ładną działkę - oprócz górującego nad domem wiązu i szpaleru bzów lilaków, mamy rachityczną gruszę, młodziutki klon, dwie kępy leszczyny i kilka krzaków czarnego bzu. ...no i kilkanaście stogów (no, nie przesadzajmy - stożków raczej) skoszonej trawy+badyli. ach cóż za duet: mąż-kosiarkowy, ja - grabiowa. efekty imponujące plus skrzypiący kręgosłup mężowy, moja chrypa (tak, tak - nie należy rozbierać się do rosołu w czasie intensywnej pracy fizycznej w wieczornym chłodzie) i pęcherze na dłoniach. no cóż - twarde, wiejskie życie http://img120.imageshack.us/img120/6823/dscn0853wj2.jpg
  17. działka wykoszona. prawie cała - wiem, wiem: prawie robi różnicę... - ale w tym przypadku różnica, nawet "prawie" jest kolosalna. teraz widzę, że mamy całkiem ładną działkę - oprócz górującego nad domem wiązu i szpaleru bzów lilaków, mamy rachityczną gruszę, młodziutki klon, dwie kępy leszczyny i kilka krzaków czarnego bzu. ...no i kilkanaście stogów (no, nie przesadzajmy - stożków raczej) skoszonej trawy+badyli. ach cóż za duet: mąż-kosiarkowy, ja - grabiowa. efekty imponujące plus skrzypiący kręgosłup mężowy, moja chrypa (tak, tak - nie należy rozbierać się do rosołu w czasie intensywnej pracy fizycznej w wieczornym chłodzie) i pęcherze na dłoniach. no cóż - twarde, wiejskie życie http://img120.imageshack.us/img120/6823/dscn0853wj2.jpg
  18. od dziś nie będzie trzeba nosić prądu w wiaderkach. magicy_elektrycy z energetyki dziś podłączą kabel. matko - chyba ich wyściskam: wczoraj przyszli po godzinach i wykopali rów pod kabel (koparka bez faktury - 350 złotych), kabel położyli, zasypali tę elektryczną fosę - i dziś przyjdą oficjalnie podłączyć zgrabną skrzyneczkę (jakieś 700 zeta. ach, zaledwie). no. ...a na koncie mam jakoś tak baaardzo dziurawo. ps. mąż-wąż dziś nabył drogą kupna kanister, zatankował i... będzie likwidował dżunglę naszych 1700 metrach kwadratowych. pokrzywowemu buszowi teletubisie mówią "papa!".
  19. od dziś nie będzie trzeba nosić prądu w wiaderkach. magicy_elektrycy z energetyki dziś podłączą kabel. matko - chyba ich wyściskam: wczoraj przyszli po godzinach i wykopali rów pod kabel (koparka bez faktury - 350 złotych), kabel położyli, zasypali tę elektryczną fosę - i dziś przyjdą oficjalnie podłączyć zgrabną skrzyneczkę (jakieś 700 zeta. ach, zaledwie). no. ...a na koncie mam jakoś tak baaardzo dziurawo. ps. mąż-wąż dziś nabył drogą kupna kanister, zatankował i... będzie likwidował dżunglę naszych 1700 metrach kwadratowych. pokrzywowemu buszowi teletubisie mówią "papa!".
  20. pan_edzio jutro kończy. teoretycznie i według jego zapowiedzi. hm. obawiam się, że prędzej skończy ze sobą niż z dachem, ale nie skreślajmy pana_edzia przed zachodem słońca. *** jak się miewa nasz kredyt? wyśmienicie. leży i pachnie. tzn. dziś miał być uruchomiony - czyli w języku ojczystym oznacza to, że kasa powinna być na koncie. NIE MA. za to jutro BĘDZIE pan_oglądacz z banku, który ma przeprowadzić inspekcję. oznacza to, że najwcześniej - i tylko przy dobrym wietrze - konto napęcznieje w poniedziałek. ale, ale - nie wątpmy w inwencję bankowców - przecież zawsze mogą coś jeszcze skomplikować na finiszu, prawda?
  21. pan_edzio jutro kończy. teoretycznie i według jego zapowiedzi. hm. obawiam się, że prędzej skończy ze sobą niż z dachem, ale nie skreślajmy pana_edzia przed zachodem słońca. *** jak się miewa nasz kredyt? wyśmienicie. leży i pachnie. tzn. dziś miał być uruchomiony - czyli w języku ojczystym oznacza to, że kasa powinna być na koncie. NIE MA. za to jutro BĘDZIE pan_oglądacz z banku, który ma przeprowadzić inspekcję. oznacza to, że najwcześniej - i tylko przy dobrym wietrze - konto napęcznieje w poniedziałek. ale, ale - nie wątpmy w inwencję bankowców - przecież zawsze mogą coś jeszcze skomplikować na finiszu, prawda?
  22. no, wyrok o 10 lat krótszy to jest coś. już mi lepiej no, WŁASNY kibelek to jest to. plus półka na prasę kibelkową. ach.
  23. no, najgorzej to usiąść i myśleć. wymyślać. przemyśliwać. analizować... bo tak - jakby policzyć, ile już zostało zrobione, zsumować ile czasu to zajęło, porównać z tym czasem, który do przeprowadzki nam został, to jakoś groźnie się robi. nie chciałabym być złym prorokiem, ale wizja ogniska na środku pokoju i sikania do wiadra robi się dziwnie wyraźna. mąż-wąż znów dzwonił (w sumie to miłe być żoną na telefon, prawda?) - tym razem lekko zrezygnowany. jakoś mu nie idzie: podjął się wykopania rowka o głębokości 60 cm, długości (bagatela!) 80 metrów. spodziewał się, że pójdzie szybciej. a nie idzie. starszy potomek (lat 9 z niewielkim hakiem), wraz z babcią robią za nadzór inwestycyjny. babcia wygląda mało profesjonalnie, choć niewątpliwie uroczo. młody - to co innego: pomarańczowy kask (leroy, przecena, 10,99 zł - dziwne, niebieskich nie przecenili. tylko białe, żółte, pomarańczowe, czerwone i zielone. dlaczego?) budzi respekt. a co.
  24. no, najgorzej to usiąść i myśleć. wymyślać. przemyśliwać. analizować... bo tak - jakby policzyć, ile już zostało zrobione, zsumować ile czasu to zajęło, porównać z tym czasem, który do przeprowadzki nam został, to jakoś groźnie się robi. nie chciałabym być złym prorokiem, ale wizja ogniska na środku pokoju i sikania do wiadra robi się dziwnie wyraźna. mąż-wąż znów dzwonił (w sumie to miłe być żoną na telefon, prawda?) - tym razem lekko zrezygnowany. jakoś mu nie idzie: podjął się wykopania rowka o głębokości 60 cm, długości (bagatela!) 80 metrów. spodziewał się, że pójdzie szybciej. a nie idzie. starszy potomek (lat 9 z niewielkim hakiem), wraz z babcią robią za nadzór inwestycyjny. babcia wygląda mało profesjonalnie, choć niewątpliwie uroczo. młody - to co innego: pomarańczowy kask (leroy, przecena, 10,99 zł - dziwne, niebieskich nie przecenili. tylko białe, żółte, pomarańczowe, czerwone i zielone. dlaczego?) budzi respekt. a co.
  25. US i sąd załatwione. (na marginesie - czasami mam nieodparte wrażenie, że na niektóre stanowiska urzędnicze celowo prowadzony jest tzw. dobór negatywny...) mąż mój szanowny, który z okazji jednodniowego urlopu obiega dziś energetykę i pokrewne, dzwonił dziś bladym świtem, by donieść, że mamy już jeden wymurowany komin i wąski pas blachodachówki. ach. pierwsze widoczne efekty in plus.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...