
Renia
Użytkownicy-
Liczba zawartości
1 886 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez Renia
-
Znowu wpadam w wir pracy, terminy konkursów i przetargów gonią jeden za drugim. Coś tam usiłuję kombinować z pracą dla młodego, nic na razie nie wiadomo .... Wreszcie po jakimś czasie jadę na budowę, wilgotnościomierz pokazuje aż 80 % wilgotności w powietrzu !!! Szpary zaczynają się odrobinkę zmniejszać. Nadzieja wkracza w moje serce, może choć trochę się poprawi estetyka. Podejmuję decyzję o założeniu listew podłogowych. Do tej pory pan L. nie chciał o tym słyszeć. Nadal psioczy na te szpary. Ale ja już umawiam się z wykonawcą, przywozi wzory, wybieram takie wysokie na 7-cm, oczywiście z czerwonego dębu. Zamówi szybko. Jest szansa, że niedługo wykończę podłogę. Ale żeby mi nie było tak miło to przecieki obydwu kominów się ujawniają - w sypialni zaciek, w łazience i pralni jeszcze większy !!! Ten koszmar z kominami nigdy się nie skończy !!! Znowu reperacja kominów i dachu się szykuje. A miało być naprawione w tamtym roku !!! No nic to, zadzwonię do fachowca i opowiem o zdarzeniu .... Poddaję się. Prawdopodobnie zawsze będę miała jakieś problemy. Jak nie z dachem to z podłogą, która będzie pływać albo z rynnami albo z płytkami na tarasie nad garażem albo ze swoim zdrowiem, które wysiądzie na skutek problemów .... Może mąż miał rację, że nie pałał ochotą do własnego domu, tylko ja tak parłam do przodu. A teraz na finiszu już nie mam siły nawet się denerwować. Po prostu przyjmuję ciosy i już. Takie jest życie. Ale żeby mi nie było za mało, to dodatkowo mąż marudzi, że trawa znowu za duża i nie ma kto skosić .... i że łąka mu nie odpowiada. Że natura jest fajna, ale w górach, bo tam jest faktycznie pięknie .... a koło tego mojego domu niekoniecznie. Obrażona mina wyprowadza mnie z równowagi. Robię wściekłą awanturę, że jak mu się nie podoba to może zostać w bloku. Ja nikogo nie będę zmuszać do niczego, mogę iść sama. Efekt jest taki, że jedzie ze mną na duże zakupy "sprzątaniowe" i siedzi cicho jak pies pod stołem. Może jednak żal tego domu z zamokniętym kominem i zeschniętą podłogą ??? Zakupujemy drabinę z atestem, duży kubeł na śmieci, mały odkurzacz karcher, mop, płyny różnego rodzaju, ścierki, szczotkę, rękawice gumowe i mnóstwo innych rzeczy. Cały bagażnik zapełniony. Wszystko ląduje w garażu. Czekamy na listwy podłogowe.
-
Znowu wpadam w wir pracy, terminy konkursów i przetargów gonią jeden za drugim. Coś tam usiłuję kombinować z pracą dla młodego, nic na razie nie wiadomo .... Wreszcie po jakimś czasie jadę na budowę, wilgotnościomierz pokazuje aż 80 % wilgotności w powietrzu !!! Szpary zaczynają się odrobinkę zmniejszać. Nadzieja wkracza w moje serce, może choć trochę się poprawi estetyka. Podejmuję decyzję o założeniu listew podłogowych. Do tej pory pan L. nie chciał o tym słyszeć. Nadal psioczy na te szpary. Ale ja już umawiam się z wykonawcą, przywozi wzory, wybieram takie wysokie na 7-cm, oczywiście z czerwonego dębu. Zamówi szybko. Jest szansa, że niedługo wykończę podłogę. Ale żeby mi nie było tak miło to przecieki obydwu kominów się ujawniają - w sypialni zaciek, w łazience i pralni jeszcze większy !!! Ten koszmar z kominami nigdy się nie skończy !!! Znowu reperacja kominów i dachu się szykuje. A miało być naprawione w tamtym roku !!! No nic to, zadzwonię do fachowca i opowiem o zdarzeniu .... Poddaję się. Prawdopodobnie zawsze będę miała jakieś problemy. Jak nie z dachem to z podłogą, która będzie pływać albo z rynnami albo z płytkami na tarasie nad garażem albo ze swoim zdrowiem, które wysiądzie na skutek problemów .... Może mąż miał rację, że nie pałał ochotą do własnego domu, tylko ja tak parłam do przodu. A teraz na finiszu już nie mam siły nawet się denerwować. Po prostu przyjmuję ciosy i już. Takie jest życie. Ale żeby mi nie było za mało, to dodatkowo mąż marudzi, że trawa znowu za duża i nie ma kto skosić .... i że łąka mu nie odpowiada. Że natura jest fajna, ale w górach, bo tam jest faktycznie pięknie .... a koło tego mojego domu niekoniecznie. Obrażona mina wyprowadza mnie z równowagi. Robię wściekłą awanturę, że jak mu się nie podoba to może zostać w bloku. Ja nikogo nie będę zmuszać do niczego, mogę iść sama. Efekt jest taki, że jedzie ze mną na duże zakupy "sprzątaniowe" i siedzi cicho jak pies pod stołem. Może jednak żal tego domu z zamokniętym kominem i zeschniętą podłogą ??? Zakupujemy drabinę z atestem, duży kubeł na śmieci, mały odkurzacz karcher, mop, płyny różnego rodzaju, ścierki, szczotkę, rękawice gumowe i mnóstwo innych rzeczy. Cały bagażnik zapełniony. Wszystko ląduje w garażu. Czekamy na listwy podłogowe.
-
Przyjeżdżają fachowcy od montażu urządzeń agd. Mam nadzieję, że to szybko pójdzie, ale w miarę postępu prac wiem, że tylko dzień urlopu mnie ratuje. Do pracy wrócę późnym popołudniem, dużo spraw będzie czekało .... Tymczasem panowie montują płytę gazową i piekarnik. Zmywarka też jest poprawiana, trzeba drzwi trochę skorygować . Potem zlew w kolejce, nie tak szybko jak mi się zdawało ... w końcu jest wszystko gotowe i nic nigdzie nie kapie. I nagle .... zauważam, że granitowy blat na łączeniach "poszedł" ! Jeden z panów stanął na nim poprawiając nad meblami wtyczki do prądu od okapu. Stał na drabinie, ale na blacie też. I klej puścił, odłupał się też mały kawałeczek granitu. Trzeba będzie coś z tym zrobić .... dzwonie od razu do wykonawcy, coś tam obiecuje, że przyjedzie i poprawi. A ja jestem wściekła ! Tyle pieniędzy kosztował ! Bezmyślny jest ten pracownik, usprawiedliwia go tylko młody wiek, jest z tego roku co mój syn i pracuje już od paru lat. No nic, nie będę płacić za montaż zlewu, poczekam na reperację, najwyżej potrącę z tej zapłaty. Na razie czekam na zejście się szpar w podłodze ... nic się takiego nie dzieje. Wszyscy się już dopytują kiedy przeprowadzka a ja nie wiem. Otwieram wszystkie okna na poddaszu, zasuwam żaluzje. Niech wilgotne powietrze wchodzi do domu, może coś drgnie za chwilę .....
-
Przyjeżdżają fachowcy od montażu urządzeń agd. Mam nadzieję, że to szybko pójdzie, ale w miarę postępu prac wiem, że tylko dzień urlopu mnie ratuje. Do pracy wrócę późnym popołudniem, dużo spraw będzie czekało .... Tymczasem panowie montują płytę gazową i piekarnik. Zmywarka też jest poprawiana, trzeba drzwi trochę skorygować . Potem zlew w kolejce, nie tak szybko jak mi się zdawało ... w końcu jest wszystko gotowe i nic nigdzie nie kapie. I nagle .... zauważam, że granitowy blat na łączeniach "poszedł" ! Jeden z panów stanął na nim poprawiając nad meblami wtyczki do prądu od okapu. Stał na drabinie, ale na blacie też. I klej puścił, odłupał się też mały kawałeczek granitu. Trzeba będzie coś z tym zrobić .... dzwonie od razu do wykonawcy, coś tam obiecuje, że przyjedzie i poprawi. A ja jestem wściekła ! Tyle pieniędzy kosztował ! Bezmyślny jest ten pracownik, usprawiedliwia go tylko młody wiek, jest z tego roku co mój syn i pracuje już od paru lat. No nic, nie będę płacić za montaż zlewu, poczekam na reperację, najwyżej potrącę z tej zapłaty. Na razie czekam na zejście się szpar w podłodze ... nic się takiego nie dzieje. Wszyscy się już dopytują kiedy przeprowadzka a ja nie wiem. Otwieram wszystkie okna na poddaszu, zasuwam żaluzje. Niech wilgotne powietrze wchodzi do domu, może coś drgnie za chwilę .....
-
Zakupiłam do przedpokoju secesyjną dębową szafę na allegro, przywiezioną z Belgii czy Francji. Jest przepiękna, rzeźbiona i nawet nie bardzo zniszczona ... ale w środku po otwarciu drzwi jest brzydki zapach. Gdzieś musiała stać w niedobrych warunkach ... Chce w niej przechowywać ubrania. Czym zniwelować ten brzydki zapach ? Czym ją umyć ? Po solidnym umyciu może lawendę w woreczkach dać ?
-
Istnieje taka niekonwencjonalna metoda .... jak chcesz podam na priv
- 7 odpowiedzi
-
No cóż, Aisha, wszystko to świadczy, że żyjesz i krew w Tobie jeszcze krąży. Jakby Cię już nic nie ruszało to byłby znak, że jesteś już strasznie stara i śmierć niedaleko krąży ..... Ciesz się dziewczyno, ciesz, może nie taka z Ciebie dojrzała kobieta jak Ci się wydaje. To bardzo pocieszające ! Oby ten stan trwał jak najdłużej, bo dodaje Ci motywacji do życia, zapełnia Twój czas, pochłania Cię .. jakikolwiek finał by nie był ....
-
1. grzałam bardzo lekko od listopada, wilgotność powietrza nie spadła poniżej 45 %. 2. jesli teraz doszlifują ten róg, to co z lakierem ? punktowo go naniosą tylko w tym miejscu ? 3. lakier półmat, nie jest go za dużo, rzeczywiście. Nie wiem co robić, do lata czekać nie mogę, a jeśli się teraz przeprowadzę, to jak będą robić poprawki ? Będą jakieś meble, sprzęt w salonie ... Jak sie robi poprawki ? Punktowo ? Jeśli szpachlę włożą to lakier trzeba na to jeszcze raz? Na ten stary porozrywany lakier - nowy lakier? Czy szlifować stary i nakładać nowy? Będzie śmierdziało lakierem a ja tam będę spać z rodziną ..... wolałabym to zrobić teraz, ale mówisz, że do lata trzeba czekać .... Nie wiem, nie wiem ... co robić.
-
A jaka ma być prawidłowa wilgotność tych desek, zapomniałam parametry ? Bo powietrza to wiem.
-
Parkietkomplex, pomiary wilgotności powietrza robię cały czas, wilgotnościomierz stoi w pomieszczeniu .... od kwietnia okna pootwierane i wilgotne powietrze wchodzi non stop. Od kilku tygodni wilgotność na poziomie 70 %. Szpary się prawie po tych 6 tygodniach w ogóle nie zeszły ... Dzięki za zainteresowanie moim problemem. Muszę go rozwiązać szybko, bo chce tam już mieszkać, przeszkodą jest ta podłoga do poprawy.
-
W ub. roku zleciłam wykonanie podłogi z desek wraz z dostawą tych desek. Leżakowały w suszarni, zanim przyjechały. Pomiary wilgotności posadzki przed wykonaniem zrobiono, były odpowiednie. Podłogę wykonano w lipcu-sierpniu. W okresie zimy dogrzewałam dom, utrzymywałam odpowiednią wilgotność i temperaturę. W styczniu deski się rozeschły, lakier popękał i szpachla się poszarpała, niektóre tylko pękły, niektóre wyłódkowały. Problem szpar występuje na około 30 % podłogi. Mam wystawioną gwarancję na wykonanie tej podłogi. Wykonawca twierdzi, że naprawi to tylko punktowo. Moje pytanie: 1. czy takie naprawy robi się punktowo ? 2. kto ponosi koszty naprawy ? Porady mile widziane.
-
Wybieram się do zakładu kamieniarskiego pooglądać granity. Ciężko się zdecydować na miejscu ... Umawiam się na pomiar na budowie. Za kilka dni spotykamy się w kuchni. Pan przywozi kilka próbek, które wybrałam. Przykładamy je do blatu i porównujemy. Bezkonkurencyjnie wygrywa "szampan". Do wszystkiego pasuje kolorem, jest spokojny, więc dodatki będą mogły być bardziej zdecydowane. Termin jest dość szybki - za 2 tygodnie blaty będą gotowe. Tymczasem święta za pasem, młody przyjeżdża z Krakowa .... fajnie !!! Spędzimy trochę czasu razem. Cieszę się, bo będę go mogła podkarmić domowym jedzeniem. Coś z opowiadań nie wygląda to tam tak wesoło. Kilogramów ubyło .... W ogóle nic mi nie pasuje !!! W kwestii ewentualnej pracy nic nie słychać. Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie pewien pomysł .... a jakby tak zakombinować tutaj coś i zmienić "bieg życia" ? Spróbuję ....... minimalne szanse są. Czas szybko mija, dzwoni telefon, blat gotowy do montażu. Rano pojawiają się panowie z drobnym sprzętem ... mąż zostawia mnie na posterunku i jedzie popracować do domu. Na początek mierzenie poziomu szafek, regulacja nóżek, żeby blat równo się opierał. Potem ostrożne manewry przez drzwi, blat jest bardzo ciężki. Pomału wędruje na szafki, dosuwają go do ściany. Pomimo, że nie ma kąta prostego, jest idealnie dopasowany. Za chwilę wjeżdża drugi, trzeba doszlifować mały ząbek, dosłownie 1 mm. No i wszystko gra ! Można obydwa połączyć na stałe. Mało widoczne to łączenie. Jeszcze tylko silikon od ściany i impregnacja blatu specjalnym środkiem. Wygląda imponująco !!! Jest przepiękny !!! Rozliczam się gotówką i panowie odjeżdżają. Mąż zdziwiony, że tak szybko ... po przyjeździe opada mu szczęka ! Nie wyobrażał sobie jak to będzie wyglądać .... Wreszcie można montować zlew i kuchnię. Dzwonie do firmy, będą za 4 dni. Tylko fachowcy od parkietu nie odzywają się, pomimo, że wysłałam jakiś czas temu e-maila .... Wysyłam przypomnienie. Zobaczymy ..... A wilgotność około 70 % i szpary prawie w ogóle nie zmniejszyły się, parę wyłódkowanych desek też czeka na poprawki .... Zaczynam się denerwować ....
-
Wybieram się do zakładu kamieniarskiego pooglądać granity. Ciężko się zdecydować na miejscu ... Umawiam się na pomiar na budowie. Za kilka dni spotykamy się w kuchni. Pan przywozi kilka próbek, które wybrałam. Przykładamy je do blatu i porównujemy. Bezkonkurencyjnie wygrywa "szampan". Do wszystkiego pasuje kolorem, jest spokojny, więc dodatki będą mogły być bardziej zdecydowane. Termin jest dość szybki - za 2 tygodnie blaty będą gotowe. Tymczasem święta za pasem, młody przyjeżdża z Krakowa .... fajnie !!! Spędzimy trochę czasu razem. Cieszę się, bo będę go mogła podkarmić domowym jedzeniem. Coś z opowiadań nie wygląda to tam tak wesoło. Kilogramów ubyło .... W ogóle nic mi nie pasuje !!! W kwestii ewentualnej pracy nic nie słychać. Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie pewien pomysł .... a jakby tak zakombinować tutaj coś i zmienić "bieg życia" ? Spróbuję ....... minimalne szanse są. Czas szybko mija, dzwoni telefon, blat gotowy do montażu. Rano pojawiają się panowie z drobnym sprzętem ... mąż zostawia mnie na posterunku i jedzie popracować do domu. Na początek mierzenie poziomu szafek, regulacja nóżek, żeby blat równo się opierał. Potem ostrożne manewry przez drzwi, blat jest bardzo ciężki. Pomału wędruje na szafki, dosuwają go do ściany. Pomimo, że nie ma kąta prostego, jest idealnie dopasowany. Za chwilę wjeżdża drugi, trzeba doszlifować mały ząbek, dosłownie 1 mm. No i wszystko gra ! Można obydwa połączyć na stałe. Mało widoczne to łączenie. Jeszcze tylko silikon od ściany i impregnacja blatu specjalnym środkiem. Wygląda imponująco !!! Jest przepiękny !!! Rozliczam się gotówką i panowie odjeżdżają. Mąż zdziwiony, że tak szybko ... po przyjeździe opada mu szczęka ! Nie wyobrażał sobie jak to będzie wyglądać .... Wreszcie można montować zlew i kuchnię. Dzwonie do firmy, będą za 4 dni. Tylko fachowcy od parkietu nie odzywają się, pomimo, że wysłałam jakiś czas temu e-maila .... Wysyłam przypomnienie. Zobaczymy ..... A wilgotność około 70 % i szpary prawie w ogóle nie zmniejszyły się, parę wyłódkowanych desek też czeka na poprawki .... Zaczynam się denerwować ....
-
Wybieram się do zakładu kamieniarskiego pooglądać granity. Ciężko się zdecydować na miejscu ... Umawiam się na pomiar na budowie. Za kilka dni spotykamy się w kuchni. Pan przywozi kilka próbek, które wybrałam. Przykładamy je do blatu i porównujemy. Bezkonkurencyjnie wygrywa "szampan". Do wszystkiego pasuje kolorem, jest spokojny, więc dodatki będą mogły być bardziej zdecydowane. Termin jest dość szybki - za 2 tygodnie blaty będą gotowe. Tymczasem święta za pasem, młody przyjeżdża z Krakowa .... fajnie !!! Spędzimy trochę czasu razem. Cieszę się, bo będę go mogła podkarmić domowym jedzeniem. Coś z opowiadań nie wygląda to tam tak wesoło. Kilogramów ubyło .... W ogóle nic mi nie pasuje !!! W kwestii ewentualnej pracy nic nie słychać. Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie pewien pomysł .... a jakby tak zakombinować tutaj coś i zmienić "bieg życia" ? Spróbuję ....... minimalne szanse są. Czas szybko mija, dzwoni telefon, blat gotowy do montażu. Rano pojawiają się panowie z drobnym sprzętem ... mąż zostawia mnie na posterunku i jedzie popracować do domu. Na początek mierzenie poziomu szafek, regulacja nóżek, żeby blat równo się opierał. Potem ostrożne manewry przez drzwi, blat jest bardzo ciężki. Pomału wędruje na szafki, dosuwają go do ściany. Pomimo, że nie ma kąta prostego, jest idealnie dopasowany. Za chwilę wjeżdża drugi, trzeba doszlifować mały ząbek, dosłownie 1 mm. No i wszystko gra ! Można obydwa połączyć na stałe. Mało widoczne to łączenie. Jeszcze tylko silikon od ściany i impregnacja blatu specjalnym środkiem. Wygląda imponująco !!! Jest przepiękny !!! Rozliczam się gotówką i panowie odjeżdżają. Mąż zdziwiony, że tak szybko ... po przyjeździe opada mu szczęka ! Nie wyobrażał sobie jak to będzie wyglądać .... Wreszcie można montować zlew i kuchnię. Dzwonie do firmy, będą za 4 dni. Tylko fachowcy od parkietu nie odzywają się, pomimo, że wysłałam jakiś czas temu e-maila .... Wysyłam przypomnienie. Zobaczymy ..... A wilgotność około 70 % i szpary prawie w ogóle nie zmniejszyły się, parę wyłódkowanych desek też czeka na poprawki .... Zaczynam się denerwować ....
-
Pozostała sprawa rozeschniętego parkietu ... Mąż robi zdjęcia wg polecenia wykonawcy i wysyłam je e-mailem do oglądnięcia. Przeprowadzka nie jest możliwa także z tego powodu, nie wiadomo co robić z tymi deskami ??? Pan L. odmawia przybijania listew. Najpierw robimy porządek z tą sprawą ! Coś wspomina o rzeczoznawcy, ma nawet nr telefonu i nazwisko. Wstrzymam się z działaniem, poczekam na odzew wykonawcy. Poza tym koleżanka podpowiada mi zaangażowanie jakiejś pomocy do mycia kilkuletniego, pobudowlanego brudu, ona już nie wykonuje takich ciężkich robót w domu sama, ma pomoc - i w domu i w ogrodzie. Wiek i stan zdrowia daje znać, niestety. Ja też nie grzeszę kondycją, czasami ledwo wlokę za sobą nogi. Oglądnęłam płytki w przedpokojach i łazience na dole .... koloru fug nie widać spod warstwy kurzu i pyłu, trzeba będzie połowę parteru szorować na kolanach jakimś specjalnym narzędziem i środkiem ...??? Hmmmmmmm .... ale to dopiero po zakończeniu sprawy z parkietem.
-
Pozostała sprawa rozeschniętego parkietu ... Mąż robi zdjęcia wg polecenia wykonawcy i wysyłam je e-mailem do oglądnięcia. Przeprowadzka nie jest możliwa także z tego powodu, nie wiadomo co robić z tymi deskami ??? Pan L. odmawia przybijania listew. Najpierw robimy porządek z tą sprawą ! Coś wspomina o rzeczoznawcy, ma nawet nr telefonu i nazwisko. Wstrzymam się z działaniem, poczekam na odzew wykonawcy. Poza tym koleżanka podpowiada mi zaangażowanie jakiejś pomocy do mycia kilkuletniego, pobudowlanego brudu, ona już nie wykonuje takich ciężkich robót w domu sama, ma pomoc - i w domu i w ogrodzie. Wiek i stan zdrowia daje znać, niestety. Ja też nie grzeszę kondycją, czasami ledwo wlokę za sobą nogi. Oglądnęłam płytki w przedpokojach i łazience na dole .... koloru fug nie widać spod warstwy kurzu i pyłu, trzeba będzie połowę parteru szorować na kolanach jakimś specjalnym narzędziem i środkiem ...??? Hmmmmmmm .... ale to dopiero po zakończeniu sprawy z parkietem.
-
Znów jadę do tych mebli kuchennych. Panowie już czekają pod domem. Trzy szafki przerobione, zaczyna się montaż. Dokładnie mierzą, nie śpieszą się. Trzeba odłączyć prąd z kuchni żeby zamontować trzy punkty świetlne pod szafkami, szukamy w rozdzielni właściwego przełącznika, bo nie wszystkie są opisane. Znajdujemy po chwili i można bezpiecznie zarobić końcówki. Następnie drzwiczki do zmywarki, potem cokoły z takim przeźroczystym wykończeniem na dole, żeby nie nabierały wody z mopa. A potem montaż rury w okapie, króciutka będzie, tylko do poprzecznej deski pomiędzy szafkami, powyżej musi być rura spiro .... bo inaczej kratka wentylacyjna byłaby przysłonięta do połowy. Na koniec ozdobna listwa nad meblami, jest z tym zabawy co niemiara, bo boczne półeczki są cofnięte i trzeba tę listwę dociąć w tym miejscu dwukrotnie pod kątem 45 stopni. Czas się dłuży a ja umówiona jestem w pracy na 14.00 na ważną rozmowę. Mąż przyjeżdża i mnie odwozi, wróci do domu i poczeka na koniec roboty. Tylko drzwiczki z szafki "zlewowej" po raz drugi do małej przeróbki, bo nie przylegają tak jak trzeba. Montaż urządzeń agd w kolejce będzie czekać, ale to dopiero po zamontowaniu blatu. Teraz trzeba mieć zlew ! W biurze oferowano mi model franke z baterią z wyciąganą wylewką za 1.525 zł, wstrzymałam się z potwierdzeniem zamówienia. Szybko szperam w internecie i znajduję za 1.244 zł z dostawą. Zamówienie trwa kilka minut i już mogę zastanowić się nad wyborem firmy kamieniarskiej - trzeba ten blat z granitu organizować. I już wiem, że nie zdążymy wprowadzić się na Święta Wielkanocne. Nie ma takiej możliwości abym zdążyła wysprzątać dom po budowie i spakować nasze rzeczy. Nie ma też opcji żadnego urlopu, w pracy wyznaczone terminy różnych zadań do wykonania, nic się nie da przesunąć ani o jeden dzień ! Więc ze stoickim spokojem po raz kolejny łamię dane mojemu synowi słowo, że te święta to już na pewno w nowym domu .....
-
Znów jadę do tych mebli kuchennych. Panowie już czekają pod domem. Trzy szafki przerobione, zaczyna się montaż. Dokładnie mierzą, nie śpieszą się. Trzeba odłączyć prąd z kuchni żeby zamontować trzy punkty świetlne pod szafkami, szukamy w rozdzielni właściwego przełącznika, bo nie wszystkie są opisane. Znajdujemy po chwili i można bezpiecznie zarobić końcówki. Następnie drzwiczki do zmywarki, potem cokoły z takim przeźroczystym wykończeniem na dole, żeby nie nabierały wody z mopa. A potem montaż rury w okapie, króciutka będzie, tylko do poprzecznej deski pomiędzy szafkami, powyżej musi być rura spiro .... bo inaczej kratka wentylacyjna byłaby przysłonięta do połowy. Na koniec ozdobna listwa nad meblami, jest z tym zabawy co niemiara, bo boczne półeczki są cofnięte i trzeba tę listwę dociąć w tym miejscu dwukrotnie pod kątem 45 stopni. Czas się dłuży a ja umówiona jestem w pracy na 14.00 na ważną rozmowę. Mąż przyjeżdża i mnie odwozi, wróci do domu i poczeka na koniec roboty. Tylko drzwiczki z szafki "zlewowej" po raz drugi do małej przeróbki, bo nie przylegają tak jak trzeba. Montaż urządzeń agd w kolejce będzie czekać, ale to dopiero po zamontowaniu blatu. Teraz trzeba mieć zlew ! W biurze oferowano mi model franke z baterią z wyciąganą wylewką za 1.525 zł, wstrzymałam się z potwierdzeniem zamówienia. Szybko szperam w internecie i znajduję za 1.244 zł z dostawą. Zamówienie trwa kilka minut i już mogę zastanowić się nad wyborem firmy kamieniarskiej - trzeba ten blat z granitu organizować. I już wiem, że nie zdążymy wprowadzić się na Święta Wielkanocne. Nie ma takiej możliwości abym zdążyła wysprzątać dom po budowie i spakować nasze rzeczy. Nie ma też opcji żadnego urlopu, w pracy wyznaczone terminy różnych zadań do wykonania, nic się nie da przesunąć ani o jeden dzień ! Więc ze stoickim spokojem po raz kolejny łamię dane mojemu synowi słowo, że te święta to już na pewno w nowym domu .....
-
Płytki w kuchni położone, fugi epoksydowe, ściany pomalowane. Podoba mi się. Zwłaszcza że płytki koło okna wchodzą na szpalety i pasują kolorystycznie do parapetu. Są bardzo starannie szlifowane pod kątem 45 %, naprawdę dokładnie. Przyjeżdżają panowie z meblami. Po godzinie kręcenia się i mierzenia wychodzi na jaw, że lodówka się nie mieści w swoim kącie, to nie 60-tka lecz 70-tka ! Chyba to umknęło w trakcie uzgodnień różnych poprawek .... No tak, kawałek szafki pod zlew to 45 -tka, a powinna być 40, byłoby w porządku. Tylko czy wtedy zlew będzie wystawał na tyle bym mogła myć garnki w jednej komorze stojąc na wprost ? Zalecam wieszanie szafek górnych, nad dolnymi pomyślimy później .... Po kolejnych dwóch godzinach wiszą górne szafki i okap też jest zamontowany. Duży jest, 90-tka, z drewnianą ramą, pasuje do całości, kolor prawie dokładnie taki jak farba na ścianie - kremowy. Zaczyna się kombinacja z półeczkami we wnęczce, trzeba przerobić na warsztacie, dociąć po parę milimetrów. Wnęka nie ma kątów prostych, więc jest problem. Te deseczki i półeczki do wnęki, tak jak i boki szafek są zabarwione na trochę inny odcień niż akacjowe fronty. Nie razi to bardzo, ale jest zauważalne. Pewnie boków i pleców z akacji się nie robi, bo drogie ...... Panowie proponują przerobienie górnej lewej szafki z 40 na 45 - będą drzwi z tej dolnej szafki pasować. A te drzwi z górnej szafki - na dół pójdą, też będą pasować. Szafka na górze będzie lepsza po przeróbce, bo odległość od szpalety będzie taka sama jak i tej prawej szafki. No i dobrze się złożyło. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Ale trzeba to wszystko w warsztacie przerobić. Meble z powrotem wędrują na samochód. Kolejna wizyta pojutrze. Mąż przyjeżdża po mnie i ogląda część mebelków, podobają mu się bardzo, akacjowe fronty są bardzo eleganckie. Wysuwa i wsuwa szuflady z systemem bluma tandembox, łagodnie dosuwają się samoczynnie. No to czekamy na przeróbki. Tymczasem sprawę listew do pokoi trzeba ruszyć do przodu .... muszę jak zwykle zmolestować tematem pana L. Na pewno mi poda gotowe rozwiązanie, już coś raz opowiadał o wysokościach i profilach tych listew .... Najwyższy czas też pomyśleć o firankach i zasłonach do kuchni. Nie mam pojęcia jakie ?????
-
Płytki w kuchni położone, fugi epoksydowe, ściany pomalowane. Podoba mi się. Zwłaszcza że płytki koło okna wchodzą na szpalety i pasują kolorystycznie do parapetu. Są bardzo starannie szlifowane pod kątem 45 %, naprawdę dokładnie. Przyjeżdżają panowie z meblami. Po godzinie kręcenia się i mierzenia wychodzi na jaw, że lodówka się nie mieści w swoim kącie, to nie 60-tka lecz 70-tka ! Chyba to umknęło w trakcie uzgodnień różnych poprawek .... No tak, kawałek szafki pod zlew to 45 -tka, a powinna być 40, byłoby w porządku. Tylko czy wtedy zlew będzie wystawał na tyle bym mogła myć garnki w jednej komorze stojąc na wprost ? Zalecam wieszanie szafek górnych, nad dolnymi pomyślimy później .... Po kolejnych dwóch godzinach wiszą górne szafki i okap też jest zamontowany. Duży jest, 90-tka, z drewnianą ramą, pasuje do całości, kolor prawie dokładnie taki jak farba na ścianie - kremowy. Zaczyna się kombinacja z półeczkami we wnęczce, trzeba przerobić na warsztacie, dociąć po parę milimetrów. Wnęka nie ma kątów prostych, więc jest problem. Te deseczki i półeczki do wnęki, tak jak i boki szafek są zabarwione na trochę inny odcień niż akacjowe fronty. Nie razi to bardzo, ale jest zauważalne. Pewnie boków i pleców z akacji się nie robi, bo drogie ...... Panowie proponują przerobienie górnej lewej szafki z 40 na 45 - będą drzwi z tej dolnej szafki pasować. A te drzwi z górnej szafki - na dół pójdą, też będą pasować. Szafka na górze będzie lepsza po przeróbce, bo odległość od szpalety będzie taka sama jak i tej prawej szafki. No i dobrze się złożyło. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Ale trzeba to wszystko w warsztacie przerobić. Meble z powrotem wędrują na samochód. Kolejna wizyta pojutrze. Mąż przyjeżdża po mnie i ogląda część mebelków, podobają mu się bardzo, akacjowe fronty są bardzo eleganckie. Wysuwa i wsuwa szuflady z systemem bluma tandembox, łagodnie dosuwają się samoczynnie. No to czekamy na przeróbki. Tymczasem sprawę listew do pokoi trzeba ruszyć do przodu .... muszę jak zwykle zmolestować tematem pana L. Na pewno mi poda gotowe rozwiązanie, już coś raz opowiadał o wysokościach i profilach tych listew .... Najwyższy czas też pomyśleć o firankach i zasłonach do kuchni. Nie mam pojęcia jakie ?????
-
Nowotwór z przerzutami - jak walczyć niekonwencjonalnie?
Renia odpowiedział morfeusz1 → na topic → Dział Porad życiowych
Metoda Ashkara jeszcze ..... zapomniałam o tym. -
Nowotwór z przerzutami - jak walczyć niekonwencjonalnie?
Renia odpowiedział morfeusz1 → na topic → Dział Porad życiowych
wyśle Ci cos na priv