Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

makul

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    97
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez makul

  1. Właśnie wróciliśmy z budowy. Tata i ja od dwunastej do dwudziestej drugiej zalewaliśmy schody. Ostatnie cztery betoniarki wylewaliśmy przy sztucznym świetle, na jutro został podest. http://foto.onet.pl/upload/13/39/_525240_n.jpg Do jutra
  2. Właśnie wróciliśmy z budowy. Tata i ja od dwunastej do dwudziestej drugiej zalewaliśmy schody. Ostatnie cztery betoniarki wylewaliśmy przy sztucznym świetle, na jutro został podest. http://foto.onet.pl/upload/13/39/_525240_n.jpg Do jutra
  3. Zbliżamy się do zalania schodów, w sobotę ja i tata zrobiliśmy szalunek, a jutro będziemy zalewać. http://foto.onet.pl/upload/31/57/_524620_n.jpg Poza tym mamy już ułożone i zalane wszystkie nadproża, na ścianach nośnych jest ułożona warstwa cegieł. W międzyczasie izolujemy ściany, na razie północno-zachodnią i –wschodnią. Pozdrawiam
  4. Zbliżamy się do zalania schodów, w sobotę ja i tata zrobiliśmy szalunek, a jutro będziemy zalewać. http://foto.onet.pl/upload/31/57/_524620_n.jpg Poza tym mamy już ułożone i zalane wszystkie nadproża, na ścianach nośnych jest ułożona warstwa cegieł. W międzyczasie izolujemy ściany, na razie północno-zachodnią i –wschodnią. Pozdrawiam
  5. Dlaczego od razu eksterminować - bądźmy "humanitarni" dla tych niesamowicie brzydkich pieseczków i wsadźmy je do "więzień" jak to robimy z niebezpiecznymi dla otoczenia ludźmi.
  6. Witam ! Po wspaniale deszczowym tygodniu moja bazylia tak wybujała , że będę musiała ją zebrać. Cieszę się, że przysłowia o pogodzie się nie sprawdziły. Tata przynajmniej odpoczął od upałów, bo jednak przy takim palącym słońcu trudno pracować. A w naszej piwnicy mamy już wszędzie wmurowane nadproża, tzn. bez garażowego, bez jednych drzwi wewnętrznych i bez dwóch okiennych – pestka. W poprzednią sobotę zakończyłam wiązanie zbrojenia pierwszego biegu schodów a dziś z siostrzyczką ułożyłam zbrojenie do drugiego biegu i przez resztę dnia wiązałam. Tak było jeszcze dziś rano http://foto.onet.pl/upload/34/25/_506169_n.jpg A tak wieczorem http://foto.onet.pl/upload/38/0/_511394_n.jpg Wg prognoz taty strop wylejemy na początku września , mama wszystkie taty obliczenia mnoży przez dwa . Ja już przestałam spekulować. Pozdrawiam
  7. Witam ! Po wspaniale deszczowym tygodniu moja bazylia tak wybujała , że będę musiała ją zebrać. Cieszę się, że przysłowia o pogodzie się nie sprawdziły. Tata przynajmniej odpoczął od upałów, bo jednak przy takim palącym słońcu trudno pracować. A w naszej piwnicy mamy już wszędzie wmurowane nadproża, tzn. bez garażowego, bez jednych drzwi wewnętrznych i bez dwóch okiennych – pestka. W poprzednią sobotę zakończyłam wiązanie zbrojenia pierwszego biegu schodów a dziś z siostrzyczką ułożyłam zbrojenie do drugiego biegu i przez resztę dnia wiązałam. Tak było jeszcze dziś rano http://foto.onet.pl/upload/34/25/_506169_n.jpg A tak wieczorem http://foto.onet.pl/upload/38/0/_511394_n.jpg Wg prognoz taty strop wylejemy na początku września , mama wszystkie taty obliczenia mnoży przez dwa . Ja już przestałam spekulować. Pozdrawiam
  8. Mały szczekacz moich rodziców, który zawsze jest wyprowadzany na smyczy został dwukrotnie pogryziony przez być może asty (wnioskuję ze sposobu ich walki - stały zacisk), które w tym momencie nie miały obroży, oczywiście były też bez smyczy i kagańca. Dla uściślenia dodam, że jeden z nich wydostał się przez ogrodzenie a drugi biegał luzem po klatce schodowej. Osobiście nie pochwalam zachowania naszego psa - niestety został przygarnięty z ulicy i nie zdążyliśmy go jeszcze wychować, o ile to w ogóle możliwe (pies miał, gdy go przygarnęliśmy dwa lata - wg weterynarza)
  9. Paty jeśli dobrze rozumiem to ty mnie nie zrozumiałaś, podałam tylko swój przykład bez jakichkolwiek odnośników do Twojego przypadku. No chyba, że mój nick znalazł się tam przypadkowo.
  10. My przygarnęliśmy kundelka 14 luteto br. Jest mały, podpalany i ma bardzo miłą mordkę. Weterynarz określił jego wiek na dwa lata. Jednak jest potwornie zadziorny - nie zważając na swoją wielkość obszczekuje inne psy, jest to oczywiście spowodowane strachem, ale psy z tzw. ras niezwkle agresywnych nie mogą się powstrzymać i atakują. Dotąd nasz Miki był już dwukrotnie dotkliwie pogryziony. Pierwszy raz na spacerze - jak zwykle wszystko dookoła obszczekiwał - tzn. siedzące za płotami psy (czasami też szczeka na ludzi). No i stało się - jeden wielki i biały z czerwoną oprawą oczu (niestety nie znam się na rasach ale nie był to rotw.) uniósł dolnu brzeg siatki, wydostał się zza ogrodzenia i zaatakował. Nie pomogło chwycenie go za tylne nogi, bicie, kopanie idp. dopiero kiedy podbiegł zielony ze strachu właściciel (pierwszy raz widziałam naprawdę zieloną twarz) puścił naszego psa. Rany goiły mu się przez miesiąc. Drugi raz na klatce schodowej w naszym mieszkaniu: Mieszkańcy klatki obok korzystali z naszej windy, bo ich była naprawiana. Moja mama czekała właśnie na windę, gdy z góry zbiegł niemal identyczny pies jak przy pierwszym zdażeniu. Tym razem nawet obecność właściciela nie pomogła - pies nie chciał rozewrzeć szczęk. To było pieć minut szarpaniny , wielki i biały trzymała naszego za podgardle a nasz jeszcze poprzez piski i jęki bólu odszczekiwał. Dopiero przyniesionym przeze mnie śrubokrętem właściciel rozwarł szczęki białasa. Mama zjechała windą, żeby psy całkowicie odizolować, a ja zapytałam dlaczego pies nie był uwiązany na smyczy i nie miał kagańca - pan beztrosko powiedział, że nie spodziewał się tu psa Jeszcze tego samego dnia mama najadła się ponownie strachu, na szczęście w porę zamknęła drzwi na klatkę schodową i przez szybę widziała tego samego psa jak biegał luzem ze smyczą obijającą się o schody. Niestety weterynarz nie poradził nam nic w tej kwestii. Inną nie lubianą przez nas cechą była jak sądziliśmy zazdrość. Wystarczyło się bardziej zbliżyć do mamy, przytulić itp. a już warczał. Mnie raz ugryzł pod kolanem, a wójka - brata mamy ugryzł w łydkę. Rodzice oczywiście mówili nie drażnij go. Ja uważałam, że pies powinien się przyzwyczaić, że nie tylko on jest pieszczony. A tu przy okazji imienin mojej siostry okazało się, że kiedy ja ją przytuliłam jego reakcja była identyczna - warczy i pokazuje zęby gwałtownie zbliżając się do nas. Oczywiście teraz już nas nie gryzł. Natychmiast został skarcony i schował się pod tapczanem. Zdajemy sobie sprawę, że jest psem po przejściach, ale swojego mógłby nie obszczekiwać. Jednocześnie ma wiele pozytywnych cech: - jest wspaniałym psem ostrzegającym - wejście do sypialni rodziców po zmroku oznacza głośne szczekanie, warczenie być może gdybym się do niego nie odezwała przymilnie to by mnie ugryzł - na naszej budowie nie sika - jeszcze nie mamy płotu więc przechodzi na drugą stronę ulicy i wbrew codziennemu zwyczajowi wysiusiuje się jak suczka - aby pielęgnować ten zwyczaj mama wyprowadza go trzy razy dziennie na spacer (bo rodzice przez sześć dni w tygodniu pracują na budowie śroednio po dziesięć godzin) Rodzice uwielbiają Mikiego, ja niestety czuję się jakbym miała wroga w domu. To nasz pierwszy pies - poprzednio mieliśmy kota - czekam tylko na przeprowadzkę i natychmiast biorę ze schroniska dwa pręgowane. Pozdrawiam
  11. Tak mnie rozleniwił dwutygodniowy urlop na budowie, że moje zgrabiałe paluszki nie chciały skakać po klawiaturze. (W pracy są zmuszane) Budowa posuwa się bardzo powoli. Jeszcze zostały nam do zalania dwa słupki, które tuż po zdjęciu szalunków wyglądają tak: http://foto.onet.pl/upload/31/56/_476712_n.jpg A po zrobieniu całej ściany tak: http://foto.onet.pl/upload/35/69/_489038_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/38/11/_500566_n.jpg Dzięki budowie mam symptomy cieśni nadgarstka dwadzieścia lat wcześniej niż miała moja mama. Pocieszające jest, że mi nie przeszkadza to spać, bo mama czasami budzi się z bólu. Tata jest oczywiście nie do zdarcia, raz tylko spadł ze ściany, bo wydawało mu się, że potrafi utrzymać równowagę stojąc w szpagacie. Teraz ma pół pośladka w pięknym fiolecie. To jednak wszystko nic w porównaniu z kłótniami jakie muszę prowadzić z tatą, żeby nie budował z błędami. Np. dwa tygodnie tracę na przekonanie go, że nadproża muszą być ocieplone styropianem. On podaje kontrprzykłady z budowy domów o dwuwarstwowych ścianach, a nasz dom ma ściany jednowarstwowe. Mówi też, że on nie jest w stanie zrobić tak skomplikowanej rzeczy. Ale pewnego dnia, kiedy na budowie jest znajomy rodziców, a ojciec sąsiadki przygląda się zza płotu, ja przedkładam na forum temat i okazuje się, że wystarczy potwierdzenie obu panów, a tata na wszystko się zgadza. Odreagowuję przekopując grządki, założyłam małą plantację bazylii na pesto i posadziłam dwa dwudziestometrowe rządki kwiatków. http://foto.onet.pl/upload/29/51/_526454_n.jpg W naszej okolicy wg przysłów, które wyszukała mama będzie aż do połowy września trzydziestostopniowy żar przerywany bezdeszczowymi burzami. I ja chcę mieć zbiornik na deszczówkę? – pewnie korzystniej będzie wykopać studnię głębinową. Pozdrawiam
  12. Tak mnie rozleniwił dwutygodniowy urlop na budowie, że moje zgrabiałe paluszki nie chciały skakać po klawiaturze. (W pracy są zmuszane) Budowa posuwa się bardzo powoli. Jeszcze zostały nam do zalania dwa słupki, które tuż po zdjęciu szalunków wyglądają tak: http://foto.onet.pl/upload/31/56/_476712_n.jpg A po zrobieniu całej ściany tak: http://foto.onet.pl/upload/35/69/_489038_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/38/11/_500566_n.jpg Dzięki budowie mam symptomy cieśni nadgarstka dwadzieścia lat wcześniej niż miała moja mama. Pocieszające jest, że mi nie przeszkadza to spać, bo mama czasami budzi się z bólu. Tata jest oczywiście nie do zdarcia, raz tylko spadł ze ściany, bo wydawało mu się, że potrafi utrzymać równowagę stojąc w szpagacie. Teraz ma pół pośladka w pięknym fiolecie. To jednak wszystko nic w porównaniu z kłótniami jakie muszę prowadzić z tatą, żeby nie budował z błędami. Np. dwa tygodnie tracę na przekonanie go, że nadproża muszą być ocieplone styropianem. On podaje kontrprzykłady z budowy domów o dwuwarstwowych ścianach, a nasz dom ma ściany jednowarstwowe. Mówi też, że on nie jest w stanie zrobić tak skomplikowanej rzeczy. Ale pewnego dnia, kiedy na budowie jest znajomy rodziców, a ojciec sąsiadki przygląda się zza płotu, ja przedkładam na forum temat i okazuje się, że wystarczy potwierdzenie obu panów, a tata na wszystko się zgadza. Odreagowuję przekopując grządki, założyłam małą plantację bazylii na pesto i posadziłam dwa dwudziestometrowe rządki kwiatków. http://foto.onet.pl/upload/29/51/_526454_n.jpg W naszej okolicy wg przysłów, które wyszukała mama będzie aż do połowy września trzydziestostopniowy żar przerywany bezdeszczowymi burzami. I ja chcę mieć zbiornik na deszczówkę? – pewnie korzystniej będzie wykopać studnię głębinową. Pozdrawiam
  13. Dzisiaj dziewięcioosobową grupą byliśmy u burmistrza, obiecał nam, wraz z zastępcami, że wszystko załatwi (mamy to na piśmie). Ma to zająć trzy miesiące. Przy okazji wyszło na jaw, że gmina wydawała oświadczenia stwierdzające, że posiada ona działki o takich i takich numerach, przeznaczone na drogi gminne. Na podstawie tych zaświadczeń starostwo wydawało pozwolenia na budowę. Jednak gmina nigdy nie była i nie jest właścicielem tych działek. I co o tym sądzić. Pozdrawiam M.
  14. Dzisiaj dziewięcioosobową grupą byliśmy u burmistrza, obiecał nam, wraz z zastępcami, że wszystko załatwi (mamy to na piśmie). Ma to zająć trzy miesiące. Przy okazji wyszło na jaw, że gmina wydawała oświadczenia stwierdzające, że posiada ona działki o takich i takich numerach, przeznaczone na drogi gminne. Na podstawie tych zaświadczeń starostwo wydawało pozwolenia na budowę. Jednak gmina nigdy nie była i nie jest właścicielem tych działek. I co o tym sądzić. Pozdrawiam M.
  15. I znowu powraca sprawa najęcia albo nie ekipy budowlanej. Według mamy obliczeń pracując w dotychczasowym tempie strop piwnicy zalejemy we wrześniu i wtedy jedynym wyjściem będzie zatrudnienie kogoś, kto dokończy stan surowy. Tata szacuje, że piwnicę ukończymy w lipcu. Mama „wywiedziała” się, że sąsiedzi za postawienie murów i dachu – oczywiście bez piwnicy – zapłacili 20.000,00. Tata wg mamy już w 50% jest przekabacony, ale kiedy tylko podejmujemy ten temat, twierdzi, że nie ma mowy, i jeśli będzie trzeba, to będzie pracował po 24 godziny na dobę a pieniędzy nie będzie wydawał, na coś co może zrobić sam. W dodatku kiedy powiedziałam, że moim zdaniem zatrudniając kogoś, musielibyśmy murować nie na zaprawę, lecz na klej, (żeby mieć przy okazji lepsze parametry cieplne) tata od razu stwierdził, że jest to wykluczone, bo on ma tak wyrysowane bloczki, że tylko przy zastosowaniu jednocentymetrowej spoiny będzie mało cięcia i sztukowania BK. A co do cięcia BK, to stwierdzam, po własnoręcznym wykonaniu kilku cięć , że nie jest to taki wielki problem. Bloczek po przecięciu wygląda jakby był tak już wyprodukowany, powierzchnia jest idealnie gładka i na pewno nie wpływa na trwałość betonu komórkowego. Kiedy pisałam powyższy tekst przyjechali rodzice i zaszokowali nas nowymi wiadomościami. Może przypomnę co już na ten temat pisałam. O te pieniądze, które zapłaciliśmy na media musieliśmy się oczywiście procesować bo ostatecznie sami za nie płaciliśmy. Wyrok sądowy już mamy, ale sąsiadka ma na pana Adama N. kilka wyroków a komornicy i tak ciągle są bezsilni. Poza tym kilka tygodni temu w Bezpłatnym Tygodniku Poznańskim (nr 15(146)) w artykule „Jak Poznań miał zarobić na Krzesinach” – czyli o tym jak pan Adam N. Zarobił sprzedając miastu za jeden milion zł. teren, który kupił zaledwie w 1997 r. za 30 tys. zł. gdyż wówczas Miasto Poznań nie było zainteresowane gruntem . Miasto przez lata inwestowało w infrastrukturę nie swojego gruntu , zmieniło nawet jego przeznaczenie z rolnego na przeznaczony pod zabudowę . Wszystko to było jak prezent dla owego Adama N. I teraz o nowinach przyniesionych głównie przez mamę, bo to ona ciągle chodzi po sąsiadkach. Pan Adam N. kiedy kupował te tereny chciał również nabyć działki na znajdujące się po przeciwnej stronie naszej ulicy. Jednak właścicielka, rdzenna mieszkanka naszej „Wsi” nie chciała sprzedać i wtedy usłyszała: jeszcze mnie popamiętacie! – Tak relacjonuje to zięć owej pani. W ten sposób podobno pokrzyżowała mu wiekopomne plany podziału i zagospodarowania terenu, który wbrew jego oczekiwaniom nie był jedną „nieskalaną” płaszczyzną. Wczoraj mama dowiedziała się od sąsiadów, którzy tek jak my kupili działki od pana N., że ów zamierza na końcu naszej ulicy postawić płot i zrobić teren zamknięty, dostępny tylko dla mieszkańców owego terenu zamkniętego . Wg planów, które dostaliśmy od geodety, nasza ulica na swoim południowo-zachodnim końcu ma po prawej przejście szerokości 3 m., czyli dobre jedynie dla ludzi i małych samochodów (przesmyk ten jest wyłączną własnością doczesnych właścicieli dwunastu działek po naszej stronie ulicy; w tym naszej),a ns lewo ślepy zauek (najprawdopodobniej pierwotne plany zakładały, że ulica będzie prowadziła dalej). Na swoim północno-wschodnim końcu łączy się pod kątem prostym z inną nie istniejącą jeszcze ulicą, która z kolei dochodzi do ulic już nazwanych w tym jednej asfaltowej. (Teraz sobie właśnie pomyślałam, że wszystkie okoliczne ulice, nawet te wyglądające jak ugór, mają słupki z nazwami, a nasz ulica, przy której stoi już 11 domów w różnych stadiach budowy i ukończonych takiego słupka z nazwą nie ma). http://foto.onet.pl/upload/25/95/_181039_n.jpg W oddali widać koniec naszej ulicy - być może już tego lata zamkniętej. Natomiast sąsiadki, które były dziś w Urzędzie Gminy Kórnik i rozmawiały z „Głównym Urzędnikiem” ds. planowania przestrzennego (lub coś w tym stylu) usłyszały, że obecne plany nie przewidują połączenia naszej ulicy z ulicą na tyle szeroką, by mogła przejechać nią śmieciarka, wóz strażacki, karetka pogotowia, a nawet szambownik . Pan Urzędnik powiedział, że pan N. już doprowadził kilku pracowników Urzędu do wrzodów , a kilku straciło przez niego posady . Na koniec stwierdził, że przecież mogły nie kupować tu działek , a w ogóle to niech nie psują mu humoru od samego rana. Z tym wiąże się jeszcze podłączenie naszej ulicy do gazu. Gazownia już rozpoczęła uzyskiwać pozwolenia na przeprowadzenie gazociągu i poinformowała nas, że niestety do naszej ulicy nie są w stanie go doprowadzić, bo pan Adam N. nie wyraża zgody na przeprowadzenie rur przez jego teren. Z kolei od drugiej strony nasza sąsiadka nie wyraża zgody, bo po przeżyciu wybuchu gazu nie zamierza mieć go choćby głęboko w ziemi w odległości mniejszej niż trzydzieści metrów od jej domu. W niedługim czasie będzie również zakładana kanalizacja miejska (jakiś dygnitarz kupił dom na ekskluzywnym osiedlu zaledwie jeden kilometr od nas ) a tu nie ma drogi, którą dałoby się rozkopać w celu ułatwienia wszystkim życia. Optymistyczne jest tylko to, że jakiekolwiek standardy nie dopuszczają takiej sytuacji i w związku z tym po kilku latach przepychanek, być może nawet po sądach, uzyskamy wyjazd z naszej ulicy. Pozdrawiam wszystkich w spokoju budujących M.
  16. I znowu powraca sprawa najęcia albo nie ekipy budowlanej. Według mamy obliczeń pracując w dotychczasowym tempie strop piwnicy zalejemy we wrześniu i wtedy jedynym wyjściem będzie zatrudnienie kogoś, kto dokończy stan surowy. Tata szacuje, że piwnicę ukończymy w lipcu. Mama „wywiedziała” się, że sąsiedzi za postawienie murów i dachu – oczywiście bez piwnicy – zapłacili 20.000,00. Tata wg mamy już w 50% jest przekabacony, ale kiedy tylko podejmujemy ten temat, twierdzi, że nie ma mowy, i jeśli będzie trzeba, to będzie pracował po 24 godziny na dobę a pieniędzy nie będzie wydawał, na coś co może zrobić sam. W dodatku kiedy powiedziałam, że moim zdaniem zatrudniając kogoś, musielibyśmy murować nie na zaprawę, lecz na klej, (żeby mieć przy okazji lepsze parametry cieplne) tata od razu stwierdził, że jest to wykluczone, bo on ma tak wyrysowane bloczki, że tylko przy zastosowaniu jednocentymetrowej spoiny będzie mało cięcia i sztukowania BK. A co do cięcia BK, to stwierdzam, po własnoręcznym wykonaniu kilku cięć , że nie jest to taki wielki problem. Bloczek po przecięciu wygląda jakby był tak już wyprodukowany, powierzchnia jest idealnie gładka i na pewno nie wpływa na trwałość betonu komórkowego. Kiedy pisałam powyższy tekst przyjechali rodzice i zaszokowali nas nowymi wiadomościami. Może przypomnę co już na ten temat pisałam. O te pieniądze, które zapłaciliśmy na media musieliśmy się oczywiście procesować bo ostatecznie sami za nie płaciliśmy. Wyrok sądowy już mamy, ale sąsiadka ma na pana Adama N. kilka wyroków a komornicy i tak ciągle są bezsilni. Poza tym kilka tygodni temu w Bezpłatnym Tygodniku Poznańskim (nr 15(146)) w artykule „Jak Poznań miał zarobić na Krzesinach” – czyli o tym jak pan Adam N. Zarobił sprzedając miastu za jeden milion zł. teren, który kupił zaledwie w 1997 r. za 30 tys. zł. gdyż wówczas Miasto Poznań nie było zainteresowane gruntem . Miasto przez lata inwestowało w infrastrukturę nie swojego gruntu , zmieniło nawet jego przeznaczenie z rolnego na przeznaczony pod zabudowę . Wszystko to było jak prezent dla owego Adama N. I teraz o nowinach przyniesionych głównie przez mamę, bo to ona ciągle chodzi po sąsiadkach. Pan Adam N. kiedy kupował te tereny chciał również nabyć działki na znajdujące się po przeciwnej stronie naszej ulicy. Jednak właścicielka, rdzenna mieszkanka naszej „Wsi” nie chciała sprzedać i wtedy usłyszała: jeszcze mnie popamiętacie! – Tak relacjonuje to zięć owej pani. W ten sposób podobno pokrzyżowała mu wiekopomne plany podziału i zagospodarowania terenu, który wbrew jego oczekiwaniom nie był jedną „nieskalaną” płaszczyzną. Wczoraj mama dowiedziała się od sąsiadów, którzy tek jak my kupili działki od pana N., że ów zamierza na końcu naszej ulicy postawić płot i zrobić teren zamknięty, dostępny tylko dla mieszkańców owego terenu zamkniętego . Wg planów, które dostaliśmy od geodety, nasza ulica na swoim południowo-zachodnim końcu ma po prawej przejście szerokości 3 m., czyli dobre jedynie dla ludzi i małych samochodów (przesmyk ten jest wyłączną własnością doczesnych właścicieli dwunastu działek po naszej stronie ulicy; w tym naszej),a ns lewo ślepy zauek (najprawdopodobniej pierwotne plany zakładały, że ulica będzie prowadziła dalej). Na swoim północno-wschodnim końcu łączy się pod kątem prostym z inną nie istniejącą jeszcze ulicą, która z kolei dochodzi do ulic już nazwanych w tym jednej asfaltowej. (Teraz sobie właśnie pomyślałam, że wszystkie okoliczne ulice, nawet te wyglądające jak ugór, mają słupki z nazwami, a nasz ulica, przy której stoi już 11 domów w różnych stadiach budowy i ukończonych takiego słupka z nazwą nie ma). http://foto.onet.pl/upload/25/95/_181039_n.jpg W oddali widać koniec naszej ulicy - być może już tego lata zamkniętej. Natomiast sąsiadki, które były dziś w Urzędzie Gminy Kórnik i rozmawiały z „Głównym Urzędnikiem” ds. planowania przestrzennego (lub coś w tym stylu) usłyszały, że obecne plany nie przewidują połączenia naszej ulicy z ulicą na tyle szeroką, by mogła przejechać nią śmieciarka, wóz strażacki, karetka pogotowia, a nawet szambownik . Pan Urzędnik powiedział, że pan N. już doprowadził kilku pracowników Urzędu do wrzodów , a kilku straciło przez niego posady . Na koniec stwierdził, że przecież mogły nie kupować tu działek , a w ogóle to niech nie psują mu humoru od samego rana. Z tym wiąże się jeszcze podłączenie naszej ulicy do gazu. Gazownia już rozpoczęła uzyskiwać pozwolenia na przeprowadzenie gazociągu i poinformowała nas, że niestety do naszej ulicy nie są w stanie go doprowadzić, bo pan Adam N. nie wyraża zgody na przeprowadzenie rur przez jego teren. Z kolei od drugiej strony nasza sąsiadka nie wyraża zgody, bo po przeżyciu wybuchu gazu nie zamierza mieć go choćby głęboko w ziemi w odległości mniejszej niż trzydzieści metrów od jej domu. W niedługim czasie będzie również zakładana kanalizacja miejska (jakiś dygnitarz kupił dom na ekskluzywnym osiedlu zaledwie jeden kilometr od nas ) a tu nie ma drogi, którą dałoby się rozkopać w celu ułatwienia wszystkim życia. Optymistyczne jest tylko to, że jakiekolwiek standardy nie dopuszczają takiej sytuacji i w związku z tym po kilku latach przepychanek, być może nawet po sądach, uzyskamy wyjazd z naszej ulicy. Pozdrawiam wszystkich w spokoju budujących M.
  17. W budowie nastąpił przełom. Zaczęliśmy zalewać słupki wzmacniające ściany piwnicy (zupełnie zresztą zbędne ). Pierwszy z nich można podziwiać przed zalaniem na zdjęciu. http://foto.onet.pl/upload/17/41/_470857_n.jpg Kolejne będą już tak wysokie jak całkowita wysokość piwnicy. Ten pierwszy wypada pod drzwiami wejściowymi, które znajdują się pół piętra pod parterem. Oprócz tego zalaliśmy też szynę wzmacniającą spocznik schodów. http://foto.onet.pl/upload/8/18/_470858_n.jpg Spocznik ma ponad 180 cm gdyż jest jednocześnie podłogą przedsionka. To wszystko tata i mama robili w minionym tygodniu, a ja pomagałam im przez cały długi weekend. Dziś rodzice kupili 1 m3 styropianu w granulkach – 140 zł. i rozpoczęli murowanie ciepłą zaprawą BK, który będzie położony w dwóch ostatnich warstwach przed stropem piwnicy. Kiedy tata przyniósł pierwszy z trzech worków niechcący zrobił w nim dziurę – oczywiście twierdzi, że to wina mamy, więc cały korytarz był w białych kuleczkach. Dwa worki zostały w domu, a trzeci zawieźli samochodem na działkę. I wszystko było w porządku, do momentu, kiedy nasz pies – znajda opuścił kolana mamy i przeniósł się na tylnie siedzenie samochodu. Po chwili kabinę zalała „lawina śniegu”. Mama wybierała kuleczki przez półtorej godziny. W tym czasie tata położył izolację na betonie komórkowym, a potem przez cztery godziny położył cztery bloczki BK (59/36/24). Pozdrawiam wszystkich budujących M.
  18. W budowie nastąpił przełom. Zaczęliśmy zalewać słupki wzmacniające ściany piwnicy (zupełnie zresztą zbędne ). Pierwszy z nich można podziwiać przed zalaniem na zdjęciu. http://foto.onet.pl/upload/17/41/_470857_n.jpg Kolejne będą już tak wysokie jak całkowita wysokość piwnicy. Ten pierwszy wypada pod drzwiami wejściowymi, które znajdują się pół piętra pod parterem. Oprócz tego zalaliśmy też szynę wzmacniającą spocznik schodów. http://foto.onet.pl/upload/8/18/_470858_n.jpg Spocznik ma ponad 180 cm gdyż jest jednocześnie podłogą przedsionka. To wszystko tata i mama robili w minionym tygodniu, a ja pomagałam im przez cały długi weekend. Dziś rodzice kupili 1 m3 styropianu w granulkach – 140 zł. i rozpoczęli murowanie ciepłą zaprawą BK, który będzie położony w dwóch ostatnich warstwach przed stropem piwnicy. Kiedy tata przyniósł pierwszy z trzech worków niechcący zrobił w nim dziurę – oczywiście twierdzi, że to wina mamy, więc cały korytarz był w białych kuleczkach. Dwa worki zostały w domu, a trzeci zawieźli samochodem na działkę. I wszystko było w porządku, do momentu, kiedy nasz pies – znajda opuścił kolana mamy i przeniósł się na tylnie siedzenie samochodu. Po chwili kabinę zalała „lawina śniegu”. Mama wybierała kuleczki przez półtorej godziny. W tym czasie tata położył izolację na betonie komórkowym, a potem przez cztery godziny położył cztery bloczki BK (59/36/24). Pozdrawiam wszystkich budujących M.
  19. Nasza działka jest ustawiona skośnie do osi północ-południe. Ulica wjazdowa jest więc od północnego wschodu, podstawowa część ogrodu i taras od południowego-wschodu, sypialnie od południowego-zachodu a od północnego-zachodu mamy tylko dwa okna, w tym łazienkę. Dzięki temu układowi w każdym pomieszczeniu będzie słońce tylko pół dnia. Osobiście cieszę się, że wjazdu nie mamy od północy - oznaczałoby to posiadanie okien skierowanych wyłącznie na północ, a tego bym nie chciała.
  20. Nowe zdjęcia. http://foto.onet.pl/upload/39/5/_460211_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/27/91/_460210_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/37/19/_463686_n.jpg W sobotę, 23 kwietnia przez cały dzień tata, mama, ja i moja siostra zginaliśmy pręty na drugi bieg schodów. Poza tyma mama i tata dziennie układają ponad 25 bloczków betonowych, tak więc położenie pozostałych stu powinno zająć czas do piątku. Tata zaczyna brać pod uwagę potrzebę zatrudnienia kogoś, jednak wyłącznie w celu podawania i przenoszenia betonu komórkowego. Wczoraj, przy okazji wycieczki po naszej nowej okolicy wstąpiłam z tatą na działkę i dokończyłam nosidło, o którym wcześniej wspomniałam. Brakowało mu tylko pasów, więc je przymocowałam "pistoletem" tapicerskim. Założyłam ów "plecak", ukucnęłam, żeby tata mógł postawić bloczek na nosidle i stwierdziłam, że nie jestem w stanie wyprostować nóg, lecz kiedy tata pomógł mi się podnieść mogłam swobodnie przemieszczać się z tym trzydziesto trzy kilogramowym bagażem. Właśnie teraz pomyślałam, że być możę przyczyną niepowodzenia było zmęczenie mięśni po dziewięciokilometrowym marszu. Następną próbę podejmę więc za tydzień. Pozdrawiam wszystkich budujących
  21. Nowe zdjęcia. http://foto.onet.pl/upload/39/5/_460211_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/27/91/_460210_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/37/19/_463686_n.jpg W sobotę, 23 kwietnia przez cały dzień tata, mama, ja i moja siostra zginaliśmy pręty na drugi bieg schodów. Poza tyma mama i tata dziennie układają ponad 25 bloczków betonowych, tak więc położenie pozostałych stu powinno zająć czas do piątku. Tata zaczyna brać pod uwagę potrzebę zatrudnienia kogoś, jednak wyłącznie w celu podawania i przenoszenia betonu komórkowego. Wczoraj, przy okazji wycieczki po naszej nowej okolicy wstąpiłam z tatą na działkę i dokończyłam nosidło, o którym wcześniej wspomniałam. Brakowało mu tylko pasów, więc je przymocowałam "pistoletem" tapicerskim. Założyłam ów "plecak", ukucnęłam, żeby tata mógł postawić bloczek na nosidle i stwierdziłam, że nie jestem w stanie wyprostować nóg, lecz kiedy tata pomógł mi się podnieść mogłam swobodnie przemieszczać się z tym trzydziesto trzy kilogramowym bagażem. Właśnie teraz pomyślałam, że być możę przyczyną niepowodzenia było zmęczenie mięśni po dziewięciokilometrowym marszu. Następną próbę podejmę więc za tydzień. Pozdrawiam wszystkich budujących
  22. Po długiej zimowej przerwie zaczęliśmy znowu budowę. Zgadnijcie co budujemy... piwnicę. 28 marca betoniarka ponownie zaczęła mieszać zaprawę, a tata i mama ramię w ramię zaczęli układać bloczki betonowe. Ale nie jest aż tak źle, większość ścian osiągnęła już wysokość 15 bloczków, więc kiedy daszek od czapki udaje sufit można wyobrazić sobie jak duże będą piwnice i leżące nad nimi pokoje. Piętnasty bloczek to jednocześnie ostatni betonowy, potem tata chce przejść na beton komórkowy, czyli z szerokości 25 cm. na 36 cm. Cały czas podważam jego koncepcję, ale on chce, żeby ściany oddychały Twierdzi, że jeśli położy teraz izolację na betonie, to nie będzie żadnego podciągania wody, a słupki, które w tej chwili wyglądają jak przerwy w ścianach zaleje betonem z odpowiednim plastyfikatorem. Potem oczywiście będzie jeszcze izolacja przed wieńcem. Niestety tata rozporządza głosami mamy i siostry a ja tylko swoim - jest 3:1 Pozdrawiam wszystkich budujących
  23. Po długiej zimowej przerwie zaczęliśmy znowu budowę. Zgadnijcie co budujemy... piwnicę. 28 marca betoniarka ponownie zaczęła mieszać zaprawę, a tata i mama ramię w ramię zaczęli układać bloczki betonowe. Ale nie jest aż tak źle, większość ścian osiągnęła już wysokość 15 bloczków, więc kiedy daszek od czapki udaje sufit można wyobrazić sobie jak duże będą piwnice i leżące nad nimi pokoje. Piętnasty bloczek to jednocześnie ostatni betonowy, potem tata chce przejść na beton komórkowy, czyli z szerokości 25 cm. na 36 cm. Cały czas podważam jego koncepcję, ale on chce, żeby ściany oddychały Twierdzi, że jeśli położy teraz izolację na betonie, to nie będzie żadnego podciągania wody, a słupki, które w tej chwili wyglądają jak przerwy w ścianach zaleje betonem z odpowiednim plastyfikatorem. Potem oczywiście będzie jeszcze izolacja przed wieńcem. Niestety tata rozporządza głosami mamy i siostry a ja tylko swoim - jest 3:1 Pozdrawiam wszystkich budujących
  24. Pewnie się powtarzam, ale ciągle budujemy piwnicę. Zdjęcia z początku miesiąca i wczorajsze. http://foto.onet.pl/upload/28/39/_344728_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/22/53/_352995_n.jpg Mama i tata pracują niezwykle wydajnie czyli 35 do 40 bloczków dziennie. W niektórych miejscach osiągnęliśmy wysokość parapetów okien, więc budowa koncentruje się teraz na ścianach wewnętrznych. Sąsiad z domu obok już się wprowadził. Niestety akurat on jako jedyny na naszej ulicy zainstalował piec węglowy. Pozostaje nadzieja, że wiatry będą zachodnie i południowo zachodnie i pociecha, że okna sypialni są z innej strony. Tylko czy rzeczywiście taki piec jest tańszy od kominka z wkładem. Planowany koniec prac w tym roku za trzy tygodnie. Pozdrawiam
  25. Pewnie się powtarzam, ale ciągle budujemy piwnicę. Zdjęcia z początku miesiąca i wczorajsze. http://foto.onet.pl/upload/28/39/_344728_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/22/53/_352995_n.jpg Mama i tata pracują niezwykle wydajnie czyli 35 do 40 bloczków dziennie. W niektórych miejscach osiągnęliśmy wysokość parapetów okien, więc budowa koncentruje się teraz na ścianach wewnętrznych. Sąsiad z domu obok już się wprowadził. Niestety akurat on jako jedyny na naszej ulicy zainstalował piec węglowy. Pozostaje nadzieja, że wiatry będą zachodnie i południowo zachodnie i pociecha, że okna sypialni są z innej strony. Tylko czy rzeczywiście taki piec jest tańszy od kominka z wkładem. Planowany koniec prac w tym roku za trzy tygodnie. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...