
crashproof
Użytkownicy-
Liczba zawartości
448 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez crashproof
-
OK, to było przed kawą
-
A jeśli ktoś brał krechę frankową w 2007-2008 przy CHF 2-2,20? Na pewno zabezpieczenie socjalne mu się nie pogorszy? Bo mi się wydaje, że jednak się pogorszy "trochę". PS. Ogłoszenie bankructwa jest poprzedzone licytacją całego majątku, a jego skutkiem jest 5 lat odsysania z pensji.
-
Optymista. Wygląda na to, że Polska, a szczególnie rynek działek budowlanych, to jedn z ostatnich bąbli nieruchomościowych na świecie. Obawiam się, że może potrwać trochę dłużej, zanim sytuacja się znormalizuje, biorąc pod uwagę dotychczasowe, ślamazarne tempo spadków cen. Chociaż... gdzieś ostatnio pisali że na rynku mieszkań jest już -10% rdr m.in. w Krakowie i Poznaniu.
-
Gdzie to jest napisane u Rothbarda? To podejście dość naiwne. Na 100% wolnym rynku w koncepcji Rothbarda czy Misesa przecież mogą działać markety, prawda? A markety mogą emitować bony towarowe, prawda? A czym innym są bony towarowe, jak nie pieniądzem kreowanym z powietrza, z domniemaniem wymienialności na towary w markecie? I taki pieniądz też opiera się tylko i wyłącznie na zaufaniu do marketu jako stabilnego, uczciwego emitenta - że nie wyemituje za dużo tych pieniędzy, by rynek stracił do nich zaufanie (inflacja) oraz że wywiąże się z obietnicy wymiany na towary (uwaga: bon jest denominowany w walucie, więc nie jest ustalony na sztywno jeden towar czy koszyk towarów będący pokryciem pieniądza - więc NIE jest to stricte pieniądz mający pokrycie w takim sensie, jak widzieliby pieniądz oparty na złocie przedstawiciele szkoły austriackiej z odłamu Rothbarda i Misesa).
-
De Soto jest ZTCP zwolennikiem wolnej bankowości (nie traktuje rezerwy częściowej jak oszustwa), co go odróżnia od zarówno Misesa, Hayeka, jak i Rothbarda. Osobiście skłaniam się bardziej w kierunku podejścia de Soto pod tym względem, a w kręgach ekonomistów szkoły austriackiej i ogólnie libertariańskich jest wielka schizma na tym punkcie.
-
Oczywiście że nie są, regulacje kapitałowe tam zawarte są dziecinnie proste do obejścia (shadow banking!). Co dowodzi tezy (bodajże postawionej przez Misesa), że biurokraci tworzą coraz więcej regulacji, a gdy się okazuje, że ich efekt jest przeciwny do zamierzonego, wymyślają kolejne regulacje łatające tamte regulacje... ad nauseam. Znowu wystąpię jako adwokat diabła. Otóż ludzie mają w tym zakresie wybór. Mogą wpłacać pieniądze do banków podległych innym jurysdykcjom (obecny u nas Polbank, albo banki zagraniczne w EU - jest swoboda przepłwu kapitału w łunii) albo do SKOKów, które też nie podlegają BFG i wielu regulacjom rynku kapitałowego. "Zgubna pycha rozumu" to polskie tłumaczenie "Pretense of knowledge"? Praca jest w istocie świetna (czego nie można powiedzieć o większości tworów von H), choć rzeczywiście ciężka.
-
Co po pewnym czasie podniesie ceny... Jest nawet takie coś w teorii, co się nazywa prawo jednej ceny. Och, żeby się Panu udało do tego przekonać "szerokie rzesze". Jednak chyba się nie da :/
-
Przyczyna kryzysu nie jest poluzowanie regulacji. Ich liczba zgodnie z tym co czytalem regularnie wzrastala ............... Nie pij tyle bo cie porwa motyle. Ale to prawda. Przypomnij nam, kiedy powstał BASEL II i czy uważasz go za poluzowanie, czy zacieśnienie regulacji.
-
Świetny wykres! Pesymistyczny wniosek jest taki, że przywrócenie równowagi w cenach po pęknięciu bańki spekulacyjnej może niestety w przypadku tak "słoniowatego" rynku, jak nieruchomości, zająć długie dekady...
-
szopenie, to nie jest takie proste. Słaba złotówka pomaga, owszem, eksporterom, ich podwykonawcom i pracownikom - czyli tym, którzy mają aktywa zagramaniczne. Jednak nie pomaga tym, którzy mają pasywa denominowane w walucie obcej - np. importerom czy chociażby ludziom kupującym elektronikę, a w dalszej perspektywie być może kredytobiorcom, którzy jak na razie są chronieni przez dość bezprecedensowe warunki na rynkach kapitałowych (super-niskie stopy).
-
Dobrze wiedzieć. Kupię z 10 w pasie nadmorskim, może gdzieś koło Łomży :D:D
-
No tak, tyle że nieoprocentowana, z rokiem karencji i do spłaty w 8 lat. Ja bardzo chętnie wezmę taką pożyczkę na każdą kwotę.
-
Hmmm, teraz to przemyślałem po raz kolejny i stwierdzam że może nie ma co się bać. Vincent, Donald lub kto tam po nich będzie coś wymyślą żeby poratować "ofiary systemu". Jakąś pomoc w spłacie, zawieszenie, anulowanie itp. Już kombinują żeby dopłacać 1200 miesięcznie... No, chyba że jednak międzynarodowa lichwa im stanie okoniem. Tak oto czysto ekonomiczny problem przeradza się w całkowicie polityczno-spiskowy.
-
Wszystko co piszesz, to wg mnie 100% prawda, za wyjątkiem tego powyżej. Provident nie jest bankiem, bo nie przyjmuje depozytów - jest tylko firmą (dawniej się mówiło kasą) pożyczkową. SKOKi nie są bankami, bo mają specyficzną strukturę własności - każdy, kto ma tam depozyt lub kredyt jest, z tego, co wiem, udziałowcem. Jest to spółdzielnia. Aaaaa! Zabiłeś mnie. Mistrz! :)
-
Kreacja pieniądza za pomocą kredytu nie jest oszustwem. Co jest dziwnego w tym, że zgodzę się kredytować Twoją budowę domu przez danie Ci cegieł w zamian za obietnicę przyszłego zwrotu cegieł z odsetkami, a następnie tak powstałą wierzytelność (dług/kredyt) odsprzedam komuś (kreując w ten sposób pieniądz)? Jak brali kredyty, to nie było w ogóle żadnego prawa upadłościowego. Poprostu ich lekko poniosło, przyznajcie to wreszcie. Ułańska fantazja kosztuje.
-
Wykreowaną przez kogo? Bo mi się wydaje, że m.in. przez samego kredytobiorcę. Taki szczegół. Nie zapominajmy, że marzenia kosztują. Czasami więcej, niż się na początku wydaje.
-
Myślę, że się trochę zagalopowałaś. Zatrzymaj się na chwilę, proszę, w swojej antybankowej tyradzie i spróbuj sobie odpowiedzieć na pytanie: co było nieodpowiedzialnego w działaniach banków i co powinno było ewentualnie być zrobione inaczej. Możesz nawet się z nami podzielić wnioskami
-
No nie wiem. Mi się wydaje, że jak ktoś ma np. pół miliona kredytu i brak perspektyw na jego spłatę, a do tego zlicytują mu będącą zabezpieczeniem nieruchomość za 400 tysięcy i zostanie z 100 tys "czystego" kredytu - taki ktoś chyba jest w "nieco" gorszej sytuacji, niż ktoś, kto nie ma "złamanego grosza". Skoro ktoś, kto nie ma złamanego grosza jest biedny - to jak nazwać tego z realnie niespłacalnym kredytem na karku?
-
Formy kulturowe inne, istota rzeczy ta sama. Poza tym opieka społeczna...
-
No wiesz, niby nawet w najgorszym momencie ok. 70% amerykanów miało pracę, a ponad 50% nie straciła kredytowanych nieruchomości. Teraz wszystko zmierza w podobnym kierunku, i uważam, że polakmały ma rację - jesteśmy kilka miesięcy przed najcięższą fazą kryzysu u nas.
-
To jakaś nowa moda - opóźniać się z płaceniem rachunków i zwalać to na "zły kapitalizm"?
-
Szkoda, że banki ich kredytujące nie postanowiły poczekać ze ściągnięciem odsetek No ale niech spekulują, niech spekulują, może coś w końcu wyspekulują.
-
Na Pradze jest sporo kamienic, gdzie te dziury są w zasięgu wzroku spacerowicza - żadne kule w nich nie tkwią Zapewne jeśli kiedyś tkwiły, to już dawno (w gorszych czasach) zostały pieczołowicie wydłubane i zrecyclowane.
-
Najbardziej to na moje oko w Rzymie. A że taka teraz moda, że korporacje się panoszą w centrach, a ludzie migrują na obrzeża ("urban sprawl", ech) - to podziękujcie urbanistom i rozdawnictwu kredytów na domki na przedmieściach. Ale to się odwróci, jest to nieuniknione. Reurbanizacja i rewitalizacja centrów postępuje w tej chwili szybko w wielu miastach w USA. W Europie też przyjdzie na to czas, jak nadmiernie zakredytowane społeczeństwa zaczną tracić grunt pod nogami (m.in. na skutek raczej nieuniknionego wzrostu cen ropy) i stwierdzą, że dojeżdżanie dzień w dzień 30 km w jedną stronę do pracy to nie jest jednak idealne rozwiązanie na resztę życia.
-
Wręcz przeciwnie, mieszkałem parę lat w kamienicy w Warszawie, której tynk był podziurawiony kulami jak ser szwajcarski. Zresztą, jak wiele kamienic w okolicy, oj wiele. Ale tu nie chodzi o te domki, tylko te później zbudowane, za PRLu (na moje oko, część na pewno w 20-leciu) - wątpliwe architektonicznie i brzydkie nie dlatego, że są "po przejściach", tylko poprostu zaniedbane.