Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

crashproof

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    448
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez crashproof

  1. Piszesz nie na temat. Chodziło mi o związek przyczynowo-skutkowy. Wg mnie jest taki: kryzys finansowy -> bankructwa, problemy z obsługą długu -> spadek popytu -> cięcie na rynku pracy -> spadek konsumpcji -> media jęczą o kryzysie Wg Ciebie najwyraźniej jest taki: wszystko wporzo -> media jęczą o kryzysie -> spadek konsumpcji -> kryzys Przeciwko takie teorii spiskowej chciałem zaprotestować
  2. Nie wiem, skąd wyciągnąłeś taki wniosek. W Polsce dynamika konsumpcji była silnie dodatnia wiele miesięcy po przewróceniu się Lehman Bros (które było jakąś tam symboliczną inauguracją globalnego kryzysu), spadła poniżej zera dopiero ostatnio - po 3 miesiącach ostrego cięcia na rynku pracy. A może uważasz, że zwolnienia grupowe (i niegrupowe) to też wina mediów?
  3. Chwycił klienta za gardło i zmusił go do podpisania umowy? Taka subiektywna opinia by starczyła, nie wiem, po co była reszta Twojego posta z litrami jadu.
  4. Nie znam sprawy, możesz przybliżyć? Brzmi dość groteskowo...
  5. Raport UOKiK, maj 2008, par.II pk.12, 24 - Tu mają trochę odmienne zdanie W zasadzie cały ten raport wart jest zapoznania się z nim. Ust. prawo bankowe, art. 75: "W przypadku niedotrzymania przez kredytobiorcę warunków udzielenia kredytu albo w razie utraty przez kredytobiorcę zdolności kredytowej bank może obniżyć kwotę przyznanego kredytu albo wypowiedzieć umowę kredytu." UOKiK uważa inaczej, niż ustawa?
  6. crashproof

    Atak na złotówke

    Mój ulubiony przykład takiego Polaka to każdy kredytobiorca walutowy
  7. To bardzo ogólna definicja, która do jednego worka wrzuca prawdziwe inwestycje i spekulacje. Nie będę się więcej rozpisywał, polecam za to "Security analysis" Grahama i Dodda. Poza tym kupno domu nie jest inwestycją nawet według powyższej definicji, natomiast byłoby nią np. rozbudowanie czy wyremontowanie domu.
  8. Inwestor giełdowy ma szansę na zysk z zupełnie innego powodu, niż inwestor w nieruchomości. Spółka giełdowa jest kombajnem do zarabiania pieniędzy, i ma szanse - na przestrzeni lat - rozwinąć się i wzmocnić swój przepływ pieniężny. Czego nie można powiedzieć o nieruchomości. A teza o tym, że nieruchomości drożeją szybciej, niż inflacja, jest nieprawdziwa. Jeśli twierdzisz inaczej - przedstaw dane.
  9. Zdaje się, że nie rozróżniasz spekulacji od inwestycji. Spekulacja to ładowanie kapitału w coś (z reguły w pasywa) z nadzieją na aprecjację tego czegoś i realizację zysku przez sprzedaż. Inwestycja to ładowanie kapitału w coś (koniecznie aktywa), co daje "naturalną" możliwość pomnażania bogactwa, a więc: maszyny, ziemia rolna, papiery wartościowe wypłacające dywidendę czy odsetki itp. Wbrew pozorom to też jest spekulacja, tylko taka, która akurat w 90, moze 95% czasu wychodzi, bo ludzki instynkt gromadzenia antyków jest trudno zaburzyć. Ale ciągle jest to spekulacja, bo kupno egzemplarza muzealnego daje Ci zysk TYLKO I WYŁĄCZNIE wtedy, gdy znajdziesz kogoś, kto go odkupi od Ciebie jeszcze drożej. Co nie zawsze działa - w recesjach często numizmatyka i kolekcjonerstwo to bardzo kiepskie "inwestycje" (spekulacje).
  10. ....bo to jest właśnie jedna z klauzul niedozwolonych Nieprawda. Doczytaj prawo bankowe.
  11. O, to, to. Powinni to wydrukować wielkimi literami, uczyć tego w szkole i wywiesić w każdym banku ku przestrodze potencjalnym kredytobiorcom.
  12. Edukacja, jeśli sensowna - tak. Dom - jeśli do mieszkania dla siebie - to nigdy nie jest inwestycja (aktywa), tylko konsumpcja (pasywa). Dom na wynajem, siedzibę firmy, fabrykę, sklep - co innego. Ale dom do mieszkania to zawsze konsumpcja.
  13. Czytam dokładnie umowy. Jeszcze nigdy żaden bank mnie nie zrobił "w konia". Dokładnie. Szkoda tylko, że testowałeś swoje umiejętności interpretacji umów i zarządzania finansami na tak dużych kwotach. No cóż, im silniejszy bodziec, tym trwalsza nauka. Ale jaki jest problem, bo nie rozumiem. Jak kupujesz samochód za 50 tysięcy, a za miesiąc jest promocja i sprzedają ten sam model po 40 tysięcy, to też obrażasz się na cały świat, na banki i wrednych kapitalistów, że cię oszukali??
  14. Mogłeś też dokładniej czytać umowę i myśleć. Ale rozumiem, że w czasach boom'u to było trudne, te różowe okulary przesłaniały twardą rzeczywistość.
  15. Jeśli pijesz do mnie, to ja nie twierdzę, że bańce - i krachowi - winni są w 100% ludzie - konsumenci. Mój przytyk adresowany był (może to nie wynika jasno z wypowiedzi) do ludzi, którzy brali kredyty, rozpieszczali banki zgadzając się bez specjalnego zastanowienia na różne zabezpieczające, niebezpieczne dla nich klauzule w umowach itd, a teraz nagle obudzili się i zaczęli marudzić, jaki to jest chory system (inna sprawa, że jest chory), jak to padli ofiarą lichwy, jaka to bandyterka itd. Sorry, ktoś kto bierze kredyt jest dorosłym człowiekiem i powinien odpowiadać za swoje czyny. Nieprawda. Sytuacja, którą opisujesz, to ostatnie 5-10 lat. Wcześniej też były kredyty hipoteczne na świecie i ludzie byli w stanie odkładać na mieszkanie/dom, czy chociaż jego część. Oszczędzanie NIGDY nie jest głupotą. Sęk w tym, żeby oszczędzać w aktywach, które nie tracą na skutek inflacji. Jest to trudne, ale możliwe. Tu się mylisz. Można było oszczędzać, kupując np. złoto czy - selektywnie - niektóre akcje i obligacje indeksowane do inflacji. Efekt podobny, różnica taka, że oszczędzasz sporo na odsetkach od kapitału, który masz odłożony. No cóż, dobre rozwiązania są z reguły najtrudniejsze do zaakceptowania...
  16. Temat kluczowy w tym aspekcie: gęstość zabudowy
  17. Tutaj zgoda, ale w takim razie powinnaś pisać nie o "luksusowych osiedlach", ale "potencjalnie, być może luksusowych w nieokreślonej przyszłości osiedlach", a dla uczciwości dodawać, "o ile te fuszerki budowlane do tego czasu się nie rozlecą".
  18. Po pierwszee: ani Mokotów (za wyjątkiem kilku miejsc), ani Wilanów, ani Żoliborz nie posiadają ekskluzywnych osiedli. Są to zwykłe blokowiska. Po drugie: jak nie zejdą poniżej 8000 za metr, jak Acciona (Atmosfera Apartamenty w Miasteczku W.) oficjalnie sprzedaje po 5850, a bodajże Ostoja (Krauzego) też zeszła do ok. 6500. Chyba przespałaś lekki krach cen nieruchomości. Wzrosną... bo? Bo zuz@nka kupiła po 8k/m2 i by jej to pasowało? Bzdura. Czas sprzedaży zawsze zależy od ceny. Ja kiedyś sprzedałem na pniu mieszkanie w lekko zruinowanej kamienicy po prawej stronie Wisły - ale nie byłem pazerny i nie podchodziłem do tego tak: "sprzedam za X nawet, jeśli miałbym sprzedawać 2 lata".
  19. W USA na pocz. lat 30. XX wieku było podobnie. Teatr, kino, tv - tania, kryzysowa rozrywka
  20. Nigdy i nigdzie jeszcze tak nie było, żeby po znacznych spadkach cen domów i mieszkań działki nie spadły.
  21. Hmmm, to może ja wystawię moją hektarową działkę rolną na ostatnim za*u za 5, a, co tam, 500 milionów. Wtedy dopiero zobaczysz wzrosty cen!
  22. Ilość chętnych do zakupu ludzi nie ma ŻADNEGO znaczenia dla popytu. Sztuka homo sapiens nie generuje popytu i nie utrzymuje cen. Czynią to pieniądze, które te homo sapiens a) posiadają, lub b) dostaną w kredycie, oraz c) są skłonni wydać na nieruchomość, zamiast chomikować na gorsze czasy.
  23. Scenariusz dość podobny do tego, co teraz się dzieje w pribaltice, tylko oni otwarcie nie zbankrutowali, bo zawsze znajdzie się (jak na razie) jakiś MFW, który tonącemu poda koło ratunkowe. Argentyna nie miała tak łatwo z różnych względów politycznych (podobnie teraz pod górkę ma Ukraina). Nam nie grozi raczej tego rodzaju kryzys walutowy, bo nasza waluta podlega wolnym wahaniom. U nas kryzys może się objawić (w sumie już się objawił) jako drastyczna deprecjacja złotówki i pewne trudności z refinansowaniem długu walutowego, w przyszłości być może też ze spłatą pożyczek konsumenckich.
  24. W USA w najgorszym momencie Wielkiego Kryzysu bezrobocie wynosiło "tylko" 30%. Tak więc 70% ludzi ciągle miało pracę, i nawet niektórym nie obniżyli pensji. Nie wszyscy też stracili swoje domy z powodu kryzysu hipotecznego. Nie wszystkie banki zbankrutowały (ha! żaden bank zrzeszony w Fed nie poległ... taki mały "zbieg okoliczności"). Wg jareko to nie był więc kryzys, tylko sianie paniki, czarnowidztwo, samospełniająca się przepowiednia i biadolenie panienek, które nie widziały prawidziwych kryzysów, takich, jakie On widział
  25. Może tak być, ale czasami jego użycie jest usprawiedliwione na potrzeby opisania katastrofalnych przemian w gospodarce. Jak inaczej nazwałbyś spadek produkcji przemysłowej w Japonii o 10% miesiąć do miesiąca? "Chwilowa zadyszka"? Spadek PKB w paru krajach 10% rdr? "Przejściowe problemy"? Bankructwo Islandii, prawie-że-bankructwo Węgier i krajów bałtyckich, zamknięte i znacjonalizowane banki na Ukrainie, spadek produkcji przemysłowej tamże o prawie 50%? "Medialna panika"? To prawda, to prawda...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...