Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Marzanka

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    110
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Marzanka

  1. Od razu BARDZO przepraszam za powtórzenie tematu. Wiem, że był już gdzieś wałkowany, ale teraz nie jestem go w stanie znaleźć a sprawa jest dla mnie ważna: Sprzedaję mieszkanie. Pieniądze rzecz jasna chcę włożyć w wykończenie mojego domu. Facet, który kupuje mieszkanie ode mnie zachowuje się trochę dziwnie - a może to ja jestem przewrażliwiona. Podpisaliśmy jakiś miesiąc temu umowę przedwstępną. Zapłacił symboliczną raczej zaliczkę a na 10 maja umówiliśmy się na podpisywanie umowy ostatecznej. Jakieś 7 dni temu dostałam z agencji nieruchomości telefon, że umowa niestety nie dojdzie do skutku, ponieważ potencjalny nabywca dostał inną propozycję pracy i prawdopodobnie będzie się musiał wyprowadzić z Warszawy. Nie będę się rozwodzić nad tym, jak mi się to zwaliło na głowę, ale się zwaliło - mieszkania nie sprzedaje się w 5 minut, a ja specjalnie podjęłam wszelkie kroki związane ze sprzedażą wcześniej, żeby mieć pieniądze na chwilę, w której będą mi one rzeczywiście potrzebne. Ale wzięłam się dziarsko do ponownych poszukiwań nabywcy, dałam ogłoszenia do Wyborczej itd. Tymczasem wczoraj, dzwoni do mnie mój niedoszły nabywca, przeprasza i oświadcza, że on jednak to mieszkanie kupuje, że zdecydował się jednak nie wyprowadzać, nie podejmować innej pracy itd. Trochę mnie zamurowało, ale chce kupić - bardzo dobrze. Mnie także obliguje do sprzedaży umowa przedwstępna, więc oczywiście mu to mieszkanie sprzedam. W czym jest jednak problem? Ano w tym, że w umowie przedwstępnej ustaliliśmy, że 10 maja nastąpi ostateczne rozliczenie za to mieszkanie. Czyli nabywca wpłaci całą kwotę, jaka zostaje do wpłacenia po potrąceniu zaliczki, którą uiścił w trakcie podpisywania umowy przedwstępnej. A tu nagle mój nabywca oświadcza, że on pieniądze na to mieszkanie ma częściowo swoje a częściowo z kredytu, i że bank nie wypłaci mu tych pieniędzy dopóki nie przedstawi aktu notarialnego. No moi drodzy, tu mi się lampka alarmowa zaświeciła gwałtownie. Może człowiek ma zupełnie uczciwe intencje, może to po prostu taki niezręczny splot wypadków, nie mniej jednak chciałabym się maksymalnie zabezpieczyć. Dlatego proszę o radę, na pewno są tu takie osoby, które już z podobną sytuacją się zetknęły. Sama gdzieś na forum czytałam o tym, ale teraz nie jestem w stanie tego znaleźć. Wrzucam niecierpliwie kolejne hasła do wyszukiwarki i nic. Zlitujcie się nade mną, bo to pewnie już nerwy mnie zawodzą, jeśli ktoś pamięta link, niech mi go podrzuci. A może ktoś po prostu odpowie jeszcze raz. Powtarzam: umowa obliguje go do wypłacenia wszystkiego 10 maja: mam się upierać, że tak ma być, jak to jest z tym jego kredytem?
  2. A nie sądzisz, że takim akcentem może być pojedyncze, pięknie ukształtowane drzewo wyłaniające się z kwiecistej łąki, albo sad, z drzewami rozproszonymi tu i tam w kilka, a pomiędzy nimi kompozycje kwiatowe, w jednym miejscu pomarańczowo-fioletowe, w innym różowo-granatowe. Albo cały ogród w różnych tonacjach jednego koloru, czy dwóch kolorów kwiatów. Jest tyle możliwości, dlaczego to ma być zaraz oczko wodne z dziwaczą pompą w środku, która udaje fontannę?
  3. Eee tam, niepotrzebnie się złościsz, całkiem przyjemnie się tę dyskusję czytało. Mnie się takie płaskie domy bardzo podobają. Wśród zaproponowanych tu linków jest taki pomarańczowo-niebieski dom, który jest moim zdaniem bardzo ciekawym wyzwaniem nie tyle nawet architektonicznym (choć to także), co kolorystycznym. Może jest zbyt śmiały, a może zbyt oczywisty, ale coś w sobie ma. Problem polega jednak na tym, że tak jak wszystko, co nas otacza także i architektura jakoś tam wpasowuje się w nasze potrzeby i postrzeganie świata. Ja na przykład lubię oglądać takie domy u innych ludzi, ale taki dom zupełnie nie pasowałby do mnie. Wymagałby bardzo zdyscyplinowanego, dość minimalistycznego wnętrza. Kuchnia typu "środziemnomorska", czy "niemiecka" (kredensiki, duże okapy, zioła wszędzie) wyglądałaby jakoś rażąco w takim domu. A mnie się takie właśnie kuchnie podobają. Komiczne to jakoś, i mam nadzieję, że mnie tu nie zadziobiecie z powodu takiego owczego spojrzenia, ale ja wybierałam wygląd zewnętrzny domu pod kątem tego, jak ma wyglądać wnętrze. Czyli zaczęłam od środka a dopiero wtedy jakoś mi się wyklarowała ogólna bryła, kształt dachu itp. Nie ukrywam, że wybierając projekt brałam też pod uwagę inne ważne dla mnie sprawy: 1. Całkowity koszt domu pod klucz (bez kosztu działki), ze wszelkimi przyłączami nie mógł przekroczyć 250 tys. zł. A takie domy, z płaskim dachem i ciekawymi architektonicznie rozwiązaniami są dość drogie. Prawidłowe wykonanie płaskiego dachu np. to wydatek większy niż zrobienie dachu dwuspadowego. 2. Taki dom musi stanąć w specyficznym miejscu, co już napisał bodajże przekorek. Jeśli stanie we wsi, pośród innych domów, mniej lub bardziej przypominających chaty czy nieduże dworki, będzie wyglądał nieco ...kosmicznie. A ja w takiej właśnie okolicy będę mieszkała. Ale ogólnie, nie widzę powodów, aby negatywnie wypowiadać się zarówno o tradycyjnych, jak i o takich bardziej abmitnych projektach. Jeśli tylko nie jest to "gargamel" z dziesiątkami wieżyczek, dachem łamanym na 100 różnych sposobów, lukarnami w każdym możliwym miejscu, to zapewne mnóstwo projektów jest wartych przychylnej oceny. Ostatnio, jeżdżąc na budowę i przyglądając się temu, co wokół powstaje doszłam do wniosku, że edukacja architektoniczna postępuje u nas stosunkowo szybko. To już nawet nie to samo, co 4-5 lat temu. Jest IMHO coraz lepiej
  4. Wierzę I wielu jeszcze takich pięknych chwili związanych z tym maluchem życzę! To faktycznie najpiękniejsze wydarzenie w życiu - ciesz się tą chwilą
  5. Właśnie, miśkom już więcej nic do szczęścia nie potrzeba Garaż, albo wiatę można dobudować z boku. Zobaczymy na co wystarczy nam pieniędzy.
  6. A taki: http://www.studio-atrium.com.pl/atrium.php?p=po&pid=81
  7. Honoratko, jeśli chodzi o książki, to największą inspiracją dla mnie było "Projektowanie ogrodów" Johna Brookesa. Ta książka uświadomiła mi, że tworzenie ogrodu powinno realizować się w oparciu o warunki naturalne terenu, na którym tej nasz raj tworzymy. Różnorodność ogrodów, jakie są w niej przedstawione, uzmysłowiła mi, że ogród japoński w warunkach polskiego mazowsza jest trochę hm.... nienaturalny. Choć przecież w ogóle jest naprawdę ładny. Dlaczego iglaki, dlaczego tuje, dlaczego rododendrony, skoro są przecież lipy, buki, głogi, róże i bzy Poza tym, to jest także nazwijmy to swoista deklaracja pewnej filozofii życiowej. Od dłuższego czasu hoduję ryby, tak dość poważnie je hoduję. I jakoś tak się dzieje, że ponad nienaturalną czerwień coraz bardziej intensywnie wybarwionych mieczyków, czy bojowników, przedkładam dyskretny urok pielęgnic takich, jak Pterophyllum altum pochodzących z odłowu. Te botaniczne odmiany powojników, te wszystkie pierwiosnki, zawilce, konwalie czy lawenda, hortensja pnąca, wydają mi sie takie godne pochylenia, takie urocze w tej swojej nieśmiałej urodzie. No co tu dużo gadać - najważniejsze jest niewidoczne dla oczu, jak to było napisane w "Małym księciu". Mnie się taka łagodna uroda podoba Kolejną publikacją, na którą warto moim zdaniem zwrócić uwagę jest magazyn "Ogrody". W ostatnim numerze jest bardzo dużo ciekawych materiałów na temat jabłoni ozdobnych - jakie pięne! Zamówiłam też wydanie specjalne tego magazynu: "Katalog ogrodów". Ciekawa jestem jakie projekty tam znajdę. Napiszę o swoich wrażeniach, jak tylko go dostanę
  8. Mówiłam, że mamy wiele wspólnego Otóż ja o tym myślę, że to śliczny dom. Taki właśnie bezpretensjonalny, a jednocześnie z klimatem. Podoba mi się także, że jedna sypialnia jest taka duża, przestronna i że kuchnia jest duża i ustawna, na dodatek otwarta na pokój dzienny. Ładne jest też pomieszczenie gospodarcze. Naprawdę udany projekt i nie wydaje mi się żeby miał być jakiś szczególnie drogi w realizacji. Muszę Ci się przyznać, że ten dom, a także D 09, choć o zupełnie innej linii, brałam pod uwagę. Ten, który wybrałam ostatecznie jest dość podobny do projektu nad którym się zastanawiasz. Różni się jednak od niego rozkładem sypialni. Zależało mi na tym, aby obie sypialnie i pokój-pracownia były od siebie oddzielone. Nie będę już raczej miała małego dziecka, nie muszę więc mieć jego pokoju pod nosem. Komputer też wolę mieć z dala od sypialni, czasem odgłosy jakie z siebie wydobywa są nieco hm... męczące. Oboje lubimy sobie okazjonalnie pograć, a ja chodzę spać nieco wcześniej niż mój partner. Kapitalny jest ten kominek, bardzo ładne rozwiązanie, poza tym uwielbiam okiennice. Ładny dom. Hortensja pnąca z boku, pergola obrośnięta glicynią od strony południowego wyjścia na taras i po paru latach jeszcze wyszlachetnieje. Wart grzechu
  9. Aleksandryta, tak sie zastanawiam czy my myślimy o tym samym projekcie. Ten projekt, który ja znalazłam pod tą nazwą (dworek pod dębami), ma po prostu prawie 300 m powierzchni użytkowej. Jest prześliczny, ale jest ogromny i jego budowa w katalogu na 2002 rok została wyceniona na 603 tys. złotych. To ogromny dom dla dużej rodziny. Mam takie wrażenie, że pewnie myślisz o czymś innym. Jakbyś mi mogła podać symbol literowy i cyfrowy z katalogu, lub ze strony muratora z gotowymi projektami, to pewnie łatwiej się nad uda zweryfikować temat. A jakiej wielkości domu szukasz tak w ogóle? Ile ma mieć sypialni, ile metrów? Bardzo chętnie podzielę się wtedy moimi "typami" i tych dużych i tych mniejszych projektów
  10. Jak rowniez plusem "paradnej" jadalni Plusem takiej jadalni jest wielki stół, na którym dobrze się przesadza kwiatki doniczkowe
  11. No właśnie, to sąsiedztwo też jest ważne. To fakt. Tak sobie nawet ostatnio myślałam, że właściwie to ja nie wiem za co ludzie płacą takie sumy za te działki. Reklama na reklamie, skład na składzie, hurtownia za hurtownią, wszystko zawalone, a gdzie zielone ja pytam, gdzie zielone? Ja wiem, że to bliżej do Warszawy, do pracy, ale słowo daję wolałabym pół godziny wcześniej wstawać, no dobra - nawet i godzinę
  12. A i owszem, najpierw mi się tak marzyło. Zaczęłam gromadzić wiedzę: kupować czasopisma, książki, śledzić strony internetowe. I im więcej tej wiedzy chłonęłam, tym bardziej zaczynałam sobie zdawać sprawę z tego, że z projektowaniem ogrodu jest tak, jak i z innymi sprawami w życiu. Pamiętam jak kiedyś wpadłam na pomysł samodzielnego nauczenia się języka angielskiego. Wszystko było ładnie pięknie dopóki nie doszłam do różnicy w pytaniach zaczynających się od "do" i "does". Jakoś nie mogłam się połapać dlaczego raz jest tak, a raz inaczej W końcu zdecydowałam się jednak na to, żeby ktoś mi pomógł. I dobrze, bo dziś dzięki temu mam na swoim koncie dwie przetłumaczone książki i kilkadziesiąt przetłumaczonych artykułów a poza tym, sama jestem specjalistą od uczenia - i to dzieci młodszych. Trafiają do mnie czasem takie dzieci, uczyły się 2 lata u kogoś, kto po prostu zna angielski, ale nie zna metodyki, nie zna psychologii małego dziecka (nie wie choćby o tym, że myślenie abstrakcyjne rozwiją się dopiero u 12-latka). Są zniechęcone, poza kolorami i liczeniem do 20 niewiele umieją. Pewnie już wiesz, co chcę powiedzieć Pewnie, że mogłabym starać się zaprojektować ten ogród zupełnie sama. Ale ile czasu trwałoby, aby wyglądał on wreszcie tak, jak to sobie wymarzyłam? A ja nie mam tak dużo czasu, jestem kobietą w wieku transparentnym, jak nazywa je Małgorzata Domagalik, i chcę się cieszyć tym swoim ogrodem jak najdlużej - tyle samo co 20-latka A to znaczy, że ona sobie może pozwolić na błędy, a ja nie, przynajmniej nie na te elementarne - późno wystartowałam. Oczywiście, nie mam zamiaru pozbawić się przyjemności pracy w ogrodzie, ani współpracy z projektantem. Będę rozmawiała z nim o ulubionych kolorach, o roślinach, o wizji i sama wykonam wszystkie prace od a d z. Sama będę karczowała, sadziła, pielęgnowała, ale jeśli on może mi pomóc podpowiadając to i owo, to dlaczego mam nie poprosić o taką pomoc. Asertywność polega także i na tym, aby umieć prosić o pomoc i aby zrozumieć, że nie wszystko da się zrobić samemu. A już tak zupełnie na koniec, aby nie brzmiało to wszystko pompatycznie i idiotycznie to dodam, że mój samolubny gen podpowiada mi, aby dawać pracę innym ludziom - wtedy, kiedy oni ją będą wykonywali to i ja będę miała za co żyć Bo co tu dużo mówić, nasze życie to zespół naczyń połączonych a ja bardzo nie chciałabym czegoś przegapić. Im dłużej żyję, tym bardziej mi się podoba i tym mocniej czuję, jakie to wszystko piękne. A ten ogród jest dla mnie ważniejszy niż dom.
  13. Aleksandryta, masz na myśli ten dworek pod dębami No piękny jest, ale to dla bardzo dobrze ustawionych niedźwiedzi. Ja jestem misiek przeciętniak Ale ładny projekt, ładny, oj ładny.
  14. Woda jest na działce, prąd niestety do pociągnięcia, telefon także - ale istnieje taka możliwość. Z ceną wstrzeliłam się właściwie w ostatni moment bezruchu na rynku nieruchomości - zapłaciłam 10$/m. Teraz jest już po 12-15$/m. Ale to i tak nie najgorzej w porównaniu z Piasecznem, Mysiadłem, Zalesiem Dolnym czy Magdalenką.
  15. Czytam z podobnych względów co Aleksandryta. Teraz czyta także i mój partner. Jak czegoś nie doczyta do strasznie mnie denerwuje: ja już wiem, a on nie a i tak udaje że wie lepiej. Poniekąd zdobywanie wiedzy przez kobiety bywa frustrujące, odkąd pamiętam to ciągle tak jest. Wielu mężczyzn po prostu dziwnie się zachowuje w obecności kobiet. Nadal. Mimo tylu zmian obyczajowych.
  16. Znaczy się co? Znaczy się wnuków nie wolno? No nie żartuj Ewunia, pewnie mi jeszcze przyjdzie te parę lat poczekać, ale wiesz, już tak strasznie się nie obruszam na słowo "wnuk". Jeszcze dwa, trzy lata temu to czułam się po prostu dziwnie urażona, jak ktoś mówił coś o wnukach. Teraz stwierdzam, że to może być nawet przyjemne. Ciągle dojrzewam najwyraźniej
  17. Ja mam tak samo. Garnki wylatują mi na głowę, bo poustawiane są jeden w drugi. Ja jestem niezbyt wysoka i jak usiłuję jakiś wyjąć nie włażąc na stołek, to zwykle kończy się to łapaniem trzech innych spadających mi "z nieba"
  18. Czyli nie jestem taka całkiem nienormalna Na razie widzę tylko jedną mniejszą kuchnie a i tak jest otwarta na pokój dzienny. Eee, to zaczynam się tu czuć "zadomowiona"
  19. Co rano ??? A kto je wypiekał ??? Sorry, powinno być: co niedziela. Też mi się zachciewa -codziennie Babcia wypiekała co niedzielę. Soboty były wtedy pracujące. A na rogu był sklep, w którym sprzedawano mleko wlewając je do kanki. Wracałam zawsze z tym mlekiem okropnie nim wywijając. Raz zagapiłam się na coś i wylałam połowę na siebie Niech będzie, robię się coraz starsza i pewnie dziecinnieję, dlatego chce dużą kuchnie i plasterek świata z przeszłości Może kiedyś przy tym dużym stole ja będę serwowała bułeczki drożdżowe swoim wnukom.
  20. Masz rację, 20 metrów to po prostu prawdziwa kuchnia, taka z klimatem. Można w niej spędzać mnóstwo czasu niekoniecznie jedynie gotując. Dlatego bałam się, że w projektach gotowych nie znajdę takiego, w którym dom mały, a kuchnia duża. Ale znalazłam Ja też pamiętam taką wielką kuchnie z mojego dzieciństwa. Jak tam pięknie pachniało drożdżowymi bułeczkami co rano
  21. Coś mi się widzi, że mamy wiele wspólnego Tak, oglądałam także i działki w Henrykowie-Uroczu. Też mi się bardzo podobały, ale także i tam poziom wód gruntowych jest dość wysoki, a ta działka, która była wówczas do kupienia w ogóle miała roślinność typową dla terenów dość mokrych. Zapytałam także tambylca i powiedział, że wiosną są kłopoty z tą wodą po tej stronie, gdzie jeszcze jest coś do kupienia. W końcu doszłam do wniosku, że wobec tego wolę Łoś, bo to już gmina Prażmów, podczas gdy Henryków-Urocze to gmina Piaseczno. W małej gminie łatwiej jest wiele spraw załatwić, a poza tym wydawało mi się, że jednak ten Łoś jakiś bardziej zalesiony jest. No i ta nazwa, wiem że to głupio brzmi, ale ta nazwa i możliwość obejrzenia sobie może czasem jakiegoś wędrującego łosia, czy też jego klępy po prostu mnie powaliły ) Bo tak prawdę powiedziawszy, to mnie przede wszystkim na ogrodzie zależy. i na tym zielonym wokół. Bardzo żałuję, że mnie nie było stać na taki hektar w Łosiu )
  22. Wcale się nie dziwię, bo ja także zdecydowałam się na takie rozwiązanie. Razem daje mi to 36 m i to jest po prostu piękne uczucie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...