Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

sroka

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    169
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez sroka

  1. Dwa rysunki Raczkowskiego: Kręta droga wije aż po horyzont. Przez środek widać ślady faceta, który idzie prosto, na przełaj. Obok dwóch innych patrzy na niego i mówią do siebie: "Pijany?" i drugi: Gniazdko, w nim pisklęta wyciągają do góry rozwarte dzioby i czekają aż rodzice im coś włożą do tych dziobów. A obok rodzice też tak wyciągają dzioby do góry.(ten rysunek pojawił się po strajkach) Rafał
  2. Ja dałem tylko folię budowlaną. Natomiast żałuję, że nie obsypałem domu piaskiem, tylko gliniastą ziemią z wykopu . Glina długo trzyma wodę a w piasku by szybko wciekało i odpływało do drenażu. Rafał
  3. sroka

    rozdzielnica elektryczna

    Witam wszystkich. Ja mam inst. el. przed sobą. Zamierzam ją zrobić trochę inaczej niż mam w projekcie i potrzebuję konsultacji, czy mogę zrobić tak, jak wymyśliłem. A dokładnie nie pytam czy mogę, tylko czy tak będzie dobrze (bo wszystko można zrobić, tylko czy potem da się z tym mieszkać ). Gadałem już z paroma fachowcami i nie wszyscy mówili to samo, więc jeszcze chętnie zasięgnę porady tu. W projekcie miałem: - 7 obwodów gniazdek zabezpieczonych bezp. różnicowo-nadprądowymi P312 B10 30mA: 1) garaż 2) kuchnia 3) pralnia, kotłownia 4) łazienka, korytarz, ubikacja 5) 3 sypialnie 6) hall, biuro, wiatrołap 7) salon i taras. - 2 obwody siły z bezp. różnicowo-nadprądowymi P 314 B16 30mA: 1) kuchenka el. 2) gniazdo siły garaż. - 1 obwód zabezpieczony bezp. różnicowo-nadprądowym P 312 C2 30mA (piwo dla tego, kto zgadnie co zabezpiecza ten bezpiecznik ), - 4 obwody oświetlenia zabezpieczone esami S312 B10 Kable oczywiście: do gniazd 3x2,5, do oświetlenia 3x1,5 , do siły 5x2,5mm2. Mam następujące zastrzeżenia do tego projektu: 1. Za dużo bezp. RP !!! Ja wiem, że tak jest najlepiej. Ale bezp. różnicowo-prądowe są pierońsko drogie! A przecież nie musi ich aż tyle być. A już szczególnym przegięciem jest ten jeden obwód z P 312 C2 30mA (no spróbójcie zgadnąć: co bierze max. 2A i trzeba to zabezpieczyć bezp. RP?). 2. Za małe prądy (tylko 10A). 10A daje moc 2300W, a to nie jest tak dużo (raptem jeden czajnik). Planowane przeze mnie obciążenia maksymalne to: 1) garaż (pilarka, wiertarka, itp. + kosiarka) ok. 2000W 2) kuchnia :czajnik 2300, mikrofala 1000, toster 700, mikser 400, lodówka 150 i robi się 4550W !! czyli 20A 3) pralnia, kotłownia: pralka 2000, odkurzacz centralny 1200, czasem farelka 1500, razem: 4700W, znów 20A 4) łazienka, korytarz, ubikacja: mata grzewcza 200, farelka, suszarka 1000, wentylator, ... , razem 3000W 5) 3 sypialnie : ? tylko czasem farelka lub żelazko mi przychodzi do głowy, reszta to drobiazgi. 6) hall, biuro, wiatrołap: j.w. 7) salon i taras: RTV-500, żelazko 2000, drobiazgi(?) 500, razem: 3000W Drobiazgów poniżej 200W nie wymieniałem. Zapomniałem o czymś większym? Jeśli tak, to proszę, dopiszcie. Kable YDYpżo 3x2,5mm2 mają obciążalność 30A, a YDYpżo 450V/700V 3x2,5mm2 - 20A. Ja mam chyba te pierwsze, ale jeszcze sprawdzę. Tak czy owak 20 amperów można tym kablem puścić. Więc nie widzę powodu, żeby dawać mniejsze bezpieczniki. Czy mam rację??? Oprócz tego mam jeszcze takie dwa "genialne" (mam nadzieję) pomysły: 1. Zrobię sobie jeden obwód zasilany za pośrednictwem UPS. Pójdą od niego gniazda do biura pod komputer, do sypialni (z przyszłym wykorzystaniem pod komputer), do pieca (żebym miał ciepłą wodę, nawet jak zabraknie prądu), do czujek alarmów gazowych, do przyszłego alarmu i do .... ??? ma ktoś pomysły?. 2. Jakoś nie planuję używać gniazda siły. U mojej mamy takie gniazdo jest i od 20 lat ani razu nie było użyte. Kuchenkę też mamy upatrzoną na prąd jednofazowy (piekarnik 3,3kW, palniki na gaz). Ale na wszelki wypadek pociągnę sobie ten kabel siły i do garażu i do kuchni. Dam je oba na jeden bezp. różnicowo-prądowy 30mA (taki mi założyli w tymczasowej skrzynce prądowej, więc chcę go gdzieś wykorzystać) i na bezp. NP B20. Gniazd siły na razie nie założę. W kuchni zmiana kuchenki (i ewentualne wykorzystanie tej siły) i tak będzie dopiero przy okazji jakiegoś remontu, a w garażu... w garażu na razie też nie. Zamierzam natomiast wykorzystać tą siłę i zrobić na niej zwykłe gniazdka. Po prostu wykorzystam jedną fazę w kuchni a resztę zaizoluję. A w garażu pozostałe dwie fazy na dwa gniazdka obok siebie. Nie jest to pewnie typowe rozwiązanie, ale to chyba nie będzie źle? Fachowcy, wypowiedzcie się. Ostatecznie wymyśliłem takie zabezpieczenie obwodów: Jeden trójfazowy RP 30mA i NP B20 na tą rozczłonkowaną "siłę" pod kuchenkę i garaż. Każdą z trzech faz idących na gniazda w domu zabezpieczę bezp. RP Siemesna 30mA (kupiłem jakąś resztkę w Castoramie po 50zł sztuka ale myślę, że są dobre). Podział będzie taki: 1 faza - obwody 1, 3 i 6 (czyli garaż, pralnia, biuro) 2 faza - obwody 2 i 5 (kuchnia i sypialnie) 3 faza - obwody 4 i 7 (łazienki, salon) Idea tego podziału była taka, żeby ewentualny upływ prądu w łazience lub garażu nie wyłączał żonie kuchni . No i żeby zminimalizować szanse przeciążenie którejś fazy. Przy okazji: gdy męczyłem się z rozplanowaniem odbiorników pomiędzy te 3 fazy żona spytała: "a nie możesz tego podłączyć do czwartej fazy?" Światła zostaną podzielone na cztery obwody zabezpieczone esem B10 każdy. Porozdzielam je na fazy tak, żeby nie było na jednej fazie oświetlenia i gniazd w jednym pomieszczeniu. I jeszcze dam na wejściu do domu B25 na każdą fazę, żeby przeciążenie którejś z faz nie wywaliło mi całego domu (przed licznikiem mam trójfazowy C25). A propos: czy można zastosować esa trójfazowego zamiast rozłącznika FR? Albo zamiast FR'a dać te trzy bezp. B25 obok siebie. Można tak? Jeśli idzie o kładzenie kabli: Zamierzałem wykonać każdy obwód z jednego kawałka kabla. Bez puszek, bez przecinania kabla nawet przy gniazdkach. Od tablicy chiałem iść w dół, potem po izolacji wilgociowej, do ściany w pomieszczeniu gdzie są gniazdka, wzdłóż ściany dołem pod gniazdko, pionowo do góry do gniazdka, tam pętelka, zdjęcie izolacji, przyśrubowanie kabla do gniazdka, powrót na dół do podłogi i do następnego gniazdka itd. Widziałem tak wykonaną instalację i wydawało mi się to OK. Zalety takiego rozwiązania: - łatwo się robi. Dołem jest dostęp do wszystkich pomieszczeń, górą czasem są problemy (u mnie nie ma stropu masywnego), - nie ma kabli w ścianach na górze tylko na dole. A przecież dziury (np. pod szafki) wierci się w górnej części ścian. - nie ma puszek, nie ma łączenia kabli (potencjalne miejsca podwyższonej oporności i przegrzewania się kabla) Wady: - trochę większe zużycie kabla. Ale wykonanie puszki kosztuje +- tyle co metr kabla więc to się równoważy. - brak dostępu do kabla po zalaniu posadzki. Ale jak się dobrze wykona instalację, to jej się nie ma prawo nic stać. Szczególnie na ciągłym, nieuszkodzonym kawałku kabla. A jakby coś się jednak gdzieś przerwało (nie wiem jak), to obejdę takie miejsce dookoła górą. Ale zakładam, że to czysto teoretyczna sytuacja. Co o tym myślicie? mam nadzieję, że jest tu ktoś, komu chciało się przebrnąć przez te moje wypociny. uff, to mój najdłuższy post Rafał
  4. Pewnie już jest za późno, ale czy nie myślałeś o umieszczeniu na zewnątrz budynku małej przepompowni ścieków? Myślę, że to nie jest to ani bardzo trudne ani drogie. Po prostu pompa zatapialna do wody brudnej. Tylko potem trzebaby pamiętać, żeby nie wrzucać do kibla byle czego. Rafał
  5. Jola_ : Właśnie wybieram dostawcę gazu i przestudiowałem różne oferty, w tym ofertę Gaspolu na rozliczanie telemetryczne. Moim zdaniem nie zrobili z Ciebie idiotki i nie przepłacasz jakoś tak atronomicznie. 1 m3 gazu bierze się z 3,87l gazu (nie zaokrąglajcie tego ani do 3 ani do 4 bo to daje za duży błąd względny). Mi proponowali cenę 5,87zł/m3 czyli 5,87/3,87=1,51 brutto za litr propanu. To jest normalna cena za propan (tak mi się wydaje). Jeśli płacisz więcej, to za to, że nie płacisz za gaz z góry (przy taknowaniu), tylko z opóźnieniem, po zużyciu. Gaspol dostaje z opóźnieniem pieniądze, a to we wszystkich firmach kosztuje. No i jeszcze całe te telemetryczne bajery kosztują. A nie możesz zrezygnować z telemetrii i rozliczać się za litry? Mi przedstawiciel Gaspolu coś takiego wspominał ale mogę się mylić. Ja jestem ciekaw, czy sprawdzałaś, ile Ci tankują do zbiornika? Mogłaś to albo sprawdzać na ich cysternie, albo odczytywać zapełnienie zbiornika (ale to jest dużo mniej dokładne) przed i po napełnieniu. Aha, jeszcze jedno: to, że płacisz kilka stów miesięcznie w zimie to oczywiści boli, ale płacić raz na rok +-2500zł (pełne tankowanie + dzierżawa) też boli . Pociesz się, że w lecie będziesz płaciła mało. Trzymaj się, Rafał
  6. Ja bym tak nie zrobił. Moim zdaniem problemem nie jest to, że beton jest mokry, ale to, że będzie niszczony przez agresywną wodę gruntową (np. zakwaszoną). Jak się taka woda raz dostanie do betonu i tak już zostanie na wieki, to jest IMHO mały problem. Gorzej, jeśli beton ma kontakt z ciągle nowymi porcjami agresywnej wody. Czyli podsumowując: zawinąłbym i tak zostawił. Rafał
  7. Przykład innego zastosowania: w gruntach piaszczystych daje się folię, żeby zaczyn cementowy nie wypłynął z betonu. W gruntach spoistych można lać w wykop. Rafał
  8. Zawinąć do środka i na niej postawić ścianę fundamentową. Albo jeśli ten zapas jest bardzo duży a folia szczelna, to położyć na ścianę f. Na pewno to ławie nie zaszkodzi, jak ją trochę odetniesz od wody gruntowej. Rafał
  9. Bez paniki. A kiedy to było robione? Może już co się miało wyżreć to się wyżarło i więcej się nie wyżre? Ja kiedyś dla eksperymentu uciapałem BEZPOŚREDNIO styropian lepikiem na zimno (Izolbet K) i zżarło właśnie tak +- 1/3 lub 1/2 grubości a potem się uspokoiło. Być może u Ciebie ta reakcja też już się skończyła. A jak szeroki jest ten uszkodzony pasek? Jeśli idzie o wypaczenie się podłogi to nie widzę problemu. Nawet jeśli styropian jest miejscowo chudszy to jeśli zazbroisz wylewkę (zrobisz to, prawda? ja u siebie zbroję, ale nie wiem jak to jest przy podłogówce) to się wylewka nie połamie od tego, że na szerokości 10 cm będzie słabo podparta. Na pewno nie widzę powodu, żeby zrywać tą papę. Nie piszesz nic, że jest ułożona nieprawidłowo. Papa sklejona lepikiem to dobra izolacja. Tyle, że trzeba było użyć lepiku na gorąco (bez rozpuszczalników) albo odczekać dłużej, aż z lepiku odparują rozpuszczalniki. Ewentualnie można na tą starą papę dać folię. Ale jeśli ta izolacja jest szczelna, to nie ma sensu jej zrywać. A ten miejscami pożarty styropian też można wykorzystać. Pozdrowienia. Rafał
  10. Podziemny na propan? Dajesz podziemny ze względów estetycznych? Bo jak nie to do podziemnych można dawać tańszy propan-butan. Mam ten sam problem aktualnie. Bądźmy w kontakcie Zobacz też wątek "Orlengas" pozdrowienia, Rafał
  11. Cześć! A ty masz taką instalację? Czy dopiero planujesz? Ofertę Progasu sprawdzę, dzięki za info. Rafał
  12. A przy okazji: Mam kolejną, świeżą historię: u znajomego robili ścianki kolankowe. Oczywiści w projekcie jest wzmocnienie tych ścianek żelbetowymi słupkami. Tylko że jak wylewali wieniec+ strop, to im się to zbrojenie od tych słupków krzywo poukładało i w wielu miejscach te pręty od słupka prawie wchodziły do pomieszczenia (a powinny być w całości w ścianie). Jak rozwiązali problem Panowie Budowlańcy? Jak im jakiś pręt nie pasował, to go wycięli. I to wycięli ten wewnętrzny pręt, czyli ten, który tak na prawdę w tym słupku jest potrzebny. Oczywiście ślady po wycięciu starannie zamaskowali. Normalnie wziąć i powiesić takich. Rafał
  13. Z tym ocieplaniem fundamentu to było tak, że decyzje na jego temat zapadły dawno temu, w zeszłym roku na etapie fundamentów. Wtedy to wymyśliłem, że zaprojektowane 8 cm styropianu ułożę z dwu warstw 4+4cm, żeby dzięki przesunięciom uniknąć mostków termicznych. Ponadto ściana fundamentowa nie była idealnie równa i miejscami to nadwieszenie Ytonga było mniejsze niż 8 cm i tam dawałem 3+4cm. Wymyśliłem też, że ponieważ to jest w ziemi i nic tego styropianu nie ruszy, więc w ogóle go nie kleiłem, tylko przyłożyłem go do ściany i docisnąłem ziemią. A kołkowałem tylko górne 20cm, bo tyle będzie wystawało podad teren. Wiem, że to nie jest super poprawne rozwiązanie, ale wtedy wydawało mi się OK. I już tak raczej zostanie. Święte słowa. Projekt to podstawa. Zły projekt, to potem straty na tysiące złotych, a najgorsze jest to, ze na końcu zostaje się z domem, który niekoniecznie nam się podoba. Projekt powinien być przemyślany do bólu. Myśmy nasz robili z pół roku i jeszcze mało. Rafał
  14. Możecie czytać cały post (jest dosyć długi) albo od razu przejść do puenty. Ale jeśli macie czas to poczytajcie to sobie i spróbujcie się domyślić puenty. To trochę jak kryminał. Wstęp: Sprawa dotyczy kołkowania styropianu na ścianie fundamentowej. Przypominam technologię: - wstępnie mocuje się styr. do muru (na klej, dysperbit, zależnie od sytuacji). Ja mam styropian 8cm, mój sąsiad - 5cm. - przewierca się przez styropian wiertarką udarową, żeby zrobić w murze dziurę na +-4 cm. Lepiej 5 cm. - kołki powinny mieć grubość styr. + 4 cm na zakotwienie w murze. Moje mają 8+4=12cm, sąsiada mają 5+4=9cm - wbija się w te dziury kołki z kołnierzem, - wbija się w kołki trzpienie rozporowe, - zaciąga się po wierzchu klejem, - siatkuje się. Najpierw opis faktów: W sobotę przyjechałem na budowę +- o 9:00. Zobaczyłem, że jeden z ludzi majstra (nazwijmy go litościwie Pan X) układa styropian na MOJEJ ścianie fundamentowej. Majstra nie było. Ja nie zlecałem tej roboty. Majster mówi, że też nie kazał mu tego robić. Miał tylko powywiercać dziury w murze. Ja tam mam mieć 8cm styropianu. Po pierwsze: X użył styropianu sąsiada zamiast mojego. Po drugie: sąsiad ma 5 cm, a ja potrzebuję 8cm . Miał tam układać mój styropian 2 razy 4cm na mijankę. Ten gamoń zaczął układać te 5 cm licując je ze ścianą powyżej, więc zostawił przy murze dziurę na 2-3cm. Mogłem włożyć tam dłoń pod ten styropian. Oczywiście w tej sytuacji to ocieplenie traciło sens. Ale to jeszcze nie wszystko. Zauważyłem, że używał częściowo moich kołków, a częściowo sąsiada, krótszych ! 9cm kołka minus 8cm daje tylko 1cm na zakotwienie w murze. To się nie mogło trzymać. Ale to jeszcze nie wszystko. Nawrzeszczałem na niego, że odwala fuszerkę. Machnąłem ręką i pół płyty odleciało od ściany razem z kołkami. Pokazałem mu, ile warte jest to jego kołkowanie zbyt krótkimi kołkami. Kazałem rozebrać to, co zrobił. I patrzę jeszcze, że jeden z kołków w styropianie jest złamany i nawet nie przechodzi na wylot więc tym bardziej nie trzyma się w murze. X mówi: "a bo mi się złamał". Pytam: "to po cholerę Pan go tu wsadza?! Co on tu trzyma??! Atrapę mi Pan robi?!?!?". Byłem porządnie wkurzony. Ale to jeszcze nie wszystko. Wziąłem te pół płyty (WAŻNE!) i poszedłem zadzwonić do majstra. Majster zdziwił się, że X kołkuje ten styropian i zaciąga klejem, bo miał tylko dziury wywiercić wiertarką udarową. Powiedzał, żeby to rozebrał i zabrał się za co innego. Wróciłem do X. Styropianu już nie było. Rozglądam się i widzę czarny dym zza górki z tyłu domu. Idę tam i widzę, że ten gamoń spalił ten sąsiadowy styropian zdjęty z mojej ściany. Pytam po cholerę to zrobił, przecież można było jeszcze go wykorzystać choćby na posadzki. Mówię mu, że zniszczył styropianu na +- 25zl (przy cenie 200zł/m3 ale teraz może być droższy). On coś bełkocze, że przecież był już połamany, ble, ble ble. Machnąłem ręką. Stwierdziłem, że X jest niekompetentny, nieodpowiedzialny i do niczego się nie nadaje. To było ok. 9:15. Ale, wyobraźcie sobie, to jeszcze nie wszystko. Najgorsze dopiero przed nami. Potem byłem zajęty organizowaniem roboty, żeby nie było przestojów. Ludzie skończyli o 16:00. I miałem czas, żeby się przyjrzeć tamtej "robocie". Przyjrzałem się ścianie, gdzie BYŁ ten styropian, i stwierdziłem, że dziury w murze (po kołkach) to są co +- metr. A kołków na płytę było przecież +-4. Coś tu nie grało. Poszedłem do tego spalonego styropianu i znalazłem nie do końca spalony kawałek. Był w nim kołek, który miał widoczny kołnierz od tej widocznej strony, ale nie wystawał na drugą stonę. Poszedłem obejrzeć mój styropian 8cm, który on "zakołkował". Patrzę i patrzę i nagle mnie olśniło: Poniżej kołków, na ziemi, nie było pyłu, jaki powstaje podczas wiercenia dziury w betonie! Poszedłem obejrzeć tamte pół płyty, które zerwałem na początku, a którą rzuciłem gdzieś w kąt, dzięki czemu nie została spalona. Było w niej więcej kołków widocznych tylko z zewnątrz a nie przechodzących na drugą stronę. Wyjąłem jeden z nich: był złamany. Przeszukałem jeszcze raz ognisko. Znalazłem więcej kołków złamanych +- 3 cm na kołnierzem. I już wiedziałem jak to było: Ten #%!@#$ miał wywiercić dziury na kołki. Ciężko to szło. Wiem, bo sam sprawdziłem dzień wcześniej. I wymyślił sobie, że specjalnie połamie kołki, tak, żeby nie sięgały muru ("oszczędzi" sobie wiercenia). Co metr zakołkuje naprawdę, a resztę wetknie tylko w styropian, żeby to wyglądało z zewnątrz na uczciwie zrobioną robotę. Potem zaciągnie klejem, zasiatkuje i nikt się nie pozna. A on będzie udawał, że zrobił duuużo więcej roboty. Gdy sprawa się sypła, próbował spalić styropian i połamane kołki, żeby zatrzeć ślady. O 9:15 myślałem, że X jest niekompetentny i nieodpowiedzialny. O 17:00 wiedzałem, że jest do tego jeszcze NIEUCZCIWY. Podsumowanie: - użył na mój dom materiału sąsiada, - kładł styropian zostawiając 2-3cm pustki powietrznej, - zakotwiał kołki w murze na 1cm, - większość kołków połamał i powtykał w styropian, żeby zrobić atrapę. Czyli: - zniszczył materiału na 25-30(styropian sąsiada) + ok. 10zł (kołki) + 10-15 zł (klej) - zmarnował też kupę mojego czasu, - chciał zrobił kawałek mojego domu w sposób wadliwy, rodzący w przyszłości problemy. - nieudolnie chciał ukryć ślady swojego postępku - kłamał gdy postawiłem mu zarzuty. Uff. Oczywiście wyrzuciłem go z budowy. Rafał
  15. Przyszło mi do głowy, żeby zebrać historie największych budowlanych fuszerek. Opowiadajcie o najbardziej spapranych pracach na waszych budowach. Ja zacznę od swojej historii.
  16. Poradź sie konstruktora lub architekta. Na forum pełno jest pseudofachowców, co to uwielbiają się wypowiadać i pouczać. Tu można się zapytać tak dla orientacji. Ale nie możesz polegać na kompetencjach osób z forum. Szczególnie w sprawach konstrukcji budynku. A jeśli idzie o Twoje pytanie to zmiana ściany 2w na 3w rodzi sporo problemów: - Czy zachować wewnętrzne wymiary czy zewnętrzne? - Zmieniają się osie ścian (osie obciążeń), to wszystko wylezie przy dachu. Z doświadczenia (mam stan surowy otwarty) wiem, że zmiany w projekcie to jest śliska sprawa. Każda zmiana rodzi mnóstwo konsekwencji, o których człowiek w życiu by nie pomyślał. Jak się tego nie przemyśli to są problemy. Sam zrobiłem w projekcie parę zmian (chciałem zaoszczędzić albo być mądrzejszy od projektanta) i różnie to bywało: niektóre rzeczy powiedzmy się udały, ale na paru rzeczach się przejechałem: miało być taniej i lepiej a wyszło drożej i gorzej. Powiedzm, że w sumie wyszedłem na zero. Ale jak znam życie to mnie nie posłuchasz Jakoś każdy wierzy, że jemu się uda i każdy uczy się na własnych błędach pozdr., Rafał
  17. Minęła zima, więc proszę o wypowiedzi UŻYTKOWNIKÓW instalacji podziemnych na PROPAN-BUTAN. Przetrwaliście zimę? Odparowywał gaz w najcięższe mrozy? Były jakiekolwiek problemy? Piece chodziły jak należy? Jakich pieców używacie? No i w ogóle wszystko, co jest istotne dla potencjalnego klienta ORLENGAZu. Rafał
  18. Zaczynaj teraz. Ja nie zrobiłem fundamentów w zeszłym roku i w tym roku do czerwca nie zrobiłem prawie nic ( Zamarznięta ziemia a potem BŁOTO !!!!!!). Przy dobrej organizacji stan zero zrobisz w miesiąc lub szybciej. Zalać ławy, postawić ścianki, zaizolować, zasypać. Przez zimę niech się usiada i na wiosnę możesz ruszać jak tylko się ociepli. Rafał
  19. A taki blat, który jest zintegrowany z kawałkiem ściany i parapetem? A kuchenka gazowa? Zmywarka? Lodówka raczej nie. Jaka reguła tym rządzi? Rafał
  20. Czy ktoś się orientuje, czy meble kuchenne kwalifikują się do odliczenia podatkowego (ulga budowlana)? Jeśli nie wszystkie, to które? dzięki, Rafał
  21. sroka

    Dziennik Sroki

    Witam wszystkich forumowiczów! Jestem Ania -żona Rafała i raczej ja będę pisała dziennik, bo mam trochę więcej czasu. Zaczynam ze sporym poślizgiem, bo pierwsze prace rozpoczęliśmy chyba w kwietniu, a już mamy drugą połowę sierpnia. Ale od poczatku. Dom mamy parterowy o powierzchni 175 m2 łącznie z garażem. Przy okazji się pochwalę,że sama zaprojektowałam naszą wymarzoną chatkę. No, to zbyt wiele powiedziane. Tak naprawdę zaprojektowałam cały plan domu, czyli to, co dla mnie najważniejsze. Po załatwieniu wszelkich formalnosci i wydaniu pozwolenia na budowę mieliśmy ruszyć pełną parą wraz z początkiem sezonu 2003. I w pewnym sensie tak się stało, bo niedługo po roztopach ruszyła do dzieła fadroma i ściągnęła humus. Jak się później okazało nie był to najlepszy moment, bo ziemia była jeszcze zbyt mokra i zbyt plastyczna (mamy glinę). Wyszło to bardzo nierówno. Potem miejscami trzeba było podszalowywać a miejscami kopać głębiej. W wielu miejscach zostało wybrane za dużo i późniejsze równanie terenu nas trochę kosztowało. Trzeba było nawieźć sporo piachu. Potem geodeta wytyczył dom i już mieliśmy kopać (pilnujcie geodetów. Jak człowiek sam nie sprawdzi to nie ma pewności, że jest dobrze wytyczone). Aż tu nagle strzelił nam do głowy genialny pomysł, żeby pozmieniać sobie trochę w projekcie. Postanowiliśmy przysunąć dom bliżej drogi, tzn. do linii zabudowy,żeby mieć więcej ogródka za domem. Działkę mamy niezbyt dużą - 8,5 ara, a dom jest parterowy, więc trochę rozległy. Żeby się zmieścić w linii zabudowy trzeba było pozmieniać położenie mediów na działce i rozkład instalacji wewnątrz domu. No i znowu musieliśmy przejść całą ścieżkę formalności. Ale nie było tak źle. Nie wiem tylko, dlaczego nie mogliśmy wpaść na ten pomysł w fazie projektowania. No cóż, jak się okazuje trudno robić wszystko od razu idealnie. I z każdym etapem przekonujemy się o tym coraz bardziej. Z pewnością idealny i bezbłędy mógłby być nasz drugi dom. Tak więc między kwietniem a czerwcem budowa straciła impet, zanim go jeszcze nabrała. Dopiero po drugim etapie papierologii łopaty poszły w ruch (pod koniec czerwca). Doprowadzono też wodę do wnętrza domu, tam gdzie będzie licznik. Tu też zrobiliśmy błąd: niedokładnie wyznaczyłem miejsce, gdzie ma wyjść woda i nie było mnie w czasie wykonywania tego przyłącza. Zrobili mi wielki, szeroki wykop koparką, a wystarczyło to zrobić na szerokość szpadla, przynajmniej tam, gdzie przyłącze przechodzi pod ławą. Potem zbrojenie i 10 lipca wylaliśmy ławy. Przyjechały trzy gruszki, przy czym po pierwszej czekaliśmy z pół godziny aż przyjedzie druga. A pompa kosztuje od godziny. Braliśmy beton B-20 z Th-Bethonu. I wreszcie było widać zarys domu. Tu ja (Rafał) muszę wtrącić coś od siebie: Rada: przy wykonaniu ław fundamentów trzymajcie się takiej kolejności: - oczywiście najpierw zebranie humusu, potem geodeta, - wytyczenie ław, - przygotowanie zbrojenia (belki zbrojenia można przecież zrobić nie mając jeszcze wykopów. Późniejsze związanie belek w wykopie to moment), - potem szybko (1-2 dni. dla kilku kopaczy to pestka) zrobienie wykopów pod ławy i od razu zalanie. U nas najpierw zrobiono wykop a potem przygotowywano zbrojenie. w międzyczasie spadł deszcz i trzeba się było dodatkowo babrać z wykopem bo zrobiła się ciapa, miejscami się osunęło itd. I dodatkowa rada: zawsze trzeba sobie zorganizować jakieś miejsce na nadwyżkę betonu. Ja tego nie zrobiłem i z nadwyżki betonu zrobiliśmy tzw. "kupę dinozaura" (tak to wyglądało :) ) na tarasie. A można było zrobić wykop pod schodki na tarasie i przed domem, lub pod słupki od ogrodzenia itp. to tyle od Rafała. Około 15 lipca przyjechały bloczki betonowe. I niestety musiły sobie poczekać ponad tydzień na murowanie, bo majster poszedł gdzie indziej robić strop. Potem wymurował jedną warstwę bloczków i pojechał sobie na planowany tygodniowy urlop. Tyle, że nasze ściany fundamentowe miały już stać całe wymurowane, a nie były. Więc cóż, mogliśmy sobie tylko pozgrzytać zębami ze złości . W międzyczasie dwójka robotników coś tam murowała, ale lepiej nie mówić jak. Spoiny na 3 cm, mnóstwo niewypełnionych szczelin i w dodatku kilka ścian wymurowanych nie tak jak chcieliśmy. Na szczęście 1 sierpnia wrócił majster i zabrał się do roboty i do poprawiania. Do 9 sierpnia trwało kończenie murowania i smarowanie ścian dysperbitem. Rafał zaczął przyklejać styropian w dolnej części ścian i obsypał trochę dookoła ziemią. W międzyczasie był jeszcze robiony drenaż opaskowy, pod nim położyliśmy sobie bednarkę, za jednym kopaniem. A...i mieliśmy jeszcze niespodziankę z wysokością ściany fundamentowej. W projekcie została przyjęta uśredniona wysokość terenu z kilku punktów i okazała się niższa niż w rzeczywistości. A poziom posadowienia fundamentu wytyczył geodeta według projektu. Żeby posadzka nie wyszła nam tuż nad poziomem terenu musieliśmy domurować dwie warstwy bloczków (ok 30cm) więcej niż w projekcie. Stąd rada: zanim zaczniecie robić sprawdzać, sprawdzać, sprawdzać. Każdy błąd z reguły generuje dodatkowe koszty. Najpierw za dużo zdjęliśmy ziemi, potem błąd w projekcie i około 4000 zł mniej w portfelu. Oj, zabolało, zabolało. Staramy się jak najlepiej przygotowywać do wszystkich prac, żeby wystrzec się błędów. Jednak czas pokazuje, że nie wszystko można od razu przewidzieć. Budowanie domu to bardzo skomplikowane przedsięwzięcie, zwłaszcza dla laików. 11 i 12 sierpień upłynął na sypaniu i zagęszczaniu piachu. Przyjechało 11 ciężarówek 30-tonowych. Nieźle. I jeszcze trochę piachu zabrakło. 19 sierpień Zrobiliśmy kilkudniowy przestój na odsapnięcie, zebranie myśli, zaplanowanie i zakup kanalizacji. Jutro zamierzamy zacząć sami układać kanalizę. Stan zero będzie nas dużo kosztował. Zwłaszcza materiały. Więcej niż wstępnie szacowałam. Na samą robociznę umawialiśmy się na 4000 zł (od wykopu po płytę, bez szalowania i ocieplenia, ścianka na wys. 65 cm). W trakcie robót majster zaczął stasznie marudzić, że zbyt tanio policzył i prawie nic nie zarobi. Jak się dowiedział o podniesieniu ścianki o dwie warstwy to powiedział, że trzeba będzie mu dopłacić. Wciąż nie możemy się dogadać co do ceny. On najpierw chciał jeszcze 1900 zł. Ostatnio mówił o 1000 zł. W sumie by wyszło 5000 zł za robociznę do stanu zero. Do tego mąż prawie zawsze jest na budowie i sporo się angażuje w pracę. Ciekawa jestem co sądzicie, czy to mało czy za dużo? Ile Was to kosztowało? Ania
  22. Witam wszystkich forumowiczów! Jestem Ania -żona Rafała i raczej ja będę pisała dziennik, bo mam trochę więcej czasu. Zaczynam ze sporym poślizgiem, bo pierwsze prace rozpoczęliśmy chyba w kwietniu, a już mamy drugą połowę sierpnia. Ale od poczatku. Dom mamy parterowy o powierzchni 175 m2 łącznie z garażem. Przy okazji się pochwalę,że sama zaprojektowałam naszą wymarzoną chatkę. No, to zbyt wiele powiedziane. Tak naprawdę zaprojektowałam cały plan domu, czyli to, co dla mnie najważniejsze. Po załatwieniu wszelkich formalnosci i wydaniu pozwolenia na budowę mieliśmy ruszyć pełną parą wraz z początkiem sezonu 2003. I w pewnym sensie tak się stało, bo niedługo po roztopach ruszyła do dzieła fadroma i ściągnęła humus. Jak się później okazało nie był to najlepszy moment, bo ziemia była jeszcze zbyt mokra i zbyt plastyczna (mamy glinę). Wyszło to bardzo nierówno. Potem miejscami trzeba było podszalowywać a miejscami kopać głębiej. W wielu miejscach zostało wybrane za dużo i późniejsze równanie terenu nas trochę kosztowało. Trzeba było nawieźć sporo piachu. Potem geodeta wytyczył dom i już mieliśmy kopać (pilnujcie geodetów. Jak człowiek sam nie sprawdzi to nie ma pewności, że jest dobrze wytyczone). Aż tu nagle strzelił nam do głowy genialny pomysł, żeby pozmieniać sobie trochę w projekcie. Postanowiliśmy przysunąć dom bliżej drogi, tzn. do linii zabudowy,żeby mieć więcej ogródka za domem. Działkę mamy niezbyt dużą - 8,5 ara, a dom jest parterowy, więc trochę rozległy. Żeby się zmieścić w linii zabudowy trzeba było pozmieniać położenie mediów na działce i rozkład instalacji wewnątrz domu. No i znowu musieliśmy przejść całą ścieżkę formalności. Ale nie było tak źle. Nie wiem tylko, dlaczego nie mogliśmy wpaść na ten pomysł w fazie projektowania. No cóż, jak się okazuje trudno robić wszystko od razu idealnie. I z każdym etapem przekonujemy się o tym coraz bardziej. Z pewnością idealny i bezbłędy mógłby być nasz drugi dom. Tak więc między kwietniem a czerwcem budowa straciła impet, zanim go jeszcze nabrała. Dopiero po drugim etapie papierologii łopaty poszły w ruch (pod koniec czerwca). Doprowadzono też wodę do wnętrza domu, tam gdzie będzie licznik. Tu też zrobiliśmy błąd: niedokładnie wyznaczyłem miejsce, gdzie ma wyjść woda i nie było mnie w czasie wykonywania tego przyłącza. Zrobili mi wielki, szeroki wykop koparką, a wystarczyło to zrobić na szerokość szpadla, przynajmniej tam, gdzie przyłącze przechodzi pod ławą. Potem zbrojenie i 10 lipca wylaliśmy ławy. Przyjechały trzy gruszki, przy czym po pierwszej czekaliśmy z pół godziny aż przyjedzie druga. A pompa kosztuje od godziny. Braliśmy beton B-20 z Th-Bethonu. I wreszcie było widać zarys domu. Tu ja (Rafał) muszę wtrącić coś od siebie: Rada: przy wykonaniu ław fundamentów trzymajcie się takiej kolejności: - oczywiście najpierw zebranie humusu, potem geodeta, - wytyczenie ław, - przygotowanie zbrojenia (belki zbrojenia można przecież zrobić nie mając jeszcze wykopów. Późniejsze związanie belek w wykopie to moment), - potem szybko (1-2 dni. dla kilku kopaczy to pestka) zrobienie wykopów pod ławy i od razu zalanie. U nas najpierw zrobiono wykop a potem przygotowywano zbrojenie. w międzyczasie spadł deszcz i trzeba się było dodatkowo babrać z wykopem bo zrobiła się ciapa, miejscami się osunęło itd. I dodatkowa rada: zawsze trzeba sobie zorganizować jakieś miejsce na nadwyżkę betonu. Ja tego nie zrobiłem i z nadwyżki betonu zrobiliśmy tzw. "kupę dinozaura" (tak to wyglądało ) na tarasie. A można było zrobić wykop pod schodki na tarasie i przed domem, lub pod słupki od ogrodzenia itp. to tyle od Rafała. Około 15 lipca przyjechały bloczki betonowe. I niestety musiły sobie poczekać ponad tydzień na murowanie, bo majster poszedł gdzie indziej robić strop. Potem wymurował jedną warstwę bloczków i pojechał sobie na planowany tygodniowy urlop. Tyle, że nasze ściany fundamentowe miały już stać całe wymurowane, a nie były. Więc cóż, mogliśmy sobie tylko pozgrzytać zębami ze złości . W międzyczasie dwójka robotników coś tam murowała, ale lepiej nie mówić jak. Spoiny na 3 cm, mnóstwo niewypełnionych szczelin i w dodatku kilka ścian wymurowanych nie tak jak chcieliśmy. Na szczęście 1 sierpnia wrócił majster i zabrał się do roboty i do poprawiania. Do 9 sierpnia trwało kończenie murowania i smarowanie ścian dysperbitem. Rafał zaczął przyklejać styropian w dolnej części ścian i obsypał trochę dookoła ziemią. W międzyczasie był jeszcze robiony drenaż opaskowy, pod nim położyliśmy sobie bednarkę, za jednym kopaniem. A...i mieliśmy jeszcze niespodziankę z wysokością ściany fundamentowej. W projekcie została przyjęta uśredniona wysokość terenu z kilku punktów i okazała się niższa niż w rzeczywistości. A poziom posadowienia fundamentu wytyczył geodeta według projektu. Żeby posadzka nie wyszła nam tuż nad poziomem terenu musieliśmy domurować dwie warstwy bloczków (ok 30cm) więcej niż w projekcie. Stąd rada: zanim zaczniecie robić sprawdzać, sprawdzać, sprawdzać. Każdy błąd z reguły generuje dodatkowe koszty. Najpierw za dużo zdjęliśmy ziemi, potem błąd w projekcie i około 4000 zł mniej w portfelu. Oj, zabolało, zabolało. Staramy się jak najlepiej przygotowywać do wszystkich prac, żeby wystrzec się błędów. Jednak czas pokazuje, że nie wszystko można od razu przewidzieć. Budowanie domu to bardzo skomplikowane przedsięwzięcie, zwłaszcza dla laików. 11 i 12 sierpień upłynął na sypaniu i zagęszczaniu piachu. Przyjechało 11 ciężarówek 30-tonowych. Nieźle. I jeszcze trochę piachu zabrakło. 19 sierpień Zrobiliśmy kilkudniowy przestój na odsapnięcie, zebranie myśli, zaplanowanie i zakup kanalizacji. Jutro zamierzamy zacząć sami układać kanalizę. Stan zero będzie nas dużo kosztował. Zwłaszcza materiały. Więcej niż wstępnie szacowałam. Na samą robociznę umawialiśmy się na 4000 zł (od wykopu po płytę, bez szalowania i ocieplenia, ścianka na wys. 65 cm). W trakcie robót majster zaczął stasznie marudzić, że zbyt tanio policzył i prawie nic nie zarobi. Jak się dowiedział o podniesieniu ścianki o dwie warstwy to powiedział, że trzeba będzie mu dopłacić. Wciąż nie możemy się dogadać co do ceny. On najpierw chciał jeszcze 1900 zł. Ostatnio mówił o 1000 zł. W sumie by wyszło 5000 zł za robociznę do stanu zero. Do tego mąż prawie zawsze jest na budowie i sporo się angażuje w pracę. Ciekawa jestem co sądzicie, czy to mało czy za dużo? Ile Was to kosztowało? Ania
  23. Artrok: Właśnie przechodzimy z Y na polski BK. Planujemy jednowarstwową o gr.36cm odm. 400 na klej. Mógłbyś podać z czego się konkretnie wybudowałeś i gdzie i za ile kupowałeś? Podaj, proszę, grubość ściany, odmianę, producenta i ile można wytargować w hurtowniach. Dzięki, Rafał
  24. U mnie jest 24cm i to obciążone mimośrodowo. Na zewnątrz bk wystaje 8cm a do wewnątrz 4,5. Rafał
  25. Mi przedstawiciel Y zaproponował ok. 5%. Ale to jest śmieszny upust, bo tyle to ja na dzieńdobry dostałem w PSB, a jak podpiszę im deklarację, to dadzą mi więcej. Pytaj po hurtowniach i zamelduj, co wywojowałeś. Powodzenia Rafał
×
×
  • Dodaj nową pozycję...