Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

johnzee

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    101
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez johnzee

  1. Kochani Właśnie czytałam Tomkowi Wasze posty, kiedy to .zadzwoniła do Tomka Żelka zeby zaprosić nas do Siebie. Tomek dziś po raz pierwszy śledził na ekranie wszystko co czytam ! Nadążał i pilnował żebym niczego nie pomijała. Zresztą nigdy nie miałam takiego pomysłu, zawsze wszystko mu odczytywałam ale nie zawsze kojarzył o co chodzi. Dziś ma jakiś bardzo dobry dzień przytomności Niech nie zapomina, że są większe tragedie niż jego osobista choroba. Moje popadające w rozpacz dzieci, kiedy mówiłam im o różnych ludzkich tragediach bardzo się buntowały „Oj mamo ten tój optymizm oświęcimski.” Ale jednak czasem odzyskiwały właściwe proporcje. Tomek bardzo się cieszy ze swoich forumowych wnucząt. Chyba woli oglądać te słodkie dzieciaczki niż mieć bezpośrednio do czynienia z bandą czterech hałaśliwych i ruchliwych naszych chłopaków. To nie na jego aktualną kondycję. Tomek dyktuje:”Przeczytałem ale może jutro coś podyktuję Majce bo już mam tłok myśli Dziękuję, że pamiętacie o mnie.”
  2. Witajcie Kochani To niestety jeszcze nie Tomek tylko Majka, ale On coraz częściej ma ma przebłyski pamięci i jakieś mini – refleksje. Tylko że to jest chwila a później znowu dezorientacja i zagubienie. Bardzo już przeżywa swoje ograniczenia ale raczej reaguje załamaniem niż wolą walki. Wasze ogromnie serdeczne posty i poruszane w nich wątki zmagań z chorobami wywołują w nim łzy wzruszenia a czasem nie chce o niczym słyszeć jakby nie mógł udzwignąć.Bardzo współczujemy chorym Tatom i ich rodzinom. Tomek od dwóch lat walczy z zapaleniem żył głębokich i b rozległym zakrzepem, który opornie i powoli, ale jednak, cofa się. To bardzo dotkliwy ból i powoduje niezłego „doła” Ostatnio miał jakąś ogólną zapaść zdrowotną i wiele dni przesypiał a ja nocami wsłuchiwałam się czy jeszcze oddycha. Myślę z rozpaczą, że może byłby w lepszej formie psychicznej gdybym tak dużo nie musiała pracować i osobiście się nim zajmowała. No ale cóż, jako jedyny żywiciel nie wymyśliłam na to sposobu. Pomysł na odwiedziny chętnych spośród Was też jak dotąd okazał się nierealny ale teraz od 1lutego mam dwutygodniowy urlop i możemy zorganizować zarówno u nas w W-wie możemy też przyjechać w odwiedziny. A w maju/czerwcu zapraszamy na spotkanie w jedynym właściwym miejscu czyli Komturii. Z pokrzepiających wiadomości to budowa pieca chlebowego.Jak się dowiem od Jasia jak to zrobić prześlę zdjęcie z budowy. Tomek przed wypadkiem zbierał się do jego wybudowania ale pomieszał mu szyki wląśnie ten zakrzep. Mam nadzieję,że Tomek ,jako specjalista od pieczenia chleba jeszcze Was poczęstuje własnego wyrobu chlebem. Jakoś ciągnę go za uszy do tej lepszej przyszłości nie zważając na jego depresję i to często działa a czsem obraża się myśląc że ja nie rozumiem jego cierpień. Bardzo was rozumiem Anie córki chorych tatusiów. Myślę że Wasza wiara w ich lepszą przyszłość pomoże im. Mężczyżni trudniej znoszą ograniczenia zdrowotne bo nie zaprawiły ich ciąża, poród i połóg. Zyczę Wszystkim ciekawości zycia czyli jak być sprytniejszm od choroby w Nowym Roku.. Bardzo w imieniu Tomka dziękuję za życzenia Swiąteczne i Noworoczne. Przepraszam, że nie wysłałam naszych życzeń ale okres przedświąteczny w rodzinach dysunkcyjnych z którymi pracuję jest trudny i byłam jeszcze bardziej zaabsorbowana niż zwykle
  3. Dzisiaj rano Tata był w podłym nastroju, absolutnie na NIE!!!, ale po przeczytaniu przez Majkę kilku Postów z forum, zapragnął własnoręcznie post zredagować, poniżej prezentuję oryginalne, zapisane przeze mnie słowa Tomka. "Cześć kochani, jeszcze dyktuję synowi, ale chyba następny post dam radę napisać sam, a więc do usłyszenia za niedługo." Tomek Podpis jest własnoręcznie złożony przez Tomka, który powiedział „możesz napisać, że z przygodami” bo utrafienie we właściwy klawisz to nie lada sztuka. Pozdrawiam Janek
  4. Witajcie Kochani Przyjaciele Przeczytałam Tomkowi Wasze ostatnie posty Bardzo się wzruszył z Waszej radości i prosił żeby jutro zostawić mu komputer z otwarty na str Forum. Jeszcze niestety nie napisze nic osobiście. Twierdzi że ma za słabe okulary ale to okulary w mózgu są za słabe. Dziś wróciliśmy z Komturii gdzie Tomek dużo lepiej funkcjonuje niż w Warszawie. Ale na razie wszystkie plany mazurskie znacznie się odsunęły. Tomek czeka w kolejce na miejsce w Szpitalu Rehabilitacji Neurologicznej.w Konstancinie. Na razie w Warszawie ma opiekę kiedy ja pracuję. Nie mógłby sobie poradzić nawet ze zrobieniem herbaty ani trafieniem w odpowiednie drzwi. Ale od niedawna można z nim zamienić kilka zdań później już gubi się. Zaczyna też pamiętać niektóre rzeczy z poprzedniego dna. Jeśli chodzi o dawniejszą przeszłość to nie jest dobrze. Pokazuję zdjęcia, opowiadam ale nie wiele kojarzy. Myślę , że dobrze mu zrobią spotkania z przyjaznymi ludżmi. Szybko się męczy,więc trzeba to ostrożnie organizować ale liczę na odwiedziny w miarę Waszych możliwości. Walczymy z nadciśnieniem i cholesterolem.Ale codziennie opowiadam Tomkowi że będzie jeszcze normalnie jak dawniej. Pozdrawiam i dziękuję za wszelkie formy wsparcia w imieniu Tomka i swoim Majka
  5. Witam, po długiej przerwie i uniżenie proszę o wybaczenie i zrozumienie. Brak bytniości mej na tym szacownym forum tłumaczę glłównie mało regularnymi dostawami internetu ale również przemożną chęcią oderwania sie od tego wszystkiego. Mam nowe wieści: Komtura czeka eksmisja z jego tymczasowej, olsztyńskiej siedziby. Niestety Tata nie nadaje się do wypisania ze szpitala ale "turnus rehabilitacyjny" kończy się (kochany NFZ uważa, że cztery tygodnie to jest wystarczający czas na rehabilitację po udarze mózgu, bez względu na jego rozległość) i czas wracać do domu. To jakaś paranoja. Mam chyba niezłą wyobraźnię ale nie potrafię sobie wyobrazić, jak to wszystko będzie wyglądać od piątku. Na oddziale odwalili kawał dobrej roboty, jeżeli chodzi o rehabilitację narządu ruchu, Tata wstaje i chodzi samodzielnie, daje sobie radę przy jedzeniu (ale już do toalety nie zdąża bo nie pamięta gdzie ona jest i nie umie jej znaleźć), ale żeby nie było tak słodko, w dziedzinie "funkcji poznawczych mózgu" szpital ów nie posiada odpowiednich specjalistów i "niech rodzina radzi sobie sama". Niestety zorganizowanie diagnozy neuropsychologicznej przekroczyło organizacyjne możliwości szpitala. Zrobiliśmy to na własną rękę. Specjalistka sprowadzona przez Mamę z Warszawy zrobiła Tacie (wykradzinemu na tę okoliczność ze szpitala do pobliskiego parku) szereg specjalistycznych testów. Wyniki są następujące: mózg ignoruje istnienie prawej strony. Tata wzrok ma w porządku, ale nie widzi nic z prawej strony. Mimo wzrastającej sprawności ruchowej nie jest w stanie bezpiecznie się poruszać, bo nie widzi prawej strony i nie wie, że nie widzi. Uszkodzenia mózgu cały czas powodują problemy z pamięcią. Tata często zachowuje się irracjonalnie, jakby miał dwa lata. Rozpoznaje bliskich, ale nie pamięta przeszłości. Sam z siebie nie czuje, że jest np. głodny. Nie można go nawet na kilka minut zostawić bez opieki. Jego sprawnośc ruchowa jest większa niż świadomość sytuacji i możliwości oceny. Często mówi od rzeczy, zupełnie nie ma świadomości czasu zarówno na poziomie minut, godzin jak i dni czy miesięcy. Wierzę mocno, że Komturia i ciągla obecność rodziny zdziała cuda (a cudu nam tu potrzeba).
  6. Załatwiłem sprawy w Sołtmanach, korpus logistyczno-zaopatrzeniowo-techniczno-wywiadowczo-transportowy, wyrusza na kolejną olsztyńską misję. Over and out.
  7. Maksiu, wielkie gratulacje! Tomek ulokowany w nowej siedzibie, w szpitalu MSWiA w Olsztynie na oddziale "rechabilitacji neurologicznej". Nareszcie Komtur nie jest sam na sali, ma dwóch sąsiadów, tak więc ma z kim pogadać jeżeli najdzie Go taka ochota Szpital nie jest tak nowocześnie wyposażony jak dwa poprzednie ale teraz to liczy się nie wyposażenie, lecz motywacja i kompetentni ludzie a tych jak mniemam, nie brak w owej placówce. Oczywiście, nie odbyło się bez problemów a oto walki mej z "biurokratyczną Hydrą" historia (prawie) krótka: ZULU 0900 - rozpoczęcie operacji "Olsztyński Desant" (OD) Założenia ogólne misji: przerzucenie jednostki desantowej w rejon misji, uchwycenie i zabezpieczenie przyczółków w rejonie przyszłych działań. ZULU 0910 - załadunek jednostki desantowej oraz zaopatrzenia, do środków transportu. Ta część misji przebiegła bezproblemowo. ZULU 0930 - Dotarcie jednostki desantowej w rejom działań. Nie napotkano problemów. ZULU 0935 - Jednostka desantowa bez oporu zajęła wyznaczone pozycje. Jednostka zaopatrzeniowo-logistyczna napotkała silny opór ze strony stacjonujących w rejonie działań wrogich jednostek biurokratycznych. W rejonie Rejestracji odbyła się pierwsza bitwa. Starcie ujawniło poważne braki w wyposażeniu: dowód osobisty oraz dowód ubezpieczenia, z tego powodu pierwszy atak został odparty. Jednostka desantowa pozostała na pozycji bez wsparcia, jednostka zaopatrzeniowo logistyczna zmuszona została do "wycofania się na z góry upatrzone pozycje". ZULU 0955 - Dotarcie jednostki zopatrzeniowo-logistycznej w rejon "szpitala miejskiego". Speckomando w/w jednostki, błyskawicznie i bez oporu wrogich jednostek, opanowało następujące rejony: Rejestracja, OIOM, Archiwum. Tutaj nadmienię, że przedmiotem tajnych działań na tyłach wroga było zdobycie cennego artefaktu: "Dowodu Ubezpieczenia Społecznego", pod postacią potwierdzenia przelewu składki do ZUS. Artefakt ów, o wielkiej sile rażenia dołączony został do dokumentacji medycznej. Wywiad speckomanda, ustalił ponad wszelką wątpliwość, że artefakt został ukryty w tajnej, dobrze ufortyfikowanej bazie "chirurgia ogólna" (tam stacjonuje fachowiec, analizujący dokumentację dotyczącą zakażeń szpitalnych). ZULU 1030 - Rozpoczęcie operacji "Widmo". Cele akcji - Przeniknięcie do pilnie strzeżonej bazy wroga, zlokalizowanie artefaktu, wynegocjowanie przekazania artefaktu. Ze względu na silne ufortyfikowanie bazy, frontalny atak bez wsparcia lotnictwa skazany był by na niepowodzenie. Dlatego jedynym sposobem była infiltracja siedziby wroga i "wydębienie" artefaktu metodą na "biednego misia" (metoda ta nie działa jedynie na doświadczone jednostki np. nauczycielki oraz osobniki męskie). Przedmiotem działań wywiadowczych stała się sekretarka doktora. Po odnalezieniu w siedzibie zwanej "kanciapą" dokumentacji medycznej, natrafiono na poważny problem: artefakt został zamknięty w środku dokumentacji, za pomocą czterech potężnych zszywek (a zebrało się tego poważne tomiszcze). Z pomocą przyszły dopiero zaprzyjaźnione jednostki z "Archiwum", dzięki ich interwencji zapadła decyzja: wyrywamy! Ze zdobytym artefaktem udałem się do archiwum w celu pozostawienia falsyfikatu w miejscu oryginalnego dokumentu. Misja zakończona pełnym sukcesem. ZULU 1140 Operacja "Dowód Osobisty' Cel misji: zdobycie kserokopii/wydruku dowodu osobistego. Ta część misji wymagała jedynie uzyskania dostępu do komputera w kwaterze głównej dowodzenia manewrami w rejonie Olsztyna. Dzięki posiadanym uprawnieniom nadanym przez Aneskę, ta część misji nie nastręczała żadnych problemów. Skan dowodu został zgrany na pendrive'a (oryginał dowodu przechowywany jest w warszawskiej bazie operacyjnej). Nieco problemów nastręczyło "upapierowienie" wersji elektronicznej. Dzięki mobilnej stacji nadawczo-odbiorczej, działającej w paśmie obywatelskim , zainstalowanej w mobilnym punkcie dowodzenia, wywiad zdołał zlokalizować infrastrukturę, umożliwiającą wykonanie misji. W okolicach CH "Alfa" przeprowadzony został kluczowy etap misji. ZULU 1230 Operacja "Bez Przebaczenia" Cel misji: przełamanie linii obrony w rejonie rejestracji i frontalny atak na odział rechabilitacji. Korpus ekspedycyjny jednostki zaopatrzeniowo-logistycznej wyposażony w artefakty bez przeszkód pokonał doborowe jednostki wroga stacjonujące w rejonie rejestracji. Następny etap misji polegał na przekazaniu szczegułowych danych wywiadowczych agentom "sekretariatu oddziału rechabilitacji neurlogicznej". Ta tajna misja umożliwiła dostarczenie zaopatrzenia jednostce desantowej utrzymującej przyczółki. ZULU 1520 Operacja "Realizacja Recept" Cel misji: wykupienie leków. Jednostka zaopatrzeniowa napotkała silny opór ze strony jednostek aptecznych: "lek o podanej nazwie nie występuje w tej dawce" (teraz wiem, że jest, tylko pod inną nazwą handlową). Szturm "Szpitala Akademickiego" pozwolił na zdobycie odpowiednich dokumentów. ZULU 1730 Zakończenie operacji "Olsztyński Desant" Jednostka Desantowa udała się na zasłużony odpoczynek, odegrano "Capstrzyk". Podsumowanie operacji: misja zakończona została pełnym sukcesem. Strat w ludziach nie odnotowano po żadnej z walczących stron. Winien jestem najszczersze podziękowania, wszystkim pracownikom wszystkich szpitali, którzy udzielili mej skromnej osobie, wielkiej pomocy w walce z "Biurokratyczną Hydrą". Tak na zakończenie różnica pomiędzy służbą zdrowia warszawską i olsztyńską jest taka, że w Stolicy jest się traktowanym przedmiotowo, zaś w Olsztynie podmiotowo i z uśmiechem (chociaż bardzo dawno nie byłem w warszawskich przybytkach sponsorowanych przez ZUS).
  8. Jutro Tatę czeka kolejna podróż (karetką zapewne), do kolejnego, czwartego z kolei szpitala. Będzie to Poliklinika MSWiA, oddział rechabilitacji po udarowej. Wczoraj Tomek wspinał się na szczyty swoich możliwości, wizyta Małżonki naprawdę działa cuda . Dzisiaj budziłem Go tylko na jedzonko, wiedząc ile pracy włożył w poprzedni dzień, nie domagałem się większej aktywności, niech zbiera siły na przeprowadzkę. Kapitanie, wracając do wczorajszych słów Komtura - "dajcie znać jak będziecie w okolicach Grójecka/al. Krakowska", to tłumaczę: chodzi o to, że jest to trasa, którą jedzie się na zlot, Tata troszczy się o Was, żebyście nie zabłądzili. Niestety po całym dniu niesamowitego wysiłku, mówi w mało zrozumiały sposób, dopiero Mama uświadomiła mi o co chodziło w tej wypowiedzi. Świadczy to o tym, jak ważni dla Niego Jesteście i jak bardzo chciał by pojechać na zlot. Zarówno wczoraj jak i dzisiaj Tata (NA WŁASNYCH NOGACH!!!, z delikatną mą pomocą) odbył spacer do "subpomieszczenia" swego pokoju. Jaki był to wysiłek po sześciu tygodniach "leżenia plackiem" (b.t.w. wczoraj rozpoczął się siódmy tydzień pobytu Taty w placówkach polskiej służby zdrowia), niech świadczy fakt, że w pozycji wertykalnej (jak pięknie pisze się to na klawiaturze komputera, może dlatego tak lubię to słowo bieleją mu palce pod paznokciami. Ale dzisiejszą lubość do pozycji horyzontalnej (tego już się tak ładnie nie pisze , można tłumaczyć złymi warunkami biometeorologicznymi. Na koniec napiszę naprawdę pozytywne wieści: Komtur został odłączony od rurek wszelakich! nawet wemflon (przepraszam P.T. czytelników FM, jeżeli pisownia tego trudnego słowa jest inna, lecz znam je tylko w wersji fonetycznej), jest już zbędny, gdyż podawanie antybiotyków i kroplówek zostało zakończone. Postaram się jutro napisać, jak Komtur zaaklimatyzował się w nowych warunkach. Pozdrawiam Janek
  9. Dziękuję Bonetko za pisanie w moim imieniu, niestety "tatowy komputer" jest mocno "humorzasty" i nie zawsze udaje mi się wynegocjować z nim połączenie z netem. Z nowości o stanie zdrowia: Tracheotomia - "była rurka a jest dziurka" (zaklejona plasterkiem) Tata jest w stanie stać na własnych nogach, przy niewielkiej pomocy w utrzymaniu równowagi. Coraz więcej czynności chce i wykonuje sam, chociażby picie z kubka, choć te plastikowe kubeczki jakoś się tak łatwo zgniatają . Od wczoraj dostaje "normalne szpitalne jedzenie" i o dziwo, spożywa je ze smakiem. Wcześniej Tata dostawał zmiksowane zupki które trzeba było tylko połykać, teraz jest co pogryźć. A z wiadomości technicznych, trwają przygotowania do przeniesienia Taty na oddział rechabilitacji ale to jest kwestia jeszcze, co najmniej tygodnia. Teraz na zakończenie małe ogłoszonko Tata poprosił mnie abym w jego imieniu pozdrowił wszystkich Forumowiczów. Co niniejszym czynię w imieniu Komtura oraz swoim.
  10. Ponad tydzień bez netu a tu tyle się wydarzyło. Również trzymam kciuki za powrót do zdrowia. Udana operacja to już połowa sukcesu, motywacji jak widzę nie brakuje a i wsparcie ogromne jest, to już teraz tylko troszkę czasu i siły potrzeba. Trzymam kciuki, za to aby Wam sił nie zabrakło i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
  11. Witam, właśnie dorwałem się, na chwilkę, do komputera. Jako że dziś jest niedziela, wieści od cyrulików nie posiadam nowych, w dniu wczorajszym machina pewna piekielna, tomografem zwana, nakreśliła odraz wnętrza głowy Komtura, druga zaś płuc wizerunek na obrazie utrwaliła. Wątpliwości nie ma: Komtur mózg posiada, goi się on dobrze i jest coraz mniej opuchnięty. Na widok płuc wizerunku żaden ze zgromadzonych cyrulików "oczów" nie wybałuszył, więc i w tej materii źle być nie może. Wczorajszą "gorącość" miksturami magicznymi udało się ostudzić. Komturowi wikt domowy smakuje bardziej niż serwowane w twierdzy olsztyńskiej jadło a i apetyt Mu dopisuje coraz lepszy.
  12. Witam Wszystkich Forumowiczów (nie mylić z WWF), przerwa w moich transmisjach spowodowana była problemami technicznymi. Tak Jak moja Siostra pisała, Tata jadł z niesmakiem, wodnistą zupkę z botwinki. Na szczęście udało się przekonać Pielęgniarkę, iż Tata potrzebuje, dla zabicia smaku znienawidzonej zupki, czegoś treściwszego. W sklepie opodal dało się znaleźć "metodę na głoda", pod postacią serka waniliowego znanej firmy. Jak mówię Ojcu o FM to składa jakoś tak dziwnie usta (mi jako twardzielowi nie wypada tego jakoś szczególnie interpretować), moja Narzeczona twierdzi, że to znak abym ucałował wszystkich Forumowiczów. Niniejszym przekazując wolę Ojca Mego, Wielkiego Komtura Mazurskiego: Przekazuję ucałowania wszystkim forumowiczkom (gdyby nie ogólne "twardzielostwo" poleciał bym "na Gierka" również z Męskimi członkami Szanownej Społeczności Forum), Forumowiczom zaś przesyłam uściski zarówno kończyn górnych jak i "na niedźwiedzia".
  13. Nawet gdyby, absolutnie nie mówię, że tak było, to moja narzeczona przegląda ten wątek , tak więc i tak na pewno bym się nie przyznał ale powtarzam: ja wcale nie mówię, że tak było.
  14. Wczoraj nie było słodko, dzisiaj rano też rozmowa nam się nie kleiła, bałem się, że może zostawią Tatę na OIOM`ie. Na szczęście lekarze znali powód takiego stanu rzeczy, oni wiedzieli coś, o czym ja nie miałem pojęcia. Jak tylko Ojca położyli na nowym oddziale, podpięli do monitora, przyłączyli kroplówkę i jedzenie, okryli cieplutko to zorientowałem się co jest grane. Tata, dowiedziawszy się o przeprowadzce, zbierał siły, aby zrobić dobre wrażenie, w nowym szpitalu, w jednoosobowym pokoju, promieniał, dzisiaj gadka nam się kleiła, jak za dawnych czasów w Komturii (może odrobinkę koloryzuję ale naprawdę jest coraz lepiej). To Tomek wybrał palec, na którym ma być czujnik, to on kazał sobie okryć cieplej nogi (niestety mówi bezgłośnie z powodu rurki w krtani). Neurochirurg, który dzisiaj Go dzisiaj badał, był bardzo zadowolony z postępów. Tata opracował nawet własny sposób wzywania pielęgniarki: Jeżeli mnie niema w pobliżu, to aby włączyć alarm, zaczyna wolniej oddychać, gdy pokoju znajdzie się "odpowiedni personel", tata zaczyna znowu normalnie oddychać, "se chłopak potrafi poradzić w każdej sytuacji" . Opieka w nowym miejscu, jest co najmniej równie dobra jak na OIOM`ie, z tą jednakowoż różnicą, iż "personel pielęgniarski" składa się wyłącznie z płci pięknej . Jeżeli taka kadra (uśmiechnięta i życzliwa) była by w całym kraju, to chorowanie było by znacznie fajniejsze. P.S. Post pojawił by się wcześniej ale właśnie pojechałem do szpitala, gdyż zapomniałem powiedzieć Tacie "dobranoc", przy okazji założyłem na noc skarpeteczki , coby nóżki w nocy nie marzły.
  15. właśnie wróciłem zw szpitala, zawiodę tych, którzy liczyli na wieści o kolejnych spektakularnych postępach. Dzisiaj tata był baardzo słaby, widać samodzielne oddychanie, jest bardzo ciężkim zajęciem od którego odwykł albo po prostu zbiera siły przed czekającą go jutro podróżą... (chwila budująca napięcie) (jeszcze odrobina napięcia) (gdy napięcie się troszkę zbudowało) ...do innego szpitala. Zapalenie płuc już prawie zwalczone, temperatura w okolicach 36,6 st.C, oddycha samodzielnie (choć dzisiaj trochę ciężej niż wczoraj), krążenie w normie, więc lekarze nie widzą powodu aby zajmował miejsce na OIOM`ie. I dobrze, bo na tym oddziale to nie bardzo jest z kim pogadać i głośno bywa, bo aparaty jak nie dzwonią to piszczą jak nie piszczą to znowu brzęczą a zwłaszcza ta maszyna, która robi ping , więc wyspać się nie idzie. Na dodatek na OIOM`ie grasują najodporniejsze szczepy bakterii, czas więc przenieść Komtura w nową, dającą lepsze perspektywy rozwoju lokalizację. Jutro popołudniu Tata pojedzie do szpitala wojskowego (tego samego, w którym przechodził operację nr 2). Wg mnie stan Ojca mego, dzisiaj był trochę gorszy niż wczoraj, bo ciężej mu było oddychać ale lekarze uspokajają, że nic złego się nie dzieje i wszystko idzie tak jak ma iść, czyli do przodu. Teraz idę spać, bo padam na nos. Dobranoc wszystkim, do zobaczenia jutro.
  16. Piękne nowe wieści dziś przynoszę Wam drodzy forumowicze. Dzisiaj pewna pielęgniarka wpadła na pomysł zacny: leży tak Komtur od dni niezliczonych, trza by odrobinkę posiedział (łózko w regulacją takową, z napędem elektrycznym wyposażone zostało), pomyślała chwilę czy przeciwwskazań jakich nie ma i łoże komturowe w fotel zamieniła. Początkowo taka zmiana nie przypadła Ojcu do gustu ale po kilku chwilach rad był ze zmiany. Oczy otworzył i po zgromadzonych rozejrzał się z zaciekawieniem, uśmiechem obdarzył zarówno personel jaki mą skromną osobę. Powiedzieć muszę, że wyglądał w tej pozycji godnie. Widać oczy łatwiej otwierają się w pozycji siedzącej, bo długo trzymał powieki otwarte. Kolejna z medycznego punktu widzenia, ważniejsza jest taka wiadomość, że tata niebawem ma szanse na przeniesienie do innego szpitala, na oddział neurologii (albo coś w tym stylu), dzisiaj badał go neurochirurg i bardzo był zadowolony z wyników. Rana pooperacyjna goi się bardzo dobrze, dzisiaj gruby opatrunek z gazy, przymocowany do głowy za pomocą plastrów i siatki wyglądającej jak kabaretka powędrował do kosza a w jego miejsce wylądował plaster, odrobinę tylko większy niż te znane z domowych/samochodowych apteczek. Tata wraca do zdrowia wielkimi krokami!!!
  17. Razu pewnego niezwyciężony woj, Komturem Mazurskim zwany, oblegał niezdobytą "Twierdzę Giżycką", prowadził atak na w/w obiekt z miejsca znanego jako "Przejazd Kolejowy". Dosiadał wówczas rumaka swego wiernego, zwanego "felicja" (znana z literatury również jako: "Felcia" lub z Czeska "Knedliczka"). Walka była zacięta, szala zwycięstwa przechylała się na korzyść naszego Komtura, gdy nagle (w brew konwencjom wszelakim) Turczyn o imieniu tak strasznym, że wypowiedzieć go nie sposób, zaatakował w sposób perfidny i przebiegły, z wielką zaciekłością, tyły dzielnego Tomasza. Aby jednak saracen ów zajadły, bezimienny całkiem się nie ostał, dodam iż koń jego "nubirą" zwał się. Walka była straszliwa, tak straszliwa, iż ze wzgląd na dziatki, które mogą czytać ten pergamin, nie mam jej śmiałości w szczegółach opisać. Odpierając ten bezczelny atak, Komtur zmuszony został wycofać się na z góry upatrzone pozycje. Nie bacząc na rany swoje, wycofał z walki rumaka swego, którego zad ucierpiał srodze. Opatrzywszy wstępnie rany swoje u cyrulików, biegłych w sztuce neurologii oraz ortopedii, udał się do komturii. Zmożon jednak boleściami okrutnymi, nocną porą przez Komturową, na klaczy "suzuczką" zwanej, odwiezion do cyrulika wydmińskiego został. Zdrajcą okazał się jednakowoż ów cyrulik, podstępnie, zawezwał powóz "erką" zwany, którym to Komtur uprowadzony do giżyckiej twierdzy został, tam poddano go torturom okrutnym. Gdy niemal ducha wyzionął, przybyły z odsieczą posiłki z olsztyńskiej twierdzy,które po walce, krótkiej acz zajadłej zdołały odbić, ledwo dychającego Komtura, z rąk oprawców. Przetransportowany został On do twierdzy "Szpitalem Miejskim" zwanej. Tam opieką należytą otoczon został, przez mnichów z zakonu OIOM`u. Opiekę tę wspomógł mag o mocy pomiarkować się niedającej (prof. Wojciech Maksymowicz), który zabrawszy Komtura do swej pracowni, znanymi tylko sobie sposobami, opatrzył rany, zadane turczyna szablą. Zwrócił następnie Komtura pod opiekę zacnych mnichów, gdzie po ów dzień przebywa, sił nabierając. Napisanie tej historii, łaziło po mojej głowie od jakiegoś czasu ale dopiero teraz, gdy poprawa stanu zdrowia mojego Taty, jest widoczna a jego powrót do zdrowia, staje się nie kwestią zrządzenia losu, lecz czasu mam śmiałość przelać go na bity .
  18. Witam, wróciłem ze szpitala i mam nowe, dobre wieści, wybaczcie że tak późno ale Bonetka nie pozwoliła mi napisać zanim nie zjem pysznego jedzonka. Pewnie ma rację bo może zasłabł bym przy klawiaturze? Postępy Komtur zrobił ogromne o ostatniej mej wizyty: 1. Przywitał mnie otwartym okiem (czuwać trza kto do komnaty wchodzi i czy aby na pewno się pokłonił); 2. Uśmiecha się (rad z widoku synowego widać); 3. Potrafi zaciskać rękę (jakże to tak syna inaczej powitać niźli prawicy uściskiem). Wszystkie wyżej wymienione gesty, kurtuazyjnymi zwane wykonał ochoczo i z pełną świadomością, Łoże niestety siły z Taty wysysa, bo słaby jeszcze, ale do sprawności umysłowej (dowcip zacny, synowy docenia i uśmiechem kwituje) oraz fizycznej powraca. Nadzieję żywić trzeba, iż działania cyrulików z olsztyńskiej twierdzy pozwolą na szybki do pełni sił powrót. Pożegnanie bez uścisku dłoni obyć się również nie mogło, Postów z forum (całości rad nierad nie byłem w stanie w jeden dzień przeczytać) wysłuchał z zaciekawieniem, co poniektóre pomysły kwitując uśmiechem lub brwi uniesieniem. Kolejne wieści przyniosę w dniu jutrzejszym, gdy ponownie dane mi będzie z Ojcem mym dyskusję (no dobra monolog bardziej) przeprowadzić
  19. Mama do nas przed chwilą dzwoniła, że Tomek oddycha już przeponą, a nie jak dotąd samym szczytem płuc, choć dalej ma zapalenie płuc. Wygląda lepiej. Mrugał oczami, usiłował się uśmiechnąć kącikiem ust, bardzo poruszył się informacją, że jakieś tam drewno przywieziono do Komturii (chyba się o to martwił). Daleka jeszcze przed nim droga, ale jest o niebo lepiej. Piszcie proszę najzabawniej i najszaleniej, żeby było jutro co czytać. Gabrysia
  20. Właśnie rozmawiałem z siostrą, wieczorem Tata zaczął dawać znaki, że słyszy! Jeszcze nie może otworzyć oczu ale w odpowiedzi na zadawane pytania, mruży oczy. Jak znam moją siostrę (socjolog), to bez wielokrotnej próby się nie obyło, tak więc informacja musi być precyzyjna i pewna.
  21. Wieści nowych zasadniczo nie posiadam, wiele zmian siostra moja Ula, razem ze swym mężem, bo oni przyjechali dziś Komtura doglądać, nie zauważyli. Tata dalej jest pod działaniem leków uspokajających ale podobno trochę mniejszym, gdyż na dotyk reakcja wróciła. Sumiennie komtura Córa jego stymuluje i opieką należytą otacza. Na jutrzejszy dzień powrót do "tymczasowej, olsztyńskiej siedziby Komtura" planuję. Gdy tylko powrócę do "synowych obowiązków" wieści nowe na forum prześlę.
  22. Bonetka mnie ubiegła:D , za wolno jechałem do mojej Kochanej Małgosi, a takiego ładnego posta sobie zaplanowałem. Mimo wszystko jednak go napiszę bo szkoda żeby się zmarnował . Witam, właśnie wróciłem do Warszawy ale mam od Mamy najnowsze wieści . Na początek uspokoję wszystkich, jest lepiej i są postępy (piszę to na wstępie gdyż nie jestem sadystą). To tyle tytułem wstępu, teraz zaczynam budować napięcie: Wyjechaliśmy z komturii trochę późno bo szukaliśmy dokumentów, tak więc dotarliśmy do szpitala około 14. Wszedłem na salę i obok łóżka zobaczyłem trzy puste torebki po krwi. Na monitorze następujące : niskie ciśnienie, powolne tętno, trochę zbyt wysokie stężenie CO2. Połaskotałem w stopę na dzień doby a tu nic, zero mimiki twarzy, zero kontaktu, niestety od ratownika na oddziale zbyt wiele nie udało się wyciągnąć (mówił, że jest O.K.) a lekarz był na obiedzie. Pomyślałem sobie: w nocy coś się stało (krwotok lub coś w tym stylu), nastąpiło jakieś pogorszenie stanu zdrowia, powiększył się obrzęk mózgu. Ogólnie kontakt i parametry przedstawiały się jak przed czterema dniami. Dobra dosyć tego, już mówię co się stało. Tata w nocy zaczął trochę rozrabiać i wyrywać sobie rurki (a sporo tego wisi na wieszaku przy łóżku) i dla własnego bezpieczeństwa zostały mu podane leki nasenne, jeden z lekarzy mówił kilka dni temu, że jest to normalna procedura w tego typu sytuacjach. "Więc" (z jakiegoś dziwnego powodu uwielbiam rozpoczynać zdanie od tego słowa) pomimo, iż wygląda na pogorszenie, jest to postęp i idzie ku lepszemu.
  23. Witam ponownie, dzisiejszy dzionek obfitował we wrażenia. Tata podobno na chwilę otworzył oczy, tak mówi pielęgniarka (ja mu się osobiście nie dziwię, że akurat przy niej otworzył oczka ), która pomagała przy rentgenie płuc (się polepsza). Gdy przyszedłem, kontakt był z pozoru gorszy niż przed tracheotomią, nawiasem mówiąc Ojciec wygląda duuuużo lepiej bez "rury w gębie", brak reakcji w kończynach, ale zaczął poruszać gałkami ocznymi jak we śnie (faza REM). Reaguje na łaskotanie lewej stopy (zawsze miał łaskotki a prawa jest zabandażowana z powodu wkłucia do tętnicy). Po wizycie neurochirurga, który przeprowadzał drugą operację, nabrałem nadzieję, że naprawdę jest coraz lepiej, stan odruchów obronnych wg mnie w skali od 1 do 10 podskoczył z -5 do +5 (jak się dzisiaj dowiedziałem wcześniejsze objawy wskazywały na poważne uszkodzenie pnia mózgu, czyli części odpowiadającej za czynności życiowe), dzisiaj można powiedzieć: "jest (kobieta lekkich obyczajów) dobrze". Teraz trzeba dostarczać Komturowi silnych bodźców (Komturowa o to zadba) aby przedrzeć się przez "watę" i dotrzeć do świadomości.
  24. Witam wszystkich, zaraz lecę do szpitala wspierać Komtura w zdrowieniu. Za każdym razem przed wejściem, przepełnia mnie jakiś taki wewnętrzny strach, co na miejscu zastanę i wielka nadzieja, tym samym powodowana. W nocy kopałem w necie w poszukiwaniu informacji ale chyba jestem tak samo głupi jak przedtem . Na podstawie linku wysłanego przez bonetkę, wczorajszy stan Taty mogę określić w skali Glasgow na 6 (a był pod działaniem leków po operacji). Dzisiaj pewnie będzie dużo lepiej i tej myśli się trzymam. A teraz idę oblegać twierdzę OIOM`em zwaną gdzie Ojca mego mężnego przetrzymują. Wieści na bieżąco przez posłańca przesyłać będę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...