To rzeczywiście najcenniejsze momenty kiedy siedzę nad swoim zmęczonym stawem i odpoczywam. Woda nie odzyskała jeszcze swojego koloru i przezroczystości ale nadal odbija błękit nieba, chmury, drzewa i dom. Dom to dla niej nowość.
Siedzę tam i patrzę na rybki którym udało się przetrwać i które karmione przez Agnieszkę nadal cudnie podskakują i tańczą.
Siedzę i słucham ptaków i cieszę się, że te śpiewające maleństwa a nawet mój sąsiad kruk, nie zrezygnował z miejsca gdzie ostatnio tyle hałasu.
Siedzę i gapię się, zdawałoby się bezmyślnie i kiedy wzrok przesunie się na dom - myślę , to niemożliwe - jakim cudem i kiedy się obudzę. Czasami oglądam się za siebie , żeby sprawdzić czy aby na pewno jestem u siebie.
DOM - tak dumnie brzmi.
Zrobiłam się strasznie maleńka przy nim.
I najważniejsze - podpisałam umowę przedwstępną na sprzedaż mieszkania. Musimy się wynieść do 15 maja. Super.
Cieszy - bo tego chciałyśmy i przeraża bo muszę spakować życie i rozwieźć je w kilka miejsc.
DOM - "zbudować dom z nadziei chcę " i tak bardzo chciałabym powiedzieć - zobacz udało mi się .......
Mówię więc głośno wszystkim przyjaciołom z FM - jakoś udało się. Tę łatwiejszą część mam za sobą ale chyba też tę najważniejszą.
chodzi oczywiście o tę dolną część fasady. Tam jest 8 metrów do wypełnienia szkłem.
W projekcie cała ta przestrzeń podzielona jest na wielokrotność drzwi balkonowych ale chyba nie bardzo mi się to podoba.
Z lewej strony tej przestrzeni mam pozorny łącznik ~ dwóch części domu !? - też szkło, wysokość trochę ponad 5 metrów. To tam miał być szklany dach - tylko architekt zapomniał powiedzieć mi o tym na etapie projektowania a przy oddawaniu projektu też nie wspomniał o tym szczególe - zakładając pewnie , że się nie zgodzę. Dachu szklanego nie będzie.
Ta która mnie podoba się najbardziej długo nie zostanie sfotografowana - musiałabym wejść na działkę sąsiadów którzy wpadli na pomysł abym ja podniosła teren ich działki.
Może kiedyś emocje opadną ...
To od stawu - który teraz - przy tym wielkim domu zrobił się jakiś maleńki
Może będzie trochę lepiej z oknami. Zastanawiam się tylko czy dzielić ją na okna-drzwi czy zostawić jedne drzwi w szkle a resztę po prostu potraktować jak taflę szyby.
Nie wiem!!!!!!!!!
Wizualizacje - to dobra rzecz, niestety poza moimi umiejętnościami.
A z wyobraźnią mam ostatnio problem. Kiedyś miałabym 10 pomysłów na jeden kąt - teraz jeden pomysł na 10 kątów.
Mogłabym już zamawiać okna, ale mam problem z kolorem - gdybym założyła, że chociaż w części uda mi się obłożyć dom deską, mogłyby być w kolorze ciemnego drewna.
Jednak po dzisiejszej rozmowie z elektrykiem mam coraz większe wątpliwości czy dam radę finansowo.
Gmina nie znalazła map z rowami - bo nie może ich znaleźć ale wyznaczyła kolejny termin wizytacji na budowie i działkach.
Na pytanie w jakim celu trzecia już wizyta w tej samej sprawie, usłyszałam odpowiedź - w celu oceny czy Pani działania przyniosły jakąś szkodę sąsiadowi który doniósł. Bo sąsiad napisał do gminy, że jemu może wyprzeć z gruntu szambo, ponieważ ja zlikwidowałam rów.
Mam budowę domu, w związku z tym w tym roku pierwszy raz mogłam z wysokości piętra obejrzeć działkę Tego sąsiada. Dzieci robiły zdjęcia. Ani kropli wody.
A DROGI - zabawne. Inni sąsiedzi daleko od mojej budowy, nie mogli dojechać do swoich domów.
Postanowili więc utwardzić resztę dróg - podkreślam - nie związaną z moja budową, utwardzić gruzem. jak postanowili - tak zrobili.
Zobaczymy czy tylko ja będą musiała zdejmować gruz z drogi.
Nic To
Coś we mnie pękło po ostatnich wydarzeniach dotyczących mojego życia i zdrowia. Zrozumiałam, że to wszystko jest tyle warte co nic.
Już się nie denerwuję. Będzie co będzie.
Przede mną jeszcze jakaś przeprawa z architektem. Ten pan- z małej litery, w ogóle nie podejmuje rozmowy, jeżeli nie ma w niej mowy o pieniądzach. A przecież zmieniłam okna w projekcie. Niby to zmiana nie istotna ale zmiana. Potrzebna jest jego zgoda na tę zmianę. On chce pieniędzy - mniej więcej 75% wartości zapłaconej już za projekt.
Moja mama ma poważną operację przed sobą i robi się nieznośna.
Sąsiad z tego domku ( to jest młody, wykształcony człowiek!!! o zgrozo) wpadł na wspaniały pomysł.
Jego domek z powodu mojej ogromnej budowy przechyla się. W związku z tym on weźmie eksperta i ja pokryję wszelkie koszty związane z przywróceniem do pionu tego domku. Ponadto on chce abym ja wyrównała na swój koszt depresję na jego działce, ( tak około 15 ciężarówek ziemi) bo przez tę budowę woda z jego działki nie może już spływać do mnie i on ma mokro.
To wszystko wymyślił po TAKIEJ ZIMIE.
Kiedy się nie zgodziłam obraził się i już nie przyjdą na parapetówkę, a także przestali odpowiadać na " dzień dobry"
Moja budowa jakimś dziwnym trafem żyje. Były już tylko resztki śniegu i ziemia jeszcze mocno zamarznięta – kiedy zadzwonił do mnie majster i powiedział, że trzeba wykorzystać ten fakt i zwieźć ciężkie materiały – byliśmy na etapie stropu. Przepraszając bardzo, prosiłam aby zawiesił tę budowę, bo ja nie bardzo mogę się tym zająć. Po kilku rozmowach, przy pomocy dzieci – telefonicznie – wykorzystując ubiegłoroczne kontakty ze składami budowlanymi udało się przywieźć ten strop na działkę.
Majster - Złoty człowiek, resztą zajął się sam.
Nie będę opisywaniem szczegółów – mam wylany strop i zaczęła się budowa piętra.
I nie potrafię wstawić zdjęć.
Powinnam poćwiczyć wszystko od początku.....................ale ...
Kiedy tam podeszłam w powietrze uniosło się ze 30 ptaszków - kiepska jestem z rozpoznawaniem swoich gości
po kilku minutach zaczęły wracać, jednak siadały daleko na gałęziach - z wyjątkiem tego jednego - pewnie przy tej hałastrze nie miał szans na dorwanie się do stołu - kiedy odleciały i zostałam tylko ja uznał że to jego jedyna szansa.. postałam tam chwilę a on pojadł
znamienne jest to, że kiedy była młoda lubiła kolana ale w żadnym wypadku nie można było jej dotykać czy głaskać, teraz wszystko zniesie byle tylko pozwolić jej na te kolana
Sprawa rowu chwilowo padła, bo Pan z Urzędu przestał odpowiadać na pytania. Ja podtrzymałam swoje stanowisko - tylko wiarygodny dokument - nic innego nie zmusi mnie do działania.
A kargul przeżywał katusze - wszystko wymykało mu się z rąk.
Już chyba wiedział, że z rowem mu się nie uda, zwrócił się więc do mojego sąsiada z prawej, czy ten sprawdził dlaczego dom jest tak blisko ogrodzenia - Tu na pewno nie ma 4 metrów...sąsiad nie sprawdził a ja się nie odzywałam, czekając aż to samo pytanie zada mi ktoś inny.... kargula musiałam zwyczajnie zlekceważyć, bo tyle agresji było w tym starym człowieku, że byłam przerażona
- a dlaczego ta ściana nie ma okien???
- a dlaczego tablica jest tak powieszona, że on z drogi nie widzi kto jest kierownikiem budowy? bo wszystkiemu winien kierownik ( czytaj- nie wiadomo na kogo napisać donos)
- a dlaczego on nie dostał zawiadomienia o mojej budowie - między nami jest 6 metrowa droga!!!!!!!
- a dlaczego sąsiad nie dostał zawiadomienia.....
- a dlaczego droga jest tak zniszczona ...
- a on życzy sobie, żebym tę drogę już teraz - naprawiała
- a on ma szambo i woda wypiera to szambo do góry i jak byłyby rowy na naszych działkach to tam za drogą na jego działce możne nie wypierałoby szamba...
- a on chce aby teraz zrobiono aktualne mapy z rowami... jakieś mapy z lat 70 tych czy 80 -tych bez rowów - jego nie interesują....
Moi sąsiedzi z prawej byli z każdą chwilą coraz bardziej po mojej stronie.
Pan z Urzędu powiedział, że wszystkie inne sprawy - jego nie dotyczą.....
Żona sąsiada z prawej zaprosiła się na parapetówkę a mój kargul jakby zmalał, zapalił kolejnego papierosa - pan po 80 -tce i powiedział odchodząc
- no .....ja tu chyba już nikomu nie jestem potrzebny.....
Poszedł do domu obmyślać gdzie powinien napisać kolejny donos aby mi przy......łożyć.
Sprawdzałam potem w przepisach, chociaż to jakby nie moja sprawa te zawiadomienia. Otóż jeżeli budowa domu jest zaplanowana zgodnie z prawem budowlanym, nie narusza niczyich praw, urząd nie ma obowiązku zawiadamiać sąsiadów.
Jest przepis, mam wiedzę - reszta to sprawa Urzędu. Nie boję się o to bo jak pamiętam Pani z Urzędu zrobiła na mnie wrażenie - raczej za dokładnej - jeżeli chodzi o wykonywanie swoich obowiązków - niż odwrotnie.
Urząd w swoim majestacie ale jakby przygaszony pojechał do Gminy szukać map które coś zdecydują. Kargul poszedł do domu, sąsiedzi jak wspomniałam zaprosili się na parapetówkę, a ja - kłębek nerwów - poczułam jak potwornie zmarzłam przez te półtorej godziny.
Od 4 dni nie mogę złapać kontaktu z geodetą który robił mapę podkładową pod projekt. Muszę - dziesiąty raz zadać mu pytanie - czy na pewno zrobił wszystko żebym ja nie miała kłopotów. I będę chyba chciała od niego jakieś oświadczenie? - nie wiem jak mogłoby to wyglądać ale chyba będę chciała.
Pisałam już o donosie .... sprawa nabrała biegu a ja nie opowiadałam Wam na bieżąco... bo nie było kiedy
a było tak
Po wizycie Pana z Urzędu - bardzo młody ale okazało się że na swój sposób sprytny Pan - napisałam pismo. Napisałam, że nie będę już nic robiła dla świętego spokoju, teraz proszę o rozstrzygnięcie sporu na podstawie dokumentów i map. Jeżeli znajdą mapę z rowem - ja go zrobię, jeżeli nie - woooooon.
Droga pozostawała poza ... było tylko coraz gorzej więc rozbiórka jej teraz groziła katastrofą.
Napisałam też, że sąsiada nie wpuszczę na działkę, a urząd jako taki już był, więc żeby Urząd zaniechał kolejnej konfrontacji, bo ona niepotrzebnie wzbudzi negatywne emocje.
Nic z tego.
We wtorek, bo Urząd ma samochód tylko we wtorki - przyjechali.
"kargul" przygotował się do tego spotkania bardzo dobrze. Zawezwał - aby wesprzeć siebie - mojego sąsiada z prawej i zaczęło się....
Przez pierwsze pół godziny miałam przeciwko sobie wszystkich - potem kiedy udało mi się przerwać na chwilę potok kargulowych słów i mogłam powiedzieć jak to wygląda z mojej strony, nastoje zmieniały barwę i nasilenie.
Ostatecznie okazało się, że Pan z urzędu przyszedł z mapką na której - po pierwszej wizycie u mnie- narysował stan jaki zastał na mojej działce a dalej dał wodzę swojej wyobraźni. Dlatego napisałam, że sprytny. Przedobrzył mocno bo narysował rów przechodzący pod moim ogrodzeniem. A tego rowu tam nie ma. Swoje twórcze działanie pomalował na żółto - znaczy się rów i zaraz za ogrodzeniem ostro skręcił w lewo, doprowadzając rów do rzeki - Świder.
Szok - kochani.
Za ogrodzeniem od lat funkcjonuje ścieżka którą ludzie wychodzą z lasu prosto na drogę.
Na informację, że to jakaś ???? ściema - jak mówią młodzi ludzie - odpowiedział tylko , że taką właśnie mapkę znalazł w gminie.
Na pytanie dlaczego geodeta robiący podkład pod projekt - nie dotarł do tej mapki, znowu odpowiedział - bo te mapy są tylko w gminie.
Nie ma ich w geodezji, nie ma w starostwie - są w gminie.
Po co wobec tego brać geodetę - skoro wiadomo że gmina ma inne mapy niż wszystkie pozostałe urzędy i map tych nie przekazuje nigdzie - nie odpowiedział....
Sąsiad z prawej - był pozytywnie zdziwiony - nie miałam możliwości odprowadzania wody - gdyby był taki problem, a jednak borykałam się z tym lata całe i nie robiłam na nikogo donosów.
Musiałabym napisać książkę aby opowiedzieć, ile niefajnych działań rożnych właścicieli działek wyszło w trakcie tego spotkania.
Np. inny pan wykorzystując fakt, że na sąsiadującą z nim działkę nikt nie przyjeżdża odprowadził dużą rurą pod ogrodzeniem całą wodę ze swojej działki.... co mu tam, że tamten kiedyś będzie miał problem...
Kolejny wykopał sobie oczko i na granicy działek uwalił betonowy mór aby woda z oczka nie uciekała do sąsiada.
Ludzie to mają pomysły - siedziałam sobie cichutko u siebie - bo nie ma we mnie ciekawości co za płotem... i nie wiedziałam o takich kwiatkach...