Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Stary dom rodziców a nowy, własny


lexi03

Recommended Posts

Hej. Być może podobny temat już był, ale chciałabym poznać zdanie obcych ludzi.

Po ślubie, 9 lat temu zamieszkaliśmy z mężem w domu moich rodziców. Siostra wybudowała swój, więc ja uznałam, że zostanę z nimi i im pomogę na stare lata. Mąż pracował wtedy za granicą i rzadko bywał, ale w zasadzie ślepa byłam(albo nie dopuszczałam do siebie), że niezbyt za nim przepadają.

"Dom będzie wasz, róbcie sobie co chcecie, nikt nie będzie się wam wtrącał" tak mówili rodzice.

Tyle, ze pytałam 3x o zapis domu- mamy pieniądze na remont ale chcieliśmy go robić na swoim. No to najpierw mama jeszcze nie była na emeryturze, potem znowu zapis drogi, następnie pandemia a na końcu się dowiedziałam, że (będzie mój, ale....) boją się, jak bym ich traktowała gdyby mi zapisali, że oddałabym ich do domu starców. ABSURD! Postawiłam na szali moje małżeństwo i dobro dzieci, żeby oni mieli dobrze na stare lata. Nie mamy może super relacji, zepsuło się to ostatnim czasem.

Na jednym podwórku, w jednym ogrodzeniu, działka obok stoi dom siostry. Siostra dla rodziców jest alfą i omegą, jej mąż i dzieci także.

Moje dzieci, wiadomo, dziadkowie kochają, ale kiedy dzieci (moje i siostry) się nie dogadują, to babcia wierzy tamtym, nie moim. A jak ja się cos odezwę to zaraz się obraża i mówi, że nie będą się ze sobą bawić (siostrzenica dzieli moje dzieci, buntuje i zabiera im zabawki o co od kilku lat jest krzyk, bo kupię cos nowego i zaraz nie ma- a moje dzieci są młodsze niż ona).

Mój mąż zawsze marzył o domu. Żałuje, ze mnie posłuchał i nie zaczął budowy, kiedy wszystko było tańsze. Ja natomiast mimo, że się męczę słabymi relacjami z rodzicami i zerową relacją z siostrą, wciąż mam poczucie obowiązku względem nich.

Dobrze wiem, że oni nie myślą o mnie, bo gdyby myśleli to widzieliby, że mamy dwójkę dzieci, które rosną, potrzebują swojej przestrzeni a tej w domu nie mamy. Rodzice palą, początkowo nie palili przy dzieciach, ale jako że mieszkamy na jednym poziomie w domu, gdzie jest jedna łazienka, z której często korzystamy, to na okrągło unosi się tam smród dymu papierosowego a w zimie jest wietrzone, a to i tak mało co daje.

W dom rodziców zainwestowaliśmy ok 80 tys zł- dach, okna, drzwi, zrobiliśmy sobie garaż, ale co z tego, jak to nie nasze? Siostra chyba coś mąci a rodzice jej wierzą.

Mamy plan, aby budować dom, ale liczę się z tym, że jeśli się wyprowadzę, to rodzice celowo nie zapiszą mi tego domu (złośliwie) . A dodatkowo moja siostra ubezpiecza się w krus na moim polu i to jest ok, i to był jeden z warunków zapisu, do którego nie doszło. Z męzem przestaje mi się układać, ja czuję się źle, że to moja wina, że tak a nie inaczej zdecydowałam kilka lat temu- po prostu myślałam, że upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu- pomogę finansowo rodzicom i wyremontujemy ten dom. Już miałam w głowie plany.... Czy na moim miejscu łaskawie czekalibyście na ten zapis czy szlibyście na swoje? wciąż mam wątpliwości czy powinnam ich zostawiać, dom duży, nie wiem czy finansowo dadzą radę (ja co miesiąc się dokładam do rachunków ok 60%, osobno gotuję itd)

 

Przepraszam, że przydługo.

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 52
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Jeśli macie możliwość to z własnego doświadczenia radzę....idźcie na swoje.

Jest możliwość że rodzice zmienią nastawienie jeśli będziesz miała swoje nie czekając na dobro które zostanie darowane.

Jeśli faktycznie mogą być aż tak złośliwi a siostra im w tym pomoże to posiadając rachunki na zainwestowane dobra w dach, okna itp. nawet bez zachowku ktoś przyszły będzie zmuszony zwrócić.

 

Możliwe że rodzice nie rozmawiali z siostrą ale remontując dom daliście niejako do zrozumienia siostrze że to jest wasze i stąd te niesnaski.

Mieszka obok rodziców więc prawdopodobnie podzielili działkę i im przepisali.

Nie wiem czy dodatkowo pomogli w budowie?

Możliwe że mąż nie trafił im do gustu i obecnie niechęć jest przelewana także na |Ciebie.

Praca za granicą także nie pomaga bo a nuż widelec ściągnie Ciebie do siebie więc nie wiedzą na czym stoją.

 

Mówienie o upieczeniu dwóch pieczeni na jednym ogniu brzmi dosyć paskudnie ale możliwe że tak jak piszesz miałaś dobre intencje, a że nimi jest wybrukowane XXX to juz inna sprawa nie na ogólne forum.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedź.

Działkę obok domu rodziców i ogólnie pole, las, rozpisali moi dziadkowie, ponad 20 lat temu. Siostra sprzedała swoje inne działki, żeby wybudować i wykończyć dom, dodatkowo rodzice brali kredyt np. na pokrycie dachowe ich domu. My z mężem żyjemy za swoje. ślub robiliśmy za swoje, siostrę wydali i wyposażyli rodzice. Ale to już przeszłość. Nigdy nie wyciągałam ręki po pieniądze rodziców, łożyli na mnie póki się uczyłam i studiowałam.

 

Ja obecnie żyję w ciągłym napięciu, bo u mnie w domu nie mówi się wprost o co chodzi, tylko jest karanie milczeniem lub straszenie problemami zdrowotnymi. Moja żyjąca babcia dodatkowo miesza, wiem, że gdyby teraz miała zapisywać majątek to ja dostałabym ochłapy. A tak mam piękne działki, które sprzedam od ręki, ale nie chcę tego robić, bo to dla mnie ojcowizna (po dziadku). Teraz siostra nie ma kawałka pola, żeby się ubezpieczyć w krusie, trójka dzieci i widzi, że może choć dom rodzinny by dostała, w sumie jednego dnia w swoim życiu nie przepracowała więc liczy, że jej coś ktoś da. A ja, gdybym była świnią to przepisałabym działki na dzieci i wykreśliła ją z ubezpieczenia).

 

Czytałam różne opinie w podobnych sytuacjach i jestem tego świadoma, że mam przede wszystkim dbać o moje dzieci, o moją rodzinę, rodzice są ważni i nigdy bym im tej pomocy nie odmówiła, ale oni zło widzą tylko we mnie i moim mężu (rodziny męża tez nie trawią) a nie widzą w sobie.

Nawet nie chcemy zapraszać znajomych, bo zwyczajnie źle się czują tutaj- sztuczna atmosfera. Mój mąż ma wady, ale jako mąż i ojciec jest wyrozumiały, aczkolwiek zdecydowany. Moja mama jest zaborcza, nie uznaje zdania innego niż jej, jej racja musi zawsze być na wierzchu. A mój mąż nie daje sobą kierować i to ich wkurza. Ja już się wycofałam, robię swoje, sprzątam dom, gotuję dzieciom, ogarnę koło domu ale nie mam już planów, odpuściłam jeśli chodzi o to obecne lokum. Rodzice pewnie oczekują, że coś będziemy robić, ale ja przejrzałam na oczy. Miałam marzenia, ale one legły w gruzach, na moje własne życzenie i teraz za moją dobroć dostaję po ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chcesz poznać zdanie emeryta, który trójkę dzieci wychował (są na swoim i szczęśliwe) to...

 

Błąd poważny robisz uważając, że Twoje życie należy do dzieci, a jak się uda - dla rodziców i rodzeństwa.

Przede wszystkim jest to TWOJE - WASZE życie, a następnego mieć nie będziesz.

Powinnaś zrobić poważny rachunek sumienia i wraz z mężem dokonać oceny - co dla Was jest naprawdę ważne i cenne.

Uwierz, że dzieci bardzo szybko rosną i zawsze same dość szybko idą w świat po swój rozum.

Nie znajdą go to wracają po cudzy.... Oby do domu rodzinnego.

Jeżeli możecie - idźcie na swoje.

Kupcie coś do remontu lub zbudujcie.

Tylko...

Nie twórzcie budynku wielopokoleniowego!

Świat się tak zmieniłl, że to już nie działa, co SAMA PO SOBIE widzisz.

Skoro zdecydowaliście się powołać swoje dzieci - jakiś powód był, i była wola, pragnienie.

Nie dajcie sobie tego odebrać komuś despotycznemu i z innego pokolenia (co stanowi duży problem we wzajemnym zrozumieniu na wielu płaszczyznach, my z żoną też to przerobiliśmy).

Zadbajcie przede wszystkim o siebie, no i o dzieci.

Wyrwijcie z życia tyle pięknych i WSPÓLNYCH chwil ile się da.

Coś o tym wiem po 45 latach z moją dziewczyną.

(Pochowałem ją 2 lata temu i bardzo mi jej brak)

 

Zmień optykę tego układu.

Zajmij się tym co ważne a "kary" i "szantażyki" przestaną mieć znaczenie naczelne, główne.

To dorośli ludzie i niech sami zajmą się sobą, własnymi problemami i chciejstwami.

Na Waszym miejscu - postawiłbym sobie jasny CEL.

Żyjecie ze swojego, jak piszesz i z pewnością dacie radę znaleźć do niego drogę.

 

Wiem, że mantyczę jak "wujek dobra rada".

Jak irytuję - zapomnij i rób co należy.

 

Adam M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieliście a obecnie na pewno macie jeszcze jakieś swoje plany które się zmieniły ale do których nadal dążycie.dążycie

Działki i zabezpieczenie na przyszłość jest ważne ale życie pod jednym dachem i szarpanie się tak jak piszesz to wykończycie się sami psychicznie a i ucierpi wasze małżeństwo.

 

Dlatego o sytuacji raczej rozmawiaj z mężem.

Nie masz co się obwiniać że podjęłaś złą decyzję bo podjęliście ją wspólnie.

 

Decyzja lezy po waszej stronie.

Najważniejsze to uzgodnić coś i mieć wspólny cel do którego się dąży.

Życie razem ale osobno nie jest lekkie ale właśnie cel powoduje że widzimy światełko w ciemności.

 

Mój teść także mówił że wszystko jest nasze.

A przez ostatni rok budowy kiedy samodzielnie wykańczałem dom ze względu na nerwicę której był powodem lądowałem do domu wieczorem na sen stołując się w barach.

Edytowane przez Mareks77
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uciekajcie na swoje, a o należny spadek będziesz szarpała się w sądach, ale na luzie . Skoro rodzice nie dali Tobie= Wam w darowiźnie tego co sie należy ustawowo, to sądowny podział spadku macie jak w banku. A co rodzina wyrabia aby wy......ać* resztę rodzeństwa, to widzę często w pracy. Za kilkanaście złotych takie świństwa potrafią wyrabiać, że to się w pale nie mieści. Miłośc bliźniego i dekalog to pustosłowie , śmiech człeka ogarnia. Gdy na wsi czy na przemieściach zobaczysz "klimatyczny domek do lekkiej renowacji" czyli rudera bez okien, komina i połowy dachu, to możesz być pewna jest to obiekt w trakcie spadkobrania, spadkobierców często dziesięcioro a chata nie tknięta ręka człowieka od lat dwudziestu. Tyle potrafią się ludzie szarpać. Miałem szczęście ze nasi rodzice zamówili notariusza i każde z rodzeństwa otrzymało notarialnie darowiznę, zresztą wcześniej oznajmiono nam kto i co dostanie. Fakt ,że za rejenta ja zapłaciłem, ale pal licho, Na spokój nie ma ceny. Zobaczysz jak reszta rodzeństwa będzie się "opiekować rodzicami". Nie jestem medykiem ale wiem jak to wygląda i powinno wyglądać. Odrobina pomyslunku i wszystkow domu mozna zorganizować . Ale hieny najczęsciej rozglądają się za domem opieki aby se rączek nie urobić. Modli się pod figurą a diabła ma za skórą......
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja juz pochowałem rodziców więc mam to za sobą....

W mojej rodzinie była pełna zgoda co do podziału majątku rodziców na mnie i siostrę . Więc jeśli u Ciebie takiej nie ma to zwiastuje to tylko problemy.....

Mimo że moja siostra dostała więcej to była to nasza wspólna rodzinna decyzja ( siostra to stara panna więc dostała najlępszy kąsek ich majątku czyli mieszkanie w którym obecnie mieszka ) . Ja od dawna jestem na swoim i to była najlepsza decyzja

 

Moi teściowe zapisali mojej pani pół mieszkania , drugie pół jej siostrze czyli po równo. Żyją i mają sie dobrze, a ja wyznaję zasadę ze liczyć trzeba zawsze na SIEBIE !!!! Dostanie kiedyś to spoko, damy dziecku, nie dostanie to płakać nie będziemy

 

Mój wujek miał podobnie , rodzice zapisali mu dom i całę gospodarstwo w zamian za opiekę i możliwość mieszkania w domu do śmierci . Jego rodzeństwo oczywiście się postawiło , to zapytał czy chce ktoś opiekować się dziadkami ? Nie chcieli....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wszystkim za odpowiedź.

Myślę, że tutaj pies pogrzebany jest w tym, że mieszkamy z siostrą na jednym podwórku(mój dziadek mówił- jakoś się dogadają). Jedno ogrodzenie, jedna brama wjazdowa, jeden wjazd, nawet prąd w swoim garażu mają dociągnięty z domu rodziców. Zrobiliśmy wylewkę w części stodoły to w tym miejscu siostra ma poskładany brykiet, my nie mamy miejsca na rowery czy większe zabawki i nikt nawet nie zapytał czy mogą tak zrobić, no ale nawet ta stodoła nie jest nasza więc każdy ma prawo, a my najmniejsze. Rok temu siostrzenica (8 lat) zarzuciła mi, że wjechałam (rowerem) na jej trawę :o

 

Zawsze myślałam, że moja rodzina jest ok, problemy zaczęły się, kiedy wyszłam za mąż, urodziłam dzieci i zaczęłam stawać w ich obronie. Wcześniej byłam niańką i taksówką dla dzieci siostry, a kiedy stworzyłam swoją rodzinę i chcę żyć na swoich warunkach, jest problem. Siostrzenica powiedziała kiedys mojemu synowi, że my tak lubimy się włóczyć po ludziach- chodziło o to, że jeździmy do znajomych a oni do nas. Siostra nie ma żadnych znajomych, nikt ich nie odwiedza, oprócz teściów i ich dzieci.

 

U mnie jest dom 4 pokoleniowy, moja babcia, rodzice, my i nasze dzieci.

Mimo, że kocham moje dzieci bardzo to uważamy z mężem, że powinni iść na swoje. Dlatego mąż pracuje za granicą (mamy też odłożone pieniądze- miały być na generalny remont domu a będzie na SSZ nowego), abyśmy nie musieli brać kredytu ani sprzedawać tych działek, chcę je zapisać moim dzieciom.

Dom w którym mieszkam obecnie budowany był w latach 60tych i generalnego remontu nigdy nie przechodził, dobrze, że dach jest zrobiony, a reszta w lesie.

Czasem gdy rozmawiałam z babcią to mówiłam, że będzie trzeba odkopać fundamenty(są piwnice), odwodnić, ocieplić....coś tam innego zrobić to zawsze słyszałam "A po co??" po co taka robota, po co taki bałagan. Gdybyśmy robili ten remont to na pewno nie byłoby po ich myśli. Rodzice chcą abyśmy byli inwestorami, a nie właścicielami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja powiedziałam mamie, że ja niczego nie chcę, że jeśli będą chcieli to niech przepiszą ten dom któremuś mojemu dziecku, bo my mamy inne plany.

 

Nikt nie przejmuje się tym, że dzieci tęsknią za ojcem, pojechał za granicę bo po 9 latach trzeba życie budować od nowa. Znam osoby, które mają blisko 50 lat i też trzeba myśleć o budowie bo rodzice czy teściowie dają popalić.

 

Mnie już zdrowie zaczęło szwankować, przez ten ciągły stres, bo bardzo przejmuję się tym wszystkim.

 

Ale wyobraźcie sobie sytuację: Siedziałam sobie z mężem przy stole w kuchni. To byl czwartek, grubo po 22 Na stole stała butelka wody gazowanej z saturatora. Ja opierałam łokcie na stole, podpierałam brodę. Babcia przechodziła do toalety.

 

Następnego dnia schodzę na dół i słyszę i widzę, jak babcia mówi, pokazuje jak siedzieliśmy przy stole, jak ręce opierałam a przed nami stała flaszka wódki. Moja mama nic nie powiedziała, westchnęła tylko.

 

Krew mnie zalała i przyniosłam tą plastikową butelkę i mówię, że to ta wódka.

Mama stwierdziła, że gdyby ona się wszystkim przejmowała to by zwariowała, ale jak można takie rzeczy opowiadać? A jak powie takie coś komuś obcemu? To mnie boli, bardzo boli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisałem...

Zmień optykę.

Na to, co zrobią czy powiedzą inni wpływu nie masz.

Szkoda zdrowia i nerwów.

A na głupie uwagi jest bardzo dobra odpowiedź!

- NO TO CO?

Czas najwyższy zacząć żyć wyłacznie swoim życiem.

A że pozbawienie ich darmowej służby i taksówki boli?

- Trudno, ale to nie Twój ból.

 

Adam M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mąż powiedział, że nie odcięłam do końca pępowiny. I że inny facet to dawno albo wyprowadził się sam lub z nami lub złożył papiery rozwodowe. Przyznałam mu rację. Jednak cieszę się, że przynajmniej on trzeźwo patrzy na to wszystko. Bo o ile ja bym przecierpiała tą całą sytuację, to on nie chce takiego życia dla siebie i naszych dzieci. Nigdy, ale to nigdy nie pozwoliłabym moim dzieciom mieszkać tak jak teraz, na jednym podwórku ze swoim czy obcym. Płot daje święty spokój.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbudujcie mały domek , patrz na swoją rodzinę i tylko na nią . Nie żyj czyimś życiem bo masz je tylko jedno.... Ja mieszkałem z przymusu 4 miesiące z teściami ( czekaliśmy na przyłącze prądowe w domu ) i mimo ze to fajni ludzie nigdy więcej .

 

Tak jak pisał Adam zbudowałem mały domek, szkieletowy, nawet jak rozleci się za sto lat , to mnie , mojego syna a być może nawet moich wnuków już na tym padole nie będzie . W tym czasie na bank się on zamortyzuje

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mąż powiedział, że nie odcięłam do końca pępowiny. I że inny facet to dawno albo wyprowadził się sam lub z nami lub złożył papiery rozwodowe. Przyznałam mu rację. Jednak cieszę się, że przynajmniej on trzeźwo patrzy na to wszystko. Bo o ile ja bym przecierpiała tą całą sytuację, to on nie chce takiego życia dla siebie i naszych dzieci. Nigdy, ale to nigdy nie pozwoliłabym moim dzieciom mieszkać tak jak teraz, na jednym podwórku ze swoim czy obcym. Płot daje święty spokój.

 

Mąż ma rację.

 

Siostra wybudowała swój, więc ja uznałam, że zostanę z nimi i im pomogę na stare lata.

 

Musisz zrozumieć ze czym innym jest pomoc zniedołężniałym rodzicom na stare lata a czym innym jest robienie w domu za sprzątaczkę, kucharkę, ogrodnika taksówkę itp.

Siostra prawdopodobnie poszła po mamie i ma charakter Samicy ALFA.

Dopóki wykonujesz jej prośby jest OK ale jak odmówisz mając w tym czasie swoje sprawy to następuje obraza majestatu i wręcz jest zdziwiona jak to tak ?

 

Skądś ja to znam.

 

Piszesz że Ty jeszcze przecierpiała byś tą sytuację. Musisz zmienić nastawienie bo we własnym rodzinnym domu nie możesz być cały czas służącą, tą zagryzającą zęby i chowającą głowę w piasek.

 

Jeśli rodzice nie pojmują że zostając w domu poświęciłaś swoje marzenia i małżeństwo dla nich, to prawdopodobnie uważają że poszłaś na łatwiznę bo nie musiałaś budować dorabiać się tylko osiadłaś na gotowym.

 

Jeśli macie odłożone środki na SSZ to nie ma co się oglądać bo wasze szczęście jest na wyciągnięcie ręki.

Ty ze swojej strony musisz tylko pozwolić mężowi aby was wyrwał z tej niewoli.

 

Czas na pomoc rodzicom jeszcze przyjdzie.

Edytowane przez Mareks77
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musisz zrozumieć ze czym innym jest pomoc zniedołężniałym rodzicom na stare lata a czym innym jest robienie w domu za sprzątaczkę, kucharkę, ogrodnika taksówkę itp.

Siostra prawdopodobnie poszła po mamie i ma charakter Samicy ALFA.

Dopóki wykonujesz jej prośby jest OK ale jak odmówisz mając w tym czasie swoje sprawy to następuje obraza majestatu i wręcz jest zdziwiona jak to tak ?

 

Oj pamiętam sytuację, gdy brałam siostrę z młodą i jechałyśmy razem do przedszkola i pewnego dnia już grubo po 8 a one nie wychodzą, to pojechałam sama. Myślałam że mnie swoją złością zabije. A nieraz zdarzało się tak, że jak idiotka czekałam w samochodzie 10 minut a ona łaskawie nie wyszła czy choćby napisała smsa, że mała nie idzie. Musiałam iść, zadzwonić do drzwi i łaskawie powiedziała, ze dzisiaj nie jadą.

No ale ja nie mogłam być wkurzona, bo "cóż takiego się stało"/

 

 

Jeśli rodzice nie pojmują że zostając w domu poświęciłaś swoje marzenia i małżeństwo dla nich, to prawdopodobnie uważają że poszłaś na łatwiznę bo nie musiałaś budować dorabiać się tylko osiadłaś na gotowym.

 

Teraz uważają, że oni rozdają karty. Zresztą kiedyś mama powiedziała mojemu mężowi, "żebym nie podskakiwała"

 

Jeśli macie odłożone środki na SSZ to nie ma co się oglądać bo wasze szczęście jest na wyciągnięcie ręki.

Ty ze swojej strony musisz tylko pozwolić mężowi aby was wyrwał z tej niewoli.

 

Czas na pomoc rodzicom jeszcze przyjdzie.

 

Brutalnie napisane- niewoli- ale źle się czuję w tym domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mąż powiedział, że on nigdy nie chciałby mieszkać ze swoimi rodzicami.

U mnie w domu są 3 samice alfa, które dobrze się dogadują, tylko ja stoję na uboczu i się nie wtrącam. Mam nieco inny pogląd na świat, nie interesuje mnie życie innych, nie komentuję ich wyborów czy zachowań, bo mam inne rzeczy do zrobienia a nie przeglądanie profili na fb.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Brutalnie napisane- niewoli- ale źle się czuję w tym domu.

 

Może i brutalne ale chyba prawdziwe..

Sama ze swoim charakterem raczej nie jesteś w stanie podjąć takiej decyzji, bo skoro na każdym kroku spotykasz się z sytuacjami i zachowaniami bliskich po których aż gotuje się w Tobie a i tak zamiast porozmawiać z mężem, zrobić rachunek sumienia analizując wszystkie za i przeciw podjąć wreszcie decyzję to tkwisz w tej toksycznej sytuacji.

 

Mąż powiedział, że on nigdy nie chciałby mieszkać ze swoimi rodzicami.

.

 

Zastanów się sama tak na chłodno.

Czy przed waszym ślubem wszystko było inaczej i OK.

Ty jako córka a Twój mąż jako syn znacie rodzinne zwyczaje jak to się mówi od kuchni.

 

Jeśli matka powiedziała zieńciowi abyś nie podskakiwała to może zdarzyła się sytuacja w której upomniałaś się o swoje

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podejrzewam, że albo moi rodzice myślą, że nie odważymy się iść na swoje albo tylko na to czekają, bo plany im się zmieniły, a siostra bardzo się koło niech kręci, prezenciki przynosi, albumy ze zdjęciami wnuków robi, na msze daje...

Masz rację, dobrze odczytales mój charakter- bardzo trudno podjąć mi tak ogromna decyzję, bo wiem, że i tak dostanę po głowie, czy zostanę czy się wyprowadzę. Mieszkam na wsi, to będzie hit miesiąca jak ludzie zaczną gadać, bo wszystkim się wydaje że jest tak cudownie a ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że w 4 ścianach może być zupełnie inaczej. Pod tym względem bardziej podoba mi się podejście teściów, zapraszają gości, kiedy przyjeżdżamy to siadają z nami z gadamy na luzie. U mnie w domu jest tak, że obiad i rodzice zamykają się w pokoju na drzemkę. Nie celebrujemy żadnych wydarzeń, nigdy nie mówiliśmy sobie komplementów, nigdy rodzice mnie nie chwalili i nie pamiętam, czy kiedykolwiek usłyszałam od nich, że mnie kochają.

Ale teraz, coś co jest przeciw ich wyobrażeniom jest powodem do obrazy. Nikt nie zachowuje się jak dorosły, zamiast wyłożyć kawę na ławę-jest milczenie, nerwy, przeklinanie.a wiele spraw możnaby sobie wyjaśnić. Wiem dobrze, że rodzice obstają za moją siostrą, ja jestem tą młodsza, głupsza, co niewiele wie o życiu. A najgorsze jest to, że powinni rodzice wziąć nas obie za łeb i żebyśmy się dogadały, a oni tylko w jej kierunku patrzą i uważają, że cała ta chora sytuacja to moja wina, mojego męża, który nie da sobie grać na nosie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

..... A najgorsze jest to, że powinni rodzice wziąć nas obie za łeb i żebyśmy się dogadały, a oni tylko w jej kierunku patrzą i uważają, że cała ta chora sytuacja to moja wina, mojego męża, który nie da sobie grać na nosie.

 

No nie podporządkował się, jest od nich po części niezależny, więc to ich denerwuje,

 

Sytuacja tym bardziej chora nie jest żadną Twoją winą.

Nie ważne czy była to miłość, chęć bycia razem czy wpadka , oni powinni to zaakceptować, uszanować waszą decyzję kibicować wam a jako bardziej doświadczeni pomagać.

 

 

Teraz stanę trochę po stronie Twoich rodziców.

Nie za bardzo normalną sytuacją, może tym bardziej na wsi jest fakt że nie zamieszkaliście u rodziców męża.

Dlatego u Twoich rodziców właśnie ten fakt może rodzić różne domysły i spiskowe teorie.

 

Rywalizację o której piszesz także może powodować zazdrość siostry która poprzez owe fotki z wnukami ( chociaż mieszka tuż za miedzą ) próbuje im nie dać o sobie zapomnieć.

To ona musiała sprzedać działki aby wybudować dom, i chociaż rodzice dużo jej pomogli to nadal pozostaje sytuacja w której to Ty będziesz miała dom po rodzicach i jeszcze działki których nie musiałaś sprzedawać.

To Ty źle odczytujesz fakt że domu jeszcze nie przepisali na was, bo po prostu możliwe że rodzice widząc zazdrosne poczynania siostry nie chcą dodatkowo podsycać całej sytuacji.

Piszesz o przypadku wody gazowanej. a nie brałaś pod uwagę że Babcia po prostu jako osoba starsza niedowidząca wzięła butelkę wody za wódkę.

Czy to jest do końca normalne aby siedzieć przy stole przy butelce wody gazowanej? :yes::D:D:D

Dzieci Twojej siostry także nie są jakoś wyjątkowo lepiej traktowane bo musisz zrozumieć że oni nie widzą ich na co dzień więc gdy już ich widują w niedzielę na obiedzie itp. to próbują w pewnym stopniu im tą rozłąkę wynagrodzić.

Nie twierdzę ze jest to zdrowe i dobre ale w miarę normalne.

Także i siostra może mieć u nich większe względy dlatego że poszła na swoje a wiadomo że jeśli rodzice są przychylni dla dzieci to traktują ją lepiej choćby dlatego że sądzą że w domu rodzinnym jej niczego nie brakowało a na swoim to wiadomo jak jest.

 

To jednak nie przekreśla początkowego twierdzenia że powinniście wreszcie uporządkować swoją sytuację i pójść na swoje.

Nie twierdzę także że sytuacje które opisujesz są przesadzone bo niekiedy tak się p oprostu dzieje.

Jeśli siostra naprawdę chce majątku rodziców to po prostu w chwili gdy mając już tego zupełnie dość powiedz sobie że niech bierze wszystko ale z dobrodziejstwem inwentarza czyli starzejącymi się rodzicami a Ty podejmij wreszcie jedyną słuszną decyzję.

To uświadomi rodzicom że oprócz Twojej siostry nikt nie czyha na ich majątek znosząc wszystkie obelgi i kalumnie, i stworzy wreszcie zdrową sytuację w której oni będą zabiegać o Twoje względy.

Żaden hit miesiąca tu raczej nie grozi bo społeczeństwo nawet na wsi jest już trochę bardziej nowoczesne.

Rodzice są jeszcze w dobrej kondycji, wydali za mąż obie swoje pociechy, córki są na swoim i mieszkają blisko rodziców więc zawsze któraś z nich się nimi zajmie.

Pomyśl czy na wsi gadali że Twój mąż biorąc sobie żonę zamiast przenieść się do swoich rodziców to wyemigrował do domu zony.

To jest identyczna sytuacja a nawet gorsza od Twojej, bo czymś normalnym na wsi jest że mąż bierze żonę do siebie aniżeli odwrotnie.

Niekiedy jednak taką sytuację wymuszają realia w których w domu rodzinnym pozostaje ten młodszy.

Obecnie się to trochę zaciera i młodzi wybierają stronę w której są lepsze warunki bytowe, będą posiadali swój azyl odrębny od rodziców ( wasze poddasze z odrębną a nasz parter ) itp.

Edytowane przez Mareks77
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej. Być może podobny temat już był, ale chciałabym poznać zdanie obcych ludzi.

Po ślubie, 9 lat temu zamieszkaliśmy z mężem w domu moich rodziców. Siostra wybudowała swój, więc ja uznałam, że zostanę z nimi i im pomogę na stare lata. Mąż pracował wtedy za granicą i rzadko bywał, ale w zasadzie ślepa byłam(albo nie dopuszczałam do siebie), że niezbyt za nim przepadają.

"Dom będzie wasz, róbcie sobie co chcecie, nikt nie będzie się wam wtrącał" tak mówili rodzice.

Tyle, ze pytałam 3x o zapis domu- mamy pieniądze na remont ale chcieliśmy go robić na swoim. No to najpierw mama jeszcze nie była na emeryturze, potem znowu zapis drogi, następnie pandemia a na końcu się dowiedziałam, że (będzie mój, ale....) boją się, jak bym ich traktowała gdyby mi zapisali, że oddałabym ich do domu starców. ABSURD! Postawiłam na szali moje małżeństwo i dobro dzieci, żeby oni mieli dobrze na stare lata. Nie mamy może super relacji, zepsuło się to ostatnim czasem.

Na jednym podwórku, w jednym ogrodzeniu, działka obok stoi dom siostry. Siostra dla rodziców jest alfą i omegą, jej mąż i dzieci także.

Moje dzieci, wiadomo, dziadkowie kochają, ale kiedy dzieci (moje i siostry) się nie dogadują, to babcia wierzy tamtym, nie moim. A jak ja się cos odezwę to zaraz się obraża i mówi, że nie będą się ze sobą bawić (siostrzenica dzieli moje dzieci, buntuje i zabiera im zabawki o co od kilku lat jest krzyk, bo kupię cos nowego i zaraz nie ma- a moje dzieci są młodsze niż ona).

Mój mąż zawsze marzył o domu. Żałuje, ze mnie posłuchał i nie zaczął budowy, kiedy wszystko było tańsze. Ja natomiast mimo, że się męczę słabymi relacjami z rodzicami i zerową relacją z siostrą, wciąż mam poczucie obowiązku względem nich.

Dobrze wiem, że oni nie myślą o mnie, bo gdyby myśleli to widzieliby, że mamy dwójkę dzieci, które rosną, potrzebują swojej przestrzeni a tej w domu nie mamy. Rodzice palą, początkowo nie palili przy dzieciach, ale jako że mieszkamy na jednym poziomie w domu, gdzie jest jedna łazienka, z której często korzystamy, to na okrągło unosi się tam smród dymu papierosowego a w zimie jest wietrzone, a to i tak mało co daje.

W dom rodziców zainwestowaliśmy ok 80 tys zł- dach, okna, drzwi, zrobiliśmy sobie garaż, ale co z tego, jak to nie nasze? Siostra chyba coś mąci a rodzice jej wierzą.

Mamy plan, aby budować dom, ale liczę się z tym, że jeśli się wyprowadzę, to rodzice celowo nie zapiszą mi tego domu (złośliwie) . A dodatkowo moja siostra ubezpiecza się w krus na moim polu i to jest ok, i to był jeden z warunków zapisu, do którego nie doszło. Z męzem przestaje mi się układać, ja czuję się źle, że to moja wina, że tak a nie inaczej zdecydowałam kilka lat temu- po prostu myślałam, że upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu- pomogę finansowo rodzicom i wyremontujemy ten dom. Już miałam w głowie plany.... Czy na moim miejscu łaskawie czekalibyście na ten zapis czy szlibyście na swoje? wciąż mam wątpliwości czy powinnam ich zostawiać, dom duży, nie wiem czy finansowo dadzą radę (ja co miesiąc się dokładam do rachunków ok 60%, osobno gotuję itd)

 

Przepraszam, że przydługo.

Pozdrawiam :)

 

Sprawa jest prosta

1) miałaś idiotyczne założenia i nie działałaś a gdybanie nie ma mocy prawnej przynosi rozczarowanie i straty finansowe 80 tys jak wspomniałaś.

2) Dziwię się mężowi ze nie kopnął cię w tyłek i nie znalazł sobie fajnej osoby która traktuje go jak rodzinę i nie olewa wobec własnych rodziców co ty robiłaś

3) palenie papierosów to objaw patologii wyklucza wspólne mieszkanie o dzieciach nie wspomnę.

 

Co w tej sytuacji zrobić?

1) szczerze porozmawiać z mężem i go przeprosić za własną głupotę. Wysłuchać jakie ma propozycje i być może z nich skorzystać, ale najważniejsze upewnić się że chce nadal z tobą być.

2) znaleźć sobie mieszkanie potencjalne do mieszkania

3) przedstawić rodzicom ultimatum albo przepisują ci dom na podstawie umowy dożywocia i wtedy jesteś jego właścicielką w księdze wieczystej od razu siostra nie ma prawa do zachowku od darowanego majtku. Albo niech popatrzą na twoje plecy bo ten widok będzie ostatnim z tobą związanym bo się wyprowadzasz na odległość która uwolni cię od tego syfu.

 

4) Takie rozwiązanie ma same + ponieważ uratujesz małżeństwo co dobroczynnie wpłynie również na dobro dzieci

pozbędziesz się znoszenia rodziców a będzie coraz gorzej i siostra naturalnie dozna luksusu obcowania z nimi i bycia idealna.

 

Po kilku latach to ty będziesz weekendową i idealna a nie ona a i tak należy ci się zachowek który po śmierci rodziców komornik ściągnie z siostry.

 

Tak ze głowa do góry nich ona im tyłki podciera a ty w końcu zacznij cieszyć się życiem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...