Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

kolejność prac, pierwsze tynki później ocieplenie poddasza, niestety dowiedziałam się o tym zbyt późno, z wełna wszystko ok nie nawilgła jak niektórzy mnie ostrzegali, ale kilka rzeczy które mi się nie podobają jest.

druga sprawa komin, nie murowałabym.

to chyba tyle na dzień dzisiejszy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 2,6k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Od siebie, kilka ogólnych kwestii:

 

Zalety:

 

1. Mam stosunkowo mały dom (100 m2 użytkowej) i sądziłem, że będzie to problem (choć w mieszkaniu miałem 60). Powierzchnia jednak odwdzięczyła mi się już przy budowie (znacznie niższe koszty) i regularnie przy sprzątaniu, płaceniu rachunków za ogrzewanie itp. Piszę to, gdyż wśród osób posiadających domy jest jakaś dziwna tendencja chwalenia się powierzchnią działki i domu (nie wspominając o wadach), ale czasem zamiast próbować leczyć swoje kompleksy warto pójść po rozum do głowy i budować dom tylko i wyłącznie dla siebie, bo to my będziemy za to płacić ciężkie pieniądze i pracować w nim.

 

2. Starałem się nie oszczędzać na materiałach wykończeniowych, jakość się zwraca długowiecznością, poza tym mieszkanie np. wśród robionych pod zamówienie wymarzonych mebli, schodów, łazienek, kostek, ogrodzeń itd. itp. rzutuje na nasze samopoczucie praktycznie codziennie, to detale, ale niezwykle ważne. Nie warto kierować się tylko i wyłącznie ceną oraz wyglądem przy zakupie, bo dobry towar i wykonanie muszą kosztować niestety.

 

3. Zanim się wprowadziłem dom był wykończony w 100%, zasadziłem nawet drzewka. Dzięki temu mogę cieszyć się specyficznym urokiem posiadania swojego kawałka ziemi i domu, wprowadzać detaliczne zmiany, zamiast mieszkać w niewykończonym domu (niewykończone pomieszczenia, brak ogrodzenia itp.), ciągle ciułać i rwać sobie włosy z głowy przez wiele lat. To takie ostrzeżenie dla ludzi, którzy myślą, że z czasem wszystko się wykończy, bo są optymistami lub ktoś im tak poradził - NIEPRAWDA, mieszkanie na placu budowy nie jest żadną przyjemnością, nie wierzcie w to.

 

4. Mam piętrowy dom i na każdym poziomie jest łazienka. Początkowo chciałem dać tylko jedną poszerzając jeden z pokojów idąc za przykładem jednego z sąsiadów. Czas pokazał, że niestety łazienka na każdym poziomie po prostu musi być, tak na marginesie sąsiad bardzo żałuje musząc ganiać kilka razy dziennie po schodach, aby skorzystać z toalety, ale jest już za późno, bo nie poprowadził nawet kanalizacji.

 

5. Rolety elektryczne - bajka, otwarcie wszystkich okien w kilka sekund. W mieszkaniu miałem ręczne i niestety codzienne 2 wycieczki przy podnoszeniu i opuszczaniu były uciążliwe, szczególnie dla żony wiszącej na sznurku od największego okna balkonowego. Z doświadczenia dodam, że zepsuć się mogą oba rozwiązania, pękające sznurki w ręcznych to żadna nowość.

 

6. Zrobiłem sobie mini strych, na podłodze grube OSB, w pełni ocieplony, standardowe wejście opuszczanymi schodami, również ocieplanymi. Trzymam tam torby podróżne i inne rzeczy, które są potrzebne raz na jakiś czas a zabierałyby miejsce w szafach.

 

7. To już kwestia gustu, ale wybór jasnych podłóg to był strzał w dziesiątkę, zgodnie z przewidywaniami. Znajomy ma ciemne deski i niestety utrzymanie ich w widocznej czystości to ciągła praca zaczynająca się godzinę po ostatnim myciu. Nie ukrywam, że ciemne podłogi mają swój urok, ale tylko wtedy gdy są czyste, kwestia miłości do sprzątania lub zatrudnienia pokojówki na pełen etat.

 

8. Masa drobnych spraw typu zamknięta kuchnia (pomimo otwartej w projekcie), rezygnacja ze śmiesznej wielkości faworyzowanego wiatrołapu uzyskując większy przedpokój ze sporą szafą, duże akwarium uwzględnione w projekcie i "wtopione" w ścianę itd.

 

Wady:

 

1. Dom do stanu surowego zamkniętego budował mi dewelopper. Cena była bardzo dobra, wiec problemem nie jest koszt, lecz fakt, iż liczyłem na to, że ominą mnie problemy związane z budową tj. np. biurokracja. Niestety, wykańczanie domu od stanu surowego zamkniętego (tak go odebrałem) to tak naprawdę nawet nie połowa budowy. Następnym razem budowałbym sam wynajmując ekipę, która postawiłaby mi SSO.

 

2. Byłem zbyt pobłażliwy na etapie budowy dla niektórych wykonawców przez co z niektórymi problemami udało mi się uporać dopiero ~rok po budowie domu. Dziś już wiem, że ten kto ma wyrozumiałe serce musi mieć twardą d..., poza tym warto być praktycznie codziennie na budowie z miarką, poziomicą i zapłacić więcej kierownikowi budowy za wizyty w czasie kolejnych etapów prac i przy kolejnych odbiorach zamiast kierować się odczuciami, zasłyszanymi informacjami od znajomych i wiedzą z internetu. Na szczęście zdałem sobie sprawę z powyższych jeszcze na etapie budowy przez co od pewnego momentu wszystko zaczęło chodzić jak w zegareczku.

 

3. Wybierając działkę pod dom warto wybrać równą i na takim samym poziomie z sąsiednimi działkami. Znakomitym plusem jest również kanalizacja, ja mam szambo, ale zdążyłem się już do niego przyzwyczaić. Osobiście przewidziałem pewne problemy i mam jedną z lepszych działek w okolicy (działki sąsiadów są regularnie zalewane nawet po małym deszczu lub mają takie skarpy, że mogliby prowadzić tam kursy wspinaczkowe), ale mimo wszystko musiałem ponieść spore koszty przy wyrównywaniu terenu i budowie płotu dookoła, wylewaniu ław itd.

 

4. Mam bliźniaka, ma to kilka dużych plusów, ale niestety też drobne minusy - bliskość sąsiada, konieczność dogadywania się w niektórych sprawach, bywa to męczące, na szczęście rzadko. Następnym razem wybudowałbym wolnostojący, ale to już fanaberia, bo wiązałoby się to z większymi kosztami.

 

 

Reasumując łatwo się pisze po wybudowaniu domu o tym co by się zrobiło inaczej, przy budowie kolejnego podejrzewam, że zostałyby popełnione inne błędy. Przykładowo znajomy budował swój drugi dom i już zupełnie osiwiał z nerwów, niestety do tego trzeba mieć dużo wolnego czasu, motywacji i pieniędzy.

Edytowane przez Christo24
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z marynatą. Widzę jak marnują się metry kwadratowe znajomych spiżarni. Służą one tylko do tego że jak nie mam gdzie coś rzucic to rzucam tam i bywa że pleśnieje to tam rzucone na lata. Mało tego, rzucone jest od progu tarasując dojście wgłąb spiżarni.Sterta rzuconych rzeczy na progu rośnie, a półki za stosem puste latami, nie ma jak sie do nich dostać. Dlatego idea choć niegłupia wymaga bardzo ergonomicznego zaprojektowania, może kształt trójkąta?, na wejściu musi być baardzo szeroko. Ja u siebie, choć to będzie wielki dom, nie planuje spiżarni. Skoro nawet zaplecza stołówek i restauracji już nie muszą mieć magazynów, tylko wystarczą łatwe do czyszczenia duże szafy? Chyba lepiej kucnąć ze ściereczką przed szafą niż ganiać pajęczyny w graciarni omijając graty... A pomyślcie że metr kwadratowy tego niesympatycznego miejsca kosztuje tyle samo co metr salonu lub pokoju dziecka. Każdego namawiam, kto ma kuchnie 8 m2 +spiżarnia na likwidacje ścianki działowej i powiększanie tej kuchni żeby swobodnie można było grzyby na stole wysypać i siedzieć w kuchni...

co do doświadczeń to powiedzcie jak bardzo jesteście zadowoleni z otwartych na salon kuchni. Właśnie mnie czeka przekonywanie krewnego, żeby wybudował ścianę działowa miedzy kuchnia a salonem, u niego powinno to zmniejszyć astronomiczne rachunki za ogrzewanie... (kuchnia zostanie mu i tak ogromna jeszcze ponad 17 m2)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

1. Służą one tylko do tego że jak nie mam gdzie coś rzucic to rzucam tam i bywa że pleśnieje to tam rzucone na lata. Mało tego, rzucone jest od progu tarasując dojście wgłąb spiżarni.Sterta rzuconych rzeczy na progu rośnie, a półki za stosem puste latami, nie ma jak sie do nich dostać.

 

2. Każdego namawiam, kto ma kuchnie 8 m2 +spiżarnia na likwidacje ścianki działowej i powiększanie tej kuchni żeby swobodnie można było grzyby na stole wysypać i siedzieć w kuchni...

3. co do doświadczeń to powiedzcie jak bardzo jesteście zadowoleni z otwartych na salon kuchni. Właśnie mnie czeka przekonywanie krewnego, żeby wybudował ścianę działowa miedzy kuchnia a salonem, u niego powinno to zmniejszyć astronomiczne rachunki za ogrzewanie... (kuchnia zostanie mu i tak ogromna jeszcze ponad 17 m2)

 

Ad. 1. Wyobraź sobie, że są ludzie, którzy użytkują spiżarnie w zupełnie inny sposób, każda rzecz ma swoje miejsce, a na dodatek utrzymywany jest tam porządek i nic nie pleśnieje latami. :yes:

 

Ad. 2. Podobnie jak w punkcie pierwszym, różni ludzie mają różne potrzeby jeśli chodzi o układ i posiadanie pomieszczeń. A w kuchni można sobie posiedzieć bez względu na posiadanie spiżarni bądź nie. :yes:

 

Ad. 3. :eek: Oświeć mnie proszę, dlaczego będziesz kogoś przekonywać do zmian w jego domu i w jaki sposób oddzielenie kuchni może zmniejszyć rachunki za ogrzewanie? Szczególnie te rachunki mnie ciekawią. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja co prawda dopiero parter mam (i na razie żadnego żalu, że jest jak jest :)), ale dałam ciała w jednej sprawie na starcie - teraz bym była mądrzejsza i bogatsza o parę tysiaków. Mam bardzo małą i wąską działkę (ale naprawdę małą - 382m) i nie przewidziałam, że po zdjęciu humusu i wykopie pod fundament nie będzie gdzie zgromadzić ziemi. Musiałam więc zapłacić za częściowy jej wywóz - a później, żeby obsypać ściany dookoła (środka nie liczę, bo i tak bym kupiła pospółkę) kupić ją z powrotem :( Było to bardzo frustrujące, zwłaszcza że prowadzę budowę bardzo starannie pod względem budżetowym i nie przewidziałam takiego, w sumie bezsensownego, wydatku.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z marynatą. Widzę jak marnują się metry kwadratowe znajomych spiżarni. Służą one tylko do tego że jak nie mam gdzie coś rzucic to rzucam tam i bywa że pleśnieje to tam rzucone na lata. Mało tego, rzucone jest od progu tarasując dojście wgłąb spiżarni.Sterta rzuconych rzeczy na progu rośnie, a półki za stosem puste latami, nie ma jak sie do nich dostać. Dlatego idea choć niegłupia wymaga bardzo ergonomicznego zaprojektowania, może kształt trójkąta?, na wejściu musi być baardzo szeroko. Ja u siebie, choć to będzie wielki dom, nie planuje spiżarni. Skoro nawet zaplecza stołówek i restauracji już nie muszą mieć magazynów, tylko wystarczą łatwe do czyszczenia duże szafy? Chyba lepiej kucnąć ze ściereczką przed szafą niż ganiać pajęczyny w graciarni omijając graty... A pomyślcie że metr kwadratowy tego niesympatycznego miejsca kosztuje tyle samo co metr salonu lub pokoju dziecka. Każdego namawiam, kto ma kuchnie 8 m2 +spiżarnia na likwidacje ścianki działowej i powiększanie tej kuchni żeby swobodnie można było grzyby na stole wysypać i siedzieć w kuchni...

co do doświadczeń to powiedzcie jak bardzo jesteście zadowoleni z otwartych na salon kuchni. Właśnie mnie czeka przekonywanie krewnego, żeby wybudował ścianę działowa miedzy kuchnia a salonem, u niego powinno to zmniejszyć astronomiczne rachunki za ogrzewanie... (kuchnia zostanie mu i tak ogromna jeszcze ponad 17 m2)

 

Szczerze mówiąc nie zrozumiałam za bardzo o co chodzi w tej wypowiedzi - to wielki apel "nie budujcie spiżarek".

Ja zrozumiałam z niej, że ludzie budują spiżarki po to by mieć gdzie wyrzucać niepotrzebne rzeczy, albo niezjedzone resztki. Do tego służy kosz. A spiżarka służy do przechowywania przetworów, powinna być chłodnym miejscem bo służy też do przechowywania warzyw i owoców (jak ktoś ma ogródek, po zebraniu plonów tam je przechowuje).

Do przechowywania gratów (potrzebnych) powinno służyć inne pomieszczenie gospodarcze - nie wiem kotłownia/pralnia/specjalne pomieszczenie.

 

W spiżarce tak jak w każdym innym pomieszczeniu w domu powinno się sprzątać.

A że restauracje nie mają spiżarni to przecież oczywiste bo one mają CHŁODNIE, wielkie pomieszczenia magazynowe chłodzone. Przecież restauracja codziennie kupuje dużo produktów świeżych łatwo psujących się, które musza być przechowywane w chłodzie by się nie zepsuły. Więc nie rozumiem porównania domu jednorodzinnego z restauracją.

 

Wcale nie uważam spiżarni za niesympatyczne miejsce. Metr kwadratowy tego miejsca nie kosztuje tyle samo co metr pokoju dziecka czy salonu bo: tańsze pokrycie podłogi lub wcale - zagruntowany beton, ściany mogą być tylko otynkowane, albo tylko zagruntowane - nie muszą być pomalowane najdroższą farbą, nie robi się tam ogrzewania, itd.

 

No i też tak jak Cieszynianka nie rozumiem dlaczego musisz przekonać krewnego do zamknięcia kuchni. To ma być dom dla niego i jego rodziny - chyba powinnaś z nim porozmawiać jak lubi spędzając czas w kuchni, przedstawić plusy i minusy obu rozwiązań, ale on sam powinien podejmować decyzję jaką chce mieć kuchnię otwartą czy zamkniętą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od siebie, kilka ogólnych kwestii:

 

Zalety:

 

1. Mam stosunkowo mały dom (100 m2 użytkowej) i sądziłem, że będzie to problem (choć w mieszkaniu miałem 60). Powierzchnia jednak odwdzięczyła mi się już przy budowie (znacznie niższe koszty) i regularnie przy sprzątaniu, płaceniu rachunków za ogrzewanie itp. Piszę to, gdyż wśród osób posiadających domy jest jakaś dziwna tendencja chwalenia się powierzchnią działki i domu (nie wspominając o wadach), ale czasem zamiast próbować leczyć swoje kompleksy warto pójść po rozum do głowy i budować dom tylko i wyłącznie dla siebie, bo to my będziemy za to płacić ciężkie pieniądze i pracować w nim.

 

2. Starałem się nie oszczędzać na materiałach wykończeniowych, jakość się zwraca długowiecznością, poza tym mieszkanie np. wśród robionych pod zamówienie wymarzonych mebli, schodów, łazienek, kostek, ogrodzeń itd. itp. rzutuje na nasze samopoczucie praktycznie codziennie, to detale, ale niezwykle ważne. Nie warto kierować się tylko i wyłącznie ceną oraz wyglądem przy zakupie, bo dobry towar i wykonanie muszą kosztować niestety.

 

3. Zanim się wprowadziłem dom był wykończony w 100%, zasadziłem nawet drzewka. Dzięki temu mogę cieszyć się specyficznym urokiem posiadania swojego kawałka ziemi i domu, wprowadzać detaliczne zmiany, zamiast mieszkać w niewykończonym domu (niewykończone pomieszczenia, brak ogrodzenia itp.), ciągle ciułać i rwać sobie włosy z głowy przez wiele lat. To takie ostrzeżenie dla ludzi, którzy myślą, że z czasem wszystko się wykończy, bo są optymistami lub ktoś im tak poradził - NIEPRAWDA, mieszkanie na placu budowy nie jest żadną przyjemnością, nie wierzcie w to.

 

4. Mam piętrowy dom i na każdym poziomie jest łazienka. Początkowo chciałem dać tylko jedną poszerzając jeden z pokojów idąc za przykładem jednego z sąsiadów. Czas pokazał, że niestety łazienka na każdym poziomie po prostu musi być, tak na marginesie sąsiad bardzo żałuje musząc ganiać kilka razy dziennie po schodach, aby skorzystać z toalety, ale jest już za późno, bo nie poprowadził nawet kanalizacji.

 

5. Rolety elektryczne - bajka, otwarcie wszystkich okien w kilka sekund. W mieszkaniu miałem ręczne i niestety codzienne 2 wycieczki przy podnoszeniu i opuszczaniu były uciążliwe, szczególnie dla żony wiszącej na sznurku od największego okna balkonowego. Z doświadczenia dodam, że zepsuć się mogą oba rozwiązania, pękające sznurki w ręcznych to żadna nowość.

 

6. Zrobiłem sobie mini strych, na podłodze grube OSB, w pełni ocieplony, standardowe wejście opuszczanymi schodami, również ocieplanymi. Trzymam tam torby podróżne i inne rzeczy, które są potrzebne raz na jakiś czas a zabierałyby miejsce w szafach.

 

7. To już kwestia gustu, ale wybór jasnych podłóg to był strzał w dziesiątkę, zgodnie z przewidywaniami. Znajomy ma ciemne deski i niestety utrzymanie ich w widocznej czystości to ciągła praca zaczynająca się godzinę po ostatnim myciu. Nie ukrywam, że ciemne podłogi mają swój urok, ale tylko wtedy gdy są czyste, kwestia miłości do sprzątania lub zatrudnienia pokojówki na pełen etat.

 

8. Masa drobnych spraw typu zamknięta kuchnia (pomimo otwartej w projekcie), rezygnacja ze śmiesznej wielkości faworyzowanego wiatrołapu uzyskując większy przedpokój ze sporą szafą, duże akwarium uwzględnione w projekcie i "wtopione" w ścianę itd.

 

Wady:

 

1. Dom do stanu surowego zamkniętego budował mi dewelopper. Cena była bardzo dobra, wiec problemem nie jest koszt, lecz fakt, iż liczyłem na to, że ominą mnie problemy związane z budową tj. np. biurokracja. Niestety, wykańczanie domu od stanu surowego zamkniętego (tak go odebrałem) to tak naprawdę nawet nie połowa budowy. Następnym razem budowałbym sam wynajmując ekipę, która postawiłaby mi SSO.

 

2. Byłem zbyt pobłażliwy na etapie budowy dla niektórych wykonawców przez co z niektórymi problemami udało mi się uporać dopiero ~rok po budowie domu. Dziś już wiem, że ten kto ma wyrozumiałe serce musi mieć twardą d..., poza tym warto być praktycznie codziennie na budowie z miarką, poziomicą i zapłacić więcej kierownikowi budowy za wizyty w czasie kolejnych etapów prac i przy kolejnych odbiorach zamiast kierować się odczuciami, zasłyszanymi informacjami od znajomych i wiedzą z internetu. Na szczęście zdałem sobie sprawę z powyższych jeszcze na etapie budowy przez co od pewnego momentu wszystko zaczęło chodzić jak w zegareczku.

 

3. Wybierając działkę pod dom warto wybrać równą i na takim samym poziomie z sąsiednimi działkami. Znakomitym plusem jest również kanalizacja, ja mam szambo, ale zdążyłem się już do niego przyzwyczaić. Osobiście przewidziałem pewne problemy i mam jedną z lepszych działek w okolicy (działki sąsiadów są regularnie zalewane nawet po małym deszczu lub mają takie skarpy, że mogliby prowadzić tam kursy wspinaczkowe), ale mimo wszystko musiałem ponieść spore koszty przy wyrównywaniu terenu i budowie płotu dookoła, wylewaniu ław itd.

 

4. Mam bliźniaka, ma to kilka dużych plusów, ale niestety też drobne minusy - bliskość sąsiada, konieczność dogadywania się w niektórych sprawach, bywa to męczące, na szczęście rzadko. Następnym razem wybudowałbym wolnostojący, ale to już fanaberia, bo wiązałoby się to z większymi kosztami.

 

 

Reasumując łatwo się pisze po wybudowaniu domu o tym co by się zrobiło inaczej, przy budowie kolejnego podejrzewam, że zostałyby popełnione inne błędy. Przykładowo znajomy budował swój drugi dom i już zupełnie osiwiał z nerwów, niestety do tego trzeba mieć dużo wolnego czasu, motywacji i pieniędzy.

 

Jaki to projekt domu??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrócę do tematu spiżarni - miałam, teraz nie posiadam i bardzo, bardzo żałuję. Bardzo mi brakuje takiego miejsca przy kuchni ( chociażby głębokiej szafy z dobrą wentylacją) gdzie mogłabym trzymać zgrzewki wody, odstawić zupę do wystudzenia, sezonowe owoce, garnek z kiszonką, duże gary rzadziej używane, czy blaszkę z ciastem.

 

Teraz biegam z tym wszystkim do piwnicy ( jakąś alternatywę w końcu mam :) ), ale o ile wygodniejsze miałabym życie mając wszystko pod ręką w spiżarni.

Niestety wielu rzeczy nie da się upchnąć w kuchennych szafkach; absolutnie się nie zgodzę z tym,że spiżarnia to tylko graciarnia.

Edytowane przez gahan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...
Wrócę do tematu spiżarni - miałam, teraz nie posiadam i bardzo, bardzo żałuję. Bardzo mi brakuje takiego miejsca przy kuchni ( chociażby głębokiej szafy z dobrą wentylacją) gdzie mogłabym trzymać zgrzewki wody, odstawić zupę do wystudzenia, sezonowe owoce, garnek z kiszonką, duże gary rzadziej używane, czy blaszkę z ciastem.

 

Teraz biegam z tym wszystkim do piwnicy ( jakąś alternatywę w końcu mam :) ), ale o ile wygodniejsze miałabym życie mając wszystko pod ręką w spiżarni.

Niestety wielu rzeczy nie da się upchnąć w kuchennych szafkach; absolutnie się nie zgodzę z tym,że spiżarnia to tylko graciarnia.

 

Jedyną rzeczą jak do tej pory którą bym zmienił podczas budowania - to tynki. Wziąłem gipsowe i już wiem co mieli na myśli ludzie którzy mówili że każde puknięcie widać :) Fakt są gładkie (znaczy gładkie jak je wyszlifowałem - do tej pory jak sobie pomyśle o tynkarzach to mnie krew zalewa) i łatwo sie naprawiają - ale świdomość tego że trzeba ciągle uważać aby nie zrobić dziury jest frustrująca :) Co do spiżarki - wydaje mi się że jest to dobre rozwiązanie - zwłaszcza jeśli płec piękna (lub i ta druga) lubi tworzyć w kuchni. Potrzeba wtedy wielu różnych dziwnych narzedzi i jest to gdzie trzymać :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...
Ja dorzucę jeszcze kilka słów w kwestii spiżarni. Nie zgodzę się, że można metry spiżarni włączyć do kuchni z tym samym efektem - zależy od projektu i kuchni i spiżarni. Gdybym ja połączyła te dwa pomieszczenia w jedno, to straciłabym na ergonomii (odległości) oraz ilości szafek. Teraz na ścianie dzielącej te pomieszczenia mam z jednej strony okap i kuchenkę, a drugiej miejsce do przechowywania. Blatów w kuchni mam akurat tyle, ile mi potrzeba, do tego dodatkowy mały stolik na śniadania - to na 12m2. W spiżarni mamy dodatkową lodówkę z tzw. komorą 'zero stopni', co jest bardzo fajnym pomysłem, ponieważ możemy robić większe zakupy jednorazowo, jest też super przy większych imprezach, a dzięki temu nie mam w kuchni wielkiej lodówki, zajmującej miejsce szafek. Reasumując: jeśli tylko jest taka możliwość, to polecam zrobić kuchnię tak, żeby w niej było wszystko to, co w kuchni powinno się znaleźć, i zachowując zdrowe odległości od poszczególnych punktów, a spiżarnie traktować jako dodatkowy składzik. Nie ma co natomiast silić się na wydzielenie osobnej spiżarni, jeśli to pogorszy wygodę kuchni, bo to jest moim zdaniem ważniejsze.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam, jako całkowita muratorowa świeżynka, ale jednak mieszkanka domu 2 lata od zakończenia budowy, też chętnie dodam "5 groszy" :)

 

Zaczęłabym od lepszej negocjacji ceny działki - napalenie męża na tę konkretną wzięło górę i wiadomo było, że nic więcej nie urwiemy,

wydaliśmy dodatkowo 10 tyś za podwyższenie i wyrównanie terenu, co jednak można było przewidzieć i zawrzeć w cenie.

 

Zastanowiłabym się dwa razy nad brakiem spiżarni, może jednak dałoby się coś w projekcie domu przearanżować.

 

Zdecydowanie zrobiłabym garaż na 2 samochody, nawet nie z myślą o 2 autach, a o większej przestrzeni na kosiarkę, itp. - największy nasz błąd.

 

Lepiej dobrałabym okna - mniej skupiałabym się na samej grubości szkła, warstwach, etc, więcej na systemie zawiasów.

 

Nie dałabym się przekonać co do super jakości bramy firmy "krzak".

 

Hydraulik - totalna katastrofa - wcześniej wyrzuciłabym go z budowy, a nie bujała się z nim 6 miesięcy. Poza innymi fuszerkami, które udało

nam się po 2 latach ogarnąć, nadal doprowadza mnie do pasji szewskiej piec na ekogroszek kompletnie niedopasowany do gabarytów i rozkładu kotłowni.

Podczas czyszczenia musimy otwierać wiatrołap i wykonywać tę czynność w progu, wiadomo co za tym idzie, syf i marabut.

 

Powierzyłabym malowanie ścian fachowcom :) biję się w pierś - własnoręcznie daliśmy ciała po całej linii.

 

W niektórych miejscach brakuje mi kontaktów.

 

Płytki na schodach dałabym zdecydowanie z fakturą, na obecnych można sobie nogę złamać.

 

Strop zdecydowanie zmieniłabym na betonowy.

 

Drzwi tarasowe z klamką z obu stron.

 

Zrobiłabym system nawadniania ogrodu przed wszystkimi pracami ogrodowymi i sianiem trawy, teraz już z kredytu nie ma kasy i szkoda orać ogródek.

 

Alarm montowałabym za pośrednictwem fachowca, a nie firmy solid, do solid ( lub innej firmy ochroniarskiej ) tylko i wyłącznie zrobiłabym

podłączenie na koniec. Skutek wiary w monterów z solid - poza dwukrotnie wyższym kosztem sprzętu, każda czujka na innej wysokości, instalacja

poprowadzona bardzo dziwacznie po ścianach ( dobrze, ze przed tynkowaniem zrobiliśmy zdjęcia, bo nikt normalny tam kabli by się nie spodziewał )

 

No i na zakończenie,przede wszystkim mniej ufnie podchodziłabym do firm - człowiek mierzy innych własną miarą i wierzy w uczciwość

i fachowość, a tu można się nieźle pomylić. Jak ktoś na samym początku średnio podchodzi to należy spodziewać się, że będzie tylko gorzej,

a nie lepiej....szczególnie po przelaniu kasy :) I tak jak ktoś tu napisał - podpisywanie umów z każdym wykonawcą.

 

 

ps. bardzo spodobało mi się to co napisała Alicjanka - rzeczywiście czas na luz, czasu się nie cofnie i trzeba się cieszyć, że więcej rzeczy

się nie spiep... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja, budując jeszcze raz mój dom, przedłużyłbym krokwie nad częścią tarasu, tak aby ta część była całkowicie (a nie częściowo, jak teraz) zadaszona. Chodzi o to, że obecnie mamy zadaszoną wnękę na tarasie. Gdyby krokwie byly jeszcze dłuższe, to byłoby więcej zadaszonego miejsca. Szkoda, że nie pomyśleliśmy o tym przed budową dachu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

Co bym zmienił podczas drugiej budowy:

-podpiwniczył bym domek, koszt minimalny a powierzchnia o 70% większa

-zbudował bym garaż dwu stanowiskowy- obecnie ma jedno

-wylał bym strom monolityczny, obecnie mam Teriva

- wybudował bym piętro bez skosów.

Dach czterospadowy nie spełnia moich oczekiwań ponieważ wszędzie są skosy i koszt dachu 150 tyś grry

- wstawił bym pompę ciepła bo wrzucanie węgla do pieca na ekogroszek było fajne przez jeden sezon a teraz już się rozleniwiłem

-wstawił bym odkurzacz centralny

- i po dzisiejszym poranku rozłożył bym system odladzania pojazdu bo walka z lodem pomiędzy kostką granitową z góry jest przegrana

 

I to by było na tyle:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...