
Margolcia
Użytkownicy-
Liczba zawartości
78 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez Margolcia
-
Buda stoi na ściernisku... Powrót do rzeczywistości po wakacyjnych wojażach, a raczej rozkosznym nieróbstwie, okazał się pod kątem budowy miłym zaskoczeniem. Ponieważ lato w sierpniu, co większość rodaków zapewne odczuła, było piękne tego roku, dlatego też robota murarzom aż paliła się(jak południowe słońce) w rękach, stąd przy pierwszej wizycie po urlopie na budowie oczom naszym ukazał się z dawna pożądany widok. Bryła domu nabrała prawie ostatecznego kształtu. Domek posiadał już solidny klinkierowy cokół, altanka miała już betonową podłogę, a z przodu wyrosły jak grzyby po deszczu piękne, choć betonowe na razie, główne schody wejściowe z dwoma klinkierowymi donicami po bokach, które niczym rzymskie lwy bronić miały dostępu do pustego na razie otworu drzwiowego. Do tego, muszę nadmienić, że trwały już prace nad obmurowaniem ściany wejściowej klinkierem i równolegle - na altance wyrastać zaczęły, okalające ją , klinkierowe murki. Całkiem niezły postęp, jeśli zważyć, że to wszystko trwało niecałe 3 tygodnie. CHOLERA! I wtedy właśnie zrodziła się myśle, że podejrzanie za szybko. Następnego dnia, po spotkaniu z Panem Kierownikiem i wyłuszczeniu mu naszych obaw o jakość wykonanych prac, okazało się jednak, że był on podczas naszej nieobecności na tyle częstym gościem na budowie, że miał wystarczające baczenie na to, co działo się na budowie. To nas uspokoiło i ostatecznie przekonało, że ekipa jest naprawdę dobra, szybka i fachowa, a przy tym niedroga. Dlatego w głowach naszych począł kiełkować plan jakby ich tu jeszcze można niecnie wykorzystać, jakie zadanie można im jeszcze dorzucić. I tak błyskawicznie powstała lista prac do wykonania dla ekipy murarzy, która miała im dać zatrudnienie na kolejny miesiąc. Tymczasem nastała połowa września i zgodnie z ustaleniami na budowie pojawiła się - najpierw ekipa dekarzy, przygotowujących sobie dach pod układanie dachówki, a potem i sama rzeczona dachówka dowieziona z hurtowni po półrocznym okresie przedvatowskiego magazynowania. To niechybny znak, że rozpoczynała się właśnie kolejna mozolna, ale finalna już batalia o stan surowy otwarty. Zaraz po tym fakcie, na dachu pojawiać się zacząły liczne łaty i kontrłaty tworzące skomplikowaną sieć ożebrowania poddachówkowego. AHA !! Najważniejsze, o którym zapomniałem wspomnieć - podczas naszej nieobecności wieść gminna doniosła, co szybko potwierdziło się z praktyce, że bedą dociągać prąd. Zajarzyło więc dawno oczekiwane światełko w tunelu. I rzeczywiście. Niedługo potem w naszym sąsiedztwie stanął zgrabny, niewielki słup energetyczny, od którego pociągnięte zostało także zasilanie do każdej z okolicznych działeczek. Dawało się to odczuć już na pierwszy rzut oka w postaci małej, dyskretnej szafki elektrycznej w granicy działki. Pozostawało nam już tylko czekać na ostateczny odbiór techniczny, położenie kabla z domu do szafki, podpisanie uwowy, wstawienie licznika, podłączenie i w domu powinno pojawić się już światło oraz prąd dla ekip tam pracujących. Pojawiła się zatem nadzieja, że wkrótce zakończy się era starożytniej manufakturki i nastanie era nowożytniego cudu technologicznego. cd nastąpi ...
-
Kazimierz - dziennik Margolci
Margolcia odpowiedział Margolcia → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Buda stoi na ściernisku... Powrót do rzeczywistości po wakacyjnych wojażach, a raczej rozkosznym nieróbstwie, okazał się pod kątem budowy miłym zaskoczeniem. Ponieważ lato w sierpniu, co większość rodaków zapewne odczuła, było piękne tego roku, dlatego też robota murarzom aż paliła się(jak południowe słońce) w rękach, stąd przy pierwszej wizycie po urlopie na budowie oczom naszym ukazał się z dawna pożądany widok. Bryła domu nabrała prawie ostatecznego kształtu. Domek posiadał już solidny klinkierowy cokół, altanka miała już betonową podłogę, a z przodu wyrosły jak grzyby po deszczu piękne, choć betonowe na razie, główne schody wejściowe z dwoma klinkierowymi donicami po bokach, które niczym rzymskie lwy bronić miały dostępu do pustego na razie otworu drzwiowego. Do tego, muszę nadmienić, że trwały już prace nad obmurowaniem ściany wejściowej klinkierem i równolegle - na altance wyrastać zaczęły, okalające ją , klinkierowe murki. Całkiem niezły postęp, jeśli zważyć, że to wszystko trwało niecałe 3 tygodnie. CHOLERA! I wtedy właśnie zrodziła się myśle, że podejrzanie za szybko. Następnego dnia, po spotkaniu z Panem Kierownikiem i wyłuszczeniu mu naszych obaw o jakość wykonanych prac, okazało się jednak, że był on podczas naszej nieobecności na tyle częstym gościem na budowie, że miał wystarczające baczenie na to, co działo się na budowie. To nas uspokoiło i ostatecznie przekonało, że ekipa jest naprawdę dobra, szybka i fachowa, a przy tym niedroga. Dlatego w głowach naszych począł kiełkować plan jakby ich tu jeszcze można niecnie wykorzystać, jakie zadanie można im jeszcze dorzucić. I tak błyskawicznie powstała lista prac do wykonania dla ekipy murarzy, która miała im dać zatrudnienie na kolejny miesiąc. Tymczasem nastała połowa września i zgodnie z ustaleniami na budowie pojawiła się - najpierw ekipa dekarzy, przygotowujących sobie dach pod układanie dachówki, a potem i sama rzeczona dachówka dowieziona z hurtowni po półrocznym okresie przedvatowskiego magazynowania. To niechybny znak, że rozpoczynała się właśnie kolejna mozolna, ale finalna już batalia o stan surowy otwarty. Zaraz po tym fakcie, na dachu pojawiać się zacząły liczne łaty i kontrłaty tworzące skomplikowaną sieć ożebrowania poddachówkowego. AHA !! Najważniejsze, o którym zapomniałem wspomnieć - podczas naszej nieobecności wieść gminna doniosła, co szybko potwierdziło się z praktyce, że bedą dociągać prąd. Zajarzyło więc dawno oczekiwane światełko w tunelu. I rzeczywiście. Niedługo potem w naszym sąsiedztwie stanął zgrabny, niewielki słup energetyczny, od którego pociągnięte zostało także zasilanie do każdej z okolicznych działeczek. Dawało się to odczuć już na pierwszy rzut oka w postaci małej, dyskretnej szafki elektrycznej w granicy działki. Pozostawało nam już tylko czekać na ostateczny odbiór techniczny, położenie kabla z domu do szafki, podpisanie uwowy, wstawienie licznika, podłączenie i w domu powinno pojawić się już światło oraz prąd dla ekip tam pracujących. Pojawiła się zatem nadzieja, że wkrótce zakończy się era starożytniej manufakturki i nastanie era nowożytniego cudu technologicznego. cd nastąpi ... -
grupa wielkopolska
Margolcia odpowiedział aniaitomek → na topic → grupa wielkopolska_1 grupa wielkopolska_1 Topics
Drogi ecoTomku Niestety, żeby odpowiedzieć na Twoje pytania, w moim przypadku grozi to rozdwojeniem jaźni. Po pierwsze - dopiero co wybudowałem z Ytonga i jako materiał - gorąco go polecam, bo technologia dobra, ciepła i łatwa w wykonaniu. Z żalem jednak muszę przyznać, że nasza polska rzeczywistość odbiega znacznie od tej europejskiej. Dokładniejszej informacji zasięgniesz w innych postach forumowiczów na ten temat, a w moim przypadku - w moim dzienniku budowy i innych moich postach. Długo by tu pisać, ale ogólnie: jakość wykonania bloczków fatalna(pokruszone, bądź rozpadające się w rękach), obsługa klienta-jeszcze gorsza(jeśli robią kalkulację ilościową to niesamowicie naciągają klienta, a potem bujaj się z nadwyżką materiału), chcesz coś zareklamować - możesz czekać miesiącami i jedyne co wskorasz, jeśli nie będziesz walczyć o swoje do ostatniej kropli krwi to worek zaprawy naprawczej. Po drugie - pomoc i pośrednictwo w zakupie przez nieistniejący już chyba oddział Muratora w poznaniu, a sam zakup - przez internet - czysto, schludnie i szybko. Było to dośc dawno więc ceny uległy już pewnie z 1000 razy zmianom, musisz sprawdzić na ich stronie internetowej. Potem trzeba tylko uważać przy dostawie, bo czasami się zdarza, tak jak w moim przypadku, że dostawca kipuje te palety - tak jak leci i wtedy masz już szmelc zanim rozpakujesz palety. I wreszcie, po trzecie - teoretycznie nie potrzeba tej ściany ocieplać i mija się to z celem - płaci się drożej i stawia przecież Ytonga 36,5, żeby zaoszczędzić na już na ociepleniu. Teoria - teorią, ale po doświadczeniach z jakością towaru jaki otrzymałem, postanowiłem chuchać na zimne i bedę docieplał jeszcze 5 cm styropianem. I jak się okazuje - nie jestem przypadkiem nadwrażliwym czy odosobnionym. Popytaj wśród znajomych lub forumowiczów, na pewno znajdziesz ludzi którzy po 1 lub 2 sezonie docieplali mury, a to już przedraża sprawę. Jednak nie zrażaj się - sama technologia jest bardzo dobra i przede wszystkim ciepła, co może wyjść murom i domownikom tylko na dobre. Po prostu trzeba mieć na takie rzeczy baczenie, pilnować i walczyc o swoje, a wszystko będzie dobrze. pozdrawiam -
Drogi ecoTomku Niestety, żeby odpowiedzieć na Twoje pytania, w moim przypadku grozi to rozdwojeniem jaźni. Po pierwsze - dopiero co wybudowałem z Ytonga i jako materiał - gorąco go polecam, bo technologia dobra, ciepła i łatwa w wykonaniu. Z żalem jednak muszę przyznać, że nasza polska rzeczywistość odbiega znacznie od tej europejskiej. Dokładniejszej informacji zasięgniesz w innych postach forumowiczów na ten temat, a w moim przypadku - w moim dzienniku budowy i innych moich postach. Długo by tu pisać, ale ogólnie: jakość wykonania bloczków fatalna(pokruszone, bądź rozpadające się w rękach), obsługa klienta-jeszcze gorsza(jeśli robią kalkulację ilościową to niesamowicie naciągają klienta, a potem bujaj się z nadwyżką materiału), chcesz coś zareklamować - możesz czekać miesiącami i jedyne co wskorasz, jeśli nie będziesz walczyć o swoje do ostatniej kropli krwi to worek zaprawy naprawczej. Po drugie - pomoc i pośrednictwo w zakupie przez nieistniejący już chyba oddział Muratora w poznaniu, a sam zakup - przez internet - czysto, schludnie i szybko. Było to dośc dawno więc ceny uległy już pewnie z 1000 razy zmianom, musisz sprawdzić na ich stronie internetowej. Potem trzeba tylko uważać przy dostawie, bo czasami się zdarza, tak jak w moim przypadku, że dostawca kipuje te palety - tak jak leci i wtedy masz już szmelc zanim rozpakujesz palety. I wreszcie, po trzecie - teoretycznie nie potrzeba tej ściany ocieplać i mija się to z celem - płaci się drożej i stawia przecież Ytonga 36,5, żeby zaoszczędzić na już na ociepleniu. Teoria - teorią, ale po doświadczeniach z jakością towaru jaki otrzymałem, postanowiłem chuchać na zimne i bedę docieplał jeszcze 5 cm styropianem. I jak się okazuje - nie jestem przypadkiem nadwrażliwym czy odosobnionym. Popytaj wśród znajomych lub forumowiczów, na pewno znajdziesz ludzi którzy po 1 lub 2 sezonie docieplali mury, a to już przedraża sprawę. Jednak nie zrażaj się - sama technologia jest bardzo dobra i przede wszystkim ciepła, co może wyjść murom i domownikom tylko na dobre. Po prostu trzeba mieć na takie rzeczy baczenie, pilnować i walczyc o swoje, a wszystko będzie dobrze. pozdrawiam
-
Strachy na dachy cd... W ostatnich dniach lipca więźba dachowa osiągnęła swoją docelową formę i rozpoczął się etap deskowania i papowania połaci dachowych. Wraz z postępem tychże prac, w środku zaczęło z wolna panować iście wojenne zaciemnienie. Ponieważ nieubłagalnie zbliżał się czas, tzw stanu surowego otwartego, przeto należało zwołać w trybie pilnym zebranie w gronie decyzyjnym i uzgodnić co dalej. Czy mając mury gotowe i zamknięte dachem dać sobie spokój już w tym roku z budowaniem, zbierając siły a przede wszystkim fundusze na kolejne etapy w przyszłym roku, czy też pójść za ciosem i osiągnąć jeszcze stan surowy zamknięty w tym roku zanim portfel zacznie świecić pustkami. Komisja trójstronna w stałym składzie-Koleżanka Pierwsza Żona, Pan Kierownik i ja - po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw uchwaliła, iż po skończeniu dachu damy przez miesiąc odpocząć cieślom, a potem zabiorą się do układania dachówki. W międzyczasie zajmiemy się wykonywaniem pozostałych prac murarskich - cokołem i obmurowaniem podpór z belek klinkierem, wylaniem betonu na altance i zrobieniem na niej murków z klinkieru, a także obłożeniem klinkierem wejścia do domu. Po wykonaniu tych zadań i położeniu dachówki miała zostać podjęta oststeczna decyzja, co do dalszej walki na froncie robót w tym roku. Ale jeszcze przedtem - urlop. W końcu inwestorom(rodzince) też się coś od życia należy, a i odrobina dystansu i oderwania od codziennych trosk też nie zawadzi. Kości zostały więc rzucone i organ wykonawczy, czyli - ja - przystąpił do realizacji, a raczej do podzlecenia, wytyczonych celów. Z racji tego, że nasz dotychczasowy wykonawca nie był już osiągalny, rozpuściliśmy wici po znajomych poszukując innej, sprawdzonej ekipy murarskiej. Łowy nie trwały długo i już po paru dniach siedzieliśmy z majstrem przy stole negocjacyjnym dogadując zakres, szczegóły i cenę zlecenia. Ustaliliśmy także termin wejścia na budowę na 09. sierpnia, a więc jeszcze przed naszymi wakacjami, które zaplanowaliśmy od połowy tego miesiąca. Ponieważ ekipa była przyjezdna, więc dodatkowym atutem był fakt, że podczas naszej nieobecności będą nocować na budowie, więc w razie czego przypilnują także calego opuszczonego dobytku. Ekipa okazała się być wybitnie słowna, gdyż zgodnie z umową i bez szemrania stawiła się na placu boju w oznaczonym terminie, w pełni wyekwipowana, gotowa i zwarta do pracy. Trochę mnie to nastawiło do nich bardziej przekonująco, więc dałem się namówić na niewielką zaliczkę. Zaraz też, cegła po cegle, zaczął się pojawiać wokół domu nasz nowy, piękny, klinkierowy cokół. Tymczasem walka z deskowaniem i papowaniem dobiegała końca i kilka dni później - nomen omen 13 w piątek chałupa była już waterproof, czyli - jak się w środku stało, to na łeb już nic nie leciało. ył to więc dobry powód, by uścisnąć rękę cieślom, przekazując jednocześnie tradycyjnie - uzgodniony wcześniej zwitek papierkowych podarków o wysokich nominałach (nie bez bólu). Umówiliśmy się także wstępnie na termin montażu dachówki i z czystym sumieniem udaliśmy się na zasłużony urlop. cd nastąpi...
-
Kazimierz - dziennik Margolci
Margolcia odpowiedział Margolcia → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Strachy na dachy cd... W ostatnich dniach lipca więźba dachowa osiągnęła swoją docelową formę i rozpoczął się etap deskowania i papowania połaci dachowych. Wraz z postępem tychże prac, w środku zaczęło z wolna panować iście wojenne zaciemnienie. Ponieważ nieubłagalnie zbliżał się czas, tzw stanu surowego otwartego, przeto należało zwołać w trybie pilnym zebranie w gronie decyzyjnym i uzgodnić co dalej. Czy mając mury gotowe i zamknięte dachem dać sobie spokój już w tym roku z budowaniem, zbierając siły a przede wszystkim fundusze na kolejne etapy w przyszłym roku, czy też pójść za ciosem i osiągnąć jeszcze stan surowy zamknięty w tym roku zanim portfel zacznie świecić pustkami. Komisja trójstronna w stałym składzie-Koleżanka Pierwsza Żona, Pan Kierownik i ja - po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw uchwaliła, iż po skończeniu dachu damy przez miesiąc odpocząć cieślom, a potem zabiorą się do układania dachówki. W międzyczasie zajmiemy się wykonywaniem pozostałych prac murarskich - cokołem i obmurowaniem podpór z belek klinkierem, wylaniem betonu na altance i zrobieniem na niej murków z klinkieru, a także obłożeniem klinkierem wejścia do domu. Po wykonaniu tych zadań i położeniu dachówki miała zostać podjęta oststeczna decyzja, co do dalszej walki na froncie robót w tym roku. Ale jeszcze przedtem - urlop. W końcu inwestorom(rodzince) też się coś od życia należy, a i odrobina dystansu i oderwania od codziennych trosk też nie zawadzi. Kości zostały więc rzucone i organ wykonawczy, czyli - ja - przystąpił do realizacji, a raczej do podzlecenia, wytyczonych celów. Z racji tego, że nasz dotychczasowy wykonawca nie był już osiągalny, rozpuściliśmy wici po znajomych poszukując innej, sprawdzonej ekipy murarskiej. Łowy nie trwały długo i już po paru dniach siedzieliśmy z majstrem przy stole negocjacyjnym dogadując zakres, szczegóły i cenę zlecenia. Ustaliliśmy także termin wejścia na budowę na 09. sierpnia, a więc jeszcze przed naszymi wakacjami, które zaplanowaliśmy od połowy tego miesiąca. Ponieważ ekipa była przyjezdna, więc dodatkowym atutem był fakt, że podczas naszej nieobecności będą nocować na budowie, więc w razie czego przypilnują także calego opuszczonego dobytku. Ekipa okazała się być wybitnie słowna, gdyż zgodnie z umową i bez szemrania stawiła się na placu boju w oznaczonym terminie, w pełni wyekwipowana, gotowa i zwarta do pracy. Trochę mnie to nastawiło do nich bardziej przekonująco, więc dałem się namówić na niewielką zaliczkę. Zaraz też, cegła po cegle, zaczął się pojawiać wokół domu nasz nowy, piękny, klinkierowy cokół. Tymczasem walka z deskowaniem i papowaniem dobiegała końca i kilka dni później - nomen omen 13 w piątek chałupa była już waterproof, czyli - jak się w środku stało, to na łeb już nic nie leciało. ył to więc dobry powód, by uścisnąć rękę cieślom, przekazując jednocześnie tradycyjnie - uzgodniony wcześniej zwitek papierkowych podarków o wysokich nominałach (nie bez bólu). Umówiliśmy się także wstępnie na termin montażu dachówki i z czystym sumieniem udaliśmy się na zasłużony urlop. cd nastąpi... -
Pamięci dzieci w Biesłanie...
Margolcia odpowiedział AgnesK → na topic → Stowarzyszenie budujących poetów - dział imienia ponurego63
Trzy lata temu 11 września siedzieliśmy z żoną na spakowanych walizkach czekając na (arabski) samolot, który miał nas zawieźć na szczęśliwe wakacje. Cały jednak dzień siedzieliśmy ze łzami w oczach oglądając relacje z Nowego Jorku i Waszyngtonu. Potem przez 2 tygodnie patrzyłem na naszego półtorarocznego synka baraszkującego na piasku i zastanawiałem się jak mu to kiedyś wytłumaczę. Do dziś nie mam pojęcia z jakich pobudek i w imię jakich ideałów można coś takiego zrobić niewinnym ludziom. Teraz - trzy lata później- 1 września wcześnie rano dowiedziałem się, że po raz drugi zostanę tatusiem, a 2 godziny później znów siedziałem przed telewizorem oglądając relacje z Osetii. I wiecie co -tym razem jak by ktoś mi serce żywcem wydarł i rozdeptał buciorem, aż zabrakło mi łez... Niezależnie od jakiejkolwiek otoczki politycznej, religijnej, terrorystycznej, ideologicznej, takiej czy innej, przez pryzmat której patrzy się na to wielkie nieszczęście - po raz pierwszy w życiu było mi wstyd za to, że my, ludzie, żyjemy na tej planecie. Nie dość, że ją wbrew wszelkiej logice niszczymy i zaśmiecamy, to jeszcze sami sobie gotujemy taki los. Żaden inny gatunek żyjący na Ziemii nigdy nie dopuściłby się takiego bestialstwa wobec osobników własnego gatunku. A to właśnie my uważamy siebie za najwyższą formę życia. Oglądając takie relacje jak ta z Biesłania - mam wrażenie, że jesteśmy daleko bardziej prymitywnymi istotami niż wszystkie inne zwierzęta żyjące na Ziemii. I już na zakończenie - jeżeli miałoby mi się spełnić kiedyś jedno, jedyne życzenie, to chciałbym, żeby nikt, nigdy więcej nie doświadczył takiego bólu i cierpienia, jakiego doświadczyli rodzice tych biednych dzieci w Biesłanie. Żaden rodzic nie powinien grzebać swoich dzieci. To największe nieszczęście jakie się może przydarzyć człowiekowi. I w tym i w każdym innym przypadku kompletnie absurdalnie niezrozumiałe i niepotrzebne. Śpijcie w pokoju Aniołki... ['] ['] ['] ['] ['] ['] ['] ['] ['] ['] ['] ['] ['] ['] ['] ['] ['] ['] ['] ['] ['] ['] -
komentarze do Kazimierza - Margolci:):)
Margolcia odpowiedział Teska → na topic → Dzienniki budowy - komentarze
Pracuję nad tym, ale ponieważ nie jestem zbyt oblatany w nowoczesnych technologiach, to może jakiś czas potrwać zanim pokażę pierwsze zdjątka. Proszę o trochę cierpliwości. Mam nadzieję, że niebawem coś poskanuję, dopasuję i powklejam(jak się nauczę i poćwiczę) -
PYRLANDIA czyli WLKP Pozdrawiam wszystkie Pyry - każdej szneka z glancem się należy.
-
500 tys. wypowiedzi - konkurs, a o czasie huczne obchody!
Margolcia odpowiedział Redakcja → na topic → Uwagi o naszym Forum
No to i ja wytypuję: 04.01.2005 lub 21.04.2005 lub 07.05.2005 lekki rozrzut, ale te daty coś dla mnie znaczą, więc może się uda -
500 tys. wypowiedzi - konkurs, a o czasie huczne obchody!
Margolcia odpowiedział Redakcja → na topic → Uwagi o naszym Forum
No to i ja wytypuję: 04.01.2005 lub 21.04.2005 lub 07.05.2005 lekki rozrzut, ale te daty coś dla mnie znaczą, więc może się uda -
cd... Strachy na dachy Teraz czas zaczął upływać nam coraz szybciej, zwłaszcza że na budowie sporo się działo. Oj działo! Prace nad więźbą dachową szły niezwykle szybko i sprawnie Wynikało to po części z doskonałej logistyki i fachowości ekipy cieśli, tudzież z faktu, że nocująca na budowie ekipa przyjezdna nie miała na naszym odludziu większych możliwości ruchu oraz pokus czyhających za każdym rogiem, mogli więc w całości swój czas pobytu na budowie poświęcić temu celowi, dla którego realizacji zostali tam ściągnięci. Praca szła, za prawdę powiadam wam, wartko. Nasz domek nabierał powoli swoich docelowych kształtów. Te drewniane oheblowane słupy podtrzymujące konstrukcję w pokojach na poddaszu, te zaokrąglenia wolich oczu, różnice poziomów na poszczególnych połaciach dachu oraz surowa altanka połączona z głównym dachem zaczęły nadawać naszemu gniazdku niesamowitego uroku. Bardziej jednak widok ten działał na naszą podswiadomość i wyobraźnię, niż można było to zauważyć gołym okiem, ale co z tego - najważniejsze, że się nam podobało. Ten idylliczny obraz mąciła tylko jedna zdradliwa myśl - co my zrobimy z takimi skosami dachu? Gdzie postawimy ewentualne meble i ile miejsca tzw użytkowego pozostanie do wykorzystania? Eeech, postanowiliśmy nie zaprzątać sobie tym głowy na tym etapie i zajęliśmy się ustalaniem posadowienia ścianek działowych. Ponieważ co do ich rozmieszczenia mieliśmy z Koleżanką Małżonką zbieżne punkty widzenia, więc planowanie przebiegło szybko i bezproblemowo. Na domiar tego nasze wyobrażenia na temat umiejscowienia tychże ścianek nie wzbudziły głosów sprzeciwu u wykonawcy oraz u Pana Kierownika, przeto w niedługim czasie - coś koło połowy lipca wszystkie ścianki działowe (za wyjątkiem tych pod skosami dachu) były gotowe. Nadszedł więc koniec wielkiego murowania. i doszło do etapu ostatecznego rozliczenia z głównym wykonawcą. Jak zwykle w takich przypadkach nie obyło się bez utyskiwań i narzekań z obu stron, prób wysondowania czy da się coś jeszcze wydrzeć lub obciąć, ale w końcu tzw żydowskim targiem doszliśmy do porozumienia i rozeszliśmy się w pokoju i bez urazy. Z naszej strony niestety z dużo lżejszym portfelem.
-
Kazimierz - dziennik Margolci
Margolcia odpowiedział Margolcia → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
cd... Strachy na dachy Teraz czas zaczął upływać nam coraz szybciej, zwłaszcza że na budowie sporo się działo. Oj działo! Prace nad więźbą dachową szły niezwykle szybko i sprawnie Wynikało to po części z doskonałej logistyki i fachowości ekipy cieśli, tudzież z faktu, że nocująca na budowie ekipa przyjezdna nie miała na naszym odludziu większych możliwości ruchu oraz pokus czyhających za każdym rogiem, mogli więc w całości swój czas pobytu na budowie poświęcić temu celowi, dla którego realizacji zostali tam ściągnięci. Praca szła, za prawdę powiadam wam, wartko. Nasz domek nabierał powoli swoich docelowych kształtów. Te drewniane oheblowane słupy podtrzymujące konstrukcję w pokojach na poddaszu, te zaokrąglenia wolich oczu, różnice poziomów na poszczególnych połaciach dachu oraz surowa altanka połączona z głównym dachem zaczęły nadawać naszemu gniazdku niesamowitego uroku. Bardziej jednak widok ten działał na naszą podswiadomość i wyobraźnię, niż można było to zauważyć gołym okiem, ale co z tego - najważniejsze, że się nam podobało. Ten idylliczny obraz mąciła tylko jedna zdradliwa myśl - co my zrobimy z takimi skosami dachu? Gdzie postawimy ewentualne meble i ile miejsca tzw użytkowego pozostanie do wykorzystania? Eeech, postanowiliśmy nie zaprzątać sobie tym głowy na tym etapie i zajęliśmy się ustalaniem posadowienia ścianek działowych. Ponieważ co do ich rozmieszczenia mieliśmy z Koleżanką Małżonką zbieżne punkty widzenia, więc planowanie przebiegło szybko i bezproblemowo. Na domiar tego nasze wyobrażenia na temat umiejscowienia tychże ścianek nie wzbudziły głosów sprzeciwu u wykonawcy oraz u Pana Kierownika, przeto w niedługim czasie - coś koło połowy lipca wszystkie ścianki działowe (za wyjątkiem tych pod skosami dachu) były gotowe. Nadszedł więc koniec wielkiego murowania. i doszło do etapu ostatecznego rozliczenia z głównym wykonawcą. Jak zwykle w takich przypadkach nie obyło się bez utyskiwań i narzekań z obu stron, prób wysondowania czy da się coś jeszcze wydrzeć lub obciąć, ale w końcu tzw żydowskim targiem doszliśmy do porozumienia i rozeszliśmy się w pokoju i bez urazy. Z naszej strony niestety z dużo lżejszym portfelem. -
Dzięki za info, ale jedyne miejsce jakie wydaje mi się sensowne i oddalone wg norm o <30 m od własnego ujęcia wody(studni), to własnie miejsce pod przyszłym podjazdem do garażu z boku domu - pas ziemi pomiędzy bryłą budynku a płotem sąsiada - ok 10m wszerz i 15 m wzdłuż. Musi być jakieś rozwiązanie - może na podjeździe płyty ażurowe, a w środku trawka. Będę szukał i pytał dalej. dzięki za namiary na Naro i nevexpol.
-
Dzięki za info, ale jedyne miejsce jakie wydaje mi się sensowne i oddalone wg norm o <30 m od własnego ujęcia wody(studni), to własnie miejsce pod przyszłym podjazdem do garażu z boku domu - pas ziemi pomiędzy bryłą budynku a płotem sąsiada - ok 10m wszerz i 15 m wzdłuż. Musi być jakieś rozwiązanie - może na podjeździe płyty ażurowe, a w środku trawka. Będę szukał i pytał dalej. dzięki za namiary na Naro i nevexpol.
-
Czy ktoś będzie tak dobry i miły i poleci mi jakąś konkretną przydomową oczyszczalnie ścieków - taką dla 4-6 osób, przy założeniu, że nie mam zbyt dużo miejsca na drenaż rozsączający i najlepiej, żeby zmieściła się pod podjazdem do garażu. Z góry dziękuję za miłe słowo.
-
grupa wielkopolska
Margolcia odpowiedział aniaitomek → na topic → grupa wielkopolska_1 grupa wielkopolska_1 Topics
Czy ktoś może polecić jakąś konkretną przydomową oczyszczalnię dla 4-6 osób oraz solidną firmę wykonującą takie cuda kompleksowo(doradztwo+projekt+wykonanie+rozsądna cena) Będę zobowiązany. Pozdrowionka. -
Czy ktoś może polecić jakąś konkretną przydomową oczyszczalnię dla 4-6 osób oraz solidną firmę wykonującą takie cuda kompleksowo(doradztwo+projekt+wykonanie+rozsądna cena) Będę zobowiązany. Pozdrowionka.
-
Strachy na dachy. Miesiąc czerwiec tchnął w nas nieco optymizmu. Pogoda wreszcie się ustabilizowała i nadszedł czas na finalizowanie murarki. 11 czerwca nastał kres głównej walki z murami. Wszystkie ściany osiągnęły już zaplanowaną wysokość i przyszła pora na wielkie wiązanie więźby dachowej. Po wizycie na budowie wraz z Panem Kierownikiem i szefem ekipy cieśli uzgodniliśmy termin rozpoczęcia prac ciesielskich na 21 czerwca. Omówiliśmy także nasze wizje dotyczące estetyki, funkcjonalności i fachowości wykonania, uścisnęliśmy sobie dłonie(przekazując z rąk do rąk nieznaczną zaliczkę gotówkową) i nie pozostało nam nic innego, jak tylko czekać na zwózkę drewna i wejście ekipy fachowców. Jako że następujący po tym fakcie weekend okazał się być bardzo słoneczym, postanowiliśmy go zatem wykorzystać na zorganizowanie pierwszego rodzinnego pikniku połączonego z uroczystym otwarciem sezonu grillowego z naszym świeżo wymurowanym grillo-kominem w roli głównej. Wszystko oprócz jednej rzeczy dopisało. Była świetna pogoda, romantyczna atmosfera, dobre jedzenie, zaproszeni goście(Teściowie) i jedyne, co nie dopisało, to ów nowy grillo-komin. Okazało się bowiem, że otwór paleniska jest zbyt duży w stosunku do przekroju komina i kiedy ogień jest rozmiarów strumienia z miotacza ognia - wszystko jest w najlepszym porządku, ale kiedy jest lekko podduszony celem uzyskania odpowiedniego żaru do opieczenia kiełbasek i karkóweczki, całe kłęby dymu wydostają się nie przez komin górą, ale otworem paleniska. Totalna popelina i niedoróbka! Nie da się przekładać kiełbasek bez maski p-gaz. Jednakże, wobec poniesionych już nakładów i wielkiego zaangażowania całej naszej rodziny, impreza plenerowa została przeprowadzona (ze łzami w oczach z powodu dymu i wściekłości na wykonawców) aż do szczęśliwego końca. Nasz dyskomfort psychiczny postanowiliśmy sobie jednakże powetować w następnym tygodniu na "fachowcach" odpowiedzialnych za budowę tego ustrojstwa. Wyładowanie naszej złości nie było jednak takim łatwym zadaniem, gdyż okazało się, że owi fachowcy od komin(k)ów zostali podnajęci przez naszego głównego wykonawcę i w obecnej chwili stanowili już obiekt trudny do zlokalizowania. Po zrobieniu bury głównemu wykonawcy i wstrzymaniu ostatniej transzy zapłaty za mury postanowiliśmy zaczaić się na winowajców i w innym czasie wymierzyć sprawiedliwość w obronie naszego grillowego interesu. Nie rozdzieraliśmy jednak z tego powodu szat, zwłaszcza że humor poprawiło nam docierające parę dni później na budowę drewno na więźbę dachową. Po przeglądnięciu pierwszych dwóch transportów zgodnie stwierdziliśmy(tzn:ja za Panem Kierownikiem), że drewno jest zgodne z naszymi oczekiwaniami - dobrze wysuszone i zaimpregnowane w kolorze lila-róż. Nadejszła więc wiekopomna chwila, by dach zwieńczył dzieło. Jako się rzekło prace ciesielskie, z jednodniowym opóźnieniem, 22 czerwca ruszyły pełną parą. cd nastąpi ...
-
Kazimierz - dziennik Margolci
Margolcia odpowiedział Margolcia → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Strachy na dachy. Miesiąc czerwiec tchnął w nas nieco optymizmu. Pogoda wreszcie się ustabilizowała i nadszedł czas na finalizowanie murarki. 11 czerwca nastał kres głównej walki z murami. Wszystkie ściany osiągnęły już zaplanowaną wysokość i przyszła pora na wielkie wiązanie więźby dachowej. Po wizycie na budowie wraz z Panem Kierownikiem i szefem ekipy cieśli uzgodniliśmy termin rozpoczęcia prac ciesielskich na 21 czerwca. Omówiliśmy także nasze wizje dotyczące estetyki, funkcjonalności i fachowości wykonania, uścisnęliśmy sobie dłonie(przekazując z rąk do rąk nieznaczną zaliczkę gotówkową) i nie pozostało nam nic innego, jak tylko czekać na zwózkę drewna i wejście ekipy fachowców. Jako że następujący po tym fakcie weekend okazał się być bardzo słoneczym, postanowiliśmy go zatem wykorzystać na zorganizowanie pierwszego rodzinnego pikniku połączonego z uroczystym otwarciem sezonu grillowego z naszym świeżo wymurowanym grillo-kominem w roli głównej. Wszystko oprócz jednej rzeczy dopisało. Była świetna pogoda, romantyczna atmosfera, dobre jedzenie, zaproszeni goście(Teściowie) i jedyne, co nie dopisało, to ów nowy grillo-komin. Okazało się bowiem, że otwór paleniska jest zbyt duży w stosunku do przekroju komina i kiedy ogień jest rozmiarów strumienia z miotacza ognia - wszystko jest w najlepszym porządku, ale kiedy jest lekko podduszony celem uzyskania odpowiedniego żaru do opieczenia kiełbasek i karkóweczki, całe kłęby dymu wydostają się nie przez komin górą, ale otworem paleniska. Totalna popelina i niedoróbka! Nie da się przekładać kiełbasek bez maski p-gaz. Jednakże, wobec poniesionych już nakładów i wielkiego zaangażowania całej naszej rodziny, impreza plenerowa została przeprowadzona (ze łzami w oczach z powodu dymu i wściekłości na wykonawców) aż do szczęśliwego końca. Nasz dyskomfort psychiczny postanowiliśmy sobie jednakże powetować w następnym tygodniu na "fachowcach" odpowiedzialnych za budowę tego ustrojstwa. Wyładowanie naszej złości nie było jednak takim łatwym zadaniem, gdyż okazało się, że owi fachowcy od komin(k)ów zostali podnajęci przez naszego głównego wykonawcę i w obecnej chwili stanowili już obiekt trudny do zlokalizowania. Po zrobieniu bury głównemu wykonawcy i wstrzymaniu ostatniej transzy zapłaty za mury postanowiliśmy zaczaić się na winowajców i w innym czasie wymierzyć sprawiedliwość w obronie naszego grillowego interesu. Nie rozdzieraliśmy jednak z tego powodu szat, zwłaszcza że humor poprawiło nam docierające parę dni później na budowę drewno na więźbę dachową. Po przeglądnięciu pierwszych dwóch transportów zgodnie stwierdziliśmy(tzn:ja za Panem Kierownikiem), że drewno jest zgodne z naszymi oczekiwaniami - dobrze wysuszone i zaimpregnowane w kolorze lila-róż. Nadejszła więc wiekopomna chwila, by dach zwieńczył dzieło. Jako się rzekło prace ciesielskie, z jednodniowym opóźnieniem, 22 czerwca ruszyły pełną parą. cd nastąpi ... -
grupa wielkopolska
Margolcia odpowiedział aniaitomek → na topic → grupa wielkopolska_1 grupa wielkopolska_1 Topics
Szczere gratulacje Pyzia ! My też pracujemy nad tworzeniem wyżu demograficznego, ale w życiu bym nie przypuścił, że to taka ciężka praca. Za pierwszym razem poszło jak z płatka, a teraz idzie jak po grudzie. Jesteśmy jednak dobrej myśli i też mamy nadzieję przeprowadzić się na nowe w rozszerzonym składzie. -
Szczere gratulacje Pyzia ! My też pracujemy nad tworzeniem wyżu demograficznego, ale w życiu bym nie przypuścił, że to taka ciężka praca. Za pierwszym razem poszło jak z płatka, a teraz idzie jak po grudzie. Jesteśmy jednak dobrej myśli i też mamy nadzieję przeprowadzić się na nowe w rozszerzonym składzie.
-
cd walka trwa Maj okazał się miesiącem budowania rekeacyjnego. Ciągłe deszcze skutecznie utrudniały stawianie komina z klinkieru, a pozostałe do wymurowania mury były pod koniec miesiąca na finiszu. Przy okazji murowania klinkieru, ku naszemu przerażeniu, stwierdziliśmy, że na czarnej fudze i niektórych cegłach pojawia się masowo obrzydliwy jasny wykwit. Fachowcy stwierdzili, że jest to zjawisko normalne, gdyż wychodzi sól z betonu lanego w komin. Wg nich zjawisko to powinno po jakimś czasie samo ustąpić. Ponieważ jednak wykwity te budziły w nas poczucie dyskomfortu estetycznego, dlatego też postanowiliśmy jakoś temu zaradzić. Po szybkim zasięgnięciu informacji u kilku innych fachmanów, zdecydowaliśmy się pojść drogą medycyny naturalnej. I tak - szorowanie cytryną dawało efekt skuteczny, ale krótkotrwały, płukanie wodą z octem pogorszyło tylko sprawę wywabiając tu i ówdzie kolor z fugi. Jedynie mycie zwykłą wodą i nacieranie olejem jadalnym przyniosło pożądany efekt - przynajmniej na jakiś czas, bo po kilku dniach wykwity, co prawda w mniejszych ilościach, pojawiały się ponownie. Po zażartej walce postanowiliśmy się na jakiś czas poddać i za radą naszych fachowców poczekać kilka miesięcy.
-
Kazimierz - dziennik Margolci
Margolcia odpowiedział Margolcia → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
cd walka trwa Maj okazał się miesiącem budowania rekeacyjnego. Ciągłe deszcze skutecznie utrudniały stawianie komina z klinkieru, a pozostałe do wymurowania mury były pod koniec miesiąca na finiszu. Przy okazji murowania klinkieru, ku naszemu przerażeniu, stwierdziliśmy, że na czarnej fudze i niektórych cegłach pojawia się masowo obrzydliwy jasny wykwit. Fachowcy stwierdzili, że jest to zjawisko normalne, gdyż wychodzi sól z betonu lanego w komin. Wg nich zjawisko to powinno po jakimś czasie samo ustąpić. Ponieważ jednak wykwity te budziły w nas poczucie dyskomfortu estetycznego, dlatego też postanowiliśmy jakoś temu zaradzić. Po szybkim zasięgnięciu informacji u kilku innych fachmanów, zdecydowaliśmy się pojść drogą medycyny naturalnej. I tak - szorowanie cytryną dawało efekt skuteczny, ale krótkotrwały, płukanie wodą z octem pogorszyło tylko sprawę wywabiając tu i ówdzie kolor z fugi. Jedynie mycie zwykłą wodą i nacieranie olejem jadalnym przyniosło pożądany efekt - przynajmniej na jakiś czas, bo po kilku dniach wykwity, co prawda w mniejszych ilościach, pojawiały się ponownie. Po zażartej walce postanowiliśmy się na jakiś czas poddać i za radą naszych fachowców poczekać kilka miesięcy. -
komentarze do Kazimierza - Margolci:):)
Margolcia odpowiedział Teska → na topic → Dzienniki budowy - komentarze
Ziółko Skomentuję to tak - generalnie też miałem nadzieję, że wycena Archipelagu jest mniej więcej rzetelna - zakładałem dopuszczalny błąd rzędu 20-25% i z początku wydawało mi się, że nawet nie jest to takie trudne do zrealizowania. W tej chwili dom jest na etapie prawie surowym zamkniętym i w porównaniu z wyceną Archipelagu: roboty ziemne+fundamenty+izolacje fundamentów-wyszło taniej, roboty murowe+strop-dużo drożej, konstrukcja dachu+pokrycie dachu+stolarka-zapowiada się na drożej, ale w granicach założonego błędu, natomiast w kwestii wykończeniówki- to tu myślę na pierwszy rzut oka, że znacznie, ale to znacznie zaniżyli - wyjdzie w praniu. Dlatego też myśl, że Archipelag świadomie zaniża taką wycenę, żeby z punktu nie zrażać potencjalnego klienta. Jest na to jedna rada-doać do wyceny fachowcowi, aktualizować wycenę w trakcie realizacji i pilnować kosztów i wykonawców. pozdrawiam