-
Liczba zawartości
147 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez -iva-
-
Dzięki Agduś za nowe informacje. zawsze mile widziane. dzień czwarty Jessi w nowym domu Mimo wszystko powrócę jeszcze do dnia wczorajszego bowiem nastąpiły pewne zauważalne zmiany.Sunia zaczęła już prawie normalnie wchodzić do domu, co nas niezmiernie ucieszyło .Teraz mamy już nadzieję, że chyba w pełni zaakceptowała nas jak i nowy dom. Zaobserwowalismy również inne pozytywne reakcje psa.Psica nie jest już taka osowiała i bardzo chętnie przebywa w naszym towarzystwie, wręcz go szuka.Nie objawia się to tym, że lata za nami wszędzie i nie opuszcza nas na krok(jak to było na początku) lecz tym, że poprostu oczekuje od nas zainteresowania sobą i bezpośredniej bliskości, wykazuje również większą chęć do zabawy.Ten pies zadziwia nas każdego dnia czymś nowym .Wiadomo, że lepiej nie chwalic dnia przed zachodem słońca, bo różnie to bywa i mimo wczorajszego wybryku z "wielką gonitwą" zaobserwowaliśmy u psa wiele zmian i to bardzo pozytywnych. Podczas spaceru coraz mniej " ciągnie" choć w chwili obecnej wyprowadzana jest wyłącznie na długiej 8 metrowej smyczy.Chcemy by na początku po tej schroniskowej niewoli pies miał odrobinę więcej ruchu. Trudno określić czy to dobra metoda, może to i w przyszłości się zemścić i trudniej będzie nauczyć psa prawidłowego "chodzenia przy nodze", ale jak widzieliśmy ten przeklęty schroniskowy box to aż serce się kraje na myśl żeby w chwili obecnej z uporem maniaka tresować tego biedaka. Z drugiej zaś strony za nic w świecie nie chcielibyśmy zmarnować psa,bowiem mądrość jego nie zna granic.Zaczynam wierzyć w to , że psica nasza ma w sobie dużą "domieszkę" krwi dobermana. Niesamowita bystrość i karność, pies doskonale zdaje sobie sprawę z faktu , że coś zrobił źle i za wszelką cenę i wszystkimi możliwymi sposobami stara się "przeprosić" za dokonane zło. Niestety pomału tracę wiarę w fakt, że pies kiedykolwiek zaakceptuje koty, widzę to po jej reakcjach na ich widok. Agduś napisała - "...Ba, może zaczęłaby ich niecierpliwie oczekiwać, żeby dostać ten upragniony, w innych okolicznościach niedostępny smakołyk? ..." I właśnie tak jest - pies oczekuje tylko i wyłącznie na koty - to zajmuje jej znaczną część dnia.A smakołyk ma gdzieś Pies uznaje rwnież pełną hierarhię ważności : najpierw kot, potem pan , później pani, na końcu reszta świata i tego chyba już nic i nikt nie zmieni, a pies raczej napewno. Widzę to również dzisiaj , nawet w chwili obecnej, bo właśnie teraz schodzą się wsiowe koty na poranne jedzonko.Już nie mam psa.teraz jest tylko okno (parapet na którym wyleguje się bezczelnie najbardziej ufny nam obcy kot ) no i drzwi balkonowe przy których toczy się akcja "pilnowania" swego domu .ciekawe tylko kiedy zostaną zjedzone firany i zasłony, no i jak długo terakota w 4 klasie ścieralności utrzyma swój dotychczasowy wygląd Całe szczęście, że nie żałowałem pieniędzy na klej do płytek ten z wyższej półki bo inaczej dawno już by ich nie było Tu dobra rada dla tych ,którzy w przyszłości kupią albo lepiej zaadoptują psa "dzika" na koty - nie żałujcie kasy na dobry klej do płytek Może gdyby to był tylko jeden kot, góra dwa, ale niestety od roku dokarmiamy 9 wsiowych kotów, które o różnych porach kręcą się po tarasie.Tak po prawdzie - wcale się temu biednemu psu nie dziwię, że właśnie tak na nie reaguje - bo jak zgodnie z prawami natury no i wielkim temperamentem naszego psa miało by być inaczej ?????Dla mnie to normalna i zrozumiała reakcja psa "na swoim". Co innego jeden czy dwa koty domowe, do których z czasem przyzwyczaiłby się każdy pies, a przynajmniej by je chociaż tolerował. Oczywiście zrobimy wszystko co tylko będzie możliwe żeby ją tego oduczyć, ale ja bardzo wątpię ,że kiedykolwiek coś się zmieni.Zresztą to nie pierwszy wielki pies w moim życiu.Już raz tak było - kiedy mieliśmy owczarka szkockiego Collie, która była niesamowicie przyjaznym psem dla wszystkich , również dla kotów.Ale tylko do momentu aż z wielkiego muru skoczyła na nią kotna kotka (nie wiem nawet dlaczego , bo pies jej nawet nie widział) i dość mocno zadrapała psa mimo ogromnej sierści jaką Collie posiada.Pies stał się mordercą kotów i nigdy już się tego nie dało jej oduczyć - kot był ponad wszystko - mimo , że bardziej mądrego, posłusznego i inteligentnego psa nigdy i nigdzie nie widziałem.O tym psie i jego życiu można by książkę napisać. Tak więc reakcja na koty naszego nowego psa naprawdę nas martwi, choćby ze względu na jej własne bezpieczeństwo.Tak niesamowicie silny i skoczny pies przeleci przez 120 cm ogrodzenie jak strzała - próbkę tego już wczoraj widziałem jak podczas szarży "odyńca" potężna hałda śniegu i gruzu była klockiem Lego dla tej bestii. Całe szczęście , że kot poleciał do szopki a nie przez ogrodzenie jak to czasami robią. Martwi mnie również fakt, że pies prawie nic nie je - już sami nie wiemy co robić, a pies jest zdrowy bo był przed oddaniem na badaniach u weta. Zresztą to widac gołym okiem - że pies jest okazem zdrowia , a żreć prawie nic nie chce.Jedyne co toleruje to kocie żarcie i to w puszkach. To by zołza jadła i to chyba w każdych ilościach No chyba , że ten stwór ma dodatkowo domieszkę jakiegoś rysia w sobie, co chyba wcale by mnie nie zdziwiło obserwując jej reakcję łowcy i tą nieprzeciętną skoczność ,siłę i zwinność Chyba wszystko zrobię żeby się dowiedzieć jakie rasy w niej siedzą , bo ta dziwna i niesamowita sylwetka psa nie daje mi spokoju. Niby dużo z owczarka , ale gdzie owczarkowi do wysokości jej łap i tak zgrabnej i smukłej sylwetki typowej dla dobermanów. no nic, czas z psem do lasu, zobaczymy co przyniesie ciekawego dzisiejszy dzień. Pozdrawiam
-
Witaj w "klubie" Mamy podobny problem ( opisany w wątku : "już jest nas troje") nasza świeżo zaadoptowana sunia okazała się "psem na koty" - co nas mocno martwi . Ponad rok temu zabraliśmy z ulicy zamarzajacą kotkę - mieszkała z nami pare miesiecy , potem powędrowała do mojej mamy - miało to być na czas budowy ( a włąściwie remontu) naszego domu . Co prawda dzisiaj juz wiemy , że "babcia" za nic kocicy nie odda , ale mysleliśmy , żeby przyjechała do nas z kicią na okres lata trochę "pomieszkać" .........A teraz okazuje się , że to może być duuuży problem ........ Więc wszystkich którzy mają już doświadczenia w tak "delikatnej" sprawie proszeni o pomoc i sugestie - pozdrawiamy
-
kofi - może mąż nie ma przekonania , bo macie już zwierzaki , albo małe dzieci i obawia się o nie ? Nie piszesz nic o tym jakiego zwierzaka szukasz , bo to jednak jest ważne, zeby jak najwięcej dowiedzieć się o ewentualnym adoptowanym przyjacielu . No i trzeba liczyć się z tym , że takie wzięte ze schroniska stworzenie będzie wymagać więcej opieki , czasu, cierpliwości i miłości niż jakikolwiek Wasz domownik ..... Jeżeli pomimo to jesteście pewni , że chcecie uratować kolejne zycie - ratujcie je a dobroć wróci do Was miłością !!!
-
:D ten tekst o "krwawej Jessi" pisał mój "połówek " - ja co najwyżej wierszyki pisuję - a teksty tego rodzaju to jego domena )) Ale jak mi opowiadał co to się działo ( ja byłam w owym czasie w pracy ) - to też popłakałam się ze smiechu )) choć "odyńca" oczywiście pożałowałam i koty też pożałowałam ) A nasz cudowny "odyniec" dostawszy sztuczną kość powędrował na górę ( na poddasze) które nadal robimy i ........zakopał ją w resztkach kartonów )) Jest naprawdę niesamowita : Sunia jest super pocieszna - ale kotów mi szkoda - karmimy je już rok , dwa z nich są na tyle zaprzyjaźnione , że godzinami siedzą na parapetach i do tej pory miały wstęp do domu (na "posiłki regeneracyjne"w czasach mrozów)a teraz.......... A sunia jest 3 dni - hmmm "dominantka" ) Złamany pazur okazał się kontuzją drobną - już o nim zapomniała a o kotach ..hmmmmm chyba nie bardzo ....... No i ewidentnie się rozkręca ) cos mi się zdaje , że ma mniej niz dwa lata bo zachowuje się momentami jak szczeniak )) Pozdrawiamy i oczywiście będziemy pisali o Jessi nadal . a czasem i o innych zwierzach (mniej lub bardziej zaprzyjaźnionych) )
-
Właściwie ta krótka opowieść nadawała by się na nowy temat, ale nie chcę zaśmiecać forum więc napiszę tutaj.Tym razem to nie iva , tylko jej małżonek bezpośredni uczestnik zdarzenia temat: "wielkie i krwawe łowy" Dzień trzeci z życia naszej przyjaciółki w nowym domu. dzisiaj byliśmy na dłuuuuugim spacerze w lesie, jako że mieszkamy praktycznie w lesie więc korzystamy z tego dobrodziejstwa natury do woli. Pies był cały happy okazując to czasami śmiesznym szczenięcym "brykaniem" i tarzaniem się w śniegu.Po ok. 1,5 godziny doszedłem do wniosku , że czas wracać do domu.Przy samym wejściu do domu jak zwykle było trochę problemów bo psica jak to już opisywaliśmy wyżej nie chce wracać do chałupy - ale udało się. Po chwili okazało się , że nie byliśmy jedynymi przybyszami.Pod drzwiami tarasowymi prycupnął jak zwkle jeden z przez nas dokarmianych wsiowych kotów. No i zaczęło się.... Dobrze , że mamy w salonie płytki w 4 klasie ścieralności.Pies mało szału nie dostał, że jakiś tam kot wlazł na jego teren i jeszcze żreć chce.Nic nie pomogło odciąganie psa ani tłumaczenia - dobiero dość stanowcze i donośne "zostaw" poskutkowało.Pies polazł na swoje miejsce i nie spuszczając z kota oka warcząc przy tym donośnie patrzył co będzie dalej. Uchyliłem lekko drzwi balkonowe, wziąłem kocią michę i omijając warczącego psa udałem się do kuchni żeby ją napełnić. Po chwili wróciłem i uchyliłem ponownie drzwi ( tylko mała szczelina ledwo się sam zmieściłem) i postawiłem michę na podeście.I to był mój błąd... Szarża rozjuszonego "odyńca " - wstęp Wielkie rozjuszone psisko ( 67 cm w kłębie) nerwowo nie wytrzymało - no bo jak to "na moim terenie" obcy kot i jeszcze ma żreć na podeście. W tym momencie pies przeszedł samego siebie - jednym susem przeskoczył przeze mnie i uda ł się w pościg za nieborakiem. Szarża rozjuszonego "odyńca" - live Najpierw kot drąc się w niebogłosy rwał przed siebie ile sił - potem rozjuszony odyniec z głośnym i donośnym szczekaniem dawał za kotem a na końcu ja krzycząc już sam nie wiem na kogo, na dodatek w laczkach i krótkim rękawku.Trudno wyczuć które z nas było najgłośniejsze. zaczęła się wielka gonitwa sezonu... Kot nie głupi wskoczył przez małą dziurę do szopki i zapewne siadł na konstrukcji dachu i śmieje się z psa. Rozjuszony odyniec przystąpił do nieplanowanej w tym terminie rozbiórki wyżej wymienionej szopki waląc wielkimi łapskami w jej ścianki aż wióry leciały.Konstrukcja się zabujała. Juz prawie psa dopadłem - niestety teraz wiem co znaczy "starość to nie radość" .Mnie już biednemu piąty krzyżyk się powoli kłania więc gdzie ja do 2 letniego wielkiego , silnego i niezwykle skocznego psa.Oczywiście pies wydarł w bok i poszedł jak przecinak na ogród przystępując tym samym do jego wczesnej orki.A mi laczki z nóg pospadały i tyle mojego było.Wiedziałem , że nie mam najmniejszych szans z tą bestią więc pocwałowałem do domu zmienić odzienie.W locie złapałem krótką smycz i czym prędzej na teren " Wielkiej Pardubickiej". Osaczenie odyńca: Trudno powiedzieć jak długo jeszcze trwała wielka gonitwa, ale zapewne jakieś 15 minut - po śniegu , błocie, kałużach.Z ogrodu pod dom , jak ja z jednej strony tak pies w sekundzie z drugiej i tak w koło macieju. Ta gonitwa nie miała najmniejszego sensu doszedłem więc do wniosku , że trzeba to zrobić sposobem - najlepiej myśliwskim.Rozjuszona bestia została więc zapędzona w najwęższy kawałek działki - przy śmietniku i osaczona poddała się. Zyski: kot uciekł szopka jeszcze stoi Straty: Odzież do prania Laczki do gruntownego mycia zaorany ogród do grabienia Pies do ponownego kąpania a co najgorsze - ranny odyniec do opatrunku. Chyba podczas przelatywania po stercie gruzu ułamała sobie kawałek pazura i krew się polała.Całe szczęście , że łapa cała. Finał "wielkiej pardubickiej": http://foto.onet.pl/upload/7/89/_587487_n.jpg Kot siedzi na tarasie jak widać i żre sobie w najlepsze mając psa w 4 literach bo drzwi zamknięte a już uspokojony odyniec z zabandażowaną łapą - mrucząc pod nosem musi na to patrzeć i tyle. http://foto.onet.pl/upload/24/75/_587488_n.jpg Niemniej wydaje mi się , że szanse wzbudzenia w " odyńcu" o imieniu Jessi chocby odrobiny cywilizowanych odruchów w stosunku do kotów raczej spalą na panewkach. No cóż będziemy się trudzić nadal, zwłaszcza - że ponoć cuda się zdarzają.Może i nam się przytrafi w najbliższej 5-cio latce Pozdrawiam zabłocony przed kąpielą - ten szumnie zwany " PAN" a mniej szumnie - posługacz "odyńca"( bo jak można nazwać inaczej kogoś kto karmi, sprząta, głaska, wyprowadza na spacery , kąpie etc, etc, etc )
-
Coraz więcej widzę "adopcyjnych rodziców" (i dzięki Bogu) i tak sobie myślę , że warto może założyć wątek dla tych, którzy chcą, lub już wzięli zwierzaka - czy to ze schroniska , czy tez z ulicy ..... Takie stworzenia, okaleczone przez los - zwany najczęściej ludźmi wymagają od nas znacznie więcej miłości i pomocy niż zwierzę chowane od małego w dobrych warunkach i w domu pełnym ciepła . A Ci którzy zdecydowali się na taką "adopcje" żeby jak najlepiej pomóc swojemu nowemu pupilowi też napewno potrzebuja wsparcia w postaci rozmów i porad . Jak i kiedy wykąpać , czym żywić , co poradzić gdy psiak jest uparty , albo boi się wracać do domu , jak odkryć "rany na psychę" zwierzaka , czego unikać w czasie pierwszych dni i miesięcy , a o czym nie zapominać ? Bo tak sobie myslę, że znacznie trudniej jest coś poradzić , podyskutować , porozmawiać , a znacznie łatwiej napisać "ojej - jakie to śliczne - napewno bedzie mu wspaniale i ......zamknąć temat ". Są jak zauważyłam tutaj osoby, które zajmują się zwierzętami i jest wiele takich , które biorą zwierzaki . Ale "wybawienie" z piekła schroniska to nie tylko zabranie go stamtąd , to przede wszystkim codzienne zmagania z chorobami , lękami , brudem , złymi przyzwyczajeniami ......To cierpliwość, o której trzeba mówić - że jest konieczna , żeby zwierzak wreszcie poczuł się w domu , w swoim domu . I wszyscy, którzy chca pomóc - są napewno wspaniali , ale powinni wiedzieć , że wzięcie dla synka, czy córki psa bo : "on ma takie smutne oczy" - nie sprawi natychmiast , że ten zwierzak będzie wulkanem radości - w wielu wypadkach na ten "wulkan" trzeba zapracować i zasłużyć . Dlatego proponuję temat, w którym można pogadać o tych właśnie naszych adoptowanych pupilach )) My wczoraj adoptowaliśmy psa z "bidulca" w Krakowie, o tym pisałam w poście"Jest nas już troje".Sunia w miarę szybko się zaaklimatyzowała, ale zawsze jest pewne ale... Jest to stosunkowo wielki pies więc powinien również dużo zjeść - niestety nasz psiak bardzo mało je.Może dlatego , że przed zabraniem jej została zaszczepiona na wściekliznę, może ma skurczony żołądek, może zbyt duży stres - trudno powiedzieć - to dopiero drugi dzień w nowym domu. Druga sprawa, pies po spacerze za nic nie chce iść do domu - nie wiem co mam z tym zrobić.Nie chcę psa ciągnąć jak osła do domu , to jej może źle wpłynąć na psychikę.Przecież krzyczeć na nią też nie można - co robić - poradźcie proszę. Pozdrawiam wszystkich "rodziców" ) I głaskamy "adoptowanych" )
-
też mamy nową koleżankę :)wlasnie przyjechala..
-iva- odpowiedział Zochna → na topic → Zwierzę też człowiek
Ja również gratuluję - życzę duuużo miłości obopólnej i radości tak dla psiaka jak i dla Was ) -
Tyberiam my też mamy ( za miękkie serce ) - z uchem rozprawiła się wczoraj w momencie - kolejne dostanie już jutro . Dostała też ogromną kość - ale chociaż kościura pięknie pachnie - zupełnie jej nie interesuje . Żadne z nas jej nie karci - jedynie została głosem upomniana co przyniosło rewelacyjny efekt . Siedzi przed oknem i obserwują się wzajemnie - koty i pies - bez awantur )) Jedyne co to nie chce wracać do domu ze spaceru - ale powolutku , i na to przyjdzie czas . Psica musi poczuć , że nikt jej już w domu nie zamknie jak w boksie , i że spacery będą codziennie obowiązkową przyjemnością ) Gdy w pełni przyjmie nasz dom za swój , a nas za "swoich" - to mamy nadzieję , że będzie już na zawsze szczęśliwym i radosnym psem ))
-
Rzeczywiście - pies jest bardzo karny ! Znowu zobaczyła kota - rzuciła się z wrzaskiem do szyby i ....na ostry krzyk męża : "zostaw - leżeć" przypadła do ziemi i ... zrobił się spokój Jest bardzo posłuszna i mamy nadzieję , że kilka tym tonem wypowiedzianych komend pomoże . Przeniosła się z pod drzwi balkonowych na drugą stronę pokoju - żeby nie widzieć kota i leży )) Oczywiście została pogłaskana i i pochwalona za spokój Narazie kot miauczy pod oknem a pies co prawda uszy ma na sztorc , ale .......siedzi spokojnie . A my czekamy na dalszy rozwój sytuacji z nadzieją, że wygra chęć posłuszeństwa przed agresją ))
-
No niestety - po dłuuuuuugim spacerze po lesie , wytarzaniu w śniegu i tym podobnych atrakcjach wróciliśmy do domu (bardzo niechętnie ) - a za drzwiami na taras siedział jeden z naszych "podopiecznych" - i suka dostała amoku Nasz "metoda" zupełnie nie zdała egzaminu - pies szalał , że omal nie urwał mężowi ręki - żeby tylko dopaść kota . Przestawiliśmy miski poza taras ( żeby nie były w zasięgu wzroku ) , ale .....dwa z tych kotów mają zwyczaj siadać na zewnętrznych parapetach i się nie boją - strach co będzie jak pies je kiedyś zdybie będąc sam w domu - gotów zjeść szybę razem z ramą . Nasza konkluzja jest taka - ktoś ją na koty szczuł bo agresja jest niebywała :/ A czy uda nam się to zmienić - nie mam pojęcia - no i jak to zrobić ????
-
Rzeczywiście trudno jest okreslić jaki jest to mix - mąż faktycznie też widzi w nim przede wszystkim owczarka i albo dobermana albo doga ? Musimy znaleźć jej dobrego "lekarza domowego" który rzeczywiście okresliłby czy ta sylwetka ma być taka właśnie, czy raczej pies jest wychudzony bo wygłodzony . Nie chcemy martwić się , że pies jest zagłodzony i futrować ją jedzeniem jeżeli okaże się , że taka właśnie sylwetka jest jej "przynależna" . Naprawdę pies jest wyjatkowy - zaskakuje nas swoją karnością , i zachowaniem w domu . Widać , że jest przyzwyczajona do warunków w mieszkaniu - nawet gdy zadzwonił dzwonek u drzwi zareagowała szczeknięciem , ale uspokojona nie warczała, ani nie jazgotałą tylko stałą spokojnie przy drzwiach Myślę, że potrzebuje się dobrze wybiegać i stąd to ciagniecie na spacerach . No i jest niesłychanie silna - zbyt silna jak na owczarka ( jeżeli mąż (a jest silnym i "dużym"- 190 cm mężczyzną )prawie "jedzie" na butach tak go potrafi pociagnąć. Wyglada na to, że ja mam nikłe szanse bo jestem słaba i i raczej niewielka . Tak więc nauczenie spokoju na spacerach wydaje się być priorytetem !!! Co do kotów - wymysliliśmy taki sposób na naukę tolerancji : kot podchodzi na taras do misek - bierzemy suczkę na smycz ( krótką) - ja otwieram drzwi balkonowe - mąż ją trzyma na smyczy i ja karmię koty - wówczas może zaakceptuje , że są to "swoje" zwierzaki . Za każde wyrywanie sie usłyszy : "spokój, nie wolno, zostaw" . Czy to pomoże - nie wiem . Zwłąszcza, że to nie są nasze koty tylko wiejskie i nie jeden dwa tylko 9 szt przychodzi "na wyżerkę" . Nie wiem czy to dobra metoda - pies może chcieć bronić swojego terytorium , i w zasadzie powinien nie pozwalać nikomu "wałęsać się " po ogrodzie ..... Bo co innego jeżeli jest kot - domownik . Jedyna nadzieja w tym, że skończy się zima i dożywianie ........No ale za kolejną ....może się sytuacja powtarzać ? Jak narazie jesteśmy pod wrażeniem spokoju i karności psa w warunkach "mieszkalnych" ) A najbardziej zaskoczyła nas tym , że jeden raz wystarczyło powiedzieć i drzwi ( otwarte !) od sypialni omija z daleka , mimo, ze jak juz pisałąm całą noc było uchylone i nawet nie wsadziła nosa do środka . Nie było też ani wycia, ani jazgotu - był spokój, cisza i spanie aż do rana ))
-
Witam i serdecznie Wam dziękuję za zainteresowanie i pomoc Mielismy juz psy - ale wychowywane od szczeniaka , troszeczkę inaczej jest w wypadku psa ze schroniska . Nie znamy jego przeszłości ani doswiadczeń , nie wiemy w jakich warunkach ( bo schroniskowe są okropne - to akurat wiemy ) mieszkał , co się stało, że ktoś 2 letniego ( ponoć ma ok. 2 lat - choć mamy wrażenie , że mniej ) psa oddał do schroniska . Sunia była w nocy wyjatkowo grzeczna - obawialismy się , że będzie noc z głowy - tymczasem nic takiego nie nastapiło . Spałą pod drzwiami do sypialni - grzecznie i po dosłownie 2 stwierdzeniach , że tam ( do sypialni) wchodzić nie wolno nawet nie próbowała wejść - a zaznaczam drzwi były cała noc uchylone !!! Mamy więc wrażenie, że ktoś ją jednak czegoś uczył , i ze jest dość karna i posłuszna . Głupieje tylko na spacerach Ale po spacerze choć popiskując - daje sobie wtrzeć łapy i brzuch ( niestety pogoda jaka jest każdy widzi ) , w domu nie nabrudziła ( chociaż przecież w boksach psy muszą załatwiać swoje potrzeby ) , nie jest natrętna , ale chodzi za nami i "pilnuje" Powoli uczymy ją, że wyjście Pana na zewnątrz domu nie oznacza spaceru , ani tez nie oznacza , że wolno jej też wyjść . Jak narazie najdziwniejszym dla niej stworem jest kura - nie bardzo wie czy ma się jej bać , czy wręcz odwrotnie ) Generalnie mamy nadzieję, że psica okaże się mądrym psem i pojętnym ) Jeszcze chodzi taka niezbyt pewna i popiskuje - a jak się kłądzie to z pomrukiem który nie wiadomo czy jest objawem zadowolenia czy żalu . Powoli zostawiamy uchylone drzwi od tarasu , i okna - zwłaszcza, że temperatura w domu jest znacznie wyższa niż w boksach . Dziwi nas, że pies "żebra" - jak cokolwiek jemy - podchodzi , siada obok i podaje łapę, żeby jej tez dać . Może ktos ja tego uczył ? Bo normalnie "prosi" . Na pewno jeszcze potrzebuje czasu , żeby zaakceptować nowe warunki i nowych opiekunów - przecież była z kimś dwa lata - to długo i na pewno pies za tym kims tęskni . Co do jedzenia - chcemy jej dawać troche gotowanego tzw. "domowego" i troche karmy . Nasze wcześniejsze psy tak właśnie były żywione i mam wrażenie, ze to "złoty srodek" . Nie wiem tylko, czy pies może od czasu do czasu jeść wieprzowinę ( poprzednie tylko dawaliśmy wołowinę, albo konine - w rzadkich wypadkach drób -oczywiście bez kości ! ) . Wklejamy poniżej zdjęcie tzw "postawy" . Ciekawi jesteśmy Waszej opinii czy ona rzeczywiście jest poprostu wychudzona, czy raczej jako mieszaniec doga z owczarkiem ( to wg. mojego męża jest ten mix ) będzie miała taką sylwetke już na wieki No i mamy wrażenie , że ona jednak 2 lat jeszcze nie ma .......??? http://foto.onet.pl/upload/43/60/_587144_n.jpg Kolejne zdjęcia "w drodze" ) Co do puszczenia jej luzem na ogród - to i owszem mamy taki zamiar , ale siatka jest niska (120 cm około ) i nie wiem czy to wystarczy , a znalezienie w niej dziury chyba jest bezproblemowe ....... No i narazie w całym ogródku leży gruba warstwa zamarzniętego śniegu ....:/ Może za kilka dni jak się oswoi z własnym terenem ? Wszelkie rady i propozycje mile widziane Pozdrawiamy )
-
Powoli "rodzą się" problemiki .... Sunia nie znosi kotów i .......... chce "urwac ręce" razem ze smyczą jak jakiegoś zobaczy . Na żadne wołanie itp nie reaguje - w sytuacji kot - Jessi - psica jest ślepa i głucha . A, że nie znamy jej przeszłości nie wiemy jak ją tej zdecydowanej niechęci do kotów "oduczyć" - czy to wogóle jest możliwe ? Dokarmiamy wiejskie koty , do tej pory czuły się bezpiecznie co będzie dalej ? ...... A może jakieś szkolenie ? Czy 2 letni pies nie jest za stary na naukę ? Zwłaszcza chodzenia na smyczy przy nodze - jest jak się okazuje bardzo silna i ciagnie upiornie ....... Czy mozna takie "szkolenie" przeprowadzić samemu ? A moze ktoś poradzi jakieś dobre ksiązki z tej dziedziny ? Albo linki do tego typu stron ? Z góry dziękujemy Pozdrowienia )
-
Dziękujemy wszystkim Tyberianowi zaś - za szczegółową odpowiedź . Jessi ma już swoje miejsce - takie z którego widzi wszystko i wszystkich Z kąpaniem rzeczywiście zaczekamy ze 2 - 3 dni - narazie wytarliśmy ją szmatką zmoczoną w wodzie z octem - ale przyznam , że niewiele pomogło - choć zapewne zrobiliśmy to zbyt pobierznie . Teraz jest baaaaaaaaaaaardzo zajęta - bo dostała "ucho" I nareszcie jest "zajęta" - co mamy nadzieje troszeczkę ją odstresuje Wody ma "oporowo" - jedzenia też - troszkę zjadła karmiona z ręki . Nie przebywałą długo w schronisku - tylko ( w porównaniu z innymi psami ) miesiąc . Właściciel ją oddał - z nieznanych nam powodów - wczesniej podobno mieszkała w mieszkaniu w bloku . Mamy nadzieję, że nie przeszłą aż tyle złego ile inne psiaki w schronisku . Wolontariuszki bardzo nas namawiały na wzięcie jej - zanim pogryzą ją inne psy i zanim zdziczeje ( jest łagodna - tak nam się zdaje ) . Zresztą to ona nas wybrała Szczęśliwie na poczatku przez miesiąc albo dłużej stale będzie ktoś w domu i sunia nie będzie sama . No i niesamowite ! Zanim zdążyłam napisać posta - już zżarła ucho w całości ) A teraz leży do góry brzuchem i życzy sobie głaskania Może z czasem zacznie jeść rzeczywiście więcej - martwi nas jeszcze problem sterylizacji - niewiele wiemy na temat tego zabiegu - mimo, że mieliśmy suki - to żadna z nich nie była nigdy sterylizowana ( pilnowaliśmy i nie miały młodych ) Ale tutaj na wsi - chyba musimy się na ten zabieg zdecydować upilnowanie może okazać się niemożliwe. A narazie - szukamy rozwiązań typu : jaka karma ( żeby jej smakowała i była pełnowartościowa) , jak poprowadzić naukę , i jakie dawać jej witaminy ( bo zapewne byłyby wskazane) . Być może z czasem pomyslimy o jeszcze jakimś pupilu ( oczywiście też schroniskowym ) - niestety wyglada na to, że nie będzie to kot - sunia jakos nie bardzo toleruje koty - na początku chciała "zjeść" drzwi na taras na którym widziałą koty (tam stoją miski dla wsiowych kotów dokarmianych przez nas w czasie zimy ) . Będziemy musieli chyba przestawić miski za płot - bo inaczej spotkanie bliskiego stopnia może się okazać hmmm mało korzystne dla obu stron . Pozdrawiamy
-
Dzisiaj adoptowaliśmy ze schroniska w Krakowie prześmieszną 2 letnią sukę Jessi Jest przemiła i taka kochana.Zobaczcie sami http://foto.onet.pl/upload/7/77/_587061_n.jpg No cóż może nie wygląda najlepiej bo jest bardzo wychudzona ale zaaklimatyzowała się bardzo szybko.Jest to mix owczarka niemieckiego i doga, przebywała w schronisku prawie miesiąc.Jest berdzo przymilna i chodzi za nami krok w krok, nie spuści nas z oka nawet na sekundę Widać potrzebuje teraz bardzo dużego kontaktu z człowiekiem. Wygląda jak córka Batmana - z tymi wielkimi uchami :D:D - czyż nie jest przeurocza ??? !!! Mamy tylko "drobny" problem - dzisiaj nie bardzo chce jeść - może to wynik stresu, a może po zastrzyku na wściekliznę ? No i okrutnie śmierdzi schroniskiem Nie chcemy jej jeszcze bardziej stresować kąpielą - i nie bardzo wiemy co z tym nieszczęsnym zapaszkiem zrobić - zwłaszcza , że z ogromna ochotą się przytula i liże nas gdzie popadnie . Mamy co prawda tzw. "suchy sazmpon" , ale sunia ma trochę łupieżu i nie wiem , czy to jest dobre rozwiązanie ...... Wszelkie porady będą mile widziane - tak na temat opieki, nauki jak i wszelkich zabiegów przy psicy ze schroniska . Bo co prawda mieliśmy już psy - ale one były u nas od szczeniaka - i taki adoptowany na pewno wymaga więcej i nieco innej opieki . Pozdrawiamy wszystkich i będziemy wdzięczni za pomoc ( zwłaszcza tych , którzy tez adoptowali swojego pupila) A wszystkich prosimy - bierzcie zwierzaki ze schronisk - to istoty pełne przyjaźni , i tak nieszczęśliwe , że serce się kraje !!! Pozdrowienia od : "nas troje" )))
-
Dojeżdżam 35 km w jedną stronę - zajmuje mi to ok. 40 minut w porywach ( czyli w zimie ) około godziny w trudnych warunkach czasem troszkę dłużej . Wczesniej - przed zakupem i remontem domu - miałam do pracy jakieś 12-14 km przez miasto. Czas stracony poprzednio na dojazdach był porównywalny i do tego w smrodzie i korkach . Teraz jadę spokojniej - chociaz bywa, że dłużej . Nie mam problemu z synem i jego "oddaleniem" od szkoły - bo już jest dorosły i sam dojeżdża do pracy jakieś 17 km. Ale szczerze mówiąc gdybym miała podobne dylematy jak osoba która pisze o swoim 14 latku i mieszkaniu daleko od szkoły i w "nieciekawym" srodowisku - zdecydowanie wynajęłabym mieszkanie bliżej , albo normalnie wzięła kredyt (notabene sama zdecydowałam się na takie rozwiązanie będąc w wieku balzakowskim) - dzięki takiej "operacji" syn ma mieszkanie a my dom )) Strach przed kredytem wydaje mi się przesadą - zwłaszcza w sytuacji w której ma się w miarę dobrą pracę .... Życzę powodzenia w dojazdach i .podejmowaniu satysfakcjonujących decyzji )
-
Komentarze do Mazurskiej Chałupy Komtura
-iva- odpowiedział bodzio_g → na topic → Dzienniki budowy - komentarze
Wspaniale się czyta tą powieść remontową w odcinkach z nieśmiałą nadzieją na dłuższe odcinki okraszone zdjęciami pozdrawiam )) -
Dziękuję Wam za miłe opinie i życzenia szczęśliwości w "małym białym domku " Jeszcze wiele pracy przed nami - myślę, że "wiecznej" - jak niekończąca się opowieść - bo dom - to stan permanentnego działania , remontowania , zmieniania , poprawiania , wyposażania etc,etc,etc ..........) Ale przyjemności mieszkania "u siebie" nic nie jest nam w stanie zastąpić ! Pozdrawiam Wszystkich i życzę wzajemnie dużo radości z budowania , remontowania i z wszystkiego co się łączy ze słowem DOM )
-
Jagienka Nie spisz się i nie podbijaj od razu fundamentów - to ostateczność.jeżeli nie masz w okolicy dobrego fachowca czy eksperta (a ci zazwyczaj trochę kosztują) to najpierw sprawdźcie to sami.jest nawet na to doskonały sposób, żeby przekonć się czy budynek "siada" czy nie. Wystarczy dociąć kilka pasków szkła okiennego - normalnej starej szyby okiennej.Paski o wym.ok. 10 cm dł. i ok 3 cm szerokości. Następnie przyklej te paski prostopadle do rysy budynku w dwóch krańcowych miejscach czyli po bokach, tak żeby w samym środku nie było zaprawy czy kleju.I zostawcie to na jakiś czas.Zaprawa czy klej (może być nawet do glazury) zaschnie i niech tak zostanie, conajmniej na miesiąc czy dwa.jeżeli szkło pęknie po tym czasie - no to jest niewesoło i wtedy niestety trzeba wzmocnić fundamenty, jeżeli nie to już jest dobrze. jeżeli szkło nie pęka to zostawcie to jak najdłużej wtedy będziecie mieli pewność , że ściana nie "siada". U mnie było dokładnie tak samo - mieliśmy poważną rysę na szczycie budynku a szła ona od małego okienka na poddaszu praktycznie do fundamentu, ale fundament okopaliśmy i okazało się, że wcale nie jest pęknięty.Prawie cały czas kiedyś tam lała się woda pod tym okienkiemi i to właśnie mróz rozsadzał mur bo nikt przez lata przecieku nie usuwał. Nawet belka stropowa przy samym murze zgniła prawie cała w tym miejscu a dalej była idealna. Czasami jest tak , że budynek usiadł trochę z różnych względów i pokazała się rysa na budynku ale przez lata nikt nic nie robił i tak zostało. bo przecież tak naprawdę to nie wiemy kiedy pękło i ile lat tak właśnie jest.My tego budynku nie znamy. Jeżeli chodzi o te paski szkła to najlepiej przykleić w kilku miejscach - tak wewnątrz budynku jak i na zewnątrz.Najlepiej ok pół metra u góry poniżej rysy, ze dwa po środku ściany i ok.25 cm powyżej fundamentu, tak na zewnątrz jak i wewnątrz budynku.Okopcie również fundament w tym miejscu i sprawdźcie dokładnie to miejsce to najprostrzy sposób z możliwych, ale może się okazać bardzo skuteczny i oby. Powodzenia.
-
Witam, te ceny są raczej normalne i wcale nie są wygórowane.Jak szukaliśmy kogoś do wymiany pokrycia, to większość chciała właśnie tyle. Co ciekawe górale chcieli dużo więcej.A tak wzięliśmy firmę, która za położenie łat , rozbiórkę starego pokrycia(eternit) i położenie blachodachówki brała 22 zł/m2.I mamy przynajmniej gwarancję.Oczywiście za wymianę krokwi brali podobne pieniądze. Nasza brygada spisała się na medal, tym bardziej , że pracę wykonywali w okresie zimowym. U nas więźba nie była w takim najgorszym stanie dlatego nie decydowaliśmy się na wymianę całości, a te wymienione krokwie to głównie ze względu na zmianę kształtu dachu.Mieliśmy dach z naczółkami a zrobiliśmy normany prosty dlatego krokwie narożne poleciały.Warto zawsze wymienić końcówki krokwi - te dostają najszybciej i szkoda ryzyka ich pozostawienia na dalsze lata.To naprawdę niewielkie koszta a korzyść ogromna.dach to w gruncie rzeczy podstawowa sprawa więc oszczędność na nim może się zemścić.Jeżeli dach jest jeszcze zakryty to w sumie trudno jest wzrokowo oszacowć co jest dobre a co złe.W naszym przypadku właśnie tak było.Po zdjęciu starego pokrycia okazało się, że trzeba wymienić kawałek murłaty (ok 6 mb) do tego 2 słupy no i już wspomniane końcówki krokwi, które radziłabym wymienić mimo wszystko. Widzieliśmy już nawet kaskaderów w sąsiedniej wsi, którzy podczas wymiany pokrycia na nowe zastosowali stare łaty .To jest dopiero fucha i to na całej linii.Takie oszczędności to wręcz idiotyzm. Na jedno radziłabym zwrócić uwagę, przy montażu deski czołowej radzę zastosować deski suche , nie pierwsze lepsze ze składu, zazwyczaj mokre. U nas się to zemściło i trzeba było to poprawiać - niestety 2 deski się wygięły i wyglądało to paskudnie.I teraz jak są już zamontowane obróbki blacharskie i rynny to możecie sobie wyobrazić jak trudno jest to poprawić.A wszystko przez to, że zamówione deski okazały się nie na tyle suche jakie powinny być.To samo jest z podbitką, widziałam już podbitkę wykonaną z mokrych desek - lepiej nic nie mówić.Dzięki bogu zastosowaliśmy podbitkę z paneli PCV i wygląda ona naprawdę przyzwoicie a cena conajmniej o połowe mniejsza. Nigdy nie żałujcie kasy na dobrą folię paroprzepuszczalną - to bardzo ważne, idzie ona bezpośrednio pod pokrycie i tego praktycznie już się nie poprawi.Nasz dekarz miał poważne problemy po wykonaniu pokrycia u jakiegoś faceta, który kupił jakąś tam szajs polską folię i okazało się ,że miała bardzo lichą paroprzepuszczalność i wszystko skraplało się na ocieplenie dachowe.Wełna była wiecznie mokra jak gnój i dach okazał się całkowicie do poprawki.Wtedy zaczął się dopiero cyrk, ściąganie przedstawicieli firmy produkującej folię , powoływanie ekspertów i rzeczoznawców a nikt winny nie chciał być.Nie wiem jak się ta cała sprawa skończyła ale zazwyczaj głupcem zostaje budujący i to jest przykre.Dach to naprawdę ważna sprawa, śmiem twierdzić że najważniejsza i warto na to zwrócić szczególną uwagę. Jakby co to zapraszam do mojego dziennika budowy tam zobaczycie naszą walkę z prawdziwą "biedą". Powodzenia w remontach
-
Witam i ...."poprawiam się" )) - czyli wkleiłam kolejne zdjęcia ... Mieszka nam się wspaniale - mimo codziennych 35 kilometrowych dojazdów praca via dom . Mam wrażenie , że w krakowskich korkach spalałam więcej benzynki - mimo krótszej trasy ...Moze to tylko moje wrażenie , ale ...nie zmieniam zdania i mam całkiem dobre samopoczucie ) Na wiosnę ruszam z ogródkiem ( mam taka nadzieję . I choć jeszcze moc pracy przed nami - to czujemy sie wspaniale "dłubiąc" "na swoim" )) Pozdrawiam cieplutko !!!!!!!
-
Witam :)) Bardzo dawno nie pisałam - mam nadzieję , że mimo to uda mi się choćby w wielkim skrócie opisać remontu ciąg dalszy :) Po okresie letnim , który tak średnio sprzyjał nam w remoncie ( praca zawodowa - i wyjazdy ) pchamy ten "wózek" dalej ... Co prawda umeblowanie mamy raczej "tymczasowe" , ale to tymczasem pozwala normalnie mieszkać :)) Oto poddasze powoli zaczyna nabierać "kolorów" - np. zielony , czyli - tu będzie łazienka :): http://foto.onet.pl/upload/0/99/_555641_n.jpg i poddasza cią dalszy .....- płyty już ułożone , co prawda bałagan jest jeszcze wszechobecny , ale już powoli rodzą się koncepcje jak urządzić miejsca pod dachem . Mamy zwłaszcza takie jedno - oto one : http://foto.onet.pl/upload/3/59/_555642_n.jpg po lewej podłoga jest obniżona o 30 cm - i tam też wymyśliliśmy sobie podręczne mini- biuro domowe . Generalnie na poddaszu najbardziej martwią nas drewniane słupy z zastrzałami . Sa nierówne ( rąbane siekiera) i mocno zniszczone po wierzchu - wyjścia sa dwa : albo polakierować na palisander , albo .... obłożyć płytami GK . Narazie koncepcji więcej nie mamy .... No i wybór też jest niełatwy . A to kolejne zdjęcia - mamy nadzieję, że uda nam się poddasze wykończyć do przyszłego roku . Chociaz przyznać się muszę , że nie ma powodu nadmiernie się spieszyć - pośpiech bowiem bardzo pożądany przy łapaniu pcheł w wypadku prac wykończeniowych mści się straszliwie :)) http://foto.onet.pl/upload/33/28/_555647_n.jpg No więc mieszkamy sobie na parterze , a poddasze "się robi" :) Parter też "się robi" - ale tutaj będzie trwałoooooooooooooo - po pierwsze dopiero w przyszłym roku wytapetujemy - narazie zgodnie z "reżimem technologicznym" ściany są jedynie wybiałkowane . No i czeka nas zmiana umeblowania ( poza kuchnią ) oraz tzw "kreacji wykończeniowej " - czyli doboru dodatków typu firany, zasłony itp , itd . Mimo wszystko już teraz uwielbiamy nasz "wsiowe" wieczory - kominek rozgrzany jak po dobrym drinku i z "rumieńcami" za szybą :)) znaleźliśmy swoje miejsce na ziemii - taki nasz "powrót do ...Źródeł " Poniżej to co na dziś jest naszą "twierdzą i opoką" ) http://foto.onet.pl/upload/11/20/_555638_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/42/89/_555632_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/11/69/_555631_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/16/31/_555637_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/26/95/_555636_n.jpg W kuchni między dwoma oknami .....: http://foto.onet.pl/upload/24/22/_555644_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/23/80/_555633_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/9/46/_555634_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/39/5/_555645_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/14/28/_555635_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/28/59/_555639_n.jpg Myślę sobie tak .... - pomimo, że ze starego trudno jest zrobić nowe , jednak nie jest to niemożliwe , czego dowodem jest choćby ta chałupka :) A i my chyba "odmłodnieliśmy" .... )) Pozdrawiamy ciepło :))
-
Ma?y bia?y domek-czyli remont do kwadratu -Dziennik I+M
-iva- odpowiedział -iva- → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Witam ) Bardzo dawno nie pisałam - mam nadzieję , że mimo to uda mi się choćby w wielkim skrócie opisać remontu ciąg dalszy Po okresie letnim , który tak średnio sprzyjał nam w remoncie ( praca zawodowa - i wyjazdy ) pchamy ten "wózek" dalej ... Co prawda umeblowanie mamy raczej "tymczasowe" , ale to tymczasem pozwala normalnie mieszkać ) Oto poddasze powoli zaczyna nabierać "kolorów" - np. zielony , czyli - tu będzie łazienka : http://foto.onet.pl/upload/0/99/_555641_n.jpg i poddasza cią dalszy .....- płyty już ułożone , co prawda bałagan jest jeszcze wszechobecny , ale już powoli rodzą się koncepcje jak urządzić miejsca pod dachem . Mamy zwłaszcza takie jedno - oto one : http://foto.onet.pl/upload/3/59/_555642_n.jpg po lewej podłoga jest obniżona o 30 cm - i tam też wymyśliliśmy sobie podręczne mini- biuro domowe . Generalnie na poddaszu najbardziej martwią nas drewniane słupy z zastrzałami . Sa nierówne ( rąbane siekiera) i mocno zniszczone po wierzchu - wyjścia sa dwa : albo polakierować na palisander , albo .... obłożyć płytami GK . Narazie koncepcji więcej nie mamy .... No i wybór też jest niełatwy . A to kolejne zdjęcia - mamy nadzieję, że uda nam się poddasze wykończyć do przyszłego roku . Chociaz przyznać się muszę , że nie ma powodu nadmiernie się spieszyć - pośpiech bowiem bardzo pożądany przy łapaniu pcheł w wypadku prac wykończeniowych mści się straszliwie ) http://foto.onet.pl/upload/33/28/_555647_n.jpg No więc mieszkamy sobie na parterze , a poddasze "się robi" Parter też "się robi" - ale tutaj będzie trwałoooooooooooooo - po pierwsze dopiero w przyszłym roku wytapetujemy - narazie zgodnie z "reżimem technologicznym" ściany są jedynie wybiałkowane . No i czeka nas zmiana umeblowania ( poza kuchnią ) oraz tzw "kreacji wykończeniowej " - czyli doboru dodatków typu firany, zasłony itp , itd . Mimo wszystko już teraz uwielbiamy nasz "wsiowe" wieczory - kominek rozgrzany jak po dobrym drinku i z "rumieńcami" za szybą ) znaleźliśmy swoje miejsce na ziemii - taki nasz "powrót do ...Źródeł " Poniżej to co na dziś jest naszą "twierdzą i opoką" ) http://foto.onet.pl/upload/11/20/_555638_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/42/89/_555632_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/11/69/_555631_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/16/31/_555637_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/26/95/_555636_n.jpg W kuchni między dwoma oknami .....: http://foto.onet.pl/upload/24/22/_555644_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/23/80/_555633_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/9/46/_555634_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/39/5/_555645_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/14/28/_555635_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/28/59/_555639_n.jpg Myślę sobie tak .... - pomimo, że ze starego trudno jest zrobić nowe , jednak nie jest to niemożliwe , czego dowodem jest choćby ta chałupka A i my chyba "odmłodnieliśmy" .... )) Pozdrawiamy ciepło ) -
witaj koma3 wśród " lepiących biedę" Jak widzę ten Wasz domek to nie jest taka ruinka jak nasz więc z pewnością go skleicie do kupy i to szybko.Całkiem fajnie już w środku wygląda - to nie to co u nas.My musieliśmy w środku rozwalić prawie wszystko i zacząć od nowa .Ale teraz wygląda już całkiem całkiem,bynajmniej w środku. Powodzenia Wam życzę i wiele cierpliwości No i pokazujcie jak tam u Was remoncik będzie przebiegał. Pozdrawiam
-
Odwieczny problem w rzeczywistej szacie :)
-iva- odpowiedział -iva- → na topic → Przebudowy i remonty
Majka Może nie policzyliśmy jeszcze wszystkich kosztów przebudowy, bowiem budujemy dalej .było nie było trochę nam jeszcze roboty i wydatków zostało Jak już pisałam mamy skończony na cacy dół,teraz robimy poddasze.Mamy już praktycznie skończone przykręcanie i przyklejanie g/K. Musimy jeszcze zrobić ścianę pokojową i 3 krótkie ścianki łazienkowe,następnie zabierzemy się za podłogi.Kabinę prysznicową na górę , kibelek , umywalkę już kupiliśmy wcześniej.Musimy również zamontować grzejniki (te kupujemy w Niemczech nowiutkie po 250 zł za sztukę (120x60).Podejścia są już zrobione.Potrzebne nam tylko 4 grzejniki a więc tylko 1000 zł.Elektryka na poddaszu jest zrobiona praktycznie cała.instalacja anteny satelitarnej również (w całym domu), alarm też.W sumie nasze poddasze prócz instalatora żadnego innego fachowca już nie zobaczy.Zresztą od sierpnia i tak robimy wszystko sami. Moje biedne chłopisko nie da już niczego nikomu tknąć - oczywiście w środku.A więc wielkie koszta związane z wykończeniem środka domu już nas nie czekają.Później elewację zrobi nam sąsiad i ewentualny remont pokrycia stodoły zrobią dekarze.Samo obmurowanie stodoły zrobi moje chłopisko z sąsiadem.Będą tam 3 garaże , drewutnia i jeszcze inne pomieszczenia.Ale to ma czas. Co do kosztów ogólnych(bez kosztów notariusza) - jak do tej pory , koszt całkowity , łącznie z zakupem nieruchomości ( a więc wszystko , w tym 10 arów gleby ), całkowity koszt materiałów,kotła CO, grzejników,całej robocizny, wszystkie media, wybudowane dodatkowe nowe szambo, przerobione stare ogrodzenie, posadzone 22 iglaki , kupno wszystkich narzędzi niezbędnych do budowy(oprócz betoniark, którą mieliśmy pożyczoną) - to 115 tys.zł !!!! słownie - sto piętnaście tysięcy złotych.!!!!!! I to jest koszt całkowity wszystkiego co mamy do tej pory zrobione i kupione łącznie z nieruchomością !!!!! Do zrobienia jeszcze cała elewacja , taras i podjazdy do garażu/stodoły jak również ewentualne chodniki i zagospodarowanie do własnych potrzeb ogrodu.I to by było na tyle.Nie będę pisała tutaj o remoncie stodoły bo przecież to nie dom. Oczywiście oprócz brygady dekarzy (5 osób), elektryka(sąsiad), hydraulika(sąsiad) i 1 murarza (sąsiad) no i niezapomnianego pomocnika Józia(sąsiad) nie mieliśmy na budowie nawet 1 fachowca.Żadnych brygad. Oczywiście na takie budowanie można sobie pozwolić o ile ma się pojęcie o budownictwie.Moje szczęście jak wspominałam jest budowlańcem i to z uprawnieniami budowlanymi - a więc i kierownik budowy odpadł Powodzenia w budowaniu nowego no i remontowaniu