
otwarty3
Użytkownicy-
Liczba zawartości
114 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez otwarty3
-
Patrząc z perspektywy prawie skończonego domu powiedziałbym, że z problemami na budowie to raczej idzie w odwrotnym kierunku. Fundamenty i ściany idą szybko. Później wchodzą kolejne etapy i okazuje się, że tam jest coś krzywo, tu coś nie pasuje. Jeśli chce się budować w miarę sprawnie, to rusza się kilka tematów na raz, więc i problemów pojawia się kilka na raz. No ale ja podobno pesymistą jestem
-
Obawiam się, że wiaderko będzie miało odwrotny skutek. List rzucony na ziemię był lekko wilgotny, a w wiaderku pewnie byłby przemoczony gdyby nazbierała się w nim woda :)
-
Człowiek myślał, że jak już się przeprowadzi, troszkę się ogarnie w nowym domu, to potem już tylko imprezy, parapetówki, zapraszanie sąsiadów, rozpijanie trunków otrzymanych od forumowiczów wizytujących nasz dom, a tu nic z tego. Przez ponad miesiąc miałem 4 wieczorne podejścia do napisania czegoś tu, w dzienniku budowy, ale za każdym razem byłem zbyt zmęczony i nie byłem w stanie wykrzesać z siebie nic. Mieszkanie Faktem jest, że to nie nasz dom tak mnie zajął, ale tym razem mieszkanie. Trzeba było je posprzątać, odmalować, wyposażyć i... komuś wynająć. Zatem pierwsze pół miesiąca jeździłem w przeciwnym kierunku niż do tej pory. Rano praca, bo urlop już cały wykorzystałem, a wieczorami i nocami szykowanie mieszkania. Z racji pobudowlanego spustoszenia w portfelu, zdobyłem kolejne sprawności. Nie jest mi już obce szpachlowanie i malowanie ścian, czyszczenie wykładziny oraz samodzielne skręcanie i ustawianie trzydrzwiowych szaf z Ikei na czas. W międzyczasie były jeszcze 2 weekendy, które poświęciłem na sprzątanie śmieci dookoła domu i ładowanie ich do kolejnego kontenera. Z mieszkania natomiast miałem z 20 kursów na śmietnik. Podsumowując - miesiąc bez nawet jednego dnia wolnego. Z 2-3 wieczory zrobiłem sobie częściowo wolne jak już nie dawałem rady robić fizycznie. W zasadzie każdego dnia budziłem się zmęczony. Czasem łapał mnie skurcz w jednej nodze, czasem w drugiej. Raz w obydwu. No ale nie ma co narzekać, bo mieszkanie szybko się wynajęło mimo grudniowego, martwego w tej kwestii okresu. Jedna lokatorka już mieszka. Jej siostra i koleżanka wprowadzają się od pierwszego stycznia. Święta... To miał być czas na odpoczynek po batalii z mieszkaniem. Mieliśmy pojechać do moich rodziców i odpocząć od mieszkaniowych/domowych problemów. Byliśmy już spakowani, a tu klops. 1,5 roczny syn idzie do szpitala. Mononukleoza z zapaleniem ucha środkowego. Do Wigilii nie wiedzieliśmy, czy wyjdzie, czy nie. Dla odmiany wszystkie popołudnia i wieczory zacząłem spędzać w szpitalu. Młody wyszedł na święta i ma się lepiej, ale dla odmiany starszy syn ma zapalenie płuc. To co tam się na święta życzyło? Zdrowia, hę? A jak się mieszka w nowym domu? Bardzo dobrze. Po tygodniu mieszkania obudziliśmy się w weekendowy poranek i usłyszałem pytanie: zmieniłbyś coś w naszym domu? Nie mogłem znaleźć nic co bym zmienił. Sąsiedzi twierdzą, że po roku na pewno coś znajdę. Aczkolwiek jest jeszcze dużo rzeczy do skończenia, naprawienia, dopracowania. Z roletami panowie serwisanci walczą. Jedna na piętrze się zacięła, a na dole jak facet przyjechał skopiować pilota do radiowego sterowania, to zaciął silnik. Był przekonany, że się spalił, ale po zdjęciu rolety okazało się, że jednak działa. Tylko po rozmontowaniu panowie serwisanci nie mieli odpowiednich elementów, żeby wszystko poskładać ponownie. Mają się pojawić w nowym roku. Facet od kuchni ma jakieś problemy ze sobą. Jak już skończy (jeśli kiedyś skończy) to nie omieszkam wpisać go na istniejące czarne listy wykonawców. Na szczęście po skontaktowaniu się bezpośrednio z jego pracownikiem udało nam się "zdobyć" pozostałe fronty szafek, ale wciąż brakuje trochę elementów. Nie mówiąc o szafkach pod umywalki w łazienkach. W górnej wciąż nie mamy umywalek, a w dolnej umywalka jest podparta kijkiem Długo by wymieniać pozostałe rzeczy. Wciąż aktualizuję swoją listę rzeczy do zrobienia. Z 31 pozycji zrobiłem do tej pory 11. Na razie zostaje 20. Jakie dalsze plany? Że tak powiem: nie ma napinki. Mieszkamy i dajemy radę, więc trzeba trochę zwolnić. Przez szybko zapadające ciemności i ogrom innych zajęć i chorób nie umyliśmy jeszcze nawet okien na piętrze. Zgodnie z zasadą, że przeceniamy to, co możemy zrobić w rok, a nie doceniamy tego, co możemy osiągnąć w 5 lat postanowiłem dać sobie właśnie tyle czasu, aby skończyć (prawie) wszystko. Wiadomo, że przy domu zawsze będzie coś do zrobienia, ale chciałbym aby za 5 lat był już płot, podjazd, balkon, taras, podbitka. Wszystkie poważniejsze, brakujące elementy. A w najbliższym czasie na pewno powoli będę dłubał kolejne mniejsze rzeczy. Chciałbym zrobić prowizoryczny podjazd do garażu aby wykorzystywać go jeśli spadnie jakiś śnieg. Chciałbym wywieźć złom, który nie zmieścił się do kontenera. Chciałbym powiesić skrzynkę na listy (już kupioną), bo póki co listonosz rzuca listy na ziemię. Chciałbym umieścić numer domu, aby ludzie nie mieli problemów z jego znalezieniem. Jest jeszcze dużo więcej tych "chciałbym". Z takich ważniejszych "chciałbym" jest jeszcze to, że chciałbym aby w końcu moja rodzina, która mieszka daleko zobaczyła ten mój dom na żywo, a nie tylko na zdjęciach. A potem jeszcze żeby znajomi go ze mną opili. No i sąsiedzi też. I z forumowiczami budującymi Otwarty, którzy nas odwiedzili też by było miło coś wychylić. Ale najpierw nasze dzieci muszą przestać zarażać innych :) A druga sprawa: skąd na to wszystko wziąć czas? P.S. Ktoś dociera do końca tak długich wpisów? Mi by się chyba nie chciało takich tasiemców czytać , ale przyznaję bez bicia - piszę to trochę jako pamiętnik, żeby za te 5 lat móc powspominać, jak już skończę wszystko w domu. Za jakiś czas postaram się popełnić kilka bardziej (mam nadzieję) przydatnych wpisów.
-
Wypadałoby w końcu spełnić prośbę dwójki forumowiczów o zdjęcia dachu płaskiego. RSG, otwarty-2 - sorry, że tak długo to zajęło, ale po pracy jest już trochę ciemno, żeby robić zdjęcia dachu, a poza tym przeprowadzka trochę nas "przygniotła". Znalazłem więc w końcu w czeluściach dysku leżącego w szufladzie zdjęcia dachu zrobione jakiś czas temu. Za wiele się nie zmienił poza tym, że zaczął przeciekać i to dość mocno, tak więc raczej słaby to wzór do naśladowania. Jak już kiedyś wspominałem dach ma dwa poziomy (widać na pierwszym zdjęciu), bo rzut garażu został bezsensownie przeniesiony przy powiększaniu. Tak więc uważajcie na to jeśli planujecie powiększać garaż w Otwartym 3. Druga sprawa to rozwiązanie rynny. Wykonawca zaproponował puszczenie wody z dachu głównego na płaski, co chyba nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem. Trzecia sprawa to spadki. Jeśli zrobicie dach z głową i bez tego schodka jak u mnie, to polecam zrobić 2 albo i 3 kosze zlewowe, a nie jeden. Dzięki temu będziecie mogli zrobić większe spadki. U mnie przez to, że dach jest długi, a kosz zlewowy tylko jeden, to problemem było zrobienie odpowiednich spadków i to się teraz mści w postaci małych kałuż, a ostatecznie przecieków. Niestety wykonawca nie wie gdzie jest przeciek, ale obiecał to naprawić jak tylko pogoda będzie sprzyjała. Obawiam się, że może być z tym problem, bo jak jest temperatura na plusie, to z kolei jest mokro. To chyba tyle na temat tego nieszczęsnego dachu. Powoli zbieram siły na kolejne tematy, czyli wrażenia po zamieszkaniu i elektrykę, na której temat za wiele nie pisałem, bo wcześniej nie było o czym
-
Dziękujemy
-
Coś czuję, że nieprędko będą, bo na razie nadal większość rzeczy w kartonach. Przeprowadzka to niekończąca się opowieść.
-
Dzis krotki wpis z telefonu, ale za to jaki wpis :) Przeprowadzilismy sie! Dzis pierwsza nocka w nowym domu.
-
Długo nie pisałem na temat ogrzewania, ale w końcu nadszedł ten moment. Trochę nie chciałem o nim pisać, bo wiem, że ogrzewanie nadmuchowe ma wielu przeciwników. Sam zresztą nie byłem do końca przekonany i miałem wiele momentów zwątpienia przed tym wyborem jak i po, ale cóż... powiedziało się A, trzeba powiedzieć B. Dlaczego ogrzewanie nadmuchowe? Tłumaczę to głównie względami zdrowotnymi. Starszy syn ma astmę oskrzelową. Młodszy ma też podobne objawy. Tradycyjne ogrzewanie w zimie to dla nich męczarnia. Suche powietrze i zmiany temperatury to murowany kaszel, duszności o godz. 3-4 w nocy. Dlatego postawiliśmy na teoretycznie świeże powietrze, o względnie stałej temperaturze i odpowiedniej wilgotności. Zobaczymy czy ten (niemały) wydatek przyniesie oczekiwane skutki. Co mamy zainstalowane? Pompa ciepła Carrier z agregatem zewnętrznym i nawilżaczem tej samej firmy. Do tego filtr elektrostatyczny. W całym domu rozprowadzone są kanały nawiewne w podłogach (w pokojach, kuchni, górnej łazience i wiatrołapie), natomiast wywiewne są na górze w ścianach (w kuchni, łazienkach i korytarzach). Montowała to wszystko firma, która jest chyba najbardziej znana w Polsce z tego typu ogrzewania (PK) Dlaczego oni? Bo wszystkie inne firmy (nawet jeśli robiły tylko wentylację mechaniczną) widziały same problemy. Wszyscy chcieli robić nawiewy na górze, a my na piętrze zrezygnowaliśmy ze stropu, więc nie było gdzie schować instalacji. PK zrobił nawiewy na dole i po sprawie. Druga sprawa to bilans wywiewu i nawiewu. Wszyscy twierdzili, że mamy za mało tzw. pomieszczeń brudnych do zrobienia wywiewów. PK jakoś sobie z tym poradziło. Etapy PK robi ogrzewanie w trzech etapach. Najpierw kanały, potem montaż urządzeń, a na końcu montaż kratek i rozruch. Etap I Przy tym etapie duuużo przeklinaliśmy. Mieliśmy umówioną konkretną datę montażu kanałów, a ostateczny projekt dostaliśmy 3-4 dni przed przyjazdem ekipy. Faktem jest, że bardzo nam się spieszyło i wszystko było robione trochę na wariata. PK niestety nie oferuje usługi kompleksowej, co jest bardzo dużym minusem. Miejsca na kanały i przekucia trzeba przygotować we własnym zakresie, a po położeniu kanałów w posadzce musieliśmy je sami obłożyć dookoła styropianem. Cały weekend spędziliśmy na kuciu otworów, a i tak się nie wyrobiliśmy ze wszystkim. Jedyny plus tego jest taki, że kanały uszczelniłem sam, bardzo dokładnie, wszystko co do centymetra. Problematyczne są też kanały podwieszone pod sufitem na parterze, które doprowadzają powietrze do pomieszczeń na piętrze. Można wprawdzie zrobić na całości sufit podwieszany, ale nie chcieliśmy tracić przestrzeni, więc obudowaliśmy jedynie kanały. Zabudowę wykorzystał też teść do zainstalowania w niej lampek (na zdjęciu sprzed paru dni wiszą tylko kable, ale lampki są już zamontowane własnoręcznie przeze mnie): Do tego dochodzi na koniec łatanie wszystkich dziur w ścianach, przez które przechodzą kanały. Etap II Ten etap to montaż urządzeń. Minusem jest to, że musi być wykonany po zakończeniu wszystkich brudnych prac w domu. Oczywiście nie dla każdego musi to być minus. U nas był problem, bo podłoga drewniana musiała mieć temperaturę zbliżoną do pokojowej, a ogrzewania nie było, więc musieliśmy grzać kominkiem i elektrycznymi grzejnikami. Etap III Etap III to założenie wszystkich kratek i uruchomienie. My chcieliśmy wykonać etap II i III razem i wszystko byłoby pięknie gdyby nie... awaria linii energetycznej dzień przed zakończeniem prac. Awaria została usunięta krótko po wyjeździe ekipy montażowej, ale panowie byli przekonani, że wszystko jest zrobione jak należy (bo w międzyczasie sprawdzali poszczególne elementy jeszcze gdy był prąd), więc pozwolili nam uruchamiać cały system w trybie automatycznym. Nie możemy go na razie dostosować do nas, a jedynie zwiększać i zmniejszać temperaturę. Ale wszystko chodzi. W domu jest ciepło i świeżutko Jeszcze tylko nie wszystkie kratki są pozakładane, bo kilka otworów w desce podłogowej i w płytkach zostało źle wyciętych. Będzie to poprawione w najbliższym czasie. Plusy i minusy Ja czuję się w naszym domu bardzo dobrze. Czuję świeże powietrze, a nie mam przeciągów. Jestem alergikiem i czuję bardzo dużą różnicę między mieszkaniem, a naszym domem. Fajne jest też to, że można zwiększyć temperaturę w całym domu w kilka minut. Aczkolwiek jest to moja subiektywna ocena. Moja druga połówka narzeka, że albo jej za zimno, albo za gorąco, albo że wieje z kanałów jak siądzie na podłodze. A to ja zawsze byłem ten bardziej marudny. Tak więc ile ludzi w domu tyle opinii. Z minusów to na pewno hałas urządzeń (wewnątrz domu i na zewnątrz), który jest słyszalny w zasadzie tylko wtedy, gdy w domu jest kompletna cisza (czyli wtedy, kiedy się śpi, ale jeszcze tam nie spaliśmy, więc nie wiemy czy przeszkadza ). No i ta cena oraz koszty... Budżet na ogrzewanie przekroczyliśmy, więc zrezygnowaliśmy ze stref. W całym domu mamy jedną strefę, co oznacza, że temperatura będzie mierzona tylko w jednym miejscu i już da się zauważyć, że na górze jest ok. 1 stopień więcej niż na dole. A koszty eksploatacji... o nich napiszę kiedyś, jak już będę miał na ten temat więcej danych. Teść zamontował liczniki do pompy ciepła, rekuperatora i grzałek, więc mam nadzieję, że porobię trochę statystyk. Kratki wentylacyjne też trochę takie... słabe. Widać (no może nie na zdjęciu, ale w rzeczywistości), że to chińszczyzna Jest jeszcze jeden minus, który jest w zasadzie minusem wentylacji mechanicznej, a nie tego typu ogrzewania. Mianowicie wszystkie drzwi w domu muszą być dość mocno podcięte od dołu, aby powietrze mogło swobodnie przepływać. Niby nic, ale jak się pracuje z domu i ma się dwójkę dzieci, to może być problem z akustycznym odizolowaniem się od bitwy o zabawki To tyle jeśli chodzi o pierwsze spostrzeżenia. Po zamieszkaniu zapewne będzie ich więcej.
-
W tym projekcie niestety nie ma możliwości przesunięcia drzwi. Wystarczy spojrzeć na rzuty na stronie MG Projekt. Po pierwsze drzwi na parterze do małego pokoju - aby je przesunąć trzeba by było albo zmniejszyć kuchnię, albo zmniejszyć wiatrołap, albo powiększyć cały dom. Tak samo na górze - jedyne co by pomogło to powiększenie domu lub zmniejszenie łazienki i przesunięcie ścianek działowych. Jak ktoś zaczyna budowę, to nie myśli o tym, że za rok czy dwa może mieć problem ze wstawieniem drzwi. Mieszkając w PRL-owskim bloku z PRL-owskimi drzwiami taki problem nie występuje Jest dziura na drzwi i framuga z drzwiami jest w środku
-
Ostatnie półtora tygodnia na budowie było bardzo intensywne. Była też kolejna wizyta forumowicza budującego Otwartego. Pozdrawiamy Marcinesku z całą rodziną. Marcin jest na razie rekordzistą jeśli chodzi o odległość przebytą, by zobaczyć dom. 450 km w jedną stronę. Dowiedzieliśmy się, że podobno na zdjęciach wygląda to wszystko inaczej niż w rzeczywistości 10 dni temu wypisałem co miało być zrobione w domu i przyszedł czas na rozliczenie tych punktów. Zacznę od końca, czyli od drzwi wewnętrznych. Wygląd Jak widać na poniższych zdjęciach drzwi mamy białe (w zasadzie to prawie wszystko w domu mamy białe ). Firma DRE miała dobrą promocję, która mocno pomogła nam w podjęciu decyzji. Promocja została przedłużona, więc jak ktoś jest na tym etapie, to cenowo na pewno warto. Co do jakości na razie się nie wypowiadam. Na to przyjdzie czas jak już trochę pomieszkamy. W łazience zdecydowaliśmy się na drzwi bezprzylgowe, dzięki czemu nie widać w nich zawiasów. Pozostałe drzwi mają normalne zawiasy, ale ponieważ większość czasu będą one otwarte, to i tak ich nie będzie widać. Jakie pojawiają się problemy drzwiowe w Otwartym 3? W zasadzie z drzwiami wewnętrznymi był tylko jeden problem. Umiejscowienie drzwi blisko ścian oraz blisko siebie. Jak widać na powyższym zdjęciu, drzwi są bardzo blisko ściany. Nie ma miejsca na maskownicę. Na dodatek w dolnej łazience wg projektu powinna być minimalna ścianka, której firma budująca stan otwarty nie zrobiła, więc doszły nam kolejne drzwi przy ścianie. Niby nic poważnego, ale na etapie poszukiwań okazało się, że dla wielu firm jest to problem. Albo w ogóle takich drzwi nie chcą zamontować, albo oczekują więcej pieniędzy, albo bardzo ograniczają wybór drzwi. Podsumowując - problem niewielki, ale jednak problem. Dużo też zależy od ekipy montującej. Pierwszy montażysta przyjechał na pomiar i roszczeniowym tonem wymieniał co ma być zrobione w otworach drzwiowych, aby on łaskawie nam te drzwi zamontował ("Tego się nie da, to ma być zrobione tak, a tamto tak"). Zgłosiliśmy to w firmie, w której zamawialiśmy drzwi i przysłali drugą ekipę, która stwierdziła już, że wszystko się da tak jak chcemy i to po prostu zrobiła. Na koniec jeszcze tylko mała panoramka na drzwi na piętrze: A teraz tylko potrzebny mi jest czas i wena na wpisy o ogrzewaniu, wodzie i elektryce. O kuchni nie ma na razie co pisać, bo facet nas olał i nadal jeszcze nic nie zrobił.
-
Money,money,money... czyli ile kosztuje dom.
otwarty3 dodał komentarz → otwarty3 wpis bloga → otwarty3's Blog
@dziub Ja też bym się już chyba drugi raz nie zdecydował. Na pewno nie z dwójką małych dzieci :) Zgadza się, że można zbudować ładny domek za 2 tys./metr. Podejrzewam, że można zbudować prawie identyczne pod względem wyglądu domy i jeden będzie kosztował 2 tys. za metr, a drugi 3,5 tys. za metr. Tylko jeden będzie miał okna trzyszybowe, a drugi dwuszybowe. Jeden będzie miał podłogę dębową, a drugi będzie miał panel imitujący dąb. Jeden będzie miał 15 cm wełny w dachu, a drugi 30 cm. Jeden będzie miał 20 cm styropianu na elewacji, a drugi (jak dom moich sąsiadów) zero styropianu. Kwestia wyboru,możliwości i potrzeb :) -
Money,money,money... czyli ile kosztuje dom.
otwarty3 dodał komentarz → otwarty3 wpis bloga → otwarty3's Blog
@Nani My ogrodzenia i podjazdu nawet nie mieliśmy w planach, ale mieliśmy nadzieję, że chociaż dom uda się postawić w granicach kosztorysu. Cóż z tego... Tarasu i balkonów też niestety nie będziemy mieli, a koszty przekroczone prawie 15%. Co do mieszkania i jeżdżenia po świecie, to jest to dobry plan, który już przerobiłem :) Sporo po świecie (chociaż głównie po Europie) pojeździłem. W międzyczasie kupiłem mieszkanie, żeby korzystać z uroków miasta, wyjść na koncert lub na piwo. No ale teraz, z dwójką dzieci, podróże i wieczorne wyjścia na poznański rynek poszły trochę w odstawkę. Nawet na długie, kilkugodzinne spacery już nie ma czasu, więc postanowiłem kupić ten kawałek pastwiska i wybudować sobie wybieg -
Money,money,money... czyli ile kosztuje dom.
otwarty3 dodał komentarz → otwarty3 wpis bloga → otwarty3's Blog
No właśnie... inwestorzy nie chcą tego przyjąć do wiadomości. Dobrze piszesz. Wiele osób usłyszy gdzieś, że można wybudować za 2 tys. za metr (bo pewnie gdzieś istnieją takie domy) i myślą, że można to przełożyć na każdy projekt. U nas była jeszcze inna sytuacja. Znajomy teścia ma firmę budowlaną i on stwierdził, że powinniśmy się wyrobić pod klucz w 2,3 tys. za metr. Dostaliśmy od niego kosztorys. Wziąłem kredyt, on wybudował stan surowy otwarty, a na dalszym etapie jak powiedzieliśmy mu, że chyba coś nie tak z tym kosztorysem, to stwierdził: "no jak się zaczyna budować dom, to trzeba mieć jeszcze ze 100 tys. na różne wydatki". -
Wszyscy chcący wybudować Otwartego (a pewnie znajdzie się też parę osób spoza tego kręgu) są pewnie bardzo ciekawi ile taka atrakcja kosztuje. Sami byliśmy tego ciekawi przed rozpoczęciem budowy, ale niestety poza ogólnymi kwotami na stronie biura projektowego nie dało się niczego znaleźć. Żeby budowa nie wymsknęła się spod kontroli notuję skrzętnie każdy wydatek związany z domem. Ba! Notuję nawet ilość wyjazdów na budowę, więc wiem mniej więcej ile paliwa poszło Jakiś czas temu dorobiłem do tych wszystkich wydatków kategorie, aby podsumować etapy i przyznam, że byłem trochę zaskoczony. Od razu stwierdziłem, że trzeba będzie o tym napisać, ale motywacji dodało mi zapytanie od Gosi i Łukasza pod poprzednim wpisem Nie padnie tu jednak całkowita kwota jaką wydaliśmy, bo i tak nie będzie ona kwotą miarodajną, ponieważ za niektóre rzeczy nie płaciliśmy w ogóle (prezent), a znajdą się też 2-3 elementy sporo droższe niż zazwyczaj wybierane przez budujących domy. Stan surowy otwarty Wg MG Projekt stan surowy otwarty można wybudować za 143.900 zł netto. I wiecie co? Da się. I to nie netto, a brutto (tak, tak... zapłaciłem podatek, więc pewnie da się taniej biorąc pod uwagę to, że budowlanka to chyba w 90% szara strefa). Co więcej – tyle mniej więcej zapłaciliśmy za dom z podwójnym garażem i powiększonym pomieszczeniem gospodarczym, czyli ok. 25 m2 więcej niż w oryginalnym projekcie. Do tego zamiast z porothermu dom mamy z ytongu, który jest podobno droższy. Stan surowy zamknięty I tu było największe zaskoczenie. Mieliśmy bardzo ogólny kosztorys zrobiony przez wykonawcę stanu surowego otwartego i okazało się, że więźba jest o wiele droższa, okna też. Nie wyglądało to zbyt ciekawie. Przekroczyliśmy bardzo mocno nasz budżet, ale w ogóle nie patrzyłem na kwoty podane przez MG Projekt, tylko na to co mamy w kosztorysie. Po podsumowaniu wszystkiego okazało się, że wydaliśmy nawet nieco mniej niż te 283 tys. netto (ok. 306 tys. brutto). Spodziewałem się o wiele większej różnicy i to na minus. Trzeba jednak wziąć pod uwagę to, że z kilku rzeczy zrezygnowaliśmy (np. zrobiliśmy jedne otwierane drzwi tarasowe zamiast trzech, brak jest ozdobników drewnianych na elewacji, itp.). Czy da się jeszcze taniej? Pewnie, że się da. Można położyć tańszą dachówkę lub blachodachówkę. Można zrobić podpory murłat i zmniejszyć ilość drewna klejonego. Można kupić dwuszybowe okna. Tylko to już nie będzie ten sam dom. Taki jak na wizualizacji raczej ciężko osiągnąć podanym przez MG Projekt kosztem. Nas ten etap kosztował sporo wysiłku, poszukiwań, negocjacji i tylko dlatego nie kosztowało to więcej. Wykończenie Tu mnie chyba ogarnia największy śmiech. Wg. MG Projekt 123.920 zł (132 tys. brutto). Na co to ma wystarczyć? Na waciki? Same szklane barierki na balkonach, takie jak na wizualizacji, kosztowałyby ok. 30 tys. Co ciekawe na wykończenie Otwartego 4 i Otwartego 2 biuro proponuje 195 tys., a na Otwartego aż 282 tys. Skąd ta różnica? Kiedyś wysłałem zapytanie do MG Projekt o to, ale nie doczekałem się odpowiedzi. Wiadomo, że każdy wykańcza tak jak mu się podoba i/lub tak jak go na to stać. My raczej nie wykańczamy tanio, ale też nie robimy jakichś super luksusów i rezygnujemy z wielu rzeczy, które są na tych piknych wizualizacjach. Tak czy siak jeśli budujecie ten dom, to raczej przyszykujcie stówkę więcej. Żeby porównanie było miarodajne skupię się jedynie na podstawowych kosztach. Elementy, które każdy musi zrobić, czyli tynki wewnętrzne, ocieplenie i wykończenie dachu, elewacja (jeszcze bez tynku, ale z ociepleniem) oraz szpachlowanie i malowanie na gotowo pochłonęły 70 tys. Czyli wg MG Projekt zostaje 62 tys.. Połowa idzie na szklane barierki jeśli ktoś sobie takowe życzy Do tego dochodzą instalacje: wod-kan, elektryka (dostaliśmy je w prezencie, więc nie wiem ile kosztują) oraz ogrzewanie (my akurat mamy drogie, więc tu nie uwzględniam). Obstawiam, że tak przeciętnie może to kosztować ok. 35 tys. zł. Czyli robimy te instalacje, szklane barierki na balkonach i już nam nie zostaje nic No i kolejne elementy zależne od gustu i zasobności portfela: podłogi, płytki, schody, drzwi wewnętrzne (te między wiatrołapem, a resztą domu są duże i mega drogie dlatego na razie nie będziemy ich mieli), armatura, wanna, prysznic, sedesy, wykończenie schodów, kominek, żywica lub płytki w garażu. Do tego dochodzą elementy, których my na razie nie będziemy mieli, czyli: balkony, deska tarasowa, płytki na wejścia do budynku, tynk zewnętrzny... Jeśli ktoś jest w stanie wykończyć ten dom w podanej kwocie tak, żeby wyglądało to mniej więcej jak na stronie MG Projekt, to chętnie o tym poczytam/usłyszę. Jeśli ktoś chce się wyrobić w 132 tys. , to może i da radę, ale niech nie oczekuje takiego efektu jak na stronie biura projektowego. Pozostałe koszty Przy budowie domu występuje sporo kosztów dodatkowych, które zapewne nie są ujęte w kosztorysie biura projektowego. Np. cała papierologia, podłączenia do sieci wodociągowej, szambo lub podłączenie do kanalizacji, rachunki za prąd i wodę, paliwo na dojazdy. W sumie kilka lub kilkanaście tysięcy. My z domu do budowy mamy 16 km i w rok wyjeździliśmy ponad 5 tys. kilometrów. Podsumowując – u nas na budowę pójdzie pooonad 100 tys. więcej niż zakłada MG Projekt, a nadal będzie wielu elementów brakowało. Na moje oko, żeby zrobić wszystko dokładnie tak jak jest w projekcie i na wizualizacjach, to potrzeba minimum 600 tys.. 440 tys. jest realne przy dużym cięciu kosztów i tanim wykończeniu. No chyba, że w innych miejscach w Polsce jest znacznie taniej
-
@gosialukasz Moim zdaniem koszty takie są mało realne. Jutro postaram się dodać wpis o kosztach, który zacząłem pisać, więc dowiecie się odrobinę więcej. @marcinesku Wysłałem Ci maila. Chyba, że szukasz kogoś bliżej Łomży
-
Za miesiąc może być już dość zimno. U nas właśnie skończyli żywicę w garażu, ale wcześniej przestrzegali nas, że musi być w garażu przynajmniej 15 stopni. Mimo wszystko włączali nagrzewnicę, żeby każdego dnia podsuszać kolejne warstwy żywicy, a i tak bliżej bramy garażowej słabo wysychała.
-
Półtora tygodnia temu spędziłem kilka wieczorów na przenoszeniu wszystkiego co jest w garażu do domu, przy okazji sprzątając sporo śmieci. Ostatni tydzień natomiast wstrzymaliśmy wszystkie prace ze względu na wylewaną w garażu posadzkę żywiczną. Nie chcieliśmy ryzykować, że jakiś fachowiec pracujący w domu wygeneruje jakiś pył, który wtopi się w posadzkę lub ktoś wejdzie na schnącą żywicę, bo np. strzeli mu bezpiecznik (co się niestety ostatnio często zdarzało). Efekt jest taki: Póki co posadzka świeci się jak psu jajca, ale podobno zmatowieje z czasem. W garażu jest z dodatkiem kruszywa. W pomieszczeniu gospodarczym bez. Teraz czeka mnie przenoszenie wszystkiego z powrotem z domu do garażu Problemy Jeśli chodzi o problemy na tym etapie, to były dwa. Pierwszy, to stopień w drzwiach z garażu do pomieszczenia gospodarczego. Nie chce mi się sprawdzać, czy tak jest w projekcie, czy to ktoś znowu spartolił, ale jak budujecie Otwartego, to zwróćcie uwagę na to przejście, bo u nas wyszło, że drzwi musiałyby być w powietrzu i trzeba było dorobić kawałek stopnia. A najlepiej zróbcie sobie wszystko na równo Drugi problem to odpływ liniowy. Panowie od tej głównej posadzki (tej, która jest pod żywiczną) zostawili na odpływ szczelinę szerokości 12 cm, podczas gdy chyba 99% odpływów na rynku ma szerokość 13 cm. Jak już znalazłem i kupiłem odpływ 12 cm, to okazało się, że nie wchodzi na głębokość i trzeba szukać nowy, płytszy odpływ. Do tego musieliśmy dokupić kątownik z kwasówki, który się wtapia na wjeździe do garażu, tam gdzie jest odpływ liniowy (kolejne nieplanowane 250 zł do rachunku). Na szczęście wszystko to udało się załatwić w jeden dzień i z całością posadzki nie było poślizgu. Plan na ten tydzień: 1) ostateczne podłączenie wody (jest podłączona do domu, ale niestety nie do całej instalacji wewnątrz) 2) instalacja zbiornika na wodę 3) instalacja i rozruch urządzeń grzewczych (muszę w końcu o tym nasmarować jakiś dłuższy wpis; będzie okazja za tydzień, jak machina ruszy) 4) dalszy ciąg instalacji elektrycznych, gniazdka i inne pierdoły (z pozdrowieniem dla teścia vel "ale wszystko ze spokojem, po co się tak spieszycie?") 5) wykończenie kuchni (panowie mieli zrobić kuchnię przed żywicą w garażu, ale się nie wyrobili, więc zarządziliśmy przestój) 6) dokończenie niektórych elementów łazienek, na przykład wycięcie otworu wentylacyjnego, o którym zapomnieli płytkarze 7) montaż drzwi wewnętrznych Dużo tego. Ciekawe kto/co tym razem nawali?
-
@Nani Pomysłowość dzieci nie zna granic, a na pewno łatwiej się wdrapać na taką szeroką "barierkę" Waszej antresoli niż na wąską, drewnianą, taką jak u nas. U nas jednak łatwiej spaść pomiędzy szczebelkami @CafeDelTom27 Cóż... mieliście najwyraźniej lepszego fachowca. Tak sobie myślę, że z tych ekip, które u nas robiły niewiele bym polecił. Niby nic poważnego nikt nie sknocił, ale prawie do każdego można się o coś przyczepić. @OlaiPiter Dzięki. Reszta listew jeszcze czeka na zamontowanie.
-
Schody już z barierkami. Aczkolwiek według mojego syna to jest "taka tsymanka". Niestety wspomniany wyżej syn zdołał już wsadzić głowę pomiędzy szczebelki Na szczęście zdołał też ją wyjąć. Trochę nas to martwi (to, że wsadził, a nie, że zdołał wyjąć), bo podobno jak przejdzie głowa, to przejdzie i reszta, a przecież młodszy syn ma jeszcze mniejszą głowę. Wykonawca stwierdził, że mniejsze przestrzenie wyglądałyby źle i zasugerował włożenie dla bezpieczeństwa jakiejś siatki Musimy to przemyśleć. W tej chwili w domu olejowane są podłogi. Kuchnia też już jest częściowo złożona. We czwartek natomiast zaczynają się prace w garażu: założenie odwodnienia, dorobienie stopnia (bo inaczej drzwi między garażem, a pomieszczeniem gospodarczym wisiałyby w powietrzu), a potem przez tydzień będzie nakładana na posadzkę żywica.
-
Wszyscy mówią, że aby stać się prawdziwym mężczyzną, trzeba zasadzić drzewo (nasadziłem się ich już w życiu trochę), spłodzić syna (mam dwóch) i wybudować dom (work in progress). Moim zdaniem zdecydowanie bardziej męskim wyzwaniem od zasadzenia drzewa jest proces całkowicie odwrotny, czyli drzewa wycięcie. Gdy kupowaliśmy działkę, mieliśmy na jej krańcu pięknego, zielonego graba. Niestety jak już zaczęliśmy budowę, to grab nie wykazywał oznak życia. Potwierdził to jakiś wykwalifikowany urzędnik, który w pozwoleniu na wycięcie zaznaczył, że grab nasz "nie rokuje już dalszej odnowy biologicznej". Na zdjęciu grab wygląda niegroźnie. Na żywo, z daleka również. Wszyscy twierdzili, że to w sumie pikuś. Jednak z bliska nie wyglądało to tak kolorowo. 2 główne pnie zrośnięte ze sobą i mnóstwo konarów po bokach. Drzewo metr od płotu, a 5 metrów dalej dom sąsiadów. W ramach oswojenia się z moim grabem postanowiłem go nieco ogolić. Ścinałem konar po konarze, aż zostały 2 główne pnie. Pikawa mi przyspieszyła jak ścinałem konar wiszący nad płotem i działką sąsiadów, ale podołałem. Opuściłem go powoli na linie i jedyna strata, to mały wiatraczek młodego sąsiada, który był przytwierdzony do płotu. Niesamowita jest masa tego tworu. Jednego tego konaru nie byłem w stanie sam podnieść. Po kilku weekendach ręcznego golenia zostało mi to: Zastanawiałem się, czy wynająć kogoś do ścięcia tego drzewa, czy jednak spróbować własnymi siłami. Zawsze to taniej. Kolega, który ma terenówkę z wyciągarką był już poinformowany, że mogę potrzebować pomocy. Myślę sobie zadzwonię i spytam: - Kuba, pociągniesz mi mojego graba? Czas go w końcu spuścić, bo tak już ładnie go ogoliłem. Dojrzewałem do tej decyzji, a dziś, gdy poszatkowałem pilarką już wszystkie do tej pory ścięte gałęzie i chciałem ściąć jeszcze jeden konar... przyszedł sąsiad i zaoferował swoją pomoc. Pewnie też myślał, że to pikuś, ale trochę musiał powalczyć ze zrośniętymi pniami. Aż mu paliwa w pile zabrakło Na wszelki wypadek przywiązaliśmy linę do drzewa na wysokości kilku metrów. Pewnie kolega z terenówką i wyciągarką byłby lepszym zabezpieczeniem. Tak sobie myślę, że gdyby to drzewo zaczęło spadać na dom sąsiadów, to by mnie chyba z tą liną z butów wyciągnęło No ale udało się. Trochę cięcia i grab poległ. Dwóch ludzi bez doświadczenia w ścinaniu drzew ścięło (tak na oko) 15-18 metrowego graba. To był dobry dzień!
-
Sprzedajesz dom z zyskiem i budujesz nowy Ja nie miałbym nerwów na drugi. Bez dzieci... pewnie fajnie by było budować i drugi, ale budowa + dzieci, które co chwilę łapią jakiegoś przedszkolnego syfa + praca, wyjazdy służbowe, projekty... potrzebuję jakieś 10-15 lat odpoczynku od budowy. A przecież ona się jeszcze nie skończyła.
-
Bardzo podobna ta Maja do Zibiego, ale pewnie nieco lepsza. Widzę, że ma popielnik. Zastanawiam się, dlaczego nie braliśmy jej pod uwagę. Albo przegapiliśmy, albo cena była parę stów wyższa... nie pamiętam.
-
Patrząc na wspinaczki moich chłopaków (1,5 roku i 4 lata), to chyba bałbym się mieć taką antresolę w domu :)
-
Po raz kolejny? O nie, nie, nie! To jest pierwszy i ostatni raz. Ja będę mieszkał w tym domu aż do śmierci, albo kupię następny już gotowy