Gdy mieliśmy złożone dokumenty u notariusza zaczęłam nagminnie szukać projektu Nakupowałam, napożyczałam katalogów i przeglądałam. Czas naglił, bo do końca roku musieliśmy złożyć wnioski o warunki zabudowy Od stycznia miały zmienić się przepisy
Koło września zapędziłam geodetę na działkę i kazałam mierzyć 35m wzdłuż. Wyszło mniej o jakieś 5-8m niż naszą miarą .
Geodeta pytał, czy jednak nie posunąć kamienia troche dalej...ale cóż, ustalone 35m to 35m. Od tej powierzchni będzie zależało wiele późniejszych wydatków, już po budowie.
Porobił swoje, obiecał w tej samej cenie, zrobić mapki do architekta i notariusza, i jeszcze osadzić dom.
Tak więc po kartkowych i metrycznych przeliczeniach, doszliśmy do wniosku, że 35m to sporo, zważywszy,że nie wiadomo jak to będzie z opłatami i utrzymaniem. Ja nie trawię prac "plewnych", więc ogródka nie bedzie. Natomiast SAD oboje z Dużym chcemy!
Po odliczeniu drogi, szerokośc naszej działki miała mieć 22m. Tak sobie.
Liczyliśmy na posadowienie domu z linią zabudowy sąsiadów, około 5m od asfaltu. Dom około 10m, ą reszta to ogród, 20m długości.
Miałam poczekać z tym wpisem do właściwego czasu, żeby było chronologicznie, ale nie mogę
...tylko nie wiem jak zacząć...
...zdecydowaliśmy, że oddamy Nico.........
Nie dlatego, żeby nam przeszkadzał, absolutnie!
Po prostu pracując na budowie nie byliśmy w stanie poświęcać mu tyle czasu ile potrzebował Mieliśmy dwa wyjścia: zatrzymać psa ze szkodą dla jego zdrowia, albo oddać dobremu człowiekowi...wybraliśmy drugie wyjście, choć bez łez się nie obyło...
Duży po pracy zasuwał na budowę, a ja bałam się, że nie utrzymam Nico, jadąc rowerem. Bałam się, że mnie przewróci, jak zobaczy jakiegoś kota, psa czy inną interesującą "rzecz" Same spacery takiemu psu nie wystarczają choćby dwukilometrowe
Duży znalazł mu dobrego właściciela To kolega z pracy. Mieszka pod lasem, ma dwóch nastoletnich synów i córkę. Posiada też kłada. Zrobił dla psiaka porządną budę i kojec, wysypał go żwirkiem.
Przywiązuje sobie Nico do kłada i jeździ z nim po lesie, łąkach. A gdy go zmęczy, puszcza luzem Synowie też z nim jeżdżą i biorą na spacery na smyczy, w końcu prawie dorosłe chłopaki, mają siłę. Jego córka chodzi z moją do szkoły, więc czasem moją podpytuję o Nico. Wiem, że jest mu dobrze, może nawet lepiej niż u nas, a jednak żal...
Przez te wszystkie lata meldunek nie był nam potrzebny, ale...
Przedyskutowaliśmy sprawę z Dużym i poszliśmy do teściowej, że może jednak by nas zameldowała...
Odpowiedź była taka: "Już wam kiedyś powiedziałam, możecie tu mieszkać, dałam wam na miejsce na swoje, ale nigdy was nie zamelduję"
Gdyby Duży nie słyszał, to by mi nie uwierzył.
Po jakimś czasie poszłam, żeby chociaż dzieci zameldowała. Też nie.
Nie było szans, żeby mieszkać tam gdzie meldunek.
W tym samym czasie szwagierka miała już przepisaną działkę i wylane fundamenty.
A jedną z kilku działek mieli teście taką, o którą, pół żartem-pół serio, robiliśmy sobie, z rodzeństwem Dużego, "zaklepanie".
Poszliśmy tym śladem i doszliśmy do wniosku, że chcemy całe pole 25xjakieś160-180m, nie wiem dokładnie. Też się nie zgodzili. No ale gospodarka...
Ja na to: dobra, jak nie to nie. Weźmiemy w myśl "małe, ciasne, ale własne"Duży się zgodził, teście też.
Teściowa jednak postawiła warunek, że musi być "droga" do jej pola, bo nie będzie jeździć z drugiej strony, 3m szeroka. Hmm myślę...omega ma 2,5m szerokości z lusterkami....nie będzie Wam za wąsko?.....tyle starczy.....może jednak 4m,żeby później nie było, że płot, drzewa itp?......nie 3m starczy!
Cóż było robić...
Tak więc zapadła decyzja: będziemy się budować, choćby miało to trwać 12 lat, to w tym czasie na pewno damy radę
A ja się postaram o jak najszybszy meldunek na naszej działce.
Ciekawa jestem czy ktoś zaczynał budowę z takiego powodu jak my?
Zaczęło się wszystko od pisma ze szkoły, że nasza pierworodna nie została zgłoszona do szkoły gdzie rok wcześniej zgłaszałam osobiście, że "Zerówkę" dziecko będzie zaliczało tu gdzie mieszkamy.
K'woli wyjaśnienia. Tu gdzie mieszkamy, nie jesteśmy zameldowani, tam gdzie jesteśmy zameldowani, nie mieszkamy Oba miejsca są w innych gminach.
Tak więc pojeździłam sobie do szkoły /tej od meldunku/ parę razy dopóki młoda kobietka w sekretariacie mnie nie trzecim listem poleconym z wezwaniem do szkoły.
Noszszsz... telefon wychodzi taniej, można od razu wyjaśnić, ja nie muszę się zwalniać z pracy aby być w godzinach odpowiednich, a za pocztę i tak ja płacę, bo jestem podatnikiem i dlaczego marnuje moje pieniądze!
Powiedziałam, że ma sobie sama radzić i ustalać z drugą szkołą, z którą nie było żadnych problemów, bo ja enty raz nie bedę latać na jej zawołanie. I zagroziłam, że jak zobaczę jeszcze raz polecony to pójdę do dyrektorki o odciągnięcie z pensji niepotrzebnych wydatków Do dnia dzisiejszego mam spokój
Dodać jednak muszę, że w szkole /gdzie mieszkamy/ pani powiedziała, że lepiej wyjaśnić sprawę naszego zameldowania, bo zawsze będą kłopoty
W 2003,2004 i 2005 roku zostawiliśmy ładnych parę tys. w aptece, żadnych innych poważnych wydatków nie było. Fakt ten jest o tyle istotny, że miał swoje skutki w terminie późniejszym
Wraz z Dużym zrobiliśmy 30cm fundament pod ogrodzenie kojca, kojec dostaliśmy od znajomych po owczarku kaukaskim. Buda została wykonana własnoręcznie przez Dużego
Ale nasz kochany piesek zdolny był i sobie wyskakiwał na polowania
Stanęło więc na tym, że będzie w kojcu i na stalowej lince Przegryzł i zwiał Postanowiliśmy, że od góry należy położyć /akurat mieliśmy/ połowę bramy wjazdowej do posesji. Ciężkie toto było , taka siatka z okuciem. Wreszcie skończyły się ucieczki,ufff...
Ale najlepsze było jak nas szwagier budził o 6 rano, słowami "czy widzieliście swoje auto?"
My ???
Duży ubiera się, idzie i wraca ze słowami "idź zobaczyć nasze auto" /omega kombi/
Ja ????? Ciekawość mnie zżera to idę
I......
W życiu nie widziałam takiego numeru!
Pies, będąc w kojcu na lince, wybił nam boczną szybę w aucie! Norrrrmalnie płakałam ze śmiechu
Parkowaliśmy zazwyczaj równolegle do wejścia, do kojca.
Nasz zdolny Nico podważył furtkę, i wysadził z zawiasów. Spadając trafiła idealnie w taflę szyby. Gdyby auto stało 5-10 cm bliżej kojca, furtka oparłaby sie o reling. Gdyby stało dalej, spadłaby na ziemię.
Wymiar brałam przy parkowaniu czy jak? Tak, tak, wtedy ja parkowałam
Na samo wspomnienie widoku góry furtki w pace kombi , a dołu przy kojcu, gębula dalej mi się śmieje
Ze względu na specyfikę hodowli musiał być na dworze, nad czym ja ubolewałam Po kryjomu wprowadzałam go do domu. Siadał w kuchni kładł pysk na blat roboczy, a ja musiałam obchodzić go chcąc coś z lodówki. Jak się położył na tapczan, nikt już nie usiadł.
Kiedy przyjechał i pierwszy raz zobaczyły go dzieci, to synuś "walnął" go maskotką między oczy a on tylko spojrzał z żałosnym pytaniem w oczach "za co?" Pokochałam go od razu
Duży zrobił mu "puszorki" i biegał z nim po kilka km dziennie. Zimą "puszorki" do sanek i kulig gotowy Raz się Duży rozochocił i puścił Nico, żeby biegł przy nodze, ale się przeliczył. Tempo psa było szybsze i pooojeeechaaał z dzieckiem Synuś się przewrócił w śnieg po 150-200 metrach, a co zrobił Nico?_____Zawrócił usiadł i wył, zasłaniając swoim ciałem dziecko przed wiatrem, dopóki nie dobiegliśmy, . Płakać mi się chciało ze szczęścia
No i jesienią 2005 przybył nam jeszcze jeden domownik, 1,5 roczny piesek. Miał być oddany do schroniska a,że duży od jakiegoś czasu namawiał mnie na takiego, to sie zgodziłam
Przypominam, że miało to być miejsce do mieszkania "na chwilę"
Pierwotnie kuchnia była inaczej ustawiona.
Stół był tam gdzie blat roboczy, kuchenka między oknem a półkami pod półkami część szafek, a reszta za zlewem, do końca ściany. Tylko szafki wiszące są nie tknięte. Lodówka w tym samym miejscu, tylko inna, do wysokości blatu.
Po lewej od krzesła jest okno, po prawej półki, gdzie nie wiedzieć czemu rozmnażają się przeróżne przedmioty. Zgadnijcie dlaczego trzymamy tam pieniądze? A przy tym blacie wykazuję się kulinarnie
Taki mam widok na rodzinkę i telewizor, jak pracuję w kuchni
No dobra zmywarkę kupiliśmy w tym roku i szuflady spod ociekacza dostały eksmisję pod blat roboczy. Wszystkim nam wyszło to na dobre, bo mikrofala przeniosła się na niższe poziomy i dzieci przez to stały się bardziej samodzielne Zaś wielkość blatu odpowiada nam jeszcze bardziej.
A we wrześniu po "ciężkiej pracy" myknęliśmy sobie nad morze. A co!
Trochę wcześniej "popracowaliśmy"z z Dużym i po powrocie dowiedziałam się, że.........będzie dzidziuś , jak się później okazało, nad morzem byliśmy już w piątkę.
Ale co z przejściem/drzwiami do domu? Nie są wykute a tu koniec tynkowania... Szybka decyzja - kujemy ścianę, regips zostaje do czasu posadzki i żeby mi sie nie nakurzyło w domu