Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Tanie ogrzewanie domu klimatyzatorem od splita po kanałówkę


oszczednyGrześ

Recommended Posts

No to dużo. Zaskakująco dużo. Liczysz to z bytowym? Sory, nie chcę tym pytaniem robić z Ciebie - ak to ktoś powiedział - 'bambika':) ale 600kWh w tym przypadku to można by obdzielić co najmniej 1,5 takich budynków

 

U Ciebie Raxon bardzo mało, jak na moje standardy:)

Niby malo a wiem ze dom nie jest idealny bo byl budowany zdalnie wiec pewnie wiele rzeczy daloby sie zrobic dokladniej.

 

Wczoraj zrobilem delikatny test klimy. Min pobiera ok 480-500W, przy delta 2 stopnie moc wzrosla do ok 580, przy delta 3st moc wzrosla do 750W. Testy nie trwaly godzinami wiec byc moze po dluzszym czasie moc by sie podniosla ale ta klima srednio sie nadaje do ogrzewania 100% klima, przy duzym mrozie albo spadnie temperatura albo sie zalaczy podlogowka (u mnie zalaczy sie podlogowka co mi pasuje) ale na okresy minus kilka stopni w gore nadaje sie calkiem dobrze:) co cirkawe jak wlacza klime przy delta 2 st to pojdzie z duza moca az do uzyskania zadanej temperatury ale jak podczas pracy temp spadnie to niechetnie wchodzi na obroty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raxon opisał to całkiem dobrze. Może nie 2 stopnie, ale zasada przy wyższych ubytkach do zadanej właśnie tak wygląda. Choć oczywiście zależy to od algorytmu danej jednostki.

 

Jeżeli spadła Ci temperatura o ten jeden stopień, to zapewne klima zbliżała się do tej granicy, przy której wlazłaby na wyższe obroty i ciągnęła je do momentu, aż zbliżyłaby się do temperatury wyłączającej. Wtedy schodziłaby do takiej mocy, żeby nie wyłączyć, czyli ustabilizowałaby się już pewnie nie na 280W jak poprzednio, tylko załóżmy 350W.

Ja naprawdę spędziłem masę czasu z telefonem w ręku, żeby zrozumieć jak to działa. Nie masz się czym przejmować, dogrzałaby. Tym bardziej że nie masz dużego zapotrzebowania.

 

Ja np. częściej sprawdzam temp. ścian niż patrzę na termometr w pomieszczeniu. To olbrzymi akumulator ciepła z dużą bezwładnością i wskazuje jego faktyczny wzrost lub spadek. Nawet termometr pokojowy mam w najdalszym pomieszczeniu, w którym wahania są minimalne. Tzn., temperatura nie zmienia się na nim od razu np. po przerwie na defrost. A tak właśnie jest w pomieszczeniach gdzie jest jednostka.

W salonie gdzie mam klimę, temperatura na czas defrostu potrafi spaść w te kilka minut nawet o 0,8-1 stopień. W najdalszym pomieszczeniu wahania jakie obserwuję to ok. 0,5* i trzeba godzin żeby to wyłapać. Ściany również. W miejscach, gdzie nie ma bezpośredniego nadmuchu na ścianę sprawdzam sobie czasami czy nie ubywa. Są wahnięcia, ale widzę że jak zejdzie do 21* to później dolatuje sobie tak do 21,5*.

I tak po tych dwóch pomiarach jestem w stanie stwierdzić, że największe wahania temperatury u mnie, niezależnie od zmieniającej się pogody są w okolicach 0,5-0,7 stopnia

 

U Ciebie też po dołku dogrzeje i się ustabilizuje. Jakbyś miał ustawioną temperaturę np. 24 stopnie to byś nawet tych wahnięć nie zauważył, bo i przy 22,5 miałbyś po prostu ciepło. ale z 18*, czyli chłodnej temperatury spadek na 17* może być już bardziej odczuwalny

 

Mówisz że wrzuciłeś 20*. Poczekasz trochę zanim to uzupełni:) ale szybko odczujesz poprawę komfortu. Przy tych temperaturach może to trwać i 2 lub 3 dni. To jest klima, nie grzejnik:) Ale przy tej również będziesz miał zachowanie jak przy 18*:)

No więc poustawiałem wszystko jak należy, gniazdko Tuya pracuje, w szeregu dodatkowy watomierz i licznik energii, a klima ustawiona na 20 stopni, ale podwyższa temperaturę baaaardzo powoli. Zaraz po zmianie z 18 na 20 pobór skoczył z 280 do 800 W, a dziś znów się uspokoiło, tyle, że ciągle nie mam 20 stopni, a niecałe 19 :mad:

 

To ciekawe, zdaje się, że powyżej miałeś rację, po prostu elektronika nie wie, że mam dom akumulacyjny i każe mi czekać aż sobie doczłapie do zadanej temperatury, nie licząc się z moim czasem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No widzisz. A ja w sumie znowu się lekko zaskoczyłem, mimo że myślałem że mam tą swoją klimę już obcykaną bardzo dobrze.

Wczoraj była jakaś taka dziwna pogoda. Niby -4, a zimno jak w -10 albo i więcej. Wróciłem z pracy, stwierdziłem że w domu komfort wyraźnie spadł. I nie myliłem się. Ściany 20,8 zamiast 21-21,5, temp w najdalszym pomieszczeniu spadła poniżej 21*, średnio do ok. 20,7

Różnica bardzo niewielka, ale jak widać u mnie było już na granicy komfortu i mały spadek od razu zrobił się dla mnie odczuwalny. Więc co zrobiłem? Zwiększyłem nastawę na 21* na klimie. A niech mi podniesie ten jeden stopień. Minęło powoła dnia i cała noc. Budzę się i widzę że temperatura jest dokładnie taka sama, czyli poniżej 21*. Zużycie nie wzrosło, czyli klima trzymała się w tych swoich widełkach histerezy i w ogóle nie zareagowała na zmianę ustawionej temperatury.

Nie zastosowałem się sam w tym roku do swojego własnego stwierdzenia z poprzednich lat, że jak zaczyna się zima, czyli stale utrzymujące się ujemne temperatury, to zwiększaj od razu nastawę wyższą o 1 lub 2 stopnie.

Tak w ogóle, patrząc z analitycznego punktu widzenia, to algorytm działania takiej klimatyzacji powinien działać w bardzo prosty sposób. Ma dążyć do górnej granicy temperatury ustawionej, ale tak, żeby jej nie wyłączyć. Czyli jeśli np. ustawiasz 20* i masz histerezę 2*, powinna utrzymywać temperaturę pod ok 21*, no chyba że nie może zejść niżej to przegrzewa i wyłącza. Ale ja teraz zauważyłem, że zmieniłem temp z 20 na 21 i nie było żadnej reakcji klimy na tą zmianę. Po prostu, mieściła się w swoich widełkach działania, a ja tylko podniosłem minimum przy której włączałaby wyższą częstotliwość sprężarki. No ale że się mieściła, to tego nie zrobiła i podniesienie temperatury o 1* nie dało kompletnie nic.

Dzisiaj było znacznie cieplej niż wczoraj, temperaturowo jakieś 3*, odczuwalnie z 7*. Klima wzięła praktycznie tyle samo co wczoraj, ale różnica w komforcie się poprawiła. Wniosek z tego taki, że albo zaakceptujemy przy klimie chwilowy spadek komfortu przy stałym i większym obniżeniu temperatury zewnętrznej, albo żeby tego nie odczuć, zwiększymy w odpowiednim czasie nastawioną temperaturę o 1 lub 2*

Spróbuję przed następnym spadkiem temperatury nie zapomnieć i zwiększyć nastawę i sprawdzę czy daję to jakiś efekt. Praktycznie co dzień sprawdzam jaka jutro i pojutrze będzie pogoda, więc nie powinienem się zapomnieć

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No widzisz. A ja w sumie znowu się lekko zaskoczyłem, mimo że myślałem że mam tą swoją klimę już obcykaną bardzo dobrze.

Wczoraj była jakaś taka dziwna pogoda. Niby -4, a zimno jak w -10 albo i więcej. Wróciłem z pracy, stwierdziłem że w domu komfort wyraźnie spadł. I nie myliłem się. Ściany 20,8 zamiast 21-21,5, temp w najdalszym pomieszczeniu spadła poniżej 21*, średnio do ok. 20,7

 

jprdl

żeby wpaść na pomysł, by mierzyć temperaturę ścian...?

....jak robiłeś pomiar, nie było księżyca, a ten jak wiadomo swoim światłem dogrzewa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ściany 20,8 zamiast 21-21,5, temp w najdalszym pomieszczeniu spadła poniżej 21*, średnio do ok. 20,7

 

Dwa lata temu pisałem w tym wątku:

 

Jak grzejesz powiedzmy cały czas do 21* - to ściany mają, przykładowo, 20*. Wyłączasz klimę - robi się szybko chłodno. Jak grzejesz do 24* z nawiewem na maksa gdy nikogo nie ma w domu (dzienne okienko) to ściany ogrzewasz do 21-22*. Klima się wyłącza i masz dalej ciepło. A że przez chwilę, jak nikogo nie było w domu było gorąco - to co to przeszkadza? Komfort dobry jak nie lepszy, COP wyższy, cena prądu niższa, kompletna cisza bo klima nie chodzi gdy jesteśmy w domu. Same zalety.

 

Wykres Köeniga też się kłania. Ale grzanie jak powyżej pozwala zmniejszyć tę wadę klimy.

 

attachment.php?attachmentid=467248

 

 

https://forum.muratordom.pl/entry.php?132755

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spróbuję przed następnym spadkiem temperatury nie zapomnieć i zwiększyć nastawę i sprawdzę czy daję to jakiś efekt. Praktycznie co dzień sprawdzam jaka jutro i pojutrze będzie pogoda, więc nie powinienem się zapomnieć

Zwiększyłem do 21 bo widzę, że jednak klima zachowuje się racjonalnie. Moce na watomierzu wychodzą różnie, 380, 500 ileś tam itd. Jutro mały test, bo temperaturka spadnie do -6 i jednocześnie klima będzie musiała dogrzać kolejny stopien. Powoli, ale jednak temperatura w środku się podnosi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No więc poustawiałem wszystko jak należy, gniazdko Tuya pracuje, w szeregu dodatkowy watomierz i licznik energii, a klima ustawiona na 20 stopni, ale podwyższa temperaturę baaaardzo powoli. Zaraz po zmianie z 18 na 20 pobór skoczył z 280 do 800 W, a dziś znów się uspokoiło, tyle, że ciągle nie mam 20 stopni, a niecałe 19 :mad:

 

To ciekawe, zdaje się, że powyżej miałeś rację, po prostu elektronika nie wie, że mam dom akumulacyjny i każe mi czekać aż sobie doczłapie do zadanej temperatury, nie licząc się z moim czasem.

 

no cóż klimki mają swoje wady jednakże są one jak to się mówi "do przeskoczenia"... też tak miałem że po spadku temperatury zewnętrznej(nie wiem jakiej ale to nie ma większego znaczenia w temacie... nazwijmy ją graniczną ;) ) ciężko było mi dogrzać dom do pełnego komfortu... niby ciepło niby nastawy wyższe a i czas nagrzewania niemiłosiernie się wydłużał a to i jednak nie to co tygryski lubią najbardziej hehe doszedłem do wniosku że podczas mrozu gdy straty domu rosną tworzy się na parterze coś co nazwę "termobara"(nie wiem czy to dobre określenie proszę mnie poprawić jak jest coś odpowiedniejszego) czyli bliżej sufitu przegrzane! wręcz powietrze a przy podłodze za niskie dla komfortu... i co? myślę jak to ma się ogrzewać skoro ciepłe powietrze migruje do góry a schłodzone tak z piętra jak i z parteru migruje na podłogę na parterze??? i tworzy się bariera przy podłodze... no po prostu "wiatraczek" na podłodze! by rozwalić tą "termobarę"! działa nadspodziewanie dobrze! tak po prostu i zwyczajnie... to nie musi być żaden wicher... wystarczy rozwalić te różnice temperatury by się powietrze po prostu mieszało... efekt??? kolosalny wręcz spadek zapotrzebowania na energię(jak dla mnie co dla innego może być nieistotne) co mnie dziwi bo gdzie ta energia wpompowana w dom się podziała??? i niemal natychmiastowa reakcja na włączenie klimy jak to się mówi temperatura rośnie w oczach i to dosłownie co bez wiatraka było wręcz niemożliwe!!! jednakże każdy ma inne problemy dlatego proponuję najpierw skorzystać z tego co się ma ;) albo co mają rodzice/znajomi... użyjcie wiatraczka i sprawdźcie efekt organoleptycznie sądzę że w 99% efekt będzie widoczny już po "minutach" a pełnie szczęścia osiągniecie jak podłogi i ściany wyrównają temperaturę... a i przypominam ważne jest też to gdzie odczytywana jest temperatura! czy w jednostce wewnętrznej(słabo) czy z pilota czy ze sterownika zewnętrznego...

pozdrawiam i życzę ciepełka na święta!

 

ps

"wiatraczek" mam tylko w jednym miejscu na parterze w salonie gdzie jest nawiew i pomieszczenia są otwarte... być może będziecie potrzebowali więcej "wiatraczków" mi z piętra zimne migruje po podłodze po schodach na parter hehehe a ciepłe z parteru ucieka na piętro... takie to cwane ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mam także podłogówkę tyle że na kablach i są one właśnie z tego powodu... bo zakładałem że raz nie uda się klimie ogrzewać domu a dwa zimne podłogi... jednakże już w praktyce okazało się że ten strach ma wielkie oczy jak to się mówi ;) problemy zaczynają się w dobrze ocieplonym domu przy dość znacznym mrozie(jak na nasz klimat) podniesienie temperatury łagodzi tą niedogodność ale jej nie likwiduje... rozwarstwienie temperaturowe powietrza jest samo w sobie niestabilne ale tu jest dodatkowo zasilane przez ogrzewanie i straty budynku niejako z dwu stron... "wiatraczek" zabił tą wadę w sposób dla mnie nieoczekiwany... przed wiatraczkiem nie widziałem sensu używania podłogówki a teraz to już nawet nie widzę różnicy... nie wiem jak będzie to wyglądało w innym domu ale u mnie wystarcza "zefirek" by pozbyć się problemu być może gdy straty są większe potrzebna będzie wichura ;) ale szczerze trudno mi w to uwierzyć...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pionowo podnoszę zimne do góry nie odwrotnie...

 

edit

to mój sposób... być może są lepsze... każdy może wszak sam to wypróbować...chodzi o to by powietrze miało zbliżoną temperaturę w całej swojej objętości tak by się nie rozwarstwiało...

Edytowane przez wielblad1313
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pionowo podnoszę zimne do góry nie odwrotnie...

 

Robisz i tak, i odwrotnie. Jak w jednym miejscu podnosisz to przecież nie pojawia się tam nowa materia, tylko gdzieś musi opaść.

 

Co z kurzem? Przecież trzeba mieć idealnie czystą podłogę non-stop, inaczej to operacja Pustynna Burza :(

 

Jak zamykasz drzwi, to wentylacja robi Ci Pustynną Burzę?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co z kurzem? Przecież trzeba mieć idealnie czystą podłogę non-stop, inaczej to operacja Pustynna Burza :(

 

wiesz nie wiem w jakich warunkach żyjesz ale wydaje mi się że popełniasz błąd myślowy... kurzu nie masz bo coś tam w domu mieli powietrze! on po prostu jest albo go nie ma(jest zawsze wg mnie czasem niewiele czasem dużo za dużo) więc jeśli masz tyle kurzu w domu że się go obawiasz to radziłbym użyć "wiatraczka" z filtrem by go wyłapywać i usuwać z domu a nie chodzić po nim w nadziei że się od podłogi nic nie odklei... kolejna sprawa kurz podniesie się w okolicach "wiatraczka" i osiądzie w innym miejscu taka jest fizyka... może będzie to trwało trochę dłużej ale wg mnie to nieistotne... u mnie kurz jest wyłapywany przez klimę ale i przez rekuperację tak więc im więcej tego kurzu się unosi tym więcej go wyłapuję i mniej jest go na powierzchniach... swoją drogą nie sądziłem że kurz jest tak upierdliwy i ciągle jest hehe my się sypiemy na potęgę ;) nie pomaga rekuperacja nie pomaga klima zawsze coś się tam odkłada... oczywiście w znacznie mniejszym stopniu ale jednak... może ja za tanie ciuchy kupuje... może za tanie meble i inne sypiące się w domu przedmioty hehe

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robisz i tak, i odwrotnie. Jak w jednym miejscu podnosisz to przecież nie pojawia się tam nowa materia, tylko gdzieś musi opaść.

 

 

 

zostałem zapytany jak ja to robię więc odpowiedziałem... i nie tylko opada ale się miesza równocześnie... "wypompowuję" zimne z dołu do góry ale jednocześnie te na górze mieszam z zimniejszym i znika bariera... z tego chyba powodu nie jest tu potrzebny duży nawiew... nie muszę całej objętości zimnego powietrza wyrzucić pod sufit... działa nadspodziewanie dobrze i się tu z kolegami tym podzieliłem... nie mam na to żadnych obliczeń i nie twierdzę że w każdym domu zadziała to w identyczny wręcz sposób... może potrzebny będzie większy strumień? może w większej ilości pomieszczeń? tego nie wiem... nie mam żadnych wyliczeń...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...