Nayri 07.05.2020 07:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Maja 2020 Z doświadczenia. Czasami lepiej mieć mniejszy pokój ale dobrze zaprojektowany , z dobrze rozmieszczonymi meblami niż dużo większy źle zaprojektowany i wcale nie bardziej ustawny. Nasze dzieciaki to nastolatki. W ich "małych" chyba 11m2 pokojach zmieściły się pełnowymiarowe łóżka 90x200 , duże biurko 150x75 , szafa dwudrzwiowa i regał i naprawdę nie ma ścisku. Odpowiedni projekt , odpowiednie rozmieszczenie i naprawdę nie jest źle ... Co do dzieciaków jak gramy w gry planszowe to w salonie. W salonie jest też miejsce na gry ruchowe (Kinect) . Jednak staramy się aby nie siedziały i wpatrywały się w TV ani komputer (telefon) ale aby jak najwięcej czasu spędzały na zewnątrz. Mamy dużą działkę i taką lokalizację że nie odczuwaliśmy "epidemii" . Dookoła lasy a ludzi prawie nie ma. Jak dla mnie klitka to pokój 7-8m2. Pokój 10-12m2 jak dla mnie to wystarczający pokój dla dziecka. Sypialnia małżeńska powinna być trochę większa , bo większe łóżko + stoliki nocne i te 13-15m2 powinno być i tak jest u nas. Nikt się nie "przeciska" a miejsc na przechowywanie mamy aż nadto. Podstawa to przemyślany i dobrze zaprojektowany dom. Dlatego prawie nic nie zmienialiśmy w projekcie , bo stwierdziliśmy że nam pasuje i okazuje się że to dobry wybór. Mieliśmy większy dom , teraz mamy mniejszy i wcale nie tęsknimy na większym domem. Uważamy że mamy odpowiednio "skrojony" do naszych wymagań i preferencji. Ja się zgadzam z większością tego, co piszesz. Uważam jednak, że w pokoju dziecka, który ma mu służyć przez wiele, wiele lat, na różnych etapach rozwoju, nie powinno się iść w kierunku: "nie jest źle". Owszem, ustawność pokoju to podstawa. Ale w pokoju "na wymiar" koniecznych mebli, jeżeli dziecku się zamarzy coś innego, nowego, dodatkowa szafa na ubrania czy regał na książki czy LEGO to już może być problem gdzie to wcisnąć. Jeżeli pokój ma te kilka m2 więcej, to zawsze masz opcję coś dołożyć czy zmienić. A jeżeli 4-5 m2 zostaje "wolnych" - to dalej po prostu nie rozumiem, w czym to przeszkadza? Ja nigdy nie byłam strojnisią, ale jako nastolatka nie zmieściłabym się ze swoimi ubraniami w jednej dwudrzwiowej szafie. Ubrania letnie, zimowe, "szkolne" i "normalne". Te eleganckie, wymuszone na różne okazje, a także kilka sukienek. Moja córka nie ma 3 lat i już się nie mieszczą jej ubrania w jednej szafie:) Owszem, można by je upchać, ale ja lubię mieć porozkładane kategoriami, różne półki to różne rodzaje. Mąż potrafił się skompresować do "mniejszej połowy" szafy, ale ja bym tak nie chciała:) Moim zdaniem, lepszy większy ustawny pokój, niż mniejszy ustawny pokój:) Staranie się, żeby dzieci jak najwięcej były na powietrzu to i mój cel. Ale jak pada to nie jest cały dzień na powietrzu. W zimie po 16 już zimno i ciemno - też nie będą na powietrzu. I dzieci mają siedzieć z kolegami, mamą i tatą w salonie, bo u siebie się nie mieszczą? Grać w planszówki z kolegami też w salonie, z mamą i tatą? Ja mam porównanie, bo w bloku miałam swój pokój, ale o wiele mniejszy niż potem w szeregówce. I uważam, że wielkość pokoi powinna zależeć od możliwości inwestorów: od działki, od stanu portfela. Ale nie ma co wmawiać ludziom, że mniejszy pokój jest lepszy. Brakujących m2 już nie dodasz. Luźne w niczym nie przeszkadzają. Małe pokoje są domeną mieszkań w blokach, które mają mocno ograniczony metraż. A dziecko prędzej czy później będzie z kolegami dużo czasu spędzać w pokoju. Jak nie u siebie w domu, to u nich. Ja wolę, żeby koledzy i koleżanki mojej córki mieścili się u niej w pokoju, żeby mieć okazję ich widzieć, poznać. Wiedzieć, chociaż mniej więcej, z kim będzie się zadawać. W czasach mojej młodości graliśmy w większości w parku w centrum miasta. Ale jak lało lub było zimno, to u kogoś w domu. Zawsze albo u mnie, albo u kolegi, bo tylko my dysponowaliśmy większą przestrzenią "prywatną". U koleżanki w salonie graliśmy raz, jej rodzice przyjechali chociaż miało ich nie być, i cały urok sesji trafił szlag... A przecież nie robiliśmy nic "złego", jedynie graliśmy w RPGa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Lukasz11 07.05.2020 08:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Maja 2020 Przyznam, że nie bardzo rozumiem, po co sobie ludzie w tym wątku udowadniają, że dom lub jakieś pomieszczenia mają być duże lub małe. Każdy buduje tak jak chce i jak może.Napiszę, jak to jest u mnie (chwilowo jeszcze w fazie projektu). Dom z poddaszem i garażem. 137mkw po podłogach w części mieszkalnej i 33 mkw garazu. Tylko tyle, albo aż tyle.Wielkosc domu jest zwyczajnie wypadkową i kompromisem pomiędzy tym, co by się chciało, tym na co mnie stać oraz tym co mogę zrobić (w ramach konkretnej działki o konkretnych wymiarach i usytuowaniu względem stron swiata oraz tym, w jaki sposób architekt wydzielil przestrzenie w domu).I tyle. Albo aż tyle. To jest dom skrojony na miarę naszych potrzeb. Dla jednego mój dom będzie mały, dla drugiego duży. A dla mnie w sam raz. Chociaż zdaje sobie sprawę, że będą sytuacje, gdy ten dom będzie za mały (np imprezy rodzinne), ale będą też sytuację, gdzie tej przestrzeni będzie aż za dużo (np do sprzątania i ogrzewania). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jak_kolwiek 07.05.2020 09:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Maja 2020 Przyznam, że nie bardzo rozumiem, po co sobie ludzie w tym wątku udowadniają, że dom lub jakieś pomieszczenia mają być duże lub małe. Każdy buduje tak jak chce i jak może. Napiszę, jak to jest u mnie (chwilowo jeszcze w fazie projektu). Dom z poddaszem i garażem. 137mkw po podłogach w części mieszkalnej i 33 mkw garazu. Tylko tyle, albo aż tyle. Wielkosc domu jest zwyczajnie wypadkową i kompromisem pomiędzy tym, co by się chciało, tym na co mnie stać oraz tym co mogę zrobić (w ramach konkretnej działki o konkretnych wymiarach i usytuowaniu względem stron swiata oraz tym, w jaki sposób architekt wydzielil przestrzenie w domu). I tyle. Albo aż tyle. To jest dom skrojony na miarę naszych potrzeb. Dla jednego mój dom będzie mały, dla drugiego duży. A dla mnie w sam raz. Chociaż zdaje sobie sprawę, że będą sytuacje, gdy ten dom będzie za mały (np imprezy rodzinne), ale będą też sytuację, gdzie tej przestrzeni będzie aż za dużo (np do sprzątania i ogrzewania). na razie nie możesz mówić, że Twój dom jest w sam raz. pomieszkaj chwilę i wtedy się wypowiedz. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Lukasz11 07.05.2020 09:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Maja 2020 na razie nie możesz mówić, że Twój dom jest w sam raz. pomieszkaj chwilę i wtedy się wypowiedz. Może masz rację. Ale póki co, to nie czuję potrzeby, aby coś zmienić lub zwiekszyc/zmniejszyć w projekcie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Kaizen 07.05.2020 10:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Maja 2020 (edytowane) Czyli w twoim przekonaniu: mało bądź brak miejsca = mały bałagan. Dużo miejsca = duży bałagan? Dokładnie. Jak cisnęliśmy się na 27m2 w 2+2 to musiał być porządek. Zwyczajnie nie było miejsca na bałagan. Sprzątania po dziecku mam teraz tyle samo, jak gdy mieszkaliśmy u mojej mamy. Po prostu robimy to na bieżąco, kilka razy dziennie. Ja nie sprzątam po dziecku. Długo to zamierzasz robić? I rozumiem, że twoje dzieci od małego uczyłeś czytania z ebooków? Bajki na czytniku im czytaliście? Masz na myśli podręczniki? Nie, nie uczę dzieci z podręczników. Moim zdaniem są na to za małe (przedszkolaki). Bajki różnie. Czasami audiobooki, czasami sam opowiadam. Znasz Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni Bruno Battlheim? Niestety, wiele bajek to albo poprzekręcane ludowe przypowieści, pozbawione tego, co w nich najcenniejsze, albo jakaś papka która tego co cenne nigdy nie miała i autor nie rozumie, o co w tym biega. Dla przykładu wiesz, co Czerwony Kapturek miał w koszyczku? I dlaczego to ważne i czego ta bajka uczy? A jeżeli rodzic nie zagra z dzieckiem w planszówki, bo nie będzie miał na to miejsca (no bo to miejsce oznaczałoby bałagan) - to gdzie dziecko ma mieć tą pasję zaszczepioną? Jakoś moi rodzice nie grali nigdy w brydża ani w planszówki - a ja tego bakcyla połknąłem... Dobre pytanie zadałaś, skoro nie od rodziców. Edytowane 7 Maja 2020 przez Kaizen Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jak_kolwiek 07.05.2020 11:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Maja 2020 Dokładnie. Jak cisnęliśmy się na 27m2 w 2+2 to musiał być porządek. Zwyczajnie nie było miejsca na bałagan. .... U nas natomiast jest na odwrót - większy porządek mamy na większym metrażu. Chłopaki maja tyle książek, że co jakiś czas oddajemy jakieś znajomym bo byśmy się nie pomieścili. Bardzo często przed snem sami wybierają, która mamy im poczytać. Nie wyobrażam sobie, żeby zamiast tego puszczać im płytę z opowiadaniem. Mają dodatkowo kolekcję lego, samochodzików itp. Czasami kolejka z klocków jest ułożona przez tydzień na podłodze bo konstrukcja jest taka fajna, że ciągle chcą się nią bawić. Ja nie muszę się tym przejmować, bo pokój jest duży i jest mnóstwo miejsca. Podzielam zdanie Nayri - lepiej mieć 3 metry za dużo niż za mało. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Elfir 07.05.2020 11:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Maja 2020 Mnie tez o wiele łatwiej utrzymać porządek na moich 150 m2 niż na blokowych 50.Po prostu jest miejsce na każdą rzecz, nie trzeba upychać jednego na drugie. O wiele łatwiej odkurza się pustą podłogę niż zastawioną meblami. Moja sypialnia ma 12 m2 + garderoba ale po kilku latach widzę, że przydałoby się min 3 m2, żeby zmieścić ławkę w nogach łózka na narzutę oraz duże stojące rośliny do zwiększenia wilgotności. Biblioteka robi się ciasna, planszówki też zabierają coraz więcej miejsca.Przydałoby się wymienić stół na większy, bo wiele planszówek się na starym 6-osobowym nie mieści jak gramy w cztery osoby, a jadalnia była projektowana pod stół mniejszy i duży niestety spowoduje, że stanie się nieco za ciasna. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nayri 07.05.2020 12:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Maja 2020 Dokładnie. Jak cisnęliśmy się na 27m2 w 2+2 to musiał być porządek. Zwyczajnie nie było miejsca na bałagan. Czyli nie sprzątaliście - po prostu nie mogliście nabrudzić i nabałaganić? Ja nie sprzątam po dziecku. Długo to zamierzasz robić? No nie sprzątasz, bo z tego co mówisz - nie masz co. Nic nie leży na podłodze, bo nie ma na to miejsca:) Najpierw sprzątałam po niej sama (myślę, że po chociażby rocznym dziecku każdy rodzic sprząta sam). Teraz staramy się ją w to wciągać i ją uczyć sprzątania. Ale chociażby wieczorami, gdy mała śpi już, to sami ogarniamy podłogi w domu (w sensie zbierania zabawek porzuconych podczas awantury "Nie chcę iść spać!"). Jak już nauczy się sama sprzątać po sobie, to ja nie będę musiała w tym uczestniczyć. Jako, że nie ma jeszcze nawet trzech lat, to tak - obawiam się, że jeszcze długo będę to robić. Masz na myśli podręczniki? Nie, nie uczę dzieci z podręczników. Moim zdaniem są na to za małe (przedszkolaki). Bajki różnie. Czasami audiobooki, czasami sam opowiadam. Znasz Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni Bruno Battlheim? Niestety, wiele bajek to albo poprzekręcane ludowe przypowieści, pozbawione tego, co w nich najcenniejsze, albo jakaś papka która tego co cenne nigdy nie miała i autor nie rozumie, o co w tym biega. Dla przykładu wiesz, co Czerwony Kapturek miał w koszyczku? I dlaczego to ważne i czego ta bajka uczy? Tu przyznam, że trochę zwątpiłam w sens dalszej dyskusji... Nie, nie miałam na myśli podręczników. Miałam na myśli bajki. Kolorowe drukowane książeczki z dużą ilością obrazków, małą ilością tekstu pisanego dużymi literami... Oczywiście im wiek dziecka wyższy tym obrazków mniej, tekstu więcej, literki trochę mniejsze... Naprawdę nie wiem, jak możesz kojarzyć naukę czytania i naukę czytania bajek (fakt, może to za mało wyraźnie dopowiedziałam) z podręcznikami. Nie wiem, w jakim wieku są twoje dzieci. Ale czy one naprawdę pierwszy kontakt z drukowanym słowem miały w szkole, w podręcznikach? Wcześniej w domu to tylko audiobooki i opowieści rodzica? Jakoś moi rodzice nie grali nigdy w brydża ani w planszówki - a ja tego bakcyla połknąłem... Dobre pytanie zadałaś, skoro nie od rodziców. Moi rodzice też nie grali. Ale moja mama zaprowadziła nas do sklepu z planszówkami, jak byliśmy szczylami. Zachęciła, żebyśmy spróbowali. Jak nie mieliśmy w zimie gdzie grać i siedzieliśmy u mnie w pokoju, to całą gromadkę nakarmiła. Pasję zaszczepiła i pomogła podtrzymać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Kaizen 07.05.2020 13:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Maja 2020 Czyli nie sprzątaliście - po prostu nie mogliście nabrudzić i nabałaganić? Po zakończeniu każdej aktywności trzeba było posprzątać, żeby zacząć następną. Przed spaniem wszystko, żeby było gdzie kanapę rozłożyć. No nie sprzątasz, bo z tego co mówisz - nie masz co. Nic nie leży na podłodze, bo nie ma na to miejsca:) Zabawek (w tym nieużywanych) wala się sporo. Sprzątanie, niestety, zamiast układania na półkach polega na znalezieniu jakiegoś pudła i wrzuceniu do niego i postawieniu wszystkiego na biurku czy stoliku. A przy poszukiwaniu jakiejkolwiek zabawki z powrotem wszystko ląduje na podłodze. Naprawdę nie wiem, jak możesz kojarzyć naukę czytania i naukę czytania bajek (fakt, może to za mało wyraźnie dopowiedziałam) z podręcznikami. Dla mnie nauka czytania to to, co robi nauczyciel czy logopeda. Powiązane jest to z ćwiczeniami. I dla mnie czytanie bajek nie ma nic wspólnego z nauką czytania. Nie wiem, w jakim wieku są twoje dzieci. Przeczytaj ten fragment, który cytujesz komentujący powyższymi słowy, to się dowiesz. Ale czy one naprawdę pierwszy kontakt z drukowanym słowem miały w szkole, w podręcznikach? Wcześniej w domu to tylko audiobooki i opowieści rodzica? Pierwszy kontakt ze słowem drukowanym... Pewnie napisy na niemowlęcych śpioszkach. Nie wiem, nie zwracałem na to uwagi. Moi rodzice też nie grali. Ale moja mama zaprowadziła nas do sklepu z planszówkami, jak byliśmy szczylami. Zachęciła, żebyśmy spróbowali. Jak nie mieliśmy w zimie gdzie grać i siedzieliśmy u mnie w pokoju, to całą gromadkę nakarmiła. Pasję zaszczepiła i pomogła podtrzymać. Naprawdę wierzysz, że przekazujesz dzieciom to, co im powiesz? Nic z tego. Naśladują to, co robisz. Możesz sobie powtarzać do znudzenia "najpierw odrób lekcje, potem zabawa" a jak widzą, że po powrocie z pracy najpierw odpoczywasz, a potem zajmujesz się swoimi obowiązkami to będą robiły to, co robisz, a nie to, co mówisz. Jak tatuś wróci z dywanika u dyrektora, bo synek wybił ząb koledze trzy lata młodszemu, weźmie go na kolano i spuści lanie krzycząc "NIE WOLNO BIĆ SŁABSZYCH OD SIEBIE" - to jak myślisz, co dziecko z tego wywnioskuje? Starszy syn czasami dokucza córce. Jak jej coś zabierze to ona się wydziera, przybiega mamusia, wyrywa zabawkę synkowi, oddaje córce i tłumaczy "nie wolno zabierać siłą"... Wiesz jak to działa? Palacz może tłumaczyć dziecku, że papierosy są niezdrowe i nie wolno palić - skuteczność często marna. itd. itp. Jedynie przykładem rodzic może cokolwiek zarazić. Czasami działa to na odwrót - np. dziecko alkoholika zostaje abstynentem (ale to częściej przez naśladowanie drugiego rodzica). Ale zazwyczaj to proste naśladowanie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Tomasz Mi 07.05.2020 14:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Maja 2020 Ja mam doświadczenia tylko z domów pow. 100m i z akademika 10 m.Jak sie ma dużą pow. można nie sprzątać przez dłuższy czas, ale jak przyjdzie czas na sprzątanie to zajmuje to kilka godzin.W akademiku sprzątałem dość często ale zajmowało to kilkanaście - kilkadziesiąt minut. Generalnie powierzchnia powinna być dopasowana do ilości osób stylu życia, aby nie była za mała, ani za duża. Obie stwarzają powodują brak komfortu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Elfir 07.05.2020 16:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Maja 2020 Kaizen - ten tekst o czytaniu rozłożył mnie na łopatki. Brniesz bez sensu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nayri 07.05.2020 21:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Maja 2020 (edytowane) Po zakończeniu każdej aktywności trzeba było posprzątać, żeby zacząć następną. Przed spaniem wszystko, żeby było gdzie kanapę rozłożyć. Mając miejsce i tak stosuję tą metodę. Sprząta się po każdej zabawie. Mała bawi się LEGO, kończy i idzie do puzzli, to LEGO składamy. I tak dalej. Dostępna powierzchnia nie ma tu takiego znaczenia. Zabawek (w tym nieużywanych) wala się sporo. Sprzątanie, niestety, zamiast układania na półkach polega na znalezieniu jakiegoś pudła i wrzuceniu do niego i postawieniu wszystkiego na biurku czy stoliku. A przy poszukiwaniu jakiejkolwiek zabawki z powrotem wszystko ląduje na podłodze. My mamy różne pudła na różne zabawki. Sprzątając systematycznie klocki, autka, pluszaki itd., możemy spokojnie odkładać je "na miejsce" a nie wszystkie do jednego pudła. Dla mnie nauka czytania to to, co robi nauczyciel czy logopeda. Powiązane jest to z ćwiczeniami. I dla mnie czytanie bajek nie ma nic wspólnego z nauką czytania. Przeczytaj ten fragment, który cytujesz komentujący powyższymi słowy, to się dowiesz. Pierwszy kontakt ze słowem drukowanym... Pewnie napisy na niemowlęcych śpioszkach. Nie wiem, nie zwracałem na to uwagi. Dziecko w wieku przedszkolnym może mieć 3 lata, może mieć 6 lat... Niby to samo - "przedszkolak", a przecież rozwój na całkiem innym poziomie... Rozumiem, że nauka mówienia dla ciebie to też to co robi logopeda? I pewnie polonistka w szkole? Jest słowo "nauka", więc muszą być ćwiczenia? Naukę chodzenia przeprowadza rehabilitant? Naprawdę wierzysz, że przekazujesz dzieciom to, co im powiesz? Nic z tego. Naśladują to, co robisz. Możesz sobie powtarzać do znudzenia "najpierw odrób lekcje, potem zabawa" a jak widzą, że po powrocie z pracy najpierw odpoczywasz, a potem zajmujesz się swoimi obowiązkami to będą robiły to, co robisz, a nie to, co mówisz. Jak tatuś wróci z dywanika u dyrektora, bo synek wybił ząb koledze trzy lata młodszemu, weźmie go na kolano i spuści lanie krzycząc "NIE WOLNO BIĆ SŁABSZYCH OD SIEBIE" - to jak myślisz, co dziecko z tego wywnioskuje? Starszy syn czasami dokucza córce. Jak jej coś zabierze to ona się wydziera, przybiega mamusia, wyrywa zabawkę synkowi, oddaje córce i tłumaczy "nie wolno zabierać siłą"... Wiesz jak to działa? Palacz może tłumaczyć dziecku, że papierosy są niezdrowe i nie wolno palić - skuteczność często marna. itd. itp. Jedynie przykładem rodzic może cokolwiek zarazić. Czasami działa to na odwrót - np. dziecko alkoholika zostaje abstynentem (ale to częściej przez naśladowanie drugiego rodzica). Ale zazwyczaj to proste naśladowanie. Oczywiście, że najwięcej przekazujesz zachowaniem. Ale jak małemu dziecku chcesz coś przekazać ("na ulicy idziemy za rączkę") to dajesz mu przykład prowadząc zawsze przy nim żonę za rękę, czy mu to jednak tłumaczysz? Dziecko alkoholika abstynentem zostaje raczej nie dlatego, że naśladuje drugiego rodzica, a dlatego, że widziało co alkoholizm robi z człowiekiem. W przypadku papierosów dziecko nie pali, bo miało od małego dość "smrodu" dymu tytoniowego. Nie dlatego, że drugi rodzic świecił przykładem i nie palił... A przynajmniej taki argument za nie paleniem podał mi chyba każdy znajomy, który mi towarzyszył "na fajce", ale sam nie palił i nie zamierzał palić. Edytowane 7 Maja 2020 przez Nayri Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Kaizen 07.05.2020 21:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Maja 2020 Mając miejsce i tak stosuję tą metodę. Sprząta się po każdej zabawie. Mała bawi się LEGO, kończy i idzie do puzzli, to LEGO składamy. I tak dalej. Dostępna powierzchnia nie ma tu takiego znaczenia. Dziecko samo się nie bawi? Zawsze tylko z Tobą? Dziecko w wieku przedszkolnym może mieć 3 lata, może mieć 6 lat... Niby to samo - "przedszkolak", a przecież rozwój na całkiem innym poziomie... I tylko nieliczne w tym wieku czytają. Więc w tym temacie to wystarczające określenie wieku. Rozumiem, że nauka mówienia dla ciebie to też to co robi logopeda? I pewnie polonistka w szkole? Jest słowo "nauka", więc muszą być ćwiczenia? Naukę chodzenia przeprowadza rehabilitant? Jak będziesz patrzyła i słuchała jak ktoś czyta po chińsku, to się nauczysz z tego czytać, chińskiego czy nic? Oczywiście, że najwięcej przekazujesz zachowaniem. Ale jak małemu dziecku chcesz coś przekazać ("na ulicy idziemy za rączkę") to dajesz mu przykład prowadząc zawsze przy nim żonę za rękę, czy mu to jednak tłumaczysz? Prowadząc dziecko za rączkę. Opowiadać bezskutecznie że trzeba chodzić za rączkę można w nieskończoność, jak nie weźmiesz za rękę tylko będziesz czekała, aż samo od mówienia nauczy się chodzić za rękę. Dziecko alkoholika abstynentem zostaje raczej nie dlatego, że naśladuje drugiego rodzica, a dlatego, że widziało co alkoholizm robi z człowiekiem. Jakoś tak się składa, że znam kilkoro dzieci alkoholików płci męskiej. Synowie zazwyczaj nie stronią od wódki, córki wręcz przeciwnie. A trochę w tym temacie powtórzę pytanie - co miał Czerwony Kapturek w koszyczku i dlaczego to ważne? W przypadku papierosów dziecko nie pali, bo miało od małego dość "smrodu" dymu tytoniowego. Nie dlatego, że drugi rodzic świecił przykładem i nie palił... Ja tam paliłem, bo rodzice palili. Dzięki temu mi smród nie przeszkadzał. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bertha 07.05.2020 22:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Maja 2020 (edytowane) O sprzątaniu zabawek wolę nie pisać. Jestem stary dziad i może byłem inaczej chowany, moje dzieciaki i wnuki też.Lecz dzieciak pięciolatek nie umiejący czytać???????????????????????Ilość pytajników niechaj zastąpi komentarz. Zapomniałem napisać - Czerwony Kapturek miał w koszyku chyba butelkę wina i ciasto. Edytowane 7 Maja 2020 przez Bertha Zapomniałem... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kaszpir007 08.05.2020 05:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Maja 2020 Realia się zmieniło. To że kiedyś większość wolnego czasu jako dzieci spędzało się na "dworze" spedzając cały wolny czas z mnóstwem kolegów to już przeszłość.Obecnie większość dzieci wolny czas spędza siedząc w internecie , grając w gry , gadając na facebooku lub innych tego typu programach. Nie jest zainteresowana "realnym" światem , bo "wirtualny" jest ciekawszy.Oczywiście rolą rodzica jest to że aby starać się "odciągać" dzieci od tego , ale to walka w wiatrakami . Nasze córki 13-letnie też sporo czasu spędzają w świecie "wirtualnym" , ale też sporo czasy w "realnym" .Tyle że co z tego jak znajomi sporo więcej czasy spędzają w tym "wirtualnym" i to w dużej mierze Ci z "blokowisk". Koło mojej mamy tam gdzie jako dziecko bawiłem się cały czas na "dworze" obecnie jest piękny , wielki , nowoczesny plac zabaw dla dzieci , który świeci pustakami i jedynie kto z niego korzysta to babcie z malutkimi dziećmi.W wielu spółdzielniach/wspólnotach place zabaw są likwidowane , bo nie są powoli potrzebne. Mieszkalismy kilka lat na osiedlu domków jednorodzinych. Domów kilkadziesiąt , dzieci mnóstwo a w rzeczywistości jakby ich nie było. Większośc dzieci boi ??? się poznać kogoś innego , nie ma śmiałości , bo w interncie łatwiej i przyjemniej.Moje dzieci miały kilka znajomych na osiedlu , ale ilośc czasu jaki ze sobą spędzały był delikatnie mówiąc symboliczny. Czasy się zmieniły i wiem że często rodzice myślą że będzie tak samo jak kiedyś , ale te czasy już nie wrócą .. Raczej dzieci które czytają książki i grają w gry planszowe jest delikatnie mało , olbrzymia większośc wybierze zamiast gry planszowej grę komputerową a zamiast książki ... film ... Taka jest prawda ... Jak ktoś sądzi że jego dziecko będzie miało mnóstwo kolegow i koleżanek i będzie z nimi spedzała całe dni to mocno może się zdziwić , jaka jest rzeczywistość i może się okazać że ich dziecko samo będzie musiało grać w te gry , bo nie będzie miało z kim .. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
obrzydliwy 08.05.2020 06:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Maja 2020 Przyznam że te wasze wywody na temat wychowania dzieci w zależności od metrażu domu są zabawne. Dzieci nie potrzebują m2 tylko uwagi i zaangażowania. Mogą mieć nawet 20 m2 pokoje wypchane najpiękniejszymi zabawkami, a i tak nie będą miały się czym bawić. Nie widzę powodu ładowania w pokoje maluchów więcej niż 12 m2. Łóżko, biurko, szafa, półki... Odpowiednio zaaranżowane 12 m2 wystarczy i dla dziecka i dla nastolatka. W dzieciństwie miałem kolegę, którego pokój miał może z 20-25 m2. Przez pustą przestrzeń było tam zawsze dziwnie sztywno.. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marcin225 08.05.2020 06:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Maja 2020 Faktycznie "sztywno" w dużym pokoju kolejny wspaniały argument żeby robić klitki po 8 m2 U mnie pokoje dzieci są po ok 18m2 i uważam, że są akurat Nie mam zamiaru udowadniać jak niektórzy, że tak jest najlepiej , każdy robi jak uważa i na ile go stać. Natomiast wdawanie się w dyskusję z Kajzenem w temacie czegokolwiek to prawie masochizm. Potem czytać te tysiące wyrazów bezsensownych wywodów jest nie do zniesienia przynajmniej dla mnie. Czekam jeszcze tylko na wykres zależności szczęścia dziecka od metrażu pokoju. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
obrzydliwy 08.05.2020 07:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Maja 2020 Każdy niech buduje jak chce. Uważam że nie zawsze więcej = lepiej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nayri 08.05.2020 07:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Maja 2020 Kaszpir - jak jak byłam mała, to też prawie nikt nie czytał. Z dzieci “z podwórka” nie czytało chyba żadne. Wśród znajomych ze szkoły praktycznie żadne. Jedyna grupa, która faktycznie lubiła czytać książki i rozmawiać o nich, to byli znajomi od gier RPG właśnie. Ale poznani w czasie liceum w większości. Wcześniej nie miałem kolegów i koleżanek zafascynowanych książkami - a jakoś mnie ta pasja do tej pory została (chociaż czasu już, niestety, o wiele mniej i tempo mocno spadło:()Dlatego uważam, że tak ważne jest, by rodzić od małego zapoznawał dziecko z książkami (w formie kolorowych, drukowanych bajek) i grami planszowymi. A to wszystko co piszesz o tym, że świat wirtualny coraz bardziej wypiera świat realny, jest niestety boleśnie prawdziwe:( Dlatego tym bardziej ważne jest, żeby chociaż w tych pierwszych latach życia dziecka, gdy rodzic ma na nie tak duży wpływ, przekazać mu jak najwięcej pewnych nawyków, zwyczajów i wartości. I dlatego tak ważne jest, by małemu dziecku poczytać bajkę (z tej kolorowej drukowanej książeczki), porozmawiać o tych ładnych obrazkach, a nie puścić audiobooka. Owszem, w naszym zabieganym świecie prościej puścić audiobooka. Ale z pewnych podstawowych rzeczy nie powinno się tak łatwo rezygnować. Kaizen - ja naprawdę nie wiem, czy ty nie rozumiesz tego, o czym piszę, czy tylko udajesz? Czy ty naprawdę uważasz, że puszczenie dziecku audiobooka to to samo, co przeczytanie mu bajki? Czy naprawdę uważasz, że jeżeli dziecko od malutkiego nie widzi tych bajek ani innych książek (bo one zajmują miejsce, na które nie ma m2 w idealnie skrojonym na miarę, tak małym jak się da, domu), to ono nie ma zachwianego rozwoju? Kaszpir to dobrze ujał - świat wirtualny atakuje te dzieci od samego początku, na każdym kroku. A ty, puszczając im audioooka w zastępstwie spędzenia z nimi czasu nad książeczką, tylko jeszcze mocniej je w ten świat technologii pchasz. Od malutkiego.Sam zrobiłeś taki wykład o tym, że dziecko się uczy naśladując. To od ciebie co naśladuje? Audiobooka? Brak książek, bo szkoda na nie tak cennego miejsca? I tak - moje dziecko (niecałe 3 lata) bardzo mało się samo bawi. Większość czasu wymaga czyjegoś towarzystwa. Dlatego praca zdalna jak przedszkole zamknięte to taki koszmar dla nas.Myślę, że między innymi to też przełożyło się na pewną przebojowość mojej córki. Nie ma problemu, żeby pójść do sąsiadki. Wtedy już się bawi ze swoim rówieśnikiem i nie potrzebuje rodzica. Nawet jego obecności w tym samym domu. Chyba po prostu coś za coś.Ale też dzieci sąsiadów też się same nie bawią za bardzo. Wszystkie w podobnym wieku i po prostu za małe na to jeszcze. Za to są mniej przebojowe i odważne. Mała jest też na tyle nastawiona na "siama", że taką rękę na ulicy po prostu wyrywa. Więc, postępując twoją metodą i nie tłumacząc nic, "tylko pokazując", musiałabym ją trzymać za rękę przemocą. Sam zrobiłeś wykład o tym, czego takie postępowanie tak naprawdę uczy...Natomiast gdy jej spokojnie wytłumaczę, to wysłucha, przemyśli i rączkę poda. Niespełna trzyletnie dziecko! Tyle, że tłumaczyć trzeba za każdym razem od nowa:) Ale faktem jest, że dalsza dyskusja naprawdę nie ma sensu. Czy nie rozumiesz, czy tylko udajesz, nic to nie zmienia. Więc ja z dalszej dyskusji rezygnuję. A na twoje pytanie odpowiedział już Bertha. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Kaizen 08.05.2020 08:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Maja 2020 Czy ty naprawdę uważasz, że puszczenie dziecku audiobooka to to samo, co przeczytanie mu bajki? Czy naprawdę uważasz, że jeżeli dziecko od malutkiego nie widzi tych bajek ani innych książek (bo one zajmują miejsce, na które nie ma m2 w idealnie skrojonym na miarę, tak małym jak się da, domu), to ono nie ma zachwianego rozwoju? Nie uważam, że czytanie książeczek dziecku to nauka czytania. A czy Ty uważasz, że czytanie książeczek (naprawdę ich jakość jest w przytłaczającej większości mierna) jest lepsze od opowiedzenia dziecku dedykowanej bajki, która pomoże mu przyswoić ostatnie wydarzenia i przygotować na przyszłe? A za czytanie Andersena to powinien być kryminał. Ten facet miał depresję i wciąga dzieci do swojego świata. Wszystkie jego teksty nie spełniają podstawowej zasady bajek - na końcu musi być lepiej, niż na początku i bohater ma być mądrzejszy o nowe doświadczenia. A ty, puszczając im audioooka w zastępstwie spędzenia z nimi czasu nad książeczką, tylko jeszcze mocniej je w ten świat technologii pchasz. Od malutkiego. Jak puszczę z taśmy analogowej czy z płyty (tak, na starych płytach winylowych też mam trochę bajek) to też jest to, Twoim zdaniem, świat wirtualny? A baśnie Jakuba i Wilhelma Grimm w wykonaniu Jerzego Stuhra są genialne. Sam zrobiłeś taki wykład o tym, że dziecko się uczy naśladując. To od ciebie co naśladuje? Audiobooka? Brak książek, bo szkoda na nie tak cennego miejsca? Nie dlatego, że szkoda miejsca. Dlatego że stoją (i z setka u mnie stoi, bo i prezenty, i swoje stare książki mam). Dlatego, że ich nie czytam. Nawet te, co dostałem w prezencie w ostatnich latach przeczytałem na telefonie, bo mi wygodniej. Puszczenie audiobooka prowadząc auto też jest wygodne. W każdej wolnej chwili mam pod ręką. Mam od chyba roku w plecaku jedną książkę. Poradnik można powiedzieć - ze 2/3 może w tym czasie przeczytałem. Nie służy jej to noszenie. I tak - moje dziecko (niecałe 3 lata) bardzo mało się samo bawi. Większość czasu wymaga czyjegoś towarzystwa. Dlatego praca zdalna jak przedszkole zamknięte to taki koszmar dla nas. Moje bawią się najchętniej ze sobą. Albo z innymi dziećmi.J Mała jest też na tyle nastawiona na "siama", że taką rękę na ulicy po prostu wyrywa. Więc, postępując twoją metodą i nie tłumacząc nic, "tylko pokazując", musiałabym ją trzymać za rękę przemocą. Sam zrobiłeś wykład o tym, czego takie postępowanie tak naprawdę uczy... I dokładnie tak nauczyłem. Syn niechętnie chodził za rękę. Tłumaczenie nic nie dawało. Jak raz ledwo go dogoniłem przed przejściem dla pieszych i złapałem to postanowiłem, że trzeba coś z tym zrobić. Polecam Osiem książeczek. W ciągu może miesiąca mogłem być spokojny - nawet jak biegł do przejścia, to przed przejściem się zatrzymywał - przejście przez jezdnię tylko i wyłącznie za ręką z dorosłym. Młodsza córka sama się tak zaczęła zachowywać - pewnie przez obserwację. Czy nie rozumiesz, czy tylko udajesz, nic to nie zmienia. Więc ja z dalszej dyskusji rezygnuję. Ja tam lubię poznawać punkt widzenia innych. Ich argumenty. Przemyślenia. A na twoje pytanie odpowiedział już Bertha. Nie odpowiedział, dlaczego to istotne, że w koszyku jest wino i ciasto. Jest też w tej bajce pokazane, jak działa matczyne tłumaczenie, że ma się nie zatrzymywać i nie zbaczać z drogi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.