Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Jagna

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    4 274
  • Rejestracja

Wpisy blogów dodane przez Jagna

  1. Jagna
    Po raz kolejny przeniosłam się z pisaniem jakoś niechcący do komentarzy, a może są osoby, które TYLKO dzienniki czytają? No więc zapytywam:
     
    Co sądzicie o tym projekcie (i to w szkielecie)?
     
     
    http://www.mgprojekt.com.pl/domki/klif/rzuty.php" rel="external nofollow">http://www.mgprojekt.com.pl/domki/klif/rzuty.php" rel="external nofollow">http://www.mgprojekt.com.pl/domki/klif/rzuty.php" rel="external nofollow">http://www.mgprojekt.com.pl/domki/klif/rzuty.php
     
     
    Bez żenady pisać proszę co jest nie tak. Ma być mały (wąska działka i fundusze), funkcjonalny i niedrogi. Garaż byłby gdzie indziej. W Piasecznie, na przykład.... he, he, żart.... W innej części działki (wiem, wiem - orkopieństwo, ale inaczej się nie da )
  2. Jagna
    Chciałabym zobrazować powyższe wywody:
     
     
    otóż problematyczna działka znajduje się mniej więcej po środku między kołem ze śniegu (to moja grządka... ) a płotem.
     
     
    http://images1.fotosik.pl/240/db0208043c1de90fmed.jpg" rel="external nofollow">http://images1.fotosik.pl/240/db0208043c1de90fmed.jpg *
     
     
    Tak więc z przodu widzimy dom Sąsiadów (ceglasty dach) a stoimy na tarasie Podrzutka. Oba domy wybudowane legalnie z pozwoleniami wszelkiej maści. W tle, lekko z lewej (ten z ciemnym dachem) to dom Sąsiadów Mojej Przyjaciółki, której to dom widać w kawałku z ośnieżonym dachem. Też wszystko z papierami.
     
    A my nie możemy... ? Bo?, ja się pytam, droga Gmino.. BO???
     
     
    * Zdjęcie jest robione trzy lata temu. Domy dalej stoją tak samo, ale działka - ogród wygląda nieco inaczej....
  3. Jagna
    W sobotę idziemy z Bębniarzem na spacer z psami, a że Tula ma fioła na punkcie biegania, więc idziemy w pola. Odwracam się i widzę taki obraz: po lewej Podrzutek. Po prawej dom Sąsiadów. Kawałeczek dalej dwa kolejne domy, wszystkie całoroczne, z ludźmi w środku…. A między Podrzutkiem i domem Sąsiadów wolne kilkadziesiąt metrów i w tym jest Moja Działka in spe. I tam nie wolno się budować…. Dosyć zabawny widok. I jak my mamy myśleć o domu…?
  4. Jagna
    I tu zonk. Dzwoni moja adwokat od podziału majątku i pyta czy jestem świadoma, że działka jest bez prawa zabudowy. Oczywiście, że jestem świadoma. Te wszystkie działki, na których teraz stoją domy sąsiadów (i Podrzutek) były bez prawa zabudowy, bo to rolne ble, ble, ble…. I o co chodzi? Ale jednak dzwonię do Gminy. Pani jest tak miła, że nawet prosi o konkretny numer działki, szeleści papierami w słuchawkę i mi mówi, że nie ma szansy, żeby się tam wybudować, bo to działka rolna bez prawa zabudowy. Ale to przecież nie Gmina wydaje pozwolenia na budowę tylko Starostwo, więc mi radzi, żebym zadzwoniła do Starostwa. Dzwonię. Tam jest też miła pani, ale już inna niż ta w Gminie, bo ta gminna miała śmieszne nazwisko. Nie powiem jakie. Miła pani ze Starostwa też prosi o konkretny numer działki i każe zadzwonić później. Dzwonię. Pani mi mówi, że wedle PZP z 2003 roku, cały obszar jest rolny i nie ma szans na pozwolenie na budowę. Ma współczujący głos….Oczyma wyobraźni widzę swojego Podrzutka, dom Sąsiadów, dalszych Sąsiadów, dom mojej Przyjaciółki i Jej Sąsiadów… A to wszystko stoi na terenie gdzie ja nie będę mogła się wybudować. A przecież wszystkie te domy dostały pozwolenie na budowę….? Wydane przez Starostwo… Prawdziwe, legalne i cacuśne.
  5. Jagna
    Kwitek numer dwa.
     
    Do zakupu działki potrzebujemy również Wypisu z Rejestru Gruntów. Spoko. Jestem Doświadczonym Odbieraczem Pism. Odbiorę. Nie odbiorę okazuje się, bo nie jestem właścicielem. He he, myślę sobie, a czyj kot tam pochowany? A kto tam na własnych plecach świerki kłujące w donicach targał i je sadził? A kto ma tam hamak, którego nigdy nikt nie użył, bo za daleko od tarasu, bo cienia brak, bo sznurki się wpijają…itp.? No kto?
     
    Ale zamówić wypis mogę. Zamawiam, właściciel odbiera. Nic tylko umawiać się do notariusza.
  6. Jagna
    Dzisiaj taki smętny szary dzień... Ja dalej nie mam zdjęć ogrodu.... Więc może powspominam lato.... Z Bębniarzem i Szamanem (oczywiście )
     
     
    http://images40.fotosik.pl/214/546279b58947011b.jpg" rel="external nofollow">http://images40.fotosik.pl/214/546279b58947011b.jpg
  7. Jagna
    A kiedy wieczorem mówię Bębniarzowi od niechcenia, że załatwiłam to co miałam załatwić i mówię to tonem, jakbym co najwyżej kichnęła, on mi na to "Brawo, kochanie. Jaka ty dzielna jesteś!" - był tam, czy co...?
  8. Jagna
    Wypis z Księgi Wieczystej idzie na pierwszy ogień. Jadę do sądu i tam jest bardzo miło, panie jedzą jabłka i są w dobrych nastrojach. Pani stuka w komputerze i po chwili wręcza mi karteczkę i mam zapłacić. Niewielkie to pieniądze, jestem pełna zapału, skoczę na jednej nodze. A tu mi pani mówi, że nie na nodze tylko samochodem, bo to w drugiej części miasta. Uśmiecham się i myślę sobie, że co tam, w końcu działkę na swoją wyłączną własną własność będę miała, to pojadę i gdzieś tam. Jadę pod podany adres a tam znowu sąd. Tylko, że większy. Pląsam więc radośnie po schodach, otwieram z impetem wielkie, szklane drzwi i wiem, że po mnie widać, że ja wkrótce zostanę właścicielką 800m z kocim grobem, bo pan portier wita mnie uśmiechem i aż zachęca do zapytania gdzie jest to, po co ja przyszłam. Więc żeby mu przykrości nie robić, bo przecież ja dobrze wiem gdzie ja przyszłam i po co, pytam poważnym tonem o wydział Ksiąg Wieczystych. A pan Portier mi na to, że tu takiego nie ma…. Patrzę więc bezradnie na tę karteczkę co mi tamta Pani od jabłka dała, pan Portier też patrzy i mówi mi, że ja przyszłam zapłacić…. Z jego tonu jasno wynika, że nie pierwszy raz udziela takiej informacji. Lubię być blondynką…. Biegiem gazeli udaję się na drugie piętro a tam na całym piętrze pusto. Tylko jedno, małe okienko z napisem KASA. Więc płacę, odbieram poświadczenie zapłaty, zbiegam na dół, wsiadam do samochodu, muszę objechać pół miasta, bo tam jednokierunkowa, pędzę z powrotem, dojeżdżam pod budynek pierwszego sądu od Pani z jabłkiem, nie mogę znaleźć miejsca do zaparkowania, bo tam szkoła jazdy jest i właśnie tysiące kursantów ćwiczą parkowanie, w końcu parkuję i lecę do Pani a Pani mi daje wypis.
     
    Zziajana, zmęczona, spocona…. Mogę jechać do domu. Rany. Załatwiłam jeden kwitek!
  9. Jagna
    Jak już wspomniałam jedną z pierwszych (i oby nie ostatnich) rzeczy, co do której w końcu jakoś się mój ex wytreścił to sprawa podziału działek, co to nasze-nienasze były. On bierze 800 metrów i ja 800. Chciałam tamto inne 800, ale on się uparł, więc odpuściłam. Tym bardziej, że na tym 800 co ja mam wziąć jest pochowany mój kot. Argument, uważam, nie do zbicia.
     
    Tak więc trzeba kupić działkę, którą to kupiłam tak naprawdę kilka lat temu. Właścicielom notarialnym też na tym zależy, więc nic tylko działać. Żeby ułatwić sprawę, deklaruję się, że ile mogę, tyle sama pojadę i w zębach przywiozę.
  10. Jagna
    Dalej nie mam zdjęć mojego rajskiego ogrodu. To znaczy zdjęcia mam, ale jakoś mi do wywołania tychże nie po drodze…. A dobrze wiem, jak się inaczej czyta dzienniki ze zdjęciami i bez zdjęć…
     
    Ale trudno. Pisać będę i tak.
  11. Jagna
    A dla wszystkich, którzy mają wątpliwości czy można być szczęśliwym po nieszczęściu (a wiem, że jest takich trochę).
     
    W tych ramionach wreszcie odnalazłam ciepło i poczucie bezpieczeństwa.
     
     
    http://images37.fotosik.pl/205/27616f2c89360392.jpg" rel="external nofollow">http://images37.fotosik.pl/205/27616f2c89360392.jpg
  12. Jagna
    Tak więc te działki nasze-nie nasze są dwie. Nas do podziału też jest dwoje, więc sprawa jest prosta: dzielimy się tak, że jedno będzie miało przepisaną na siebie jedną a drugie drugą. Para znajomych, jak pisałam, i ich uczciwość nie zawodzą. Cierpliwie czekamy dwa lata, aż mój ex ze stanowiska "Nic nie będziemy dzielić, to ma należeć do całości" zmienia stanowisko na "Dzielimy po jednej działce, przecież od początku tak mówiłem". No to zaczynamy.
     
    Postanawiam wziąć skrajną, czyli ostatnią działkę, wychodząc z założenia, że nie wiem co się będzie dalej działo z działką mojego ex i resztą, należącą do Podrzutka. Ktoś to kupi, może łącznie z działką ex, bo on miewa różne pomysły w bardzo krótkim czasie. Rozmawiamy o tym przy mojej Pani Adwokat i on nie robi problemu. Zgadza się, żebym to ja wzięła ostatnią działkę.
     
    Dzwonię do pary znajomych i umawiamy się na rozpoczęcie działań, czyli załatwienie papierów potrzebncych do sprzedaży. Cieszą się, że wreszcie się dogadaliśmy i załatwiamy sprawę. Ja też się cieszę a Bębniarz mocno mi kibicuje.
     
    Kiedy już odbieram wypis z księgi wieczystej, okazuje się, że obie działki są na jednej księdze. Trochę mnie to martwi.
     
    Wtedy dzwoni mój ex i mówi, że on chce skrajną działkę....
     
    Jak to dobrze, że obie działki są na jednej księdze wieczystej...
  13. Jagna
    A, no tak, przecież ja miałam pisać o podziale.
     
    Teraz będzie skomplikowane i nudnawe. Można opuścić, ale potem nie będzie się wiedziało dlaczego cośtam, bo od tego nudnawego się zaczyna.
     
    Otóż Podrzutek stoi na sześciu działkach. To znaczy stoi na dwóch, ale teren ogrodzony to sześć działek, każda po 800m o gabarytach 17.27x40m mniej więcej. Czyli kichy takie. Nasze (niestety wspólne z ex) są cztery. Ostatnie dwie są teoretycznie nasze, bo odkupione od pary znajomych, ale sprawy nie zostały notarialnie uregulowane do dzisiaj...
     
    Tak, wiem co sobie większość z Was teraz pomyślała..... Myślę, że nawet mogłabym zacytować i określenie "tępa kretynka" byłoby tu delikatne....
     
    Otóż nie do końca. Po pierwsze znam tych ludzi od urodzenia i są to te nieliczne, bardzo uczciwe jednostki. Poza tym żeńska część tej pary twierdzi, że do dziś pamięta jak mnie widziała, kiedy moja mama niosła mnie, świeżutko urodzoną, ze szpitala, w różowym kocyku....
     
    Jak można oszukać noworodka w różowym kocyku?
  14. Jagna
    Pozostałe sprawy budowlano-niebudowlane mają się tak:
     
    Zaczynam działać w sprawie podziału majątku. Część podziału zaczął już mój ex - czyli zaczął wynosić niektóre rzeczy, które mu się przydadzą. Wiele z tych rzeczy dla mnie były zbędnymi gratami, więc nie mam pretensji, ale taka kosiarka to by mi się jeszcze przydała... Nieważne.
     
    Zabiera też pralkę. I tu nie mam pretensji, bo po pierwsze uprzedził a po drugie miałam dwie. Nie wydawało mi się to zbytnim luksusem, bo przy ilości brudów, które produkują moi faceci, taki backup w postaci wolno stojącej grzecznie pralki, dawał mi komfort psychiczny. Broniąc się przed oddaniem grzecznej pralki zapytałam co będzie jak ta używana się zepsuje i usłyszałam, że odda mi grzeczną, albo pomoże kupić nową... ( chyba nie był sam jak ze mną rozmawiał....).
     
    Co robi używana pralka dwa tygodni później? Psuje się oczywiście....
     
    Nie dzwonię do ex, bo i tak wiem co usłyszę. Ale to nieważne. Przecież mam Bębniarza. On akurat bardzo się spieszy, kiedy się dowiaduje o awarii i na szybko coś tam sprawdza w jakimś tam wężu, jakimś tam śrubokrętem. Pralka dalej nic a Bębniarz musi lecieć, bo ma dwa remonty na raz. Przyjeżdża za tydzień i pierwsze kroki kieruje do pralki. Otwiera swoją ogromną walizę z narzędziami, ale jeszcze wcześniej włącza przycisk START. Pralka natychmiast reaguje i działa bez zarzutu. Ach, te ręce Bębniarza....
  15. Jagna
    Jakie to niecierpliwe towarzystwo, słowo daję....
     
     
    Napstrykałam dużo zdjęć mojego ogrodu. Ale jeszcze nie wywołałam. Ale jak wywołam to padniecie. I to dobrze, że taki wstęp, wrażenie będzie tym bardziej piorunujące. W dobrej powieści się tak chyba robi: daje się przedsmak i zostawia w napięciu. Tak więc w napięciu ogrodowym Was zostawię....
  16. Jagna
    chyba umrę ze śmiechu...
     
    Reszta się zgadza, było bardzo miło. Jak będę miała więcej czasu to naskrobię, teraz proszę o wyrozumiałość... Zarobiona jestem.
     
     
    A chłopaki grali super
  17. Jagna
    Jeden dzień z życia Amoka.
     
     
    Obudziłem się.
     
    Zjadłem.
     
    Coś bym porobił. Już trochę biegałem...nuda. Poskakałem... fajnie, ale to nic nowego. Chodzenie jest głupie, nawet w telewizji mówili...
     
    Dlaczego ja nie umiem latać...? Ja chcę być ptakiem!!!
     
    Zaraz, zaraz, a skąd ja wiem, że nie umiem?! Może umiem....Hmm....gdzie one bywają...
     
    O, chyba tu!
     
     
    http://www.fotosik.pl" rel="external nofollow">http://www.fotosik.pl" rel="external nofollow">http://images49.fotosik.pl/180/b27ae05b9f07dae9.jpg" rel="external nofollow">http://images49.fotosik.pl/180/b27ae05b9f07dae9.jpg

    Czy wyglądam już jak ptak? No pewnie! Nawet jak malowany!...
     
    ....ale dalej nie latam. Wiem, to trzeba wejść wyżej! One tam ciągle przesiadują te głupie, przemądrzałe ptaszyska!
     
    No dobra....
     
     
    http://www.fotosik.pl" rel="external nofollow">http://www.fotosik.pl" rel="external nofollow">http://images50.fotosik.pl/180/e6766aad5cf312a6.jpg" rel="external nofollow">http://images50.fotosik.pl/180/e6766aad5cf312a6.jpg
     

    I OK. Teraz tyko rozbieg....
     
    http://www.fotosik.pl" rel="external nofollow">http://www.fotosik.pl" rel="external nofollow">http://images48.fotosik.pl/181/127a07033b4c9e37.jpg" rel="external nofollow">http://images48.fotosik.pl/181/127a07033b4c9e37.jpg
     

    ......
     
     
    Ściągaliśmy go metodą Zejdź do Cholery na To Krzesło, Które Trzymam w Górze od Pięciu Minut!
  18. Jagna
    Ale szkoda mi będzie takich widoczków... (to zdjęcie z tego lata, tuż przed burzą)
     
     
    http://www.fotosik.pl" rel="external nofollow">http://www.fotosik.pl" rel="external nofollow">http://images41.fotosik.pl/175/fc1bc9bc7110d531med.jpg" rel="external nofollow">http://images41.fotosik.pl/175/fc1bc9bc7110d531med.jpg
  19. Jagna
    Od razu uprzedzę, że opcja stawiania kolejnego domu "gdzieś bliżej" nie wchodzi raczej w grę. Po pierwsze ceny działek blisko miasta są zaporowe. Po drugie nie jestem zwolenniczką "półśrodków" - Jak dom, to na głębokiej wsi, z bocianami, sarnami i wygwieżdżonym nocnym niebem. A jak mieszkanie, to tam gdzie blisko do pracy, pod nosem kluby sportowe, kafejki, siłownie, kina, sklepy, kosmetyczki i inne takie.
     
    I jeszcze jedno: zakładam mieszkanie w mieście tylko jako okres przejściowy. Jak odchowam Młodszego Syna i nadejdzie odpowiedni moment (emerytura?) to będę chciała wrócić na wieś.
     
    Ta wizja jest tym bardziej realna, że jeżeli wszystko nam się dobrze poukłada z P.B., to jest on spadkobiercą uroczego domu z uroczą działką w okolicach Grodziska Maz…
  20. Jagna
    Wydaje się to być jedynym rozsądnym wyjściem i nie bardzo mam pomysł na inne rozwiązanie. Nie stać mnie na to, żeby zostać, spłacać już zaciągnięty na dom kredyt i jeszcze spłacić mojego ex. Tak więc wygląda na to, że przeprowadzka do miasta jest nieuchronna. Jak to ze wszystkim są jakieś "za" i "przeciw"…
     
    Teraz obnażę się publicznie ze swoimi rozterkami:
     
    "za":
     
    - i ja i P.B. pracujemy w Warszawie,
     
    - Starszy Syn idzie do liceum w Warszawie
     
    - Młodszy Syn też za jakiś czas pewnie dokona takiego wyboru
     
    - dojazdy do pracy/szkoły bardzo obciążają nasz rodzinny budżet
     
    - P.B. ze zrozumiałych względów nie czuje się dobrze w domu, który budowaliśmy wspólnie z moim ex.
     
    - jest to moja szansa na to, że wreszcie będę miała coś wyłącznie swojego (mieszkanie)
     
     
    "przeciw"
     
    - sprzedaż domu może ciągnąć się latami i ja nadal będę żyła w zawieszeniu
     
    - nie wiem czy będę w stanie przyzwyczaić się do mieszkania po kilku latach w domu na wsi
  21. Jagna
    No dobra, zgodzę się...
     
     
    Tak się słodko zrobiło w naszym dzienniku, że czas na łyżkę dziegciu do tej beczki miodu… (to ulubione powiedzenie Bębniarza. Teraz będzie na poważnie, wręcz trochę smutno.
     
    Już nieśmiało wspominałam, że pewne rzeczy będą się zmieniały niebawem, że pewnych rzeczy nie robię (na przykład nie kupuję nowej kosiarki), albo nie wiem co mam robić, bo się będzie działo. Również nieśmiało napomknęłam, że Podrzutek jest w pewnym sensie gwoździem programu. Dla tych co się nie orientują w sytuacji (i mam nadzieję, nie będą musiały nigdy orientować) gdy dzieli się majątek w postaci domu, opcji jest kilka i jest fajnie, kiedy wszystkie zainteresowane strony się ze sobą dogadują. Nie chcąc się wdawać w szczegóły ja miałam z tym pewien problem. Z dogadaniem się, znaczy. I zaznaczam, że ja byłam ta chętna na dogadanie.
     
    Ale ostatnio sprawa wydaje się być przesądzona. Będziemy sprzedawać Podrzutka a ja wracam do Warszawy.
  22. Jagna
    Ha! Wiedziałam!
     
    Najpierw było, że chodziło tylko o to, że takie to nieładne, źle się kojarzące i takie tam. Ale wyszło szydło z worka - do dzisiaj pamiętam jak trochę zbladł, kiedy zobaczył czym są owe badyle poowijane. Ponieważ Bębniarz uprzejmy jest to nie od razu się pochwalił jaką ma durną kobitę...
     
     
    Dziękuję Skarb
  23. Jagna
    Ogród
     
    Gdzieś jest. Początkowo nie kosiłam, bo nie wiedziałam co będzie dalej i nie miałam weny. To „początkowo” to dwa lata. Jesienią bujne miskanty i resztki chwastów zostały zmiażdżone wiatrem i deszczami, więc wiosną wyglądało to jakby ktoś poukładał suche połacie siana. Przez zimę opowiadałam Bębniarzowi, że mam śliczny ogród i wiosną zobaczy. Ale nie zobaczył z powodów wyżej wymienionych. Postanawiam odsłaniać po kawałku uroki mojej bajki. Wyrywam chwasty z pobasenowej grządki. Efekt jest. Bębniarz zaczyna coś wspominać o koszeniu. Godzę się, ale pod warunkiem, że zrobię to sama, bo tylko ja wiem gdzie nieśmiało kiełkują róże, gdzie schowały się perukowce a gdzie walczą wierzby… PB pomaga mi więc tylko w kwestii odpalenia kosiarki i ruszam do roboty.
     
    Jakby tak ktoś spojrzał tego popołudnia na nas to by sobie nieźle pomyślał: tu baba, spocona i zziajana lata z kosiarką a facet siedzi na tarasie i czyta książkę. Tylko ja widzę jak on co jakiś czas zerka na mnie i na to co robię. Nic nie mówi. I to najmądrzejsza rzecz, jaką może zrobić, bo to mądry facet jest. A ja koszę między krzaczkami, kwiatkami i niewidzialnymi grządkami. Po godzinie, zadowolona z siebie gaszę kosiarkę. Wtedy Bębniarz podnosi się z leżaka, z wyżyn tarasu patrzy na moje dzieło i pyta:
     
    - Te esyfloresy to efekt zamierzony, czy mogę to jakoś wyrównać? A przynajmniej wykosić te wysepki, w których widać jasno, że NIC nie rośnie?
     
    Mam siłę tylko kiwnąć głową i wlokę się do domu. Bo ja tylko chciałam zobaczyć co gdzie i jak urosło i co chwila mi się przypominało nowe miejsce, więc jechałam tam z kosiarką…
     
    Po kilku dniach i kolejnych podejściach z kosiarką, widać niemal wszystko. Jak dla mnie jest ślicznie.
     
    Stoimy na tarasie i czekam na werdykt Bębniarza. On przygląda się wszystkiemu i po chwili pyta niepewnie:
     
    - A koncepcję to ty właściwie jaką tu miałaś? Bo ja żadnej jakoś nie mogę wyczaić…
     
    I nic dziwnego. Bo żadnej nie było. Wszystko rośnie tam gdzie mi się wydawało, że jest pusto.
     
    Teraz to i tak nie ma znaczenia. Po kilku tygodniach, kiedy nadchodzi kolejny termin koszenia, mój ex zabiera mi kosiarkę. Teraz jemu jest potrzebna. Jest mu potrzebna od dwóch miesięcy więc znowu mam nietypowy ogród. Pełen ostów, pokrzyw i morza miskantów. Nowej kosiarki nie kupujemy z powodów, które niebawem opiszę…
  24. Jagna
    No ładnie... Mam naćpane koty. Ale teraz każdy kto ma kota może potwierdzić - one wszystkie coś biorą!
     
    Kochanie, nie czytałeś mojego poprzedniego wpisu, prawda? Nigdy Ci się nie przyznałam do moich odczuć po założeniu kinkietów.... Naprawdę mi się podobają, tyle, że tego ciemna nie widzę do tej pory
×
×
  • Dodaj nową pozycję...