Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Jagna

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    4 274
  • Rejestracja

Wpisy blogów dodane przez Jagna

  1. Jagna
    Fajnie jest mieć faceta w domu. Co prawda, poza względami damsko-męskimi…znaczy, uczuciowym, oczywiście… jakoś tak nie miałam problemu z mieszkaniem samej przez dwa lata i nawet bawiły mnie pytania: „I ty się nie boisz?!” „I jak ty sobie radzisz?” Nie, nie bałam się. Jakoś radziłam. W kwestii bania, to zdarzało się, że zostawiałam drzwi niezabezpieczone na noc. Wystarczyło nacisnąć klamkę i wejść. Ale już tak nie robię. Kiedy chwalę się tym faktem Bębniarzowi, chcąc w ten sposób ukazać mu uroki mieszkania na sielankowej, spokojnej, bezpiecznej wsi, ten patrzy na mnie przeciągle i bardzo grzecznie prosi, żebym jednak łaskawie zamykała drzwi na noc. Mam dziwne wrażenie, że w czasie wypowiadania tej prośby, na jego skroni przybywają ze dwa siwe włosy… Albo mi się wydaje, bo on ma skronie prawie wygolone… Natomiast co do radzenia sobie, to nawet byłam zahasana ideą, że mogę sobie sama coś naprawić, przykręcić, albo przestawić. Jak na złość nic się nie chciało zepsuć (poza pompą do wody, ale to w innym odcinku), przykręcić sobie przykręcałam raz dziennie wieszak na kurtki, który ciągle spadał, a w sypialni powiesiłam sobie suszone kwiatki. Powiesiłam je na takich dwóch białych wystających kablach, co mnie wkurzały takie wiszące. Na szczęście ładnie się wyginały i dawały formować, więc je sobie zawinęłam wokół kwiatków i było ładnie. Jak Bębniarz to zobaczył to chyba mu się aż tak bardzo nie spodobało, bo poprosił, żebym tego więcej nie dotykała a on założy mi śliczne kinkiety. Potem się poprawił, że może nie śliczne, ale przynajmniej będą świecić i nie będą groziły porażeniem prądem, bo on takie ma i przywiezie. No i przywozi i zakłada. Ponieważ on z tych technicznie utalentowanych, więc zajmuje mu to z osiem setnych sekundy i zaraz mogę obejrzeć dzieło.
     
    - I teraz zobacz – mówi z dumą – Możesz sobie zapalić i czytać… - tu zapala kinkiet po mojej stronie łóżka – A u mnie ciemno!
     
    Ja tam u niego widzę jasno, bo światła to daje sporo.
     
    - Albo ja sobie czytam – gasi mój i zapala swój, co oczywiście powoduje, że znowu jasno się robi na całym łóżku – A u ciebie ciemno i możesz spać!
     
    Kiwam głową i jestem zachwycona. To nic, że nie widzę, żadnego ciemno. Moja stara lampka z rozwalonym koszem może iść na zasłużoną emeryturę a ja jestem szczęśliwa, że za sprawą mojego Bębniarza coś się znowu zmieniło. W domu też.
     
    Wieszak na kurtki zostaje potraktowany dodatkowymi drewnianymi kołkami, które wystrugane włażą w dziury w ścianie i dopiero w te klocki wkręca się śruby… Że ja na to nie wpadłam…
  2. Jagna
    Fabryka Gwoździków ma jeszcze jeden wielki plus. Niedaleko są tory kolejowe a dwunastoletni Syn Pewnego Bębniarza ma świra na punkcie pociągów. Kiedy młodzież zjadła, wypiła, nakarmiła karpie, postrzelała z kulek do celu, pobębniła na bębnach, powisiała głową w dół z pomostu (to mój Młodszy Syn) a teraz okazywała oznaki znudzenia, Pewien Bębniarz zebrał ją do kupy, coś jej powiedział, pokazał palcem… i po chwili cała młodzież oddalała się gdzieś w pola. Poszli obejrzeć pociągi. Na szczęście rzadko jeżdżą, więc mieliśmy z nimi spokój na dłuższy czas.
     
    W każdym razie było SUPER. Jeszcze raz dziękujemy za zaproszenie. I na pewno jeszcze się wprosimy, bo było byczo a na dodatek Junior Gwoździk robi zajepyszną kaszankę na grillu!
  3. Jagna
    Potem idę karmić karpie. Biorę ze sobą kawałek chleba i rzucam… Cztery sekundy później stoję na pomoście z rozdziawionymi ustami i gapię się na kipiącą przede mną powierzchnię stawu, pełną mlaskających karpi i jakichś innych ryb… (Piranii?! Gwoździki się zaklinają, że nie, ale coś mi się wydaje, że ściemniają ). Ale czad! Staw jest uroczy, zachęcający do zanurzenia się. Ale wystarczy wrzucić kawałek chipsa ziemniaczanego a już po chwili sielankowy pejzaż rodem z Mazowsza zamienia się w obraz z dżungli amazońskiej, gdzie do rzeki pełnej piranii ktoś wrzuci udko od kurczaka. Albo całego kurczaka, albo słonia…
  4. Jagna
    I te bębny stoją na środku hali. Ślicznotka. Tylko chwilkę jest samotna i cicha. Już po chwili grill skwierczy, chłopaki, czyli Gwoździk i Bębniarz, których natychmiast połączyła perkusyjna chemia, na cały regulator grają (Gwoździk Junior przywiózł gitarę i gra razem z nimi, ku zdumieniu Gwoździka Seniora) a ja z Panią Gwoździkową chodzimy po działce i oglądamy z czułością każdy krzaczek, cmokając i wzdychając. Ja świetnie rozumiem wszystko co mi Pani Gwoździkowa tłumaczy, co rośnie i dlaczego i jak to będzie wyglądało. Jestem zachwycona pieńkami wierzby, które zostały pocięte na kawałki W Zupełnie Innym Celu, złożone w fabryce na stosie…. A następnie przetransportowane kurcgalopkiem z powrotem na działkę, bo puściły (tak, te pocięte i poskładane na kupie kawałki drewna!) nowe pędy. Pani Gwoździkowa musi być moja zagubioną w szpitalu siostrą, bo ona też nie jest w stanie przejść obojętnie obok jakiejkolwiek formy życia. Niech rośnie, niech się wije… Inny Cel musi poczekać….
  5. Jagna
    Pewien Bębniarz zareagował na wypad do Gwoździków w następujący sposób:
     
    Ja: "Jesteśmy zaproszeni do znajomych na grilla."
     
    P.B.(który dużo pracuje, również późnymi wieczorami i jest na ogół zmęczony): "Hmm…. no dobra… (trochę wzdycha)… czemu nie…. (jego mina i cała postawa wskazuje na to, że marzy tylko o spaniu. Niezależnie od tego jaki to ma być dzień i jaka godzina. Trudno… Pojedzie, pomęczy się, ale tylko dlatego, że mnie kocha)
     
    Ja (w przestrzeń, niby od niechcenia): "Bębny tam są…"
     
    P.B.(zamienia się w słońce): "No! To jesteśmy umówieni!"
  6. Jagna
    Znowu się będę cofać trochę w czasie, ale to dzień o którym nie mogę nie wspomnieć.
     
    Krótko przed wakacjami byliśmy u Gwoździków. O Fabryce Gwoździ słyszałam już wcześniej od Pani Gwoździkowej, ale to co zastaliśmy przekroczyło moje najśmielsze wyobrażenia. Pierwsza niespodzianka, to odległość jaka nas dzieli: niewielka. Ledwo wyjechaliśmy z domu, a już zaraz przejechaliśmy właściwy wjazd do Gwoździków. Wedle wytycznych Gwoździka za wiatrakiem jest droga w prawo. Wiatrak zobaczyliśmy, bo trudno czegoś tak niezwykłego już na nasze czasy nie zauważyć. Ale drogi ani widu ani słychu. Dzwonię do Gwoździka a ten każe zawracać. Zawracamy i wypatrujemy. Dojeżdżamy prawie z powrotem do wiatraka a tam przed nim nagle pojawił się strach na wróble! I na dodatek macha! A, to Gwoździk stoi po pas w trawie i pokazuje, że mamy go przejechać, bo on stoi na tym co teoretycznie jest drogą. W końcu jesteśmy na miejscu. Fabryka wygląda bardziej jak hala. Ma wielkie metalowe rozsuwane drzwi i ogromną pustkę w środku. Jeszcze kilka lat temu załamałabym ręce i dusiłabym w sobie okrzyk: "Ludzie, czy wyście powariowali? Co wy w tym widzicie? Na cholerę wam takie coś co w ogóle nie przypomina domu???! " Ale teraz, po wielu miesiącach przeglądania projektów, budowy domu i oglądania surowych wnętrz, patrzę na to inaczej… Cudo!
  7. Jagna
    Tu Szaman dyktuje PBębniarzowi post o ich szczególnej więzi:
     
     
    http://www.fotosik.pl" rel="external nofollow">http://www.fotosik.pl" rel="external nofollow">http://images47.fotosik.pl/178/caf4b46c68cbcfd2med.jpg" rel="external nofollow">http://images47.fotosik.pl/178/caf4b46c68cbcfd2med.jpg
  8. Jagna
    Szaman… Dziesięcioletni mieszaniec Persa. Wiem, że ten kot intryguje Pewnego Bębniarza absolutnie. PB potrafi z niekłamaną fascynacją obserwować Szamana idącego po przykrytym kocem człowieku, kiedy stawianie jednej łapy trwa dwadzieścia sekund…. Zresztą o tej swoistej, wzajemnej relacji, Pewien Bębniarz może kiedyś opowie Wam własnymi słowami. Byłoby to zaiste bardzo ciekawe..
  9. Jagna
    Poza tym jestem przekonana, że Pewien Bębniarz też uznaje moje cztery futra za jedną z bardziej wartościowe rzeczy jakie zastał wiążąc się ze mną. Tula jest w nim absolutnie zakochana, ale trudno się dziwić, skoro jest zawsze wylewnie witana potokiem słów, w których pojawia się taka ilość zdrobnień jej imienia, że ja musiałabym myśleć pół roku, żeby wpaść na połowę z nich. A potem następuje czochranie brzuszka (PB czochra brzuszek wywalonej kółkami do góry Tuli, nie odwrotnie), głaskanie, przemawianie prosto w nos (to już chyba sobie wzajemnie…) i takie tam. Ona patrzy na niego tak, że gdyby była rasy ludzkiej, to musiałabym ją utłuc, albo przynajmniej poopowiadać Bębniarzowi baaardzo brzydkie plotki na jej temat.
     
    Ponieważ Pewien Bębniarz jest rewelacyjny (również!) pod względem wszelakich napraw, instalacji wszelakiej maści, Frędzla, który jest facetem i to znerwicowanym, traktuje raczej ostrożnie i bardziej technicznie. Na przykład kiedy Frędzlowi odrośnie grzywka i chyba niewiele spod niej widać, Pewien Bębniarz patrzy na niego, mierzy wzrokiem i decyduje: "Znowu trzeba mu udrożnić oczy"…
     
    Amok ma na imię Amok dzięki Pewnemu Bębniarzowi. PB do tej pory nie miał do czynienia bliżej z kotami i początkowo podchodził do nich z dystansem. Dzięki przypadkowemu doborowi ma okazję zobaczyć jak różne mogą być ich osobowości, jakie są cudne albo zabawne (albo jedno i drugie) kiedy śpią w różnych przedziwnych miejscach i pozycjach, jak wygląda zabawa patyczkiem, piórkiem, papierkiem albo drugim kotem, w wykonaniu kociego podlotka. Był zdumiony i rozbawiony tym co widział. Teraz jest tylko rozbawiony. Już nic go chyba nie dziwi.
  10. Jagna
    W sensie budowlanym niewiele się dzieje. Właściwie nic. Podrzutek stoi i ma się dobrze i puchnie z dumy, bo jest najważniejszą kwestią w jedynych wspólnych sprawach moich i mojego byłego męża, jako, że jest to nasz jedyny wspólny majątek a przy rozwodzie takie rzeczy się dzieli. Jeżeli ma się jedynie wspólny czajnik, telewizor i komplet pościeli, to idzie się dogadać - chociaż też czasem z trudem, ale tutaj to grubsza sprawa, bo w grę wchodzi duży dom i duża działka. Zwierzaki są moje. Tutaj ex nie wysuwa najmniejszych roszczeń, czemu oczywiście nie mogę się nadziwić, bo dla mnie te frędzlowe wielkie smutne oczy, zerkające spod grzywki i aksamitne pończochy wiecznie rozwalonej na kanapie Tuli, są warte miliony. No i jest jeszcze kot Szaman, którego filozofia życiowa jest absolutnie nieodgadniona. Nawet dla niego samego. Ten kot wygląda jakby od dziesięciu lat zastanawiał się o co mu tak naprawdę chodzi. O Amoku trudno mówić, bo na ogół widujemy go w postaci pomarańczowego pioruna kulistego, poruszającego się zygzakiem po domu między miską a drzwiami tarasowymi.
  11. Jagna
    I - jak widać - lepiej, że wtedy nie pisałam, bo by tu się okropnie ponuro zrobiło
     
     
    I - BARDZO WAŻNE ODSZCZEKANIE:
     
     
    ODSZCZEKUJĘ UROCZYŚCIE SŁOWA TYPU "MAŁPA"! - HAU HAU!!!
     
     
    Bo ja bardzo lubię Panią A.K. - poniekąd mnie uratowała. A zupełnie "nieponiekąd" dzięki niej spełniło się moje marzenie: jestem w związku z Moim Najlepszym Przyjacielem. Przez jedenaście lat byłam tylko w związku. A to ogromna różnica. Wiem, że wiele/wielu z Was wie o czym mówię.
     
    I życzę im - czyli temu panu od "związku" i pani Armii Krajowej - dużo szczęścia.
  12. Jagna
    Jak wspomniałam wyżej - jestem na urlopie. Więc do komputera nieczęsto zaglądam, bo na urlopie są też moi synowie, Pewien Bębniarz (czyli P.B., i co śmieszne, są to też jego inicjały, więc niech i tak zostanie ) i jego Syn. Tak więc wybaczcie przerwę w pisaniu.
     
    Ale. Znalazłam swój wpis, który dopisałam do mojego Dziennika w 2007 roku. Wtedy jeszcze pracowałam w szkole i byłam w Innym Stanie Świadomości. Cytuję bez zmian:
     
     
    "DZIENNIK PORZUCONEJ JAGNY..?
     
    Przepraszaaaam. Żyję. Staram się żyć bardziej "świadomie" - obserwuję swoje reakcje i staram się nie dać wciągnąć w Studnię Smutków, ale to jeszcze trudne. Chwyta cuś za gardło, kłaki i łuuuup! Człowiek leci głową w dół, kompletnie bezbronny, waląc łapami na oślep. Trzeba się drapać na górę, wysoko, kurka jest...Palce krwawią, kolana podrapane a na szczyt daleko...W końcu jest, widać światło, łapie się płytki oddech świeżego powietrza, próbujesz podciągnąć się jeszcze wyżej i wtedy znowu coś chwyta w kleszcze…siuuuup! i po chwili znów robi się ciemno, mokro i śmierdząco….Kiedy to się skończy?
     
    Mam koleżankę, która jest po rozwodzie siedem lat. Jej mąż ożenił się z kobietą, która miała być przejściową (jak pocieszano koleżankę) kochanką. Są nadal małżeństwem, wiedzie im się wspaniale, oboje są zamożni, mają super mieszkanie i co najważniejsze – są razem. Ona (koleżanka) została z córką i jest nadal sama. I od siedmiu lat ląduje co jakiś czas w tej pieprzonej Studni. Nadal jest rozgoryczona, zazdrosna i „niepogodzona”. Ja nie chcę tak skończyć. Nie jestem co prawda takim typem jak ona (pazurami uczepiona do faceta, żyjąca jego życiem), ale panicznie się boję, że będę czytała kolejne artykuły o szczęściu tej małpy A.K. (nie chodzi oczywiście o Armię Krajową) z moim (byłym) mężem a ja nadal będę spacerować po krawędzi Studni i się co jakiś czas walić w nią przy byle podmuchu wiatru. Ona – koleżanka nie pocieszyła mnie mówiąc, że jedyne szczęśliwe koleżanki – rozwódki, które zna to te, które ponownie ułożyły sobie życie z drugim mężczyzną. Te, które zostały same – są Smutne… A ja chcę wierzyć, że będąc samej mogę być baaaaaardzo szczęśliwa. Przecież to musi być bycze uczucie nie musieć się nikim przejmować, nie zastanawiać co on/ona powie na to czy na tamto, nie czekać w jakim nastroju wróci do domu, nie myśleć oszukał/a czy nie, nie czekać na powrót, nie wkurzać się, że wkurza… Można prawda? Miałam przecież przedsmak tego poprzednim razem. Po jakimś czasie (dlaczego nie pamiętam po jakim?!!) się odnalazłam. Było mi dobrze. Byłam spokojna. Zaczęłam myśleć o sobie, bez obciążenia myślenia o kimś innym (poza dzieckami, oczywista) to fajne.
     
    Wczoraj i dzisiaj w pracy nawet parę razy się roześmiałam (mam fajowe koleżanki – wśród nauczycielek też się takie zdarzają!) tak zupełnie nie myśląć o TYM. Ale potem dostałam w łeb. Bo to jest teraz tak, że jak na chwilę zapomnę, to jakbym zasnęła na chwilkę a potem się obudziła i wszystko wraca, żołądek wywija koziołka a w głowie pojawia się neon TAK, TO SIĘ STAŁO, ON CIĘ PORZUCIŁ DLA INNEJ! Ouuuch..! Boli.
     
    Pamiętam fajną książkę Grocholi. Nie jakieś tam „Nigdy w życiu”. Chodzi o „Przegryźć dżdżownicę” – tam jest prawdziwa historia tego co jest prześmiane w „Nigdy w życiu”. Mogłabym sobie podkreślać całe strony – to wszystko właśnie tak wygląda, kiedy kobieta się dowiaduje, że nie jest jedyna. Teraz też się zastanawiam czy zrobi mi się na twarzy małpi pyszczek. Małpi pyszczek zdradzonej kobiety. "
  13. Jagna
    Po pierwsze - odpowiadam na pytanie odnośnie dziewięciomiesięcznej puszystości: NIE
     
    Jestem "niechuda" od... o matko!... Od dziewięciu miesięcy!!!
     
    Ale jakby się miało coś z tego urodzić, to jakoś tak by się urodziło w ciągu ostatnich tygodni. Może i wczoraj. Ja jestem na urlopie (w domu), więc może nie zauważyłam, ale raczej nie przypominam sobie, żeby coś się urodziło. Dla świętego spokoju jeszcze poszukam, bo w tej chwili mam w domu trzech, w porywach do czterech młodocianych chłopców i może noworodek jakoś tak mi się wpasował w krajobraz, ale nie sądzę.... Oni, młodociani, pewnie przyszli by się poskarżyć, że coś im spać po nocy nie daje. Bo ja śpię dobrze, wtulona w czułe ramiona Pewnego Bębniarza...
  14. Jagna
    Sierpień 2008
     
    Odchodzi mój ukochany Przyjaciel. Bakcyl zakończył życie w wieku zaledwie siedmiu lat. Ale pocieszam się, że miał to życie dobre. Nie będę więcej pisać, bo nie chcę płakać. Poza tym on przecież gdzieś tam na mnie wiernie czeka, po drugiej stronie tęczowego mostu.
     
    Chcemy z dziećmi trochę sobie ulżyć w bólu. Nic lepiej nie robi niż nowe futro. Nie mam tu na myśli płaszcza, takie rzeczy jakoś nigdy nie robiły na mnie wrażenia. Futro jest rude i ma osiem tygodni. Ci co mają koty wiedzą co to znaczy. I tak oto nastał Amok.
     
     
    http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/fe86c83950242356.html" rel="external nofollow">http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/fe86c83950242356.html" rel="external nofollow">http://images39.fotosik.pl/174/fe86c83950242356m.jpg" rel="external nofollow">http://images39.fotosik.pl/174/fe86c83950242356m.jpg
     

    A tu zabawa w "ZNAJDŹ SZCZEGÓŁ"
     
    Uwaga: szukamy kota!
     
     
    http://www.fotosik.pl" rel="external nofollow">http://www.fotosik.pl" rel="external nofollow">http://images46.fotosik.pl/178/2716c3222c6a73bbmed.jpg" rel="external nofollow">http://images46.fotosik.pl/178/2716c3222c6a73bbmed.jpg
  15. Jagna
    Lipiec 2008
     
    Rozwód. Kiedy ktoś o tym wspominał wcześniej i doradzał, żeby to załatwić, ja wpadałam w panikę i wiedziałam, że nie jestem gotowa. Teraz ubieram się ładnie i jadę jak na imprezę.
     
    Przed salą prawie się zaprzyjaźniam z Panią Adwokat mojego Jeszcze Męża.
     
    Na sali prawie się zaprzyjaźniam z Sędziną. Bardzo fajna kobieta. Bardzo mi się wszystko podoba, wręcz nieźle się bawię. Szkoda, że tak krótko. W godzinę później jestem już po rozwodzie. Wolna. Szczęśliwa. I chuda.
  16. Jagna
    Czerwiec 2008
     
    Koniec Faceta. Ale jakoś nie jest mi źle. Nauczyłam się czegoś. Przede wszystkim tego, że umiem z kimś być. Że umiem się cieszyć zmianami, że teraz już sobie nie wyobrażam jak ja mogłam być z tamtym Jeszcze Mężem!
     
    Na dodatek propozycja nowej pracy staje się Nową Pracą. Od początku mi się podoba. Podoba mi się do dzisiaj.
  17. Jagna
    Marzec 2008
     
    Poznaję kogoś. Facet jest fajny. Po krótkim czasie przyznaje się, że jest alkoholikiem. Ale nie pijącym od dwóch lat. Najważniejsze jest to, że wiem już, że mogę nie być już sama. I na dodatek jest Zupełnie Inaczej…
  18. Jagna
    Luty 2008
     
    Jeszcze pracuję. Na myśl, że mam jechać do pracy robi mi się kiepsko. Na szczęście to po mnie widać i Najgorsza Szefowa Świata Pewnego Działu w Pewnej Firmie nie przedłuża mi umowy. Najpierw się trochę martwię, bo przecież to moje nowe życie miało być, ale potem przypominam sobie, że w tle świta nowa Propozycja Pracy a ja jestem chuda. Przestaję się martwić i odchodzę z pracy.
  19. Jagna
    Styczeń 2008
     
    Pracuję. W międzyczasie zmieniam dział, teoretycznie na lepszy, ale to duży błąd. Przestaje mi się podobać. Robi się niefajnie. Jeżeli kiedyś ktoś wymyśli konkurs na Najgorszą Atmosferę w Pracy, to Pewien Dział z Pewnej Firmy miałby zwycięstwo w kieszeni. Koszmar. Ale co tam, na szczęście w międzyczasie nieśmiało pojawia się nowa Propozycja Pracy a na dodatek ja chuda jestem, więc się nie przejmuję.
  20. Jagna
    Grudzień 2007
     
    Gwiazdka. Jak zwykle przyjeżdża moja Rodzina. Czyli Rodzice, mój Brat z Żoną Brata i Dziećmi Brata. Tym razem nie muszę się zastanawiać co z Tamtą Rodziną. Już nie mam tamtej Rodziny i nie muszę się martwić czy mnie krytykują…. Robię milion pierogów, ciast i innych pyszności. Jest choinka, prezenty, jest cudnie. Jestem szczęśliwa. Naprawdę. I chuda na dodatek.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...