Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Juan

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    432
  • Rejestracja

  • Wygrane w rankingu

    4

Zawartość dodana przez Juan

  1. Optuję za dywersyfikacją. Magazynowanie jest znakomitym rozwiązaniem na cykl dobowy, ale na pory roku nie pomoże. Podstawa z EJ, obciążonych przez całą dobę przynajmniej w 90%. Inaczej ich wysoki koszt inwestycyjny nie ma prawa się zwrócić. Nie ma też sensu marnować energii z EJ na produkcję wodoru. Do tego nadają się wyłącznie przewymiarowane OZE, których koszty zmienne oscylują wokół zera i nawet marnowanie dużej części na żałosną sprawność elektrolizy tak nie boli. Szczyt poranny i dzienny z naszej fotowoltaiki, szczyt popołudniowy, który w lecie przypada na niskie słońce, a w zimie już na noc, wspomagany PV wschodniej Ameryki, gdzie jest dopiero wczesne popołudnie. Dodatkowo w zimie nasze i amerykańskie krótkie dnie wspomagane długimi letnimi z Australii, może też południowej Ameryki i Afryki. Północna Afryka byłaby idealna, ale nie ma tam odpowiednio stabilnych i przyjaznych nam partnerów, z którymi można by taki deal uskuteczniać. Mam nadzieję, że ropa od Arabów i gaz od kacapów wystarczająco nas przeczołgały żebyśmy się trzeci raz w taki sam kanał nie wpuścili.
  2. A masz choćby blade pojęcie, jakie są różnice w zapotrzebowaniu na moc w poszczególnych częściach doby, a jaka możliwość regulacji mocy elektrowni atomowych? Zwłaszcza że EJ idealnie się nadają na podstawę systemu, za to na źródła szczytowe kompletnie nie. Są na tyle drogie w budowie, że żeby się spinały ekonomicznie, muszą mieć zapewniony możliwie maksymalny odbiór. Duża część produkcji to OZE, czy Ci się to podoba, czy nie. A (lokalne) OZE ma tę wadę, że wyjątkowo źle się komponuje z popołudniowym szczytem zapotrzebowania, które wywala w kosmos tak od 17-18 do 21-22. I ten szczyt Europie idealnie mogą pokryć farmy PV wschodniego wybrzeża USA, jemu z kolei - zachodniego, a zachodowi Ameryki - Australia. A tak przy okazji. W zaledwie kilka lat mają nam przybyć prawie 2 GW magazynów. Wyłącznie akumulatorowych. https://www.wnp.pl/energetyka/polska-siec-zyska-nowy-magazyn-energii-na-rynku-widac-poruszenie,856318.html
  3. A czy ja napisałem, że to ma być jedyne źródło? Podstawą powinien być atom. Przynajmniej w takiej ilości, żeby podstawowe funkcjonowanie państwa było możliwe na nim i lokalnych źródłach OZE. PV z innych stref czasowych jako dodatek poprawiający komfort i obniżający koszty. Duże ilości taniej energii dostępne nocą do ładowania pojazdów, energochłonnych procesów przemysłowych, wydajniejszego ogrzewania budynków zimą itd.
  4. Jak to mówią, kto chce szuka sposobów. Kto nie chce szuka powodów. edit. Dziś (ściślej od dziesięciu lat) są już dostępne kable 2,5 GW o stratach 5% na 1500 km. To daje możliwość budowy linii kablowych z Europy do USA ze stratami niewiele większymi od średniej strat w polskiej sieci energetycznej. Czyli w praktyce połączenia tych dwóch systemów, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. https://automatykaonline.pl/Artykuly/Energetyka/podziemny-podmorski-elektroenergetyczny-kablowy-system-przesylowy-najwieksze-napiecie-swiecie
  5. Viking Link - 1,6 GW 760 km długości ma straty na poziomie 3,7% https://www.viking-link.com/auction-faqs/ Odległości, o jakich mowa przy połączeniu Europy, Ameryki i Australii, przy połączeniach analogicznymi kablami to minimum 50% efektywność. Koszty? W porównaniu z kosztem paliw kopalnych palonych co roku na tych trzech kontynentach, to grosze. Wymyślasz. Żeby chociaż inteligentnie. Jeden kabel to 1-2 GW. Tych kabli byłoby dużo. Jednoczesne uszkodzenie wszystkich jest równie prawdopodobne i wykonalne jak dziś jednoczesne zatopienie wszystkich tankowców i gazowców, które również cofnęłoby nas o stulecia. Zresztą dziś mamy cały świat opleciony kablami komunikacyjnymi i to dużo mniej licznymi niż potrzebne do takiego projektu. Uszkodzenia się zdarzają, ale rzadko i pojedyncze. Globalnego braku internetu i łączności z tego powodu nie było i się nie zanosi. Zaćmienia słońca trwają minuty i nie pokrywają się czasowo na całej Ziemi. W dodatku są w 100%, co do sekundy przewidywalne. Ograniczenie zapotrzebowania na tę chwilę raz na kilka lat nie stanowi żadnego problemu. Takiej chmury, która uniemożliwi produkcję energii ze słońca na całej planecie to nawet Yelowstone nie jest w stanie wygenerować. Zresztą jak wybuchnie superwulkan tej skali to będziemy mieć dużo większe problemy niż ograniczenie produkcji prądu.
  6. Te "śmieszne bateryjki" LiFePO4" mają fantastyczną wydajność i trwałość, a rozproszona struktura magazynów to zaleta, a nie wada. Mity o straszliwej szkodliwości pozyskiwania litu, a zwłaszcza o tym, że się zaraz skończy, sobie daruj. Litu mamy w morzach i oceanach na jakieś 50 MWh baterii na głowę. Technologie pozyskiwania z tego źródła już są na etapie laboratoryjnym. Na razie wystarcza podaż litu z dotychczasowych źródeł, więc nikt ich nie wdraża masowo. I nie wiadomo czy kiedykolwiek wdroży, bo pracuje się nad bateriami opartymi na sodzie, którego mamy o następne kilka rzędów wielkości więcej niż litu, a pozyskiwanie jest absolutnie banalne. Baterie sodowe są cięższe od litowych, więc do pojazdów nadają się średnio, ale w stacjonarnych magazynach ta różnica jest kompletnie bez znaczenia. "Rzadkość" paliwa jądrowego to kolejna bzdura. Stosunkowo rzadki jest U235. Starczy go może na 100-200 lat. U238 jest sto razy więcej, a toru grube tysiące razy więcej. "Patologia ETS" jest skutecznym narzędziem do zmniejszania udziału emisyjnych źródeł energii i działa, a podobne mechanizmy istnieją też w Chinach i USA. Liquid Metal Battery mają jedną malutką niedogodność. Cała zawartość ogniwa - obie elektrody i elektrolit, muszą być utrzymywane w fazie płynnej, a ich temperatura topnienia to co najmniej kilkaset stopni powyżej temperatury otoczenia. Jak byś tego nie zaizolował, straty energii będą ogromne.
  7. Niczego nie trzeba w takim zakresie magazynować. Dużo lepiej ciągnąć energię z miejsc, gdzie jest dostępna. W zimie z półkuli, na której jest lato, a w nocy z tej, na której jest dzień. To się da zrobić nawet dziś, ze stratami mniejszymi niż przy produkcji i wożeniu wodoru, metanu czy amoniaku. Kwestia decyzji politycznych i współpracy międzynarodowej. Wystarczy połączyć w jeden system energetyczny UE, USA i Australię i zawsze gdzieś mamy słoneczny letni dzień.
  8. Paliwa kopalne nie mają przyszłości, co jest oczywiste. Można się najwyżej spierać na jak długo jeszcze ich wystarczy i czy wyczerpywanie się złóż jest największym problemem i najpilniejszym powodem do odejścia od nich. Jedyną realną alternatywą jest energetyka jądrowa i OZE. Przy czym ilość energii jaka dostajemy za darmo ze słońca jest taka, że starczy nam dosłownie na zawsze. Jedyny problem to magazynowanie. A jesteśmy właśnie na najlepszej drodze do pozbycia się tego problemu. W Polsce mamy kilka tysięcy MWh w ESP, budowanych przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Jak się sprężymy, to przez następne kilkadziesiąt dobudujemy drugie tyle i koniec. Brak dalszych lokalizacji nadających się pod takie obiekty. Ale za to w ciągu zaledwie kilku ostatnich lat postawiliśmy 332 MWh magazynów akumulatorowych, a to dopiero początek. Zapotrzebowanie na baterie do pojazdów elektrycznych przyciągnęło do branży ogromne środki i moce produkcyjne rosną jak szalone. Za kilka lat pojemności magazynów bateryjnych będzie już tyle samo co w ESP. Za następne dziesięć lub dwadzieścia - o rząd wielkości więcej. https://globenergia.pl/11-tysiecy-magazynow-energii-o-pojemnosci-138-mwh-przydomowe-magazyny-energii-w-liczbach-pod-koniec-2023/
  9. Podejrzewam zawór kierujący wodę do prysznica. W innych położeniach tej środkowej wajchy jest tak samo?
  10. Wygląda, że przyczyną był brak soli w zmiękczaczu. Nie może dawkować za dużo, bo zmywarka nie pobiera soli w granulkach, tylko solankę - nasycony roztwór soli. Dopóki sól jest w zbiorniczku, to rozpuszcza się tak długo, aż roztwór jest nasycony i więcej już nie może. Jak przychodzi czas na regenerację złoża, solanka trafia do zmiękczacza, a na jej miejsce napływa świeża woda i znowu zaczyna rozpuszczać sól. Tymczasem w zmiękczaczu solanka oddaje do żywicy złoża jony sodu, które wypierają z niej do roztworu jony wapnia i magnezu, czyli składniki kamienia kotłowego. Na koniec roztwór z wapniem i magnezem trafia do kanalizacji. Im twardszą wodę ustawisz w zmywarce, tym krótsze są odstępy między regeneracjami. Za rzadkie będą pozostawiać okresy, kiedy żywica jest już nasycona wapniem i więcej nie przyjmie, więc mycie będzie w twardej wodzie. Za częste, będzie marnować sól, bo w żywicy nie będzie dość "kamienia" żeby całkowicie wykorzystać porcję solanki, i taka tylko częściowo zużyta trafi do kanału. Dodatkowo woda może być okresowo za miękka, co niszczy szklane naczynia.
  11. Juan

    Ocena kuchni

    Ustawienie zmywarki obowiązkowe nie jest, ale jak można zrobić bardziej niż mniej wygodnie, to czemu nie? Drewnianych desek nie używam. O niebo lepsze są melaminowe, a te już można w zmywarce myć. Noże tylko takie, co są w całości ze stali nierdzewnej. Chociaż akurat te ostre wolę myć ręcznie. Ociekacz zajmuje mnóstwo miejsca na blacie, a tego w omawianej kuchni jest jak na lekarstwo. Każde 10 centymetrów jest cenne. Ja bym ten półwysep całkiem skasował, skrócił szafę do 90 cm i obok lodówki dołożył drugi słupek z piekarnikiem, mikrofalówką oraz szufladami na dole i szafką na górze. Rozumiem, że tam gdzie zakreślony czerwony prostokąt, jest pion wentylacyjny?
  12. No już nie pochlebiaj sobie, że Ty i te kilkadziesiąt tysięcy hałaśliwych idiotów to większość społeczeństwa. Znam wielu zdeklarowanych konfiarzy i nawet wśród nich nie ma ani jednego przeciwnika szczepień. No chyba, że się wstydzą lewakowi* przyznać *) Lewak - ktoś, kto nie głosuje na Konfederację.
  13. Sprawdź czy ten osad zmywa się octem albo sokiem z cytryny. Jeśli tak, to znaczy że zmiękczacz nie działa. Albo z powodu braku soli, albo zużytego złoża.
  14. Juan

    Ocena kuchni

    Strasznie ciasno będzie w tej kuchni. Zwłaszcza wróżę siniaki na biodrach od narożnika blatu w przejściu. Zmywarki jako ociekacza używałem, jak się zepsuła i póki sie nie udało naprawić, przez jakiś czas myłem ręcznie. A teraz bardzo rzadko, jak jest akurat pusta. Szkoda miejsca na ociekacz. Za mało się go dziś używa. Ewentualnie można kupić w IKEA takie coś: https://www.ikea.com/pl/pl/p/rinnig-suszarka-do-naczyn-dwustronna-10387261/ Nawet samą tackę, bez pojemników czy drabinek, i wyjmować tylko jak jest potrzebne. Dla praworęcznych po lewej. Stoisz przed koszem i zgarniasz do niego resztki z talerza. Jak jesteś praworęczny, to talerz trzymasz w lewej, a w prawej łyżkę, widelec, czy czym tam te resztki zrzucasz. I jak już zrzucisz. to tą lewą ręką sięgasz lekko w bok i wkładasz talerz do zmywarki, która musi być po lewej stronie. Inaczej musisz krzyżować ręce, przekładać ich zawartość, albo cały się obracać. Dla leworęcznych na odwrót.
  15. Juan

    Ocena kuchni

    Zrezygnowałbym z ociekacza. Jak jest zmywarka, to mycie ręczne praktycznie nie występuje. Jedyny wyjątek to patelnie, bo zmywarka niszczy powłoki. Z tego wychodzi minimalny rozmiar komory zlewu - musi być taki żeby poziomo weszła największa patelnia jaką masz i jeszcze dało się nią poruszać. Jak muszę coś odłożyć do ocieknięcia, to wstawiam do zmywarki i za parę minut wycieram do sucha. W sumie to częściej po prostu kładę na blacie, ale musi być całkowicie wodoodporny (u mnie Staron) i najlepiej z podwieszanym zlewem. Wtedy ociekniętą wodę zgarniam do zlewu ściągaczką, gąbką albo nawet dłonią i resztki wycieram jednym listkiem ręcznika papierowego. Woda jest czysta, więc jak nie jest całkiem namoczony, to go nie wyrzucam, tylko odkładam do wyschnięcia, żeby użyć ponownie do ścierania blatu albo podłogi. Zlew oczywiście tylko jednokomorowy. Dwie komory to zaszłość z czasów jak się naczynia "myło" w jednej komorze pełnej brudnej wody z płynem i płukało w drugiej, z trochę mniej brudną wodą. Brrr... Zlew nad koszem, a zmywarka zaraz obok. Dla praworęcznych po lewej, a leworęcznych po prawej.
  16. Tak? Społeczeństwa były równie posrane w czasie SARS, tylko azjatyckie, nie nasze, bo do nas akurat masowo nie dotarł, więc mogłeś nie zauważyć. A to o mydle jako końcu wszelkich epidemii to mniemanologia.
  17. Juan

    Ocena kuchni

    W którym miejscu jest zmywarka? I jaki zlew? Koniecznie oświetlenie blatu pod szafkami wiszącymi. Lampki świecące z sufitu, wzdłuż ich frontów, oświetlają połowę blatu, a druga, przez kontrast, tonie w głębokim cieniu. Szafki pod płytą przesunąłbym o te 20-30 cm w stronę drzwi balkonowych. Samo poszerzenie blatu niewiele daje, a wewnątrz każdy centymetr się przyda. W tej postaci pomoc drugiej osoby jest praktycznie niemożliwa, bo między blatami jest jakieś 110-120 cm. Przy smażeniu może pryskać na podłogę akurat na drodze z balkonu, co daje szanse na malowniczego orła, a w najlepszym razie roznoszenie tłuszczu po podłodze salonu.
  18. Poszukaj sobie jakie żniwo zbierały epidemie zanim wynaleziono i powszechnie wdrożono szczepionki. Nie tylko na choroby śmiertelne. Statystyki zachorowań na Heine-Medinę przed i po wprowadzeniu szczepień są pouczające. Nawiasem mówić przez tych debili H-M zaczyna wracać. Podobnie jak gruźlica, odra i wiele innych. A to, że Covid-19 akurat okazał się względnie łagodny, to nasze szczęście i pech. Szczęście, bo ofiar był stosunkowo mało. Pech, bo następnym razem durnie będą pieprzyć, że przecież to kolejna lewa "plandemia" i oleją wszelkie środki ostrożności. A jak liczba zachorowań wywali w kosmos i służba zdrowia się załamie, będzie za późno.
  19. Mam nadzieję, że następna epidemia wytłucze możliwie dużo pieprzonych antyszczepionkowców. Szkoda, że przez nich umrą też zastępy niewinnych. Idealna analogia do tego, co na drogach robią "szybcy ale bezpieczni".
  20. No jest. I mają więcej niż my wszyscy razem wzięci. Na kontach. Z punktu widzenia zmian klimatu ten 1% jest całkowicie nieistotny. Oni mają kilka tysięcy odrzutowców, przeważnie małych kilkuosobowych, które przez większość czasu stoją w hangarach. A my, konsumenci z pierwszego świata, mamy kilkadziesiąt tysięcy dużych odrzutowców, co dzień w dzień, na okrągło, spędzają w powietrzu przynajmniej pół doby. Mają też kilka milionów samochodów, luksusowych i palących nawet kilka razy więcej niż zwykłe. Tylko że tych zwykłych my mamy miliard. Ale fakt. Oni też się powinni ograniczać, żeby dawać dobry przykład i żeby tłuszcza nie mogła krzyczeć "a un lata".
  21. Ci bogaci to właśnie my. I Ty i ja i zdecydowana większość Polaków łapiemy się spokojnie do 10% najbogatszych mieszkańców Ziemi. I to nasza konsumpcja ją demoluje, nawet jak nad jej zaspokajaniem trudzą się biedacy z Chin, Bangladeszu i tym podobnych miejsc. To my jeździmy do pracy samochodami, latamy samolotami na wakacje i kupujemy góry niepotrzebnych rzeczy, by je wyrzucić i wymienić na nowe zaraz jak nam się znudzą.
  22. Jeśli ręcznikowiec tylko do ręczników, a nie ogrzewania łazienki, to wysokie zasilanie mu zupełnie niepotrzebne. Te około 30 stopni z zasilania podłogówki w zupełności wystarczy. W dużej łazience termostat na drabinkowym grzejniku mam ustawiony tak, że jest lekko ciepły przy dotknięciu ręką. Przez cały sezon grzewczy ręczniki są idealnie suche. W małej nie mam w ogóle żadnego grzejnika, za to jest skuteczna wentylacja i problem wilgotnych ręczników nie występuje w ogóle.
  23. No fakt pakują. Z tym, że to takie małe, przydomowe, w którym sobie buty ubrudzimy, a może nawet i nogawki. Tyle że alternatywą jest bezdenny ocean szamba, w którym utoniemy wszyscy, jak się w radosnym biegu w stronę jego brzegu nie zatrzymamy. https://klimat.rp.pl/klimat-i-ludzie/art40766571-ekstremalne-upaly-w-czerwcu-przebily-kolejna-bariere-nowe-dane-naukowcow
  24. Grubo zawyżona jest nie wycena tylko projekt. Jedno gniazdo na każde 2 metry kwadratowe domu i to razem z piwnicą? 22 lampy? Ile masz pomieszczeń? Tak się można bawić jak umiesz sobie instalację sam zrobić więc płacisz tylko za przewody i osprzęt. Jak trzeba za każdy punkt słono zapłacić elektrykowi, to już nie. Siądź nad tym projektem, pomyśl gdzie gniazda będą naprawdę potrzebne, a nie co dwa metry ściany na wszelki wypadek. Jak kiedyś gdzieś będzie potrzebne jeszcze jedno, to dorobisz za cenę dwóch zrobionych na wszelki wypadek i nigdy nie użytych. Wywal oświetlenie elewacji, jeśli to ono tak absurdalnie napompowało liczbę punktów świetlnych. Powyrzucaj z projektu wszystkie "ozdobne" punkty świetlne, chyba że jesteś ich na 100% pewien, wiesz jakie chcesz zastosować oprawy, jaki efekt uzyskać i na pewno nie możesz bez tego efektu żyć. Też się kiedyś dałem żonie namówić na różne oświetleniowe durnostojki. Cztery kinkiety w salonie, dwa w korytarzu, punkty świetlne nad lustrem w dużej łazience i przedpokoju. Żaden nie został wykorzystany. Pieniądze w błoto i jeszcze problem, żeby te końcówki przewodów pochować. Oświetlenie też przerabiałem jak się koncepcja zmieniła, więc punkty zrobione przez elektryków w kuchni, korytarzu, przedpokoju i część w salonie, też w zasadzie niepotrzebnie zapłacone, bo ciągnąłem je od nowa w inne miejsca. Jak liczba punktów spadnie o połowę to i wycena też. Osprzęt też może kosztować 20-30 zł za sztukę, a może i 100.
  25. Są różne poziomy szarlatanerii. Jak chce zarabiać na durniach to niech robi kremy odmładzające, pastylki z cukru na przedłużanie penisa, albo podstawki pod kable głośnikowe poprawiające dźwięk. Ale sprzedawanie cudownych środków ludziom chorym na raka, przez co niektórzy opóźnią albo przerwą realną terapię, to jest najwyższy poziom skurwysyństwa. Nie przekonasz mnie do jakiegokolwiek śladu szacunku dla tego buca.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...