Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Juan

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    420
  • Rejestracja

  • Wygrane w rankingu

    4

Zawartość dodana przez Juan

  1. Na pewno na czas rozpalania warto wyłączyć ten wyciągowy wentylator w łazience. Wywiewki i nawiewki mają zapewne jakieś kratki, anemostaty czy inne przeszkody, a komin to pusta gruba rura stawiająca najmniejszy opór, więc to przez nią powietrze w pierwszej kolejności napływa. Jak to nie pomoże, to przed właściwym rozpalaniem spróbuj na wierzch położyć coś, co się łatwo i szybko zapali wytwarzając trochę ciągu. Kulę z gazety, kostkę rozpałki do grilla czy coś podobnego. Jak już powietrze w kominie zacznie się poruszać w górę, to dalej powinno pójść.
  2. Juan

    Znikające tematy

    Zniknięcie Frofo007 z forum to uczciwa cena za utratę tego i innych wątków. Ale drugi raz już mi się nie będzie chciało prowadzić tej samej dyskusji.
  3. Juan

    Znikające tematy

    A temat o samochodach elektrycznych skasowany, bo? Kapitulacja przed kilkoma trollami i cięcie siekierą całych tematów to jest porażka na całej linii. Szkoda czasu na forum, gdzie merytoryczne posty lecą do kosza hurtem, razem z trollami.
  4. Ale po co właściwie chcesz nakrętkę motylkową samokontrującą? Motylek jest, żeby można było często i łatwo odkręcać i przykręcać, a samokontrująca, czy klej do gwintu, żeby zakręcić raz i nie ruszać. W szczególności samokontrująca z plastikową wkładką jest jednorazowa i po odkręceniu leci do kosza, bo użyta ponownie już nie będzie trzymać. To znaczy będzie jak zwykła nakrętka. Jak chcesz mieć motylka do łatwego zakręcania i odkręcania, ale zabezpieczonego przed poluzowaniem, to daj zwykłą motylkową, taką jak ta: Ważne, żeby skrzydełka nie zaczynały się tuż przy śrubie. Na nią nałóż tulejkę, na tyle wysoką, żeby kończyła się nad skrzydełkami i dociśnij z góry drugą nakrętką motylkową, przytrzymując przy dociąganiu tę pierwszą, żeby się razem nie obracały. Zakontrowane w ten sposób już się nie powinny poluzować.
  5. Absolutnie nie ma sensu. Drogie, zimne, światła i tak da tyle co kot napłakał. Maciek dobrze mówi. Lampa led z czujnikiem ruchu za kilkadziesiąt złotych do wsiadania i wysiadania z auta, a do robienia czegokolwiek w garażu i tak musisz zapalić porządne oświetlenie.
  6. 8-10 arów to na mały dom dla jednej osoby ogromna działka. Ale fakt, że sensowne mniejsze trafić trudno. Sto tysięcy na działkę, drugie sto na stan surowy zamknięty niewielkiego domu 60-70 m2, jeszcze kilkadziesiąt na media, projekt, adaptację, papierologię i wszystko co "wyjdzie w praniu". Akurat tyle ile masz. Pod warunkiem dużego udziału pracy własnej. Jak nie masz dwóch lewych rąk, masz czas i nie boisz się ciężkiej pracy to dasz radę. Budowlanka to nie jest rocket science. Potem wykończeniówka stopniowo, w miarę zarabianych pieniędzy. Jak się nie poszaleje z drogimi materiałami i rozwiązaniami, to też finansowo do przeżycia. Dobrze, jeśli masz kogoś, kto Ci pomoże w tych pracach, które ciężko zrobić w pojedynkę i nie weźmie za to dużych pieniędzy. Rodzina, przyjaciele, koledzy, lokalna złota rączka? Bardzo ważny jest projekt zoptymalizowany pod niski koszt budowy i późniejszej eksploatacji. Z góry odpada 90% gotowców z modnymi kolumienkami, wykuszami, lukarnami, balkonami, wielkimi oknami tarasowymi, narożnymi i skomplikowaną bryłą czy dachem. Bardzo dobry "podręcznik" budowania prostego domu znajdziesz na kanale "Haharbud" na YT. Około pięciu lat temu zaczyna się cykl ponad osiemdziesięciu 30-60 minutowych filmów opisanych "Dom 63m2", kręconych kamerą zamocowaną na budowlańcu. Pokazuje wszystko, co robi i obszernie komentuje. Mówi na co zwracać uwagę, jakich błędów unikać, jak różne prace usprawnić czy ułatwić itd. Warto obejrzeć, żeby ocenić, czy widzisz siebie na miejscu tego gościa z kamerą. Ten dom, to pokazowa budowa projektu ze strony "zbuduj sam dom". Na FB inwestorzy budujący wg tego projektu pokazują swoje domy na różnych etapach budowy i podają koszty. SSZ zwykle podają w okolicach 80-120 tysięcy (oczywiście bez działki) przy budowie w całości systemem gospodarczym, lub z niektórymi elementami zleconymi. Jak Przemek z Haharbudu budował te pięć lat temu, to sto tysięcy było pod klucz Projekt można modyfikować i większość inwestorów to robi. Ja np. wyrzuciłbym w ogóle komin, zamiast kotła gazowego i WG montując monoblok i prostą rekuperację, a więźbę zamienił na prefabrykowane wiązary, montowane przez ekipę producenta.
  7. Jak ta odnoga nie była używana, to nie miała powodu zarosnąć kamieniem. Ewentualnie mogła zardzewieć. Ostatnio miałem do czynienia z "martwą" baterią w instalacji nieużywanej od kilkunastu lat. Po uruchomieniu pociekło trochę, a potem przestało całkiem. Spodziewałem się konieczności wymiany rur w ścianach, ale okazało się, że to tylko zapchane zanieczyszczeniami sitko w perlatorze. Dodatkowo nieco zarośnięte zawory kulowe między wężykami a rurami w ścianie. Po ich wymianie (wraz z wężykami) i oczyszczeniu perlatora w baterii, wszystko działa normalnie. Z początku woda była rdzawa i śmierdząca, ale po spuszczeniu kilkudziesięciu litrów jest (przynajmniej wygląda) czysta.
  8. Trudno coś doradzić, nie wiedząc jaki masz charakter mebli i ogólnie urządzenia wnętrza. Najlepiej oświetlają oprawy na ledy GU10, równomiernie rozłożone na powierzchni sufitu. Niestety trzeba do nich prowadzić nowe przewody. Do kostki po starym żyrandolu można podłączyć oprawę typu listwa z "reflektorkami" na ledowe żarówki GU10, wycelowanymi w różne punkty pokoju, w zależności od potrzeb. Coś takiego: https://www.skapiec.pl/site/cat/2956/comp/917537692?utm_source=css&utm_medium=organic Są też podobne dłuższe lub krótsze i kwadratowe albo okrągłe, z 3-4 oprawami. Raczej bym unikał lamp, w których źródło światła stanowi ich integralną część. Jak padnie wymienna GU10, to nie wyrzucasz całej lampy, tylko kupujesz za kilka, góra kilkanaście złotych nową i wymieniasz.
  9. Mało tych 5 minut na edycję. Muszę dopisać jeszcze raz. W nieużywanym i nieogrzewanym lokalu miałem zimą 75-77% wilgotności, bo wentylacja grawitacyjna oczywiście nie działała. Wszystko było wilgotne w dotyku, grzyb był tylko kwestią czasu. Jednym wentylatorem Quietline Mild Duo, zamontowanym w zetce, puszczonym na 4,5W i włączanym czasówką na kilka godzin około południa, zbiłem przez zimę wilgotność do 45%.
  10. Stan surowy zamknięty, zaraz po robotach mokrych. W ścianach, wylewkach itp. jest mnóstwo wody. Bez wentylacji, w miarę ochładzania się na zewnątrz i stygnięcia domu, wilgotność szybko osiągnie 100% i zacznie się wykraplanie. Grzyb na płytach GK prawie pewny. Ja bym się nie odważył. Minimum to wentylatory podłączone do kanałów wentylacyjnych, wymieniające powietrze w domu, żeby usuwać wilgoć, aż do początku mrozów. Potem też, ale nie cały czas, tylko jak się od słońca nagrzeje i wilgotność wewnątrz wzrośnie. Nawet nie musi być rekuperator. Jeśli nie będziesz grzać, to nawet nie powinien. Chyba że z wymiennikiem zastąpionym przez "wkład letni".
  11. Nie porównuj kopalni litu do kopalni węgla. Litu, na osobę potrzebujemy jakieś dwadzieścia, trzydzieści kilogramów. Raz. A potem jeszcze po kilogramie co jakieś sto lat. Węgla - te dwadzieścia, trzydzieści kilogramów codziennie, najwyżej co kilka dni. To po pierwsze. A po drugie, dużo ważniejsze, nie mamy alternatywy. Dalsze palenie gigantycznych ilości węglowodorów to jest wyrok śmierci na naszą cywilizację, a może nawet gatunek. Zamiast litu może się uda sód, uran czy tor, ale coś zrobić musimy.
  12. Gdzieś tu już liczyłem. EJ zwraca się i zaczyna zarabiać po jakichś 10 latach. Jak jej będziemy używać w roli źródła szczytowego, to przez większość doby zarabiać nie będzie i ten czas wydłuży się kilkakrotnie. Do okolic tych 40 lat, które pierwotnie uznawano za żywotność. Teraz się ją wprawdzie przedłuża, ale raczej nie bezkosztowo. Zarobek robi się więc wątpliwy, a przynajmniej dużo mniejszy niż mógłby być. A to nie jest inwestycja, do której łatwo zorganizować finansowanie, więc takie obniżenie rentowności może po prostu pogrzebać budowę nowych EJ, na korzyść śmiesznie łatwych OZE. Dalej narastające problemy ze stabilnością energetyki ani trochę nie będą inwestorów i bankowców obchodzić. Gwarantuję. Wodór ma sens tylko tam, gdzie naprawdę jest potrzebny. W przemyśle chemicznym i może jeszcze w hutnictwie po odejściu od węgla. Nawet wysokotemperaturowa elektroliza ma żałośnie małą sprawność w porównaniu z akumulatorami, a jeszcze dochodzą problemy z przechowywaniem. Budowanie drogich EJ po to, żeby robić wodór, używany jako paliwo czy magazyn energii, to arcybzdura. Za to w nasze zimowe długie, zimne noce, tam jest długi słoneczny dzień. Akurat pod nasze ogrzewanie i ładowanie pojazdów.
  13. Optuję za dywersyfikacją. Magazynowanie jest znakomitym rozwiązaniem na cykl dobowy, ale na pory roku nie pomoże. Podstawa z EJ, obciążonych przez całą dobę przynajmniej w 90%. Inaczej ich wysoki koszt inwestycyjny nie ma prawa się zwrócić. Nie ma też sensu marnować energii z EJ na produkcję wodoru. Do tego nadają się wyłącznie przewymiarowane OZE, których koszty zmienne oscylują wokół zera i nawet marnowanie dużej części na żałosną sprawność elektrolizy tak nie boli. Szczyt poranny i dzienny z naszej fotowoltaiki, szczyt popołudniowy, który w lecie przypada na niskie słońce, a w zimie już na noc, wspomagany PV wschodniej Ameryki, gdzie jest dopiero wczesne popołudnie. Dodatkowo w zimie nasze i amerykańskie krótkie dnie wspomagane długimi letnimi z Australii, może też południowej Ameryki i Afryki. Północna Afryka byłaby idealna, ale nie ma tam odpowiednio stabilnych i przyjaznych nam partnerów, z którymi można by taki deal uskuteczniać. Mam nadzieję, że ropa od Arabów i gaz od kacapów wystarczająco nas przeczołgały żebyśmy się trzeci raz w taki sam kanał nie wpuścili.
  14. A masz choćby blade pojęcie, jakie są różnice w zapotrzebowaniu na moc w poszczególnych częściach doby, a jaka możliwość regulacji mocy elektrowni atomowych? Zwłaszcza że EJ idealnie się nadają na podstawę systemu, za to na źródła szczytowe kompletnie nie. Są na tyle drogie w budowie, że żeby się spinały ekonomicznie, muszą mieć zapewniony możliwie maksymalny odbiór. Duża część produkcji to OZE, czy Ci się to podoba, czy nie. A (lokalne) OZE ma tę wadę, że wyjątkowo źle się komponuje z popołudniowym szczytem zapotrzebowania, które wywala w kosmos tak od 17-18 do 21-22. I ten szczyt Europie idealnie mogą pokryć farmy PV wschodniego wybrzeża USA, jemu z kolei - zachodniego, a zachodowi Ameryki - Australia. A tak przy okazji. W zaledwie kilka lat mają nam przybyć prawie 2 GW magazynów. Wyłącznie akumulatorowych. https://www.wnp.pl/energetyka/polska-siec-zyska-nowy-magazyn-energii-na-rynku-widac-poruszenie,856318.html
  15. A czy ja napisałem, że to ma być jedyne źródło? Podstawą powinien być atom. Przynajmniej w takiej ilości, żeby podstawowe funkcjonowanie państwa było możliwe na nim i lokalnych źródłach OZE. PV z innych stref czasowych jako dodatek poprawiający komfort i obniżający koszty. Duże ilości taniej energii dostępne nocą do ładowania pojazdów, energochłonnych procesów przemysłowych, wydajniejszego ogrzewania budynków zimą itd.
  16. Jak to mówią, kto chce szuka sposobów. Kto nie chce szuka powodów. edit. Dziś (ściślej od dziesięciu lat) są już dostępne kable 2,5 GW o stratach 5% na 1500 km. To daje możliwość budowy linii kablowych z Europy do USA ze stratami niewiele większymi od średniej strat w polskiej sieci energetycznej. Czyli w praktyce połączenia tych dwóch systemów, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. https://automatykaonline.pl/Artykuly/Energetyka/podziemny-podmorski-elektroenergetyczny-kablowy-system-przesylowy-najwieksze-napiecie-swiecie
  17. Viking Link - 1,6 GW 760 km długości ma straty na poziomie 3,7% https://www.viking-link.com/auction-faqs/ Odległości, o jakich mowa przy połączeniu Europy, Ameryki i Australii, przy połączeniach analogicznymi kablami to minimum 50% efektywność. Koszty? W porównaniu z kosztem paliw kopalnych palonych co roku na tych trzech kontynentach, to grosze. Wymyślasz. Żeby chociaż inteligentnie. Jeden kabel to 1-2 GW. Tych kabli byłoby dużo. Jednoczesne uszkodzenie wszystkich jest równie prawdopodobne i wykonalne jak dziś jednoczesne zatopienie wszystkich tankowców i gazowców, które również cofnęłoby nas o stulecia. Zresztą dziś mamy cały świat opleciony kablami komunikacyjnymi i to dużo mniej licznymi niż potrzebne do takiego projektu. Uszkodzenia się zdarzają, ale rzadko i pojedyncze. Globalnego braku internetu i łączności z tego powodu nie było i się nie zanosi. Zaćmienia słońca trwają minuty i nie pokrywają się czasowo na całej Ziemi. W dodatku są w 100%, co do sekundy przewidywalne. Ograniczenie zapotrzebowania na tę chwilę raz na kilka lat nie stanowi żadnego problemu. Takiej chmury, która uniemożliwi produkcję energii ze słońca na całej planecie to nawet Yelowstone nie jest w stanie wygenerować. Zresztą jak wybuchnie superwulkan tej skali to będziemy mieć dużo większe problemy niż ograniczenie produkcji prądu.
  18. Te "śmieszne bateryjki" LiFePO4" mają fantastyczną wydajność i trwałość, a rozproszona struktura magazynów to zaleta, a nie wada. Mity o straszliwej szkodliwości pozyskiwania litu, a zwłaszcza o tym, że się zaraz skończy, sobie daruj. Litu mamy w morzach i oceanach na jakieś 50 MWh baterii na głowę. Technologie pozyskiwania z tego źródła już są na etapie laboratoryjnym. Na razie wystarcza podaż litu z dotychczasowych źródeł, więc nikt ich nie wdraża masowo. I nie wiadomo czy kiedykolwiek wdroży, bo pracuje się nad bateriami opartymi na sodzie, którego mamy o następne kilka rzędów wielkości więcej niż litu, a pozyskiwanie jest absolutnie banalne. Baterie sodowe są cięższe od litowych, więc do pojazdów nadają się średnio, ale w stacjonarnych magazynach ta różnica jest kompletnie bez znaczenia. "Rzadkość" paliwa jądrowego to kolejna bzdura. Stosunkowo rzadki jest U235. Starczy go może na 100-200 lat. U238 jest sto razy więcej, a toru grube tysiące razy więcej. "Patologia ETS" jest skutecznym narzędziem do zmniejszania udziału emisyjnych źródeł energii i działa, a podobne mechanizmy istnieją też w Chinach i USA. Liquid Metal Battery mają jedną malutką niedogodność. Cała zawartość ogniwa - obie elektrody i elektrolit, muszą być utrzymywane w fazie płynnej, a ich temperatura topnienia to co najmniej kilkaset stopni powyżej temperatury otoczenia. Jak byś tego nie zaizolował, straty energii będą ogromne.
  19. Niczego nie trzeba w takim zakresie magazynować. Dużo lepiej ciągnąć energię z miejsc, gdzie jest dostępna. W zimie z półkuli, na której jest lato, a w nocy z tej, na której jest dzień. To się da zrobić nawet dziś, ze stratami mniejszymi niż przy produkcji i wożeniu wodoru, metanu czy amoniaku. Kwestia decyzji politycznych i współpracy międzynarodowej. Wystarczy połączyć w jeden system energetyczny UE, USA i Australię i zawsze gdzieś mamy słoneczny letni dzień.
  20. Paliwa kopalne nie mają przyszłości, co jest oczywiste. Można się najwyżej spierać na jak długo jeszcze ich wystarczy i czy wyczerpywanie się złóż jest największym problemem i najpilniejszym powodem do odejścia od nich. Jedyną realną alternatywą jest energetyka jądrowa i OZE. Przy czym ilość energii jaka dostajemy za darmo ze słońca jest taka, że starczy nam dosłownie na zawsze. Jedyny problem to magazynowanie. A jesteśmy właśnie na najlepszej drodze do pozbycia się tego problemu. W Polsce mamy kilka tysięcy MWh w ESP, budowanych przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Jak się sprężymy, to przez następne kilkadziesiąt dobudujemy drugie tyle i koniec. Brak dalszych lokalizacji nadających się pod takie obiekty. Ale za to w ciągu zaledwie kilku ostatnich lat postawiliśmy 332 MWh magazynów akumulatorowych, a to dopiero początek. Zapotrzebowanie na baterie do pojazdów elektrycznych przyciągnęło do branży ogromne środki i moce produkcyjne rosną jak szalone. Za kilka lat pojemności magazynów bateryjnych będzie już tyle samo co w ESP. Za następne dziesięć lub dwadzieścia - o rząd wielkości więcej. https://globenergia.pl/11-tysiecy-magazynow-energii-o-pojemnosci-138-mwh-przydomowe-magazyny-energii-w-liczbach-pod-koniec-2023/
  21. Podejrzewam zawór kierujący wodę do prysznica. W innych położeniach tej środkowej wajchy jest tak samo?
  22. Wygląda, że przyczyną był brak soli w zmiękczaczu. Nie może dawkować za dużo, bo zmywarka nie pobiera soli w granulkach, tylko solankę - nasycony roztwór soli. Dopóki sól jest w zbiorniczku, to rozpuszcza się tak długo, aż roztwór jest nasycony i więcej już nie może. Jak przychodzi czas na regenerację złoża, solanka trafia do zmiękczacza, a na jej miejsce napływa świeża woda i znowu zaczyna rozpuszczać sól. Tymczasem w zmiękczaczu solanka oddaje do żywicy złoża jony sodu, które wypierają z niej do roztworu jony wapnia i magnezu, czyli składniki kamienia kotłowego. Na koniec roztwór z wapniem i magnezem trafia do kanalizacji. Im twardszą wodę ustawisz w zmywarce, tym krótsze są odstępy między regeneracjami. Za rzadkie będą pozostawiać okresy, kiedy żywica jest już nasycona wapniem i więcej nie przyjmie, więc mycie będzie w twardej wodzie. Za częste, będzie marnować sól, bo w żywicy nie będzie dość "kamienia" żeby całkowicie wykorzystać porcję solanki, i taka tylko częściowo zużyta trafi do kanału. Dodatkowo woda może być okresowo za miękka, co niszczy szklane naczynia.
  23. Juan

    Ocena kuchni

    Ustawienie zmywarki obowiązkowe nie jest, ale jak można zrobić bardziej niż mniej wygodnie, to czemu nie? Drewnianych desek nie używam. O niebo lepsze są melaminowe, a te już można w zmywarce myć. Noże tylko takie, co są w całości ze stali nierdzewnej. Chociaż akurat te ostre wolę myć ręcznie. Ociekacz zajmuje mnóstwo miejsca na blacie, a tego w omawianej kuchni jest jak na lekarstwo. Każde 10 centymetrów jest cenne. Ja bym ten półwysep całkiem skasował, skrócił szafę do 90 cm i obok lodówki dołożył drugi słupek z piekarnikiem, mikrofalówką oraz szufladami na dole i szafką na górze. Rozumiem, że tam gdzie zakreślony czerwony prostokąt, jest pion wentylacyjny?
  24. No już nie pochlebiaj sobie, że Ty i te kilkadziesiąt tysięcy hałaśliwych idiotów to większość społeczeństwa. Znam wielu zdeklarowanych konfiarzy i nawet wśród nich nie ma ani jednego przeciwnika szczepień. No chyba, że się wstydzą lewakowi* przyznać *) Lewak - ktoś, kto nie głosuje na Konfederację.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...