Aguś... kosek, ten dokarmiany zimą to teraz mojemu synusiowi kołysanki wieczorami śpiewa... na budowie i kosków i kukułek i wszelakiego ptica dostatek, aż wstyd nie wiedzieć kto to śpiewa... ale nadrobię. Nawet radia głupio słuchać.
Ps. kto, jaki ptaszek ma w swoim repertuarze "figaro, figaro, figaarooo"?... dosłownie tak to brzmi
Po tej "zabawie" w cieśli Bozia zaplanowała nam dzień odpoczynku... tylko zapomniała nas o tym poinformować... zamarznięci, przemoknięci... poddaliśmy się w południe... 6 stopni "ciepła" i cały dzień lało:mad:... taaaak to ja się nie bawię!!!!
Praca cieśli zdecydowanie bardziej mi się podoba niż dekarzy, bo łatowanie to chyba już do tych ostatnich należy, nię????
Łaciliśmy, łataliśmy, łatowaliśmy... jak zwał tak zwał... 2 dni:cool:.
Więźba dojechała... z tygodniowym, a właściwie to 9 dniowym, i szlag jasny trafił moje nadgonienie grafiku:mad:. W ogóle na ten temat mogła bym rozprawę na parę stron trzasnąć, ale po ocenzurowaniu pewnie by parę słów zostało... więc tylko przesttrzegam wszystkich przed tartakiem Drew-Max.
Więc więźba dojechała w czwartek... a ja właśnie od tego pamiętnego dnia choruję na grypę. Chyba na grypę, bo poszłam spać zdrowa, a obudziłam się zachorowana, a to podobno ona tak szybko atakuje... nawet temperaturę miałam... jednego wieczora... bo kto by miał czas na dłużej;), chociaż ogólne dolegliwości trzymają mnie już ponad tydzień, ale kto by się tam przejmował kaszlem... no dobra... moja mama się przejmuje... moim kaszlem... obiecuję, że jak nie przejdzie jeszcze tydzień to pójdę do lekaża, ale miało być o budowie...
Wczoraj wysmarowałam posta na porządne A-4 (nie mylić z L-4;)), bo ja głupia już myślałam, że może się net odpsuł... i co??? i dupa:mad:...
wszystko zeżarło i ...ach... co ja bede gadać...
Jestem, żyję, dziękuję wszystkim za pamięć i niepokój...
Tydzień temu jak zjechałam na nockę do domciu to necik stał. Myślałam, że "normalne" przeładowanie radiowej sieci i dałam spokój po paru próbach napisania postu. Ale jak w sobotę wieczorem, jak narkoman na głodzie znów dopadłam do kompa i dalej doopa... no co ja mogę, poźlić się, pomamrotać przez telefon i tyle:P... umówili się na wizytę serwisową, bo podobno sygnał im ginie w eterze... ciekawe, że poza godzinami nie ginie:mad:
Dobra... miałam nie smarować... zobaczę czy post pójdzie
W czwartek to my nie zmarzli... w chałupie siedzieli... pod kołdrą... wyczuwając, że mało możliwa jest terminowa dostawa drewna grzaliśmy tyłki w domciu... już kiedyś pisałam, że z tego mojego majstra to taki francuski piesek:)... tylko czekać, aż mu się za ciepło zrobi;)... hihihiii... zaraz przeczyta i dostanę po uszach:lol2:
Jeżeli naprawdę przywiozą jutro:rolleyes:... i nie późnym wieczorem:rolleyes:... to do końca tygodnia powinno stać już dużo... może jeszcze nie cała, na pewno nie obłatowana... ale główne zarysy na bank już będą... tylko znów jakieś durne święta nam przeszkodzą, 1 to olejemy, 2 w niedzielę sadzimy drzewa owocowe, wiem późno:yes:, a 3 nie wiem jak się moja druga połowa będzie zapatrywała na walenie młotkiem, a to przy tej pracy nieodzowne;)
Wiedziałam, że nie może być tak kolorowo... jak w poniedziałek nie dojedzie to chyba już będę zła... nie, zła to już jestem, będę w....
Nie ma tego złego coby... mamy pół ogrodzenia... dziś byśmy skończyli, ale trafiło na niedzielę i mężuś nie chciał naszego ciapulka uruchamiać. Ludziska do kościoła lecą, mszy dwóch wysłuchaliśmy (w sadzie) a nasza bestia wydech ma rasowy, czyt. dziurawy... i nie wypadało warczeć
Aaaaa.... i warzywka posiałam:cool:... miałam tylko cukinię w tym roku posiać... a kupiłam i marchewkę i ogórasy i koperek i rzodkieweczki... i jeszcze dymkę muszę dosadzić
Właśnie miałam dociekać, która to manipulowała w pogodzie:mad:
Może i Waszym majstrom nie przeszkadza śnieg z deszczem, ale mój się zbiesił
Dobrze, że nauczona własnym, wieloletnim doświadczeniem byłam niemal pewna, że więźba jednak nie dotrze... nie dotarła, tradycyjnie samochód się wziął i rozwalił... byle tylko się niebawem odpsuł, bo będę zła:yes:.
Oby na weekend im się prognozy sprawdziły... ma być śliczniusio:lol2:
Ja od niedzieli słyszałam, że w czwartek śnieg z deszczem i 6 stopni... nawet dziś z mamą rozmawiałam, że daaaaaawno im ta prognoza tak dobrze nie wyszła.
Są w aparacie, ale tylko efekt końcowy... jak przyjechała pompa to deszczysko padało i nie kciało mi się z aparatem latać... a jak przestało to nie miałam czasu na robienie zdjęć.
Akumulatory, te co od nie pamiętam kiedy mam kupić nowe niestety padnięte, nie dam rady teraz zgrać... poprawię się w niedzielę... może już kawałek drewna będzie widać
Moniu... stołki pewnie ustawimy już w piątek... nie wiem kiedy kierbud pozwoli na układanie murłat:rolleyes:...
Jutro mamy w planach uruchomienie wody w domu. Rurka zakopana i trzeba by jeszcze wcinkę zrobić, nawet dziś różniaste zabaweczki mąż kupił.
A jeszcze parę słupków mamy zabetonować... tak wszystkie sroczki za ogon trzymamy;), ciekawe kiedy wszystkie zwieją
No i CZEKAMY NA WIĘŹBĘ!!!
Jak naprawdę dojedzie, w co szczerze wątpię, to będę naprawdę zaskoczona... beton był przed czasem, drewno podobno będzie... fiufiu.... dużo się zmieniło od ostatniej budowy:rolleyes:
Trawkę zabronowaliśmy ciapeczkiem w te i wewte... trochę się przykryła, ale ogólnie tak się jakoś ładniej zrobiło... przy małych powierzchniach nie trzeba przykrywać... wystarczy za stracha troszkę popracować... ale powiem Ci, że jestem mocno zdziwiona bo u nas nie ma wróbli:jawdrop:... bażanty co łażą to chyba mięcho wolą, pliszki siwe też... innych naziemnych, trawo -nasiono żernych nie stwierdziłam;)
To gratuluję postępów, zaraz idę do Ciebie poczytać, chyba że mnie kto od kompa popędzi... to pójdę spać... strasznie sennie jakoś
Ja również nadal zostaję pod urokiem mopjego miejsca na ziemi. Codziennie rano witają nas sarenki, ale to z punktu widzenia naszych przyszłych nasadzeń mało optymistyczne. A właśnie.... nie pochwaliłam się...
Strop zalał się (a to łobuz jeden, nooo:rolleyes:) w poniedziałek...
a wczoraj, posiała nam się trawka w ogródeczku:D... boshe... wiecie ile to jest 100 kg trawy?????... od cho...ry i ciut ciut:). Traweczka do wiadereczka i .... "zasiali górale.....", fajnie było;)
Po zabawie w górali wzięliśmy się do prawdziwszej roboty i......................................... zabetonowaliśmy słupki pod siatkę, tak tak... prawie wszystkie:yes:, jakieś 100 sztuk:D. Siatka wczoraj dotarła, teraz tylko pozostaje się rozdwoić... bo jutro ma przyjechać więźba:D
Aaaaaa..... wczoraj jakieś 5 metrów od tarasu, oooo... dokładnie od tego miejsca, w którym stoję na ostatnich zdjęciach wylądował................................. bocian
Śmieję się, że od urodzenia, a tak naprawdę to odkąd pamiętam ważę 64 kg, więc niemało:rolleyes:. Męża odchudziłam ...dzieści kilo, a ja jedząc dokładnie to samo co on nie schudłam NIC! Zmalała mi tylko zawartość tłuszczu.