Zrobiłam 3 głębokie oddechy i ruszyłam na rozmowy. Aby iść wykonawcy na rękę, bo się chłopy trochę napracowali i wymurowali trochę tego komina ustaliliśmy, że nie będziemy go burzyć tylko usuniemy same pustaki pod wentylację. Do tego komina dostawimy jeszcze jeden system kominowy a z boku wentylację. Ten pierwszy będzie do kozy a drugi do kominka. Inaczej podobno się nie da, bo fundament jest za mały. Nie mogę uwierzyć wykonawca zaczyna się mnie słuchać. Czy jakiś dzień miłosierdzia dzisiaj?http://ggmania.eu/Emo/emoty_duze/emocje/what.jpg" rel="external nofollow">http://ggmania.eu/Emo/emoty_duze/emocje/what.jpg
Ok. Sprawa załatwiona odnośnie kominów. Teraz trzeba wracać do domu. Myśl o jeździe pod górkę była przerażająca. Jeden z murarzy podpowiedział mi skrót. Byłam przeszczęśliwa. Pomimo tego, że droga była przez polną łąkę szybciej ją pokonałam, bo ominęłam te ogromne górki.
Umówiłam się z wykonawcą, że przyjadę na budowę i ustalimy odnośnie kominów. Na brak pojazdu mechanicznego musiałam zdecydować się na rower. Moje upupienie tego dnia przeżyło koszmar. Od prawie trzech lat nie jeździłam na rowerze teraz przyszło mi pokonać taki długi odcinek drogi. Najgorsze jest to, że jedzie się przez góry i doliny tzn. raz z górki a później pod górkę. Po godzinie dotarłam na miejsce. Zamiast rozmawiać o konkretach ja pragnęłam leżaka i odpoczynku w cieniu. Moja koszulka na plecach była cała mokra. Miałam ochotę ją zrzucić.
Mąż zabsorbował mnie jakimś tematem i Ja zamiast patrzeć gdzie wbijam łopatę to z siłą grawitacji pozwoliłam jej na wbicie. Skończyło się to tym, że zamiast w piasek wbiła się w mój palec u nogi, ponieważ miałam buty typowo „budowlane” klapeczki. Ból niesamowity, ale kto by tam patrzył na to, zacisnęłam zęby i dalej odkopywałam. Dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że go rozcięłam. Dobrze, że tylko na tym się skończyło. Co ja piszę. No nie do końca……. trzeba jeszcze dodać, że zrobił mi się odcisk na dłoni od łopaty.
W jeden dzień padało i to, co było z przodu działki znalazło się na naszych fundamentach, bo woda ładnie to zmyła na nasz domek, ponieważ działkę mamy ze spadkiem. Troszkę się wkurzyłam, że ten piasek z ziemią tak nas przysypał. Robotnicy na pewno tego nie rusza, więc nic innego nie pozostaje jak samemu wziąć się do roboty i odkopywać to, co zmiótł deszcz, aby fundamenty ładnie schły.
Parno i duszno było. Ta spiekota dała się we znaki robotnikom.
Przekichana robota. Nie dość, ze w taki skwar muszą siedzieć na słońcu to jeszcze nie odpoczywają tylko dźwigają te ciężkie betonowe pustaki. Jeden taki pustak waży 50 kg. Ja nie jestem w stanie go udźwignąć z ziemi a oni muszą to podnosić i jeszcze taszczyć na pnącą się do góry ścianę. Najpierw o dźwigali się akrów a teraz tych kolosów. Niestety materiału nie zmienimy, bo piwnica musi być z tego wykonana.
Lato po prostu wymarzone na leżenie na plaży, popijając drineczka z parasolką.
Czuję się naprawdę zmęczona nawet po przejściu 100metrów. Woda mineralna, którą zawsze noszę w torebce szybko się skończyła
Gorąco, gorąco słońce przypieka. Człowiek czuje się jakby był na rozżarzonej patelni. Wiem jak musi się czuć ten biedny wielbłąd idący przez pustynie Sahara, bo ja tak się właśnie czułam.
Twierdził, że żaden kominiarz nam komina nie odbierze.
Dylemat, co zrobić. Przecież architekt doskonale wiedział, co chcemy mieć i miał to tak zaprojektować, aby było dobrze. Próba skontaktowania się z nim była bezskuteczna.
Nie odbierał telefonów, bo miał wyłączony telefon (jak się później okazało nie mógł odebrać, bo był na urlopie).
Było mnóstwo telefonów. Wykonawca dzwonił jak najęty. Mówił, że do wersji z kozą w piwnicy a kominkiem w salonie zrobić dwa otwory i dwie wentylacje a nie jak jest w projekcie jeden otwór i 2 wentylacje.