No to pojechał mężuś ze „wspaniałą” wiadomością do chłopców.
Gdy dotarł na miejsce spróbował jeszcze raz skontaktować się z konstruktorem. Jakież było jego zdziwienie jak raczył podnieś słuchawkę oznajmiając ze stoickim spokojem, że wszystko zostało wysłane i możemy na spokojnie sobie ściągnąć wszystko.
Pewnie nie zrobił wytycznych i dlatego nie odbiera. Nerwy człowieka biorą. Tu czas ucieka zaraz trzeba jechać do wykonawcy, który czeka na instrukcje a tu …. nic zupełnie nic.
5:00 rano koniec leżenia. Włączyliśmy komputer z myślą o odbieraniu poczty, aby przekazać wytyczne dla budowlańców. Jakież było nasze zdziwienie jak wiadomość od naszego konstruktora nie dotarła jeszcze do nas.
Czekamy na wytyczne od konstruktora jak na następny dzień mają wyglądać wykopy, aby nie wyszła z tego archeologia doświadczalna. Wszystkie informacje zostaną przekazane najpóźniej o 6:00 rano. Przez te emocje noc nie przespana.
Na dodatek noc się jeszcze dłuży, czy nie można podkręcić tego zegara. Niech już będzie ten nasz upragniony dzień, gdzie na naszej działce zbierze się ogromny tłum( chyba bilety zacznę sprzedawać) i zacznie się uroczyste wbicie pierwszej łopaty pod fundamenty.
Cóż za emocje. Serce bije jak dzwon. Nareszcie się coś zaczyna dziać. Pogoda dopisuje słoneczko pięknie świeci, temperatura w sam raz na prace w terenie. Chłodny powiew wiatru lekko owiewa fryzury zapracowanych mężczyzn, aby lekko i zwinnie uporali się z tą robotą. Dookoła słychać ćwierkot ptaków, zapach trawy……. ach jak cudownie.
Dostaliśmy 2 wersje do przeglądnięcia. Opcja z obniżeniem domu nam się nie spodobała, nie za bardzo mi się widzi, aby sąsiedzi idąc drogą zaglądali mi do komina.
Proponuje obniżyć dom, tzn. wtopić go w teren, ale znów pojawia się problem, że woda deszczowa będzie się wlewać do garażu i trzeba by było zrobić odpowiednie odwodnienie.
Umówiliśmy się na działce z architektem. Chciał zobaczył jak geodeta wyznaczył obrys budynku i te dość duże różnice w wysokości. Jest przeciwny piwnicy ze względu na grunt słabo przepuszczalny.