
Miotamy się coraz bardziej, tysiące działek, kilometrów….
Aż wreszcie przypadkiem wśród tysięcy ogłoszeń znaleźliśmy Działkę Idealną .
Działka znajduje się w Ustanówku ( stacja za Zalesiem Górnym). Polana w środku lasu, podzielona na kilkadziesiąt działek.
http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/185542.jpg
Kilka domów już wybudowanych. Żadnych starych zabudowań. Media doprowadzone.
Droga dojazdowa 10-cio metrowa (!).
http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/185543.jpg
Dwieście metrów do stacji PKP. Za działkami ciągną się lasy. Działki, duże i kształtne.
Widok z "Naszego salonu":
http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/185545.jpg
Agent (oczywiście zawsze jest agent…) ma na sprzedaż kilka działek z wjazdem od południa i jedną najpiękniejszą z wjazdem od północy, przyległą do ściany lasu. Na dodatek część tej działki jest porośnięta pięknymi drzewami.
Zakochujemy się od pierwszego wejrzenia…
Oczywiście "zwykłe działki" mają zwykła cenę, a Nasza Działka ma cenę Niezwykłą, 50% większą od pozostałych…
Myślimy…. Przyjeżdżamy i oglądamy, przymierzamy projekty, zwiedzamy okolice. Jest pięknie…
Oglądamy dodatkowo wszystkie działki na sprzedaż w Ustanówku i okolicach. Znowu godziny i kilometry w samochodzie… Dochodzimy do wniosku, że drugiej tak pieknej działki na Świecie nie ma… Sprawdzamy jeszcze plany, dowiedujemy się w gminie - wszystko OK..
Umawiamy się na rozmowę z Właścicielem - na polu. Kolejną, bo podczas pierwszych oględzin z Agentem przypadkiem poznaliśmy Pana Własciciela. Przyjeżdżamy, przyjeżdża Agent i pojawia się Właściciel - Burak. Burak ma super samochód, jest właścicielem połowy działek w okolicy. Wysiada z samochodu, oczywiście w kaloszach. Rozpoczynamy trudną rozmowę… Bardzo chcemy tą działkę - ale cena jest z sufitu. Gawędzimy sobie i gawędzimy… W końcu dochodzimy do sedna. Mówimy Burakowi że jestesmy zdecydowani na działkę, ale możmy zapłacić najwyżej tyle (20% mniej niż cena wyjściowa).
I tu pierwszy szok: Burak mówi: "Chyba Państwo żartują? Nie mamy o czym więcej mówić", po czym obraca się na pięcie kalosza, wsiada do swojego pięknego samochodu i odjeżdża…
Opadły nam szczęki…
Agent mówi, że on wiedział, że tu żadnych negocjacji być nie może, że cena jest sztywno ustalona, i nie będzie obniżona nawet o złotówkę…
Następne dni spędzamy na gorączkowych rozmyślaniach. Co robić? Boimy się że ktoś nam sprzątnie z przed nosa Naszą Działkę. Nie mogę spać po nocach. Ta działka nie jest tyle warta… Ale jednocześnie ta różnica w porównaniu z wartością domu, który ma na niej powstać - jest niewielka i nieistotna… W końcu łamiemy się… Dzwonimy do Agenta. Niech nas umówi z Burakiem. Chcemy go błagać by nam sprzedał tą działkę za cenę jaką tylko będzie chciał…
Jedziemy na pole. Wysiadamy, wysiada Agent, wysiada Burak w kaloszach. Prosimy uniżenie Buraka, o zgodę na kupno jego działki, zgadzamy się na cenę. Mówimy, że będziemy potrzebowac dokumenty działki, bo na część kwoty zamierzamy wziąć kredyt z banku. I tu uśmiech gaśnie na Burakowej twarzy.
"Jaki kredyt?? - Żadnego kredytu, żadnych banków, umawiamy się u notariusza z gotówką! -Jak nie, to nie mamy o czym rozmawiać!"
Na to wtrąca się Agent: "Dobrze Pan mówi - ja tylko raz uczestniczyłem w transkcji sprzedaży domu gdzie nabywca brał kredyt. Panie, ja trzy noce nie spałem, zanim te pieniądze nie wpłynęły. Panie jakie to ryzyko, Nigdy więcej!" i zwraca się do nas: "A Państwo by sprzedali dom bez pieniędzy??"
Szczęki nam opadły po raz kolejny…
Coś tam jeszcze pomamrotaliśmy smętnie, że spróbujemy zdobyć gotówkę itp….
Ale w tamtej chwili już wiedzieliśmy, że mamy swoją godność i niestety z Burakiem interesów robić nie będziemy. O Ustanówku zapominamy….
Trudno… A działki jak nie mamy tak nie mamy…
CDN..
- Czytaj więcej..
- 0 komentarzy
- 656 wyświetleń