16.09.2004
Oj, dawno mnie nie było w dzienniku, a to dlatego, że nuuuuudy na budowie...
szczyty już dawno zrobione, ścianki działowe prawie też (nie ma ich za wiele), no trochę z kominem było zabawy...
Okazuje się, że wyciągnięcie końca komina z klinkieru wcale nie jest takie proste, jak już pisałam ani Arek ani WOjtek nie chcieli wejść na mój stromy dach i poukładać klinkier, więc wzięłam mojego odważnego szwagra...
Przyjechała oczywiście cała rodzina (ojciec od kiedy kupił brykę - jest częstym gościem na budowie, choć do momentu kominów jego noga nie postała... )
Szwagier zamocował deseczkę na samym szczycie i w pozycji klęczącej lepił ...... komin, właśnie lepił... po ułożeniu około 8 warstw okazało się, że nie ma gdzieniegdzie wiązań... a fugi czasem miały szerokość pięści....
Po skończonej robocie ... oglądamy i .... pełna rozgoryczenia, wściekłości i furii stwierdziłam te braki, oczywiście narysowałam, gdzie popełnił błędy itd... no ale nie miałam litości znęcać się nad nim przecież w końcu to rodzina a po drugie nikt się nie odważył...
uwagi Arka i WOjtka oczywiście były ewidentne: po co się pchał jak nie potrafi...Odpowiedź moja była jedna i stanowcza: nikt nie chciał, on nie chciał odmówić i tyle...
Szwagier z rodzinką pojechali ze skwaszonymi minami...
2 dni myślałam co z tym kominem zrobić, były oględziny znajomych...
decyzja była nieuchronna .... ROZBIERAMY...
no i tak też zrobiliśmy... no i okazało się, że Wojtek jak usłyszy dźwięk dziengów potrafi wyciągnąć komin z klinkieru...
Na dzień dzisiejszy mam już wyprowadzone 2 kominy zostaje fugowanie...
Okna mam nadzieję, że się robią, drzwi zewnętrzne z naświetlem zamówione...
Dachówka zacznie się kłaść w poniedziałek...
No i tak jakoś leci... pomału , bo pomału, ale jak do tej pory to tylko do dachu była ekipa .... i tym sposobem stan surowy zamknięty zamkniemy kwotą 76.000 PLN!!!!!!! TO chyba rewelacyjna kwota!
Dziwne, ale nigdy wydatki mnie nie cieszyły, ale te wydatki, to naprawdę ...