Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

maksiu

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    17 308
  • Rejestracja

Wpisy blogów dodane przez maksiu

  1. maksiu
    Prace wokół domu
    16-17 lipiec 2005
     
    Dziś napisze coś, co jeszcze nie tak dawno w ogóle nie przeszło by mi przez usta, wyobraźcie sobie, że w sobotę nie zrobiłem niczego na budowie, byłem tam co prawda, ale tylko godzinkę i jedyne co zrobiłem to pomierzyłem ściany, na potrzeby podliczenia powierzchni ścian do tynków. Niestety powodem takiego stanu była dodatkowa praca jaką wziąłem sobie na barki, nie podejrzewałem że będzie mnie kosztować tyle wysiłku, ale skoro się już ją zaczęło to trzeba skończyć. Wracając jednak do budowy, pomiary poszły w miarę sprawnie, wszystko skrupulatnie zapisałem z kajeciku i pojechałem do domku. Następnego dnia, w niedziele, przyjechałem na budowę koło dziewiątej rano. Plan zakładał prace wokół domu, głównie koszenie i porządkowanie. Najpierw doprowadziłem do ładu drzewa rosnące przed moją działką, są to lipy i wymagały drobnych podcięć. W zasadzie to nie tyle podcięć co wycięcia odrostów wystających z ziemi koło głównego pnia. Temat o tyle ważny, że te odrosty kompletnie zasłaniały mi wyjazd z działki i zawsze jak wyjeżdżałem to musiałem bardzo mocno uważać, aby nie wjechać komuś innemu pod koła. Gdy z tym się już uporałem przyszła kolej na koszenie, przed działeczką jeśli ktoś dobrze pamięta posiałem kiedyś trawkę, oczywiście bez specjalnych przygotowań, po prostu wysiałem nasionka korzystając z tego ze ziemia była zruszona. Po ścięciu zielska okazało się, że gdzieniegdzie już wyszła z ziemi trawka. Pewnie wyszła by już dawno gdybym ją podlewał, ale jakoś tak się złożyło, że zawsze było coś pilniejszego do zrobienia. Ostatnio troszkę popadało, więc jest nadzieja, że i trawka troszkę ruszy. Gdy już przed działeczką był porządek przyszła kolej i na sama działkę, ponad dwie godziny koszenia i wszystko wyglądało już o wiele lepiej. Kolejne koszenie pewnie za dwa tygodnie.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=17lipiec2005" rel="external nofollow"> Prace wokół domu - 17 lipiec 2005
     
    Tym razem pozdrowienia na nietypową literkę, bo na Y , czyli dla YaMarzena.
  2. maksiu
    Ganek zmienia kolor
    10 lipiec 2005
     
    Po burzowej i mokrej sobocie, w niedziele od samego rana ostro świeciło słoneczko, niebo niemal bezchmurne, wymarzona pogoda na piknik. A wiadomo, że najlepiej wypoczywa się czynnie, a jeszcze lepiej jeśli podczas wypoczynku można zrobić coś pożytecznego. Zatem nie było innego wyjścia ja tylko jechać na budowę. W trakcie drogi wpadłem na pomysł, żeby zajechać do sklepu i kupić impregnat na ganek. Z impregnatem to wyszła dziwna historia, pierwotnie miałem pomalowany ganek na kolor mahoń impregnatem firmy Pillak. To było jednak dwa lata temu i ostatnio nigdzie nie mogłem dostać takiego samego impregnatu. Kupiłem zatem najbliższy kolorystycznie, jaki znalazłem, oczywiście najbliższy kolorem wg próbek ze sklepu. Wybór padł na kolor tikowy z drewnochronu. Po zrobieniu próby okazało, że kolor z próbki nie ma się w ogóle do koloru jaki uzyskałem po pomalowaniu kawałka krokwi. Kolor był wyblakły i w ogóle taki nijaki. Po przejrzeniu forum doszedłem do wniosku, że jeśli chce mieć kolor zbliżony do tego jaki mam na ganku, to musze albo koniecznie znaleźć oryginalny impregnat, albo szukać wśród lakierobejcy. Zatem jadąc w niedziele na budowę, zajechałem do sklepu i nabyłem puszkę lakierobejcy w kolorze mahoń z drewnochronu. Gdy przyjechałem na budowie, to najpierw pomalowałem wszystkie świeżo szlifowane belki impregnatem tikowym, a następnie gdy już przeschły troszkę, zacząłem malować lakierobajecą. Przyznam się szczerze, że gdy pociągnąłem kilka razy pędzlem włosy z wrażenia stanęły mi dęba. Nowy kolor, był ciemniejszy niż poprzedni mahoń, ale wg mnie wyglądał o wiele lepiej. Gdy pomalowałem już kilka belek, zszedłem z mini rusztowania, aby obejrzeć całość z poziomu ziemi. Wiem, że to kwestia gustu, ale ten kolor po prostu mnie urzekł, wygląda moim zdaniem bardziej niż dobrze, nie mówiąc już o tym że będzie pasował do brązowej podbitki. Zabrałem się zatem za dalsze malowanie, powoli ganek zmieniał swój wygląd, postanowiłem, że nie będę przemalowywał desek-wiatrownic przy ganku, a jedynie same belki konstrukcyjne ganku. Po trzech godzinach praca była zakończona, a aby być dokładnym to zakończona na dziś, bo prawdopodobnie pomaluje jeszcze jedną warstwę w tym samym kolorze, aby jeszcze lepiej pokryć belki. Dziś niestety brakło lakierobejcy, bo kupiłem tylko jedną puszkę. Ponieważ jeszcze godzina była młoda, zabrałem się za przerwane wczoraj prace z podbitką. Dokończyłem robić konstrukcje i pomontowałem wszystkie kształtki. Nawet nie wiem kiedy minęły kolejne dwie i pół godziny, i przyszła kolej się zbierać do domku. Zdaje sobie sprawę, że może niektórym nowy kolor ganku nie bardzo się spodoba, ale nam podoba się bardzo.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=10lipiec2005" rel="external nofollow"> Ganek zmienia kolor - 10 lipiec 2005
     
    Tym razem pozdrowienia na literkę E, dla osoby kogoś kto jest dobrym duchem tego forum, czyli dla Edzi.
  3. maksiu
    Ganek zmienia kolor
    10 lipiec 2005
     
    Po burzowej i mokrej sobocie, w niedziele od samego rana ostro świeciło słoneczko, niebo niemal bezchmurne, wymarzona pogoda na piknik. A wiadomo, że najlepiej wypoczywa się czynnie, a jeszcze lepiej jeśli podczas wypoczynku można zrobić coś pożytecznego. Zatem nie było innego wyjścia ja tylko jechać na budowę. W trakcie drogi wpadłem na pomysł, żeby zajechać do sklepu i kupić impregnat na ganek. Z impregnatem to wyszła dziwna historia, pierwotnie miałem pomalowany ganek na kolor mahoń impregnatem firmy Pillak. To było jednak dwa lata temu i ostatnio nigdzie nie mogłem dostać takiego samego impregnatu. Kupiłem zatem najbliższy kolorystycznie, jaki znalazłem, oczywiście najbliższy kolorem wg próbek ze sklepu. Wybór padł na kolor tikowy z drewnochronu. Po zrobieniu próby okazało, że kolor z próbki nie ma się w ogóle do koloru jaki uzyskałem po pomalowaniu kawałka krokwi. Kolor był wyblakły i w ogóle taki nijaki. Po przejrzeniu forum doszedłem do wniosku, że jeśli chce mieć kolor zbliżony do tego jaki mam na ganku, to musze albo koniecznie znaleźć oryginalny impregnat, albo szukać wśród lakierobejcy. Zatem jadąc w niedziele na budowę, zajechałem do sklepu i nabyłem puszkę lakierobejcy w kolorze mahoń z drewnochronu. Gdy przyjechałem na budowie, to najpierw pomalowałem wszystkie świeżo szlifowane belki impregnatem tikowym, a następnie gdy już przeschły troszkę, zacząłem malować lakierobajecą. Przyznam się szczerze, że gdy pociągnąłem kilka razy pędzlem włosy z wrażenia stanęły mi dęba. Nowy kolor, był ciemniejszy niż poprzedni mahoń, ale wg mnie wyglądał o wiele lepiej. Gdy pomalowałem już kilka belek, zszedłem z mini rusztowania, aby obejrzeć całość z poziomu ziemi. Wiem, że to kwestia gustu, ale ten kolor po prostu mnie urzekł, wygląda moim zdaniem bardziej niż dobrze, nie mówiąc już o tym że będzie pasował do brązowej podbitki. Zabrałem się zatem za dalsze malowanie, powoli ganek zmieniał swój wygląd, postanowiłem, że nie będę przemalowywał desek-wiatrownic przy ganku, a jedynie same belki konstrukcyjne ganku. Po trzech godzinach praca była zakończona, a aby być dokładnym to zakończona na dziś, bo prawdopodobnie pomaluje jeszcze jedną warstwę w tym samym kolorze, aby jeszcze lepiej pokryć belki. Dziś niestety brakło lakierobejcy, bo kupiłem tylko jedną puszkę. Ponieważ jeszcze godzina była młoda, zabrałem się za przerwane wczoraj prace z podbitką. Dokończyłem robić konstrukcje i pomontowałem wszystkie kształtki. Nawet nie wiem kiedy minęły kolejne dwie i pół godziny, i przyszła kolej się zbierać do domku. Zdaje sobie sprawę, że może niektórym nowy kolor ganku nie bardzo się spodoba, ale nam podoba się bardzo.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=10lipiec2005" rel="external nofollow"> Ganek zmienia kolor - 10 lipiec 2005
     
    Tym razem pozdrowienia na literkę E, dla osoby kogoś kto jest dobrym duchem tego forum, czyli dla Edzi.
  4. maksiu
    Podbitka, ganek, dziura w chudziaku
    09 lipiec 2005
     
    Powoli zbliża się do końca praca nad podbitką. Do pełni szczęście zostało jeszcze wykonanie jej na połowie przedniej ściany i na ganku. Sobota to taki dzień gdzie można sporo zrobić na budowie, wiec na ten dzień zaplanowałem skończenie podbitki na przedniej ścianie i zrobienie jeszcze kilku innych spraw, jeśli starczy czasu. Wszystko szło ładnie i zgodnie z planem, podbitki przybywało w oczach, aż do momentu gdy w okolicy rozległ się złowieszczy grzmot. Początkowo tylko grzmiało, więc się nie przejmowałem, ale później jak już zaczęło kropić to niestety musiałem zejść z rusztowania. Początkowo myślałem, że to szybko przejdzie, ale gdy z każdą chwilą opady były coraz obfitsze, a pioruny coraz bliżej raziły, stwierdziłem że chyba na dziś koniec podbitkowania. Żeby nie tracić czasu zabrałem się za upychanie wełny w przestrzeni pod połacią ganku, nie była jak dojść tam, że styropianem, podczas ocieplania, ale za to wymyśliłem ze poupycham tam wełnę. Dostałem trochę kawałków (odpadów z innej budowy), ale niestety okazało się, że za mało. Starczyło tylko na jedną stronę. Nic jednak straconego, przywiozę więcej i zapcha się całość. Gdy na dworze sytuacja, zamiast się poprawiać to jeszcze się pogarszała, zmuszony zostałem do znalezienia sobie innej pracy. Pomyślałem, że już dawno miałem się zabrać za wykucie w chudziaku miejsca na rurę do czerpni powietrza do kominka. Młotek i przecinak miałem, wiec można się było zabierać za robotę. Przebicie się przez chudziaka to była bułka z masłem, schody zaczęły się, gdy doszedłem do ścianki fundamentowej. To już lepsze beton i co z tym związane, kucie było gorsze. W sumie wykułem otwór na 15 cm głęboki i w przekroju 14x14cm. Dalej już nie dało rady, przecinak za krótki, no i jakby trochę sił w rękach za mało. Następnym razem postaram się o maszynkę która wywali dziurę za mnie, będzie szybciej i łatwiej. A że na zewnątrz przestało padać to można było zabrać się za kolejną rzecz, dokończenie szlifowania belek na ganku. Poszło sprawnie. Na tym zakończyłem sobotni relaks budowlany.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=09lipiec2005" rel="external nofollow"> Podbitka, ganek, dziura w chudziaku- 09 lipiec 2005
     
    Tym razem pozdrowienia na literkę T, dla najbardziej ulubionej forumowiczki, czyli dla Toli.
  5. maksiu
    Podbitka, ganek, dziura w chudziaku
    09 lipiec 2005
     
    Powoli zbliża się do końca praca nad podbitką. Do pełni szczęście zostało jeszcze wykonanie jej na połowie przedniej ściany i na ganku. Sobota to taki dzień gdzie można sporo zrobić na budowie, wiec na ten dzień zaplanowałem skończenie podbitki na przedniej ścianie i zrobienie jeszcze kilku innych spraw, jeśli starczy czasu. Wszystko szło ładnie i zgodnie z planem, podbitki przybywało w oczach, aż do momentu gdy w okolicy rozległ się złowieszczy grzmot. Początkowo tylko grzmiało, więc się nie przejmowałem, ale później jak już zaczęło kropić to niestety musiałem zejść z rusztowania. Początkowo myślałem, że to szybko przejdzie, ale gdy z każdą chwilą opady były coraz obfitsze, a pioruny coraz bliżej raziły, stwierdziłem że chyba na dziś koniec podbitkowania. Żeby nie tracić czasu zabrałem się za upychanie wełny w przestrzeni pod połacią ganku, nie była jak dojść tam, że styropianem, podczas ocieplania, ale za to wymyśliłem ze poupycham tam wełnę. Dostałem trochę kawałków (odpadów z innej budowy), ale niestety okazało się, że za mało. Starczyło tylko na jedną stronę. Nic jednak straconego, przywiozę więcej i zapcha się całość. Gdy na dworze sytuacja, zamiast się poprawiać to jeszcze się pogarszała, zmuszony zostałem do znalezienia sobie innej pracy. Pomyślałem, że już dawno miałem się zabrać za wykucie w chudziaku miejsca na rurę do czerpni powietrza do kominka. Młotek i przecinak miałem, wiec można się było zabierać za robotę. Przebicie się przez chudziaka to była bułka z masłem, schody zaczęły się, gdy doszedłem do ścianki fundamentowej. To już lepsze beton i co z tym związane, kucie było gorsze. W sumie wykułem otwór na 15 cm głęboki i w przekroju 14x14cm. Dalej już nie dało rady, przecinak za krótki, no i jakby trochę sił w rękach za mało. Następnym razem postaram się o maszynkę która wywali dziurę za mnie, będzie szybciej i łatwiej. A że na zewnątrz przestało padać to można było zabrać się za kolejną rzecz, dokończenie szlifowania belek na ganku. Poszło sprawnie. Na tym zakończyłem sobotni relaks budowlany.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=09lipiec2005" rel="external nofollow"> Podbitka, ganek, dziura w chudziaku- 09 lipiec 2005
     
    Tym razem pozdrowienia na literkę T, dla najbardziej ulubionej forumowiczki, czyli dla Toli.
  6. maksiu
    Szlifowanie belek ganku
    05 lipiec 2005
     
    Praca popołudniami ma jedną ogromną wadę, jest za mało czasu. Za mało na rozpoczynanie jakiejś poważniejszej pracy. Wymyśliłem sobie zatem, że dziś zajmę się gankiem. Żebym mógł zrobić na ganku podbitkę musze najpierw pomalować impregnatem belki poziome (rzekłbym że jętki, ale nie wiem czy można je tak nazwać). A z kolei żeby pomalować impregnatem trzeba najpierw je wyszlifować, bo są ‘surowe’. Zatem wiertarka w dłoń, krążki ścierne na wiertarkę i do dzieła. Robota fajna, ale mocno pyląca. Po pierwszym zapyleniu oczu nauczyłem się jak się ustawić tak, żeby się to nie powtórzyło. Gdy zaczynałem już szlifować ostatnią belkę wysiadła wiertarka. Rozebrałem ją i okazało się, że szczotki są już tak zjechane że nie chcą działać. Cóż było robić, koniec na dziś pracy z wiertarką. Otworzyłem puszkę z impregnatem i zrobiłem próbę, żeby zobaczyć docelowy efekt trzeba by malować trzy razy. Kawałek ganku pomalowałem raz, efekt taki sobie, zrobiłem jeszcze próbę na desce, tu odbyło się dwukrotne malowanie, efekt troszkę lepszy. Na malowanie trzeci raz brakło czasu, spróbuje następnym razem. Jak się kolor nie sprawdzi to kupie impregnat innej firmy, bo tego którym malowałem ganek nie szło już dostać.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=05lipiec2005" rel="external nofollow"> Szlifowanie belek ganku - 05 lipiec 2005
     
    Tym razem pozdrowienia na literkę M, dla najdzielnejszej inwestorki na forum, czyli dla Martki.
  7. maksiu
    Szlifowanie belek ganku
    05 lipiec 2005
     
    Praca popołudniami ma jedną ogromną wadę, jest za mało czasu. Za mało na rozpoczynanie jakiejś poważniejszej pracy. Wymyśliłem sobie zatem, że dziś zajmę się gankiem. Żebym mógł zrobić na ganku podbitkę musze najpierw pomalować impregnatem belki poziome (rzekłbym że jętki, ale nie wiem czy można je tak nazwać). A z kolei żeby pomalować impregnatem trzeba najpierw je wyszlifować, bo są ‘surowe’. Zatem wiertarka w dłoń, krążki ścierne na wiertarkę i do dzieła. Robota fajna, ale mocno pyląca. Po pierwszym zapyleniu oczu nauczyłem się jak się ustawić tak, żeby się to nie powtórzyło. Gdy zaczynałem już szlifować ostatnią belkę wysiadła wiertarka. Rozebrałem ją i okazało się, że szczotki są już tak zjechane że nie chcą działać. Cóż było robić, koniec na dziś pracy z wiertarką. Otworzyłem puszkę z impregnatem i zrobiłem próbę, żeby zobaczyć docelowy efekt trzeba by malować trzy razy. Kawałek ganku pomalowałem raz, efekt taki sobie, zrobiłem jeszcze próbę na desce, tu odbyło się dwukrotne malowanie, efekt troszkę lepszy. Na malowanie trzeci raz brakło czasu, spróbuje następnym razem. Jak się kolor nie sprawdzi to kupie impregnat innej firmy, bo tego którym malowałem ganek nie szło już dostać.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=05lipiec2005" rel="external nofollow"> Szlifowanie belek ganku - 05 lipiec 2005
     
    Tym razem pozdrowienia na literkę M, dla najdzielnejszej inwestorki na forum, czyli dla Martki.
  8. maksiu
    Podbitka pod okapem - przód domu
    03 lipiec 2005
     
    Niedziela różni się od soboty, tylko tym, że nie można od samego rana hałasować na budowie, bo potem sąsiedzi się dziwnie patrzą. Zatem w niedziele zawsze wymyślam sobie na początek ‘ciche’ prace, tym razem padło znowu na malowanie gruntem kawałka przedniej ściany, najgorsze jest to że pomalowałem to dwukrotnie i nadal nie wygląda tak jakbym chciał, sam nie wiem co z tym zrobić, najwyżej spróbuje machąć to jeszcze raz. A w ogóle to nie napisałem najważniejszego. Dziś na budowie razem ze mną są moje dziewczyny, niunia mała i niunia duża. Aga na niby kosić trawkę, ale jak to robić jak dziecko lata po całym domu i wokół i trzeba mieć oczy wokół głowy. Zatem tymczasowo zajęła się dzieckiem, a Małgosia ma radość w oczach, tyle nowych rzeczy, tyle pajęczyn, tyle kurzu i pyły na podłodze, za domem sterta piachu, można się utaplać po czubek nosa. A ja tymczasem widząc, że sąsiedzi już na nogach, zabrałem się za troszkę głośniejszą prace. Oczywiście za podbitkę, tym razem z przodu domu. Zacząłem od dłuższego kawałka, bo ganek nie stoi symetrycznie na środku ściany, ale z jednej strony od krawędzi ganku do krawędzi budynku jest prawie pięć metrów, a z drugiej strony ganku niecałe cztery metry. Muszę napisać, że z tej strony domu krokwie jakby równiejsze i mniej powyginane, montowanie kształtek szło mi bardzo sprawnie, nawet nie wiem kiedy przyszło mi już montować panele. Przestawienie rusztowania i zabawa od początku, im bliżej ganku tym krokwie coraz bardziej traciły wymiary. Na szczęście podbijania nie było dużo. A tymczasem Agnieszce udało się ubujać małą i mogła zabrać się za koszenie. U mnie zaczęło się najgorsze, montaż kształtek i konstrukcji podbitkowej pomiędzy połacią ganku, a okapem. Miejsca mało, ja trochę ponad normatywny, ale nic, dałem radę. Ale pojawił się mały problem, nie dam rady dojść z podbitką do samego końca ganku, trzeba wcześniej ja jakoś zamknąć. Pogłówkowałem troszkę i wymyśliłem, czy się innym spodoba to sprawa dyskusyjna, wg mnie jest całkiem w porządku. Niestety ten element nie jest zbyt dobrze widoczny na zdjęciach, postaram się następnym razem zrobić lepsze ujęcie tego kawałka podbitki. Cóż Agnieszka skosiła troszkę ponad połowę działki i mała się obudziła. A ja kontynuowałem podbitkę. Wreszcie koło godziny siedemnastej praca została zakończona i ładny duży kawał podbitki został oddany do użytku.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=03lipiec2005" rel="external nofollow"> Podbitka pod okapem - przód domu - 03 lipiec 2005
     
    Tym razem skoczymy na koniec alfabetu i pozdrowienia na literkę z, czyli dla zaba_gonia.
  9. maksiu
    Podbitka pod okapem - przód domu
    03 lipiec 2005
     
    Niedziela różni się od soboty, tylko tym, że nie można od samego rana hałasować na budowie, bo potem sąsiedzi się dziwnie patrzą. Zatem w niedziele zawsze wymyślam sobie na początek ‘ciche’ prace, tym razem padło znowu na malowanie gruntem kawałka przedniej ściany, najgorsze jest to że pomalowałem to dwukrotnie i nadal nie wygląda tak jakbym chciał, sam nie wiem co z tym zrobić, najwyżej spróbuje machąć to jeszcze raz. A w ogóle to nie napisałem najważniejszego. Dziś na budowie razem ze mną są moje dziewczyny, niunia mała i niunia duża. Aga na niby kosić trawkę, ale jak to robić jak dziecko lata po całym domu i wokół i trzeba mieć oczy wokół głowy. Zatem tymczasowo zajęła się dzieckiem, a Małgosia ma radość w oczach, tyle nowych rzeczy, tyle pajęczyn, tyle kurzu i pyły na podłodze, za domem sterta piachu, można się utaplać po czubek nosa. A ja tymczasem widząc, że sąsiedzi już na nogach, zabrałem się za troszkę głośniejszą prace. Oczywiście za podbitkę, tym razem z przodu domu. Zacząłem od dłuższego kawałka, bo ganek nie stoi symetrycznie na środku ściany, ale z jednej strony od krawędzi ganku do krawędzi budynku jest prawie pięć metrów, a z drugiej strony ganku niecałe cztery metry. Muszę napisać, że z tej strony domu krokwie jakby równiejsze i mniej powyginane, montowanie kształtek szło mi bardzo sprawnie, nawet nie wiem kiedy przyszło mi już montować panele. Przestawienie rusztowania i zabawa od początku, im bliżej ganku tym krokwie coraz bardziej traciły wymiary. Na szczęście podbijania nie było dużo. A tymczasem Agnieszce udało się ubujać małą i mogła zabrać się za koszenie. U mnie zaczęło się najgorsze, montaż kształtek i konstrukcji podbitkowej pomiędzy połacią ganku, a okapem. Miejsca mało, ja trochę ponad normatywny, ale nic, dałem radę. Ale pojawił się mały problem, nie dam rady dojść z podbitką do samego końca ganku, trzeba wcześniej ja jakoś zamknąć. Pogłówkowałem troszkę i wymyśliłem, czy się innym spodoba to sprawa dyskusyjna, wg mnie jest całkiem w porządku. Niestety ten element nie jest zbyt dobrze widoczny na zdjęciach, postaram się następnym razem zrobić lepsze ujęcie tego kawałka podbitki. Cóż Agnieszka skosiła troszkę ponad połowę działki i mała się obudziła. A ja kontynuowałem podbitkę. Wreszcie koło godziny siedemnastej praca została zakończona i ładny duży kawał podbitki został oddany do użytku.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=03lipiec2005" rel="external nofollow"> Podbitka pod okapem - przód domu - 03 lipiec 2005
     
    Tym razem skoczymy na koniec alfabetu i pozdrowienia na literkę z, czyli dla zaba_gonia.
  10. maksiu
    Skończona podbitka pod okapem od tyłu domu
    02 lipiec 2005
     
    Po nieco filozoficznym czwartku przyszła kolej na sobotę, nie będę ukrywał, że to najbardziej ulubiony przeze mnie dzień tygodnia. Można wyszaleć się na budowie do woli. Plan na dzień dzisiejszy przewidywał skończenie robienia podbitki pod okapem, z tyłu domu, lub jak kto woli od strony południowej. Na początek zabrałem się jednak za coś innego, kiedy w zeszłym tygodniu robiłem kawałek podbitki, niestety brakło mi czasu, aby od razu założyć pod dachówkę grzebienie okapowe. Tym razem czasu miałem dużo, zatem zdecydowałem, że cofam się z rusztowaniami prawie na początek ściany i montuje najpierw grzebienie okapowe, czynność banalnie prosta i przyjemna, bo od razu widać efekty. W sumie nie miałem dużo, ich do zakładania, raptem tylko dwa przestawienia rusztowania i już byłem ‘na bieżąco’ i można było rozpocząć kompleksowe prace, najpierw grzebienie, potem pomontowałem panele pcv na konstrukcji przygotowanej w czwartek, nie minęło więcej jak czterdzieści minut, a już nowy kawałeczek podbitki lśnił w słońcu. Zostały jeszcze dwa przestawienia rusztowania, aby skończyć całą tą stronę budynku. Tym razem do zrobienia był komplet, włącznie z konstrukcją podbitkową i montowaniem kształtek. Na tym schodziło najwięcej czasu. Wreszcie ostatnie przestawienie rusztowania. Doszedłem już do takiej wprawy, że nie rozbierałem go wcale, zdejmowałem tylko połowę desek i przesuwałem całość. Ostatni kawałek podbitki jest najgorszy, trzeba zgrać ze sobą wiele elementów i co najgorsze jakoś umiejętnie poskładać ze sobą ostatnie elementy które wchodzą na pióro-wpust. No i niestety wyszło u mnie to czego się najbardziej obawiałem, ostatnie panele wychodziły niemal dokładnie na połowę paneli zamontowanych wcześniej w koszu murłatowym. Nie było innego wyjścia, trzeba było wszystko przerabiać. A czas sobie płynął i płynął. Kiedy wreszcie zszedłem z rusztowania, i popatrzyłem na cała wykonaną podbitkę na tylnej ścianie, ogarnęła mnie jakaś taka ogromna niemoc. Po raz pierwszy od nie pamiętam już kiedy, po prostu nie chciało mi się już nic więcej robić, a była to dopiero godzina siedemnasta. Cóż zatem, poskładałem narzędzia, materiały, rusztowania, jeszcze tylko obleciałem cały domek dookoła i pozbierałem walające się kawałki kontrłat, paneli i innych śmieci. Pstryknąłem jeszcze kilka fotek i pojechałem do domu.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=02lipiec2005" rel="external nofollow"> Skończona podbitka pod okapem od tyłu domu - 02 lipiec 2005
     
    Tym razem przechodząc na temat prymulkowy, pozdrawienia na literkę M, czyli mTom'a
  11. maksiu
    Skończona podbitka pod okapem od tyłu domu
    02 lipiec 2005
     
    Po nieco filozoficznym czwartku przyszła kolej na sobotę, nie będę ukrywał, że to najbardziej ulubiony przeze mnie dzień tygodnia. Można wyszaleć się na budowie do woli. Plan na dzień dzisiejszy przewidywał skończenie robienia podbitki pod okapem, z tyłu domu, lub jak kto woli od strony południowej. Na początek zabrałem się jednak za coś innego, kiedy w zeszłym tygodniu robiłem kawałek podbitki, niestety brakło mi czasu, aby od razu założyć pod dachówkę grzebienie okapowe. Tym razem czasu miałem dużo, zatem zdecydowałem, że cofam się z rusztowaniami prawie na początek ściany i montuje najpierw grzebienie okapowe, czynność banalnie prosta i przyjemna, bo od razu widać efekty. W sumie nie miałem dużo, ich do zakładania, raptem tylko dwa przestawienia rusztowania i już byłem ‘na bieżąco’ i można było rozpocząć kompleksowe prace, najpierw grzebienie, potem pomontowałem panele pcv na konstrukcji przygotowanej w czwartek, nie minęło więcej jak czterdzieści minut, a już nowy kawałeczek podbitki lśnił w słońcu. Zostały jeszcze dwa przestawienia rusztowania, aby skończyć całą tą stronę budynku. Tym razem do zrobienia był komplet, włącznie z konstrukcją podbitkową i montowaniem kształtek. Na tym schodziło najwięcej czasu. Wreszcie ostatnie przestawienie rusztowania. Doszedłem już do takiej wprawy, że nie rozbierałem go wcale, zdejmowałem tylko połowę desek i przesuwałem całość. Ostatni kawałek podbitki jest najgorszy, trzeba zgrać ze sobą wiele elementów i co najgorsze jakoś umiejętnie poskładać ze sobą ostatnie elementy które wchodzą na pióro-wpust. No i niestety wyszło u mnie to czego się najbardziej obawiałem, ostatnie panele wychodziły niemal dokładnie na połowę paneli zamontowanych wcześniej w koszu murłatowym. Nie było innego wyjścia, trzeba było wszystko przerabiać. A czas sobie płynął i płynął. Kiedy wreszcie zszedłem z rusztowania, i popatrzyłem na cała wykonaną podbitkę na tylnej ścianie, ogarnęła mnie jakaś taka ogromna niemoc. Po raz pierwszy od nie pamiętam już kiedy, po prostu nie chciało mi się już nic więcej robić, a była to dopiero godzina siedemnasta. Cóż zatem, poskładałem narzędzia, materiały, rusztowania, jeszcze tylko obleciałem cały domek dookoła i pozbierałem walające się kawałki kontrłat, paneli i innych śmieci. Pstryknąłem jeszcze kilka fotek i pojechałem do domu.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=02lipiec2005" rel="external nofollow"> Skończona podbitka pod okapem od tyłu domu - 02 lipiec 2005
     
    Tym razem przechodząc na temat prymulkowy, pozdrawienia na literkę M, czyli mTom'a
  12. maksiu
    Podbitka...
    30 czerwiec 2005
     
    Czwartkowe popołudnie to równie dobry dzień na prace na budowie jak każdy inny, ostatnio w ogóle zauważyłem, że jeżdżę na budowy we wtorki, czwartki, soboty i niedziele. Niestety wyjazdy wtorkowe i czwartkowe mają jedną poważną wadę, odbywają się popołudniami, po pracy zarobkowej i w związku z tym jest mało czasu na rozwinięcie skrzydeł, człowiek dopiero się rozgrzeje, a już trzeba pakować się i jechać do domu. Tak też było i tym razem, rozstawiłem rusztowania, przyniosłem wszystkie narzędzie oraz materiały i zabrałem się za robotę. Nawet nie wiem kiedy rozległ się głos alarmu w mojej komórce, sygnalizujący że czas kończyć pracę. Z tym alarmem to jest dobry patent, np. mam być w domu na godzinę dwudziestą, to termin nie przekraczalny. Jak zatem zaplanować pracę? Bardzo prosto mając w komórce budzik z alarmem. Z budowy do domu jadę czterdzieści minut, a zatem od dwudziestej odejmuje owe czterdzieści minut, na wszelki wypadek odejmuje jeszcze kwadrans i wiem, że z budowy musze wyjechać najpóźniej pięć po dziewiętnastej. Teraz czas na dalsze odliczanie, mycie się i przebieranie, dziesięć minut, składanie rusztowania i zbierane narzędzi i materiałów, dwadzieścia minut, w sumie pół godziny, na wszelki wypadek dokładam jeszcze pięć minut i wychodzi mi godzina osiemnasta trzydzieści, zatem na którą godzinę ustawiam budzik-alarm?? Oczywiście na godzinę osiemnastą, punkt osiemnastą. Dlaczego? Bo zawsze wychodzi tak, że jak zaczyna plumkać komórka to akurat jestem w trakcie wykonywania czynności której nie da się tak po prostu przerwać. Więc jej nie przerywam, po dziesięciu minutach komórka odzywa się po raz drugi, a ja wiem, że już dosłownie za momencik skończę robić jakiś etap prac. Kiedy po następnych dziesięciu minutach coraz bardziej natarczywie plumka komórka, traktuje to jako trzecie liczenie i wiem, to już naprawdę pora skończyć. Zostaje ostatni bufor dziesięcio minutowy podczas którego koniecznie muszę zejść z rusztowania. Prawda, że to proste? Wystarczy wszystko dokładnie z zegarkiem w ręku zaplanować. Troszkę zszedłem na tematy poboczne, ale równie ważne jak i sama budowa. Cóż zatem zrobiłem w ten czwartek? Dalszy kawałek podbitki z tyłu domu, pod okapem, a w zasadzie nie tyle podbitki na gotowo, ale pomontowałem kształtki, poprzykręcałem wstawki z kontrłat między krokwiami. Wszystko ładnie obmierzyłem, słowem, przygotowałem wszystko na ostatni etap, czyli montowanie samych paneli z pcv. Ale to już innych razem.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=30czerwiec2005" rel="external nofollow"> Podbitka ... - 30 czerwiec 2005
     
    Tym razem pozdrowienia na literkę F, czyli dla koleżanki Funii
  13. maksiu
    Podbitka...
    30 czerwiec 2005
     
    Czwartkowe popołudnie to równie dobry dzień na prace na budowie jak każdy inny, ostatnio w ogóle zauważyłem, że jeżdżę na budowy we wtorki, czwartki, soboty i niedziele. Niestety wyjazdy wtorkowe i czwartkowe mają jedną poważną wadę, odbywają się popołudniami, po pracy zarobkowej i w związku z tym jest mało czasu na rozwinięcie skrzydeł, człowiek dopiero się rozgrzeje, a już trzeba pakować się i jechać do domu. Tak też było i tym razem, rozstawiłem rusztowania, przyniosłem wszystkie narzędzie oraz materiały i zabrałem się za robotę. Nawet nie wiem kiedy rozległ się głos alarmu w mojej komórce, sygnalizujący że czas kończyć pracę. Z tym alarmem to jest dobry patent, np. mam być w domu na godzinę dwudziestą, to termin nie przekraczalny. Jak zatem zaplanować pracę? Bardzo prosto mając w komórce budzik z alarmem. Z budowy do domu jadę czterdzieści minut, a zatem od dwudziestej odejmuje owe czterdzieści minut, na wszelki wypadek odejmuje jeszcze kwadrans i wiem, że z budowy musze wyjechać najpóźniej pięć po dziewiętnastej. Teraz czas na dalsze odliczanie, mycie się i przebieranie, dziesięć minut, składanie rusztowania i zbierane narzędzi i materiałów, dwadzieścia minut, w sumie pół godziny, na wszelki wypadek dokładam jeszcze pięć minut i wychodzi mi godzina osiemnasta trzydzieści, zatem na którą godzinę ustawiam budzik-alarm?? Oczywiście na godzinę osiemnastą, punkt osiemnastą. Dlaczego? Bo zawsze wychodzi tak, że jak zaczyna plumkać komórka to akurat jestem w trakcie wykonywania czynności której nie da się tak po prostu przerwać. Więc jej nie przerywam, po dziesięciu minutach komórka odzywa się po raz drugi, a ja wiem, że już dosłownie za momencik skończę robić jakiś etap prac. Kiedy po następnych dziesięciu minutach coraz bardziej natarczywie plumka komórka, traktuje to jako trzecie liczenie i wiem, to już naprawdę pora skończyć. Zostaje ostatni bufor dziesięcio minutowy podczas którego koniecznie muszę zejść z rusztowania. Prawda, że to proste? Wystarczy wszystko dokładnie z zegarkiem w ręku zaplanować. Troszkę zszedłem na tematy poboczne, ale równie ważne jak i sama budowa. Cóż zatem zrobiłem w ten czwartek? Dalszy kawałek podbitki z tyłu domu, pod okapem, a w zasadzie nie tyle podbitki na gotowo, ale pomontowałem kształtki, poprzykręcałem wstawki z kontrłat między krokwiami. Wszystko ładnie obmierzyłem, słowem, przygotowałem wszystko na ostatni etap, czyli montowanie samych paneli z pcv. Ale to już innych razem.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=30czerwiec2005" rel="external nofollow"> Podbitka ... - 30 czerwiec 2005
     
    Tym razem pozdrowienia na literkę F, czyli dla koleżanki Funii
  14. maksiu
    Podbitka, gruntowanie i wizytacja
    26 czerwiec 2005
     
    W niedziele stawiłem się na budowie od ósmej rano, ale tylko dlatego wcześniej niż zwykle, że w planach było popracować tylko do godziny czternastej. Na początek postanowiłem pogruntować ostatni kawałek ściany jaki pozostał bez gruntu, a że to akurat na ścianie od ulicy to warto było wreszcie się tym zająć. Niby dużo nie było, ale za to w samych najfajniejszych miejscach, pod gankiem, nad gankiem, oj przydała by się małpia zwinność. W każdym razie obleciałem całość dwukrotnie gruntem i efekt nie był zadowalający, będę musiał jeszcze kupić małe wiaderczko gruntu i poprawić ten kawałek, oraz jeden kawałek na bocznej ścianie. Gdy wreszcie uporałem się gruntowaniem, przyszła kolej na podbitkę. Kolejny kawałeczek pod okapem doczekał się podbitki. Tym razem poszło już bez ‘przygód’ i podbitka od razu wyszła prosto. Tego dnia byłem jeszcze na budowie raz, przyjechaliśmy w trójkę, Małgosia, Agnieszka i ja. Dziewczyny zrobiły inspekcje, ale o tym już w kolejnym wpisie. Plany na najbliższy tydzień są takie, aby przyjechać dwa razy w ciągu tygodnia, oraz oczywiście w weekend.
     
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=26czerwiec2005" rel="external nofollow"> Podbitka, gruntowanie i wizytacja - 26 czerwiec 2005
     
     
    Dziś pozdrowienia na literkę N, czyli pozdrowienia kolegi Nurniego
  15. maksiu
    Podbitka, gruntowanie i wizytacja
    26 czerwiec 2005
     
    W niedziele stawiłem się na budowie od ósmej rano, ale tylko dlatego wcześniej niż zwykle, że w planach było popracować tylko do godziny czternastej. Na początek postanowiłem pogruntować ostatni kawałek ściany jaki pozostał bez gruntu, a że to akurat na ścianie od ulicy to warto było wreszcie się tym zająć. Niby dużo nie było, ale za to w samych najfajniejszych miejscach, pod gankiem, nad gankiem, oj przydała by się małpia zwinność. W każdym razie obleciałem całość dwukrotnie gruntem i efekt nie był zadowalający, będę musiał jeszcze kupić małe wiaderczko gruntu i poprawić ten kawałek, oraz jeden kawałek na bocznej ścianie. Gdy wreszcie uporałem się gruntowaniem, przyszła kolej na podbitkę. Kolejny kawałeczek pod okapem doczekał się podbitki. Tym razem poszło już bez ‘przygód’ i podbitka od razu wyszła prosto. Tego dnia byłem jeszcze na budowie raz, przyjechaliśmy w trójkę, Małgosia, Agnieszka i ja. Dziewczyny zrobiły inspekcje, ale o tym już w kolejnym wpisie. Plany na najbliższy tydzień są takie, aby przyjechać dwa razy w ciągu tygodnia, oraz oczywiście w weekend.
     
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=26czerwiec2005" rel="external nofollow"> Podbitka, gruntowanie i wizytacja - 26 czerwiec 2005
     
     
    Dziś pozdrowienia na literkę N, czyli pozdrowienia kolegi Nurniego
  16. maksiu
    Podbitka przy murłacie i nie tylko
    25 czerwiec 2005
     
    Kolejny dzień budowlany zacząłem jednak od czego innego niż było w planach, zamiast najpierw prostować podbitkę z czwartku, zabrałem się za ostatni kawałek podbitki przy murłacie. W tym czasie ojciec zamontował dodatkowe zawiasy na nowych tymczasowych drzwiach tarasowych, oraz poskładał do kupy i sprawdził kawałek instalacji elektrycznej (wyłącznik świateł tarasowych), a na koniec poukładał jeszcze przewody do lamp na poddaszu w rurki plastykowe. Gdy już udało się skończyć mój kawałek podbitki, to przeniosłem się z rusztowaniami za dom i zabrałem się za poprawianie roboty czwartkowej.
    Na początek zdemontowałem wszystko aż do pierwszej krokwi i zacząłem wszystko montować od początku, dobrze że ojciec był na dole i od razu mówił, jak zaczynało się gdzieś krzywić. Na szczęście po kilkunastu minutach zacząłem łapać o co w tym wszystkim chodzi i zaczęło mi iść w miarę prosto. W każdym razie wnioski są takie, poziomica jest niepotrzebna, a nawet powiem więcej, oszukuje. Najlepiej równo przymocować listwę j do deski rynnowej i dalej trzymać stały wymiar do kolejnej kształtki, mimo że z bliska wydaje się że jest lekko krzywo, za to z dołu wygląda na całkiem prosto.
     
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=25czerwiec2005" rel="external nofollow"> Podbitka przy murłacie i nie tylko - 25 czerwiec 2005
     
     
    Dziś pozdrowienia na literkę K, czyli pozdrowienia koleżanki Koks
  17. maksiu
    Podbitka przy murłacie i nie tylko
    25 czerwiec 2005
     
    Kolejny dzień budowlany zacząłem jednak od czego innego niż było w planach, zamiast najpierw prostować podbitkę z czwartku, zabrałem się za ostatni kawałek podbitki przy murłacie. W tym czasie ojciec zamontował dodatkowe zawiasy na nowych tymczasowych drzwiach tarasowych, oraz poskładał do kupy i sprawdził kawałek instalacji elektrycznej (wyłącznik świateł tarasowych), a na koniec poukładał jeszcze przewody do lamp na poddaszu w rurki plastykowe. Gdy już udało się skończyć mój kawałek podbitki, to przeniosłem się z rusztowaniami za dom i zabrałem się za poprawianie roboty czwartkowej.
    Na początek zdemontowałem wszystko aż do pierwszej krokwi i zacząłem wszystko montować od początku, dobrze że ojciec był na dole i od razu mówił, jak zaczynało się gdzieś krzywić. Na szczęście po kilkunastu minutach zacząłem łapać o co w tym wszystkim chodzi i zaczęło mi iść w miarę prosto. W każdym razie wnioski są takie, poziomica jest niepotrzebna, a nawet powiem więcej, oszukuje. Najlepiej równo przymocować listwę j do deski rynnowej i dalej trzymać stały wymiar do kolejnej kształtki, mimo że z bliska wydaje się że jest lekko krzywo, za to z dołu wygląda na całkiem prosto.
     
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=25czerwiec2005" rel="external nofollow"> Podbitka przy murłacie i nie tylko - 25 czerwiec 2005
     
     
    Dziś pozdrowienia na literkę K, czyli pozdrowienia koleżanki Koks
  18. maksiu
    Krzywa podbitka
    23 czerwiec 2005
     
    Kolejne popołudnie po pracy spędzone na zabawie z podbitką, postanowiłem pociągnąć dalej podbitkę pod okapem ile się uda. A że czasu nie było za wiele, ledwie trzy godzinki, zatem udało się zrobić tylko na szerokość jednego rusztowania. Praca szła dość sprawnie i spokojnie. Najgorsze okazało się jednak na koniec, gdy zszedłem już z rusztowania i spojrzałem w górę, to o mało co się nie przewróciłem z wrażenia. Widok był bezlitosny, podbitka była zrobiona krzywo. Z bliska, z rusztowania wyglądała całkiem przyzwoicie, ale już z dołu było zupełnie inaczej. Przyznam się, że wkurzyłem się straszliwie, cała robota na marne, a wydawało się, że wszystko będzie w porządku, bo robione pod poziomice. Zatem następnym razem trzeba będzie zacząć od poprawiania tego kawałka podbitki.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=23czerwiec2005" rel="external nofollow"> Krzywa podbitka - 23 czerwiec 2005
     
     
    Dziś pozdrowienia na literkę S, czyli pozdrowienia dla SławekD-żonka, czyli dla Kasi
  19. maksiu
    Krzywa podbitka
    23 czerwiec 2005
     
    Kolejne popołudnie po pracy spędzone na zabawie z podbitką, postanowiłem pociągnąć dalej podbitkę pod okapem ile się uda. A że czasu nie było za wiele, ledwie trzy godzinki, zatem udało się zrobić tylko na szerokość jednego rusztowania. Praca szła dość sprawnie i spokojnie. Najgorsze okazało się jednak na koniec, gdy zszedłem już z rusztowania i spojrzałem w górę, to o mało co się nie przewróciłem z wrażenia. Widok był bezlitosny, podbitka była zrobiona krzywo. Z bliska, z rusztowania wyglądała całkiem przyzwoicie, ale już z dołu było zupełnie inaczej. Przyznam się, że wkurzyłem się straszliwie, cała robota na marne, a wydawało się, że wszystko będzie w porządku, bo robione pod poziomice. Zatem następnym razem trzeba będzie zacząć od poprawiania tego kawałka podbitki.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=23czerwiec2005" rel="external nofollow"> Krzywa podbitka - 23 czerwiec 2005
     
     
    Dziś pozdrowienia na literkę S, czyli pozdrowienia dla SławekD-żonka, czyli dla Kasi
  20. maksiu
    Poprawki przy podbitce
    22 czerwiec 2005
     
    Po dokładnym obejrzeniu zdjęć z prac przy podbitce w ostatnią sobotę, doszedłem do wniosku, że jest ona zbyt krzywo zrobiona i trzeba koniecznie to poprawić. Najpierw trzeba było zdemontować kawałek wykonanej już podbitki. Poszło to dość sprawnie, choć trzeba było uważać, aby za bardzo jej nie poniszczyć, aby można było założyć ja z powrotem. Gdy rozebrałem ten kawałek podbitki okazało się dlaczego było tak krzywo. Po prostu krokiew do której była montowana podbitka okazała się wyjątkowo krzywo, z bliska nie było tego aż tak bardzo widać, ale wystarczyło zejść z rusztowania i krzywizna była od razu widoczna. Nie było innego wyjścia, trzeba było podcinać krokiew. Gdy już wreszcie udało się to zrobić i po złożeniu z powrotem podbitki widok był o niebo lepszy. Co prawda jeszcze w jednym miejscu widać troszkę krzywizny, ale to już jest do przyjęcia. Na koniec dołożyłem jeszcze kilka paneli na podbitce pod okapem. Tym sposobem mogę powiedzieć, że jeden szczyt mam już zrobiony na gotowo, mam nadzieje że w sobotę będę mógł to samo powiedzieć o drugim szczycie.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=22czerwiec2005" rel="external nofollow"> Poprawki przy podbitce - 22 czerwiec 2005
     
     
    Kontynuując nową świecką tradcje, dziś pozdrowienia na literkę S, czyli pozdrowienia dla Soniki
  21. maksiu
    Poprawki przy podbitce
    22 czerwiec 2005
     
    Po dokładnym obejrzeniu zdjęć z prac przy podbitce w ostatnią sobotę, doszedłem do wniosku, że jest ona zbyt krzywo zrobiona i trzeba koniecznie to poprawić. Najpierw trzeba było zdemontować kawałek wykonanej już podbitki. Poszło to dość sprawnie, choć trzeba było uważać, aby za bardzo jej nie poniszczyć, aby można było założyć ja z powrotem. Gdy rozebrałem ten kawałek podbitki okazało się dlaczego było tak krzywo. Po prostu krokiew do której była montowana podbitka okazała się wyjątkowo krzywo, z bliska nie było tego aż tak bardzo widać, ale wystarczyło zejść z rusztowania i krzywizna była od razu widoczna. Nie było innego wyjścia, trzeba było podcinać krokiew. Gdy już wreszcie udało się to zrobić i po złożeniu z powrotem podbitki widok był o niebo lepszy. Co prawda jeszcze w jednym miejscu widać troszkę krzywizny, ale to już jest do przyjęcia. Na koniec dołożyłem jeszcze kilka paneli na podbitce pod okapem. Tym sposobem mogę powiedzieć, że jeden szczyt mam już zrobiony na gotowo, mam nadzieje że w sobotę będę mógł to samo powiedzieć o drugim szczycie.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=22czerwiec2005" rel="external nofollow"> Poprawki przy podbitce - 22 czerwiec 2005
     
     
    Kontynuując nową świecką tradcje, dziś pozdrowienia na literkę S, czyli pozdrowienia dla Soniki
  22. maksiu
    Trawka, podbitka i porządki
    19 czerwiec 2005
     
    Dziś na budowie obiecana niespodzianka. Przywiozłem ze sobą moją żonkę Agnieszkę. Bynajmniej nie w celu zwiedzania. Po prostu znalazła się robótka dla Agnieszki, a ja nie bardzo miałem czas za nią się zabrać. Chodzi o skoszenie trawki, poprzednim razem kosiłem dwa tygodnie temu, ale trawa rośnie jak na drożdżach i znowu wymagała przystrzyżenia. Zatem w czasie gdy ja zabierałem się za moje najnowsze hobby, czyli podbitkę, Agnieszka zabrała się za koszenie. Musze przyznać, że szło jej to naprawdę sprawnie. Przy okazji przetestowaliśmy gniazdka elektryczne na zewnątrz budynku. Działają bardzo dobrze i jak na razie nie widać, aby gdzieś jeszcze brakowało gniazda. Mi dziś wypadła kolej na robienie podbitki na szczycie zachodnim, na najgorszej krokwi. Krokiew krzywa jak diabli, nic nie chciało pasować, na początku równałem nierówność poprzez specjalnie mocowanie kształtek PCV, ale to nie zdało za bardzo egzaminu. Potem zacząłem podcinać krokiew, ale szło to bardzo topornie, zatem zabrałem się za kosz wokół murłaty. O ile sama konstrukcja wyszła mi naprawdę fajnie, o tyle na tej krzywej krokwi nie widać niestety efektu. No trudno, strzelać się z tego nie będzie, a i jak się ktoś dobrze nie przyjrzy to nie widać, że krzywo. Poniżej kosza wokół murłaty, krokiew jest już tak potwornie krzywa, że niestety nie obędzie się bez podcinania. Ale to zadanie już na inny dzień. W czasie gdy ja męczyłem się z podbitką, Agnieszka skończyła kosić trawkę i zabrała się za robienie porządków w domu. Poukładała we worki całą stertę śmieci po ociepleniu, ułożyła resztki styropianu, od razu zrobiło się o wiele więcej miejsca. W przyszłym tygodniu oczywiście obowiązkowa wizyta na budowie w sobotę, ale mam nadzieje, że jeszcze wcześniej uda się przynajmniej z raz zajrzeć na budowę.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=19czerwiec2005" rel="external nofollow"> Trawka, podbitka i porządki - 19 czerwiec 2005
     
     
    Na sam koniec tradycyjnie pozdrowienia dla fanklubu, dziś ponownie nieoczekiwanie na literkę M, czyli pozdrowienia dla Monki
  23. maksiu
    Trawka, podbitka i porządki
    19 czerwiec 2005
     
    Dziś na budowie obiecana niespodzianka. Przywiozłem ze sobą moją żonkę Agnieszkę. Bynajmniej nie w celu zwiedzania. Po prostu znalazła się robótka dla Agnieszki, a ja nie bardzo miałem czas za nią się zabrać. Chodzi o skoszenie trawki, poprzednim razem kosiłem dwa tygodnie temu, ale trawa rośnie jak na drożdżach i znowu wymagała przystrzyżenia. Zatem w czasie gdy ja zabierałem się za moje najnowsze hobby, czyli podbitkę, Agnieszka zabrała się za koszenie. Musze przyznać, że szło jej to naprawdę sprawnie. Przy okazji przetestowaliśmy gniazdka elektryczne na zewnątrz budynku. Działają bardzo dobrze i jak na razie nie widać, aby gdzieś jeszcze brakowało gniazda. Mi dziś wypadła kolej na robienie podbitki na szczycie zachodnim, na najgorszej krokwi. Krokiew krzywa jak diabli, nic nie chciało pasować, na początku równałem nierówność poprzez specjalnie mocowanie kształtek PCV, ale to nie zdało za bardzo egzaminu. Potem zacząłem podcinać krokiew, ale szło to bardzo topornie, zatem zabrałem się za kosz wokół murłaty. O ile sama konstrukcja wyszła mi naprawdę fajnie, o tyle na tej krzywej krokwi nie widać niestety efektu. No trudno, strzelać się z tego nie będzie, a i jak się ktoś dobrze nie przyjrzy to nie widać, że krzywo. Poniżej kosza wokół murłaty, krokiew jest już tak potwornie krzywa, że niestety nie obędzie się bez podcinania. Ale to zadanie już na inny dzień. W czasie gdy ja męczyłem się z podbitką, Agnieszka skończyła kosić trawkę i zabrała się za robienie porządków w domu. Poukładała we worki całą stertę śmieci po ociepleniu, ułożyła resztki styropianu, od razu zrobiło się o wiele więcej miejsca. W przyszłym tygodniu oczywiście obowiązkowa wizyta na budowie w sobotę, ale mam nadzieje, że jeszcze wcześniej uda się przynajmniej z raz zajrzeć na budowę.
     
    link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=19czerwiec2005" rel="external nofollow"> Trawka, podbitka i porządki - 19 czerwiec 2005
     
     
    Na sam koniec tradycyjnie pozdrowienia dla fanklubu, dziś ponownie nieoczekiwanie na literkę M, czyli pozdrowienia dla Monki
×
×
  • Dodaj nową pozycję...