Uśmiechnięci - zapodałam kawusię, pogadalim - było miło.
Zaczęła się walka.
Trzy osoby w mojej kuchni i kilogramy blatu. Pierwszy kawałek - ok. Drugi - jest problem - trzeba podkuć ścianę. Pomalowaną ścianę. Ooookkkk - zniosę. Odbyliśmy z Malarzem odprawę nad kutą ścianą - jest wporzo. Chłopaki bardzo delikatnie podkuli tynk- prawie nie widać, więc da się zamaskować.
Trzeci kawałek - wychodzi do mnie szef i mówi, że jest problem.
Brakuje 3 cm blatu. Dlaczego ?
Produkcja zapomniała, że tu będzie stopa. Stopa - 3 cm.
Co to oznacza ? Ano tyle, że płyta indukcyjna ląduje ni w ch... ni w oko - na pewno nie symetrycznie pod okapem, na pewno nie symetrycznie w szafce.
Na tę akcję wchodzi Jola :):)
Popatrzyła i mówi : NIE. Cała kuchnia jest piz...u symetryczna, więc nie ma mowy.
Widze jak miny rzedną.
- Pani D. wymierzone było idealnie, przekazane do produkcji z rysunkami, źle wycięli - mój Szef.
- Widzę - odpowiadam - co możemy zrobić ? Czy da się to zamaskować, dosztukować, schować pod płytę, tak, żeby nie było widać a nie zmarnować materiału ?
- Gdybym był oszustem - odpowiada Szef - to powiedziałbym pani, że tak. Ale nie jestem oszustem.
Cisza.
- Dobra - mówię - robimy wersję light - panowie zrobicie jak trzeba i szybko wrócicie i zamontujecie. Trudno - materiał się zmarnuje.
Szef dzwoni do centrali. Za chwilę znów do mnie wychodzi z telefonem przy uchu
- Pani D. Materiał będzie w styczniu, nie ma na stanie - mówi.
A ja poczułam jak rośnie mi ciśnienie - nie zapłacę 7.500 za źle docięty blat zmontowany w styczniu !. Ale zachowałam się jak dama :
- Szanowny Panie - słyszę jak mówię cicho i spokojnie - taka opcja nie wchodzi w grę. Ja się tu przeprowadzam na Święta. Robię w tej kuchni Wigilię. Bardzo mi przykro, ale DZIŚ ten blat ma być na miejscu.
Szef przekazuje sprawę do centrali. Ok - zaczynają prace. Kombinacja alpejska, przycinanie te sprawy .
Po dwóch godzinach jestem wezwana na wizję. Spod płyty wystaje docięty kawałek. Kicha.
- Szefie, może być jak jest - mówię - i rozumiem, że spotykamy sie w styczniu jak blat, ktory zamówiłam będzie gotowy ?
- Tak pani D. - przyjeżdżamy w styczniu w odpowiednim blatem.
Potem pogadałam z jedną panią, a potem z właścicielem firmy - doszliśmy do konsensusu i panowie dostali połowę kasy. Reszta przy montażu. Mam nadzieję, że wkrótce.
Nie mam siły opisać co w tym czasię się działo wokół (hydraulik, elektryk, facet od Cyfry + itp itd...) szkoda słów. Generalnie chyba nauczę się obsługi elektronarzędzi , żeby niektórych wyręczyć.
Uśmiechnięci - zapodałam kawusię, pogadalim - było miło.
Zaczęła się walka.
Trzy osoby w mojej kuchni i kilogramy blatu. Pierwszy kawałek - ok. Drugi - jest problem - trzeba podkuć ścianę. Pomalowaną ścianę. Ooookkkk - zniosę. Odbyliśmy z Malarzem odprawę nad kutą ścianą - jest wporzo. Chłopaki bardzo delikatnie podkuli tynk- prawie nie widać, więc da się zamaskować.
Trzeci kawałek - wychodzi do mnie szef i mówi, że jest problem.
Brakuje 3 cm blatu. Dlaczego ?
Produkcja zapomniała, że tu będzie stopa. Stopa - 3 cm.
Co to oznacza ? Ano tyle, że płyta indukcyjna ląduje ni w ch... ni w oko - na pewno nie symetrycznie pod okapem, na pewno nie symetrycznie w szafce.
Na tę akcję wchodzi Jola :):)
Popatrzyła i mówi : NIE. Cała kuchnia jest piz...u symetryczna, więc nie ma mowy.
Widze jak miny rzedną.
- Pani D. wymierzone było idealnie, przekazane do produkcji z rysunkami, źle wycięli - mój Szef.
- Widzę - odpowiadam - co możemy zrobić ? Czy da się to zamaskować, dosztukować, schować pod płytę, tak, żeby nie było widać a nie zmarnować materiału ?
- Gdybym był oszustem - odpowiada Szef - to powiedziałbym pani, że tak. Ale nie jestem oszustem.
Cisza.
- Dobra - mówię - robimy wersję light - panowie zrobicie jak trzeba i szybko wrócicie i zamontujecie. Trudno - materiał się zmarnuje.
Szef dzwoni do centrali. Za chwilę znów do mnie wychodzi z telefonem przy uchu
- Pani D. Materiał będzie w styczniu, nie ma na stanie - mówi.
A ja poczułam jak rośnie mi ciśnienie - nie zapłacę 7.500 za źle docięty blat zmontowany w styczniu !. Ale zachowałam się jak dama :
- Szanowny Panie - słyszę jak mówię cicho i spokojnie - taka opcja nie wchodzi w grę. Ja się tu przeprowadzam na Święta. Robię w tej kuchni Wigilię. Bardzo mi przykro, ale DZIŚ ten blat ma być na miejscu.
Szef przekazuje sprawę do centrali. Ok - zaczynają prace. Kombinacja alpejska, przycinanie te sprawy .
Po dwóch godzinach jestem wezwana na wizję. Spod płyty wystaje docięty kawałek. Kicha.
- Szefie, może być jak jest - mówię - i rozumiem, że spotykamy sie w styczniu jak blat, ktory zamówiłam będzie gotowy ?
- Tak pani D. - przyjeżdżamy w styczniu w odpowiednim blatem.
Potem pogadałam z jedną panią, a potem z właścicielem firmy - doszliśmy do konsensusu i panowie dostali połowę kasy. Reszta przy montażu. Mam nadzieję, że wkrótce.
Nie mam siły opisać co w tym czasię się działo wokół (hydraulik, elektryk, facet od Cyfry + itp itd...) szkoda słów. Generalnie chyba nauczę się obsługi elektronarzędzi , żeby niektórych wyręczyć.
Jednak podświadomość to straszna rzecz : pierwsza wizja bramy garażowej i kinkiety mi utkwiły w głowie - i takie są - ale dopiero teraz to odgrzebałam :
Jednak podświadomość to straszna rzecz : pierwsza wizja bramy garażowej i kinkiety mi utkwiły w głowie - i takie są - ale dopiero teraz to odgrzebałam :
Plan na ten tydzień - wersja 1 (bo pewnie sie rozwinie):
dziś :
- odebrac tubkę trzecią do dzieci,ktorą nieopatrznie zamówiłam z odbiorem własnym (dobrze, że nie w Szczecinie) - zapłacić za plafony na zewnątrz - zdecydować się na lampę do kuchni - kupić farbę (kuźwa, znowu ten proces myślowy - zaraz przyjeżdża Jola) - wymienić opony na zimowe - przenieść telefon na odpowiednie miejce
jutro :
- elektryk - malarze wracają - przyjeżdża hydraulik podłączyć zmywarkę, pozakładać wszędzie dojścia do pralek i odpływy, powiesić kaloryfery w łazienkach, etc
środa :
- montaż blatu - prawdopodobnie montaż drzwi wewnętrznych (ten tydzień)
O czymś zapomniałam ? Aaa trochę by wypadało popracować, ale nie wiem czy się uda.
Plan na ten tydzień - wersja 1 (bo pewnie sie rozwinie):
dziś :
- odebrac tubkę trzecią do dzieci,ktorą nieopatrznie zamówiłam z odbiorem własnym (dobrze, że nie w Szczecinie) - zapłacić za plafony na zewnątrz - zdecydować się na lampę do kuchni - kupić farbę (kuźwa, znowu ten proces myślowy - zaraz przyjeżdża Jola) - wymienić opony na zimowe - przenieść telefon na odpowiednie miejce
jutro :
- elektryk - malarze wracają - przyjeżdża hydraulik podłączyć zmywarkę, pozakładać wszędzie dojścia do pralek i odpływy, powiesić kaloryfery w łazienkach, etc
środa :
- montaż blatu - prawdopodobnie montaż drzwi wewnętrznych (ten tydzień)
O czymś zapomniałam ? Aaa trochę by wypadało popracować, ale nie wiem czy się uda.