Babie Lato Bikosy
Przez bikosa,
I znów się opuściłam
Mam juz bramę garażową- dokonałam cudu i udqało mi się zgrać przywiezeinie drzwi garażowych z ich montażem, montażem okna w kotłowni, montażem bramy garażowej i czujek od alarmu. Nieskromnie stwierdzę- JESTEM WIELKA
le nie może być aż tak super -niespodziewanka- zaczął mi komin przeciekać. Po kilku telefonach do fachowca- przyjechał, popatrzył, mało z dachu nie spadł (dobrze, że są rynny), stwierdził, że to pewnie wina tego, że silikon wszedł w reakcję z fugą Przyjedzie i poprawi ale nie w tym tygodniu
Panowie hydraulicy zajęli się kotłownią, kazali kupić reduktor do gazu, teraz tylko odbiór kominiarski plus jakies inne protokoły i lada moment powinnam mieć CO Tym bardziej mi zależy bo za tydzień mają wejść posadzkarze a zaraz po nich regipsiarze.
Umówiłam się z kominiarzami w poczuciu, że wszystko jest ok. Przyjechało dwóch przemiłych chłopaków. Popatrztyli, niby wszystko ok ale gdzie są kanały wentylacyjne kotłowni. W oczach mam p-anikę- kurcze, chyba były ale teraz po tynkowaniu ich nie ma . Mętnie tlumaczę, że chyba panowie tynkarze je w nadgorliwości swej zatynkowali. Chłopaki łyknęły i podpisali, że jest ok. Ufffff. Zaraz po ich odjeździe sprawdzam i ... nie ma. No nie ma, przez chwilę nawet mam wątpliwości, czy wogóle było tyle kanałów co potrzeba czy tylko dziurek aby sie do nich dostać nie zrobili. Sympatyczny Pan od ocieplenia wykuwa otworki i wentylacja obecna
Teraz to juz z górki- myślę sobie, że trzeba pojechać do gazowni, zgłosić instalację do zagazowania i montażu licznika. Formalność Nie wiem, już tyle misięcy sie buduję i w swej naiwności ciągle wierzę, że coś może byc formalnością.
MIEJSCE AKCJI GAZOWNIA W SZCZECINIE
Mam wszelkie konieczne protokoły plus akt notalrilany nabycią działki i pozwolenie na budowę (po co??? przeciez juz im dawałam gdy podpisaywałam umowę na budowę przyłącza). Podchodze do okienka aby podpisać umowe. Miły Pan wysyła mnie do działu podpisywania umów celem sprawdzenia, czy wszystko ok. Trafiam do Pani, która onegdaj przyjmowała moje papiery. A tu niespodzianka. Nie ma żadnych dokumentów na to, że zostało wykonane przyłącze Holender jasny, mieli termin do 30 września a tu koniec listopada nas wita Jestem załamana. Pani mówi, że wszystko posprawdza i zadaje pytanie kluczowe "A ma Pani (to do mnie) pismo o nadaniu numeru policyjnego??" I tu mnie ma- oczywiście , że nie!! "Bez tego nie znajdziemy Pani budowy!!" No jaja- aby zrobić przyłącze znaleźli bez trudu ale żeby je zagazować to już potrzebują tego ...piiiiiiiiiiiiiiii... numeru. No nic, jadę do gminy. Jak zwykle mam szczęście- akurat dzisiaj pokój wydający te numerki jest zamknięty. Mam napisac podanie i przyjśc za 2 dni. Czekam do czwartku. Jadę w te pędy na budowę Wracając zajeżdząm jeszcze po numerek. Hurrrrraaaaa. Mam juz adres Od razu poczułam się jak bym tam mieszkała. Teraz już tylko gazownia i lada chwila będzie ciepełko. I posadzki będą schły jak należy. No więc znów jestem w pokoju w gazowni ale Pani niestety nie ma. Bardzo symaptyczny Pan nic nie wie ale może spróuje mi pomóc. Wysyła mnie do działu budowy sieci (nawet otwiera mi tajne służbowa przejście ) abym się dowiedziała, kto jest odpowiedzialny za moje przyłącze. Nie pociesza mnie jednak twierdząc, że gdyby było zrobione to oni by mieli tutaj wiadomość. Ale nic to, idę powalczyć. Znów trafiam na niesamowicie miłą kobietke, która kieruje mnie do kolejnego milego Pana. Wyjaśniam problem a on mi mówi, że już dzwoniła do niego wcześniej koleżanka i on tu ma wszystkie papiery, i wszytsko jest wykoanane ale Pani zgubiła moja dokumentację i dlatego nei wiedziała. Przy okazji pytam się kiedy mam przywieźć ten reduktor i co się okazuje- kupiłam go niepotrzebnie!! Reduktor mam w cenie przyłącza!! (drobne 270PLN diabli wzięli- oj Ci moi instalatorzy, oberwie im się!!) OK, biore ksera protokołów i wracam do miłego Pana. Pan stwierdza, że nie pozostaje mu nic innego jak mnie przeprosić. Wykorzystuje ten moemnt i mówie o problemie z reduktorem. W geście dobrej woli Pan obiecuje wstawiennictwo celem odzyskania pieniążków zgodnie z fakturą, nastepnie prowadzi mnie do okienka i poza kolejności pomaga załatwic wszelkie formalnośc podpisywania umowy o dostawę gazu. Uffffff. Nie uwierzycie ale na następony dzień poinformował mnie, że mam pieniążki do odebrania!!!! Szok!! Chwilowo przerywam pasjonujący wątek gazowniczy.
Mój skarb jest chory- niby tylko przeziębienie ale czarne myśli mam. Od ponad tygodnia nigdzie go nie zabieram tylko zostawiam z niania co początkowo napawało mnie olbrzymimi stresem. teraz już sobie jakoś radzę. Jest zcwartek wieczór. Dzwoni hydraulik, że nie może załączyć alarmu. Dzwonię na monitoring, okazuje sie, że wszedł rano sygnał wyłączenia ale teraz rzeczywiście nic. Mam awarię. Pani informuje mnie, że wyśle technika aby naprawił (ojej- jak dorbze, że podpisałam też z nimi umowę serwisowania). Hydraulik nie może czekać, ja nie moge jechać. Uffff. Udało się- klucze zostawia u sąsiadki. Technik robi prowizorkę aby alarm wogiole działal i informuje mnie, że mam zadzwonic na drugi dzień i powiedziec aby przysłali kogoś kto dokończy naprawę (ja mam zadzwonić?? to nie on powinien przekazać takie info?? no cuda!!). N drugi dzień rano dzwonię do nich i delkatnie zrwacam uwagę, że to trochę dziwne, że ja mam pilnować naprawy jeśli oni wiedzą o awarii. OK Umawiamy się na wtorek.
Staram się skomasować wszystko na ten dzień- jesli juz zostawiam Antosia opiekunce to niech to będzie z pożytkiem dla budowy. Od wtorku mają wejść regipsiarze, ma przyjechać materiał do ocieplania dachu. Pan technik od alarmu ma byc między 11-13.00, w tych samych godzinach mam umówionego Pana do założenia licznika gazowego. Poza tym jeszcze serwisant do pieca CO i wszystko powinno byc ok.
W poniedziałek wieczorem regipsiarze oświadczają, że wejda od czwartku- no niech im będzie. Dziaisj kończą posadzki więc lepiej przeschną. Wtorek rano. Godzina "W". Przyjeżdżam na budowę. Coś mi nie pasuje. Co tutaj robi pan od posadzek?? i Dlaczego grzebie przy tej maszynie?? Ekstra, zaczyna padać grad. Pan stwierdz, że maszyna sie zepsuła i został mu do zrobienia koryytarz i garaż ale nie wie kiedy przyjedzie. No dobrze. Wchodze do domku. Zimno jak w psiarni- koza wystawiona na taras- bo świeże posadzki a CO jeszcze nie ma (pocieszam się, że to tylko kwestia jakis 3 godzin). Mój ocieplacz chce mnie dobić- komin cieknie jeszcze mocnije niz przed naprawą!! Staram się zachowac spokój. podjeżdża Pan z Gazowni, podpisujemy papiery a on udaje się przypiąć licznik. Zgodnie z umową dzwonię do serwisanta pieca CO, że licznik sie podłącza i może przyjeżdżać. Po kolejnych 10min wraca Pan od licznika i każe mi iść ze sobą. Ha, ha, ha- ale zabawne. Licznik nie mieści się szafce!! Nie można jej zamknąć! Mam już dość . Co robic?? Mówi, że może zabrac licznik albo mam tu cos poprawić. dzownie do mojego instalatora, rozmawiają chwilę przez telefon (okazuje sie, że się znają). OK- mam sie nie martwić (to jakis kawał czy co??), przyjadą jutro rano i licznik sie zmieści. Teraz tylko trzeba odwołać serwisanta pieca. Jest już pierwsza. Czekam tylko na Pana od alarmu. Miał byc do pierwszej. Dzownię do firmy a Pani mi grzecznie wyjasnia, że Pan jest na montażu u klienta- miało byc 2 czujki jest 15 i zejdziemu dłużej i mam czekac. Tego było za duzo na moje skołatane nerwy. Powiedziałam, że nie po to sie umawiałam w zeszłym tygodniu (zamaiwałam opiekunke do dziecka) na termin naprawy aby teraz czekać i że nie interesuje mnie,że jeste więcej czuje do podłączenia u tego klienta. I że nie traktuja mnie poważnie i maja być tu w ciagu 15 minut bo napiszę skargę do centrali. Może przesadziłam ale naprawdę miałam juz dość. Pan było po 20 min. Ponad godzinę dłubał i dłubał ,i... Nie, nawet sie nie zdenerwowałam. nie był w stanie naprawić usterki. Alarm się załącza ale innym kodem niż wyjściowy i nie możemy tego zmienić. Dobrze, że chociać odblokowuje się tym pierwotnym- bo to w sumie jest ważniejsz jak sie wyłącza (aby móc zmienić). I to by było na tyle. Miałam bardzo ciekawy dzionek.
Na następny dzień umówiłam sie z Panem od serwisu pieca- przyjechał, podłączył piec ale okazało się, że w hurtowni zapomnieli mi dać jakis tam czujniczek i zasobnik CW nie działa. HIHIHI. Ale najważniejsz, że jest ciepło!!
A co teraz?? Posadzki dokończone- przy okazji okazało sie, że troche poobcierali mi drzwi. taki szczegół- przecież i tak sie jeszcze poobcierają!! Czyja to wypowiedź?? jasne!! OK, 150PLN mniej- ktos to musi polakierować.
Domek wyglada jak dom. Niech jeszcze te regipsy wejdą- niby od jutra- to będzie superowo.
Ale przedłużyłam, uffff. Właściwie to tytuł powinien byc "Sądny dzień na budowie".
- Czytaj więcej..
-
- 0 komentarzy
- 1 098 wyświetleń