Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    160
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    197

Entries in this blog

Renia

Dziennik budowy RENI

To co w bagażniku wędruje do garażu, a to co na samochodzie z L.M. dopiero przyjedzie, musimy czekac. Ale na budowie jest pan wod-kaniarz, musi uruchomic centralne ogrzewanie, trzeba wygrzać posadzkę przed polożeniem płytek. Nie ma zaworów, które podobno były zostawione .... jest problem, szukamy ich po całym domu .... . Uzgadniamy przeniesienie pobierania wody do garażu, bo w kąciku w przedpokoju musi wyschnąć, jest trochę mokro, pomimo, że nikt tej wody nie pobierał przez pół roku ....

 

 


Wod-kaniarz wychodzi na podwórko i znowu, po raz kolejny biadoli nad podmakaniem domu, byly opady, więc woda stoi pod domem. Po raz trzeci - w okresie dwóch ostatnich lat - proponuje odwodnienie wyprowadzone na koniec działki, do betonów. Mąż pytająco patrzy na mnie .... Nie miałam w planie teraz tego robić... finanse mam na styk. Ale wod-kaniarz nie pyta o żadne pieniądze ! Jak będę miała, to zapłacę, za pół roku też może być. A roboty pójdą już ! I ziemia sie zdąży uleżeć pod kostke brukową, bo przeciez zryja koparką .... Pan L. popiera pomysł. Dobra ! Robimy odwodnienie. Jakos tak zawsze wychodzi, że sie go o wszystko pytam .... a on cierpliwie odpowiada i radzi. Mądrze radzi. No i nigdy sie nie pokłóciliśmy, o nic, to jedyny wykonawca, któremu wierzę we wszystko. Hmmmmmm ......

 

 


Za chwilę pojawia się wykonawca kominka, bo też był na ten dzien umówiony. Przywozi wkład do kominka. Jest ogromny. Wjeżdża od ogrodu i cofa pod same drzwi do salonu. Trzeba jakims cudem wtachać ten kolos do domu. Podobno 150 kg

 


Jestem przerażona, syn tylko oczami wywraca .... jak my tego dokonamy ???

 


Panowie sie zastanawiaja jakiej techniki trzeba użyc, a ja tymczasem daję zaliczkę na ten kominek, liczymy pieniądze ....

 


Słysze, że jakąś deske znaleźli i przełozyli, pomału przepychają ... ani sie nie oglądnęłam a tu piec w salonie !!!

 


Ludzie ! Taki kolos ! Spartherm. Dobra firma !

 


Będzie ciepło ......

 

 


Tymczasem syn musi wrócic do domu, bo jest umówiony, a samochód z L.M. z resztą towaru ani mysli sie pojawić. Dzwonie i dopytuję, nie jest łatwo trafic, dom nie ma numeru, nie widac go od drogi.

 


No, może za 10 min. bedzie ... Przyjeżdża .... i mąż z panem L. noszą worki z klejem i różne inne rzeczy ....

 


Hmmm ... dla pana L. to normalka ... a mąż stęka. Samochód nie może podjechac pod sam garaż, bo tu stoi samochód wod-kan, chłopaki zaczynają cos robic z tym c.o. żeby odpalic przynajmniej kaloryfery ...... Więc troche daleko do garażu i błotko lekkie.

 


Wreszcie wszystko wniesione. Wszyscy mają dość, zostawiamy wod-kaniarzy, a my jedziemy do domów, podwozimy pana L. dziekując mu za pomoc. Do pracy przychodzi po niedzieli.

 


W mieszkaniu dopadamy herbaty z cytryną. Jedna to mało ! W domu bylo zimno jak licho i drzwi otwarte na oścież. Przemarzłam do szpiku kości. Najgorsze nogi ! Pójdzie do nerek ! Boże, będzie znowu problem ....

Renia

Dziennik budowy RENI

Umawiam sie z wykonawcą na budowie. Musi obliczyc ile trzeba kupic kleju i innych rzeczy potrzebnych do zaplanowanych robót. Chodzimy, liczymy, piszemy .... Wszystko jest uzgodnione. Prosze o pomoc w wyborze w markecie, bo mój mąż nietechniczny jest i nie odróżnia kleju do płytek od cementu. Ja też nie odróżniam, przepraszam, nie chce odróżniac ..... przeciez wszystko do tej pory kupowałam sama. Fachowiec wybierze, mam komfort, chociaż tutaj.

Za dwa dni mąz zawozi nas do L.M., bo tam mam rabat 10 %, zebrałam punkty. Sam wraca do domu, do pracy, a my oglądamy, wybieramy ... Pan L. opowiada mi o różnych firmach i podaje parametry, to dobre jakościowo, to kiepskie ... Bierzemy to dobre. Mnóóóóstwo pierdołków: wkrętów, dybelków, pędzli, itp. No i klej a także fugi. Trzeba dobrać do katangi i do podlogowych w przedpokoju, oglądamy wzorniki. Pan L. proponuje pooglądac te fugi, które sa na wystawce .... ciemne przy jasnych płytkach .... i juz wiem, że musza byc jasne, nie rzucające sie w oczy, zblizone kolorem do plytek. Więc na ściane będa srebrne a na podlogę grey, a do przedpokojowych takie lekko rude, nie za ciemne. Super. Skoro mebelki maja srebrne nogi, to proponuje dobrac takie płaskie paseczki srebrne aluminiowe do wykończenia przy parapecie i przy obudowie geberita oraz komina. Wiem, że teraz wszyscy szlifują pod skosem i nie dają narożniczków. A ja dam. Będzie pięknie. Wreszcie kupujemy umywaleczke do garażu i muszlę z deską i baterie do umywalek i wanny. Takie w "starym stylu", srebrne ze wstawkami z porcelany. Krakowskiej fabryki, dobre. No i zielone plyty do zabudowy w łazience i trochę wełny do ocieplenia sufitu w wiatrołapie, bo tez będzie robiony. Oglądamy przy okazji drzwi, dyskutujemy o wannach .... i o tysiącu różnych rzeczach.

Wszystko kupione, transport zamówiony, dzwonie po męża i syna, pomogą wnosić. Przyjeżdżają za chwilę i wszyscy jedziemy na budowę.

Renia

Dziennik budowy RENI

Którejs soboty wyciagam męża do marketu budowlanego, gdzie sa płytki, może cos dobierzemy do tej katangi na podlogę ....

Sprzedawca bierze dekor i przechodzi pomiędzy wystawkami. Są oliwkowe ale żadna nie pasuje do mojej kolekcji. Przykro.

Juz mamy wracac do domu, jednak cos mnie tu trzyma. Szkoda mi odjeżdżać zanim nie przeglądnę porządnie oferty sama.

Chodze i patrze jeszcze raz ... na dole jest przeceniona płytka, tak jakby w kolorze oliwki ... ciemno jest ... nie widze dokładnie. Wyciagam ja ze stojaczka i idziemy do światła. Przykładam dekor .... jest genialna !!! A jaka droga była ! Nawet po przecenie nie jest tania. Decyzja zapada w jednej sekundzie. Płacimy i wkładamy do bagaznika. Ciężkie jak cholera !!! Boże jaka ja jestem słaba ..... a mąz nie może dźwigac, bo kregosłup wysiadł i boli przy lada okazji.

Proponuję żeby zawieźć prosto do garażu, mąz sie krzywi, tam jest kopa sniegu, nikt nie odśnieżał !!! Ale w końcu jedzie. Jakoś wjeżdżamy, śnieg pod samym garażem, buty mam niewysokie .... Przedzieram sie do drzwi wejściowych i otwieram garaż. Za chwilę płytki są w garażu. No! Jest komplet.

Renia

Dziennik budowy RENI

Znowu nie mam czasu na nic. Pracuję do nocy, natłok pracy jest taki, że nie nadążamy z wykonaniem. I jeszcze kontrola, która nadszarpuje mi poważnie zdrowie .... zaczynam miec duszności kolo serca i juz wiem, że nie będzie różowo.... życie byloby zbyt piekne, gdybym przestała miec problemy.

A ludzie na mnie patrzą .... muszę coś wymyslić, żeby uratowac tyłek. Hmmmm w dokumentacji bajzel, trzeba sporo czasu żeby to wyprowadzić, pracujemy w stresie, jest okreslony czas na korekty ..... Wieczorem nie zyję. Tylko zwłoki wracaja do domu. Tak to jest jak sie nawygrywalo i trzeba przerobić. A chciało sie wygrywac !!! Żeby było dostatnio !!!

 

Pewnej niedzieli zaczynam interesowac sie parkietem, konkretnie deskami. Robie rozeznanie .... jest mozliwość .... deski 16 cm szerokie, grube 22 mm, czerwony dąb. Dostaje próbkę do domu. Nie mam siły szukac gdzie indziej. Chyba dobre ..... przedpłacam polowę, będą montowane w lecie, poleżą trochę u sprzedawcy, bo u mnie nie ma warunków.

Tymczasem rozmawiam z moim panem od płytek, musze go zarezerwowac na wiosnę. Mówi, że na początku marca sie odezwie i cos będziemy planować ......

Na razie wracam do morderczego tempa w pracy, musze to przetrzymać.

Na duchu podtrzymuje mnie fakt, że mój fachowiec sam wszystko zorganizuje, sam obliczy, przypomni o wszystkim, pomoże wybrać, wytłumaczy. I wykona.

Już nie czytam "wymiany doświadczen", zdaję sie tylko na niego !

Renia

Dziennik budowy RENI

Znowu mam przerwę w pisaniu ... czas zbyt szybko płynie, znowu mam mało czasu, bo pracy dużo ....

 


Przyjeżdżaja plytki na podlogę w przedpokoju, nosimy je wszyscy troje. Garaż jest wypełniony w połowie różnymi rzeczami.

 


Trzeba wreszcie kupic płytki do dolnej łazienki. Wybrałam tylko kolor, maja byc białe. Jedziemy w którąs niedzielę z mężem do marketów budowlanych, nic nie pasuje do mojej mglistej koncepcji. Nic mi się nie podoba. Znów jedziemy, tym razem do do Leroy Merlin, tam mąż przeszedłszy pomiedzy wystawami, wskazuje na białe płytki, z daleka niepozorne .... "Masz białe płytki ...". Przyglądam się tym płytkom i przyglądam, cena niezbyt wysoka, powiedziałabym niska. Są białe i mają takie malutkie jakby centki panterkowe w biało-szaro-srebrzystym kolorze, na całej powierzchni. Z daleka ich tak nie widać .... Sa też płytki z dekorami, niezbyt wyszukane i dekory 6 cm szer. tez proste, z delikatnymi wzorami w kolorze jasnej oliwki i czerni, ale takiej jakiejs niekrzykliwej, tylko stonowanej, nie rażącej w stosunku do reszty. Wzory na dekorach kojarzą sie troche z Afryką. Nie ma nic odpowiedniego na podlogę, to co jest w tej kolekcji nie pasuje mi. Chciałabym coś w kolorze oliwki. Zaczynam widzieć łazienkę w tych płytkach, coraz bardziej mi sie podobają .....

 


Muszę sie przespac z decyzją.....szukam w internecie ... produkuje je niemiecka firma Steuler, wiodąca na rynku, wytyczająca trendy .... Hmmmm. Tylko ceny zabójcze i nigdzie ich w Polsce nie ma .... obdzwoniłam parę miejsc. A w L.M. są i to takie tanie .....

 


Dzwonie do L.M. i pytam kto jest producentem .... no, polski producent, znany, nie podaje nigdzie na stronach ani w katalogach, że takie produkuje ....

 


Pytam czy cena aktualna ... tak, aktualna. No to wyliczam ile potrzebuję i zamawiam. Nie ma na magazynie. Trzeba sprowadzać z innego miasta. No to wpłacam zaliczkę. Za półtora tygodnia są. Jedziemy z mężem i przekładamy do garażu, a ja biore jedną żeby dobrać podłogowe z innej kolekcji.

 


To "katanga".

 


Łazienka będzie spokojna, nie przeładowana, oszczędna bym powiedziała, klasyczna. Za to meble pewnie będą "krzyczeć". No i dobrze, wszystko nie może krzyczeć .... nie lubię przeładowania.

Renia

Dziennik budowy RENI

No i oczywiście jest poślizg.... ja siedze w pracy do późna, nie dzwonię, nie umawiam, nie ponaglam wykonawców. Jak zwykle uznaję, że najpierw praca, dzięki której zarabiam i żyję, potem budowa.

Końcem września przyjeżdżają zamówione mebelki do łazienki na parterze. Jedziemy z mężem i synem aby je odebrać, olbrzymi samochód z Gdyni ledwo wjeżdża naszą wąską drogą na podwórko. Kierowca pomaga nam wnosić największą szafkę do garażu, jest okropnie ciężka, resztę wnosimy my - lustro, wieszaki, dwie umywalki... syn zauważa, że są leciutkie, tak, to umywalki dolomitowe. Wszystko jest zapakowane, nie otwieramy pudeł, chociaż ciekawość mnie zżera aby zobaczyć je na żywo, kosztowały sporo !

Otworzę jak przyjdzie wykonawca i będzie kładł płytki, trzeba będzie pewnie podkuć przewód z prądem, bo lustro ma na środku kinkiet. A jeszcze rok temu meble planowane były na innej ścianie, tej od strony garażu, umywalka i toaletka na tej od przedpokoju. Ale zobaczyłam w internecie te przepiękne meble i zachorowałam .... teraz będzie dwie umywalki a pod nimi piękna gięta szafka z podwójnym lustrem. Meble mają około 1,70 długości i będą na ścianie od przedpokoju. Na ścianie od garażu będzie może jakiś efektowny wzór ???

 

Po 2 tygodniach przyjeżdża zamówiony system drzwi przesuwnych do salonu, biorę 1 dzień urlopu i spędzam go z dwoma panami montażystami na budowie. Ustalamy odleglość ścianki od końca salonu tzn. wielkość salonu i biblioteki. Biblioteka będzie miała wymiary 4,10 x 3,70, salon około 25 m2 (4,10 x około 6m). Rozsuwne drzwi będą miały 2 skrzydła po 1 m szerokości, pozostanie więc spora przestrzeń wolna po ich rozsunięciu, około 39 m2 biblioteko-salonu. Drzwi będą miały szybki, mąż coś wspomina o witrażach.... nie wiem czy to pasuje do kominka z kremowych kafli ? Pewnie wszystko zależy od reszty, a reszta na pewno nie będzie w nowoczesnym stylu.

 

Przyjeżdża ekipa od malowania i maluje garaż, który czekał na dokończenie od lipca, potem szybko panowie od rynien montują rynienki wokół tarasu. Deszcz leje w tę sobotę jak z cebra, ale to jedyny dzień kiedy oni są wolni, więc ja też moknę razem z nimi... Po 3 godzinach wszystko jest gotowe, trzeba tylko dokupić obejmy na rynny spustowe, bo kolanka niepotrzebnie były zakupione.

Tylko woda z tarasu spływa po świeżo malowanej ścianie pomimo założenia rynien ! Po prostu brakuje uszczelnienia ostatniej płytki na tarasie masą silikonową (nie wiem czy dobrze ją nazywam). Dzwonie więc po pana od płytek, który nie wrócił do mnie po obiecanym miesiącu, bo robota mu się przeciąga u innego inwestora. Przyjdzie tuż przed Wszystkimi Świętymi i "oblepi" płytki. Ale do dokończenia cokołu nie wróci szybko, muszę czekać. Proponuje to miejsce przy ścianie budynku na zimę zabezpieczyć też tym silikonem. Przypomina mi znowu o wygrzewaniu wylewki na podłogówce, a ja nie mam czasu umówić się na uruchomienie c.o. .....

W biegu natomiast rezerwuję w RCMB płytki gresowe na podłogę w przedpokoju i kuchni .... nie są drogie, nawet tanie bym powiedziała, przyjemny jasny kolor, pasujący "do wszystkiego". Sama wybrałam. Nadal nie mogę zdecydować co na ścianę w łazience...

 

Zanim się znowu zacznie coś dziać na budowie wracam do pracy w firmie, wygrane konkursy, negocjacje z urzędem, nowe zlecenia, bieżące sprawy zajmują mnie skutecznie. Nie mam czasu przeglądać zamówionych przez internet kolorowych czasopism wnętrzarskich, bo ostatnio sporo czasu zajmuje mi rozwój osobisty, czytam ciekawe książki, zajmuję się przywracaniem sobie zdrowia metodami niekonwencjonalnymi. Kosztuje to sporo, ale jest super !!! Coraz lepiej się czuję, mam sporo energii, jestem mniej zmęczona, od 7 m-cy stosuję dietę, schudłam kilka kilogramów. Niczego nie przyspieszam, życie układa się samo....

Generalnie spore sukcesy. Aż nie chce mi się wierzyć, że wszystko mi się układa tak jak chcę, ten rok jest dla mnie przełomowy. Wreszcie nie galopuję na przepadło, tylko zaczynam smakować życie. Oprócz marzeń o przeprowadzce w następnym roku do nowego domu zaczynają się pojawiać inne marzenia ....

Renia

Dziennik budowy RENI

Muszę wyjechać na dwa dni szkolenia do Krakowa..... w trakcie pobytu dostaje wiadomość od pana płytkarza, że jest na budowie i kończy fugowanie tarasu. Po powrocie, w niedzielę jedziemy z teściem zobaczyć efekty. Mąż jest nieobecny, wędruje po Bieszczadach. Taras nie jest domyty, trzeba będzie kupić porządny mop. Zostały puste dwie dylatacje no i cokół do zrobienia, reszta jest super !

Pan plytkarz wróci za jakis czas, będzie robił balkon z drugiej strony domu i płytki w domu..... Teraz muszę sciągnąć ekipę od elewacji, żeby pomalowali garaż. Trzeba będzie zaraz na drugi dzień założyć rynny aby przypadkiem deszcz spływający z tarasu nie zalał świeżo wymalowanej ściany garażu.

Następne zadanie w tzw. międzyczasie to zamówienie systemu drzwi przesuwnych, mebli i białego montażu do łazienki na dole oraz drzwi do wiatrołapu, garażu i łazienki. No i oczywiście płytki, płytki, płytki...... !

Nie mam czasu za wiele, w pracy pomału zaczyna się duży ruch.

Meble do łazienki przedyskutowane z mężem, zamawiam więc e-mailem i otrzymuje wiadomość, że przyjadą za około 3 tygodnie. Z drugiego końca Polski.....

Do zdjęcia wymiarów na system drzwi przesuwnych też za kilka dni ktoś przyjedzie.

Ale zanim podejmę decyzję o zakupie płytek, to jeszcze na dwa weekendowe dni w góry się wybiorę. Najwyższy czas skorzystać z ostatnich promieni letniego słońca i rozruszać trochę kości. Nie byłam w tym roku nigdzie.......

Renia

Dziennik budowy RENI

Pan L. złorzecząc na pana B. od balustrad próbuje myć gąbką fugi lub wymiatać miotełką czarny pył. Efekty są mizerne, dodatkowo z dolnego prętu balustrady też sypie się coś czarnego. Pan L. stwierdza, że po pierwszym deszczu spłynie wszystko na świeżo położone piaskowo-szare fugi, które pod balustradą zrobia sie czarne. Trzeba myc balustrady. To TYLKO 16 m długości kręconych prętów z różnymi wzorami. Ba ! Teraz to się już zabierze do domu i zostawi mnie z tym bajzlem samą. Przecież jest sobota, ma zaproszenie na grilla...... Nie wiem co mam robić ?!?

W którymś momencie rozgląda się za wężem leżącym na parterze, jest dziurawy i odcięty od kurka. Nie nadaje się już do eksploatacji. Przypomina sobie, że mam w domu odkurzacz wodny.... mówiłam mu o tym ostatnio. Pyta czy można byłoby go przywieźć. Oczywiście. Telefon do męża i za 20 minut odkurzacz jest na budowie. Obydwaj panowie dyskutują jak szybko poradzić sobie z problemem. Pan L. prosi o zakup nowego węża "na clik". Leroy Merlin jest niedaleko, więc mąż ratuje nas szybkim zakupem.

Teraz pan L. leje wodę w szpary, brudy wypływają szybko i po 15 minutach można zacząć myśleć o rozrabianiu fugi. Wysysam odkurzaczem resztki wody z pomiędzy płytek.

Jest późno po południu, bo pan L. przybył na budowę około 13.00, rano kosił swoją działkę.

Po dwóch godzinach zafugowana jest 1/3 tarasu. Zaczyna padać deszcz, więć kładziemy czarna folię na tym kawałku, fuga po godzinie jest niewymywalna, teraz jest zbyt świeża.

Tutaj pada a tam gdzieś jest grill..... iść do domu czy czekać aż przestanie padać ?

Rozmawiamy o różnych sprawach, żartujemy, chociaż już wiadomo, że robota nie będzie skończona tak jak było zakładane.....

Trzeba będzie przyjść jeszcze raz, a od poniedziałku jest robota u innego klienta. No może w któryś dzień po południu na 3 godziny ???

Deszcz odrobinę mniejszy więc pan L. decyduje zrobić jeszcze 4 m2 pod samym dachem, gdzie nie zacina. Pomagam mu wymywać resztki fugi z płytek po zaschnięciu. Wszystko trzeba robić na kolanach, bolą mnie krzyże, nie przyzwyczajona jestem do takiej roboty. No cóż, przed komputerem głównie siedzę, w domu specjalnie sie też nie ruszam.....

Jakoś się udaje skończyć 2/3 tarasu. Jest późny wieczór, z grilla nici ..... pan L. dostaje sporą zaliczkę, pracował prawie 2 tygodnie. Mąż przyjeżdża po nas i zabiera odkurzacz. Trzeba oddać 3 worki kleju, bo za dużo go zamówiliśmy, a dokupić worek fugi bo dużo jej idzie.

W nocy leje jak z cebra, mam nadzieje, że fugi położone pod dachem i nie okryte niczym wytrzymają, zdążyły już chyba stwardnieć.......

 

A mój mąż w trakcie krótkiego pobytu na budowie zdążył uzgodnić ze znajomym panem wywóz drewna po budowie, palet, starych okien i złomu.... wszystko gratis. No i zabierali to wszystko na kilka razy. Wokół domu jest czysto, ani śladu bajzlu, który zalegał przez 4 lata..... Jestem zła ! Przecież jakieś deski mogą być jeszcze potrzebne, a teraz nie ma już nic !

Ech...... ten mój mąż ! Zadowolony, do pana L. powiedział, że jest estetą i nie mógł już dłużej patrzeć na ten bałagan.

A obiecał to drewno panu od balustrad jakiś czas temu, ten nie zabierał, więc zrobił porządek.

A w poniedziałek rano dzwoni pan od balustrad, że wysłał chłopaków samochodem po to drewno, a tam nic nie ma !

Ha ! ha ! Musiałam sie tłumaczyć......

No i jeszcze jedna ważna rzecz ! Pan L. podpowiedział zrobienie poręczy na tych 3 schodkach przy drzwiach wejściowych. Są zamówione. Wzór taki sam jak na balustradach. Bedzie komplet. A w przyszłości brama wjazdowa - też do kompletu......

Renia

Dziennik budowy RENI

Na drugi dzień zaczyna sie montaż balustrad. Miały byc nałożone z góry na wystające z płyty balkonowej pręty. Tymczasem bocznych kawałków balustrady nie można podnieść do góry nad prętami, bo krokwie w dachu są zbyt nisko.... A to niespodzianka ! Zamiast jednego dnia spawania szykują sie dwa dni roboty, bo trzeba wycinac dziury w 6 miejscach i nakładac balustardę bokiem, a potem spawac te kawałki z powrotem. Po dwóch dniach wszystko jest zrobione, tylko od szlifowania zgrubień "spawowych" naleciało czarnego pyłu między płytki tarasowe, nie ma przecież jeszcze fug. Balustrada na balkon z drugiej strony domu jest tylko prowizorycznie przyłożona, trzeba bedzie ją zdjąć przed kładzeniem płytek, montaż na stałe będzie poźniej.

W sobote przyjeżdża pan do fugowania tarasu i załamuje sie. Trzeba bedzie myc wiekszość szpar pod balustardą z tego czarnego dziadostwa, bo inaczej fuga bedzie brudna, a ma mieć piaskowo-szary kolor. Mało brakuje, a zabierze swój plecak i nie wróci aż ja zrobie porządek z tym brudem. Robię zbolałą minę i oczekuję litości ........

Renia

Dziennik budowy RENI

Odzywa się pan od płytek, jest gotowy do pracy. Biorę półtora tygodnia urlopu i spędzam go na budowie. Pan L. zabiera sie do czyszczenia tarasu z pozostałości tynków. "Jeździ" młotkiem miejsce w miejsce po wylewce i po odgłosie poznaje gdzie jest coś do skucia. Ubytki na tarasie zostają pokryte odpowiednią masą. Następnie nanoszony jest szlam uszczelniający w trzech warstwach, równocześnie przyklejana jest taśma pomiędzy ścianą domu a płytą tarasu. Jest bardzo droga ! Ją też smaruje się szlamem. Woda nie ma żadnych szans ! Na skraju tarasu przyklejana jest listwa okapowa, która ma "wejść" do rynny. Pojawia sie problem umocowania rynien..... Garaż oklejony jest 10 cm styropianu, nie można go dziurawić. Pan L. wymyśla aluminiowy płaskownik zgięty pod kątem 90 stopni, który mógłby być przyklejony od góry na tarasie (trzeba będzie wyrżnąć w siatce narożnikowej 3-cm - trowe wgłębienia). Nie ma takich gotowych płaskowników nigdzie, trzeba to zrobić na zamówienie. Jadę więc z mężem na ul. Siemieńskiego i usiłuję coś skombinować..... Chłopcy na magazynie nie bardzo widzą z czego można byłoby to zrobić. Już tracę nadzieję kiedy jeden z nich pokazuje mi płaskownik 5 mm grubości i oferuje sie go pociąć na 20 kawałków po 20 cm długości. Konsultuję to telefonicznie z panem L., może być ! Płaskownik zostaje pocięty, ale jest problem żeby go zgiąć pod katem, po prostu aluminium sie złamie ! Poza tym oni nie maja czym tego zrobić. Musze szukać możliwości gdzie indziej. Dzwonie do znajomego dacharza, który reperował kominy i otrzymuje adres, gdzie robią takie rzeczy "na gorąco". Na drugi dzień rano mąż załatwia sprawę sam.... Trochę to kosztuje, ale problem jest rozwiązany. Pan L. wyrzyna piłką miejsca w narożnikowej siatce i przykleja klejem do płytek aluminiowe płaskowniki do których zostaną przymocowane rynny. Po kilku dniach przygotowań można wreszcie przystąpić do przyklejania płytek na taras, to około 32 m2 ! Pan L. wyrównuje klejem nierówności zachowując równocześnie spadek. Wszystkie prace wykonywane są wyjątkowo starannie. Taras "podzielony" zostaje na trzy części, wykonane zostają dwie dylatacje, płyta tarasu zostaje przecięta i zaklejona taśmą, na to znowu szlam w dwóch warstwach.... Dzięki tym zabiegom taras będzie mógł pracować i nie popęka.

A wszystkie prace powoli, bez pośpiechu, dokładnie..... genialnie !!!

W wolnych chwilach otrzymuję od pana L. mnóstwo fachowych porad odnośnie dalszych etapów wykończeniówki. Bardzo chciałabym żeby zrobił obydwie łazienki, przedpokój i wiele innych rzeczy.... Ale on ma kolejkę klientów .... mój taras robiony jest "w przerwie".

Pod koniec urlopu taras jest pokryty płytkami, pozostaje tylko fugowanie.

 

W ostatnim dniu kładzenia płytek niespodziewanie przyjeżdżają balustrady.... Trzeba je wciągnąć na taras na linach, więc samochód staje za garażem. Po pół godzinie balustrady leżą na deskach, montaż rozpocznie sie nazajutrz.....

Oglądam z ciekawością to, na co czekałam miesiąc. Są pięęęęęęęęęęęękne !!! Dokładnie takie jak chciałam, jakie były na zdjęciu. Genialny wykonawca !!! Wspaniały nastrój psuje tylko fakt wysokich kosztów, no ale wychodzę z założenia, że balustradę robi sie raz na całe życie więc warto zaszaleć.

Renia

Dziennik budowy RENI

Następnego dnia zamawiam na taras rynny Kanion, takie same jak te zamontowane przy dachu. Dostawa po kilku dniach.

Teraz buszuję po internecie za płytkami i meblami do łazienki. Tysiące zdjęć..... Nie podoba mi się większość aktualnych nowych kolekcji, są zbyt nowoczesne. No i moda szybko przemija na dany wzór, co roku jakaś nowość cieszy sie dużym popytem. Po dwóch latach jest już przebrzmiała. A ja chce coś ponadczasowego..... Marzą mi sie wnętrza nietypowe, nieszablonowe np. rozsuwane drzwi w salonie, dzielące go na dwie części: biblioteczną z dużym stołem oraz kominkową z wypoczynkiem pośrodku. Zapoznaję się z systemami drzwi przesuwnych. Moje drzwi powinny chować sie w bocznych ściankach a po zasunięciu być także dekoracją, więc nie mogą być pełne tylko ażurowe, z szybkami, tak żeby można było przez nie widzieć salon. Pewnie trzeba będzie zamawiać u stolarza..... Powinny kolorystycznie pasować do drzwi łazienkowych oraz do schodów.

A płytki podłogowe z przedpokoju chciałabym pociągnąć do kuchni i może do łazienki. Wybrana kolorystyka narzuci wówczas kolorystykę wszystkich trzech pomieszczeń. Powinny być w jednym stylu, w ogóle cały dół powinien być w podobnym stylu.... Nie takie to proste zgrać wszystko ze sobą. Mam za sobą dwie próby współpracy z dwiema projektantkami. Dwa lata temu usiłowałam zdecydować gdzie będzie wanna, umywalka, miska ustępowa, kuchnia, zlew, lodówka itp., bo trzeba było zrobić wod-kan. Propozycje projektantki były nie do przyjęcia, nie miała pojęcia o niczym ! Na moją sugestię żeby wydzielić część spiżarkową w przedpokoju powiedziała, że to nie ma sensu, ..."przecież teraz kupuje się świeże produkty codziennie, nie ma potrzeby robić żadnych zapasów"....

A ja akurat jestem chomikiem, kupuję po parę puszek czy kilogramów. Teraz mi ciężko upchać w małym mieszkaniu w bloku, ale w domu chciałabym mieć taką możliwość. Zrezygnowałam ze współpracy. Kolejna projektantka pod moje dyktando zrobiła projekt rozmieszczenia świateł w przedpokoju, kuchni i łazience. Jej propozycje nie były do przyjęcia.

Wobec powyższych doświadczeń wykonuję telefon do kilku znanych projektantów w Rzeszowie z prośbą o pomoc przy urządzeniu nieszablonowego wnętrza. Nikt nie pali sie do pomocy. Wszyscy projektują nowoczesne wnętrza. Proste bryły, kanty, marmur, śliski gres, szkło, chrom to standardy obowiązujące w prawie każdym domu. Na moją sugestię o kuchni w starym stylu, z kredensem nikt nie reaguje. Nie specjalizują sie w takich wnętrzach.

Rozumiem, łatwiej jest zrobić rząd jednakowych szafek i skasować klienta na duże pieniądze za coś co jest w każdym innym domu. Różnica jest w kolorze i miejscu postawienia, że tak powiem.

No to dziękuję, za zaoszczędzone na projektancie pieniądze kupie sobie porządną lodówkę do kuchni. Może side by side, no frost ?

 

A teraz zabieram sie do projektowania ! Kawa i laptop wjeżdżają na stół. Otoczona kolorowymi czasopismami i kartkami papieru pracuję. Mierzę, liczę, rysuję, kreślę, poprawiam......... Internet to kopalnia wiedzy ! Można czerpać inspiracje z tylu stron !

Poradzę sobie.

Renia

Dziennik budowy RENI

Tymczasem odzywa sie do mnie człowiek, który ma mi zreperować kominy. Przyjeżdża na budowę, ogląda, pyta mnie czy wydam większą kwotę.... Wydam. Żeby tylko było zrobione solidnie, na lata ! Dostaje klucz do domu. Po dwóch dniach dzwoni, że wszystko jest zrobione. Kwota rzeczywiście duża !!!

Proszę go przez telefon o zrobienie parapeciku z blachy pod trójkątnym oknem w łazience na górze i dodanie brakujcych dachówek. Zgadza się szybko i jeszcze tego samego dnia informuje mnie, że trzeba będzie dodać brakujących łat. Sam wszystko zorganizuje. Uffff... wreszcie konkretny człowiek. Następnego dnia jadę rozliczyć sie z nim wieczorem, na kominach widnieją nowe, piękne czapki podwinięte pod spód, nowe obróbki, z wcięciami w komin, tak jak chciałam, oprócz tego jakies opaski ołowiane czy cóś takiego, silikonem wszystko polepione. Wygląda na bardzo fachowa robotę, poza tym pan wyjaśnia mi parę spraw bardzo madrze i logicznie.... To jest FACHOWIEC !!! Dlaczego nie spotkalam go wczesniej ..... Teraz dopiero widze jakich patalachow polecil mi kierownik budowy. Tyle nerwow mi zjedli !

Potwierdza sie jeszcze raz, ze co jest tanie to jest drogie.

Renia

Dziennik budowy RENI

Projekt kominka jest zrobiony.... Podobają mi sie kafle więc wybrałam kominek kaflowy. Oj będzie kosztował ! Przy okazji dyskusji na temat wzoru kafli podjęłam niespodziewanie decyzję o zakupie wkładu spartherm. Sama siebie zaskoczyłam, dawno temu zdecydowałam sie na tarnawę, tymczasem.... jak zobaczyłam różnicę miedzy tymi wkładami, to zdecydowałam od razu. Poza tym wykonawca nie wykonuje kominków na innych wkładach. Spartherm ma cegły szamotowe w środku, to wszystko oddaje ciepło przez długi okres czasu, moc pieca też jest inna, dużo niższa, a wydajność dużo wyższa..... Nie wiem dlaczego tak jest, nie chce mi sie szukac informacji technicznych, po prostu polegam na wykonawcy. Poza tym kobieta, która wypala kafle w Krakowie poleciła mi tego wykonawce jako sprawdzonego i mądrego. Nie sztuka podobno wybudowac kominek, sztuka jest go wybudowac poprawnie, tak żeby grzał optymalnie.... A ja mam dość "fahofcuw", po których poprawki kosztują dwa razy tyle. Cała rodzina wykonawcy pracuje w branży od wielu lat, syn robi projekty kominków, ojciec wykonuje. Wszystko uzgodnione, a mnie coś niepokoi, męża też. Po prostu komin schiedla wystaje trochę ze ściany, więc jak dołożymy przed nim kominek, to "budowla" wyjdzie za bardzo na pokój.... a salon nie jest duży. Mobilizuję wykonawców do przyjazdu na budowę. Jedziemy z mężem, panowie oglądają komin i ..... potwierdzają, że niedobrze będzie. Projekt trzeba zmienić, kominek musi stanąć obok komina, tuż przy ścianie, bliżej przedpokoju, oszczędzimy w ten sposób aż 27 cm ! Ale z drugiej strony kominka tez trzeba dorobić "wypust" z karton gipsu. Ma być po obydwu stronach tak samo. Młody znowu wyśle mi na e-maila nowy projekt.... ucieknie troche czasu, a na kafle czeka sie nawet 8 tygodni. No cóż, montaż będzie w październiku, nie śpieszy mi się.

 

Teraz raczej muszę przypilnowac tarasu i balkonu. Więc zabieram się za bieganie za płytkami tarasowymi, pomaga mi przyszły wykonawca. Poświęcamy 2 godziny, mąż obwozi nas po kilku najbliższych marketach budowlanych. Porównujemy ceny, wybór pada na opoczno - gres szkliwiony, barwiony w masie "real stone karmin". Jest dość "delikatny" w kolorze. Wykonawca namawia mnie na fugi epoksydowe, mają być znakomite, nieprzepuszczające wody..... zakupuję wszystko. Przypadkiem rozmawiając z kimś innym na temat systemów odwodnienia tarasów dowiaduje się, że te fugi epoksydowe nie takie znowu fantastyczne. I nieodpowiednie podobno na taras zewnętrzny.

No to zabieram sie do internetowej lektury, wykonuje też telefon do Poznania do PCI. Tam fachowiec dyktuje mi kolejność czynności, podaje nazwy preparatów, kontakty w Rzeszowie.

Fugi epoksydowe wędrują do zwrotu. Płytki natomiast odbieramy wieczorem i składujemy w garażu. Syn przy okazji ogląda poddasze, nie widział jeszcze sufitów i strychu... Wchodzi po schodkach na stryszek, musi trochę schylić głowę, bo dotyka kalenicy. Uffffff.... jak tu gorąco - słyszę. No tak, 15 cm wełny między krokwiami robi swoje.

 

Na drugi dzień rano zamawiam klej do płytek, fugi cementowe (bardzo dobrej jakości), jakąś szpachlę do ubytków, szlam uszczelniający - hydroizolację oraz taśmy uszczelniające, silikon i poliuretan - to do wciśnięcia wokół wystających z płyty tarasowej prętów do balustrad. Dodatkowo zagaduję o profile okapowe, trzeba jakieś rynny zamontować przy tarasie, to ponad 30m2 ! Otrzymuję propozycje aluminiowych profili z łącznikami i narożnikami. Dobre i drogie, ale cóż.... Blachy nie chę !!!

Więc zamawiam to wszystko, wpłacam zaliczkę i zaczynam modlić sie o właściwą pogodę.......

Renia

Dziennik budowy RENI

Tymczasem ekipa od ociepleń zabiera sie do przykręcania profili na poddaszu... Zjeżdza wełna Isover i płyty kartonowo-gipsowe. Ma być 15 cm między krokwiami i 10 pod, w poprzek. Będzie ciepło. Wykonawca śmieje sie ze mnie, że będzie za ciepło.... Praca posuwa sie szybko, ekipa jest dobrze zorganizowana i dokładna. Uzgadniam z szefem zakup ocieplanych schodów na strych i płyt OSB 220 mm na podłoge na strychu. Wszystko pojawia sie za dwa dni i czeka na montaż. Strych jest już ocieplony, położyli 15 cm wełny między krokwiami, aż do kalenicy i podpięli to sznureczkami na gwoździkach.

Na budowie jestem rzadko, bo dużo pracy w firmie... Cztery projekty złożone w terminie oczekują na ocenę, troche to potrwa.

Mogę pomału myślec o urlopie w sierpniu, wtedy planuję wykonczenie tarasu i balkonu oraz schodów zewnętrznych. No i te nieszczęsne kominy czekaja na poprawkę. Zmolestowałam jednego faceta do tej poprawki, zakupiłam jakies silikony dekarskie, drogą tasmę, polepił, poprawił, podokrawał kawałki dachówek, ale nie dał gwarancji na to....

Leje codziennie, zwłaszcza w nocy, w trakcie wizyty na budowie zauważam mokre plamy na kominach. Zwracają mi na to uwagę również ludzie od ocieplenia. Tylko mi sie serce kraje, wykonałam chyba z 20 telefonów w sprawie kolejnych poprawek, NIKT nie ma czasu. WSZYSCY maja terminowe prace, duże roboty. NIKT nie chce podjąć sie poprawki. Więc deszcz leje, kominy przeciekają, a ja jestem coraz bardziej zdesperowana. Ktos tam obiecuje mi wykonanie poprawek w sierpniu.....No chyba nie mam wyjścia. Pewnej nocy po przebudzeniu i stwierdzeniu, że deszcz leje jakby sie chmura oberwała, non stop, zaczynam po cichutku płakać..... Z bezsilności.

 

Na szczęście rano opuszcza mnie melancholia i pędzę na budowę. Sufity i strych są zrobione, czas rozliczyc sie z wykonawcą. Prosze o wystawienie faktury, muszę ją zanieść do banku, gdzie dokonaja przelewu z mojego konta kredytowego. Pani w banku przypomina mi, że za tydzień trzeba "zamknąć" kredyt. A tu jeszcze jedna faktura ma byc za instalacje kotła c.o. i grzejniki.

Podnosze więc alarm o szybki montaż tych wszystkich ustrojstw, wykonawca od dwóch tygodni juz sie przymierza do roboty.... też ma zawrót głowy, kolejka, wszędzie krzyczą żeby już montować centralne ogrzewanie.

Oddaje mu klucz do domu i na drugi dzień przyjeżdżają grzejniki. Wykonawca robi obchód po domu i decyduje o przesunięciu geberitu w łazience na poddaszu o 20 cm do przodu, bo po założeniu karton-gipsu pod sufitem uderza sie o niego głową przy wstawaniu z muszli (której jeszcze nie ma).

Na ścianach w łazienkach i w kotłowni lśnią białe "drabinki".

 

Zaczynam interesowac sie tematem płytek....... Jakim cudem dokonam właściwego wyboru ???

No i kominek czeka na uzgodnienie..... jaki wkład, jaka obudowa, w jakim stylu ??? Trzeba robić rozprowadzenie ciepła na poddasze....

Zaczyna mnie ogarniać strach, nie jestem projektantką, to wszystko trzeba zgrać nie tylko kolorystycznie, na jakis styl trzeba sie zdecydować....

Na razie wiem tylko, że NA PEWNO nie będzie to styl nowoczesny (po mojemu zwany "szpitalnym"). NIENAWIDZĘ nowoczesności, szkła, prostych kanciastych brył, chromoniklowych "nóg", połyskliwych płytek na podłodze, na których można sie zabić i każdy brud widać jak na patelni.

Musi być swojsko, przytulnie, ciepło, w tym domu chciałabym po pracy odpoczywać i czuć sie dobrze......

Renia

Dziennik budowy RENI

Pewnego słonecznego dnia w czerwcu przyjeżdża ekipa i montuje instalację odgromową na dachu, zdążyli schować przewód pod styropianem, nie wisi zatem po wierzchu elewacji, jest pod nią. Na budowę przyjeżdża mąż z teściem, oglądają wysoką iglicę i dziwują sie strasznie, bo nikt takiego czegoś nie ma w najbliższej okolicy. Dwa metry od budynku jest zakopany w ziemi "koniec" tej odgromówki. Oj kosztowało to, kosztowało.... ale będzie spokój ! Mąż się cieszy, bo ma troche sprzętu elektronicznego, syn zresztą też. Teść natomiast przyjechał uzgodnić swoje sprawy uziemienia aparatury krótkofalarskiej, którą trzeba będzie zamontowac w jednym z trzech pokoi na poddaszu.... oj porobiło sie w zimie, porobiło. Teściowa odeszła na zawsze.... zabieramy tatę do nas na resztę życia !

Ma 81 lat, jest żywotny, interesuje sie wieloma sprawami, jeździ samochodem na ryby.... tak bardzo rozpaczał po śmierci teściowej, że trzeba było zadziałać obiecanką wspólnego życia..... Jest taktowny i miły, spokojny, zrównoważony, bez żadnych nałogów, nie choruje. Odpukać, niechby jeszcze pożył trochę z nami.... Nie mam nic przeciwko temu. Co niedzielę przyjeżdża do nas na obiad, mam okazję porozmawiać z nim częściej niż dawniej, jest naprawdę taktowny i ma gust !

Teraz będzie przyjeżdżał na budowę i śledził postępy....

Renia

Dziennik budowy RENI

No i znowu minęło parę miesięcy......Na budowie oczywiście nic sie nie działo. Zima rozhulała sie na całego, trzeba było przeczekać ....

Za to w pracy ...oj działo sie, działo. Zaraz w grudniu postanowiłam skoczyć o jedno oczko do góry, tzn. awansować. Zbrzydło mi ciągłe uzgadnianie spraw, ciągłe rozmowy, przekonywania, opowiadania, tłumaczenia, ciągłe kontrolowania. No i nie mam ochoty dłużej uczyć kogoś od kogo ja teoretycznie rzecz biorąc powinnam się choć czasem czegoś nauczyć. No i za niedługo kolejna podyplomówka w kieszeni... więc....chyba mi sie to należy ! Do cholery ile można byc mózgiem, sterem, inicjatorem wszelkich nowych i dobrych pomysłów bez awansu ?! Czas na awans ! Po to tak strasznie tyrałam jak wół, żeby w końcu coś z tego mieć.

Cięzko było....oj cięzko, ale przed świętami Bożego Narodzenia sprawa sie zakończyła. No i jestem szefem. W dodatku nie mam żadnego zastępcy ! Sama, samiutka. Nie dograna sprawa ilości członków zarządu w statucie, trzeba coś pozmieniać przy okazji Walnego..... Dostaje podwyżkę od Rady Nadzorczej. Nadal do kokosów daleko, trzeba coś wymyślić za jakiś czas, żeby mogło być lepiej..... Zaczynam od stycznia działać, po swojemu układam pracę w firmie tak, żebym mogła żyć jak człowiek, a nie jak niewolnik. Kolejna stażystka załatwia sprawę dodatkowych rąk do pracy. No i się udało. Żyje jak człowiek.

Wracam do domu mniej zmęczona i przytomna. Prawie nie mogę w to uwierzyć, bo jeszcze niedawno wiele rzeczy było niemożliwych....Dlaczego tak długo przyszło mi czekać na sukces, dlaczego tak ciężko musiałam go okupić ? Wiem, wiem, sama jestem sobie winna.... mogłam wcześniej zacząć krzyczeć ! Niesprzyjające okoliczności były, ot co. Wszystko ma swój czas !

 

Teraz znowu mogę zacząć myśleć o budowie, więc od wiosny zabieram sie za robotę. Wkracza ekipa od ociepleń i w ciągu dwóch tygodni dom jest ocieplony - 14 cm styropianu zostaje przyklejone, tynk położony, domek pomalowany farba silikatową w odcieniu pastelowej zgaszonej żółci - to wybór męża. Z daleka wygląda ładnie, nareszcie nie widać dobudowanego wiatrołapu. Skromny ten mój domek. Ale mój !

Renia

Dziennik budowy RENI

Odezwali sie ludzie od tynkowania ścianki w garazu. W sobote zrobili obrzutkę, w poniedziałek przed południem zaczeli tynkować. Ja zabrałam sie do zbierania smieci na ogrodzie. Nazbierałam 8 worów resztek styropianu, folii, butelek tudzież innych szpargałów. Ustawiłam to wszystko rządkiem pod murem. Bajzel był niesamowity, a ja dopiero teraz mogłam coś zrobić, ostatnie dwa tygodnie uciekły mi z życiorysu, tempo było zawrotne.

 


Tynkowanie szlo dość sprawnie, po dwóch godzinach jedna strona była gotowa, po następnych dwóch druga strona. Panowie odjechali, a ja ledwo doczekałam przyjazdu męża, zimno dało sie we znaki. Ledwo doczołgałam sie do samochodu.

 

 


Już wiem, że z ocieplenia zewnętrznego nic nie wyjdzie, trzeba to zostawić na wiosnę. Będę pierwszą klientką w kolejce. Potem dopiero ocieplenie poddasza i podloga na strychu.

 


Ale może wcześniej - około marca - rozpocznę prace z dokończeniem centralnego ogrzewania.... zrobiona jest podłogówka, więc pozostanie instalacja kotła z zasobnikiem, montaż kaloryferów itp.

 


Pewnie tez zabiorę sie za montaż parapetów wewnętrznych, potem szpalety.

 

 


W dalszej kolejności trzeba będzie kupić płytki na taras, balkon oraz do łazienki, kuchni i przedpokoju na parterze. Potem montaż białego wyposażenia w łazience. Potem aranżacja przedpokoi na parterze - kącik buciany, szafy do zabudowy, spiżarka itp.

 


Następnie kuchnia - to będzie spory wydatek, agd i meble są drogie.

 


Planuję jeszcze położenie parkietu na górze i na dole oraz zrobienie schodów z balustradą.

 


Nie sądzę aby udało mi sie więcej dokonać w przyszłym roku.

 

 


W przypadku "luzów" może jakaś kostka brukowa przed domem ???

 


Potem przerwa na zimę i wiosną 2009 malowanie, meble do salonu, biblioteki i pokoju syna na poddaszu.

 


Potem już będzie można sie wprowadzić !!!

 


Całą resztę zostawię NA POTEM.

 

 


Ale na razie pozostaje problem cieknących kominów, tynk odparza sie już w łazience na poddaszu, do wiosny odpadnie całkiem ! No i więźba obok komina zamoknie, przynajmniej jedna deska. Niestety nie zdążyłam umówic nikogo do poprawki obróbki blacharskiej....

 


Oprócz tego, z tarasu nad garażem w czasie deszczu spływa woda na ścianę zewnętrzną boczną garażu, tam tynk wewnątrz tez sie odparza. I tez muszę czekać do wiosny aż przykleją ocieplenie i zalożą rynny wokół tarasu.

 

 


I tymi "cieknącymi sprawami" martwię sie najbardziej. Może jak na wiosnę zrobię co potrzeba, to wszystko ładnie wyschnie.....

 


Nie wykonałam planu. I kredyt do wiosny niewykorzystany będzie...

 


Wszystko musi poczekać do wiosny. Ja tez muszę doczekać do wiosny.

 

 


Jeszcze tylko jedna wizyta na budowie - trzeba bedzie uporzadkowac sterte drewna, częśc gorszego drewna obiecałam sasiadce na podpałkę....

 


No i zakręcic wodę na zimę.

Renia

Dziennik budowy RENI

W trzecim dniu robienia wylewek czeka nas najgorsza robota. Styropian polozony przez wod-kaniarzy w przedpokoju i łazience trzeba poprzekładac na mijankę i porządnie dopasować. Chlopcy marudzą....

Ale nie ma wyjścia, ja stoje nad nimi jak żandarm, więc pomału zabieraja sie do roboty. Układają, docinają, dopasowują, ściskają.... wreszcie po dwóch godzinach wszystko jest przygotowane. Sypie sie beton, przystepuja do zacierania. W poludnie ostatni z nich wychodzi na kolanach z drzwi wejściowych kończąc wylewke przy progu.

Wypłacam im umówiona dodatkowo sumę i zaczynaja sie zbierać do wyjazdu, myją maszynę, zwijaja węża.

Na twarzy mają wypisaną opinie o mnie: upierdliwa baba..... stała przez cały czas i pilnowała żeby bylo dobrze zrobione.

Pewnie ! Lepiej by było gdyby mnie nie było. Szybko by wszystko zabetonowali .... oj szybko !

Mąż przyjeżdża po mnie i zabiera zmarznietą kukiełkę, która po trzech dniach spędzonych na budowie nie chce chwilowo o niczym słyszeć, marzy tylko o ciepłym łóżku i szklance gorącej herbaty. Mogłaby być też kropelka gorzkiej żołądkowej ! Ale nie ma. Ani obiadu nie ma. Nic nie ma. Pusta lodówka, nieświezy chleb i jedna cebula.

Trzeba jechac na zakupy, bo kolejne dwa dni spędzę poza domem, musze zdobyc troche wiedzy.....

Renia

Dziennik budowy RENI

Jade rano na budowę, tam ekipa juz czeka. Zaczynaja układac folie i styropian w salonie. Pod oknami biegna rurki z c.o., tam styropian musi byc przyciety i polozony obok rurek. Tak robią, ale folia sie napręża i wierzchnia warstwa styropianu idzie do góry. Tylko na srodku salonu jest w porzadku, pod ścianami wszystko idzie w górę. Nie akceptuje tego, żądam poprawienia. Nie moga sobie z tym poradzić, patrza na mnie spode łba. Upieram sie. Styropian ma leżeć płasko, na to wylewka. Jak będzie inaczej to w przypadku ciężkiej szafy peknie wylewka.

Nagle pojawia sie szef i pyta co sie dzieje. Domyslam sie, że podzwonili po niego na ratunek. Pokazuję mu ten podnoszacy sie styropian. Nakazuje przyciąć go bardziej, nasypać piasku na rurki a na to dopiero druga warstwę styropianu. Teraz jest dobrze, nad rurkami jest tylko jedna warstwa styropianu ale gruba na 6 cm, więc nie będzie wielkiej straty ciepła. I wylewka nie peknie.

Zwraca mi uwage, że prace przygotowawcze trwaja za długo, że wymagam za dużo od chlopaków.... Umówiona kwota nie obejmowała takiego okresu czasu jaki trzeba poświęcić na rozłożenie styropianu. Rozumiem jego argumenty i proponuję dopłatę. Zgadza się.

Po chwili odjeżdża, a chlopaki ida do garazu układac styropian. Tam wszystko idzie dośc szybko. Okolo poludnia mozna sypać beton. Najpierw do salonu i kuchni, potem do garazu i pomieszczenia gospodarczego.

Nie uda sie zrobic wylewki w łazience i w przedpokoju bo jest już późno.

Czeka nas kolejny dzień pracy.

Będzie brakowac cementu, więc zamawiam na rano kolejną paletę.

Renia

Dziennik budowy RENI

Ludzie do tynkowania ścianki w garażu nie przyszli, bo jeden zachorował, a drugi miał wesele. Ale za to jest ekipa do wylewek ! Biore urlop i juz od 7.00 rano doglądam robót. Muszą wynieść wszystko z domu i troche posprzatać, bo bajzel jest niesamowity, nazbieralo sie różnych resztek, które zalegaja w domu. Najpierw zabieraja sie do tarasu i balkonu, jest słońce, więc mozna robić na dworze. Dwóch wykonuje szalunki, reszta przygotowuje maszynę do pracy, nosi cement.... Wychodze na chwile na zewnatrz, po powrocie widze rozłożony kawałek folii na brudnej papie. Pytam czy tak bedzie ? Tak, odpowiadają. Na to ja, że nie tak będzie. Przynoszę miotłę i każę pozamiatać piasek i gruz, przecież po obciążeniu wylewką gruz przebije folię. Zarzadzam rozlożenie folii w jednym kawałku, a nie w dwóch. Niechetnie zabieraja sie do wykonania polecenia. Mysleli, że przy babie pojdzie szybko.... Na folii układają w dwóch warstwach styropian, 2 x po 4 cm grubości. Na to znowu folia i dopiero wylewka ze spadkiem okolo 4,5 - 5 cm na długości 3,60 m. Na "dolnej" wylewce jest spadek tylko 2 cm, dlatego pilnuję żeby było tak jak chcę.

Następnie balkon: znowu folia na papę w jednym kawałku, na to tylko 2 cm styropianu i wylewka ze spadkiem okolo 1 cm na 1,1 m.

Jedni zajmuja sie wylewkami, drudzy układaja styropian w sypialniach na górze. Idzie az 5 cm, bo balkon był 3 lata temu źle wylany i jest wyżej od stropu w domu..... Tak wyliczył właściciel firmy od wylewek, ma sporą wiedze i na dodatek jest miły.

Do godziny 16.00 ekipa zalała całe poddasze. Na jutro zostaje parter i garaż z pomieszczeniem gospodarczym. Marudzą, że nie będa poprawiac styropianu ułozonego byle jak pod matami z ogrzewaniem podlogowym, a ja wiem, że będa musieli poprawic wszystko, nie zaleję tego nigdy w zyciu w takim stanie !!! Własciciel przed wysłaniem ekipy tez uprzedzał, że poprawa nie wchodzi w grę, bo nie ma na to czasu, chlopcy musza dziennie wykonać okreslona liczbe m2 wylewki, żeby zarobic godziwe pieniądze.

Nie zakwestionowałam tego styropianu u wod-kaniarza, bo miał robic podlogówke dopiero w zimie, a uprosiłam duzo wczesniej, więc styropian ulozyli szybko i byle jak. Leży tylko pod matą grzejną, a obok nie ma nic, tylko folia. Należałoby dolożyć dwie warstwy obok, ale sa innej grubości, więc powstaną mostki termiczne, bo na mijankę nie będzie mozna ułożyć tych warstw. Mogłam kupić takie grubości jakie juz leżą pod matą, ale kupiłam inne, bo w salonie nie ma podłogówki i trzeba polożyć 2 warstwy po 6 cm żeby było tak samo grubo jak w przedpokojach, łazience i kuchni. Różnica w tych grubościach styropianu wynika z grubości maty grzejnej, która ma 3 cm i pokryta jest srebrnym "ekranem". Pod matą jest 4, na tym 5, potem 3 cm maty grzejnej, razem 12 cm. W salonie natomiast 2 x 6 cm, tez 12 cm razem.

Ekipa odjeżdża do domu, a ja zostaję ze swoim problemem z grubościami styropianów. Ech, kiedy będe mogła byc spokojna i nie martwic sie niczym ???

Ile jeszcze innych problemów wyjdzie po drodze ???

No tak, dopiero z trzecim domem idzie łatwo, nawet przy drugim popełnia sie błędy..... Nie byłam w stanie przewidziec i dopilnowac wszystkiego. Dzwonie po męża, przyjeżdża po mnie na budowę i wiezie do domu, jestem przemarznieta do szpiku kości, mam lodowate ręce, nóg nie czuję w ogóle, pomimo, że w gumiakach jest dwie wkładki filcowe.

Wchodze do wanny z gorąca wodą, a potem do łóżka. Zasypiam kamiennym snem, rano zbudzi mnie Fredi. Będzie do skutku odsuwał łapką kołdrę z mojej twarzy i trącał mnie, aż wyciagne ręke i pogłaskam kremową jedwabną sierść. Wtedy wsunie się na chwile pod kołdrę i da mały koncert. To juz codzienny, miły rytuał.

Renia

Dziennik budowy RENI

Pomyliłam rolety z żaluzjami. No pewnie, że rolety. Zewnętrzne oczywiście !

Żaluzje (lub rolety wewnetrzne) będa dobierane dopiero po umeblowaniu.

A swoja drogą, to te ustrojstwa do podciagania rolet i żaluzji będą dyndać "podwójnie". Od rolet zewnętrznych jest "rączka", a od wewnetrznych sznureczek z koralików. Trzeba będzie jednak dac firanki dodatkowo, ukryja to wszystko, a poza tym nie wyobrażam sobie domu bez firanek.

W wolnej chwili powinnam wybrac i zamówić parapety wewnętrzne. Mam dylemat jaki kolor pasuje do złotego debu (okna) i jest na tyle uniwersalny by pasowac do każdego wnetrza. No i czy taki sam kolor ma byc w kazdym pomieszczeniu czy moga byc różne kolory parapetów w pokojach ?

To jest dalsza część dylematów budowlanych, będzie ich coraz więcej teraz..... jaki parkiet, jakie płytki, jakie meble, jasne, ciemne.....?

Renia

Dziennik budowy RENI

Wreszcie przychodza ludzie do klejenia papy w garażu i na balkonie. Zakupiona papa okazuje sie marszczyc podczas kładzenia i nie przykleja sie. Wysyłam męża po 5 rolek nowej papy, jest dobra, więc garaz zostaje opapowany. Na drugi dzień przychodza ludzie i stawiaja ściankę w garazu. Jest teraz dwa pomieszczenia, mniejsze od strony ogrodu na "różne rzeczy" i garaż na samochód i rowery.

Równoczesnie druga ekipa montuje żaluzje. Pod koniec dnia okazuje się, że ostatnie okno nie będzie do końca zrobione, bo płaszcze zostały pomylone wymiarami. W sobotę przyjada zamontować własciwe rozmiary.

Mąz przyjeżdża po mnie na budowę i ogląda żaluzje, bardzo mu sie podobają, są koloru gorzkiej czekolady. Tylko żaluzja przy drzwiach wyjściowych na ogród będzie miała elektryczny napęd, reszta jest ręcznie sterowana.

Teraz musza otynkować ta ścianę w garazu, dokończyc papowanie balkonu i tarasu i zrobić wylewki w całym domu. Do środy nastepnego tygodnia będzie po wszystkim i będe mogła zaprosic ekipę do ocieplenia budynku z zewnatrz. Ledwo skończę te grube roboty przed zimą. Zapowiadaja szybki snieg..... a tu trzeba będzie jakos zabezpieczyć wylewke na tarasie przed mrozem i deszczem ! Płytek na pewno nie zdążę położyć.

Renia

Dziennik budowy RENI

Nijak nie moge zmobilizowac murarzy do ścianki w garazu....

 


Tymczasem zamawiam wszystko co potrzebne do wylewek. Przyjeżdża caaaaały samochód styropianu, siatki metalowej, papy i folii. No i 80 bloczków siporeksu "12". Mąz pracuje, więc jedziemy z synem na budowę i rozładowujemy samochód, ja noszę styropian do garazu a syn pustaki na palete przed garaż. Po godzinie garaz jest napełniony po sufit. Na drugi dzień przyjeżdża samochód z piaskiem, deszcz pada, pomagam kierowcy manewrowac, bo przesmyk miedzy siatka a garażem jest wąski. Trzeba co najmniej 4 razy obrócic z tym piaskiem.

 

 


Nie mielismy sily jeździc i ogladac balustrady "na żywo", zasiadam więc przed komputerem i buszuje w internecie. Wszystkie firmy, które maja tylko strony www zostały przeglądniete. Wybieram wzór i po konsultacji z mężem wysyłam go e-mailem do wyceny. Tanio nie bedzie, bo to piękny wzór ! Ale ta balustrada to jedyna ozdoba domu. Bedzie pomalowana na czarno, tak zdecydował syn, twierdzi, że najbardziej elegancko.

 

 


Zostały tez zdjete wymiary na rolety zewnetrzne, powinny byc zamontowane pod koniec wrzesnia.

 


Zaczynam sie denerwowac że idzie jesień a ja dopiero teraz ruszam do kolejnych prac, np. w październiku ocieplanie zewnetrzne.... No cóż, jakos może pójdzie... Oby tylko pogoda dopisała. Mam dośc deszczu !!!

 

 


A w domu kotek rosnie, rozbestwił sie i harcuje na całego. Najbardziej uwielbia skakac mi na plecy jak myje zęby przy umywalce albo jak sie schylam po coś. Co za praktyki ??? Rycze wtedy z bólu, bo wbija mi pazurki w ciało ! Ale za to rano budzi mnie glosnym mruczeniem, ma tez cieplutkie stópki, takie miłe jak aksamit.

Renia

Dziennik budowy RENI

Kredyt uruchomiony, rachunki zapłacone.

Umawiam sie z kolejnym wykonawcą na budowe żeby omówic sprawe balustrad i wylewek, robi jedno i drugie, mam nadzieje sie z nim dogadac, bo czas płynie....

Przyjeżdża punktualnie i ogląda dom. Podaje mi ceny, sa całkiem przystepne. Zgadzam się, więc przystepuje do pomiarów, mierzy aparatem poziomy, liczy, rysuje na ścianach kreseczki. Po godzinie wszystko jest gotowe, podaje mi grubości styropianu, które nalezy kupić. Prosi o wybór wzoru na balustrady. Po oglądnięciu albumu ze zdjęciami nie jestesmy z mężem na nic zdecydowani.... Mąz twierdzi, że taras bedzie widoczny z daleka, jest duży - 3,60 x 9,30. Balustrady powinny byc ładne, to jedyna ozdoba domu..... Zgadzam się z jego opinią, będziemy w weekend szukać ładnego wzoru, zrobimy zdjęcia i przeslemy e-mailem do wykonawcy, on wyceni i wykona.

Cieszę się, że tak sprawnie z nim poszlo, no i termin ekspresowy, do 10 wrzesnia wszystko będzie wykonane. To znaczy wylewki, a balustrady to tylko wkute pręty w strop, dalszą częśc może zrobi później po ociepleniu i wylaniu wylewki wierzchniej.

 

Teraz musze zamówic piasek i styropian i folie i tasmy dylatacyjne !!!

Aaaaa, ścianki w garażu nie ma jeszcze, bo murarze zajęci ! Musze dzwonić !!!

Renia

Dziennik budowy RENI

Pani z banku dzwoni do mnie z zaproszeniem do podpisania umowy kredytowej. Wszystko jest tak jak chciałam, trzeba jeszcze tylko załozyc hipoteke w KW i zrobic stosowne opłaty w sądzie i w urzędzie skarbowym, no i prowizję w banku.

 

 


Tymczasem zamówienie rolet zostalo wstrzymane, bo przelew za okna jeszcze nie zrobiony i firma pogania mnie.... a bank czeka na tą hipotekę.... Jeszcze trzy dni i po wszystkim bedzie. O tydzien przesunie sie montaż rolet zewnetrznych.

 


Otrzymuje równiez rachunek do płacenia za ogrzewanie podlogowe. Tez musi poczekac kilka dni.....

 


Przy okazji dowiaduje sie, że jak padał deszcz wszystkie kominy były mokre Zauwazyłam to tez juz nie jeden raz. Wiem, że obróbki blacharskie wykonane przez ekipe Pana D. są do niczego. Prosze wod-kaniarza o podesłanie dobrego dacharza. Umówi mnie z nim i może będzie spokój z tymi kominami.

 


Wracają przykre wspomnienia o tej ekipie od kb, to byli wybitnie niesolidni ludzie !!! Dobrze, że nie dopłaciłam ostatniej raty za wykonanie dachu.... mieli skończyc obróbki na kominch i jeszcze pare innych drobnych rzeczy, nie skończyli, więc nie wypłaciłam pieniędzy, teraz zapłace za poprawki i uważam, że bedziemy kwita. I tak byłam wystarczająco cierpliwa !

 


Nie odzywam sie do kb od wiosny, po prostu wykonuje kolejne prace, sama decydując o wszystkim. Uwazam, że na tym etapie kb w niczym mi nie pomoże.... Będzie musiał tylko dokonac odpowiednich wpisów do dziennika budowy.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...