Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    54
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    283

Entries in this blog

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Zapomniałam jeszcze dodać że po raz tysięczny pluję sobie w brodę że nie zamontowaliśmy haka w samochodzie! Swego czasu Paweł miał zamiar ale ja nie widziałam takiej potrzeby. Dziś wożenie wszystkiego jest problemem. Wczoraj na przykład całą drogę na budowę jechałam trzymając młodszego syna w żelaznym uścisku żeby nie połamał profili styropianowych które leżały wewnątrz przez cały samochód i oczywiście budziły jego żywe zainteresowanie. A musze nadmienić że nasze młodsze dziecko jest niezwykle ruchliwe i utzrymanie go w odległości od rzeczonych profili kosztowało mnie niemało wysiłku.

Jutro Paweł musi przywieżć na budowę 5 prętów długości 6 m. Nie opłaca się brac transportu bo będzie kosztował drożej niż pręty ale jak on to przewiezie to wolę nawet nie myśleć. I co chwila cos takiego sie przydarza że właściwie bardzo by się przydała mała cieżarówka!

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Ale sie opuszczam w pisaniu dziennika! Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to że do zeszłego piatku nic sie na budowie nie działo. A teraz juz sa nasi fachowcy i znowu zaczyna się obłęd. W planie mamy taras, schodki, pierwsze malowanie wnętrza, osadzenie parapetów, wkopanie szamba, obmurowanie komina wentylacyjnego płytkami klinkierowymi i jeszcze parę innych drobiazgów. Czuje głęboka ulge na mysl że nie planujemy przeprowadzki w tym roku, bo ogrom prac mnie przeraża!

Poza tym jakoś tak nam wychodzi że chcemy zawsze przyjechać na budowę tylko na moment, cos tam ustalic czy pomierzyc a schodzą nam sie długie godziny. Wczoraj to samo, mieliśmy tylko ustalic ostateczny wymiar tarasu a wyszło tyle zagadnien dodatkowych że dopiero dziecko które zasnęło mi na ręku (10 kg żywej wagi) uświadomiło nam upływ czasu. Wiec tylko szybko zrobilismy liste sprawunków i do domu.

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Pierwsze miejsce gdzie nas przygnało z urlopu to oczywiście nasza budowa. Mimo że naprawde miałam stracha wszystko wyszło OK. Po zdjęciu rusztowań dom zaczyna przypominać siedzibę ludzką. Podbitka wygląda całkiem dobrze, zwłaszcza z daleka :)

 


Pracownicy pojechali na zasłużony urlop a my zbieramy siły i fundusze przed następnym etapem. Przyszło mi także do głowy że juz niedługo tzn po zrobieniu szamba oraz doprowadzeniu gazu do budynku będzie się można zająć trochę poważniej otoczeniem domu. To co tam jest teraz przypomina wykopaliska skrzyżowane z remanentem w śmietniku. Chyba zacznę odwiedzać dotychczas pomijany wątek "Pamiętajcie o ogrodach". Jutro przychodzi kominiarz - to chyba na szczęście :)

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Udało się zobaczyc tynki, bo robotnicy zaczęli je robić wczoraj! Według mnie wygląda całkiem nieżle. Co o wiele bardziej pocieszające przyjechał nasz kierownik, bardzo wymagający człowiek i tez powiedział że bardzo dobrze. Kolory bardzo mi sie podobają, mam trochę wątpliwości co do ciemniejszego pasa pod dachem ale generalnie jest dobrze. Brakuje jeszcze podbitki, żeby dopełnic efektu i oczywiście drzwi garażowych. Parapety troche wyszły ciemniejsze niż okna ale ujdzie. Robi sie całkiem ładny domek!
Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Kupiłam tez parapety aluminiowe bo juz robotnicy strasznie poganiali że nie moga tynkowac bez nich. Wszedzie dawali terminco najmniej tydzien a w firmie Winkhaus załatwili mi to z dnia na dzien i stosunkowo tanio 35 zl/mb. Ale byłam zadowolona. Teraz nie moge sie doczekac tynkowania bo mamy mieć tynk w dwoch kolorach i strasznie bym chciała juz zobaczyć jak to wygląda!!!

A tymczasem wyjeżdzamy i zobaczę to dopiero po powrocie.

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Jak firma od drzwi usłyszała że nie chcemy montazu to zrobiło sie mniej przyjemnie. Ni mniej ni więcej oświadczyli ze ich w takim razie nie obchodzi transport, i załadunek. Nie przejelismy sie zbytnio, transport kosztował 30 zł!!! Ale przez chwile miałam pokuse zeby oświadczyć, że w takim razie rezygnuję z drzwi (zaliczka 0 zl, dzrwi nietypowe) i niech oni się martwią co z nimi zrobić.
Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Zaraz mnie szlag trafi, bo napisałam strasznie długi post a w tym czasie strona forum wygasła i nic z niego nie zostało !!! Spróbuje pisac małymi kawałkami.

 


Po pierwsze o drzwiach do kotłowni i z kotłowni do garażu, które mamy od zeszłego tygodnia. Było troche problemów bo najpierw termin sie wydłużył z 5 do 10 dni, a potem się okazało że montaż kosztuje 350 zł od sztuki. Szczęka mi opadła. poleciałam do naszych majstrów pytac czy oni zrobią i za ile. A oni na to że zrobia za... 70 zl. I jescze chcieli spuścic bo przez chwile gapiłam sie na nich z niezbyt inteligentnym wyrazem twarzy. No i zaoszczędziliśmy sporo forsy :)

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Przeprowadziłam proces myslowy i doszłam do wniosku ze w tym roku zajmiemy się zrobieniem tylko tego czego nie da sie ukrasc. Czyli na razie problem wyboru grzejników, pieca i pompy odchodzi w niebyt. I tak nie mamy na to pieniedzy. Pozostaje ocieplenie dachu, parapety, tynki, może posadzki, moze parkiety, moze kominek. Chociaz nie wiem czy na kominek nie warto zdecydowac sie teraz - wczoraj na targach Jotul mial promocje (550 zloty piechota nie chodzi). Pawel nie chce slyszec o innym kominku niz Jotula. Powód: ponoc jak sie zaladuje suchym drewnem to moze sie palic 8 godzin. Jesli tak jest w istocie to w powazny sposob wspomogłoby to ogrzewanie domu w sezonie jesienno-wiosennym. Ale znajac zycie uzyskanie takich wyników wymaga zapewne spelnienia tylu warunkow ze jest w praktyce nieosiagalne. Poniewaz Pawel jest nieprzejednany sprawdzimy to w praktyce.

 


Robotnicy pracuja usilnie aby doprowadzic mnie do zalamania nerwowego. Za kazdym razem kiedy ich odwiedzam raportuja ze czegos brakuje. Doszlam do wniosku ze welne mineralna to chyba jedza (zabraklo im 6 rolek), podobnie jak cement, klej do styropianu i sam styropian. Zastanawiam sie powaznie nad tym czy nie przyjezdzac na budowe kiedy spia. Nie lubie kiedy na samym wstepie wala jak obuchem kolejna informacja ze zabraklo im czegos. Gdyby nie to ze ojciec ma na nich oko (a nawet dwa) myslalabym ze podprowadzaja materiał (ale brzydko posadzam ludzi, sama sie wstydze).

 


Musimy tez założyć drzwi do kotłowni bo przeciez niedługo tynkowanie z zewnątrz. Jutro jestem umówiona na pomiar. Ciekawe czy znowu nie będzie jakiejś wpadki z poziomem posadzki :)

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Ufff, wygląda na to że chwilowo koniec z hydrauliką. Wczoraj fachowiec poprowadził rurki do grzejników na dole oraz rozprowadził podłogówkę w hallu i wiatrołapie. Teraz trzeba to zalać. Paweł wyjechał więc ostateczna decyzje co do rozmieszczenia grzejników podjęłam jednoosobowo (ciekawe jaka będzie reakcja). Wydałam mnóstwo pieniędzy na materiały do ocieplenia poddasza oraz do ocieplenia domu. Zamówiłam tez tynk zewnętrzny. W końcu zdecydowalismy sie na mineralny Ceresitu bo jest tańszy od akrylowego i ma dwa pasujące nam odcienie (nasze ściany będa w dwóch kolorach). Dzieki temu nie trzeba będzie go malować.

 


Kierownik budowy wczoraj rozwiązywał łamigłówke pod tytułem: jaka ma być wysokość wylewki zeby wszystkie drzwi sie otwierały i dało się jednocześnie chodzic po schodach? Hmmm, to nie było łatwe zadanie i ostatecznie chyba będziemy mieć co najmniej trzy poziomy: jeden w "mieszkaniu" jeden w garażu i jeden w przejściu pomiędzy nimi :). Troche dużo jak na jeden mały domek. Dobrze że chociaż na górze dało sie zrobic jeden poziom. Ale to tylko dlatego że tam nie zamontowaliśmy na razie żadnych drzwi :). Pewnie powinnam sie tym wszystkim bardziej przejąć ale na rzie sie nie przejmuję.

 


Okazało się także że trzeba wyciągnąć odpowietrzenie wentylacji ponad dach oraz że krany które chcielismy zostawić na zewnątrz w ścianie lepiej chyba nieco od niej oddalić. Mieliśmy wizje że te krany (do podlewania ogrodu) będą ukryte za jakimiś drzwiczkami ale kierownik stwierdził że zawsze sie trochę będzie lało i chlapało co nam zabrudzi elewację. No i będziemy mieli rury wystające ze ściany - a fe. CDN

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Trochę miałam przestoju w pisaniu dziennika ale to dlatego że na budowie nic się nie dzieje - robotnicy pojechali na świeta wielkanocne do domu. A ja chodze po tej budowie i co chwila dostaje zawału. No może troche przesadzam ale np. dlaczego to jest tak ze z 3 par drzwi zamontowanych na parterze każde kończa sie w różnej odległości od obecnej podłogi. Jak tu teraz zrobic wylewke pod podłogę (ta prawdziwą). Logicznie byłoby równać do tych co zaczynaja się najniżej ale.... wówczas pierwszy stopien schodów będzie się nadawał dla słonia (alternatywnie można zrobić dodatkowy o niepełnej wysokości - mój Boże jak to będzie wyglądać). Z innej beczki - tynki im bardziej schną tym gorzej wyglądaja :) może taka juz ich uroda albo robia to z sympatii dla tynkarzy którzy namawiają na kładzenie gipsu. Na razie zapieramy się z przyczyn finansowych chociaz juz zeszli z 9 zł za metr do 8.

 


W tak zwanym miedzyczasie szukam różnych materiałów potrzebnych na dalszym etapie robót. Juz mnie głowa boli od tych cen. Styropian FS20 150 za m3!!!!! Za to znalazłam maty do zbrojenia wylewki za 6 zł (2 x 1 m). czy ja juz wspominałam że w podłodze mamy takie zbrojenie że mozna po niej jeździc czołgiem?

 


Poza tym cały czas się bije z myslami co do podłogówki, tynku zewnętrznego, rodzaju pieca, rodzaju parkietu..... Osiwieć można. Paweł upiera się żeby w wiatrołapie i w hallu dać ogrzewanie podłogowe ale ja się strasznie boję błędów w zrobieniu wylewki (czy tez jastrychu). Oczami wyobraźni juz widzę popękana i odpadająca terakotę. Drugi zgryz to tynk zewnętrzny: akrylowy czy mineralny? jeszcze nie spotkałam sprzedawcy który by mnie nie namawiał do akrylowego. Na moje pytanie czy się przesadnie nie brudzi, każdy zarzeka się że skąd! Ponadto wszyscy przekonują że mineralny plus farba silikonowa to wyjdzie drożej niż akrylowy. Nie wiem jak to się skończy bo mam niemoc decyzyjną. CDN mam nadzieję

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Byłam w środe na budowie. Udało mi sie cudem bo Paweł lezy złożony niemoca juz 3 tydzień i w związku z tym wszystko na mojej głowie. Ci mężczyzni to naprawde słabsza płeć. Tynkarze pracuja i efekty widać. Podliczyli juz metry na górze i wyszło 180. Klatka schodowa to następne 54 metry. Dzis maja mi przedstawić koszt całkowity. Juz się boję!

Ponadto zaczyna sie kolejna batalia z urzędami. Wystąpiłam o ustalenie warunków zabudowy dla przyłącza gazowego i szamba. Decyzja ma być w połowie maja. Znowu czeka nas nerwowe oczekiwanie czy sąsiadka złoży odwolanie czy nie. A potem powtórka z rozrywki przy pozwoleniu. Chyba osiwieję!

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Ukraińcy tynkują zawzięcie ale chyba jest tego więcej niż myśleli. A mnie tymczasem naszła ochota na pewne podsumowania. Podliczyłam wszystkie wydatki za te etapy które są już skończone. I co mi wyszło: prace przygotowawcze, pozwolenia, mapy itd 7733,20; fundamenty bez podłogi na gruncie z cokolem klinkierowym: materiały 12682, robocizna 3920; stan surowy: materiały 35414,91, robocizna 18100; pokrycie dachu (dachówka cementowa + 9 okien + wyłaz) materiał 21220,49, robocizna 7500; okna (Thermoplast): materiał 12572,62 montaż 950; elektryka (przyłącze + instalacja) 10120....

Trochę dużo tego wychodzi a najgorsze ponoć przed nami. Zobaczymy.

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Robotnicy tynkuja az kurz leci :). Zamurowali murlate gazobetonem i jakos to wygląda. Właściwie skończyli juz górę. W międzyczasie udało im sie mnie dobic szczegółowymi pytaniami w rodzaju co będzie gdzie w łazience i do jakiej wysokości będzie glazura, jaka wanna itd. I niestety nie mogłam poprosic o drugi zestaw pytań. Milion wątpliwości trzeba rozstrzygać na gorąco. To straszne!

 


Wizyty na Bartyckiej (stała wystawa budownictwa) to nastepny koszmar. Od nadmiaru produktów dostaję autentycznego świra i nie jestem w stanie sie zdecydować na nic. A nawet jak bym była to i tak do transakcji nie dajdzie bo ceny mnie dobijają. Najgorzej, że jak cos mi się strasznie podoba (srednio co 5 oglądana rzecz) to nie moge się potem zadowolic czymś znacznie odbiegającym od ideału. I tak dalej..

 


Dziś moja siostra (mieszka z rodzicami czyli tuz obok naszej budowy) wywołała u mnie palpitacje serca telefonem z informacją, że własnie wygląda przez okno i widzi dwóch panów (w tym jeden z teczką) jak oglądają naszą budowę. Ci co czytali wcześniej rozumieją że serce mi staneło nie bez przyczyny. Na szczęscie alarm był fałszywy bo to jacyś znajomi rodziców ale niewykluczone że następnej takiej informacji nie przeżyję.

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

(Dzieki za komentarze i slowa otuchy tylko blagam kierujcie je na priv)

 


Wczoraj bylam na budowie (dopiero wczoraj bo dziecko chore i nie mozemy na raz wychodzic z domu). I oczywiscie jest kaszanka. Po pierwsze plyty gipsowo kartonowe, ktore zamierzamy polozyc na skosach dachu na górze nie zakryja murłaty . Kawałek ściany trzeba dociagnać płytą! Jak to bedzie wygladać: na środku ściany (przesadzam) połączenie tynku i płyty. Miejsca tam jest tak mało że cegła sie nie zmieści. Na szczęście mój nieoceniony ojciec wpadł na pomysł, żeby na potrzebna szerokość przyciąc gazobeton i domurować ten kawałek. I tak chyba zrobimy tylko że w jednym pokoju ściany sa juz zatarte i trzeba będzie to powtórzyć (zacieranie). Tak się mści brak myslenia.

 


Druga kaszanka: Tynkarze mi wspomnieli że jesli chodzi o poziomy na dole to cos jest nie tak. Co jest nie tak?! Drzwi (antywłamaniowe) z garażu do domu zostały zamontowane za nisko!!!! Niżej niż projektowana wysokość posadzki! I jak tu sie nie zachlastać? Nie wiem jeszcze czy da się obniżyc poziom podłogi (schody!) ale trzeba będzie coś wymyslić.

 


Nie ma co: im dalej brniemy z budową tym wiecej wychodzi roznych kwiatkow. Jedno jest faktem: jak sami nie pomyslimy o wszystkim nie ma co liczyc na fachowcow - nikt nam nic nie podpowie i nie pomysli za nas. Chociaz jesli chodzi o te drzwi to widac tu nie brak myslenia tylko zle wykonanie. Zobaczymy co jeszcze nas czeka...

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

I jestem wreszcie w terazniejszosci! We wtorek tuz po swietach przyjechali Ukraińcy robic tynki.I od razu zaczal sie kociol. Nie wiem dlaczego ja po tylu przejsciach budowlanych (moj maz zreszta tez) jeszcze nie przyswoilam sobie prawdy że jak robotnik mowi ze czegos potrzebuje natychmiast to znaczy ze bedzie tego uzywal za dwa dni najwczesniej i nie musze stawac na glowie, urywac sie z pracy, narazac szefowi, placic mandatu itd zeby mu to zdobyc i dostarczyc natychmiast.

Wczoraj oczywiscie dowiedzialam sie nagle ze potrzebny jest piasek do zacierania (wlasciwie to jest chyba mielony piaskowiec). Oczywiscie zrobili mi wode z mozgu mowiac ze zacierac trzeba 4 godziny po nalozeniu szprycy ktora wlasnie nakladaja. Wiec ja z obledem w oku i zarwawszy podloge w samochodzie dowiozlam im ten cholerny piasek po to tylko zeby sie przekonac ze potrzebowac go beda dopiero w sobote. czasem mam ochote kogos zamordowac. Potem balam sie wrocic do domu bo bylam spozniona o godzine z okladem i nie wiedzialam czy mnie z kolei nie powiesi opiekunka do dziecka (na pasku od szlafroka).

 

Zapomnialam napisac ze przed tynkowaniem byl elektryk ktory polozyl kable (koszt 6000) oraz facet od alarmu w tym samym celu (300).

Na materialy do tynkowania wydalam na razie 1100. Musze jeszcze policzyc ile mamy metrow sciany zeby w przyblizeniu okreslic kwote za robocizne (9 zl za metr). Jestem potwornie zmeczona bo nasz ukochany synek (10 miesiecy) nie spi po nocach. mam nadzieje ze z tego wyrosnie, a na razie zadaje sobie pytanie jak dlugo czlowiek moze przezyc bez snu.

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Czy to mozliwe ze nic dzisiaj nie napisalam? to chyba dlatego ze zaczal sie znowu (przynajmniej dla mnie) sezon budowlany i mam urwanie glowy.

Ale zeby juz skonczyc z przeszloscia napisze tylko ze w zwiazku z ponownym zalegalizowaniem naszej budowy postanowilismy w obliczu grozacego nam podwyzszenia VATu pokryc dach oraz zamontowac okna. Decyzja nie byla latwa bo strasznie sie balismy ze podczas zimy znikna nam wszystkie okna (ten strach zreszta caly czas nam towarzyszy). A u nas w dachu jest 9 okien polaciowych i wylaz. W sumie niezly grosz.

Jak juz gdzies pisalam pokrylismy celtycka Brassa. Nawet fajnie wyszlo. Okna zalozylismy termoplastu po wyduszeniu z przedstawiciela wszystkiego co mogl dac (mam na mysli upust oczywiscie). I na tym sie skonczyl sezon.

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Nasz plan sie powiodl i udalo sie przykryc dom papa. Zakonczenie prac zbieglo sie w czasie z moim porodem (o miesiac za wczesnie). Dokladnie nie pamietam daty zakonczenia prac w przeciwienstwie do daty porodu :). Kojarze tylko ze w czasie wiechy mialam jeszcze olbrzymi brzuch co mi skutecznie uniemozliwilo holowanie gdziekolwiek mojego meza wiec przewrocil sie tam gdzie stal.

 


Wkrotce potem nadeszlo zlowrogie pismo nakazujace nam wstrzymanie budowy, a nastepnie decyzja o wykonaniu inwentaryzacji zmian. Inwentaryzacje w zasadzie juz mielismy (rysunki dolaczone do dzeinnika) wiec moglam to zlozyc stosunkowo szybko. O wiele gorsza rzecza okazal sie fakt ze aby dostac nowe pozwolenie nalezy uchylic stare. Przez chwile ujrzalam oczami wyobrazni buldozery wjezdzajace na nasza dzialke i rownajace z ziemia to co do tej pory wybudowalismy. Nie mielismy jednak wyjscia.

 


Tu sie przekonalam jak bardzo dobrze na zalatwienie sprawy wplywa posiadanie niemowlecia. Nasz drugi syn (miala byc corka ale nie wyszlo) robil piorunujace wrazenie na urzedniczkach co niezwykle przyspieszalo zalatwianie wszelkich spraw.

 


Okolo pazdziernika otrzymalismy pozwolenie na wznowienie robot co wedlug urzedu jest jednoznaczne z pozwoleniem na budowe.

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

I tu sie znowu zaczely schody. Pewnego pieknego dnia ja sobie leze spokojnie nic ie przeczuwajac, murarze muruja, stoja juz wlasciwie sciany parteru i ktos dzwoni do drzwi. Podnosze sie klnac bo nikogo chwilowo nie ma w domu. I co widze: 4 panow ktorzy informuja mnie ze reprezentuja wojewodzki inspektorat nadzoru budowlanego. Ja im na to ze prosze wejsc ale ja musze sie polozyc bo zaraz poronie z wrazenia.

 


Panowie zazadali pozwolenia na budowe, gdyz wplynal donos (zgadnijcie od kogo?) ze odbywa sie tu samowola budowlana. Po okazaniu pozwolenia zazadali dziennika budowy, a ja na to ze nie posiadam bo onegdaj kierownik budowy zabral celem uzupelnienia. A to jest karalne. No wiec przyszlo mi zaplacic mandat (100 PLN). Panowie zazadali rowniez natychmiastowej obecnosci kierownika ale po konsultacji telefonicznej ustalilam ze moze przyjechac dopiero wieczorem. W tym momencie panowie poszli ogladac budowe. I co stwierdzili? Istotne odstepstwa od projektu!!!

 


Poniewaz nie mialam dziennika nie moglam przedstawic rysunkow. To ze dziennika nie bylo okazalo sie zreszta dla nas zbawienne. Nastopilo wiec spisanie protokolu w ktorym za istotne odstepstwa uznano zmiane polozenia okien i drzwi wejsciowych oraz... przesuniecie drzwi wewnatrz w scianie konstrukcyjnej (wyjasniam ze rozmiar drzwi sie nie zmienil tylko zostaly przesuniety 2 metry w lewo).

 


Nie musze chyba dodawac ze bylam na krawedzi zalamania oraz bliska przedwczesnego porodu.

 


Panowie zazadali stawienia sie kierownika budowy z dziennikiem celem wykonania wpisu o wstrzymaniu budowy nastepnego dnia w ich siedzibie.

 


Nasz kierownik z moim ojcem, ktory rowniez ciezko to znosil psychicznie (moje ostatnie slowa przed jego wyjsciem: tato blagam cie nie rob awantury)pojechali nastepnego dnia do wjewodzkiego inspektoratu. Widocznie jednak nasz kierownik zrobil wrazenie na inspektorach (oraz oczywiscie nasz dziennik) bo nic nie wpisali tylko skierowali sprawe do powiatu (powiat po raz drugi!).

 


A my znowu stanelismy w obliczu decyzji co robic dalej. Sciany sa ale bez stropu, jak to mozna w tym stanie zostawic? I jak dlugo to wszystko potrwa? Znamy przeciez opieszalosc urzedow.

 


I tu znowu mielismy szczescie ktore polegalo na tym ze do dziennika nic nie zostalo wpisane. Czyli formalnie nie mamy decyzji o wstrzymaniu robot. Wiec postanowilismy jak najszybciej doprowadzic budynek do stanu surowego zamknietego a w miedzy czasie nie odbierac zadnych listow poleconych :)

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Musze znowu o mojej ciazy bo ma to zwiazek ze sprawa. Niestety ta okazala sie jeszcze gorsza niz poprzednia tzn powaznie zagrozona. A wiadomo ze jedyna rzecza ktora moze zrobic ginekolog to kazac pacjentce lezec martwym bykiem - na tym z reguly jego mozliwosci sie koncza. No wiec od lutego leze, najpierw w szpitalu a potem - u rodzicow gdyz wymagam pelnej obslugi czego moj ciezko pracujacy maz nie moze mi zapewnic, zwlaszcza ze musi jeszcze zajac sie naszym synem. Wiec leze u rodziców, codziennie przez okno ogladam nasze ZERO i stawiam pasjanse na okolicznosc: poznam mieszkanie po powrocie czy nie (wiadomo jak wygladaja meskie rządy :) )

 


Tymczasem około Wielkanocy przyszła wiosna a z nią ruszyła niesmiało nasza budowa. Wyglądało to mniej wiecej tak: ja leżę na tarasie przykryta kocami, obłozona telefonami (standardowo 3), ksiazkami telefonicznymi, Muratorami, z glosnikiem w rece i wrzeszcze do naszej ekipy.

 


Majster co jakis czas przychodzi na taras i żąda uściśleń, gdyz na nasze nieszczeście poczynilismy zmiany w projekcie. Projekt jak wiadomo mamy gotowy ale mamy tez dolaczona do niego zgode autora na zmiany w obrebie okiem i drzwi. I takie zmiany narysowala nam pani architekt. Za zgoda kierownika budowy dolaczamy to do dziennika. I murujemy sciany z porothermu 30 P+W (potem ocieplimy styropianem 12 cm). Robota sie posuwa bardzo szybko. W sumie to naprawde dobrze sie stalo ze musialam lezec bo przynajmniej moglam na biezaco czuwac nad robota (chociaz nic nie moglam zrobic).

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

27 grudnia 2000 mamy nowe pozwolenie z gminy!!!! Teraz z biciem serca czekamy na odwołanie sasiadki. Czas mija a tu nic... Kompletna konsternacja z naszej strony. dzwonie do wojewodztwa aby dowiedziec sie czy odwolanie nie trafilo przypadkiem znowu pod niewlasciwy adres. Ale tam tez nic nie przyszlo. Dziwne...ale tym lepiej dla nas. Pod koniec stycznia 2001 odbieramy nowy-stary dziennik (kosztowalo to w naszej gminie 170 PLN )

 


W tak zwanym miedzy czasie wybuchla bomba innej natury: jestem w ciazy!!! Niestety w moim przypadku wiaze sie to z czasowym pobytem w szpitalu na przelomie 3 i 4 miesiaca. Wypadlo oczywiscie w samo Boze Narodzenie i Sylwestra - ja to mam szczescie. Ale kochany mezulek uzyl uroku osobistego i doktory zgodzily sie mnie wypuscic w Wigilie na 2 godziny do domu. Chociaz tyle!

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Zapomnialam zupelnie o forsie. A przeciez mimo ze mielismy w tym momencie zero to juz wydalismy duzo wiecej niz zero.

 


Wykonanie przylacza i oplata do STOENu - 4120

 


karczowanie terenu - 300

 


stal na zbrojenie fundamentow - 940

 


wykop pod fundamenty - 950

 


wytyczenie budynku - 600

 


materiały - 10 000 (w tym od razu cokół z klinkieru)

 


robocizna - 4000

 


drewno na wiezbe - 5000

 

 


Nasz kierownik to osobna historia. Jest to fachowiec starej daty, niziutki i siwy jak gołąb. Jednoczesnie w pewnych kwestiach niezwykle zasadniczy. Przekonała się o tym nasza ekipa przy okazji przygotowywania zbrojenia fundamentów (zbrojenie to jego konik). Strzemiona miały być co 40 cm ale jak wiadomo rzadko który wykonawca przesadza z dokładnością. Kiedy kierownik to zaczął sprawdzać z linijką troche im miny zrzedły. Nie zdało sie na nic bagatelizowanie - miało byc 40 cm i musieli poprawiać.

 


Od tamtej pory nie mówili o nim inaczej niż aptekarz :).

 


Za jego radą zrobiliśmy fundament z bloczków i betonu w taki sposób że bloczki połączone kotwami tworzyły koryto w które wlewano beton. dzięki temu warstwy cokołu mozna było od razu wymurować z klinkieru. W to koryto zreszta równiez wsadziliśmy styropian.

 


Kiedy juz stwierdzilismy że ze wzgledu na przeszkody urzedowe nic nie zrobimy, nakrylismy fundamenty papa i folią i postanowilismy czekac na lepsze czasy.

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Ciag dalszy tej epopei.

Na skutek uchylenia decyzji o pozwoleniu na budowe przez wojewode powiatowy inspektorat umorzyl postepowanie w sprawie naszych fundamentow (szczescie w nieszczesciu). Cala sprawa znalazla sie wiec ponownie w gminie. A my moglismy tylko czekac. Tymczasem na budowe przyjechalo drewno na wiezbe. I co z nim zrobic? - w perspektywie cala zima czekania. Z pomoca mojego ojca zbudowalismy przemyslna konstrukcje tak aby zabezpieczyc je przed woda i kontaktem z gleba. Nie bylo to takie proste bo byly to kawalki juz przyciete na wymiar i niektore cholernie ciezkie i dlugie.

Tak wiec zima zastala nas ze stanem zero (bez podlogi na gruncie) oraz duzą iloscia drewna.

Caly czas nurtowal nas niepokoj co jeszcze moze nas spotkac ze strony urzedow oraz sasiadki.

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

W zaistniałej sytuacji odbyła się rodzinna burza mózgów w wyniku której postanowiono co nastepuje (decyzja wojewody zwracała sprawę do ponownego rozpatrzenia w gminie):

 


zachlastac sie sucha bułą

 


nie składać skargi do NSA bo może to opóźnic sprawę w gminie (ach jak zaluje ze nie wiedziałam wówczas ze jedno na drugie nie wpływa)

 


czekac na ponowna decyzje gminy i ponowne odwołanie się sąsiadki a nastepnie uzyskać w województwie decyzję podtrzymującą pozwolenie na budowę (o ile gmina wyda ponownie pozwolenie)

 


A propos zarzut sąsiadki był taki że nasz dom zacieni jej działkę, ale to bez znaczenia bo według prawa sąsiad ma prawo sie odwołac bez podania nawet przyczyny wystarczy że wyrazi niezadowolenie z decyzji (jestem w pewnym stopniu obeznana z prawem budowlanym oraz kodeksem postepowania administarcyjnego po tej calej aferze :)

Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Postanowiłam że nie spoczne dopóki nie poznam człowieka który z taką nonszalancja rujnuje moje marzenia. I rzeczywiście udałam sie do urzędu wojewódzkiego. Pan okazał sie człowiekiem (sic!) w moim wieku, niestety nieco nierozgarniętym. na pytanie czy widział gdzieś gmine która wydaje obywatelom pozwolenia na budowe bez złozenia przez nich wniosku nie potrafił odpowiedzieć (nie mowiąc juz o projekcie itd.). Wobec tego spróbowałam z innej strony: dlaczego nie poprosił gminy lub powiatu o przysłanie akt sprawy przed podjęciem decyzji. Na to ten błyskotliwy młody czlowiek odparł, że teraz juz tak robi :0. Szczęka mi opadła do samej podlogi i uczciwie przyznaję, że wobec tego rozbrajającego wyznania nie znalazłam słów. Dlaczego to musiało paść akurat na nas?
Anula

Dziennik Anuli i Pawła

Mężowi udało się jednak podreperować moje zdechłe morale i postanawiamy walczyć.

Sprawa odwołania trafiła do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. PINB zawiadomił nas o terminie wizji lokalnej. I mamy znowu zagwozdkę - przeciez fundamenty juz są jako przykład klasycznej samowoli budowlanej. Co robić? Zdajemy sie na los i inspektora.

W obecności sąsiadki, przedstawiciela gminy i naszej inspektor spisał protokół zgodny ze stanem faktycznym. I pojechał.

Nastepnegpo dnia przychodzi awizo (od tamtego czasu panicznie się boję tego papaierka!). Odbieramy pismo z Województwa, które jest uchyleniem naszej decyzji o pozwoleniu na budowę.

Kompletne zaskoczenie: przecież sprawa jest w powiacie!

Uzasadnienie decyzji wprawiło nas w trwały stupor: decyzja o pozwoleniu zostaje uchylona gdyż inwestor (czyli my) nie przedstawił projektu, wniosku o wydanie pozwolenia oraz prawa do dysponowania nieruchomością.

Paweł co nietrudno przewidzieć omal nie dostał zawału (a ma nadcisnienie). Ja straciłam mowę. I pierwsza decyzja na gorąco odwołać sie do NSA. Albo podłożyc gdzieś bombę.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...