Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    45
  • komentarzy
    2
  • odsłon
    151

Entries in this blog

Kurna Chata

Ostatni raz?

A w międzyczasie łaziłam z małżem-Jareckim po chęchach, a nawet wcześniej i spotkałam mężczyznę z koniem

 


Koń zarżał ( bo chyba wyczuł, że ja wśród koni wychowana-do tej pory mam bliznę na lewej górnej odnóży w okolicy łokcia bo wredna byłam wtedy dla czworonożnych, przyznaję bez bicia i niedouczona w koniowych konwenansach) więc...zarżał ten rumak ślicznie zadbany i mężczyzna zagadał zaskoczony bo pupil jego był z zasady ostrożny do "dwunożnych" nieznanych z resztą, a jednak wyczuł przyjażnie nastawioną Kurną Chatę z daleka. Od słowa do słowa i już wiedział, ( o ja klepa!) że działki pod "raz ostatni"szukamy, a tu...okoliczność się nagle zbiegła, bo ponieważ. że i nawet na heute On ma takową w okolicy cdn

Kurna Chata

Ostatni raz?

Zaczęłam temat mojej "bajki" zgłębiać bardziej niż dogłębnie. No co? Taka już jestem i okazało się, że do drogi gminnej i wodociągu mam tak circa 210m (koszt wodociągu własny...to nie jest normalny kraj!), a droga do działki będzie prywatna i łódzki ZWik ma tę drogę w 4 literach, a nawet zadeklarował na piśmie budowę kolektora sanitarnego gdzieś w polu i to nawet za 5 lat o ile mu się to będzie opłacać...taa (bez komentarza!)

 


Po cichu więc (przed małżem-Jareckim) ale w porozumieniu z właścicielką terenu, pewnego dnia przyjechał geolog i różdżkarz na doczepkę i co?

 


Wody niet przynajmniej na tej opłacalnej głębokości. Normalnie odpadłam bo ponoć ziemia wokół Łódki jest gliną z siecią żył wodnych i nie tylko!

 


Się ma to w życiu szczęście

 


Do tego wszystkiego doszedł 25 metrowy po obu stronach pas ochronny bo linia wysokiego napięcia na polu i...blada "d"tak zwana, a pejzaż...nadal powalający tylko, że już nie dla mnie...przyznam po cichu, że opłakałam to dosłownie na mokro. cdn

Kurna Chata

Ostatni raz?

I... zauroczona tak stałam, a małż-Jarecki prawie siłą i godnością osobistą (nie wypadało mu odmówić) został doprowadzony przez nawoływania moje i współwłaściciela żeby zobaczył ten teren z innej perspektywy, a ...bzyki grały i świerszcze nawoływały.

 


Bajka. Obok była łąka z krówkami, stawik z wodopojem i dziwne białe autko terenowe w oddali. To autko okazało się być właścicielem obok przylegających terenów, właścicielem, który ma kilka autoryzowanych salonów samochodowych, który odkupił dwa lata temu tereny rolne za bezcen i chciał pobudować korty plus ośrodek wypoczynkowy

 


Żesz ale...tenże potentat nie dostał na to zgody (póki co)

 


Zachwiało to naszą wizją. Ale...allo.... czy ja się poddaję po tym co przeszłam w życiu przez ostatnie lata? O nie!!! Ja się nie poddaję i nie poddam! Mogę zrezygnować sama na własne życzenie, ale być pokonana? Nie ma takiej opcji w moich myślach

 


Zauroczeni więc zaczęliśmy( ja to jestem naprawdę optymistka! ) marzyć i wyobrazać co i jak. A tak naprawdę to robiła tylko Jur.na Chata w liczbie pojedyńczej i rodzaju żeńskiego (jak zwykle ) cdn

Kurna Chata

Ostatni raz?

Wybraliśmy się pewnego świątecznego dnia na cztero-nożny spacer ( ja i malż-Jarecki dla wyjaśnienia). Wędrowaliśmy mijając fajne chatynki i nagle coś mnie podkusiło zapytać (odważna jestem, prawda?) wychodzącą kobiełkę zza furtki czy czasem nie wie czy ktokolwiek w okolicy ma ziemię do sprzedania? A ta? Oczywiście, że wiedziała! Mąż w seicento czekał grzecznie po drugiej stronie drogi bo do kościoła jechali, a ta...porzuciwszy zamiar punktualnego stawienia się u wrót boskich zaciągnęła Nas na drugą stronę ulicy pod dom kuzynki

 


Krzyczała, wołała i nic. W końcu niepewnie rzekła, że chyba ich nie ma, dziwiąc się przy tym niepomiernie bo przecież święto kościelne

 


Ale... ja drążyłam i zachęcałam do nawoływania (dzwonka u nich nie budu, ciekawe dlaczego?) bo...zauważyłam otwarte okienko co to na wyniesionej piwnicy prawie w parterze było :wi

 


Wylazły w końcu dwa fajne duże piesie na balkon, a potem właściciele tychże i...zeszli z tych pałacowych komnat na ganek, a potem i nawet dziedziniec

 


Zaskoczeni kupcami ewentualnymi pozostawili na gazie wołowinkę i ruszyli w pole bo właśnie odrolnili cztery działki i nawet jeszcze nie pomyśleli o jakimkolwiek ogłoszeniu, a ziemi było 1.5h

 


Pierwsze me kroki w łąkę, która jakby wyższa była ode mnie trudnością się stała, ale...ja parłam do przodu bo tam gdzieś, na wzniesieniu miało być pięknie i...było...

 


http://4.bp.blogspot.com/_poGYMJoPLVg/SojticvwpyI/AAAAAAAAA6Y/btqj6Sk6NIg/s320/DSC00275.JPG


http://4.bp.blogspot.com/_poGYMJoPLVg/SojtamW7rEI/AAAAAAAAA6Q/4fF_u1MDLD0/s320/DSC00276.JPG


widzicie tę bajkę?

Kurna Chata

Ostatni raz?

Podtrzymujcie mnie na duchu i nie tylko !

 


Historia - ciąg dalszy...

 


Kiedy przez ostatnie lata jeżdziłam na rowerze z małżem-Jareckim podziwiając budowy domów co to nie były moje... zaczynałam wątpić we wszystko, a przede wszystkim w to, że będę miała jeszcze raz swój wymarzony dom i... stała się jasność. Ostatnie nasze oglądanie krajobrazów pokazały małżowi-Jareckiemu, że to co jeszcze niedawno było wyboistą drogą dziś jest piękną, równiusieńką asfaltówką. Rzekł więc: szukaj, chcę

 


I...z uporem maniaka zaczęłam realizować i poszukiwać swoich marzeń. Chciałam, co tam chciałam! Pragnęłam widoku lasu z przodu i łąk bądż pól uprawnych z tyłu

 


cdn

Kurna Chata

Ostatni raz?

Czytałam z zapartym tchem... i nie mogę doczekać się co było dalej??? Koniecznie załóż komentarze i chciałabym móc stale dopingować dalsze poczynania!!!

 

mam to samo. Dziś zamisat pracować zerkam do dziennika.

Świetnie piszesz Kurna Chato :wink:

Nie ukrywam, że doping by się przydał, szczególnie ten bardzo pozytywny...westchnęłam...

Kurna Chata

Ostatni raz?

Witam rodaczkę, Kurna Chato wygralaś walkę z chorobą wygrasz i teraz !!!!

Nie dajmy się - ja tez jestem po walce - WYGRAMY !!!!!!!! i spelnimy swoje marzenia :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: bez względu na przeciwności losu !

trzymam kciuki i kibicuję. :wink:

Póki co nie zamierzam się poddawać :wink:

Kurna Chata

Ostatni raz?

Kiedy budowałam pierwszy dom byłam pozostawiona zupełnie sama, małż-Jarecki albo milczał, albo był niezadowolony, albo go to nie obchodziło (?)albo po prostu olał to chociaż czas miał

 


Słownie trzy razy jeśli nie dwa był u architekta ze nie wspomnę o biurze, które wtedy nam robiło projekt energetyczny i instalacji wewnętrznych (nawet nie wie gdzie ono się mieści!.

 


Ostatnio przyrzekł, że będzie mnie wspomagał, ale...jakoś tego nie widzę.

 


Już samo to, że zwalił na mnie szukanie miejsca ostatniego razu i obwieścił plany pożyczkowe pomimo,że nic w to nie wniesie zaczyna mnie ostudzać.

 


A może powinnam się najpierw rozwieść ?

Kurna Chata

Ostatni raz?

Małż-Jarecki jest plastykiem, mój tata był inżynierem, budowlanym, z tej mieszanki powstał modernizm, ale... miasto jego nie chce, broni się i pluje na wszystko co nie ma spadku w dachu

 


Planów zagospodarowania moje miasto nie ma, więc warunki zabudowy stają się na zasadzie co komu się podoba i koncepcją nie wiadomo kogo.

 


Dziś wiem, że gdybym chciała postawić swój wymarzony modernizm jest niestety skazany na porażkę, bo mój wymarzony jest w...parterze z różnymi zakończeniami wysokości!

Kurna Chata

Ostatni raz?

I...w sumie nie wiem o co chodzi w tym życiu... ale pewnego dnia 2009 roku po tych wszystkich wcześniejszych ansach, ochach i achach oraz obostrzeniach małż-Jarecki wyraża jaśnie pańską zgodę, że...mam osobiście znależć działkę (która będzie mu pasować ), załatwić kasę na kupno działki(!) i budowę domu bo...On nie wyraża zgody na sprzedaż mojego ( i tylko mojego w świetle prawa) apartamentu czy ja jestem normalna żeby się na to godzić ?

 


Na początku szukam intensywnie bo wiem jaki małż-Jarecki ma stosunek do kredytów, a potem...siadam i nawet mam to w 4 literach dojrzewając.

Kurna Chata

Ostatni raz?

Rok 2008 nie należał do najlepszych, ale przecież miał nastąpić ten nowy, a ja zaczynałam dojrzewać do myśli, że jeśli nie wspólnie to sama wybuduję dla siebie miejsce na ziemi! W dwupoziomowcu czułam się coraz gorzej, a wziąwszy pod uwagę moją wcześniejszą walkę z nowotworem nie wyglądało to najlepiej, dziś czuję każdy ciek pod sobą i w normalnej pozycji łózkowej śpię wcale, a w odwrotnej jak najlepiej (bez zrozumienia ze strony małża-Jareckiego) Wyjechaliśmy w kwietniu na dwa tygodnie do Egiptu ( było to jeszcze przed moim atakiem budowlanym) i po powrocie zaczęłam kuć. Iiii... wiecie co?

 


Kobieta to jednak naiwna jest!

 


Małż-Jarecki jeśli się nie zmieni to...niech sobie taki będzie, ale beze mnie

 


W końcu zaakceptował myśl o domu, w końcu jemu też zaczęło przeszkadzać towarzystwo na stropach pod wieloma warunkami.

 


Czyli: teściowa według niego( moja mama) ma pożyczyć kasę najpierw na działkę, potem na część budowy i jeszcze ma się podpisać, że nikogo (gdyby ewentualnie chciała z nami zamieszkać nie wprowadzi!) nie bezczelność kiedy się mieszka nie na swoim?

 


Jakoś to przełknęłam bo co się będę z furiatem sprzeczać? , ale...mam więcej niż 50% wątpliwości czy jednak będę miała męża...no chyba, że się przemodeluje i... tak właśnie człowiek po ponad dwudziestu kilku latach zaczyna poznawać człowieka

Kurna Chata

Ostatni raz?

Z działki ( jak się okazało) ucieszyłam się tylko ja, małż-Jarecki realizował moje pomysły i nic po za tym

 


W międzyczasie objeżdżaliśmy okolicę rowerami podziwiając budowy nowych domów, ciszę, zieleń, las, zapachy, świerszcze grające...ale przy okazji wciąż słyszałam głos małża-Jareckiego: popatrz jaki mają fatalny dojazd

 


Rok 2008 należał do szczególnych, małż-Jarecki całym swoim jestestwem pokazał jak nienawidzi działki wystawiając ją bez mojej wiedzy na sprzedaż

 


Dorosłam do tego zachowania i zmądrzałam.

 


Dziś patrzę na małża-Jareckiego z rozsądkiem i już wiem, że potrafię żyć bez niego i zbudować ostatni raz dom dla siebie, a jeśli będzie chciał naprawdę to...dla nas cdn

Kurna Chata

Ostatni raz?

Dzień w którym małż - Jarecki doszedł do wniosku, że faktycznie dom, ogród i nikogo za ścianą to jest to, trwał kilka lat.

 


W międzyczasie byliśmy w posiadaniu sporej działki pracowniczej po teściu ( była to totalna porażka bo małż-Jarecki serca do niej w ogóle nie miał ). Sprzedałam ją i usłyszałam: żadnych działek więcej

 


Jeżdziliśmy więc na wczasy (wydając kosmiczne pieniądze), do znajomych na ich działki, ale zdania małż-Jarecki nie zmieniał dopóki...znajomy z pracy postanowił pozbyć się swojej działki (na której kilka razy gościliśmy).

 


Wrócił pewnego dnia z pracy małż-Jarecki i rzucił lużno informacją, że kolega chce działkę sprzedać, ale przecież my (raczej On) nas to nie interesuje.

 


Przekonanie małża-Jareckiego, że chcemy zajęło mi około miesiąca

 


To było 4 lata temu. Kupiliśmy ją w końcu, zamieniliśmy w oazę spokoju z kącikiem leśnym w dwa lata :)

 


Jeżdziliśmy w międzyczasie rowerami po okolicy i wtedy znów mi się zamarzyło dokumentnie mieć swój kawałek nie tylko podłogi ale i ogrodu

 


Z moim małżem-Jareckim jest tak, że co nagle to po diable wiec trzeba było opracować bardzo niz bardziej misterny plan

Kurna Chata

Ostatni raz?

Przeglądaliśmy gazety i zastanawialiśmy się gdzie zamieszkamy? Mogliśmy kupić segment na modnym wtedy osiedlu Smulsko, ale wiadomo...mąż + dom czy cóś podobnego = zdecydowane nie.

 


Do tej pory trudno mi uwierzyć, że kupiłam dwupoziomowe mieszkanie, które z biegiem czasu i lat zaczęło uwierać nawet mężowi i stawać się przysłowiową ością w gardle.

 


Jedyną pociechą jest to, że ten apartament(?) z garażem na ogrodzonym osiedlu czterokrotnie podwoił swoją wartość bo on jedyny taki ( na szczęście) w Łodzi.

 


Do ubiegłego roku w temacie jakiejkolwiek zamiany na coś innego była sza-cisza ,ale wiadomo...jak kobieta zacznie delikatnie wiercić to nagle mężczyżnie też wiele rzeczy przeszkadzać zaczyna

 


Wierciłam powolutku, aż w końcu przystąpiłam do ataku bo... ja po prostu nie potrafię żyć, mieszkać i egzystować mając za ścianą lub pod sobą innych, którzy "chwalą" się mocą głośników lub zakupem kina domowego, że nie wspomnę o zostawianiu drzwi wejściowych na dole na oścież cdn

Kurna Chata

Ostatni raz?

Mam taką przypadłość? dar?, ze cokolwiek chcę sprzedać to sprzedaję ekspresowo (podobnie ma się z roślinami, dotknę i rośnie z byle patyka )

 


Odwiedziłam słownie dwa biura nieruchomości w czasie kompletnego zastoju ze sprzedażą domów i po miesiącu od złożenia oferty musiałam się wyprowadzić z domu, który zbudowałam i wykończyłam w pocie czoła (dosłownie!)

 


Dom został sprzedany w przeciągu 30 dni! od złożenia oferty, a ja nie miałam się gdzie podziać no i żadnych sprecyzowanych planów nie miałam, ale za to słyszałam dudniący zewsząd głos męża: nie chcę mieszkać w domu! - On jest klasyczny blokowiec

Kurna Chata

Ostatni raz?

Zaliczyłam porażkę ze zdjęciem w profilu, za duże wyszło

 


Kontynuuję więc poprzedni wątek.

 


Od dwóch miesięcy czytam dzienniki i uśmiecham się pod wąsem, którego nie posiadam

 


Kłopoty? Problemy? Na pewno wszyscy je macie, ale śmiem twierdzić, że to co przeszłam podczas pierwszego budowania to dziś u was jest lekkim spacerkiem, chociaż nie zawsze - przyznaję.

 


Zawsze obezwładniała mnie głupota, bezduszność, brak wiedzy, niezrozumiała zapobiegliwość, złośliwość i opieszałość urzędników.

 


Pierwszy dom budowałam mając w ręku kilkanaście pism Muratora , a "ostatni raz?" też pewnie taki będzie. Stąd mój internetowy dziennik, szkoda, że w 1995-1996 takiej możliwości nie miałam

 


Pierwszy dom wybudowałam zgodnie z obietnicą złożoną samej sobie - termin 6 miesięcy, odczekałam zimę i wiosnę po czym z hukiem wprowadziłam się w betony jednocześnie wykańczając siebie i dom

 


Pomieszkałam rok i dom...sprzedałam

 


Miejsce było, no jakby to ująć? Środek miasta bo mąż chciał zamieszkać blisko rodziców

 


Chciał, a potem nie cdn

Kurna Chata

Ostatni raz?

Odkąd sięgam pamięcią zawsze mówiłam: będę mieszkać we własnym domu !

 


Pierwszy dom wybudowałam 13 lat temu. Sama , a co! Nie nosiłam co prawda rączkami cegieł ( a rwały się, oj rwały) mając jednocześnie kielnie w drugiej, o nie, ale czułam się tak jakbym to robiła.

 


Był to czas kiedy nastało nowe prawo budowlane i większość urzędników we wszystkich instytucjach bało się cokolwiek podpisać i podstemplować.

 


Ja, człowiek niecierpliwy, stałam się wtedy chodzącą cierpliwością i stwierdziłam, że muszę wsiąść do TGV (nie wiem czy wtedy było, ale kto by się nad tym zastanawiał?) i choćby nie wiem co postawię dom w pół roku

 


Działkę kupiłam dzień przed Wigilią, a pierwsza łycha pod fundament wkopała się w maju następnego roku. Dałam radę! Obietnica dana sobie zobowiązuje cdn.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...