Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    47
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    187

Entries in this blog

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

No i już jest za miesiąc. Niestety prace trochę zwolniły a ja mam już dosyć wszechobecnego pyłu. Wszystko jest białe.

 


Na szczęście Sebastianowi udało się wziąć kilka dni wolnego i dzielnie szlifuje płyty. Poddasze już wstępnie zabiałkowane i poprawione. Czyli w weekend malowanie docelowe. Dzisiaj powinna być skończona część dzienna. Zostanie jadalnia i kuchnia. Przygotowane jest również rusztowanie w wiatrołapie. Przeraża mnie ilość ścian i sufitów do malowania. Cały dzień zajęło mi malowanie antresoli - a było to dopiero malowanie wstępne. Teraz jeszcze jeden raz jedynką i dopiero docelowa farba Ręce bolą mnie na samą myśl o ilości ścian na parterze. Ale za to skończy się pylenie i będzie się przyjemniej mieszkało :)

 


Po ataku zimy trochę nas zasypało :) Ale za to widoki były cudowne. Drzewa i wszystko dookoła oblepione szadzią. Niestety nie zrobiłam zdjęcia ogólnego ale mam kawałek mojej brzozy:

 


http://community.webshots.com/photo/87461632/116258731BSBvZS" rel="external nofollow">http://community.webshots.com/photo/87461632/116258731BSBvZS

 


Za to teraz po roztopach błotko po kolana :) Przejście od nas do rodziców suchą (czystą) nogą jest niemożliwe. Dobrze, że Fabian jest jeszcze za mały na samodzielne bieganie po dworze :)

 


A rodzice już mają wymalowane i potapetowane. Teraz trwają przygotowania do wykańczania kuchni. W następnym poście: horror z TPSA!

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Ależ ten czas mija. Dopiero pisałam o przygotowaniach do Wigilii a tu już trzeba rozbierać choinkę - z wielkim żalem bo strasznie się podoba Fabianowi, który na każdą ozdobę woła MIMI :)

 


Praca u nas wre bo oczywiście nie wyroboliśmy się na święta. Dzisiaj ma być skończone rusztowanie pod płyty na poddaszu a od jutra kładziemy płyty. W końcu zobaczymy jak ma wyglądać antresola :) a wygląda coraz lepiej.

 


Rodzice zamówili meble kuchenne u stolarza z Bojana. Wycenił je na 3500. Przy "okazji" będzie nam również robił schody na poddasze (ok 4000 przed targowaniem), brakujące drzwi wewnętrzne (ok 500 z listwami i montażem), podłogi i wszystkie obróbki. Jak się sprawdzi to będzie robił również fronty do naszej kuchni no i meble do jadalni i sypialni. Zobaczymy. Rodzice będą myszkami doświadczalnymi

 


Zastanawialiśmy się nad materiałem na podłogi i schody. Ponieważ będą obok siebie, muszą być w tego samego materiału. Najbardziej podoba nam się sosna. Wiemy, że jest miękka i te sprawy ale za to jaka ładna. Mam nadzieję, że nie będziemy żałować wyboru. No i koszt materiału na podłogi bardzo nam pasuje (28zł/m2).

 


U rodziców koniec szlifowania ścian i sufitów. W weekend finałowe malowanie części dziennej. Zostaną do zrobienia kafle i kuchnia i rodzice już na 100% przeprowadzą się do siebie (na razie w 50% są u nas bo lodówka jeszcze nie jest przeprowadzona :) ).

 


Znowu nabraliśmy ochoty do pracy w domu Chyba dlatego, że jesteśmy na takim etapie, że szybko widać postępy. No i chyba nie możemy doczekać się chwili kiedy usiądziemy przed (obudowanym) kominkiem a wkoło będą ślicznie pomalowane ściany. Ech, chciałabym, żeby już było za miesiąc

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Sufity podwieszone ale nie wygładzone, wykładziny zdjęte ale nie wytrzepane, ogólnie zamiecione - to mój stan prac na dzisiaj. A JUTRO WIGILIA!! Ciekawe jak ja się wyrobie!. Dobrze, że siostra z mama zajmują się gotowaniem bo przynajmniej to mam z głowy.

 


Plan na dzisiaj - zrobić wszystko, łącznie z przystrojeniem domu. Na jutro rano ma zostać strojenie choinki, stołu, witanie gości i przyjmowanie prezentów imieninowych i nie tylko

 


Acha - rodzice się przeprowadzili częściowo, tzn. śpią już u siebie. W styczniu powinni mieć gotową łazienkę i kuchnię więc właściwa przeprowadzka będzie później. Ale i tak ubyło nam sporo gratów.

 


WESOŁYCH ŚWIĄT I UDANEGO SYLWESTRA WSZYSTKIM FORUMOWICZOM życzą Ewa, Fabian i Sebastian

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

U nas jak zwykle wszystko odwrotnie - zamiast sprzątać przed Świętami my zaczynamy bałaganić Wczoraj zabraliśmy się (my czyli wujek) za podwieszanie brakującej połowy sufitów. Oczywiście bałągan niesamowity. Miało pójść szybko ale zaczynam w to wątpić bo już po kilku godzinach pracy padła wiertarka. Zobaczymy czy da się zreperować do weekendu. Najważniejsze, że konstrukcja w hallu zrobiona więc od biedy płyty można montować. Zabrałam się również na poważnie za projektowanie kuchni. Wyszło nam, że będziemy musieli wymurować kilka murków i pokombinować z obudową kanału od kominka który "biegnie" w rogu kuchni. Planuję zrobić z g/k łuki nad szafkami. Ogólnie szafki murujemy. Także praca wre.

 


A u rodziców zaczynam dzisiaj malowanie sufitów. W weekend powinnam wykończyć również ściany. Jak pójdzie zgodnie z planami to na Święta będzie można wstępnie przenocować trchę gości :)

 


No a poza tym planujemy już jak przystroić dom, co upichcić na Wigilię (pieniczki już dojrzewają) no i co będziemy pić w Sylwestra

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

No i kto by pomyślał ... mój synek skończył wczoraj pierwszy rok Ślicznie mówi mama, zaczyna mówić tata i nauczył się chodzić - co zresztą stanowi spory problem ze wzgędu na nie do końca wykończony salon. Ale nad tym pracujemy. No właśnie. Rodzice przygotowują się do przeprowadzki: sufity są właśnie gładzone i przygotowywane do malowania. Nie powiem, chętnie pomogę

 


Mama planuje przeprowadzkę na Święta. My też planujemy - do Świąt podwiesić brakujące 200m płyt czyli wykończyć kuchnię, antresolę i wiatrołap. A potem to wszystko plus salon jeszcze przeszpachlować, przetrzeć i pomalować na biało. A wszystko po to, żeby te pierwsze rodzinne święta w naszym domu miały jak najlepszą oprawę. Bastian planuje jeszcze położenie kafli i paneli w wiatrołapie ale na to jakoś nie liczę. Jak się uda to będę cała happy a jak nie to się nie rozczaruję.

 


Kupiłam już choinkę - nauczona zeszłorocznymi problemami - taką w doniczce. Planowałam ja potem wkopać w ogrodzie ale po przyjrzeniu się korzeniom wątpię w zdolności regeneracji mojej ślicznej choinki No cóż. Ale przynajmniej postoi troszkę dłużej. Zaczęłam również kupować ozdoby. Do tej pory nic takiego nie miałam bo nie potrzebowałam. Nasza choinka była sztuczna i z na stałe przyczepionymi ozdobami . Po prostu nigdy nie spędzaliśmy świąt w naszym mieszkanku bo jeździliśmy do rodziny. No a teraz rodzina przyjedzie do nas. Uff.

 


Co jeszcze... Ach podbitka. Ano prawie skończona. Zostało na wiosnę jakieś 7mb. Nie mam już siły jej w tym roku robić dalej a poza tym jest zimno i wieje. Wczoraj PANI ZIMA dała o sobie znać. Wiało potwornie a śniegu było po kostki. Zanim wyjechaliśmy na drogę musiałam dopomóc naszym 4rem kołom. No i przy okazji sąsiadowi również bo jak stanął to nie mógł ruszyć. Taka super woman ze mnie, no :) Ale ogólnie jestem zadowolona z pogody w tym roku (tfu, tfu żeby nie zapeszyć). Jak do tej pory grzejemy kominkiem a oleju poszło od wrześnie całe 10 cm. oby tak dalej. i tym optymistycznym akcentem kończe na dzisiaj.

 


P.s. Mikołaj jakoś zapomniał o tej kasie co u Niego zamówiłam. Dam mu jeszcze szansę w Wigilię a jak nie to pogadamy poważniej

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Do diabła z tą podbitką. Utknęliśmy w rogu i to chyba na dobre.

 


Krokiew krawędziowa (skleroza nie boli) jest troche dłuższa niż pozostałe a że Bastian nie chce jej podcinać to musimy kombinować jak ją obrobić.

 


Mieliśmy dobry pomysł żeby na rogu zrobić panele równolegle do pozostałych tylko wysunięte o 2-3 cm. Coś takiego w uproszczeniu(widok z dołu):

 


...........______

 


......__|...........|

 


......................|

 


...................._|

 


...................|

 


(musiałam wstawić kropki bo się rozwalało- patrzcie tylko na kreski)

 


W ten sposób widać by to było tylko z boku albo dołu. No i tu jest pies pogrzebany - nie wiemy jak wykończyć to od dołu.

 


Po bokach damy dwie listwy krawędziowe (czyli L)

 


Od dołu idzie już listwa krawędziowa a od tego wysunięcia powstaje szczelina. Jak ją wykończyć? Najlepsza byłaby listwa z jakimś szerokim spodem. Ale takich chyba nie ma. No cóż. Dzisiaj będziemy dalej kombinować.

 

 


Co poza tym. Przyjechał do nas sąsiad z traktorem. Jednego dnia zaorał działkę rodziców - i przy okazji róg mojej, a drugiego dnia zbronował. Poszło sprawnie i bez strat materialnych. A roboty przy kopaniu duzo mniej. Teraz wystarczy "tylko" przekopać wszystko na pól wideł w celu wybrania chwaściorów no i zasiać trawkę, żeby zdążyła wyrosnąć przed zimą. I kolejny kawałek ogrodu będzie prawie skończony.

 


Kociaki szaleją po całym domu. już nie można z nimi wytrzymać. Cztery czarne potwory. Na szczęście w sobotę jeden już idzie do nowego właściciela. Z pozostałej trójki wybrałam już tego dla nas. Jak na razie jest najodważniejszy i jako jedyny nie przesiaduje cały czas z pozostałymi tylko próbuje złapać Bellę za ogon.

 


Od czasu jak kociaki same przeniosły się na fotel Bella nie próbuje ich zanosić do pudła i dzięki temu kotka mniej się denerwuje.

 


Poza tym wszystkie są cudowne.

 


Zapomniałam (chyba) napisać, że od jakiegoś czasu jesteśmy zameldowani w swoim domu. Mamy zrobiony odbiór częściowy z terminem wykończenia domu do końca 2008 r. Chyba zdążymy do tego czasu chyba, że sprzedamy dom bo nie będzie nas stac na olej z 900% akcyzą (proszę przestać mnie straszyć bo zejdę na zawał).

 


Także nie mieszkam już pod mostem no i w końcu będę mogła wymienić wszystkie dokumenty z czym czekałam właśnie na TEN moment. Niektóre nie sa ważne od prawie 10 lat Ale nie chciałam płacić za wymianę dokumentów przy każdej przeprowadzce. No więc w przyszłym tygodniu składamy wnioski o nowe dowody i prawa jazdy.

 


U rodziców również ruszyło. Właśnie kładzione są rury do ogrzewania. Przy okazji facet trochę ich naciągnął bo postawił ich przed faktem dokonanym. Zabił mnie tekst: "zapomniałem powiedzieć (tydzień temu), że najpierw muszą być położone rurki do wody. Tak przy okazji mam je przy sobie więc położę (za 1500 zł)" No i żeby znowu nie było przestojów rodzice się zgodzili. Szkoda, że mnie wtedy nie było. Poza tym gościu powiedział, że nie położy instalacji jeśli nie kupią kaloryferów. A miało być dużo taniej bo rodzice chcieli na początek grzać tylko kominkiem

 


Teraz czekają na drzwi. Miały być jakiś czas temu ale tata ich nie przyjął bo były porysowane. A w dniu odbioru dowiedział się, ze firma w której zamówił drzwi zewn. nie produkuje białych (t nie wiedzieli o tym miesiąc wcześniej?). W związku z tym proponują brązowe Paranoja. No i kolejne tygodnie bezsensownego czekania.

 


A teraz bardziej pozytywnie - SWIECI SŁONECZKO

 


I niech tak będzie jak najdłużej. Pust wsiegda budziet slonce

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

A teraz co u nas:

 


Otóż paskudna pogoda

 


JA SIĘ ZAPYTUJĘ CO Z TYM LATEM!!!

 


W zeszły weekend kładliśmy podbitkę w iście ekstremalnych warunkach. Najpierw lało, potem było gorąco a potem znowu lunęło. Także robiłam konkurs mokrej podkoszulki i dzielnie piłowałam panele.

 


Kurde, dużo tego, zwłaszcza, że również deskę czołową robimy z paneli - wyszło nam najtaniej a wygląda bardzo ładnie. Także podzieliliśmy się pracą: Bastian przybija te poziome (bo ja nie sięgam tak wysoko) a ja krótkie pionowe. I szło by bardzo szybko gdyby nie narożniki i ten ... deszcz. Nasz do ma nietypowy kształo bo coś w stylu Y- to ze względu na wjazd od południa. Ale jeśli aura pozwoli to w ten weekend powinniśmy zrobić większą część (prawie napisałam połowę ).

 


Poza tym mamy już przygotowane ściany zewnętrzne do kładzenia podkładu. Dom jest teraz w jednolitej szarej barwie i wygląda o niebo lepiej niż przedtem. I znowu pogoda nie pozwala na pomalowanie podkładem

 


A jutro idę na grzyby - w okolicy pełno lasów i jeszcze więcej grzybiarzy noszących pełne kosze. Uwielbiam grzyby jeść a jeszcze bardziej zbierać także drżyjcie borowiki i szatany bo przybywam...

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Dom rodziców:

 


Otóż mamy z własnej, nieprzymuszonej woli sąsiadów od zachodniej strony. Są to mianowicie moi rodzice, którzy porzuceni w Elblągu przez wyrodne córki przenieśli się do tej mieszkającej najbliżej - padło na mnie Rodzice to ten typ co budowali dom bo może któraś z nas zamieszka z nimi. No, niestety przeliczyli się. Przez jakiś miesiąc trwała debata- dom czy mieszkanie. No i zdecydowali się pobudować dom na sąsiedniej działce. Z jednej strony szkoda nam widoków na zachody słońca ale z drugiej mogliśmy ustalić z nimi jak postawią dom, żeby jak najmniej bolało. Także dom stanął całe 12 m od naszej granicy i zasłoni zachód słońca tylko zimą kiedy słoneczko jest stosunkowo nisko. Do tego kolejny plus - osłonią nas przed zimowymi zachodnimi wiatrami.

 


Przez całą zimę trwały prace nad projektem. Domek jest parterowy z możliwością adaptacji poddasza - 2 sypialnie, salon z aneksem, łazienka, wc z pralnią i garaż z kotłownią. Ogólnie średniej wielkości.

 


Budowa ruszyła w kwietniu. W czerwcu był już dach i od tej pory trwały prace nad instalacjami które są już na ukończeniu. Kilka dni temu zastały zamontowane plastikowe okna a dzisiaj wchodzi ekipa od instalacji grzewczej. Na razie będą kładzione tylko rurki bez podłączenia do kotłowni. Rodzice postawią kominek z DGP a wodę będą grzali podgrzewaczem. Jak się sprawdzi to kotłownia będzie "odstawiona" na późniejszy termin. Rodzice planują zamknąć koszt w 150tys. - na cycuś glancuś wyszłoby tak z 200. Rodzice "idą" po naszych doświadczeniach na czym zaoszczędzili sporo czasu i pieniędzy - faktycznie drugi dom jest dla przyjaciół. Z drugiej strony nie udało się mimo to ustrzec przed kilkoma błędami (czyli ten 3ci dla siebie też by się zgadzał).

 


Planowany termin zasiedlenia to tegoroczne święta a do tej pory zamieszkują nasze poddasze. Całe szczęście, że mamy duży dom i nie wchodzimy sobie na głowę :) Mieszkanie z rodzicami ma swoje plusy i minusy ale o tym każdy wie. Najbardziej jednak znaczące plusy tego, że beda naszymi sąsiadami to:

 


1. Jeden wielki problem z głowy - mianowicie strach o zostawienie domu bez nadzoru. Kij bije w obie strony bo my rodzicom też będziemy pilnować.

 


2. WIEEELKI plus czyli mam najlepszą z mozliwych opiekę dla Fabiana bo któż inny zająłby się nim lepiej niż dziadkowie.

 


Jak będzie wyglądało mieszkanie z nimi przez miedzę zobaczymy. Ale myślę, że nie będzie źle - w końcu każde z nas będzie miało własny dom.

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Małe podsumowanie wydatków

 


Fundamenty 30000 w tym:

 


Beton B10 1700

 


B15 6800

 


Bloczki 7000

 


Robocizna 8000

 

 


Ściany 14600 w tym:

 


Bloczki bet. kom. ok. 8000

 

 


Strop 20000 w tym:

 


Pustaki 3000

 


Belki 3500

 


Beton 6500

 


Robocizna za ściany i strop 10000

 

 


Dach (kompletny z rynnami, kominami, obróbkami) 35200 w tym:

 


Drewno 10000

 


Dachówki 12500

 


Kominy 5000

 


Robocizna:4800 konstrukcja

 


10000 reszta

 

 


Okna i wnętrza 44000 w tym:

 


Okna i drzwi zewn. 25000

 


Instalacje 12000

 


Reszta to ogólnie pojęte wykończenie

 

 


Do tego piec ok 7000 i ustawowe 10% na „inne” i można było zamieszkać.

 


Potem przestałam notować a kalkulację prowadzę tylko dla US

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Ach słodkie nieróbstwo Wiosna minęła, lato również a u nas bardzo małe postępy. Chociaż z drugiej strony kiedy tylko ciepła pogoda ustatkowała się zabrałyśmy się z mamą za ogród. Do dnia dzisiejszego mamy zatrawioną prawie połowę działki co uważam za spory sukces.

 


Z braku finansów na dorodne drzewa i krzewy powoli kupuję mniejsze ale takie, żeby chociaż trochę wystawały z trawy . Żeby szybko uzyskać jakiś tam efekt kolorystyczny posiałyśmy też trochę kwiatków jednorocznych. No i okazało się, że te "trochę" rozrosło sie na tyle, że zasłoniły prawie wszystko. Wybitnie wyróżniają się z tego pola kwiatowego słoneczniki które miały być kwiatowe i do 1m wys a w tej chwili mają prawie 3m i niedługo będziemy mogli je karczować i jeść

 


Przybyło i jednocześnie ubyło nam w domu trochę zwierząt. Kotka rodziców poczuła zew natury i niedawno urodziła czwórkę prześlicznych kociaków. Chcąc niechąc jeden trafi do mnie a to dlatego, że prawdopodobnie moja prześliczna kicia padła pastwą jakiegoś dzikiego zwierza - tzn. wybyła z domu jakieś dwa tygodnie temu i do tej pory nie wróciła Strasznie mi jej szkoda ale co zrobić. Mieszkamy teraz na wsi i pewnie powinnam cieszyć się z tego, że żyją jeszcze w okolicy jakieś dzikie zwierzęta. Tylko trzeba będzie szybko zrobić płot i pilnować pozostałych zwierzaków. Kolejnym zwierzęcym przybytkiem jest Bella- młoda "wilcza" suczka którą jako 3 mies. szczeniaka zostawiła u nas matka. Siostra na tą wiadomość zapytała mnie czy mamy prawdziwego wilka Ależ oczywiście

 


Bella zadomowiła sie na dobre i usilnie stara się wymyć buzię mojemu Fabianowi któremu zresztą strasznie się to podoba. Jest do tego na tyle duża, że nie przeszkadza jej niezbyt jeszcze delikatny uchwyt malucha. Miło patrzeć jak zawiązuje się przyjaźń na całe życie.

 


Sprawy bardziej budowlane - Sebastian napoczął podbitkę. Położył całe trzy panele i teraz czeka na brakujące listwy. Mam nadzieję, że do czeka się do kolejnej zimy bo inaczej będzie robił w śniegu. Podbitka musi być. Podobnie jak wylewka w garażu. Tylku tu mały dylemat: żeby zrobić wylewkę trzeba zalać dziurę w ziemi. A żeby ją zalać trzeba najpierw zasypać ją kamieniami które mają nas kosztować coś koło 800PLN. Strasznie drogo. Byłoby taniej gdybyśmy sami pojechali je wybierać. Ale jak tu wybrać i załadować kilka metrów sześć. kamieni? Zajęłoby to nam kilka dni. Chyba jednak wolimy zapłacić.

 


A jutro ma się pojawić u nas wujek Sebastiana z całą ekipą w celu zrobienia drugiej warstwy kleju. Do tego czasu musimy szybko wysmarować klejem paski styropianu którymi Sebastian okleił okna. No właśnie, o tym zapomniałam napisać. Wymyśliliśmy na około okien taką ramkę ze styropianu. Chcę, żeby była pomalowana na kolor okien. Wolałabym, żeby była z drewna ale tak wyjdzie taniej i nadal nieźle.

 


Kończe już bo dzisiaj mam "gadatliwy" dzień i mogłabym tak pisać do wieczora Podrzucę jeszcze ogólne podsumowanie wydatków a w następnym poście o budowie rodziców.

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Czy zauważyliście u Was może pewien bardzo niepokojący objaw: u mnie bardzo zmniejszyła się wrażliwość na drobne usterki w domu. Na początku budowy przejmowałam się każdym drobiazgiem. Z biegiem jednak czasu te drobiazgi stawały się coraz większe a teraz jakoś wszystko po mnie spływa Nie wiem czy to dobrze czy może dzieje się tak dlatego, że teraz mam kogoś ważniejszego na głowie?

 


Z drugiej strony nauczyliśmy się nieufności do ludzi i chociaż nadal jesteśmy strasznie naiwni to już troszkę trudniej nas zrobić w konia

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Niektórzy nie lubią poniedziałków. Ja dodatkowo jeszcze nie lubię styczni!!!

 


Może z czasem się to zmieni ale ponieważ nie stać nas na razie na coroczne wyjazdy w cieplejsze kraje to na to nie liczę.

 


A o co chodzi? Nie dość, że jest to najzimniejszy miesiąc w roku to jeszcze dodatkowo w tym roku dało nam popalić – i to dosłownie. Piec chodził praktycznie cały czas. Są w naszym kraju różne bieguny – ja mogę tylko powiedzieć, że u nas jest prawdopodobnie biegun wiatru. Wiatry od zachodu są paskudne a ponieważ nie mamy jeszcze podbitki to w całym domu huczało całą parą. Czasami mieliśmy wrażenie że zwieje nam cały dach a po domu hulał sobie wiatr i porywał w siną (albo raczej białą) dal mnóstwo cennych kalorii. Całe szczęście, że mieliśmy super dekarza który odwalił kawał dobrej roboty bo inaczej marnie by się dla nas skończyła ta zima.

 


Wkład kominkowy mieliśmy w planach dopiero na jesień ale ponieważ w salonie nie było jeszcze grzane z pieca postanowiliśmy zakupić wkład jak najszybciej. I znowu się zaczęło. Osiołkowi z żłoby dano...

 


Bardzo chcieliśmy Jotula ale ze względów finansowych raczej kończyło się na planach. Zwłaszcza, że przy naszej kubaturze wkład musiał być pokaźnych rozmiarów. No a tu jak manna z nieba spadła nam promocja w Jotulu Tylko oczywiście musiało być jakieś tam ale bo przeceniony był wkład nie do dońca taki jaki sobie upatrzyliśmy.

 


Znowu z nieba spadła nam informacja od zaprzyjaźnionego forumowicza (dzięki Zachar) o nieznanych nam do tej pory wkładach Tarnawy. Wkład został jednogłośnie wybrany i bardzo szybko zakupiony razem z panem od montażu

 


Ach co to był za dzień, kiedy w końcu po długich dwóch dniach oczekiwania mogliśmy napalić w naszym nowym kominku... Pierwszą rzeczą jaką zrobił Sebastian było ustawienie fotela Potem wszyscy włącznie z Fabianem zbiegliśmy się zobaczyć jak cudownie ogień buszuje w naszym wyglądającym dosyć kosmicznie wkładzie (nie mamy jeszcze obudowy). Potem trzeba było pobawić się zamykaczem dopływu powietrza (jakkolwiek się to profesjonalnie zwie), powyciągać wszystkie szufladki i poprzekręcać pokrętła. Działał. Ogień przygasał kiedy powinien i buchał na całego też kiedy było trzeba. Szkoda tylko, że nie przewidzieliśmy tego zakupu bo nie mieliśmy drewna do palenia. Na pierwszy ogień poszły kawałki stempli. Potem okazało się, że rodzice będą jednak robić u siebie strop z Terivy więc stemple się jeszcze przydadzą. Poza tym były bardzo mokre i nie dość, że szyba poczerniała momentalnie to zaczęło nam cieknąć w kominie. Ale co tam. W salonie i na poddaszu zrobiło się o niebo cieplej i przyjemniej i można było odłożyć do szafy grube swetry. Gdybyśmy jeszcze mieli gotowe podłączenie kominka do reszty systemu to może udałoby się zaoszczędzić trochę oleju. Ale ponieważ nie udało się to oleju poszło sporo za dużo. Niestety trzeba się było z tym pogodzić. Spece od pieca powiedzieli, że pierwszy sezon jest najgorszy bo dom musi się wygrzać a piec trzeba wyregulować. Do tego u nas nie było tej przeklętej podbitki i jeszcze załapaliśmy się na zimę stulecia

 


Poza kominkiem przez całą zimę nie zrobiliśmy praktycznie nic. Był to okres fascynacji naszym maluchem który rósł jak na drożdżach. A poza tym ostatnie miesiące starego roku były tak intensywne, że należało nam się trochę odpoczynku. No i z utęsknieniem wyglądaliśmy słoneczka, żeby naładować baterie na cały rok. Ale jak to bywa ze słońcem niezbyt liczyło się z nami i zimowało w sobie tylko znanym miejscu...

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

No, minęło kilka miesięcy od ostatniego wpisu. Teraz muszę wysilić szare komórki (jeśli wbrew powszechnej opinii o blondynkach posiadam takowe) i przypomnieć sobie co się w tym czasie działo. A działo się wiele...

 


Mój idealny mężczyzna razem z wujkiem malarzem zabrali się na początku grudnia za malowanie sypialni. Ja już wcześniej położyłam odkupione za grosze od znajomego wykładziny więc nasza część sypialniana zaczęła nabierać cech mieszkalnych. Potem jak to zwykle z geniuszami bywa wpadłam na genialny pomysł, żeby sobie pojechać do rodziny do Elbląga. Na skutki nie trzeba było długo czekać. A zaczęło to mniej więcej tak:

 


Czas akcji: 7.12.02 r., Elbląg, godzina 2 rano.

 


W rolach głównych: Ewa – w ciąży, 3 tygodni przed terminem,

 


Sebastian – dzień wcześniej zabalował z bratem, teraz śpi bardzo smacznie nie przeczuwając co się święci,

 


Fabian – najgłówniejszy z głównych, właśnie wybiera się w najważniejszą podróż.

 

 


Ewa, stukając Sebastiana w ramię – Sebastian, chyba rodzę.

 


Sebastian, nie do końca przytomny – Ale mi się tak chce spać.

 


Ewa, nie do końca przekonana czy rodzi – No dobra, to śpij dalej.

 


I tak to się zaczęło. Dodam jeszcze, że zanim wyjechaliśmy do Gdyni zdążyłam jeszcze kupić border do pokoju Fabiana bo nigdzie poza Elblągiem go nie widziałam. To się nazywa poświęcenie dla sprawy (albo raczej głupota nieświadomej)  Do Gdyni dojechaliśmy ok. 15tej, łamiąc wszystkie przepisy (ja nadal nie byłam pewna czy to już). W szpitalu obejrzeliśmy skoki Małysza a kilka godzin później przyszedł na świat nasz Fabian. Chudy jak tatuś i długi jak tatuś. Na szczęście chociaż kolor oczu i włosów ma po mnie

 

 


Także siedzieliśmy sobie w szpitalu (cały tydzień) z synkiem a w międzyczasie tatuś z dziadkami w tempie wielce przyspieszonym przysposabiali nasze mieszkanko. Kiedy wróciliśmy do domu wszystko było już rozpakowane i posprzątane także mogłam skupić się całkowicie na karmieniu i karmieniu i ... i karmieniu

 

 


Na początku planowaliśmy zrobić na gotowo tylko nasze 2 pokoje, gabinet, pom. gospodarcze, łazienkę i kibelek dla gości. Jak to zwykle z planami była prawie nic z tego nie wyszło. Do świąt udało się zrobić na gotowo tylko pom. gospodarcze robiące na razie za kuchnię i WC. Do tego mieliśmy docelowo pomalowane nasze sypialnie, wstępnie wybiałkowane sypialnie na poddaszu i gabinet przemianowany na pokój dzienny. Część dzienna służyła wtedy za magazyn materiałów budowlanych, kwiatów i mebli rodziców.

 


Potem były święta i przystrajanie domu i nasza wspaniała pierwsza własna i najśliczniejsza na świecie choinka która stanęła na środku salonu. W domku było ciepło i przytulnie a synek śliczny i zdrowy i przesypiał całą noc (i tak mu zostało) I tak w sielankowym nastroju minął nam grudzień.

 


C.D.N.

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Wpadłam na chwilkę pomiędzy zwolnieniami żeby napisać że poddasze zrobione w ostatniej chwili przed przeprowadzką rodziców. W sobotę było już po wszystkim i wszyscy jeszcze żyjemy. Teraz trzeba to jakoś "rozplantować" po całym domu.

 


No i tak to jest, że zamiast odpocząć po ciężkiej pracy znowu mamy nóż na gardle - teraz zostały nam 3 tygodnie (jak dobrze pójdzie) na przygotowanie pokoju dla bobasa. Już wiemy że będzie CHŁOPAK!!! Czyli Sebastian wybudował dom, posadził drzewo (a raczej 30 cm choinkę ale sztuka to sztuka) i na 99% spłodził syna. Czyli ideał mężczyzny :) Ale na razie pokoje są dopiero wymalowane więc teraz muszę mojego idealnego mężczyznę dalej zaganiać do roboty. Chyba już nigdy nie odpocznie :)

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

No i "zaliczyłam" pierwszą noc w domu oraz pierwszą kąpiel pod prysznicem.

 


Podobno bardzo ważny jest sen jaki śni się na nowym miejscu - mi się nic nie śniło tak mocno spałam :) Było cichutko i cieplutko, do tego mruczenie kota i księżyc zaglądający przez okno. Cóż więcej potrzeba. A rano wspaniały wschód słońca. Mmmm. Fajnie będzie tam mieszkać. Prysznic wyszedł troszkę gorzej bo kabina nie jest jeszcze wykończona. Z tego powodu zrobiłam mały strumień wody i podgrzewacz się wyłączył. Tylko czy powinien?

 


Zobaczymy jak będzie przy "prawdziwym" prysznicu. Mam nadzieję, że dobrze bo nie lubie nagłych zmian temperatury wody.

 


Niestety nadal koczuję u babci bo ściany w sypialniach wymagają ostatecznego przetarcia a niezbyt widzi mi się codzienne sprzątanie pyłu. Poczekam dzień/dwa i sprzątnę już na dobre. A potem zabiorę się za najprzyjemniejsza część - urządzanie. Ciekawe czy nasz portfel to wytrzyma. :)

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Chyba wbrew mojej dotychczasowej pewności o stabilności uczuć hormony robią swoje - po przedwczorajszym głębokim dole znowu kocham swój dom. Kocham nawet ludzi którzy w nim pracują (w końcu to moja rodzina więc powinnam ich kochać) :) Pewnie za to, że poddasze już ocieplone (zrobiło się jakieś takie małe i ciche), skrzynka przełożona (mam nawet własne gniazdko w sypialni), parapety wewn. zamontowane (ponadplanowo i wyglądają super), drzwi do sypialni polakierowane i czekają na wstawienie (może już jutro i też są śliczne), dzisiaj mam mieć skończone kafelki w pom. gosp. (nie musze chyba pisać, że śliczne), wstawiony brodzik i uruchomiony podgrzewacz i jest duża szansa na to, że już w przyszłym tygodniu będą ścianki na poddaszu :) Jak dobrze pójdzie dzisiaj z podgrzewaczem to już jutro zamieszkuję w moim domu na stałe - już teraz coraz trudniej mi jest z niego wyjeżdżać wieczorem.

 


Nie chcę zapeszać ale w ciągu ostatnich kilku dni nic się nie zawaliło ani nie pękło itp. Jedynym niemiłym akcentem była moja scysja z tatą (typ przywódcy stada, i do tego nie cierpi jak mu się mówi, że coś ma być zrobione inaczej) ale teraz znowu się lubimy :)

 


No i mój dom powoli zaczyna zamieniać się w oranżerię - mama w obawie przed listopadowymi przymrozkami w pierwszej kolejności "przeprowadza" kwiaty. A ma tego duuuuużo :) Doszłam do wniosku, że nie moge się doczekać aż się do nas wprowadzi. Będę miała z kim zabrać się za dzieciaczkowe zakupy, pogadać o firankach, narzutach, kolorach ścian itp - no i inne babskie tematy o których panowie nie muszą wiedzieć :)

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Jak to jest, że jak jedno idzie sprawnie to musi zawalić się coś innego? Do #%$&*@!!!! A podobno nie wolno mi się stresować. Tylko jak się nie stresować jak tyle pieniędzy idzie w błoto przez s@#&%$&^% robotę niby speców od wszystkiego Tym razem okazało się, że trzeba będzie skuwać kawał wylewki na poddaszu bo odchodzi (z pomocą mojego taty). Co prawda tata powiedział, że poprawi ją wiosną ale jakoś sama nie wiem czy jednak nie powinniśmy odkuć jej teraz póki jest jeszcze w miarę świeża. Dobra, nie chcę o tym wogóle myśleć.

 


Teraz pozytywne sprawy: w piątek zatankowaliśmy olej. Byłam mile zaskoczona, że zamówiliśmy go rano a w południe już był. Cała sobota poświęcona została podłączaniu pieca. Było strasznie zimno więc ogrzewanie stało się sprawą priorytetową. No i ... UDAŁO SIĘ!!! Momentalnie zrobiło się cieplutko. Następnego dnia tata kazał nam przykręcić bo zrobiło się nawet za gorąco :)

 


A w nocy było ustawione na 17C, czyli wg mnie dobra temperatura do spania.

 


Kolejne dobre wydarzenie - połowa poddasza jest już ocieplona wełną mineralną. Co prawda Castorama przywiozła nam ją dopiero w niedzielę ale i tak się cieszę bo spóźnili sie tylko godzinę :)

 


Także teraz cenne ciepełko nie będzie uciekało przez sufit - na zewnątrz się do niczego nie przyda a nam jest potrzebna każda kaloria (tylko nie tam gdzie zazwyczaj się odkłada :) ).

 


Oczywiście jak zrobiło się ciepło przez całą niedzielę zrobiłam 2 rzeczy: złożyłam łóżko a potem przespałyśmy na nim cały dzień z kotem :) Kicia tak rozbrajająco mruczała do mojego brzucha, że nie miałam siły wstać :)

 


Plan tygodniowy: wujek nr 1 - skończyć pomieszczenie gospodarcze, przygotować wylewki pod parapety; wujek nr 2 i tata - skończyć ocieplenie poddasza i zacząć układanie płyt gk i najważniejsze Sebastian - przełożyć skrzynkę, podłączyć podgrzewacz (niezbędne żebym mogła się wprowadzić) i zacząć instalacje na poddaszu i w tzw międzyczasie polakierować drzwi. A ja? Hmmm, co prawda klonuję Sebastiana ale inkubacja trwa stanowczo za długo i chyba maleństwo nie da rady pomóc tacie w wykańczaniu domu :) Ja niestety na nic innego się nie przydam - oprócz sprzątania może ale do tego jakoś chęci brakuje :)

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Widziałam orła cień... przez nasze śliczne okna połaciowe :) Widoki są super a poddasze jakoś tak inaczej wygląda. Zaraz mi się humor poprawił. Do tego przyjechał zbiornik na olej więc jeśli nam go jutro zatankują to może w niedzielę uruchomimy piec - to będzie wydarzenie!!

 


Goście od wylewek wsiąkli na dobre - i bardzo dobrze bo nie chcę już U SIEBIE (jak to fajnie brzmi) widzieć żadnych obcych ludzi w brudnych buciorach którzy zamiast pracować kręcą się po domu i piją pifko. Wujkowie wystarczą i przynajmniej starają się pomóc ile mogą.

 


A dzisiaj powinny być już wstawione wszystkie okna i zaczynamy ocieplanie poddasza wełną mineralną - pierwsze 3 rolki koczują na siedzeniu w samochodzie. Może jednak wyrobimy się z poddaszem do grudnia?

 


Chyba zapomniałam napisać, że mam nowych sąsiadów przez miedzę - moich rodziców. Ponieważ mama zbuntowała się przed mieszkaniem samej w dużym domu, sprzedali go i kupili działkę obok nas. Także od wiosny czeka nas druga budowa - według zasady "pierwszy dom dla wroga ..." budowa domu dla rodziców powinna pójść dużo sprawniej :)

 

 


[ Ta Wiadomość była edytowana przez: ewa dnia 2002-10-11 08:36 ]

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Tak to jest z planami, że nigdy nie wychodzą.

 


A więc po kolei: murarze skończyli wylewkę na tarasie ale oczywiście okazało się, że wylewka na poddaszu w kilku miejscach coś głośno dudni. Prawdopodobnie się odparzyła i trzeba ją poprawić. Jak się o tym dowiedzieli to dzisiaj już nie przyszli. Dobrze, że nie mają zapłacone za taras bo znowu bylibyśmy w plecy.

 


Tata który miał kłaść kafle ma kontuzję kolana - znowu opóźnienie no a kafle kładzie wujek który miał pomagać na poddaszu. Sprawa pieca też się opóźnia ale nadal mam nadzieję na podłączenie w tym tygodniu. Ja zamiast bawić się z kotem będę impregnowała parapety i drzwi - na szczęście na pierwszy rzut oka wygląda na to że wszystko z nimi dobrze. Potem będą czekały w nieskończoność na to aż ktoś się zlituje i je polaieruje - mi nie wolno ze względu na opary.

 


Jedno co poszło z planem - przyjechał wujek od okien połaciowych. Powiedział że wstawi wszystkie do niedzieli.

 


Bardzo proszę o wspomożenie w trzymaniu kciuków!!! :)

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Uwaga długie!!!

 


Niedawno w jakiś filmie było fajne wytłumaczenie teorii względności. Jakoś dziwnie się złożyło, że ostatni tydzień trwał dla mnie jak miesiąc. Może dlatego, że tyle się działo.

 


Ale od początku. Ponieważ mieliśmy wyprowadzić się do końca września spanikowana zaczęłam pakowanie i wykańczanie pokoi. Z gabinetem poszło sprawnie. Ściany na razie tylko raz przemalowane na biało - docelowo chcemy malować w grudniu. Na podłogach stara wykładzina - też docelowe dechy w grudniu. Ale nie ważne - ważne, że można już w miarę normalnie mieszkać. W międzyczasie wujek wykończył ściany w sypialniach (na razie połączonych w jeden duży pokój) i mogłam tam równiez rozpocząć malowanie. I tak minął weekend. A w mieszkanku wieczorami pakowanie na całego. Całe szczęście, że przeprowadzkę mogliśmy przełożyć do piątku bo byśmy się nie wyrobili.

 


W ciągu tygodnia zrobione zostały gładzie w łazience, korytarzu i pom. gosp. I ... zrobiło się zimno. Trzeba było szybko zabrać się za kotłownię. Wylewka pod piec została zrobiona szybko, tylko oczywiście w tej wilgoci nic nie chciało schnąć. Na szczęście z pomocą przyszła nam farelka - i to na tyle skutecznie, że udało się nawet położyć kafle pod przyszłym piecem. Piec został przywieziony i czekamy na jego podłączenie.

 


W tym samym czasie ekipa zrobiła nam wylewki na paddaszu i teraz męczą taras. Oczywiście do tej pory nie przeciekający taras zaczął nagle przepuszczać. Zobaczymy jak będzie jak skończą - jak nie przestanie cieknąć nie dostaną pieniędzy póki nie poprawią (prawdopodobnie przebili gdzieś izolację).

 


Ja cały czas dzielnie pakowałam nasze tony papierów i malowałam sypialnie. Od znajomego dostaliśmy granatową wykładzinę która w porównaniu z bordową jaką mieliśmy wygląda nieziemsko. Do wyłożenia sypialni zabrakło mi metra. Ale co tam. Dosztukowało się z innej - do grudnia wytrzymamy. A w piątek o 11 mieliśmy zdać klucze od mieszkania. O 10.30 miałam dopiero wysprzątaną kuchnię a przed sobą tonę śmieci, 2 tony worków z gratami, materac i łazienkę do wysprzątania. Spanikowana wrzucałam wszystko gdzie się dało (teraz nic nie moge znaleźć). Mimo pomocy Sebastiana nie wyrobiłam się. Właścicielka mieszkania przyszła, popatrzała i umówiliśmy się na 15tą. No to już spokojnie popakowałam co zostało, posprzątałam i czekałam na wujka z przyczepką bez której pomocy by się nie obyło. Nadal nie mogę wyjść z podziwu jak na 23 m2 mogło się pomieścić tyle rzeczy. A jak będzie wyglądała przeprowadzka moich rodziców którzy mieszkają w 300m??? Aż strach pomyśleć.

 


No ale ważne, że się udało. Ja wylądowałam u babci (niestety w moim stanie nie dostałam zgody od lubego na zamieszkanie w zimnym domu i muszę czekać na ciepełko) a Sebastian z kotem zamieszkali w zagraconych pokojach. Teraz trzeba wszystko jakoś rozlokować ale nawet teraz jest tam super - nawet kot nie przeżył stresu przeprowadzkowego i teraz skacze po belkach na antresoli :)

 


To tyle zakręconego opisu zeszłego tygodnia. A przed nami jeszcze tyle pracy.

 


Dzisiaj przyjeżdzają okna połaciowe i część drzwi wewnętrznych

 


Okna trzeba zamontować i zabrać się za poddasze (mamy na to 2 miesiące). Drzwi muszą być zaimpregnowane i polakierowane a my do tej pory nie polakierowaliśmy parapetów!!! Już nie wiadomo w co włożyć ręce. Na szczęście od środy przyjeżdża z odsieczą wujek dekarz który zajmie się poddaszem. Plan jest taki: tata kafle, jeden wujek kończy tynki i przenosi sie na poddasze, drugi wujek zajmuje się tylko poddaszem, trzeci wujek robi wszystko, ekipa kończy wylewkę na tarasie i przenosi się z pracą do garażu, Creon podłacza nam piec coby było cieplutko, Sebastian podłącza kolejne gniazdka (w pokojach już nastała światłość) a ja ... bawię się z kotem i sprzątam po wszystkich.

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Za tydzień przeprowadzka - spadło na nas jak grom. No to wczoraj zaczęłam pakowanie. Skąd się biora te wszystkie rzeczy?? Mieszkamy w kawalerce więc miejsca zbyt wiele ni emamy. Ale i tak ilość drobiazgów któe musze zawijac w gazety mnie przeraża. Na razie załadowałam 3 kartony a efektu nie widać. A potem trzeba będzie to jeszcze rozpakować...

 


A w domku roboty trwają. Przed przeprowadzką trzeba zrobić kotłownię i zainstalować piec - to teraz najważniejsze.

 


Ja będę malowała pokoje. Potem trzeba zainstalować parapety i zabrać się za urządzanie. I tyle żeby zamieszkać.

 


A od przyszłego tygodnia zabieramy się za poddasze - nie wyobrażałam sobie, że drzwi typu patio mogą być takie drogie - bagatela 6 000!!! Zamówiliśmy "zwykłe" balkonowe - troszkę ponad 2 000. A jutro zamawiamy okna połaciowe.

 


Próbowałam zamówić tez lepszą pogodę ale jakoś nikt mnie nie chce słuchać - przyznać się kto wylewa strop i nie zależy mu na słońcu! :)

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Ach jaki ten świat piękny - nawet jeśli zbliża się zima. A może zwłaszcza bo chyba pierwszy raz nie mogę się jej doczekać ze względu na mój rosnący w zastraszającym tempie brzucho :)

 


Gościu od cekolowania przepadł jak kamień w wodę. No i dobrze. Jak tylko się zjawi to mu powiemy co trzeba i bye bye baby. Na budowie jest już mój wujek i od razu robota ruszyła.

 


Sebastian ze swoim wujkiem dzielnie oklejają styropian siatką - do końca tygodnia dom powinien być już zabezpieczony na zimę.

 


Mamy zamontowane drzwi zewnętrzne. Są śliczne. Bardzo cieszę się, że zdecydowaliśmy się na szybę z boku - dodaje im bardzo wiele uroku (nawet się rymuje :) ). Przyjechał już piec nadmuchowy - jeśli tą landarę można nazwać piecem. Tylko jeszcze kotłowni nie ma - to główne zadanie dla Sebastiana na weekend bo robi się zimno i trzeba się podgrzewać farelką.

 


Nie trzeba już wychodzić do wychodka (czego zawsze starałam się unikać) bo kibelek w środku zainstalowany :)

 


Kafle w kabinie położone. Teraz tylko trzeba je wyfugować, zainstalować brodzik i baterie i można się kąpać - tylko na razie w zimnej wodzie bo podgrzewacz jeszcze nie zamontowany.

 


No i okazało się, że wybór kafli nie był taki zły. Mają kolor ciemno-różany co pozwoli mi uzyskać zamierzony efekt. także nie jest źle :)

 


Dzisiaj przyjeżdzają parapety wewnętrzne, jutro zamawiam drzwi. Także prace znowu nabrały tempa. Może powinnam zacząć się pakować? :)

 


Zupełnie jak grom z jasnego nieba spadła na nas decyzja mojej mamy, że przenoszą się do Trójmiasta. No i faktycznie, dom już sprzedany a my mamy 2 miesiące na przygotowanie dla nich poddasza bo na razie zamieszkają z nami. No cóż - przynajmniej poddasze będzie z głowy a i mi raźniej będzie tam mieszkać.

 


Oprócz rodziców sprowadzą się do nas 2 koty (+ mój), pies (+ mój), i rybki. Papuga na szczęście zostaje w starym domu. Święta zapowiadają się ciekawie :)

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Dzisiaj krótko bo mam doła

 


Bilans tygodnia: dom ocieplony kołderką styropianu. Na klej i siatkę zabrakło słońca. SŁONECZKO!! CZEKAMY Z UTĘSKNIENIEM!!

 


Z drugiej strony dzięki pogorszeniu pogody mamy popodwieszane sufity. Chociaż jeden sukces. No, może drugi bo kibelek też już wisi a ściany w kratkę prezentują się całkiem, całkiem. Ściany nadal nie wygładzone i oczywiście gościu przepadł i znowu go dzisiaj nie ma Fadroma skończyła robotę - krajobraz troszkę mniej marsjański ale nadal trzeba wynająć ciągnik do zbronowania ziemi. A mama już zaczęła mi zwozić rośliny. No i musiałam znaleźć dla nich bezpieczne miejsce.

 


W Trójmieście otworzyli Castoramę. No i dobrze bo już się wkurzyłam i kupujemy u nich płytki do łazienki. Miały być zupełnie inne ale chyba straciłam nadzieję. A do tego koniecznie w tym tygodniu trzeba wykafelkować kabinę.

 


"Spece" ze sklepu sprzedali nam zły syfon - trzeba zrobić borutę. Akurat mam do tego nastrój :)

 


Miało być krótko ale tak miło się narzeka - zwłaszcza jak nikt mnie nie ucisza :)

 


Acha jeszcze jedno - Sebastian wziął urlop - jak na razie spędza go w warsztacie bo mi wczoraj samochód umarł i trzeba go reanimować. Ciekawe ile ta "przyjemność" będzie kosztowała. Wiecie, jak się wali to wszystko

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Podsumowanie weekendu: HORROR Z FADROMĄ!!!

 


Wyobraźcie sobie olbrzymią maszynę, mało miejsca i ... pijanego kierowcę. Już bałam się o stan naszego wykuszu który był niepokojąco blisko. Ale od początku.

 


W piątek rozpoczeliśmy ocieplanie domu. Trzeba się pospieszyć, żeby chociaż położyć jedną warstwę kleju przed deszczami. Jak na razie pogoda sprzyja a ponad połowa styropianu położona. Jak dobrze pójdzie to w tym tygodniu będzie koniec przeciągów w domu. W środku przybyło tylko kafelek w wc - wygląda coraz lepiej. No i ta fadroma :) ) mamy już równiejszą działke i prawie rozplantowaną stertę humusu spod domu. Jutro ciąg dalszy. A potem trzeba będzie zamówić ciągnik z bronami do ostatecznego wygładzenia ziemi. Efekt końcowy porażający - widzę sąsiadów a i działka jakaś taka większa :)



×
×
  • Dodaj nową pozycję...