Geodeta opowiadał nam, że przy tyczeniu naszej przyszłej działki było zamieszanie, bo właścicieli sąsiedniej działki, czyli wąskiej drogi jest aż 12 a to wszystko rodzina i w dodatku skłócona.
Mówił, że „sami swoi „ to przy nich bułka z masłem.
Powiedział, że nam to odtworzy, bo mamy mieć tyle arów za ile żeśmy zapłacili. Trzeba, więc być przy tym i porobić zdjęcia gdzie faktycznie przebiega ta różnica, by później nie było problemu z ogrodzeniem.
Jak w końcu pogoda się w miarę poprawiła przyjechał na działkę geodeta by sobie coś tam posprawdzać okazało się, że ktoś przestawiał lub usunął słupki które wyznaczały granicę naszej działki i ponaznaczał w innych miejscach.
Geodetę wzięliśmy tego samego, co tyczył działkę na sprzedaż. Był już wtajemniczony w teren, więc wie gdzie co pozostawiał. Będzie jemu prościej a my będziemy spać spokojnie.
Jak widać urzędnicy też ludzie i pomogli nam, chociaż nie musieli. Jak byliby złośliwi albo przesadnie nadgorliwi to mogliby od razu wysłać do Nas pismo, że trzeba będzie powołać kuratora a My nic nie moglibyśmy zdziałać.
My jako inwestorzy mielibyśmy problem, bo wedle prawa ta sprawa musi być uregulowana. Najpierw trzeba powołać kuratora, który określi spadkobierców po tych 3 zmarłych i sądowo wyda dokumenty. To oczywiście będzie się toczyło miesiącami lub latami, bo jak wiemy sądy pracują „błyskawicznie”.
To mój tysięczny wpis, więc robię go w dzienniku. Niech się uwieczni.
Dopiero teraz zdaję sobie sprawę ile to ja już czasu poświęciłam na FM.
Poznałam tutaj cudownych ludzi, którzy dzielą się swoją wiedzą i pasją. Potrafią wesprzeć w trudnych momentach i wyborach, motywują do działania, inspirują, powodują, że jestem twórczo zazdrosna.