Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    72
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    107

Entries in this blog

wrk

Parterowe Ranczo :-)

Przed rozpoczęciem budowy sporo się naczytałem na temat różnych sposobów stawiania fundamentów a szczególnie ich izolacji. Podsumowując moje rozwiązania przedstawiam "przekrój" moich fundamentów:

 

 


http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/warstwy040708.jpg

 


Na początek podsypka piaskowa - u mnie bardzo głęboka (50cm) bo grunt miałem miękkoplastyczny. Powinna być bardzo dobrze ubita - teraz już wiem, że nie była. Dalej poszedł chudziak (suchy, bo wody w wykopie było po dostatkiem). Na to ława fundamentowa 35x70cm zbrojona 5 prętami w strzemionach 25x25cm co 30cm.

 

 


Izolacja ławy to grunt Izohan Br oraz papa termozgrzewalna grubości 4,2mm kładziona na szerokość 50cm. Ta szerokość byłaby wystarczająca gdyby była przesunięta nieco "na zewnątrz" budynku - a nie odwrotnie jak zrobiono u mnie.

 

 


Na to poszło 6 warstw bloczków betonowych. Do zaprawy używano oczywiście plastryfikatora. Po zakończeniu roboty i przeliczeniu ile poszło - okazało się, że przekraczali dawkę jedynie trzykrotnie... (mówiłem, żeby lać według instrukcji średnio dwa razy dziennie, ale niestety nie mogłem być non stop na budowie).

 

 


Dalej poszła izolacja pionowa fundamentów. Wybrałem Izohan WL z tego względu, że w miarę przyzwoicie nadawał się do całej roboty: gruntowanie (1/1 z wodą), główną lekką izolację - nakładane pacą, około 1mm grubości oraz klejenie styroduru. To ostatnie zastosowanie to niestety pomyłka - styropian nie trzyma za dobrze - ale na to można przymknąć oko - i tak wszystko przysypie ziemia.

 

 


Poza tym widać jeszcze bednarkę przymocowaną śrubowanymi łącznikami krzyżowymi do dwóch górnych prętów zbrojenia. Po konsultacjach z lokalnym guru od instalacji odgromowych (firma z uprawnieniami) spawanie zbrojenia sobie podarowałem.

 

 


Przy okazji jeszcze jedna uwaga - efektywna głębokość ubijania zagęszczarką 160kg to jedynie 25-30cm a nie jak podają reklamy 50cm! Brat, który bawił się większymi zagęszczarkami w Anglii miał przykazane zagęszczać warstwami po 4 cale!!! Tak, to rozumiem, że było zagęszczone!

wrk

Parterowe Ranczo :-)

Kolejny tydzień za pasem! Murarze wygospodarowali w tym czasie 12 osobogodzin pracy (liczyłem!) co pozwoliło im zdecydowanie posunąć się naprzód. Wiem, że brzmi to niewiarygodnie, ale normalnie zbliżają się do końca fundametów. A przecież to dopiero dziewiąty tydzień ich pracy! Buhahahaha

 

 


To co mi się naprawdę udało, to mój kierownik budowy. Starszy pan z Przodkowa jest fantastyczny. Przyjeżdża na każdy telofon i jeszcze często bez zapowiedzi. Jest tak jak chciałem - to nie tylko kierownik budowy, ale sumienny inspektor nadzoru! Ostatnio zadzwoniłem z informacją, że skończyli izolację fundametów "Pierwszy raz jestem przekonany, że jest coś zrobione bardzo dobrze i nie musi pan przyjeżdżać". I tak przyjachał.

 

 


Ponieważ fundamety już stoją zaczynam je zasypywać. Na dobry początek przyjachało 5 ciężarówek pospółki, a po południu wpadł Pan Koparkowy i wsypał wszystko do środka. Czas wsypania dużą łychą: 1h plus 20min rozgarnięcia małą w środku. Mimo to trzba się będzie nieco namachać łopatą aby to odrobinę wyrównać przed ubijaniem. Pierwsza warstwa wyjdzie na jakieś 30-50cm. Zastanawiam się jaką zagęszczarkę pożyczyć... 90 czy 160kg - cena niemal ta sama, a efektywnością się różnią... tylko kto by przesunął taką stosześćdziesiątkę?

 

 


http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/zasyp040708.jpg

wrk

Parterowe Ranczo :-)

Hura! Koniec murowania fundamentów! Kosztowało mnie to calusieńki dzień siedzenia na budowie i pilnowania nurarzy, ale za to jak miałem na nich oko, to nawet na zagruntowanie czasu starczyło! Straszne, jak to wszystko się wlecze... mija właśnie drugi miesiąc od wejścia ekipy a tu jeszcze nawet poziomu zero nie widać... ale tak to chyba jest jak dwóch murarzy buduje na raz na trzech budowach...

 

 


Obiecałem sobie, że nie będę się denerwował, ale jak po raz trzeci pod rząd słyszę "jutro będziemy na 100%" to mnie krew zalewa... Najważniejsze, to zachować spokój!

 

 


Na chwile obezną moje ranczo wygląda tak:

 

 


http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/izolacje26062008.jpg

wrk

Parterowe Ranczo :-)

"Sławojka Party" czyli pierwsza parapetówa (jeszcze bez parapetów) na naszej działce właśnie zakończyła się sukcesem. No może nie całkowitym, bo przy budowanej wspólnymi siłami sławojce zabrakło nam siły i natchnienia na zrobienie drzwi i dachu, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami... Tak przynajmniej siedząc na tronie można było oglądać cudowny wschód księżyca

 

 


Po wybudowaniu sławojki wszyscy dzielni pracownicy dostali po kiełbasce i piwku i rozpoczęło się całonocne "Party" Sobótkowe!

 

 


http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/impreza22062008.jpg

wrk

Parterowe Ranczo :-)

Jest radość! Jest radość! Murarze w końcu wrócili do pracy! No i jak zaczęli murować, to od razu ostro. Normalnie mury pną się do góry! Trochę mam zagadkę jak rozegrać przepusty w fundamentach, ale człowiek od kanalizy ma wykuć sobie sam dziurę a prąd ewentualnie może iść nawet przez ścianę, więc pozostaje jedynie problem czerpni powietrza do kominka... no cóż, jakiś tam patent zadecydowałem, zobaczymy czy będzie dobry...

 

 


Postępny na chwilę obecną wyglądają tak:

 

 


http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/fundamenty20080619.jpg

 


Teraz szykuję się do izolacji fundamentów (rapować, czy nie rapować... oto jest pytanie...), potem zasypywanie i ubijanie. Umówiony już jestem na budowę przyłącza wody w przyszłym tygodniu i rozprowadzenie rur od kanalizy. Normalnie wszystko na dobrej drodze!

wrk

Parterowe Ranczo :-)

Przerwy technologicznej ciąg dalszy... ale mam nadzieję, że niedługo prace zostaną wznowione! Przez ostatnie trzy tygodnie udało nam się zadbać o ławy podlewając je codziennie przez tydzień (budowalńcy się nie pofatygowali) a potem łatając pęknięcia wynikające z niezagęszczania batenu ("Panie! Tego betonu nie trzeba zagęszczać!") - całe szczęście, że pęknięcia były jedynie powierzchowne, szczelina nie dochodziła do górnego zbrojenia. Tam gdzie były szalunki ława wyszła całkiem ładana, ale tam gdzie beton był lany w gruncie jest totalnie nierówno. Cóż... będą musieli wyrównywać na końcu bloczków...

 

 


Właśnie - bloczki już zakupione. Na początek 1000szt. (zapotrzebowanie obliczyłem na 1200szt.) po 3,60 brutto z transportem, rozładunkiem i kopią atestu do rąk własnych. Przywiezione dzień po zamówieniu. Po raz kolejny WIELKIE DZIĘKI dla wszystkich wpisujących informacje do Białej Listy wykonawców z Trójmiasta.

 

 


Tak więc ława - wyrównana, wyczyszczona i wypieszczona razem z bloczkami czekają na murarzy. Mają być z początkiem przyszłego tygodnia, czyli znając życie będzie to pewnie koniec tygodnia. Na początek czeka na nich materiał do gruntowania Izohan Izobud Br oraz sześć rolek papy termozgrzewalnej 4,2mm (do rozcięcia na dwa paski po 50cm) na izolację poziomą ławy.

 

 


Poza tym wszystkim zdążyłem wykończyć drugą pompę do wody. Ale również tym razem nie było problemu ze zwrotem kasy w Castoramie. Teraz moczy się trzecia pompka. Dodatkowo posadziłem jeden testowy krzaczek i kawałek pola potraktowałem Roundupem - zobaczymy co z tego wyjdzie.

 

 


Tak więc teraz już tylko czekam... czekam... czekam... (Jak w wojsku, gdzie tylko czekasz albo się spieszysz )

 

 


P.S. Czy ktoś to czyta?

wrk

Parterowe Ranczo :-)

Prace ostatnio ruszyły takim tempem, że nie mam czasu uzupełniać dziennika! Po pierwsze Pan Minikoparkowy się w końcu uwinął i w rekordowym czasie siedemnastu godzin zrobił wykopy. Niestety nie pilnowałem go cały czas i przez to częściowa wymiana gruntu w niektórych miejscach osiągnęła 100cm zamiast planowych 50cm. Na piasek pod ławy poszły cztery wywrotki żwiru (teoretycznie miało starczyć 2,5). Zasypywanie i ubijanie tego wszystkiego trwało niemal trzy dni. Zaraz potem wjechał suchy chudy beton B10, który podobnie jak żwir trzeba było rozsypać taczkami. W kilka dni panowie przetaczkowali około 100 ton materiału. Aaa... przepraszam... jaka taczka? Toć to żadna taczka ino kara, jo? Przechodzę przyspieszony kurs języka Kaszubskiego (jak mi się raz wyrwało, że to gwara, to robotnicy naukową polszczyzną przetłumaczyli mi różnicę między "gwarą" a "językiem" z trudem kryjąc oburzenie). Tak więc łeda do oczywiście woda, ale siupa to już wymagało słownika a przecież to takie oczywiste - łopata.

 

 


Na chwilę obecną wykopy zrobione, częściowa wymiana gruntu zrobiona, chudziak zasypany i ubity:

 

 


http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/chudziak00.jpg

 


Zaczynam powoli przechadzać się po mojej "rezydencji"... tu salon... tam łazienka... rewelacja!

 

 


Przy okazji nieco utwardziłem drogę grobnym guzem. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale po dwóch miesiącach myślenia jak to rozegrać nadal nie miałem przekonania jak to zrobić dobrze, tak więc chwilowo wybrałem opcję "tanio" a opcję "dobrze" pozostawię sobie na przyszłość.

 

 


http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/droga10.jpg

wrk

Parterowe Ranczo :-)

Dzisiaj Pan Minikoparkowy zjawił się punktualnie i mogliśmy w końcu trochę pokopać. Wykazując się niewiarygodną zręcznością, z komórką w jednej ręce i fajką w drugiej, korzystając jedynie z nóg i siły woli, Pan Minikoparkowy po pięciu godzinach morderczej walki wykopał pierwszy dołek:

 

 


http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/garaz03.jpg

 


No cóż niewielki ten na domek... "dwa na trzy, wynajęty kąt"... No dobra, jeżeli Pan Minikoparkowy będzie równie dzielny jutro jak i dziś, to z tego zrobimy garaż, a domek będzie obok

 

 


Przy okazji: kamienie tanio sprzedam Ten na pierwszym planie ma ze 300kg! Podobnych sztuk z tego kawałka wykopu wyciągnęliśmy kilka.

 

 


Oczywiście zgodnie z badaniami geotechnicznymi wykopy natychmiast zaczęła wypełniać woda... miała spływać do przygotowanej w rogu domu studni, ale jakoś zapomniałem, że dwa fundamenty nie są ze sobą połączone. Trzeba to będzie jutro naprawić. Póki co, po 3 godzinach od wykopu, na dnie mam 10cm wody i 20cm błocka. Na początek ma tam iść 50cm podsypki, ale jakoś nie wyobrażam sobie aby wrzucać ją bezpośrednio te tej brei... Może jakieś dobre rady? Proszę!

wrk

Parterowe Ranczo :-)

Przez ostatnie trzy tygodnie na działce niewiele się działo. Najpierw padał deszcz więc pompka z Castoramy za 60zł, która miała działać "kilka lat lub dłużej" po czterech dniach odmówiła współpracy nie nadążając z wypompowywaniem wody. Kiedy deszcz zamienił się w mrzawkę udało mi się umówić z geodetą i między jednym przelotnym deszczykiem a drugim udało się wytyczyć budynek. Przy okazji było sporo liczenia, bo okazało się, że ocieplony budynek ma się licować z nieocieplonym garażem, co tak na prawdę powodowało, że linie ścian były względem siebie przesunięte o 12cm.

 

Przez kolejne dni działka nieco wyschła więc spróbowaliśmy zamówić koparkę i zacząć wykopy pod ławy. Niestety moje poświęcenie z pobudką o 6:00 poszło na marne bo ośmiotonowa koparka po wjechaniu na plac budowy po prostu się zapadła. Okazało się, że teren pod samym budynkiem jest jeszcze goprszy niż się spodziewałem. W większej części zdążył już bowiem wyschnąć na wiór ale równo w poprzek domu przebiega coś jakby "rów", który wysycha dużo wolniej i w nim właśnie utknęła koparka. Po godzinie prób z wizyty koparki zostały jedynie ślady walki:

 

http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/wytyczony01.jpg" rel="external nofollow">http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/wytyczony01.jpg

 

Po konsultacji z majstrem zaczęliśmy rozmowy z posiadaczem minikoparki na gąsienicach, który miał się podjąć dalszej pracy. Wszystko umówione było na piątek rano. Tu kolejne poświęcenie - po weselu znajomych wstaję o 7:00 i z bolącą głową jadę na działkę, by po drodze w rozmowie telefonicznej (sam zadzwoniłem!) dowiedzieć się, że nowemu koparkowemu się odwidziała praca w piątek i będzie w poniedziałek. Taaa... zaczyna się. Dobrze, że przestawiłem się na azjatycie podejście do kwestii czasu, pracy i obowiązkowości... chyba mi się to przyda na budowie.

 

Na pocieszenie oglądam sobie widoczki jakimi będę się cieszył ze swojej działki. Na dodatek tego widoku nikt mi nie zabierze, bo przez środek tego pola biegnie rura z gazem i pas czterdziestu metrów nigdy nie będzie tu zabudowany niemal po horyzont:

 

http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/widok01.jpg" rel="external nofollow">http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/widok01.jpg

wrk

Parterowe Ranczo :-)

Robota chwilowo stoi, bo na działce powódź. Nie wiem jeszcze czy to woda po zimie, czy po deszczu czy jakaś gruntowa, ale fakt jest taki, że jest jej duuuużo. Dwie "studnie" 2x2x2m wykopane przez koparkę zapełniają się wodą w kilka godzin, próbuję to wypompowywać, ale przy obecnej pogodzie to walka z wiatrakami.

 

To mój zdjęty humus, kilka minut po odjechaniu koparki. Następnego dnia to było jezioro. Wczoraj wszystko wypompowałem i znowu jest punkt wyjścia jak na zdjęciu, ale trochę się boję, że mimo wszystko za mokro...

 

Jakie mieliście doświadczenia z laniem ław w mokrym, gliniastym gruncie...?

 

http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/wykopy1.jpg" rel="external nofollow">http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/wykopy1.jpg

wrk

Parterowe Ranczo :-)

Roboty ruszyły! No może nie za ostro, ale zawsze. Pan Koparkowy zjawił się ze swoim żółtym pupilem o umówionej godzinie i zaczęliśmy od zrobienia wjazdu na działkę. Do wyczyszczonego rowu poszła szufla żwiru, potem 6,5 metra przepustów betonowych (ufff... ależ to ciężkie paskudztwo) na to żwir przemieszany z ziemią i wszystko nieco uklepane. Oto pierwsze zmagania na działce.

 

http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/droga1.jpg" rel="external nofollow">http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/droga1.jpg

 

Z radości, że w końcu mam wjazd na moją posiadłość zajrzałem do instrukcji obsługi Campo i po chwili udało mi się włączyć napęd 4x4. Stwierdziłem, że uzbrojony w taki wechikuł mogę zaryzykować przetestowanie niezbyt wykończonego jeszcze wjazdu. No i udało się! Terenówka spisała się świetnie!

 

http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/droga2.jpg" rel="external nofollow">http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/droga2.jpg

 

W ciągu czterech godzin udało się wybrać humus z terenu drogi (około 50m x 4m) chociaż z każdym metrem teren stawał się bardziej grząski. Kiedy w końcu trzeba się było zabrać za odkopywanie przyszłego placu budowy okazało się, że nic z tego. Za mokro. Koparka niemal się utopiła w miękkiej mazi a po jej wydostaniu jednogłośnie stwierdziliśmy, że teren musi obeschnąć.

 

Dodatkowo okazało się, że sam żwirek jako podsypka drogi nie wystarczy. Glina, którą odkryła koparka teraz jest sucha i twarda, ale widać było, że przy najmniejszej kałuży robi się natychmiast rzadka breja, która na dodatek nie wsiąka. Trzeba będzie jednak organizować gruz. Jutro.

wrk

Parterowe Ranczo :-)

Zaczynamy ostro iść do przodu! Niemal zakończyłem walkę z urzędami: uzyskałem potwierdzenie, że moje PnB jest prawomocne, zgłosiłem rozpoczęcie budowy i zakupiłem dziennik budowy i śliczną, żarowiaście-żółtą tablicę informacyjną. Dodatkowo złożyłem informacyjnego NIPa, że dysponuję niewielkimi gruntami rolnymi. Nic tylko bambosze, kufajka i orka!

 

 


Znalazłem również kierownika budowy. Nasz przyszły kierownik mieszka raptem 3km od budowy i za kwotę 2500zł zgodził się być oficjalnie kierownikiem budowy i inspektorem nadzoru - nieoficjalnie. Obiecał wizyty kilka razy w tygodniu i ostre pilnowanie budowlańców. Oczywiście nie mam żadnych gwarancji, że się sprawdzi, ale jakoś i tym razem człowiek zrobił na mnie miłe wrażenie, więc mam nadzieję, że będą to dobrze zainwestowane pieniądze.

 

 


W ostatni czwartek (27.III) przyjechał również odlotowy, błyszczący się w zachodzącym słońcu blaszak! Wszędzie w Polsce wiosna a na Kaszubach - zima. Założyłem solidną kłódkę i po powrocie do domu oficjalnie przekazałem Reni klucze do naszej tymczasowej siedziby.

 

 


Za dwa dni jestem umówiony z Panem Koparkowym i Panem Żwirkiem do pierwszych wykopów. Na początek robimy przepust w rowie, 50m drogi w głąb działki i zdjęcie humusu. Przepusty dostałem używane od Pana Koparkowego, załadowałem na Campo i tym samym nowy samochodzik przeszedł chrzest bojowy w ciężkiej roli pomagiera budowlanego. Z koparką i żwirkiem mam wygodę bo maszyna stoi na działce sąsiada a piasek i żwir dostanę z prawie-zamkniętej-żwirowni pół kilometra od budowy.

 

 


Tak więc wstępnie wytyczyłem miejsce na dom i drogę i pozostaje mi trzymać kciuki, aby działka do czwartku wyschła.

 

 


Kończę kolekcjonować dokumenty dla banku... ale coś mi się widzi, że to wszystko będzie już w następnym odcinku...

wrk

Parterowe Ranczo :-)

Po długiej przerwie kolejny sukces w walce z biurokracją - w dniu 10.03.2008 otrzymaliśmy pozwolenie na budowę. Szczerze mówiąc wszystko odbyło się bez kłopotu. Pojechałem się dowiedzieć, czy nie brakuje jakiegoś dokumentu i kiedy ewentualnie jest szansa na rozpatrzenie mojego wniosku, a miła pani poinformowała mnie, że pozwolenie już wydane. Niezły termin: 34 dni od złożenia wniosku! Oczywiście nie obyło się bez drobnego nieporozumienia, bo na pozwoleniu mamy zastrzeżenie, że przed odbiorem budynku musimy się jeszcze postarać o pozwolenie na budowę szamba! Nie wiem kto to wymyślił, ale mam się zamiar tym przejmować najwcześniej za rok…

 

 


Z dodatkowej papierkowej roboty załatwiłem jeszcze projekt przyłącza wodociągowego i zgłosiłem chęć jego budowy. Zaczynam gubić się w tym stosie papierów, który rośnie mi na biurku!

 

 


Dziś wbiłem również pierwszą łopatę w swoją działkę (właściwie drugą, ale poprzednia złamała się przy pierwszym wbiciu, więc się nie liczy!). No i szczerze mówiąc – masakra. Ziemia jest tak „tłusta” i mokra, że najlepsza na świecie łopata Fiskarsa aż stęka… ale póki co wytrzymuje! Zadanie było niby banalne: wypoziomować cztery bloczki w odległości 3x5 metrów pod garaż… dobrze, że gdzieś wcześniej wyczytałem, że nie jest to wcale proste, bo mocno bym się zdziwił, że zajęło mi to grubo ponad dwie godziny!

 

 


Ach! Byłbym zapomniał najważniejszego! Z okazji uzyskania pozwolenia na budowę kupiliśmy sobie samochód! Pickupa Opla Campo z 94r! Jest fantastyczny i na budowę będzie jak znalazł. Pewnie się mocno zdziwię jak przyjdzie mi naprawiać to cudo, którego w Polsce jest może kilka sztuk, ale co tam, raz się żyje! Z napędem na cztery koła mam pewne szanse przejechać nawet moją błotnistą działkę!

 

 


W czasie oczekiwania na pozwolenie zrobiłem kilka wizualizacji naszego przyszłego ogrodu, aby Renia mogła zacząć przymierzać się do tego, jak go urządzić. Do zdjęć działki z robionych z odpowiednich ujęć dołożyłem projekt i powstało coś takiego: pierwsze ujęcie - widok z sypialni w stronę drogi, drugie – z tarasu w stronę lasu, trzecie – widok z salonu.

 

 


http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/widok1.jpg

 


http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/widok2.jpg

 


http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/widok3.jpg

wrk

Parterowe Ranczo :-)

No, w końcu pierwszy, mały sukces na długiej i bolesnej drodze do posiadania własnego domu: udało mi się skompletować wstępną listę wszystkich potrzebnych dokumentów potrzebnych do uzyskania pozwlenia na budowę! Tak więc mam już:

 

- Świeży, jeszcze pachnący nowością indywidulany projekt domu wraz z projektem zagospodarowania działki

- warunki przyłącza energetycznego (oraz podpisana umowa na budowę przyłącza i wpłacona czterdziestoprocentowa zaliczka)

- warunki techniczne dostawy wody i odbiaru ścieków (tu może się pojawić problem, bo nie mam do tego projektu przyłączy, ale z tego co wiem, to jego nie trzeba do uzyskania PnB)

- warunki dostępu do drogi ("projekt" zjazdu i przepustu przez rów właśnie są uzgadaniane, będzie na poniedziałek)

- zezwolenie na wyłaczenie działki z produkcji rolnej

- uzgodnienie projektu z operatorem gazociągu

- wypis i wyrys z ewidencji gruntów i planu zagospodarowania

- mapka do celów projektowych

- badana geotechniczne

 

Czas załatwiania 1,5 miesiąca. Co ciekawe dłużej czekałem na warunki przyłącza energii niż projekt indywidualny (tak naprawdę to list z energii nadal idzie pocztą od miesiąca i jeszcze nie doszedł - mam tylko kopię dokumentu)

 

Tak więc cztery zestawy grubych tomisk leżą na honorowym miejscu na biurku i czekają na transport do starostwa. Hurrra!

 

Swoją drogą myślałem, że projekt od strony technicznej będzie trochę bardziej obszerny... a tu na przykład konstrukcja dachu to jednak kartka A4 obliczeń i jednak kartka A3 rysunku... hmmm... a ja myślałem, że projekt będzie dla mnie wykładnią, z czego rozliczać budowlańców... cóż... wygląda na to, że się przeliczyłem.

 

Jeżeli chodzi o fundamenty w moim http://forum.muratordom.pl/post2271092.htm#2271092" rel="external nofollow">miękkoplastycznym gruncie to według wyliczeń koństruktora nawet grunt miękkoplastyczny utrzyma bez problemu nasz lekki domek, no ale na wszelki wypadek gdybyśmy podczas wykopów natrafili na glinę miękkoplastyczną (a natrafimy) to musimy wykopać 50cm więcej, wypałnić piaskiem i zagęścić. Banał, a trochę się martwiłem... Do tego ława wg wyliczeń wystarczy nam aż z naddatkiem 55x30 + 4x fi12. No i zamierzam się tego trzymać.

wrk

Parterowe Ranczo :-)

Kolejny piątek. Do tej pory, sugerując się nazwami typu "dzień pracu biurowej" swoje piątki poświęcane na załatwnianie spraw budowalnych nazywałem "piątkami budowlanymi", ale chyba muszę je przemianować na "dni spraw niezałatwionych"...

 

 


Na początek okazał się, że sprawa mojego dostępu do drogi nie ruszyła z miejsca. Gmina nadal nie przyznaje się do "pasa na poszerzenie drogi". Pan z którym wszystko załatwiałem w grudniu stwierdził, że wogóle takiego tematu nie było... Szok. Na pocieszenie obiecał załatwić wszystko w przeciągu tygodnia. Jak to dobrze, że obiecałem sobie, że nie będę się spieszył!

 

 


Potem elektrownia... warunki już są, ale jakieś nie takie... jakiś system nie działa... jakiegoś dyrektora nie ma... coś tam jest źle... a wogóle to poszły do mnie pocztą... PRZECIEŻ ZAZNACZYŁEM ODBIÓR OSOBISTY!!! Aaaa... widać się zagapili... Cóż, dojdą za miesiąc... Umowę mogę podpisać za tydzień, ale to papierologii do pozwolenia na budowę nie przyspieszy.

 

 


No i najlepsze: wyłączenie z produkcji rolnej bez problemu, ale CAŁEJ działki. Wszystkim na forum wyłączają z produkcji rolnej tylko to pod zabudowę i drogi, a mi całość. Na pocieszenie mam słabą glebę, bo ineczej bym się nie wypłacił... dostałem dwie rady: mogę sobie podzielić działkę na dwie i jedną wyłaczyć z produkcji, a drugą nie... albo się do bólu odwoływać od decyzji... Szybki rachunek - czy dla 300zł rocznie opłaca się kombinować...? Jeszcze nie wiem...

 

 


Przy okazji poznałem drugich sąsiadów. Prawdziwe gospodarstwo rolne, zupełni autochtoni. Pytam o ekipę, która budowala dom w okolicy - "to nasz wujek"... kto tu ma koparkę?... "drugi wujek, stoi u nas na działce"... skąd najbliżej żwir...? "trzeci wujek ma żwirownię na podwórku"... nieźle... muszę się zaprzyjaźnić

wrk

Parterowe Ranczo :-)

Licząc na Wasze komentarze wklejam jeszcze kosztorys. Jest to moja radosna twórczość - człowieka, który z budowaniem miał tyle wspólnego, że potrafi pomalować pokój i położyć wykładzinę. Sugerowałem się kosztorysem (świeżym ale z błędami) znalezionym na sieci dotyczącym podobnego domu, a co poważniejsze kwoty sprawdzałem materiały i robociznę na Allegro.

 

 


Swoją drogą uśmiałem się do łez czytając PROFESJONALNY kosztorys przygotowany na 10.2007. Moim ulubiony działem były koszty użycia sprzętu. Przykład: sprzęt do pozycji "Przygotowanie i montaż zbrojenia elem.budynków i budowli - prety żebrowane ŁAWA FUNDAMENTOWA":

 


prosciarka do pretów 1.81zł

 


nożyce do pretów 2.44zł

 


giętarka do pretów 2.02zł

 


srodek transportu 8.40zł

 

 


Oczywiście z matemetycznego punktu widzenia - luzik. Takie nożyce na przykład... trzeba zrobić jakieś 100 ciachnięć, ciechnięcie to jakieś 10 sekund, czyli czas użycia 16,6 minuty, no a skoro koszt wypożyczenia to powiedzmy 70zł za 8 godzin, czyli 14,6 groszy za minutę co daje 16,6min*0,146zł/min = 2.4zł. BOMBA!

 

 


Założenia kosztorsu:

 


1. MAM SIĘ W NIM ZMIEŚCIĆ (w kosztorysie )

 


2. Nie śpieszy mi się, więc nie mam zamiaru przepłacać za pośpiech

 


3. Budowa systemem kontraktowym - ja nie buduję bo nie umiem, ale za to mam nieco czasu więc zajmę się logistyką i wyszukiwaniem tanich materiałów i doglądaniem ludzi.

 


4. Budowa niemal w całości z kredytu, więc bez szaleństw

 


5. Wprowadzam się do wykończonego domu

 

 


No i pytanie do czytających: czego zapomniałem ująć? czego niedoszacowałem? a może w czym przesadziłem?

 

 


http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/kosztorys.gif

wrk

Parterowe Ranczo :-)

Jeszcze słówko o naszym projekcie. Zdecydowaliśmy się na indywidualny, bo mieliśmy bardzo nietypowe wymagania. Nawet zgrubne założenia żeby było pięć pokoi (Renia), nie przekraczać 120m2 (ja), i dom parterowy (wspólnie) ograniczyło wybór projektów do dwóch czy trzech znalezionych na sieci. Gdy do tego doszły wymagania co do stromego dachu (w domu parterowym, co za paranoja!) wiedzieliśmy, że za adaptację zapłacilibyśmy tyle, co za nowy projekt.

 

Ponieważ przez rok szukania działki równocześnie projektowałem "idealny" układ pomieszczeń w naszym przyszłym domku na pierwszej wizycie u zaprzyjaźnionego architekta miałem już bardzo sprecyzowane wymagania. Właściwie zmiany pomiędzy moim zgrubnym pomysłem a wersją ostateczną były minimalne.

 

A oto wymagania, którym miał sprostać nasz projekt: pięć pokoi, 120m2 + garaż, parterowy, dwie niezależne strefy nocne, dużo okien i taras na południe, gabinet z widokiem na wjazd na działkę, kominek na środku domu, półotwarta kuchnia. Oto efekt:

 

http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/projekt1.gif" rel="external nofollow">http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/projekt1.gif

wrk

Parterowe Ranczo :-)

Kończymy z „ulepszaniem” naszego projektu. Architekt dostał informację, że wszystko jest tip-top i można przystąpić do części konstrukcyjnej. Z ostatnich poprawek wyszło, że będziemy mieli spore poddasze nieużytkowe, ok. 30m2, które nazwaliśmy roboczo „salonem myśliwskim” Powiększyliśmy też o kilka centymetrów naszą łazienkę, żeby zmieścił się kącik piękności dla Reni.

 

 


Początkowo dach miał być niski (20’) z wiązarów kratowych, ale kiedy okazało się, że w planie zagospodarowania wymaga się od nas 40’ zaczęliśmy coś kombinować. Nadal jestem entuzjastycznie nastawiony do prefabrykowanych wiązarów ale doczytałem się, że istnieje coś takiego jak „wiązary attykowe” co po wstawieniu kawałka ściany nośnej do środka budynku pozwoli nam cieszyć się przytulnym „salonem myśliwskim” w dalszej przyszłości a graciarnią w bliższej.

 

 


Po trzech tygodniach od wysłania dotarły do nas warunki techniczne dostawy wody (bez problemu), odbioru ścieków (kanaliza w nieokreślonej przyszłości) i dostępu do drogi (oparte na nieaktualnych danych, więc będą do poprawki).

 

 


Dziś zaniosłem papiery do uzgodnienia planu zagospodarowania działki z PGNiG. Na planie nie było zaznaczonych przyłączy wody i prądu, ale wygląda na to że przejdzie. Na warunki podłączenia prądu nadal czekamy. Na razie załatwiłem z panem od którego kupowałem działkę, że w razie czego bez problemu możemy podczas budowy „odkupywać” prąd od niego.

 

 


Na planie zagospodarowania mamy za to prawie tysiąc metrów ogródka warzywnego, bo doczytałem się, że działki zagospodarowane jedynie zielenią ozdobną podlegają wyłączeniu z produkcji rolnej w całości. Tak sobie wymyśliło Starostwo Powiatowe w Kartuzach. I tak pewnie mi odrolnią ze dwa tysiące metrów, ale to ziemia klasy IV i V więc chyba nie każą mi za to płacić…

 

 


Poznaliśmy naszych przyszłych, jedynych sąsiadów. Po prostu zadzwoniliśmy do bramy i powiedzieliśmy „Dzień dobry, niedługo będziemy sąsiadami, więc przyszliśmy się przedstawić”. Początkowo byli mocno zdziwieni, ale później bardzo miło nam się rozmawiało. Na szczęście okazali się miłymi ludźmi. Dowiedzieliśmy się od nich, że pod warstwą urodzajnej ziemi mamy glinę! Na dodatek to piękne tysiącmetrowe oczko wodne na ich posesji było kiedyś właściwie bagienkiem. No ale skoro oni wybudowali się 5 metrów od niego, to nam uda się 20 metrów dalej.

 

 


Cały czas zastanawiam się nad badaniami geotechnicznymi gruntu. Wydać ten tysiąc, czy nie? Architekt radzi zaoszczędzić, Renia też kręci nosem… a mi intuicja każe robić… Wszystko przez to, że nastawiłem się już rok temu, że dam za to 600zł a teraz ledwo kto chce zrobić to za mniej niż 1000zł. A ja nie lubię przepłacać… wrr...

 

 


Po dziesiątkach zmian kosztorys też już się ustabilizował. Od kilku dni wychodzi cały czas 366 tyś za stan „do wprowadzenia”. Pora zacząć oswajać się z tą kwotą. Oczywiście nikt nie wierzy, że zamknę się w tej kwocie, ale ja mimo wszystko jestem optymistą.

wrk

Parterowe Ranczo :-)

2007-12-07

 

Dzień spędziłem na intensywnym jeżdżeniu na trasie Gdańsk-Przodkowo-Kartuzy. Na dobry początek dowiedziałem się, że w urzędzie gminy w pokoju gdzie wszystko załatwiam piątek (od dziś do odwołania) stał się „dniem pracy wewnętrznej”. Szkoda, bo to jedyny dzień kiedy mogę coś załatwiać…

 

Dalej na szczęście poszło lepiej. Zlokalizowałem wszystkie urzędy, po których przyjdzie mi biegać w najbliższych miesiącach. Na początek (bo był najbliżej) odwiedziłem wydział rolnictwa gdzie dowiedziałem się, że odrolnienie mojej działki budowlanej zajmie tydzień, ale mam się tym zająć na końcu bo do tego potrzebuję gotowego projektu zagospodarowania działki. Dowiedziałem się też, że działki o wielkości 1000-1500m2 odrolniane są w całości, natomiast przy mojej wielkości będzie można spróbować ponegocjować, aby odrolnić ją tylko w części.

 

W budynku obok znalazłem wydział budownictwa gdzie upewniłem się iż do pozwolenia na budowę nie musi być założona księga wieczysta działki. Wystarczy akt notarialny zakupu. To doskonała wiadomość, bo na księgę sobie trochę poczekam.

 

Na koniec znalazłem jeszcze „jedynego słusznego” dostawcę energii elektrycznej Energa i złożyłem wniosek o warunki techniczne przyłączenia do sieci. Czas złożenia wniosku: 2 minuty, czas rozpatrzenia około 3 tygodni, czas realizacji przyłącza 8-9 miesięcy. Tym razem napisałem, że gotowe warunki sam odbiorę, bo pismo z warunkami na wodę idzie pocztą drugi tydzień i nie wiadomo kiedy dojdzie.

 

Wieczorem jeszcze raz przejechałem się do Kartuz celem odbioru „Mapki do celów projektowych”. Czekałem na nią 10 dni i kosztowała mnie 600zł. Jest śliczna. Ma dużo Bardzo-Ważnych-Pieczątek i masę kolorowych linii. Mam wrażenie, że przebieg rury z gazem jest na niej zaznaczony zbyt optymistycznie… muszę wybrać się na działkę i zmierzyć. Przy okazji wyszło, że na mojej płaskiej jak stół działce różnica poziomów pomiędzy skrajnymi punktami domu wyniesie prawie metr!

wrk

Parterowe Ranczo :-)

LISTOPAD 2007

 

Większość dzienników z budowy zaczyna się tak: „Decyzję o budowie podjęliśmy X czasu temu”. Mój dziennik tak się nie zacznie, bo z decyzją, że chcę mieszkać w domku chyba się już urodziłem. W każdym razie w dzieciństwie mieszkałem w jednym pokoju z bratem i marzyłem o własnej przestrzeni życiowej. Najlepiej dużej. Sen miał się już niemal spełnić pewnego popołudnia kiedy w początkach kapitalizmu jednego wieczora mój ojciec wrócił z pracy i oznajmił, że wpłacił pierwszą ratę na zakup domku jednorodzinnego na budowanym właśnie osiedlu. Gigantyczna radość trwała do czasu kiedy pod wpływem poważnej rozmowy rodziców „zaliczka na domek” została zamieniona na „zaliczkę na duże mieszkanie” i ostatecznie skończyła się w momencie kiedy developer budujący nasze osiedle splajtował.

 

Po wyprowadzce od rodziców do wynajmowanej kawalerki marzenia o domu powróciły. Niestety w temacie domu, wizja moja i mojej przyszłej żony były diametralnie różne. Po roku znajomości: ja – „500 hektarów, dom i hodowla reniferów gdzieś na Syberii”, Renata – „kawalerka w centrum miasta”. Po trzech latach: ja „Duże ranczo gdzieś jak najdalej od miasta”, Renata – „kawalerka tuż obok centrum miasta”. Po sześciu latach: ja – „2 hektary i dom 50km od miasta”, Renata – „ok., niech będzie dom, byle w mieście”. Po dziewięciu latach: ja „Duża działka na wsi pod miastem”, Renata - „…byle blisko miasta”.

 

Tak więc niemal po dekadzie negocjacji mieliśmy z żoną już na tyle zbliżone podejście do tematu działki, że mogliśmy zacząć jej szukać. Szukaliśmy rok i pewnie szukalibyśmy dłużej gdyby nie to, że na przełomie 2006/2007 ceny działek w naszej okolicy zaczęły drożeć o 10% co tydzień i zaczęło nam być pilno.

 

Kiedy w gazecie widziałem ogłoszenie o sprzedaży działki o cenie niższej niż 50zł/m2 nawet nie chciało mi się dzwonić, bo wiedziałem, że mogę się spodziewać bagna, torfowiska lub działki bez możliwości przekształcenia na budowlaną. Kiedy więc zupełnie bez przekonania pojechaliśmy oglądać działkę po 35zł/m2 spodziewałem się najgorszego. Na miejscu zdziwienie: wioska, którą już dobrze znamy, działka płaska, duża (0,3ha), nie podmokła, z dostępem do lokalnej asfaltowej drogi, z mediami i aktualnym planem zagospodarowania. Zbyt cudowne aby było realne. Gdzieś musiał być haczyk. Były dwa.

 

Po pierwsze przez działkę biegnie rura z gazem co uniemożliwia budowę na połowie działki a po drugie tej działki właściwie jeszcze nie ma, bo w tej chwili to własność jakiejś spółki cywilnej. Mimo wszystko postanowiliśmy zaryzykować gdyż nie dość, że mieliśmy już dosyć szukania to na dodatek każda zwłoka była stratą pieniędzy.

 

Po przemyśleniu stwierdziliśmy, że rura z gazem poza swoimi minusami (wymusza dom w głębi działki i wymaga jednego więcej pozwolenia) to ma też duży plus: w dwie strony patrząc z naszej działki pozostanie nam 40 metrowy pas na którym nie powstaną żadne budynki. Przypuszczam, że za 10 lat nasza rolnicza aktualnie okolica będzie usiana domkami ludzi uciekających z miasta, ale najbliższe nam działki pozostaną luźniejsze.

 

Przedwstępnej umowy notarialnej podpisać nie mogliśmy bo sytuacja prawna tego terenu była tak skomplikowana, że było to niewykonalne. Podpisaliśmy co prawda umowę mojego własnego pomysłu, ale tak naprawdę wiedzieliśmy, że jesteśmy zdani na uczciwość sprzedawcy. Wiem, że brzmi to dosyć naiwnie, szczególnie gdy w grę wchodzi taka kasa, ale wierzyliśmy w nasze życiowe szczęście.

 

No i udało się. Po pół roku załatwiania spraw pewnego pięknego listopadowego dnia roku 2007 staliśmy się „obszarnikami” posiadającymi równo 0.27.53 hektara ziemi IV klasy we wsi Kobysewo.

 

http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/dzialka1.jpg" rel="external nofollow">http://www.pn.com.pl/guest/dzialka/dzialka1.jpg



×
×
  • Dodaj nową pozycję...