Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    89
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    203

Entries in this blog

czupurek

Rok 2005

 


24 styczeń

 


drzwi wewnętrzne - Zamówiłam na początku stycznia 5 par firmy DRE model-modern, wypełnione szkłem piaskowanym, kolor calvados, ościeznice regulowane. Cena przystępna. Za całość zapłaciłam 3.165,00 zł.

 


Właśnie je odebrałam. Narazie wsie ofoliowane, ale chyba ładne będą.

 

 


Tak te drzwi przyszły szybko, że nie zdążyłam z podłogami i muszą sobie w kącie poczekać na swoją kolej.

 

 


Niestety, mam małą zagwostkę - facet niby mierzył otwory drzwiowe w każą stronę, a jak przyszły to, okazało się, że mają mniejszą wysokość i trzeba będzie zamurować część przy nadprożach (cosik ok. 5cm).

 

 


Zaraz zdenerwowana, dzwoniłam do facia, ale on powiedział, że to drzwi typowe i on mówił mi (kurcze nie słuchałam ), że mam za wysokie otwory drzwiowe i trzeba będzie je kurka obniżyć, no bo przecież nie zamówię nowych na wymiar bo, byłyby 3 razy droższe.

 


bleee, gdzie ten majster, albo architekt miał oczy?! Zawsze coś....

czupurek

Rok 2005

 


26 styczeń

 


ocieplenie - prace ociepleniowe prawie zakończone. Do wykonania pozostało pociągnięcie 3/4 ścian - gruntem - niestety przyszedł spory mróz, więc musimy troszkę poczekać. Położenie ocieplenia (ok. 180m2)kosztowało nas łącznie 8,5k (w tym: 5,5k materiał).

 

 


instalacja co, cwu - oj bieda. Okazało się, że mamy za duże ciśnienie wody w sieci i zawór bezp. wyrzuca jej sporo, prosto na podłogę.

 


Dzisiaj instalator zamontuje reduktor, który zlikwiduje problem. Niestety zlikwiduje również z mojej kieszenie 420 zł.

 

 


Na marginesie - z ogrzewania podłogowego jestem póki co zadowolona. W chatce miłe ciepełko, podłoga dobrze trzyma temperaturę. Potwierdza się, że ten rodzaj ogrzewania ma dużą bezwładność. U nas wychładzanie/podnoszenie temp. wynosi ok. 1 st na godzinę. Jednak przy pogodówce i odpowiednim zaprogramowaniu termostatów nie rodzi to, jakiś większych problemów.

 

 


plany na najbliższą przyszłość - lada dzień przyjadą drzwi wewnętrzne . A jak majstry zakończą prace z podbitką i gruntowaniem ocieplenia, wreszcie rozpoczniemy prace wewnątrz: malowanie, glazura.

czupurek

Rok 2005

 


20 stycznia

 


niezadowolenia ciąg dalszy - oprócz spaczonych drzwi kotłowni odkryłam, że w umywalce zamontowanej w wc, w okolicach sitka zrobił się brzydki nalot, który bez szorowania nie chce zejść. Wygląda to, jakby w tym miejscu nie było emalii. Zarówno umywalka, jak i drzwi kupione w castoramie.

 

 


Zadzwoniłam do producenta umywalki (Koło) i poinformowałam o problemie - mam złożyć reklamację.

 


Tak więc, biegnę dziś do castoramy i składam reklamację i na drzwi i na umywalkę. Ciekawe ile będę czekać na reakcję?

 

 


parapety - zamontowane. Mnie się podobają i wyglądają tak, jakby od zawsze tam były. Za montaż dziesięciu (5 zewnętrznych, 5 wewnętrznych) zostałam oskubana przez majstra na 200 zł.

 

 


podbitka - do wyboru miałam podbitkę z pcv typu siding (ok. 23zł/m2) i panele zewnętrzne (12-15zł/m2), z których też robi się podbitkę. Z uwagi na różnicę w cenach wybór padł na panele.

 

 


I tak: w castoramie było najtaniej (niecałe 12 zł), ale....no właśnie, panele były w różnych odcieniach (białe i jakby kremowe), a listwy wszelakie tylko kremowe, więc odpadło. Potem okazało się, że panele są z innej, a listwy z innej firmy, no i to oświetlenie, przy którym nic nie widać, a już na pewno takich niuansów jak odcień.

 

 


Po kilku tel. znalazłam panele w SCMB. Na plus zaliczyć można:

 


- cenę paneli 13,80zł/m2 (ze szczęścia zapomniałam się potargować o rabat ),

 


- panele i listwy są jednej firmy (Ergis), więc i z odcieniem nie ma problema.

 


Jak zawsze dodatki (tutaj listwy) były droższe, niż produkt główny.

 

 


Za 42m2 paneli zapłaciłam 600 zł, na narożniki i listwy (60 szt) dałam 785 zł.

 

 


Mała uwaga: podczas załadunku odkryłam, że jedna paczka paneli ma nieco inny odcień. Faceci (w liczbie 3) na moje spostrzeżenie, odpowiedzieli:

 


- niemożliwe!


- a jednak. proszę się przyjrzeć! wiem, że faceci nie rozróżniają odcieni, ale ta paczka napewno ma inny odcień!rozerwali 2 paczki, porównali i co? ano, wyszło na moje, więc te leciutko kremowe poszły do wymiany.

 

 


Panele kupione, więc przyszła pora na targi cenowe za robociznę. Po burzliwych (jak zawsze) negocjacjach stanęło, że majster zrobi podbitkę za 16zł/m2.

 


A więc, od jutra do dzieła.

czupurek

Rok 2005

 


18 stycznia

 


parapety - wybierałam, przebierałam, chcąc pogodzić cenę, gusta i wygląd: musiały być białe zarówno od wewnątrz, jak i na zewnątrz.

 


W końcu znalazłam kompromis. Zakupiłam parapety z duromarmuru (moim skromnym zdaniem lepsze od wszelkich plastików, a tańsze od marmurów i granitów; drzewo nie wchodziło w rachubę wogóle): wewnętrzne gładkie, zewnętrzne imitujące płytki klinkierowe. No i cena przyjazna mojej kieszeni: za 7,30mb wewnętrznych zapłaciłam ~480 zł, za zewnętrzne ~300,00 zł + przycięcie dwóch ~20 zł. Razem ~800 zł.

 


Teraz tylko zamontować i gotowe.

 

 


drzwi zewnętrzne - buuuu, odkryłam szparę, uszczelka nie dochodzi do ramy i wieje. Wezwany serwisant, wyregulował śruby i.... buuuu teraz za mocno. drzwi ciężko się zamykają i trzeba trzaskać.

 


No cóż, znowu musi przyjechać.

 

 


drzwi kotłowni - buuu, są spaczone i od połowy w dół nie przylegają do ościeżnicy. Jeżeli majstrowi nie uda się czegoś z tym zrobić, trzeba będzie reklamować.

 

 


no, a po za tym słonko świeci i jest gut.

czupurek

Rok 2005

11 stycznia

drzwi zewnętrzne - wrota trochę poprawione. Po południu przyjechała dwuosobowa ekipa i przez prawie 4 godz. naklejali folię - teraz jest lepiej. Niestety zbiedniałam o 550 zł.

Muszę jeszcze jechać do dostawcy i pogadać o tych nieszczęsnych cieniutkich szprosach w naświetlu - niech coś z tym zrobi.

 

znowu drzwi - wieczorkiem nabyłam w castoramie drzwi do kotłowni - białe orion. Po kilku miesiącach poszukiwań, nie udało mi się nabyć takowych w rozmiarze "70" (takie były w projekcie). Całe szczęście istniała możliwość poszerzenia otworu w murze i wreszcie mogłam kupić standardowe "80", nie narażając się na dodatkowe koszta.

 

Już nie raz wyszło szydło z worka, że przed rozpoczęciem budowy warto nauczyć się czytać dokładnie projekt, żeby potem nie było niespodzianek, jak u mnie, gdzie architekt strzelił kilka ewidentnych baboli i tylko przytomność wykonawców uchroniła mnie przez niektórymi z nich.

czupurek

Rok 2005

 


07 stycznia

 


drzwi zewnętrzne - uwiecznione na zdjęciu i umieszczone w galerii DOM CZUPURKÓW.

 


Niestety, mają jeszcze jeden mankament - szyby mimo reflexu i przydymienia, są troszkę zbyt przejrzyste, co widać niestety wieczorem, gdy w środku zapalone jest świato. Wymyśliłam, że trzeba je jeszcze przyciemnić, więc w poniedziałek przyjdzie fachman i naklei od wewnątrz folię przepuszczającą ok 5% światła, co powinno załatwić problem.

czupurek

Rok 2004

 


24 grudnia

 


ocieplenie - materiał kupiony, prace rozpoczęte. Po negocjacjach prace wykona mój "stary majster" z pomocnikiem. Cenę utargowaliśmy na 17zł/m2, przecież musi mi zostać trochę dukatów na położenie wiosną struktury.

 

 


Rok 2005

 


3 stycznia

 


Święta, święta i po świętach. Czas wolny spędzony spokojnie, rodzinnie. Zresztą wszyscy, którzy mieszkają na naszym osiedlu spędzili okres świąteczno-noworoczny w domowych pieleszach. Zmęczeni budowaniem, czy brakiem kasy? bo, u nas jedno i drugie.

 

 


4 stycznia

 


drzwi zewnętrzne - dostarczone, zamontowane. Długo to trwało, ale cóż odwieczny problem ludzkości - pieniądze - skutecznie potrafią zablokować nasze działania.

 


Krótko o drzwiach - hmmm..... Sama już nie wiem. Nasuwa się jedno, że architekt chyba trochę przegiął w swoich wizjach. Jeszcze na papierze, na ekspozycji wyglądały dość niewinnie, po zamontowaniu....lekki szok

 


Nie, nic im nie dolega, są ładne, dobrze wykonane, ale.... no właśnie.

 


Cóż, nie pozostaje nic innego jak się przyzwyczaić. Zdjęcia? Wkrótce.

czupurek

Rok 2004

 


20 grudnia

 


Finał walki z c.o. dobiega końca. Ostatni dzwonek by wreszcie zakupić baterię do wanny. Pomimo usilnych poszukiwań, wybór mam niestety mały. Raptem dwie firmy oferują, odpowiadającą mi desingiem, baterię nawannową 3-otworową. Ceny - kosmiczne. Oferta pierwsza - 1.600 zł, druga 995 zł. Wyroby podobne, więc i decyzja przesądzona. A w sklepie.... niespodzianka - dostałam 20% rabatu i wyszłam z pięęęęękną baterią za 795 zł. Uj, będzie teraz pięknie (no prawie).

 

 


21 grudnia

 


Gaz - the end.

 


Mam, mam - gaz, ciepło, ciepłą wodę. Po prostu lux. Taka, kiedyś nie zauważana przeze mnie, dogodność - dziś, po 4 m-cach męki, urosła do rangi NOBLA.

 


I wieczorkiem, cała rodzinka mogła zażyć kąpieli w wannie.

 


Życie jest piękne.

 

 


Ocieplenie - po zebraniu kilku ofert, zdecydowałam się na system knaufa. Jutro jadę zakupić system ociepleniowy. Wstępna kalkulacja materiałów na 180m2 - 5,4k. Czemu to, wszystko tyle kosztuje?!

 

 


22 grudnia

 


Robi się świątecznie. Więc i Ja zakupiłam ze szkółki choinkę. Zajęcie na popołudniu jak znalazł. Teraz tylko choinkę do doniczki, zamontować gniazdko zewn., założyć (wcześniej zakupić) lampki i będzie ładnie.

czupurek

Rok 2004

 


29 listopada

 


No nie tak zaraz z górki. Na gaz trzeba jeszcze trochę poczekać: musi uprawomocnić się decyzja (14 dni), potem jeszcze kominiarz, sprawdzenie sieci, inwentaryzacja geodezyjna, podpisanie umowy. Więc, jakby nie patrzeć jeszcze 2-3 tygodnie.

 


No, to trwam dalej....

 

 


13 grudnia

 


Decyzja uprawomocniona, kominiarz załatwiony, sieć szczelna, był geodeta. Czekam na papiery z geodezji i będę lecieć do gazowni.

 

 


W międzyczasie zrobiłam wstępne przymiarki do ocieplenia budynku. Po wcześniejszych doświadczeniach (spaprane sufity z k-g i kafle w wc) postanowiłam, że nie będziemy oszczędzać i wykonawstwo polecimy ekipie od ociepleń i tynków, a nie jakiej "złotej rączce". Lepiej zapłacić więcej raz, niż w mniejszych kwotach kilka razy. Jak mówią: "biednego nie stać na kupowanie bubli".

 

 


A z tematów okołobudowlanych - walczymy ze szczurami, które chcą u nas koniecznie przezimować, bleeee

czupurek

Rok 2004

 


Cóż chronologia nieźle kulnęła. otaczasz się ludźmi niekompetentnymi to.... masz problemy , ale od początku:

 

 


Życie sobie płynie leniwie, coś tam dłubiemy, czekając z utęsknieniem na gaz i.... trach, koniec szczęścia.

 

 


Okazało się, że przy zmianie trasy przyłącza gazowego nie wystarczy aneks, ale trzeba zrobić nowy projekt, ZUD i puścić jako zmianę pozwolenia na budowę. Dobrze i źle.

 


Dobrze - bo i tak mamy zmiany w projekcie budowlanym, więc wszystko pójdzie w jednym wniosku.

 


Źle - bo kolejna kasa do wydania i czas, czas, który ucieka....

 

 


Chciał, nie chciał trzeba się wziąść znowu za papiery.

 

 


29 października

 


Minął miesiąc. Całe 30 dni walki z architektem. Tyle zajęło mu dokonanie paru poprawek (notabene miał je zrobić już rok temu) i zebranie do kupy dostarczonych przez nas dokumentów. Nie będę wyliczać, ile wykonałam do niego telefonów, ile złożyłam wizyt. No, nie, nie pracował aż tak ciężko, zdążył nawet pojechać na wywczasy w cieplejsze rejony Europy. Po prostu skandal w biały dzień.

 


Ale koniec końców wypocił aneks. Teraz został tylko urząd.

 

 


15 listopada

 


Pan architekt, żeby było szybciej, miał wszystko załatwić sam w starostwie. Ha, ha, ha...akurat.

 


Projekt okazał się niekompletny, sporo trzeba było uzupełnić. Dobrze, że koniec końców, nie czekałam na niego, tylko sama jeździłam do urzędu z uzupełnieniami. Inaczej pewnie kwiecień by mnie zastał......

 

 


26 listopada

 


Po tylu dniach nerwów, jeżdżenia, dostałam wreszcie zmianę decyzji. ufff...

 


Teraz mam nadzieję będzie z górki. Całe szczęście zimy tak naprawdę jeszcze nie widać....

 

 


Z braku czasu, kasy, koncepcji i nerwów pozostałe do zrobienia prace leżą odłogiem. Gaz jest priorytetem, resztą zajmiemy się później.

 


Najbardziej mnie trzęsie na myśl, że przez jakiegoś @#$!$%% zmarnowałam tyle miesięcy na niczym.

czupurek

Spóźniony dziennik Czupurka

Rok 2004

 


24 wrzesień

 


deszczówka - the end. Wreszcie upragniony koniec - ostatnia rura zakopana i teraz woda z rynien grzecznie wpada do studzienki. Majster za robotę wziął symboliczną kwotę, odpiliśmy wspólnie buteleczkę i gotowe. Koszt całkowity wyniósł 2,5k.

 

 


25 wrzesień

 


prace na powietrzu - w sobotę byłam dzielna i razem z małżem dokończyliśmy koszenie (kosą) naszej łąkowej dżungli. Nie powiem żeby praca należała do łatwych. Oczywista skosiłam sobie również palec (przy ostrzeniu), a dnia następnego nie mogłam ruszyć ni ręką, ni nogą. Ale satysfakcja, muszę przyznać, ogromna.

 

 


Niestety, w pozostałych tematach cisza, nadal zbieramy siły (czytaj kasę ) i praktycznie "dłubiemy" szczegóły.

 


Najpilniejszą pracą przewidzianą na następny m-c jest odpalenie co, cwu (czekamy na koniec papierologii).

 


Ponadto, z zaległych:

 


- montaż reklamowanej barierki ochronnej (niestety jeszcze nawet nie dotarła),

 


- poprawienie sufitów (niestety pęknięć pojawiło się więcej ),

 


- malowanie pomieszczeń.

 

 


Chciałam pomóc szczęściu i dwukrotnie w ostatnim czasie puściłam lotka. Cóż, mam chyba szczęście w miłości, nawet "dwójki" nie było .

czupurek

Spóźniony dziennik Czupurka

Rok 2004

 


03 września

 


cd anteny - wezwany na pomoc fachowiec, bez większych problemów nakierował antenę (niestety jesteśmy w dołku i dla uzyskania lepszej jakości obrazu musimy zmienić maszt na większy ) i w domu pojawiło się całe 6 kanałów tv, a z kieszeni wyszło 50 zł . Umówiłam się, że w terminie późniejszym, jak będę miała wolne 350 zł (jestem ciekawa kiedy? ), przedłużą ten maszt, zamontują sat i dadzą potrzebne wzmacniacze, redukcje, etc.

 


Przy okazji okazało się, że do wymiany jest jedno gniazdo tv. Elektrycy zastosowali przejściowe, które skutecznie tłumi sygnał i muszą zmienić je na końcowe . No i najlepsze: jeden z telewizorów odmówił posłuszeństwa i na naziemnej nic nie chce złapać. Uhmm... znowu kaska wek .

 

 


10 wrzesień

 


cd deszczówki - robota w tym temacie zbliża się pomału do swojego szczęśliwego końca. Z ok. 50m rowu został im jeszcze jeden, ale najdłuższy odcinek prostej (tylko jakieś 16m ) i będę w pełni zarurzona.

 


Ale najbardziej cieszy, że nie zapłacę tyle ile chciały poszczególne ekipy (a chciały ok.5-6k). Z moich dotychczasowych wyliczeń wynika, że wszystkiego wydam ok. 2-2,5k.

 


Jednak warto było zwolnić i trochę poczekać, a potem po malutku, po malutku zrobić systemem gospodarczym, jak zawsze z nieocenioną pomocą majstra naszego jedynego.

czupurek

Rok 2004

 


24 sierpnia

 


Dzisiaj było mocno niebudowlanie. Właśnie ziściłam (za wymuszoną poniekąd zgodą małża) marzenie syna i powiększyłam rodzinę .

 


Właśnie dokonaliśmy zakupu psiuńka ON-ka (owczarek niem), takie śliczniaste, mordziste, 8 tyg. maleństwo (zdjątka wkrótce).

 


Na szczęście nawet jak zje jakiś mebel to, szkoda nie będzie bo, stary (mebel oczywista).

 

 


28 sierpnia

 


Kto zamawiał taką pogodę? Deszczówki nie mogę skończyć, bo mam prawie metr wody w rowach! I anteny też nie mogę zamontować bo, ślisko na dachu!

 

 


29 sierpnia

 


No i jak to, zwykle ostatnio u mnie. Pupa blada! Jedno jeszcze nie skończone, a już drugie wysiada. Niby elektryka zrobiona na cacy, właśnie mieli przyjść zrobić pomiary, a tu wywaliło mi jedną fazę i nie chce zaskoczyć.

 

 


30 sierpnia

 


antena - przystąpiłam do montażu (no nie ja tylko majstry i sąsiady )anteny tv na dachu.

 


Pierwszy zgrzyt - okazało się, że jak te cielaki kupiliśmy niekompletną, bo bez zasilacza (ktoś go zwinął z pudła) . Cóż było robić. Wsiadłam w sachochód i poleciałam do castoramy z postanowieniem, że albo mi go dadzą, albo ja też zwinę z innego pudła . Zwyciężyła opcja pierwsza. Pogadałam, pokazałam kwity i dali mi ten zasilacz bez większych ceregieli. ufff....

 


Drugi zgrzyt - czary mary w okablowaniu: mamy 3 gniazda, kable na poddasze wychodzą 4, na domiar złego dopiero teraz zobaczyłam, że zamawiałam 3 gniazda tv+sat, a zamontowali mi 2 tv+R i jedno tv+sat+R Na diabła mi R w antenie, jak nie mam takiego sprzętu, tylko lecę na tranzystorach?

 


Jako ciekawostkę dodam, że te ostatnie gniazdo tv+sat+R podłączone jest tylko do 1 kabla . jak to, ma niby chodzić?

 


A antena?. Taka dobra, droga, za całe 160 zł i co? ano ni co. Zero jakiegoś ruchu w tv.

 


Nikt nie wie o co chodzi, więc wychodzi na to, że muszę wezwać fachowca (czytaj zapłacić). No a i elektrykom za te gniazda też się swoje dostanie.

czupurek

Rok 2004

 


19 sierpnia

 


Do końca robót jeszcze daleko, ale pokusiłam się o małe (dobre słowo, patrząc na cyfry ) podsumowanie dotychczasowych kosztów budowy. I tak:

 


1. ziemia i jej uzbrojenie - 42,0k.

 


2. dokumentacja wszelaka (z niefortunną zmianą projektu) - 19,3k (w tym 5,5k robocizna). Do wydania jeszcze ok. 2,5k.

 


3. przyłącza - 6,5k (w tym robocizna 1,0k). Do wydania jeszcze ok. 1,5k..

 


4. fundamenty, ściany zewnętrzne i kominy - 36,2k (w tym robocizna 9,0k).

 


5. dach i poddasze nieużytkowe - 46,7k (w tym robocizna 12, 6k).

 


6. ściany wewnętrzne, tynki, sufity z p-k - 18,2k (w tym robocizna 9,7k).

 


7. stolarka okienna - 21,7k (w tym robocizna 1,6k).

 


8. instalacja elektryczna z osprzętem - 7,1k (w tym robocizna 3,0k). Do wydania jeszcze ok. 1,0k.

 


9. instalacja co, cwu - 20,3k (w tym robocizna 3,7k).

 


10. kanalizacja i wentylacja grawitacyjna - 1,0k. Do wydania jeszcze ok. 0,5k.

 


11. wylewki - 3,5k (w tym robocizna: 2,3k).

 


12. "biały montaż" - 4,4k.

 


13. schody zewnętrzne, taras - 6,0k (w tym robocizna 1,7k).

 


14. wykończenie ścian, sufitów, podłóg - 4,8k. Do wydania jeszcze ho, ho, a może i więcej.

 


15. ogród - jak narazie 1,0k (czyli ściernisko nadal).

 


16. inne (czyli transport, jakieś oprawki, drobne narzędzia) - 2,4k.

 

 


Podsumowując: dotychczas wyszło z naszej kieszeni 241,0 k (w tym koszty robocizny 50,0k). Czyli za m2 budynku wychodzi 1,7k, a bez kosztów gruntu i jego zakupu 1,6k.

 


Ile jeszcze trzeba żeby skończyć? po wstępnych szacunkach liczę, że jeszcze jakieś 80,0-100,0k.

 


Dużo to, czy mało? zależy z której strony patrzeć, ale napewno warto ponieść ten koszt.

czupurek

Rok 2004

 


18 sierpnia

 


No i stało się!

 


Po kilku kursach autem, zakupach, o godz. 21.30, na wyraźne życzenie własne , zostałam przeniesiona przez małża przez próg (kurczę, też jak narazie tymczasowy), naszego nowego, niedokończonego domku, by spędzić w nim pierwszą i pozostałe w naszym długim, raz pięknym, innym razem ciężkim, ale jednak życiu, noce.

 


Są to, uczucia trudne do opisania. I chociaż nie mogę powiedzieć, że czuję się spełniona, bo moją radość burzy perspektywa trudu wykańczania chałupki i dalszej walki z wykonawcami, to w tym momencie jestem zadowolona. Wreszcie sami, cisza i spokój, po prostu super.

czupurek

Rok 2004

 


16 sierpnia

 


ogrodzenie - z bożą pomocą majstra naszego jedynego stanęło ogrodzenie. Tymczasowe (mam nadzieję ) bo, tymczasowe (siatka leśna i nieokorowane słupki), ale jest. Niestety, w trakcie prac sąsiad nasz miły stwierdził, że jest zmęczony budowaniem i od swojej strony płotu na razie stawiać nie będzie.

 


Więc rad nie rad ogrodziliśmy się z trzech stron "sąsiedzkich", a od ulicy mamy po amerykańsku, czyli bez. Tak więc, ze 149 mb potrzebnych - ogrodziliśmy ok. 100mb. Ale jest i jeden plus. Zdecydowaliśmy, że od frontu od razu zrobimy płot jak trzeba.

 

 


deszczówka - małżek zaczął wykopy jakiś czas temu, ale ziemię mamy tak "wdzięczną", że nie dał rady i skapitulował. Oczywiście za nim skapitulował (czytaj: pozwoliłam na to ) sama sprawdziłam prawdziwość jego tez. Przez tą cholerną glinę ziemia jest tak twarda, że trzeba jej wyrywać w pocie czoła kawałek po kawałku, a to już nie jest praca na nasze rączki i umiejętności (chciałam napisać brak umiejętności).

 


Zrobienie deszczówki poleciliśmy więc naszemu majstrowi w chwilach wolnych.

 


Nie wiem jak on to zrobił, ale odcinek ok 16-18m wykonał w ciągu 2-3 dni. Dalsze prace wkrótce.

 

 


Inne - wieczorami tak te koniki polne, świerszcze, czy co tam jeszcze dają czadu, że nie chce się wracać. Jak się przeniosę to, tego koncertu wysłucham do końca.

czupurek

Rok 2004

 


03-15 sierpnia

 


Prawie całe 2 tygodnie urlopu zeszło na budowie.

 


Jestem styrana do granic możliwości - jakieś meblowanki, docinanki, mycie - jednym słowem koszmar. Mam:

 


- ręce zdarte do gołego, paznokci nie widać

 


- nogi całe w zadrapaniach i siniolach jakbym się z kimś biła

 


- blada jak ściana (bo słońce niestety we wewnątrz chałupy nie opalało)

 

 


Razem z małżem w niecałe 2 dni zagruntowaliśmy wszystkie ściany i podłogi. Przez narzucone tempo i upały robota była iście mordercza, ale zakończona pełnym sukcesem. Całkiem fajny ten grunt (firmy Atlas), dzięki niemu nie ma już teraz wszechobecnego pyłu.

 


Po posprzątaniu wszystkiego, w tym umyciu 40 m2 szkła (to, też tytaniczna praca była - na przyszłość będę chyba kogoś wynajmować do tego mycia ), poustawialiśmy co się dało i chatka nabrała bardziej cywilizowanego wyglądu.

 


Jeszcze tylko parę tepichów na podłogi, parę kursów z rzeczami osobistymi i będziemy SAMI u się.

 


Do wprowadzenia został milimetr, więc od czwartku znowu na wolne żeby dokończyć dzieła. Kolejny urlop, wykorzystany zostanie na ostateczne przenosiny.

czupurek

Rok 2004

 


29 lipca

 


elektryka cd - weszli od dzisiaj montować osprzęt. trochę im na tym zejdzie bo, nie wszystko co zamówiliśmy, doszło do hurtowni. Legrand ładnie się prezentuje, nie żałuję wyboru.

 

 


kafelkowanie wc cd - mam dosyć tego od kafelek. Poprawił to, co spieprzył ale i tak musiałam mu kartki zostawiać, bo znowu: a to, krzyżyk mu uciekł (kafel się opuścił), a to krzywo. Na dodatek ściemniał, że kładzie kafle na styk bez używania listew i co? Ano na półce powstałej po zabudowie stelaża wmanił listwę. Ponoć inaczej się nie da. Ja uważam, że się da tylko trzeba umieć. Chyba będę mu kazała rozebrać te kafle tam gdzie połączył je listwą i niech robi raz jeszcze, bo miało być bez LISTEW, na styk.

 


Po skończeniu wucetu idzie gościu do domu, ja go nie chcę. Wyobraziłam sobie jakich szkód narobiłby mi w łazience (kształt L, jedna ściana z lekkim łukiem, a do tego do wystających narożników przewidziane fajne, nakładane dekory) i on by mi tam szalał z tym plastikowym badziewiem brrr.

 

 


30 lipca

 


Można by napisać: "lato było jakieś szare....."

 


Stan obecny:

 


- brak większej kaski i związanej z tym możliwości ponownego przyspieszenia tempa prac,

 


- wykończenie nerwowe całej naszej trójki (czwórki - razem z psem), wynikające z półrocznego już mieszkania kątem u rodziny i ostatnich ciągłych utarczek z wykonawcami.

 


Po naradzie "wojennej" zapadła decyzja: jest jak jest i lepiej na razie nie będzie, więc się przenosimy. Kończyć będziemy na miejscu.

 


Od dzisiaj właśnie zaczęłam 2 tygodniowy urlop, w całości poświęcony budowie i próbie zakończenia tego co się da, przed przeprowadzką.

 

 


Transport - przewiezienie z pkt. A do pkt. B naszego dobytku stałego (głównie mebli), obyło się bez większych perturbacji i zajęło nam niecałe 3 godz. Nie będę tutaj już się rozpisywać nad niekompetencją ludzi i wspominać, że umówiony z transportem facet nie stawił się i w trybie alarmowym ściągaliśmy innego.

 

 


31 lipca

 


kafelkowanie wc cd cd - pojechałam na budowę z zamiarem posprzątania pomieszczeń i.... proszę, proszę wszystkie kafle położone.

 


Ale jak położone!!!

 


Cóż załamałam się kompletnie. Półka nad stelażem poprawiona, a owszem, ale tak, że kafle odstają (nie zdarł starego kleju?!). A na ostatniej ścianie którą kleił to, już żadnej logiki. Krzywizna, goni krzywiznę, a miejsca na 1,5 mm fugi osiągają nawet i 8 mm.

 


Nie było facia, żeby mu obić gębę, więc za pomocą dłuta i młotka "poprawiłam" jego robotę i odjechałam.

 

 


02 sierpnia

 


Na budowie byliśmy skoro świt, ale wychodzi na to, że minęliśmy się z fachowcem od kafli. Nie pozostał po nim nawet okruszek. Zabrał wszystkie narzędzia i po prostu... uciekł.

 


Cóż, widocznie zadanie go przerosło, a ja jestem zmęczona i zniechęcona. Straciłam wenę. Do tematu kafli nie wrócę wcześniej niż miesiąc, może lepiej będą kafelkować jak im będę patrzeć na ręce.

czupurek

Rok 2004


28 lipca

 


Ło matko, w nocy śnił mi się cały pokój gołych umarlaków, których zżerały inne umarlaki. brrr...

 


Tak sobie myślę, że ten sen to, może był o moich kaflach w wc?

 


1. po małych perturbacjach z podłogą, od poniedziałku fachowcy zaczęli kleić glazurę na ścianach. Wieczorem przy inspekcji odkryłam, że jest trochę nierówno.

 


2. we wtorek poprawiali to, co popsuli w poniedziałek + położyli nowe pasy. Wieczorem inspekcja dot. równości przeszła pomyślny test, ale co to? Patrzę, a niektóre kafle ciut inny odcień posiadają (a mnie inność odcieni razi w oczy). Kurka okazało się, że 1 karton z innej partii produkcji się zaplątał (sic! takie niedopatrzenie), a te gamonie kładli jak leci, na odcienie nie patrząc.

 


3. No i dzisiaj (czyli w środę) abarot od nowa bo to, co dotychczas położyli muszą zdjąć.

 


Tak więc pomieszczenie o wymiarach 1,5x1,5 urosło do rangi reprezentacyjnej sali tronowej. Śmiać się czy płakać? Chyba lepiej jednak śmiać.

czupurek

Rok 2004

 


23 lipca

 


osprzęt elektryczny - stosowne zakupy poczynione. Wybrałam z Legranda serię sistena. Chciałam jakieś bajeranckie, ale w ostateczności mój konserwatyzm zwyciężył - gniazda będą wszędzie białe, tylko w łazience w kolorze aluminium (pod dekory i inne takie tam). Narazie wzięłam na 64 pkt. (dobiorę gdyby czegoś brakowało). Dostałam 15% upustu. Za wsio wyszło ok. 1,5k, ale vat bierze na siebie elektryk (potem refaktura).

 

 


24-25 lipca

 


W łikend pracowałam z rodzinką na budowie. Niestety byliśmy tylko my, fachowców "0"

 


No tak łikend to, łikend, sie nie pracuje. I może coś w tym jednak jest:

 


- ustawialiśmy wstępnie meble w kuchni (narazie niestety stare). I jak to, bywa trochę trzeba było tu i ówdzie podocinać.

 


Ja mądrala chciałam iść na skróty i po wstępnym podpiłowaniu jednej z płyt w szafce, myślę: - a co się będziemy męczyć.

 


Poprosiłam wszystkich o odsunięcie się i....... potraktowałam z nogi tą płytę.

 


Niestety pękła, oczywiście nie w miejscu zaznaczonym i jest do wymiany.

 

 


W wc podłoga położona - w sumie całe 8 kafli . Zaczęli w czwartek, z małą poprawką w piątek i to, wszystko.

 


A potem płączą, że kasy mają mało.

 


Ciekawam ile im czasu zajmie ten wucet?

 


Jestem na dobrej drodze, żeby im po tej robocie podziękować, bo w tym tempie to, zima ich zastanie.

 

 


No i kolejny minus dla fachmanów, od którego mało zawału nie dostałam. Małżek podczas mycia szyb w oranżerii odkrył, że jedna mała szyba jest zniszczona prawdopodobnie od produktu ubocznego (iskry, opiłki?) fleksa. Pełno maleńkich, wtopionych w szkło "dziureczek"

 


!@#$%^&... mać z takimi fachowcami. Jeden drugiego krytykuje, a potem sam odwala takie numery, że ...... Ech szkoda gadać, nikt nie szanuje dobytku drugiego.

 


Teraz zastanawiam się co z tym fantem zrobić? Jedyne co by mi humor poprawiło to, obciążenie finansowe za bezmyślność. Wtedy na drugi raz pomyślą, za nim coś zrobią podobnego.

czupurek

Rok 2004

 


22 lipca

 


Kurna blada muszę napisać na gorąco, bo białej gorączki właśnie dostałam , w temacie:

 


kafelkowanie wc - przed chwilą telefon z placu boju. Po koniecznych uzgodnieniach poinformowali mnie, że jeden kafel na podłogę już pękł (trudno z tym się liczyłam), ale dobili mnie gdy zapytałam:

 


- jak się wam kładzie ten klej elastyczny (mapei za całe 45 zł worek!)

 


a oni mi na to:

 


- jaki mapei?! na skałkę kładliśmy

 


- jaką skałkę?! przecież mówiłam, że na podłogę (mam ogrzewanie wodne) ma być klej elastyczny, bo kafle pójdą w p.....

 


- o kurka, zapomnieliśmy, ale może (sic!) będzie okey

 

 


wszystko, dosłownie wszystko trzeba pięć, dziesięć, pięćdziesiąt razy sprawdzać, uzgadniać, pilnować auuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu

 


 

 


Muszę dopisać info. z ostatniej chwili:

 


Zadzwonił jeszcze raz delikwent, że jednak nie może być na nieelastycznym kleju, przeprasza za gapiostwo, zrywa kafle i kładzie od nowa, już teraz prawidłowo.

 


ufff

czupurek

Rok 2004

 


17-21 lipca

 


elektryka powraca - wzięliśmy się do montażu osprzętu i co się okazało? Ci moi sławni elektrycy podłączyli tylko (dla picu) 2 punkty świetlne, a w żadnym gniazdku nie ma prądu . Po odkręceniu rozdzielni okazało się, że nic nie jest podłączone (pewnie taka ich praktyka by mieć klienta w garści ). Ja jednak po tym wszystkim telefonować do nich nie będę i już.

 


Umówiłam się, że prąd (tzw. wydzwonienie kabli), brakującą papierologię i osprzęt (wybrałam legranda) zrobi mi firma, która wcześniej robiła przyłącze. Więc za tydzień, dwa będzie pełna jasność. Pytanie tylko ile za to, wezmą i czemu tak drogo?

 


Punktów do zamontowania naliczyłam prawie 80 - dużo to, czy mało?

 

 


Generalnie na budowie cisza - wrrrr. Człek ma miękkie serce, to twardą d......

 


Na 2 dni wszystko zamarło, a ja z nudów i złości myślałam, że kogoś pogryzę .

 


Byłam miła to, wypożyczyłam ludków na jeden dzień (kafle czekają). Potem uległam i wypożyczyłam na drugi dzień (kafle nadal nietknięte). Na koniec (dobić, dobić klienta ) dowiedziałam się, że jest obsuwa w terminach i muszę jeszcze jeden dzień sobie poczekać! Pewnie, durna to, poczeka.

 


Ale za to, na koniec sobie ulżyłam i obje..... majstra za wszystko, a co!

czupurek

Rok 2004

 


12-13 lipca

 


sufity cd - pęknięcia poprawione (może teraz już będzie okey?).

 

 


malowanie sufitów - może się nie znam, ale uważam, że moi malarze chyba przeginają. Wjeżdżam na budowę i patrzę, a oni te sufity z pistoletu, zamiast wałkiem. Oczywiście zachlapali mi pół ścian (i teraz to, już napewno bez malowania się nie obejdzie) i betonik na podłodze. Zużyli przy tym 20l farby, a na moje oko dojechali dopiero do połowy. No i musiałam dokupić kolejne 20l. Tylko czy im starczy, przy takiej gospodarce?

 


Choć raczej to, wina tej jedynki - było kupić lepszą , bo jak powiadają: "tanie mięso, psy jedzą"

 

 


15 lipca

 


malowanie sufitów cd - z tymi kowbojami to, przesadziłam, zresztą za sprawą mojego majstra. To on, tak mi zawsze coś sączy do ucha na innych (nigdy na siebie ). A, pistoletem to, ciągnęli po sufitach ale grunt, a farbę nanieśli wałkami - ponoć dzisiaj koniec na sufitach.

 


Na tapetę, w następnej kolejności, wejdzie kafelkowanie wc.

 

 


wybór farb - wczoraj rodzinka (dziadkowie) pytali jakie kolory damy. Na moją odpowiedź, że pastelowe (narazie jednej barwy) skrzywili się niemiłosiernie stwierdzając, że będzie mdło. No i dobrze, a "żarówy" niech kładą u siebie.

 


Pojechałam też z synem do tikurilli, żeby synuś wybrał sobie kolorek do pokoju. No i mało nie zemdlałam, bo:

 


- wybrał kolor ciemny, niebieski ("chcę taki żeby innym nie chciało się do mnie wchodzić" - powiedział )

 


- na te ściany, planuje nanieść jakieś malunki farbą fluorescencyjną, jak on to, określił: "runy elfie" (naczytało się dziecko książek fantasy, naoglądało władcy pierścieni)

 


- sufit biały jest jego zdaniem brzydki i coś z tym trzeba zrobić,

 


- pokój to, on sobie sam pomaluje i nie chce nikogo do pomocy

 


ło matko, będę miała w domu schron!

 


Jak na ironię, chciałam mu niebieskie leżanki kupić. Teraz odpada bo, w ciemności chłopak na tapczan nie trafi

 


No to, ja go z innej mańki. On ciemne, niebieskie ściany? Okey, to ja mu jaśniutkie leżanki kupię np. ecru

czupurek

Rok 2004

 


09 lipca

 


sufity - ZAGADKA

 


Patrzę wczoraj na nasze nowe sufity i co widzę?

 


ODPOWIEDŹ

 


4 pęknięcia na łączeniach. Po prostu suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper

 


Oczywiście wiedziałam, że pracują (sufity oczywiście) i mogą pękać, ale mój główny majster sączył mi wczoraj jad do ucha:

 


- "Są pęknięcia, bo wykonawcy zamiast dać siatkę, jakąś tam bindę dali (taka fryzelinka - przyp.autora), , a siatka przecież jest mocniejsza, no ale pewnie szlifować im się nie chciało, to teraz popękało".

 

 


Wrrrrrrrrr... jeden, drugiemy (dot. fachowców) zawsze koło pióra zrobić musi, a mnie przez to, skacze ciśnienie.

 

 


Zadzwoniłam do wykonawców sufitów, poinformowałam o pęknięciach. Umówiliśmy się, że od poniedziałku wchodzą poprawiać i malować. Za to, malowanie wezmą 200 zł.

 

 


11 lipca

 


Niedziela była rodzinno-budowlana. Rano kupiliśmy grunt i farbę na sufity, a potem do wieczora czyściliśmy z zaprawy, żyletkami, popaprane przez majstra (kiedyś podczas montażu) luksfery. Rąk nie poznaję, pocięte miejsce w miejsce, ale widać efekty - luksferki przejrzały i jakoś już wyglądają.

 


Gdyby, był na miejscu sprawca to, #$%@^&* .

 

 


Dlaczego tyle trzeba poprawiać po ludziach?



×
×
  • Dodaj nową pozycję...