nastała zima.....sniegu po kolana.....i odsniezanie prawie 80 metrów drogi do sasiada..... :) nawet nie pomyslałam ze to takie uciązliwe jest....
Zima minęła na lezeniu na kanapie i ogladaniu stosu ksiazek dotyczących ogrodu...no i co??? dalej nie mam pomysłu...tzn mam...ale potrzebowałabym troszku gotówki....
pojechałysmy baldym switem z nową "wsiowa" sasiadką....udałysmy sie na zakupy...ona chciała kupic jakies lampki a ja..ot tak dla towarzystwa..
w samym sklepie...ot wpadłysmy w wir zakupów nie wiem jak to sie stało ale zakupiłam całkiem pokazną ilosc rzeczy, w tym noze,kieliszki,chromowe przybory do kuchni.. nawet stolik dla syna...sasiadka tez nakupiła mnóstwo rzeczy...w tym mebelki do pokoju córci...zastanawiałysmy sie tylko czy to wszystko zmiesci sie do Fabii?? dopadło nas wariactwo...ale wyjazd był ok..cały dzien minął fajnie..
własciwie to mało sie działo.....porzadki wokół domku...testowanie bramy a raczej napedu do bramy....i poki co jest ok..
znowu jak to na jesieni...wypadł temat drogi...hmm..sasiedzi bardzo oprni na tym naszym osiedlu,czekają zeby ktoś zrobił a oni łaskawie bedą jezdzić...no cóż..widac topienie sie w błocie to tez jakas odmiana w porównaniu z miejskim asfaltem...
a to dwie jodły otrzymane od zajomych.....wykopane u nich z ogródka
wiecej nie przewiduje wysokich karzaków....oprócz jednego....ale kosztuje sporo...wiec poczekam do wiosny....tajemniczo napomknę...ze nie ma na nim ani jednej prostej gałezi....jest zielono biały...i co najgorsze...kosztuje teraz 800 zł chciałam potarhowac...a pani- przeciez wszystko juz sprzedane....i co....czekam na wiosenkę...ale kupie...
teraz zabieram sie za lektury dotyczace ogródów i wszystkiego z tym zwiazanego....
po paru dniach przerwy doszlismy do wniosku ze ziemie bedziemy nawozic na wiosne...wtedy tez zakupimy iglaki i reszte roslinek potrzebnych....ale i tak nie wytrzymałam i pojechalismy pooglądac krzaczki....bez zamiaru kupna ot tak....
pierwsze imieninki w domku....dziwnie...zeszło się parę osób pare...raczej sie zjechało...cos koło 20 sztuk.....nio i było fajnie....czesc ulokowała sie na podłodze bo niestety dla tylu osób nie przewidziałam spanka
Wszyscy generalnie byli zachwyceni....czesc po prostu sie zdenerwowała....ale cóż...taki i nasz naród jest....na te czesc nie zwracałam uwagi...
taaa......trzeba było zabrac sie za ziemię...trawsko...zeby przygotowac sie na przywiezienie czarnoziemu...
potrzebna była glebogryzarka....zapytalismy forumowego znajomego ile kosztuje usługa...zglebogryzienie..wybranie tego co zostało...no i doszlismy do wniosku ze nie stac nas na firmę....
Pomocny okazał sie sasiad...pozyczył nam glebogryzarkę....wiec w 5 dni nie przemeczając sie zbytnio "gryzlismy" te nasze pole...syn nie nadazał z wywozeniem trawy...no i jakos udało nam sie skonczyc....hmm poki co wiem ze nie lubie grzebać sie w ziemi....NIE LUBIE....
panowie brukarze jeszce pracuja.....przeszkadza im deszcz.....ups no mam nadzieje ze w koncu skonczą.... ale ok..nie narzekam....cierpliwe parze im codziennie kawki i herbatki....a co tam... :) przed zimą skoncza
chcemy jeszcze nawiesc ziemi.....jak zdazymy przed wyjazdem mojej połowy....no tak znowu go nie bedzie ,ale obiecał ze na swieta w nowym domku....wróci
Panowie brukarze pracują pełną parą... przyjezdzają koło 16 i pracuja do 20...ale robi sie juz ciemno...i jak pada deszcz to przestają robić zeby kostki granitowej nie wymazac betonem.....nie wiem jak długo jeszcze ...ale sa bardzo w porzadku więc niech tam....niech robią aż skonczą....przecierpię...
niedługo bedą układać zarysik delfinka na podjezdzie do garazu.....
Nie bedzie duzo widoczny...nie chciałam zeby tylko on rzucał sie w oczy...