I zapomniałbym o najważniejszym punkcie programu -grzybobraniu . Czyli rundce po działce swojej i sąsiadów. I znaleźliśmy znowu kilka kozaków i prawdziwków, które właśnie się suszą
Dziś razem z ojcem od samego rana walczyliśmy za dachem. a dokładniej z opieżeniem. I jeden szczyt mamy już załatwiony, wiatrownica i blacha trzymająca podbitke założona.
http://img22.imageshack.us/img22/4994/417n.jpg
A o to futrzak, który wczoraj ukradł mi kanapkę, wystarczyło, że poszedłem zalać herbatę i już było po śniadanku
http://img22.imageshack.us/img22/334/415v.jpg
Jeszcze ze trzy dni takie jak dziś (czyli ja i pomocnik pci dowolnej) i opierzenie powinno być skończone.
http://img527.imageshack.us/img527/9254/414.jpg
A jutro na rybki, chyba ostatni raz przed operacją
Na 9 byliśmy umówieni w hurtowni, żeby pogadać o cenie blachodachówki. I jak dla nas, za to że braliśmy u nich beton komórkowy i inne pierdoły to sprzedadzą nam po 24 zł m2.
I prawie wybraliśmy kolor paneli PCV na podbitkę. I o dziwo obyło się bez kłótni o kolor.
Potem pomocnik żonka kochana zwiała mi na plotki do koleżanki i sam musiałem działać na budowie. Wkońcu skończyłem daszek bo musiałem dokupić jedną kantóweczkę. Potem trochę pokosiłem (i trafiłem na kozaka!!!!!!). Deski okapowej i opierzenia już sam nie dałem rady zakładać
Jutro za to ojciec i brat ma wolne więc powinniśmy trochę nadrobić
Dziś za pomocnika robiła moja prywatna, osobista małżonka
Najpierw podjechaliśmy po odbiór opierzenia i przy okazji chciałem pokazać żonie kolor blachodachówki jaki "wybralismy razem" No to sobie pogorszyłem .....................Wcześniej jak rozmawialiśmy to zdecydowaliśmy się na "czerwoną, wiśniową", przeceiż to jeden grzyb . I mi to w zupełności wystarczyło
Czerwony to czerwony No to babie wybralem czerwony.
Zachodzimy do hurtowni i pokazuję jej tablicę z próbkami kolorów. I pokazuje kochanej żonce ,jaki wybrałem(ładny normalny czerwony, ile może być czerwonych kolorów?) Mina żony bezcenna.............
i się zaczeło , że za jasny i , że woli inny, ciemniejszy. A tu kicha bo opierzenie już kupione. I z pretensjami (niesłusznymi oczywiście ) , że miał być wiśniowy Przecież jest czerwono-wiśniowy Ja tam nie widzę wielkiej róznicy.
No to podróż do domu miałem w bardzo miłej atmosferze
Normalnie pomocnik mi się obraził
Ale wkońcu jej przeszło, tylko wybór przetłoczenia musiałem jej zostawić
Ja chciałem inny, ale dla świętego spokoju się zgodziłem
I narazie najbardziej nam odpowiada blachodachówka firmy Blachprofil , koloru........czerwonego Przetłoczenia rodzaju nie pamiętam....... jakieś takieś normalne....do dachówki podobne........kto by się takimi duperelami przejmował
Było jasne ustalone:czerwona blacha.........to taką żonie wybrałem
PS.Teraz to śmieszne, ale drugi raz niech sobie sama wybiera!!!!!!
A na działce, ja zabrałem się za kominy, a pomocnik zamiast pomagać zwiał na grzyby i przytargał kilka dorodnych kozaków
Na poddaszu przykręciliśmy kilka jętek, ale mnie szybko żona zaciągneła do przyszłej sypialni...... I tyle było z dalszej roboty...........
Trzeci dzień już pada i pada jedyny plus, że grzyby i ryby rosną
Dziś udało mi się ściągnąć brata do pomocy. Jak padało to mocowaliśmy śrubami jętki do krokwi, a jak przestało dalej kończyliśmy dach. Potem zawiozłem brata prosto do pracy.
Wieczorem kupiłem drugie drzwi,(zaskoczyła mnie różnica cen na jednym szrocie kupiłem wczoraj za 70 zł, te co kupiłem dziś w innym za 150 zł kupiłem tylko dlatego że białe były i dobrym stanie )więc odpadnie malowanie, tylko przełożyć trzeba wszystko Trzeba znaleźć chwilę wolnego i zająć się samochodem.
Jutro jak pogoda dopiszę to dalej kończymy dach (tylko pomocnika muszę poszukać , nie musi być ładny/ładna byle silny ) i może do odbioru będzie poprawione opierzenie?
Na szczęście się wypogodziło i mogłem trochę podziałać na budowie!!!
Poobcinałem łaty pod wymiar blachodachówki, zafugowałem no końca kominy, i ogólne taki przeglondzik dachu zrobiłem-tam coś przybić, tam wyprostować, i czas zleciał do drugiego śniadanka Na szczęście nie jadłem sam Pluto i ktka zjawili się jak w zegarku nigdy nie odpuszczą okazji żeby mnie objeść z kanapek!!!!!
Przyjechali potem dekarze i zabrali spowrotem źle wykonane pasy nadrynnowe mają poprawić dopiero na czwartek
Mimo dwóch dni spędzonych na dachu za wiele się z wyglądu nie zmieniło :)
Nie ma to jak działka z własną hodowlą grzybów!!!!!!! Po co do lasu 80km gonić? A te wypatrzyłem z kalenicy
Ale ja niesłowny jestem wczoraj z budową mieliśmy dać sobie spokój, ale ojciec wyciągnął mnie na dalsze pomiary dachu tak więc zamiast wylegiwać się na kanapie...... pojechaliśmy na budowę. I znowu z dachu zauważyłem kilka grzybków, ale już im podarowałem Niech za rok będzie więcej.
Okazało się że, pas nadrynnowy jest źle zrobiony!!!!!!!!!!!!!!!!
I musieliśmy zrobić reklamację!!!!!! Ciekawe jak to się zakończy!!!
dziś znowu pada więc z budowy chyba nici to pojeżdźę za drzwiami do naszego poobijanego autka
I dziś byłem bez samochodu więc, mnie tylko brat podrzucił na budowę jak na grzyby jechał. Zrobiłem sobie spory zapas kanapek Bo nigdy się nie ruszam na budowę bez "zaopatrzenia w żywność" Prace na budowie jak zwykle zaczeła się od nakarmienia ruchomego inwentarza: kotki co mieszka w blaszaku (niedługo nie przeciśnie się przez kocie drzwiczki) i psa Pluta co ciągle przesiaduje na naszej działce i notorycznie obsikuje nam samochód
Pogoda dopisała więc cały dzień praktycznie przesiedziałem na dachu, dobijałem gwoździe i równałem płaszczyznę dachu. A, że przyłożyliśmy się do krokwi więc szybko się uwinołem. Potem drugie śniadanko zjedliśmy w trójkę: ja, kotka i Pluto! Obżerają mnie nagminnie Dostałem telefon ,że opierzenie jest do odbioru jutro rano. Więc jutro rano trzeba jechać nad morze
Brat wracając z grzybów zabrał mnie do domu. Na dziś wieczór byliśmy umówieni z dekrzem ,aby pomógł nam wymierzyć blachodachówkę, więc ponownie zajawiłem się z ojcem na budowie. Dostaliśmy pochwałę od dekarza za tak prosty i równy dach
Z samego rana udałem się do ubezpieczalni zgłosić kolizję.
Potem podjechałem po brakujące 6mb. membrany dachowej i co sie okazało, że mogą mi sprzedać tylko całą rolkę! Po chu.......mi cała rolka?! Nie miałbym pretensji, ale wcześniej jak brałem tamte 3 rolki to twierdzili , że nie będzie problemu dokupić!!!! Co za dup.......i!!!!!! Taj jawnie w chuj..walić! Zakręciłem się na pięcie i zajechałem do znajomej hurtowni i kupiłem bez problemu.
Po drodze zabrałem brata do pomocy. Dziś znowu ciepło i aż miła się siedziało na dachu nic tylko się opalać! Dokończyliśmy krycie i obijanie łatami! I już nic głowę w domu nie leci Można od biedy mieszakć
Potem po pracy dojechał ojciec, zabrał się za dobijanie łat, a ja z bratem za daszek. I praktycznie jest już skończony.
Siedzę sobie na daszku i tak patrzę........... i co me gały widzą!!!
Kozaki rosną sobie 2 metry od kupy z piachem No to zaskoczyłem migusiem na dół, gwoździe z wiaderka na ziemię i polazłem buszować po okolicy. I po kilku minutach nazbierałem kilka szarych kozaków
Ale dziś przygrzało! Na termometrze przybitym na budynku 20 stopni
Udało mie się brata namówić ,żeby pomógł mi przy nabijaniu łat. Niestety mógł zostać tylko do 15. I musiałrem go odwieść do domu, i tak sobie wracam i wracam i wracam autkiem. Wpadłem na żużluwę i dalej jadę sobie spokojnie, i już widziałem komin własnego domu i nagle........
BUM!!!!!!!! Koleś wymusił mi pierszeństwo i skasował mi cały bok naszego kochanego fordzika Co za dzień!!! Ale co tu się dziwić ,dawno nic złaego mi się nie przytrafiło
Nie wzywaliśmy policji i udaliśmy się do niego (okazało się że to niedaleki sąsiad!!! ) ) No ładnie mnie przyjeli na dzielnicy! I nawet wiedział gdzie się buduję! W domu spisaliśmy ośwaidczenie i........
dostałem od matki tego kolesia świeżutką wątróbkę wieprzową Grzech było odmówić Tego się nie spodziewałem! Autko ci kasują i jeszcze wątróbką częstują!!! A ja myślałem , że takie rzeczy to tylko w erze! Może to trzeba wykupic dodatkowy pakiet wieprzowy? I jutro czeka mnie ganianie po ubezpieczalni żeby jak najszybciej połatać naszego starego fordzika.
Plany na jutro uległy zmainie, a po kolizji dojechałem na budowę i zabrałem się za daszek. A że pogoda super to siedziałem do wieczora.
A teraz jest 20.33 i ...........
tak sobie dziennik piszę i zagrazam swieżą wątróbką z cebulką i popijam piwkiem czyli nie taki zły dzień....................
I tak ledwo się trzyma nasz kochany escorcik, a tu jeszcze tak go doprawili
i jak się spodziewałem , zostałem na cały dzień bez samochodu
Wiec wszystkie sparwy z budową załatwiełąme przez telefon. Koleś miał zrobić mi wycenę opierzenia i okazało się (na miejscu mówił co innego)! , że opierzenie może być dopiero za 2-3 tyg, czyli ytle samo co blacha. A my potrzebujemy na wczoraj Bo praktycznie możemy już zaczynać. I tak nas koleś zwodził cały tydzień , bo burak jeden miał zrobić wycenę dawno temu! I przez to obwaiam się że nie zdążymy przykryć domu przed opreacją
Kuźwa mać
I żeby nie gnić przed komputerem zabrałem się za porządki w naszych gratach i zapasach budowlanych, inwentaryzacja.
Może jutro brat pomoże mi zakończyć jutro krycie membraną dachu.
I już by można nocować Tak czy tak, ruszam na budowę, żona na 13tą więc z dwojga złego wolę pracować na budowie. Jeszcze mi znajdzie coś do roboty. A tak cisza, spokój .........
Ojciec w pracy, brat chory, żonka(pomocnik pierwszego kontaktu ) do pracy, więc sam pojechałem na budowę. Po drodze do hurtowni. Łat nie dam radę sam przybijać więc zabrałem się za daszek. Musiałem przenieść żony wiechę bo przeszkadzała i była mało widoczna. I tak sobie majsterkowałem przy ptasz....... daszku I nawet mi dobrze szło, ale zaczeło padać okropniaście i musiałem zejść na ziemię. Pod nogami przedłużacz do piły i jeszcze trochę i bym się zaświecił jak choinka świąteczna
A, że do domu sie nie spieszyłem i robotę trzeba podgonić więc znalazłem sobie zajęcie zastępcze: pomalowałem drugi raz deski na zielono i ogólne rózne drobiazki na które wcześniej nie było czasu.
A jutro co?
Ano kicha Zostałem bez samochodu i nie mogę pogrzebać jutro więcej....
Chyba , ze brat w miarę szybko wróci z grzybobrania, i uda mi się wyskoczyć na budowę. Dzwonili, że piła jest do odbioru, i buraki nie chcą oddać kasy tylko 4 raz!!!!!!!!!!!!!!! wymienili pąpkę od smarowania!!!!
Co za guwni...na piła!
W sobotę wraca mój aparacik z Holandii więc nareszcie będą normalne fotki!
Nie spać! Ja tylko na sekundkę bo chyba zaraz uciekam na działkę Tylko czekam aż przestanie padać Ale i tak pewnie pojadę żeby przed kompem nie siedzieć, coś tam sobie znajdę do roboty.
To tylko napisze co pamiętam z ostatnich dni. Co jest dzisiaj? Niedziela tak!? To w ............piątek i sobotę bawiliśmy się dalej w dekarzy. (jeżeli to już było to trudno, nie można pamietać wszystkiego )
Zaległe fotki z zakładania jętek.
Próbowałem wycheblować jętki na cycuś bo jest taka koncepcja żeby były widoczne, ale strug nasz okazał się zbyt niedolładny I musieliśmy z braku czasu założyć takie (potem się je jakoś wyszlifuje )
Główny stolarzo-dekarz http://img19.imageshack.us/img19/5827/396.jpg
I efekt końcowy.
http://img19.imageshack.us/img19/6789/399.jpg
O przypomniało mi się!! Przecież ten leser kierownik budowy jeszcze mi nie oddał dziennika Ile to już czasu?! Całkiem zapomniałem!!!!!
Trzeba jutro się upomnieć!
I kolejne zaległe zdjęcie. http://img19.imageshack.us/img19/5721/393m.jpg
Musze wykasować tą durną datę i godzinę ze zdjęć
I wkońcu najnowsze fotki. Tym razem za pomocnika robiła sznowna małżonka, ale chyba nie lubi tej fuchy bo było tylko: pomocnik podaj łaty, pomocnik ruchy zagęszczaj, zrób herbatę, podaj gwoźdize, nie śpij, pomocnik wejdź na strop, przynieś poziomicę, pomocnik na dół śmigaj!
Ale dzielnie sobie radziła!
I tak sobie robimy i robimy (dekarskie pogaduchy na dachu ) i pomocnik zaczął dopytywać się co to jest ta wiecha?! następiła mała lekcja uświadamiająca i już pomocnik nam sie ulotnił na pół godziny
, wpadła na pomysł , że wiechę trzeba zrobić I jak pomyślało dziewczę tak zrobiło http://img10.imageshack.us/img10/9811/401.jpg
I zaczeła szukać na naszej i sąsiedniej działce kwiatków i innego zielonego badziewia na wiechę i znalazła.....................
http://img10.imageshack.us/img10/1125/402.jpg
I nie musimy jeżdzić do lasu na grzyby!!!!!!! Sosik wyszedł pierwsza klasa!
Jeszcze tylko żeby staw wykopać i nic mi więcej do szczęścia nie jest potrzebne!!!!
I tak membranka po membrance łata do łaty (piwko piwko i po piwku ) pomocnik herbatę dostał
Udało nam się z samego rana odebrać piłę i jak sie spodziwałem skasowali nas więcej niż mówili , ale nie mieliśmy wyjścia kuźwa mać!
Po drodze zakupy w hurtowni, potem pojechalismy na skład po łaty i deski na okapy. Brat dalej chory, więc robiliśmy we dwójkę. I skończyliśmy konstrukcję daszku+membranka +łaty. Zdjęcia mam, ale gapa ze mnie i zostawiłem telwfon w samochodzie , kóry jest teraz u ciotki na kawce I dopiero jutro mogę wlepić fotki. Jak chcecie oczywiście?
A co ja się będe pytał? Czyj to dziennik? Nie dyskutować tylko czytać
Ojciec powrócił do pracy więc teraz będzie pomagał mi tylko dorywaczo, czyli dziś pojeździliśmy tylko za cenami blachodachówki, opierzenia. I zabrakło nam łat drewnianych Po przeliczeniu wyszło nam,że prakuje ponad 100 mb. Nie mogliśmy się aż tak pomylić i chyba nas koleś trochę oszukał !!!!!!
I jutro może uda nam się jeszcze podjechać po brakujące łaty i deski.
Żadna piła jeszcze nie naprawiona Ale może na jutro jedną odbieżemy, naprawa ma nieprzekroczyć 100 zł. Zobaczymy?! (i koleś mnie trochę wkurzył bo umawialiśmy się na wycene naprawy czy mi się kalkuluje naprawić a jak dziś zajechaliśmy to już połowę naprawił ) I postawił mnie przed faktem dokonanym
I dziś tylko nabilismy jeden paseczek membranki (a i pogoda dziś nas nie rozpieszczała kropiło co trochę
zdjęć nie robiłem bo nic ciekawego się nie zmieniło z wyglądu Tymka
I dziś tylko ze spraw budowlanych napisze co nastąpiło:
-szybki kurs z grzybiarzami do lasu
-podjechałem na 8 na działkę pogadać z kolesiem z gazowni
-potem jeszcze szybszy kurs po grzybiarzy
I w sumie mił być potem dzień wolny , ale wykonawca zarządził pomiar dachu I nici z wolnego popołudnia. Poza tym baniak mnie napiernicza, że zaraz wykituje i nic więcej nie napisze..........
Ano nic ciekawego. Ojciec pojechał do pracy więć na budowę pojechaliśmy dużo później.
Tradycyjnie potem podjechaliśmy z ojcem do hurtowni po parę drobiazgów. Zaczeliśmy od daszku nad wejściem, ale dalej nie mamy piły elektrycznej (mamy się po nią zgłosić w okolicach czwartku )co za badziewie kupilismy Czwarty raz padła pompka od smarowania łańcucha!!!!!!! I teraz zażdaliśmy nowego sprzętu, a najlepiej oddania kasy to kupimy coś innego!!! Druga do odbioru (ten sam badziewiasty model ) może pod koniec tygodnia Nie polecam pił elektrycznych tej firmy.........
Tak więc sobie troszke pogżebaliśmy i o 16 byliśmy na obiadku. dzwonił koleś z gazowni,(proszę nie mylić ze słynną Krystyną z Gazowni ) i prosił żebym był jutro rano na działce o 8, bo jakieś wątpliwości mają co do umiejscowienia skrzynki, i coś tam jeszcze tłumaczył , ale tak ,że nie zrozumiałem
Czyli pobudka z samego rana, zawieść rodziców na grzyby, szybki powrót do Słupska, potem migusiem do hurtowni i na budowę! i sam będę próbował dalej walczyć z kryciem dachu XCienko to widzę , ale co mam siedzieć przed kompem i wzrok psuć, jak nie dam rady samemu zakładać membranki to zajmę się za porządkami w blaszaku (ostatnio nie dokończyłem) i zamiotę salon, garaż i kuchnię , W każdym bądź razie coś sobie poszukam
Dziś niestety nie pojechaliśmy ani na ryby ani na grzyby .
Tylko po południu wyskoczyliśmy ze znajomymi na działeczkę pogrillować w salonie przy okazji nakarmiliśmy nasze kochane futrzaki: Oluta i kota co na dobre zadomowił się w blaszaku. kotak jest coraz grubsza i niedługo nie przeciśnie się przez przypadkowe "kocie drzwiczki"
Dziś pogoda dopisała i mogliśmy trochę pogrzebać na budowie. Niestety brat się rozchorował i pjechałem tylko ja, ojciec i szanowna inwestorka , pilnować żebyśby nie pospadali. Potem dojechał wujo z piłą bo nasze dwie poszły do naprawy Nie ma to jak rodzina pomoc bo byśmy staneli z robotą na kilka dni
I w wesołej atmosferze zajeliśmy się konstrukcją daszku Pod pilnym okiem inwestorki-inwigilatorki I dostaliśmy opierdo......za brudne szklanki na budowie Też nam tragedia?! Wystarczy torebkę po herbacie wyjąć i już jest czysta..........
I zajeła się żonka myciem naszego garażowego zaplecza gastromicznego.
http://img4.imageshack.us/img4/7228/383.jpg
I efekt końcowy na dzień dzisiejszy.
http://img4.imageshack.us/img4/9294/387z.jpg
Potem wujo pojechał do roboty, a my zajeliśmy się sprzątaniem budowy, porządek to podstawa prawidłowej organizacji pracy
Taki dzień gospodarczy. Łącznie z koszeniem trawy dookoła budynku.
A jutro może na rybki by wyskoczyć? Tylko jak uzysakć pozwolenie od małżowej ?????? więcej starania niż o pozwolenie na budowę
Mało czasu bo zaraz pani stukowa wróci z pracy a ja przed komputerem siedzę zamiast karpia żone smażyć na kolację
Dziś zaczeliśmy od przestawienia rusztowania i obcięcia krokwi, ja w tym czasie z bratem zajeliśmy się konstrukcją daszku. Ale jakiegoś pecha chyba mieliśmy dziś bo nam nawliła piła a teraz najwięcej nam potrzebna!!
A potem załamał się podemną szczebelek drabiny (chyba czas się odchudzać na serio ) i trochę się podrapałem (wyjście z progu było spóźnione , ale za to telemarka zrobiłem zawodowego!! ) ale przeżyłem i dalej wróciliśmy do pracy.
Ale bez piły za wiele juz nie mogliśmy zwojować i resztę czasu spedziliśmy na przygotowywaniu materiału na jutro i na zakupach w hurtowni, po drodze zawieźliśmy piłe do naprawy. I koniecznie musimy gdzieś jutro pozyczyć piłe, chociaż na kilka godzin.
Jutro żonka zadeklarowała swoją pomoc czyli będzie równowaga na budowie! Dwóch fachowców i dwóch pomocników
Będzie komu kawę robić i rusztowanie nosić............